Re: Zamek "Oko Lwa"

16
Migdałową. Sercowa była jednym z elementów obecnych w sztuce blazonowania.

Lis wybrał długi miecz - nieco powyżej dwóch łokci. Zrezygnował przy tym z tarczy. Sposobiąc się do przyjęcia walki, nie starał się zanadto. Znaczy nie znać było po nim, coby zanadto się przejmował. - To pokaż te swoje kontry, nim przejdziemy do faktycznej walki. - Rzucił.

Po prostu się obracał. I uderzył z góry - ze swojej prawej, zdecydowanie, robiąc przy tym krok prawą nogą, skracając i prawie pokonując dzielący ich dystans. - tak jakby w łeb Harmana celując. Nie było to nic specjalnego, zaskakującego ani wielce srogą siłą napędzanego - po prostu cios wystosowany faktycznie dla sprawdzenia reakcji.

Co też młodzieniec uczyni? Jaką kontrą się popisze?

Re: Zamek "Oko Lwa"

17
Zaraz pokażę. Rzucił podekscytowany piwnooki. Chłopak uniósł tak tarczę w górę, by zbić tak miecz przeciwnika na bok, samemu robiąc przy tym krok do przodu prawą nogą, by wyminąć przy tym sparowany miecz lisa i z miejsca gdzie był miecz Harmana, czyli nad prawym ramieniem, posłał cięcie na odsłonięty bok rywala. Zaraz potem zabrał miecz i odsuną się do tyłu, pokazując przy tym że raczej umie wykonywać kontrataki. Młodzik zrobił tak, bo Arthur raczej w tej chwili go testuje, więc raczej nie pociągnie szturmu dalej. Blondasek poprawił tak miecz w dłoni, wypuścił powietrze przez nos, przyjął ponownie postawę jaką miał wcześniej. Młodzik chciał się szkolić i jeszcze raz szkolić! W końcu nie może tak łatwo stracić drugiego oka!

Re: Zamek "Oko Lwa"

18
To byłoby zbyt proste dla giermka. Może zdatne dla osoby początkującej, ale od młodego wymagać trzeba było więcej.

Dlatego rycerz się nie zatrzymał, właściwie to nie niego wszedł. Puścił swoją broń po uderzeniu, nie przejął się trafieniem w zbroję i złapał podniesioną tarczę giermka oburącz, płynnie a w ruchu obracając ją. Wygiął mu ramię i zmusił do oddania tarczy (wyśliźnięciu się ręki z pasków czy paska i imacza) - inaczej by bolało.

- Zbroi mieczem nie przetniesz. - Oznajmił, wyciągając w jego kierunku płat drewna i skóry. - Hmm... Powinienem był wyjaśnić, że masz konkretnie mnie zatrzymać.

Re: Zamek "Oko Lwa"

19
No ej...nie o to mi chodziło. Rzucił w myśli, gdy go rozbrojono z tarczy. Odpiął on tak kolczugę zasłaniającą usta, po czym rzekł.- No chyba nie będę wykonywał pchnięć w was, Sir! Wiem o tym, że cięcia nie przecinają zbroi. One nawet kurty nie przecinają tak dokładnie, tylko robią siniaki pod nią. - Mówiąc to przyjął tarczę od rycerza i ponownie ją zapiął na swojej lewej ręce. Gdy lis rzekł o konkretnym zatrzymaniu go, to młody skiną twierdząco głową. Jakbyś nie miał zbroi, Sir, to byłoby trochę inaczej. Młodzieniec ruszył na poprzednie miejsce i przyją tą samą postawę bojową co wcześniej. Miał teraz pomysł co zrobi. Zapiął wcześniej kolczugę na usta, a stojąc w tej pozycji ponownie poklepał w tarczę mieczem

Re: Zamek "Oko Lwa"

20
Jeśli mówił o przeszywanicach, to sprawa była... no różnie to było. Pierwej należało wziąć pod rozwagę, jaka owa kurta jest - na ten przykład, ta Lisa była dużo cieńsza od tej, którą nosił giermek, albowiem jego opancerzenie się sporo różniło i nie wymagało tak grubego wytłumienia. Tak czy siak, mocne ręce i dosyć ciężki miecz miałby szansę się przerąbać.
Oczywiście, mało kiedy wróg dałby czas na taki zamach. Dlatego taka forma osłony jest względnie praktyczna.
Tylko ten... przecięcia a nadcięcie to inna bajka. Trafienie kilka razy w jedno miejsce i może być ambaras. Także... co masz załatać jutro, załataj dziś!

- A co, boisz się, że mi kolczugę podziurawisz tępą klingą? Ni bój nic, i zwykłą łatwo by nie poszło. - Prawdę mówił, łatwo nie było nawet wyprofilowanym ostrzem - pod warunkiem, że plecionka została sporządzona należycie. O płytach nawet nie ma co mówić - tutaj przy użyciu dużej siły nawet nadziak penetrował na głębokość paznokcia i to przy średniej jakości wykonania opancerzenia. Dużo praktyczniejsze były obuchy lub zapasy.

Gdyby babcia miała fiuta i wąsy, to byłaby dziadkiem. Gdybanie nic nie daje, jest tak jak jest... - Zaczynamy. - Oznajmił już z podniesionym mieczem w ręku. I ruszył. Tym razem cios szedł z jego prawej ale i na prawą Harmana. Nie wyglądało na to, żeby miał się zatrzymać.

Re: Zamek "Oko Lwa"

21
- Emmmm. Zapomniałem...- Rzekł młodzieniec z zakłopotanym uśmiechem na twarzy, bo praktycznie zapomniał, że miecz był w tym miejscu całkowicie tępy. Harman tępy jak cep. Tak czy siak czekał on na ruch przeciwnika, który okazał się prawdopodobnie szarżą. Odpowiedział tym samym, czyli ruszył nagle z tarczą na przodzie i mieczem na wysokości biodra. Z każdym krokiem unosił miecz coraz wyżej, aż w końcu spróbował tak zbić nadgarstek z mieczem lisa na bok, a impet wykorzystać na porządnego sierpowego z tarczy na bok hełmu rywala. Włożył on w cios tyle siły, ile tylko miał w sobie, bo zapewne był bardziej krzepki od rycerza, a może i nawet zwiniejszy. Cios tarczą pewnie od tego zamachu znalazł się aż przy prawym boku giermka, więc mieczem ruszył nad swoją lewą rękę, by wykonać przy tym mocny cios głownią z góry w łeb Arthura. Po ciosie mieczem zamachną się od prawego boku (tuż obok żeber.) tarczą, jakby chciał wykonać "liścia" na twarz przeciwnika, lecz miało to otępić jeszcze bardziej przeciwnika. Wraz z tym zamachem chciał posłać drugą wolną ręką ponowny cios głownią na płyty Lisa.
Jeśli rycerzyna był w średnim stanie się utrzymać na ziemi, to blondasek wykorzystał chwilę, by się na niego rzucić i obalić na ziemię, przystawiając przy tym sztylet do ocząt panicza.

Re: Zamek "Oko Lwa"

22
Gdyby próbował silną częścią swego miecza po prostu odepchnąć atak wroga, to byłoby to nawet miało sens i stwarzało jakieś tam dalsze możliwości. Co prawda wróg nadal miał blisko twarzy dwie ręce i mógł się nimi zasłaniać, ale... ale może coś by się ugrać udało. Natomiast próba uderzenia w rękę przeciwnika słabą częścią miecza, co wynikało z możliwości zasięgu... raczej słaby pomysł. Już pal sześć, że trzymał ten miecz oburącz - miecz długi.

Finał tej bajki był taki, że sztych przeszedł po prostu po karwaszu i opadł niżej, nie powstrzymując uderzenia nieprzyjaciela, które spadło na jego szyję od boku. Owocem związku stalowej sztaby z opancerzoną szyją było wyhamowanie ataku i atak kaszlu.

- Um... Prawie. - Ocenił Lis. Optymizm nie brzmiał jednak szczerze.

Poczekał, aż młodemu przejdzie kaszelek. - Było na moje nogi uwagę zwracać i tam miecz kierować. - Pokręcił głową. - Aj, atakuj! Tylko pomny bądź, że tutaj dwie rączki mam. - Zakrzyknął,
z mieczem opuszczonym. Upomniał też, bo ręce ważna broń, nawet jeśli ostrza nie dzierżą.

Re: Zamek "Oko Lwa"

23
Niech to piorun. Rzucił w myśli podczas duszącego ataku kaszlu po ciosie w szyję. Czemu zawsze musiał tak dostawać? To zaczynało być strasznie irytujące. Dobra, teraz się uda. W końcu pokręcił głową twierdząco, całkowicie zlewając temat, że ma odsłonięte nogi, w końcu to był sparing, a nie walka na śmierć i życie, więc czemu ma niby atakować odsłonięte części ciała partnera? To raczej ma sprawdzać ich umiejętności w inny sposób. Staną on tak w luźnej pozycji obserwując lisa od dołu do góry. Z braćmi robiłem to na trafienia, Lis ma inne wymagania. Ma miecz nisko, więc pewnie będzie coś kombinował z nogami i prowokował do ataku na górne części ciała. Młodzieniec robił najzwyczajniej kroki do przodu, by zmniejszać ciągle dystans, trzymając przy tym swój miecz tuż obok lekko wystawionej do przodu tarczy, którą jakby co mógłby zasłonić lub odbić jakiś atak mieczem. Jeśli lisek znowu coś będzie kombinował z bliskimi chwytami, to młodzik cofnie tarczę bardziej do siebie i wyda mu soczysty cios tarczą między nogi, doprawiając jeszcze głownią miecza hełm rycerza. Giermek obrócił tak miecz w dłoni, by chwycić go za ostrze, po czym dalej próbował skracać dystans. Plan był taki ( Bo ja jako gracz nie umie w te Kanelowe rzeczy), by bronić się przed ciosami bądź chwytami Liska do momentu, gdy osiągnie on odpowiednią odległość do zamachu mieczem na jego głowę, a zaraz potem ewentualnym ciosem tarczy zbić reakcje rywala, żeby to ciągle go tłuc głownią swego miecza. Starał się w tym dystansie ciągle tłuc go prawą, a lewą wybraniać się przed ruchami, które mogą mu zaszkodzić w biciu, nawet tym ciosem pomiędzy nogi. Może mu samemu przyjdzie okazja w tym zwarciu zrobić Lisowi jakiś chwyt?
Nie chciał on rzecz jasna masakrować przyrodzenia rycerza...

Re: Zamek "Oko Lwa"

24
Być może gdyby ćwiczył inaczej, miałby teraz dwoje oczu. Ćwiczenia na trafienie było dobre dla dzieci przyzwyczajających się do broni - atak miał być skuteczny, a okrzyk "punkt dla mnie" raczej nie przekona przeciwnika do położenia się i udawani nieżywego.

Lis się w tańcu nie pierdolił i ruszył do aktywnej obrony pełną parą, najpierw parując odwrócony miecz lewą ręką a potem przyjmując na prawą - w której, po puszczeniu lewą, dzierżył swój miecz - cios tarczą, który chyba - prawda? - miał być odpowiedzią na jego skracanie dystansu.
Ręka starła się z tarczą, odchyliła ją na prawo Harmana. I teraz próbował go lewym sierpowym we twarz, próbując mu rękojeścią odsuwać tarczę. Skubany korzystał z faktu, iż posiada pełniejsze opancerzenie.
Jeśli giermek się cofał, Lis napierał.

Plus był taki, że nie skończyło się to, zanim się zaczęło - jak dwie poprzednie próby. Także giermek mógł działać. Warto jednak pamiętać, że rycerz wie, jakie jego zbroja ma słabości i to ich będzie chronił. Druga sprawa to to, że opancerzone ręce są dość dobrą formą obrony, zdolną szybko reagować a także przechwytywać.

Re: Zamek "Oko Lwa"

25
Spoiler:
Giermek najzwyczajniej spróbował zrobić bokserski unik przed ciosem Lisa, tylko nie za bardzo odległy, bo był zablokowany przez miecz Arthura. Podczas uniku postarał się bardziej w prawo pójść, żeby to dogodniejsza pozycja do ataku, jak i obrony była, po czym od razu z wygibasa zacisnął znacznie mocniej rękawicę na swym ostrzu i ze świstem zaczął słać gromy na hełm rycerza, który ciągle go orał. Próbował on także lewą ręką nie pozostawać bezczyny, więc ciągle kombinował jak to ją wyrwać z tego ciekawego chwytu mieczem. Jeśli nadarzyła się okazja, to młodzik starał się posłać szybkiego kopniaka między nogi rywala. Z tego, że aniołek kierujący Harmanem średnio zna tematy walki, to najzwyczajniej starał się trzymać porządną gardę, ciągle oddawać oraz wykorzystywać okazję to chwytów. Niech się dzieje wola nieba...z nią się zawsze zgadzać trzeba. Może nawet te pchnięcie w stopę?

Re: Zamek "Oko Lwa"

26
Któż wie, co mogło by wyjść z tej walki? Jedni bogowie - przynajmniej dokładnie. Tak czy siak, walkę im przerwano - Czarny nie lubił czekać więc na jego władne słowo Lis musiał się gdzieś zmyć i nie miał czasu gadać. Godzinę później grupa zbrojnych konnych opuściła zamek i pognała pierwej zachód a potem to już cholera wie gdzie. Robert nie był skłonny dzielić się ważkimi informacjami - był wdzięczny za pomoc Georgowi, za okazaną odwagę, ale pomny był też na fakt, iż zdobywanie zaufania to bardzo istotny element szpiegostwa a lepiej jest wszak dmuchać na zimne.

Nim wyruszyli ze starym na szlak, otrzymał od Roberta prezent - brygantynę, której wierzch był w kolorze ciemnej ale wyblakłej czerwieni. Przedmiot nie był używany ale i nie wykonano go specjalnie dla Harmana, niemniej pasował i trzymał się na nim dobrze.
Stary wziął pieniądze - te na szlaku zawsze się przydają, wiedział o tym aż za dobrze.

Nie spotkał już Lisa ani Czarnego oraz kilku innych rycerzy, którzy wyruszyli z nimi. Z tego co dowiedział się stary, wyruszyli na dłużej i z całą pewnością nie pojawią się przed ich wyruszeniem.

Czas odejścia z zamku wypadł szybko - giermek był już całkiem zdrowy i wypoczęty. Za bramami zamku i włościami Białych Lwów czekała na niego nowa przygoda - tym razem być może bardziej łaskawa i obfitująca w tryumfy.
Coś się kończy a coś zaczyna.
Spoiler:

Re: Zamek "Oko Lwa"

27
No cóż, giermek wierzył, że uda mu się choć raz mu coś zrobić, ale najwidoczniej nie było to dane. Same treningi dokończył on z rówieśnikami, którzy mieli równe umiejętności w mieczu co on. Trening czyni mistrza! Dodawał z zapałem w duchu, po czym począł się tłuc z koleżką.
Samo podziękowanie za pomoc w ochronie konwoju, młodzik jedynie skiną głową, bo cóż to innego rzec? Natomiast sam prezent był genialny! Młodzik na widok brygantyny miał taki uśmiech na twarzy przez cały dzień. Nowy element zbroi, oczywiście szanował, więc brońcie bogowie, nie zamierzał się w nim tłuc na treningach. Planował ją założyć na większą okazję, na przykład wyjazd z zamku na trakt, bo wtedy pokaże Robertowi, że prezent wpadł w gust Harmana. Niedługo po paru dniach wypadli oni w końcu z zamczyska na trakt! Ach! Zapach przygody!
Młodzieniec założył swój pełen rynsztunek, a zaraz potem pomógł staremu zrobić to samo. Deraz ruszył żwawym krokiem po swego Skoczka, po czym wraz z rycerzem dosiedli swych rumaków. Opuścili oni w końcu lwy...
Pantera w końcu była na wolności!

Ciąg dalszy
ODPOWIEDZ

Wróć do „Książęca prowincja”