Wioska Śmieszkowo i Okolice Orlej Rzeki

1
„Przy Orlej, na południe od miasta, też można spotkać kilka gospodarstw. Jest to jednak zachodnia strona Prowincji, więc trupia aura jest tu silniejsza, a wioski biedniejsze.
Najpowszechniejszymi zwierzętami w tutejszych gospodarstwach są przede wszystkim konie, potem krowy, świnie, kozy i całe masy drobiu. W pobliżu lasów natknąć się można na sarny, jelenie, zające, które są pożywieniem lisów, borsuków, wilków i niedźwiedzi. O potworach informacji jest mało, bo nikt nie zapuszcza się w las tak głęboko, by narażać się na spotkanie z jakimś monstrum. Krążą plotki, że druidzi, o ile faktycznie żyją w lesie, hodują stada dzików i latające potwory.”

- Vasemir

Osada Śmieszkowo jest jedną z niewielu wsi leżących przy Orlej Rzece. Centrum ulokowano tuż przy brzegach, jak i nad brzegami rzeki, gdzie stoi kilka młynów oraz pomosty, skąd rybacy zarzucają sieci. Przy płyciznach znajdują się małe chatki, by tamtejsze kobiety nie musiały przebywać długich tras w celu prania ubrań, pościeli i innych tkanin. Centrum samo w sobie jest niewielkie, ale okoliczne domostwa sprawiają, iż geografowie kwalifikują Śmieszkowo do wielkich wsi, spowodowane jest to rozmieszczeniem domostw z polami. Na północ od rzeki co chwila napotykasz osadę, to rolnika ze zwierzętami, to z ziemniakami. Ulokowane kawał drogi za sobą, sprawiają wrażenie rozrzuconych kompleksów rolniczych, ale połączone ogólną granicą, chcąc nie chcąc, zajmują spory obszar. Reasumując, Śmieszkowo jest wioską o luźno ułożonych, oddalonych od siebie domostwach rolników, gdzie scentralizowane budynki leżą wyłącznie nad brzegiem rzeki.
Śmieszkowo jako ewenement od zachodu otoczone jest lasem, lasem zachodniej prowincji, gdzie niewielu się udaje. Nadzorowany przez siły Zakonne ogród, pełen jest (jak głoszą legendy) umarlaków. A jeśliby wyruszyć na północny wschód, to trafisz pierw na trakt, a nim prosto do stolicy, czyli Qerel.


Po przygodach w Wiosce Śnieżnych Elfów udaliście się na północny- zachód, gdzie po przekroczeniu mostu pod nogami czeka na Was Książęca Prowincja. Jeszcze kawał drogi zanim dotrzecie do najbliższej wioski, a już nie macie siły iść. Podróż, zdarzenia w lodowej komnacie wyciągnęły z Was wszelkie siły życiowe. Przeto nie dziwota, że właśnie siedliście na dużym głazie nad brzegiem Orlej Rzeki. Patrząc w jej nurt, dostrzegacie jak resztki lodu wędrują, niesione przez wodę. Jest ciepło, o wiele cieplej, jakby przychodziła wiosna. Chociaż kalendarzowo panuje lato, to potężna magia Turoniona właśnie w taki sposób manifestuje swe piętno. Nie odchodzi galopem, powoli usuwa się w cień.
Bez konia, bez zapasów, tylko z własnym, podręcznym ekwipunkiem siedzicie na kamieniu. Nadchodzi niezręczna cisza, kiedy Darianna przysuwa głowę do twej piersi, by delikatnie oprzeć się o wybawcę.
Co z Wami będzie?

Spoiler:

Re: Wioska Śmieszkowo i Okolice Orlej Rzeki

2
Podróż była męcząca, a do tego nie było nic do jedzenia. Dodatkowo ciężko było znaleźć coś zjadliwego po tej przeklętej zimie. Opadli z sił, a dla odpoczynku przystanęli w pobliżu rzeki, po której środku - brudnej, wylewającej z brzegów - płynęły kry, pozostałości powoli odchodzącej zimy. Zdarzenia ostatnich dni dały w kość, a do tego strata całego dobytku nie była zbyt piękną perspektywą. Gdzieś w środku Valcerion wierzył, że Mordred wraz z Hunmarem oraz pozostałym przy wozie strażnikiem, przynajmniej odprowadzą konia do Saran Dun, skąd przybyli. Tak czy inaczej po wszystkim chciał tam zajrzeć. A co z Darianną? Mężczyzna chciał jej pomóc, a z tego co pamiętał to nawet jej to obiecał.

Gdy siedzieli tak w ciszy nad rzeką, kobieta powoli oparła się o jego pierś. Valcerion jako kobieciarz, który rzadko przepuszczał okazję do uciech, tym razem postanowił dać sobie spokój. Zamiast ust jego pocałunek był skierowany w stronę czoła - ot taki opiekuńczy gest... chociaż w sumie to raczej ona opiekowała się nim, ratując mu życie. Jeśli będzie chciała to pociągnie to dalej z własnej inicjatywy.

Priorytetem były teraz informacje. - Darianno? Chciałbym z tobą poważnie porozmawiać na temat tego co było. - nie wiedział jak zacząć, nie chciał jej urazić, a przecież obiecał, że nie wypyta jej więcej o przeszłość... - Jeśli chcemy się czegoś dowiedzieć o tobie i twoim życiu zanim znalazłaś się w lesie, musimy dokładnie zbadać i przemyśleć sprawę. Jesteś w stanie dotrzeć do tego domu w którym się ocknęłaś? - liczył, że dziewczyna nie zezłości się z powodu tych słów. W końcu chciał jej pomóc...

Re: Wioska Śmieszkowo i Okolice Orlej Rzeki

3
Twarz kobiety zamigotała bladym blaskiem zachodzącego słońca. Wtedy Valcerion postanowił zadać jej ważne, ale niewygodne pytanie. Od razu podniosła głowę, tak aby podczas rozmowy patrzyli na siebie. Widać, że kobieta miała szczere intencje, przynajmniej to wyczuwał Valcerion z jej zachowania. Ale czy jest wystarczająco czujny, sprytny ażeby nie dać się wpędzić w maliny? Całe życie dokucza Ci brak pewnych zdolności... W końcu kobitka zebrała się w sobie, z początkowo zaciśniętym gardłem przemówiła.

Darianna- Rozczaruję Cię, ale nie pamiętam... Nie znam drogi, to działo się tak szybko. Obudziłam się w chacie, a potem ten człowiek, trup... Ahhhhhh. Złapała się za głowę, odgarniając później włosy.
Nie mam bladego pojęcia, gdzie byłam, co zrobiłam i kim jestem. Znam tylko imię. Gdyby był ktoś, kto może mi pomóc, przywrócić pamięć. Lub chociażby nakierować na przeszłość

Wtedy przez ścieżki pamięci przepływa usłyszane niegdyś zdanie. Pewnie zapamiętane z opowieści pijoków z karczm.
"... i one wykorzystując gęsi smalec, łój, biały ocet potrafią mącić wodę, ażeby z niej czytać..."
Spoiler:

Re: Wioska Śmieszkowo i Okolice Orlej Rzeki

4
Brak jakichkolwiek wspomnień... Co teraz? Skoro kobieta nie wie praktycznie nic, pozostaje tylko sięgnąć po te "zakazane sposoby". Tfu! byle tylko nie natknąć się na jakiegoś sakirowca...

- Pójdziemy do najbliższej wioski... wypytamy, zobaczymy. Może znajdziemy którąś z widzących albo wieszczek, kto wie, może one coś powiedzą... Musimy uważać, wątpię żeby ktoś nam z chęcią rozpowiadał, a i cholera wie co te świętoszki wyprawiają na tej ziemi. Coś wymyślimy. - po tym krótkim wywodzie posłał kobiecie uśmiech. Obiecał, że jej pomoże - chciał doprowadzić to do końca.

Re: Wioska Śmieszkowo i Okolice Orlej Rzeki

5
Spoiler:
Jak powiedział, tak zrobił. Valcerion wraz z towarzyszką Darianną udają się do pobliskiej wioski- Śmieszkowo. Jedna z kilku osad, należąca do tzw. Książęcej Prowincji, która położona jest u wybrzeża Orlej Rzeki. Śmieszkowo jest osadą najbardziej wysunięta na zachód. Jej krańce graniczą z Zachodnią Prowincją, stąd częste patrole Zakonników nie robią już na nikim wrażenia. Niegdyś osadnicy zajmowali się hodowlą koni, z czego słynie Śmieszkowo. Jednakże na skutek topniejącego śniegu, rzeka wylała tym samym przejmując kontrolę nad żyznymi niegdyś polami. Od teraz mieścina przypomina bagienną ruinę. Spory areał został podzielony na frakcje, ponieważ wylewająca rzeka poszerzyła wpływy poprzez utworzenie licznych rozgałęzień. Mieszkańcy próbują walczyć z żywiołem, ale nie jest łatwo. Wszędzie porozstawiano drewniane mosty, których znaczna część pochodzi z resztek domostw pochłoniętych przez żywioł. To co zostało, to chmary komarów i rozgoryczenie wśród mieszkańców. Stada wierzchowców przetransportowano do Qerel i jego okolicznych ziem. Niewielka ilość wciąż jest wypasana na wzniesieniu [10]. Przy czym mowa o jednej piątej dawnej hodowli. Osadnicy nie dają za wygraną, korzystają z obfitości wód, dlatego przerzucili się na rybołówstwo. Przez to w osadzie mnogo od chat rybaków [12] [8]. Nie brakuje również większej gildii rybackiej, która zatrudnia kilkudziesięciu mężów [3]. Z powodu powodzi ucierpiał znacznie magazyn [2]. Duży budynek, w którym składowano liczne materiały oraz żywność, teraz został podmyty i jako nieużytek zamknięto go.
W północnej części osady żyją najbiedniejsi. Sterta namiotów i prowizorycznych chatek [6] tych najuboższych, którym żywioł zabrał najwięcej. Obecnie wegetują z nadzieją na szybką pomoc z Qerel. Z kolei centrum wioski [1] ma się bardzo dobrze, gdyż wzniesiono ja na wyżynie i powódź nie raczyła wkroczyć tak wysoko. Mowa o straganach z podstawowymi towarami, których oczywiście brakuje. Jedyną prosperująca gospodą jest "Świeża Rybka" [5], otworzona po katastrofie przez bogatego szlachcica, karmi okolicznych świeżymi rybkami. Warto zaznaczyć, iż niegdyś była to kaplica, lecz na skutek tragedii odkupiono ją. Leży ona nieopodal strefy mieszkalnej [4]. Głównie drewniane domki dwupiętrowe z wypełnionymi po brzegi pokojami. Zaś w zachodniej części, na granicy z ciemnym lasem stoi wieża [9]. Często zajmowana przez przejeżdżające oddziały Zakonu Sakira, to też nie wspomagają oni pochłoniętej powodzią wioski. Ograniczeni do patrolowania, co najwyżej przetrzepują mieszkańców, jakoby któryś z nich mógł być heretykiem.

Zatem szukaj igły w stogu siana, a raczej w bagnie- Śmieszkowie.


Spoiler:

Re: Wioska Śmieszkowo i Okolice Orlej Rzeki

6
Wieś przedstawiała się, o słodka ironio, ponuro. Wszędzie bagnisko, poniszczone budynki, gdzieniegdzie czubki drzew wystają spod wody... W oddali kilka łodzi pływa po wodzie, zapewne łowiąc ryby. Śmierdzi. Bagno zawsze wydaje nieprzyjemny aromat. A może to nie bagno? Naprzeciwko widać coś jakby slumsy, masa chatek zbitych naprędce, namioty... Fatalne warunki do życia, czy tymi ludźmi nikt się nie zajmuje? Trzeba poszukać centrum, ot jak w pysk strzelił pewnie tam na tym wzniesieniu! A może i jakaś karczma? Warto zawsze zadać kilka pytań... - Proponuję iść tam. - Valcerion wskazał palcem na wzgórze wynoszące się ponad wielkie zalewisko - Myślę, że coś tam znajdziemy. I chyba wolał bym uniknąć przejścia przez to... to coś przed nami, obawiam się o każdą część siebie! Poszukamy w miarę dyskretnie... Nie powinniśmy rzucać się w oczy, we wsi mogą być Sakirowcy... - jego nieco dłuższy wywód myślowy zakończył się wątpliwościami. A może właśnie w tym gąszczu namiotów, chat i lepianek znajdzie się ktoś kogo szukają? Licho wie co przyniesie przyszła chwila... Czekał na sugestię towarzyszki.

Re: Wioska Śmieszkowo i Okolice Orlej Rzeki

7
. jesień 88 rok III ery
Obrazek
Niegdyś rozbawiona społeczność, dziś jest tylko wspomnieniem tamtych radosnych chwil. Przez zaledwie kilka lat, wioska Śmieszkowo z malowniczego krajobrazu radosnej osady, przeobraziła się w mroczną i zapomnianą ruinę. Ścieżki były opustoszałe, zewsząd unosił się swąd rozkładającego się ciała. Ostateczny akt degradacji i degeneracji. Okna w chatach zabite deskami, a tylko gdzieniegdzie świeciło się światło.

***

Laurent zjechał z traktu kilka dni temu. Kary ogier o imieniu Kruk przemierzył z kruczowłosym zalesiony teren pełen bujnej roślinności skąpanej w promieniach słońca. Nikt nie podejrzewał, że za tętniącą życiem knieją, znajdują się ruiny dawno zapomnianej osady.

Już po przejechaniu pierwszej uliczki spotkał żywą duszę. Prawdopodobnie jedyną w tej mrocznej krainie. Okryta szarą płachtą staruszka, o zmierzwionych siwych włosach i pomarszczonej buzi, stała oparta o wystruganą z drzewa laskę. Mżący deszczyk skroplił się na nosie, by pod postacią kropli opadać na obrzęknięte stopy.

Przejechał obok niej, gdy Kruk puścił parę z nozdrzy.

- Zawróć czym prędzej, proszę, jeśli życie miłujesz swoje - odparła jazgotliwie bezzębna babinka.
Ostatnio zmieniony 20 sie 2019, 12:05 przez Callisto, łącznie zmieniany 2 razy.

Re: Wioska Śmieszkowo i Okolice Orlej Rzeki

8
-Zwolnij kruku...
Powiedział, nachylając się do uszu wierzchowca. Po czym pociągnął go za wodzę, aby zwrócić się w stronę kobiety. Stęchły zapach ciał, to coś do czego przywykł... Że też zawsze musiały się kryć w tak skrajnych miejscach... Jednakże w tej mieścinie może znajdować się wiele punktów zainteresowania...
-Wybaczy pani, ale już dawno mi zbrzydło. Skoro jest tu tak niebezpiecznie, co pani tutaj robi? Jakie było drugie słowo które pani powiedziała?
Odparł jej, nieprzejęty słowami, kurczowo trzymając sztylet. W najlepszym razie to była iluzja, w najgorszym - sama wiedźma. W niewinną staruszkę nie wierzył. Chyba że wynajętą przez bandytów broniących swojego terytorium, co znaczyłoby że ma jeszcze jeden problem. Drugie pytanie było skuteczne w eliminowaniu iluzji - przeważnie głupich, gdyż magiczna inteligencja wymaga stałego poboru mocy. Woda jeszcze nic nie znaczyła, reakcja iluzji na takie rzeczy jak deszcz, kontakt, czy uderzenie jest wbrew pozorom dużo prostsza do stworzenia.

Re: Wioska Śmieszkowo i Okolice Orlej Rzeki

9
Staruszka nerwowo ruszała głową, próbując zlokalizować mówcę. Wtedy dostrzegł, że coś niepokojącego jest z jej oczyma. Lekko zmącone, jakby ktoś przemalował je pędzlem zmoczonym białą farbą. Gęste mleko zakrywało prawie całą tęczówkę oka. Źrenica była mętna, szara jak towarzysząca ponurej wiosce mgła z lasu dookoła. Katarakta - pomyślał, Laurent. Choroba starców nie oszczędza nikogo. Pojawia się niespodziewanie i z każdym rokiem, tygodniem i dniem odbiera ci wzrok. Widzisz jak przez mgłę, aż ślepniesz na dobre...

Tej kobiecie nikt nie mógł już pomóc. Ani znachor, ani czarodziej, ani nawet najlepszy medyk z Uniwersytetu w Oros. Jeszcze raz nastawiła ucha, przykładając do niego dłoń i nasłuchując tembru głosu mężczyzny.

- Co? - jęknęła głośno. Najwyraźniej była nie tylko ślepa, ale jeszcze przygłucha.

- A! Co ja tu robię? - powtórzyła pytanie. - Czekam na nią, czekam.... Ale starych nie chce.

Re: Wioska Śmieszkowo i Okolice Orlej Rzeki

10
Ślepawa starucha. Cóż, może coś wie... Tak czy siak na końcu wyzwolę ją z tego ciała... Przynajmniej śmierć będzie szybka. - Powiedział do siebie w myślach podjeżdżając do kobiety, aby ta mogła lepiej go usłyszeć
-NA JA-KĄ NIĄ? I CZEGO STA-RE-GO NIE CHCE?
Spytał się jej głośno i wyraźnie, jednak nie krzycząc, z odległości paru metrów, wciąż na koniu. Mogło chodzić o pranie, bilet, czy jakiekolwiek dobro zdobywane bądź wytwarzane przez kobietę, choć co do tego z racji na stan wzroku miał wątpliwości. "Ona" natomiast mogłabyć dowolną kobietą, w tym wiedźmą. Nie chciał by ta rozmowa trwała długo, nie wiedział w jakiej pozycji jest słońce gdyż zagrodziły je deszczowe chmury. A bycie w tak niesławnym miejscu na ulicy o zmierzchu najrozsądniejsze raczej nie było.

Re: Wioska Śmieszkowo i Okolice Orlej Rzeki

11
- Na, na matkę - wyjaśniła ocierając ociekający kroplami deszczu nos. Dłoń drgała na wietrze, a ruch był niezgrabny i powolny. Ni stąd ni zowąd, raptownie przekręciła głowę w kierunku z głębi wioski, jakoby coś usłyszała, lecz kruczowłosy jeździec nie odnotował niczego swymi długimi uszami.

- Przekonasz się sam, niemądry człowieku - dodała mentorsko jazgotliwym głosikiem, a głosik brzmiał bardziej jak groźba niżeli przestroga. - W swoim czasie przekonasz się - potaknęła głową na swoje mądrości. Laską wybadała ziemię dookoła. Dalej obróciła się ślamazarnie i powolnym krokiem poczęła zmierzać przez swój zdewastowany ogródek do chatki.

Re: Wioska Śmieszkowo i Okolice Orlej Rzeki

12
Opcje były cztery, od najlepszej do najgorszej: bredziła, zwariowała, jej matka była wiedźmą, jakaś kobieta zaczęła się uważać za matkę wszystkich ludzi i ta staruszka była w jej kulcie. Była stanowczo za stara, jak na to by mieć żywą matkę. Cóż, można sprawdzić o co z tym wszystkim chodzi... Po cichu zsiadł z konia gdy trochę się oddaliła, a następnie kazał gestem koniowi zrobić to samo, aby myślała że odjechał, na szczęście koń nie musiał odjeżdżać daleko, bo kobieta była głuchawa... Zakładając że nie oszukiwała. Jeśli tak, miał nadzieje że uzna że deszcz zagłuszył jej stukot, i tak obracając się raczej by go nie zobaczyła, będąc w całości czarnym stał w cieniu, i to podczas opadu. Samemu przeszedł na drugą stronę ulicy, wyjął z torby dwa noże i powoli, również w cieniu, podążał za staruszką, czekając aż uchyli drzwi, aby posłać swoje ostrza prosto w jej kolana... Może w środku znajdzie przedmioty które miała oddać "niej", albo ciała... W sumie, jakakolwiek wskazówka byłaby pomocna, a z samej kobiety pozyska krew. Gdy tylko babunia będzie unieruchomiona zagwiżdże by przywołać konia. Nie mógł go stracić, to też gdyby czuł że idzie za babcią za długo, wyszeptałby do siebie formułkę wykrywania serc, i by się rozejrzał by go znaleźć. To samo zdarzyłoby się, gdyby zgubił babunię, choć osobą za którą by się rozglądał byłaby ona

Re: Wioska Śmieszkowo i Okolice Orlej Rzeki

13
Łe! - krzyknęła, gdy ostrze z sykiem przeleciało, tonąc w nogach staruszki. Metal przebił skórę, a potem wbił się ostro w kości. Słyszał jak oddziela rzepkę od stawu, chociaż nie było to łatwe, bo dookoła roznosił się głośny lament cierpiącej babinki. Nie wytrzymała długo, czym prędzej upadła na twarz. Zabrudzona od błota, przewróciła się na plecy, tak żeby jeszcze bardziej nie naruszyć wpakowanych w nogi ostrzy. Wierzgała i darła się. Jej drugi podbródek drżał tak mocno, że nie mógł na to patrzeć.

- Coś mi zrobił, potworze? - głos wyjącej podnosił się i opadał, z jej piersi dobywał się chrapliwy oddech. Mimo to zachowywała się w sposób, który ludziom naszych czasów wydaje się nie do pojęcia: nie histeryzowała dalej, gdy skończyła krzyczeć po ataku, przestała walczyć. Ciche mamrotania dobiegały do uszu okrutnika. Wargi kobiety zbielały. To, co wydobywało się z jej gardła, było już tylko karykaturą ludzkich odgłosów. Z zewnątrz można to było wziąć za skargę i protest umierającej.

Bo biedna umarła przed drzwiami swego domku. Zbezczeszczona, brudna od błota i samotna.

Koń nie oddalał się. Był przywiązany do właściciela, toteż żmudne zaklęcia na nic się zdały. W ogóle nie musiał ich praktykować.
Spoiler:

Re: Wioska Śmieszkowo i Okolice Orlej Rzeki

14
Bez uczucia, Laurent przywołał swego oddanego wierzchowca i zaciągnął zwłoki do mieszkania nie rozglądając się po pomieszczeniu do którego wszedł, upewniając się natomiast że koń jest w środku i drzwi są zamknięte, przyciągając do swoich rąk krew aby następnie zmusić ją do wpłynięcia w puste fiolki. Gdy już usadowił ciało wyciągnął i wytarł w jej odzienie noże, rozebrał kobietę, i przeszukał. Gorsze rzeczy się robiło w życiu, osobom wiele, wiele starszym. Dopuszczał do myśli że zabił właśnie niewinną osobę, a nawet jeśli nie, przynajmniej ją spali, a nie potnie, i wrzuci kawałki w torbie do rzeki, jak się niektórym zabójcom zdarzało. W tym niebezpiecznym miejscu było dość nieprzyjemnych sposobów na zgon, więc śmierć tak szybka, była czymś dobrym. Przynajmniej tak sobie mówił, na wypadek gdyby okazało się że na sumieniu zawiśnie mu niewinna dusza. Gdy zajął się ciałem, musiał je schować przynajmniej aż deszcz przestanie padać, począł więc rozglądać się wreszcie po pokoju do którego zabrały go frontowe drzwi, przeszukiwać szafki w poszukiwaniu pustej do której mógłby ją włożyć. jeśli takiej nie ma, którąś trzeba będzie opróżnić...

Re: Wioska Śmieszkowo i Okolice Orlej Rzeki

15
Z trudem wciągnął ciało zamordowanej w bestialski sposób kobiety. Krępej budowy staruszka zdawałoby się stawiała opór, chociaż była martwa. Jak wór ziemniaków, szarpnął porządnie za pękającą w szwach koszulę, a ciało skryło się od deszczu.

Wnętrze chaty było... normalne. Ekstremalnie zwyczajna izba zbudowana z przesiąkniętych wilgocią dech. Pociągnął nosem i poczuł jak grzyb z rogów ścian drażni jego śluzówki. Gdzieniegdzie dogorywały przetapiane kilkakroć świece. Jedne leżała na parapecie przy zabitym deską oknie, inna na zawalonym starymi ubraniami biurku lub czymś, co biurko przypominało. Kolejna, największa z nich, stała na ziemi. A płomień jej oświetlał usypane z siana legowisko. W połowie zakryte czerwoną płachtą z dwiema większymi dziurami. Przez cały pokój ciągnęły się zawieszone na gwoździach linki, gdzie babinka wieszała pranie. Czarownik musiał uważać, ażeby nie zahaczyć o nie głową. Naprzeciwko łóżka ze snopków była półka z jasnego drewna, na której leżały naczynia. Obok niej większa, trzymająca się na jednym podwieszeniu szafeczka. Zamknięta drewnianą klapką, coby drzwiczki nie otwierały się samoczynnie. Gdzieś przemknęła mu mysz pod nogami, lecz krócej niż ją widział, zniknęła nieopodal prowizorycznej zmiotki ze związanych ciasno gałązek.

Duży pokój łączył się z fragmentem wysadzonym szarym kamieniem. W tej części znalazł okrągły stół na trzech nogach pokryty kurzem i pajęczynami. Nad kamiennym miejscem na palenisko wisiał na grubym kiju czarny, trochę usmolony, kocioł. A w nim chuda potrawka z grzybków. Zaciekawiony pochylił się nad daniem, lecz zapach nie napawał entuzjazmem.

Ot co, zwyczajna rudera. Bez tajemnych przejść, bez klap w podłodze. Bez wychodka, który zapewne znajdował się z tyłu za domkiem, gdzieś w ogrodzie. Brakowało tu nawet biblioteczki tudzież kredensu na czarodziejskie eliksiry czy wywary. Babinka z pewnością nie była wiedźmą, a jeśli była, to bardzo ubogą. Zarówno materialnie jak i na duchu, bo nie znalazł żadnej literatury. Nie było i szafy, gdzie można by skryć zesztywniałe już ciało byłej gospodyni. Ubrania, prześcieradła i wszystko inne, leżało porozwalane bądź upchane na kupie w kątach.

Koniec końców mag krwi zajął się swą ofiarą. Pochyliwszy się, za sprawą zakazanej sztuki krwi, wydobył z niej resztki płynnej posoki. Dwie fiolki po brzegi pełne były ciemnej jak opalone drzewo krwi.

Krzyki zza jego pleców, jeszcze przed chwilą ciche i bezpiecznie dalekie, rozbrzmiały, pobudzone przez wrzaski z zewnątrz. Przez drugie okno z wybitą szybą, Laurent mógł dostrzec jak kilkanaście domów dalej, na wzgórzu, w okiennicach wielkiej posesji palą się światła świec. Było to jedyne miejsce w tej zapomnianej osadzie, skąd dobiegały jakiekolwiek odgłosy i gdzie dostrzegł płomień. Gdzie zdawałoby się, ktoś po prostu mieszkał. Pozostałe rudery, mniejsze i większe, były czarne. Zarośnięte ogrody upewniały przybysza, że od dawna nikt się nimi nie zajmuje. Tylko ten jeden jedyny obiekt. Wielki na parę dużych domów. Tylko on świecił z oddali.
Spoiler:
ODPOWIEDZ

Wróć do „Książęca prowincja”