Działo się - oj działo się. Wydarzeń co niemiara, a jednak Nurkh nie czuł tego pośpiechu. Nie czuł tej delikatnej presji, która zaciskała swoje dłonie na jego ramionach. Ktoś odpowie za wszystko, co tutaj zaszło, bez dwóch zdań ktoś poniesie konsekwencje tego bezczelnego mordu, kradzieży i niszczenia mienia. Były istoty odpowiednie, które można, a wręcz należało pociągnąć do odpowiedzialności. Było coś znacznie gorszego niż to, co się wydarzyło. Ta pasywność biesiadników. Słusznie zauważyłeś, ich też należało ukarać za bierność w sprawach honoru i kultury.
No właśnie.
Kultura wszędzie była inna, co dozwolone tu, na pewno nie było dozwolone gdzie indziej. Złodziejstwo jednak? Na pewno było karane wszędzie tak samo. Lecz czy drobna zabawa i droczenie się z przyjezdnym to już kradzież? Ciężko będzie to teraz udowodnić, bo jedynym co każdy zapamiętał, to mord, rzeź niewiniątek, jak można to określić. No bo w końcu dwa goblinie łotry, mogły być czyimiś braćmi, którym nie miano nic do zarzucenia. A teraz? Teraz można ich było winić za śmierć z czyjejś reki. Heh, każdy, kto to zobaczy, na pewno nie będzie się zastanawiał czy ktoś kradł, czy w inny sposób się naprzykrzał. Doszło tutaj do czegoś znacznie gorszego - morderstwa, zabójstwa, zarżnięcia. Nazywając sprawy po imieniu, przejmować się będą tym, co zastaną, a zastaną... Niezbyt miły widok, mówiąc w skrócie...
Do tego jeszcze na szczęście nie doszło, bo wciąż minęła ledwie chwila, a burdy i harce w takich tawernach nie były niczym nowym i nim ktoś na poważnie weźmie słowa pijaków, to zejdzie chwila. Trollica nie odezwała się ponownie. Wciąż stukała, gdy zbliżyłeś się to przestała, przyglądając ci się swoim zaskakująco tępo-mądrym spojrzeniem. – Koniec picia. Koniec przerwy — Odpowiedziała gdy zaczynałeś zalążki rozmowy, a raczej - informowałeś, że wrócisz i kto wie, o czym będziecie gawędzić. Oczywiste było, że taki orkowy dżentelmen jak ty, chciał skraść niewieście serce pocałunkiem, niczym keroński rycerz, zahipnotyzować swoją odwagą i męstwem. Nic bardziej mylnego. Żaden z ciebie rycerz. Żaden z ciebie męski wojownik. Ot, głupi morderca, barbarzyńca i wyrzutek. Sama Trollica poczekała, aż się zbliżysz, niemalże dopiąłeś swego. W tej chwili poczułeś uderzenie w policzek. Mocne, naprawdę mocne, aczkolwiek zdawałeś sobie doskonale sprawę, że cios wyprowadzony tymi dłońmi mógł być znacznie silniejszy, a odgłos tego "klaśnięcia" rozniósł się po całej, obecnie już pustej budowli.
Chciałeś ruszyć, by odnaleźć Adriana, jednak to Adrian odnalazł ciebie...
Obróciwszy się w kierunku wyjścia, dostrzegłeś fragment szaty, a wraz z nią mężczyznę, który z dozą ostrożności, ale wciąż gwałtownie wpadł przez drzwi tawerny. To był Adrian, a zaraz za nim pojawił się jego krasnoludzki towarzysz. Mówili bardzo podniesionymi głosami, wyraźnie przejęci sytuacją, jaką dostrzegli w środku. Ba! Brzmieli już na poruszonych, nim weszli, bo przez krótki moment słyszałeś ich głosy na zewnątrz.
– Nurkh. Statek. Już — Zwrócił się z wyraźnym gniewem na twarzy czarodziej. Obserwował twoje ruchy uważnie, choć bardziej niż ciebie, patrzył na trollicę i na pobojowisko które stworzyłeś. Gestów przy tym mu nie brakowało, choć, nie były niekontrolowane, klasy niższej, a wyraźnie należące do kogoś jego statusu, czarodzieja, dumne i wyniosłe. Momentalnie po wypowiedzianych słowach odezwał się do krasnoludzkiego towarzysza, który wyglądał na zmieszanego. Z jednej strony był rozbawiony, a z drugiej zniesmaczony widokiem, trollicą w sumie też. Skinął głową po westchnięciu na słowa Adriana i wybiegł z tawerny. Od razu usłyszałeś jego głos. Krzyknął coś głośno, najpewniej do załogi, albo rozbijających się po alejkach "ludzi tudzież innych rozumnych istot".
Trollica wstała...
– Ratunek. Czarodziej troskliwy — Odkopała nogą jedno z krzeseł i zaśmiała się. Sprawiała wyraźne wrażenie jakby doskonale rozumiała to co działo się w koło i każde słowo, które padło.
Co teraz Nurkhu? Czas... Chyba wybił.