POST BARDA
Irina nie zatrzymała się nawet po to, by powiadomić Verę, że przyjęła jej rozkaz do wiadomości. W długich susach skoczyła pod pokład, by znaleźć pozostałe kobiety i wykonać polecenie. Sam i Kestus już ponieśli ofiarę za załogę, teraz jeszcze musieli oddać swoje ciała. Corin stał niczym słup soli, a uderzenie Very tylko na moment zatrzymało go, gdy próbował zwlec Mardę z Tripa, który leżał na deskach jak kłoda, jakby zupełnie niepomny na to, co działo się wokół niego.
Maruda wrzeszczała zbereźności, nie pozwalając zrzucić się z kuka. Jeśli Vera potrzebowała dowodu na to, że ta stara alkoholiczka była lojalna, miała teraz sposobność, by to zaobserwować.
Irinie i pozostałym dziewczętom zabierało zbyt wiele czasu, by sprowadzić ciała, dlatego kapitan musiała działać i powstrzymać tych, którzy mogli jej zaszkodzić. Robiąc użytek z szabli, przecięła liny. Jedna z niższych belek opadła w stronę ustawionej w półkole załogi, jednak zatrzymała się na murze mężczyzn. Maszt zaskrzypiał, gdy olinowanie puściło. Płachta żagla opadła luźno, przykrywając dużą część pokładu.
Załoganci zaczęli głośniej wyśpiewywać swoje modły, a kilku zbliżyło się do Corina, Mardy i Tripa, najwyraźniej zdeterminowani, by osiągnąć cel. Do uszu Very dobiegł również skrzek, zupełnie niepodobny do niczego, co wcześniej słyszała, z pewnością nie do ludzkiej mowy.
Irina wróciła w ostatnim momencie, nim tamci rzucili się na Marudę. Elfka i Yala targały jednego z chłopaków, za Tamara i Blanka - drugiego. Bez wahania zepchnęły ciała z pokładu. Zaraz za pluskiem uderzenia ciał o taflę, woda zagotowała się, gdy pod nią coś walczyło o dostęp do mięsa.
Spoiler:
Śpiew ustawał stopniowo, wkrótce ostatni głos ucichł.
- Au. - To Corin podniósł dłoń do policzka, zupełnie zdezorientowany tym, co się działo.