POST POSTACI
Vera Umberto
Poklepała jeszcze Weswalda pocieszająco w ramię, zanim zostawiła go ze wsparciem chłopaków. Ci nie mieli wyjścia, jak z nim zostać, bo została im przydzielona pierwsza warta. Vera ciekawa tylko była, czy mrocznego leczyło się tak samo, jak każdego innego elfa. Bo raczej powinien mieć wszystko w tym samym miejscu, co przykładowy wschodni, prawda? Brak jakiegoś nadzwyczajnego zainteresowania ze strony Ignhysa chyba właśnie o tym świadczył. Vera Umberto
- To ja - uspokoiła Corina, widząc, jak ten sięga po sztylet. Przez chwilę stała w miejscu, wahając się, ale w końcu weszła do środka i zamknęła drzwi za sobą. Mężczyzna zapewne zakładał, że przyszła tu spać; może tak nie było, ale to nie znaczyło, że nie może położyć się choć na chwilę.
A kiedy to zrobiła, dotarło do niej, jak bardzo jej tego brakowało przez ostatnie tygodnie. Yett spał w lazarecie z resztą piratów, a za dnia pilnowany był przez medyków i żaden z nich nie pozwoliłby Verze władować się do jego wąskiego, szpitalnego łóżka. Cud, że mogli chodzić razem na spacery. Niezależnie od tego, w jakim stanie znarkotyzowania teraz był jej oficer, pachniał tak samo, jak zawsze, a wgłębienie w jego ramieniu tak jak zawsze stanowiło idealne miejsce, na którym mogła oprzeć głowę. Zamknęła oczy, przez kilka spokojnych oddechów czerpiąc tylko przyjemność z bliskości. Nie mieli zbyt wiele szczęścia, odkąd przeszli na wyższy poziom relacji. Nie było im dane nacieszyć się sobą tak, jak Umberto by tego chciała.
- Jak się czujesz? - spytała cicho, choć przecież nie było nikogo, kogo mogliby tutaj obudzić rozmową. - Płyniemy na Harlen.
Ból głowy narastał. Musiała znaleźć sobie coś do picia i pójść spać, zanim będzie tak nieznośny, że uniemożliwi jej zaśnięcie.
- Siódma Siostra jest chyba skazana na istoty z legend. Jakieś dwie godziny temu trafiliśmy na statek Kompanii dryfujący na morzu. Zostali zaatakowani, przeżyła jakaś garstka, dobiliśmy ich, zgarnęliśmy ładunek. Jednego z napastników zabrałam na nasz pokład. To elf. Mroczny elf. Mamy go w celi. Próbowałam go przesłuchać, ale nie jest lekko.
Poprawiła się w miejscu.
- Białego Kruka wciąż nie ma. Leobarius i część jego załogi są z nami, ale nie wiem co z resztą.
Westchnęła i uniosła się na łokciu, by móc spoglądać na mężczyznę z góry.
- Nie potrafię podnosić ich na duchu. Zresztą to nie działa, nie wiem co robię źle. Ja jestem ta zła i chyba zawsze już będę. Załoga cię potrzebuje, Corin - zamilkła na moment, by ciszej dodać: - Ja cię potrzebuję.