POST BARDA
- Sovran się nie buntował, Vero Umberto. Mówił, że jest zmęczony. - Mag stanął w obronie nowego kolegi. Nie miał problemu, by zamknięto go razem z nim za kratami, można było się domyślić, że spędził noc koło niego, na zimnych, twardych deskach. Jak na starego szaleńca miał skłonności do dziwnych zachowań, nawet kosztem własnego komfortu. Mroczny był zmęczony, choć głównie chyba gadaniem Ighnysa. Przesuwał wzrokiem to po Verze, to po Corinie, który stanowił nową twarz, to w końcu ku strażnikom. Verze mogło się wydawać, że bada, ocenia otoczenie. Ale co mógł zrobić, gdy utrata krwi osłabiła go na tyle, że nie był w stanie uciec o własnych siłach? Darowane mu wino również pozostało nietknięte. Najwyraźniej nie gustował w tego typu trunkach.
- Nie ma znaczenia, ile mu powiedział. Chyba możemy się zgodzić z tym, że nie wróci do swoich. - Powiedział Corin, czym zasłużył sobie na bardzo nieprzyjemny grymas na twarzy maga.
- Jest jak kocię zabrane matce, Vero Umberto! - Kłócił się Ighnys z Corinem, jednak odmawiał zwracania się bezpośrednio do pierwszego oficera. - Marnieje. Nie może mówić, gdy jest zmęczony, ty niemądra dziewucho! - Naskoczył na kapitan. Corin mógł tylko przewrócić oczyma. Próby ustawiania Ighnysa do pionu spełzały na niczym. - Przez was jest zmęczony. Odpocznij. - Ighnys poklepał drugiego elfa po kolanie. Opłacił to wzrokiem, który, gdyby mógł, zabiłby na miejscu.
Ciemny nie walczył o głos w rozmowie między załogantami Siostry. Wolał się przysłuchiwać, póki mógł, choć zdawało się, że wyłapuje jedynie pojedyncze słowa.
- Niedługo. - Obiecał, mówiąc cicho, pod nosem. - Pokażę ci. - Uniósł dłoń, by gestem przywołać Verę do siebie. Ale czy kapitan zechce zbliżyć się do wroga?