[Podmurze Salu] Cmentarz

1
W Salu znajdują się dwa cmentarze. Pierwszy, leżący około cztery staje na północ od murów miasta. Tam też swoje laboratoria mają nekromanci i tam chowani są wszelkiej maści przestępcy, zwyrodnialcy, ludzie, których wyrzucono za margines społeczny. Mieszkańcy portu nie chodzą tam w ogóle z czystej bojaźni przed majestatem śmierci, który nekromanci, według nich, notorycznie naruszają.Drugi przylega do miejskich murów. Jest nieco większy, ale zdecydowanie bardziej zadbany i prowadzą do niego dwie drogi. Pierwsza przez główną bramę i ścieżką, wprost do świątyni, za którą się znajduje. Druga, którą można wychodzić nawet nocą, przez niewielką furtę w murze, ryglowaną i pilnowaną dzień i noc. Ten cmentarz również otoczono murem, ale o wiele mniejszym niż mury miasta. Liczba mogił nie jest zastraszająco duża, ale i tak odnalezienie kogoś wśród cieni utworzonych przez blask pochodni może przysporzyć niemałych kłopotów.


Tias przybył tu z karczmy „Pod Trytonem" w poszukiwaniu córki Kirkena, Vennie, tajemniczego, skrytego dziewczęcia, która, mimo później pory, nie wróciła jeszcze do domu. Po otrzymaniu opisu drogi przez nieznajomego mężczyznę, trafił tu, choć nie od razu. Strażnicy faktycznie strzegli wejścia, ale nie robili mu problemów. Teraz, nie widząc innej możliwości, wyciągnął z uchwytu jedną pochodnię i wszedł między mogiły.

Szukał długo. Choć wytężał wzrok, nigdzie nie mógł dostrzec ludzkiej sylwetki. Miliły go posągi, kształtem przypominające żywe istoty. Zagłębiał się coraz dalej, z czasem nawet czytając imiona. Wiedział, że jeśli trafi na brata Vennie, a jej tu nie będzie, musiała się udać do domu. Nie poddawał się jednak.

Dochodziła północ, kiedy intensywne myśli o zrezygnowaniu dopadały go co chwilę. Już chciał odwrócić się i wrócić za mury miejskie, kiedy dostrzegł ją. Siedziała na niewielkiej ławeczce, naprzeciw skromnego, ale zadbanego nagrobka. Pochodnia stojąca w stojaku słabo oświetlała jej twarz, a mimo to dawało się dostrzec na niej smutek. Kiedy usłyszała kroki, nawet się nie odwróciła.

- Dobry wieczór, Tiasie. - Skąd wiedziała, że to on? Czekała? A może po prostu zobaczyła go wcześniej, jak szperał między mogiłami, ale celowo go nie wołała? Ta opcja wydawała się najpewniejsza. - Po co tu przyszedłeś?

Zauważył, że przestała zwracać się do niego na „pan", jak to robiła do tej pory.

Re: [Podmurze Salu] Cmentarz

2
Błądził po cmentarzu, nie mogąc znaleźć celu. Nie wiedział co powiedzieć Venni jak już ją znajdzie. Że się martwił ?
Wędrując wzdłuż nagrobków, Tias szukał wzrokiem postaci dziewczyny. Cmentarz pogrążony był w mroku, nie licząc miejsc gdzie paliły się latarnie.
W końcu dostrzegł córkę Kapitana.
Zdziwił się gdy poznała go po odgłosie kroków. Być może widziała go już wcześniej.
Na pytanie uśmiechnął się patrząc na jej twarz.
-Powiedzmy że się martwiłem. Salu nie jest bezpiecznym miejscem w nocy przecież.
Podszedł do niej i wskazał ławkę.
-Mogę ?
Czekając na odpowiedz próbował odgadnąć o czym myśli.

Re: [Podmurze Salu] Cmentarz

3
- Nic mi nie grozi. Nie w Salu. Znam to miasto, znam każdą jego ulicę i wszystkie zakamarki. Jestem tu bezpieczniejsza, niż możesz sobie wyobrazić.

Spojrzenie miała smutne, ale i zamyślone. Tajemnicze, jak ona cała. Zauważył, że ubrała prostą, domową suknie, a na nią stary, wytarty płaszcz. Jesień panowała na dobre, zatem musiało być jej prawdziwie zimno, ale nie dawała tego po sobie poznać. Po prostu tam siedziała. Kiedy zapytał o miejsce na ławce, skinęła głową.

- Jeśli chcesz. Ale powiedz, o co naprawdę ci chodzi. Nie wierzę, że po prostu się martwiłeś. Moja siostra mogła zadbać, żebyś nie martwił się o nic. - wiatr zawiał mocniej, i kilka liści zawirowało w powietrzu, by opaść na nagrobek jej brata. Nachyliła się, żeby je zrzucić. - Gdyby tylko żył. Wszystko byłoby inne. Potoczyłoby się inaczej. Gdyby żył.

Nie płakała, nie przemawiała ze smutkiem. Zachowywała się, jakby stwierdzała jakiś oczywisty fakt. Tias widział teraz, że mimo podobieństwa do Lirii, charaktery miały zupełnie inne.

Re: [Podmurze Salu] Cmentarz

4
Tias usiadł obok niej i spojrzał na jej smutną twarz.
- Prawda jest taka że śniłaś mi się. Ty i twoja siostra.
Całe Salu spowite było w ciemności. Ani żywej duszy, oprócz twojej siostry i mnie w nim nie było.
Była spowita w zbroje z cienia a w ręce dzierżyła taki sam miecz.
przerwał na chwile i nabrał oddechu.
-Mówiła że to ja zabiłem całe to miasto. Że to moja wina. Ruszyła na mnie z uniesionym mieczem. Ale wtedy pojawiłaś się Ty a z Tobą również światło. Miałaś na sobie świetlistą zbroje oraz miecz.
Łowca wiedział że to tylko sen ale coś mu nie pasowało w nim. Za dużo niewiadomych, oraz ta tajemniczość w zachowaniu Vennii.
-Twojego brata niestety nie jestem w stanie przywrócić do życia. Ale Ojca mogę. Mogę sprawić by wyzdrowiał. Ale nie pytaj jak. Nie grozi mu niebezpieczeństwo.

Re: [Podmurze Salu] Cmentarz

5
Vennie spojrzała na niego zaskoczona. Otaczający ją mrok i okalający twarz blask pochodni dodawał jej pewnej bajkowej aury. Była po prostu ładna.

- Nie rozumiem, o co chodzi w tym twoim śnie. Jest nieco bez sensu. W życiu nie nosiłam zbroi, nie trzymałam miecza w dłoni. Liria też nie. No, chyba, że twój - rzuciła z przekąsem. - I przy okazji użyczyła swojej pochwy. Mam nadzieję, że pasowała.

Wstała z ławy z oskarżycielskim wyrazem na twarzy. Wydawało się, że w końcu widzi u niej jakieś negatywne emocję, rzecz do tej pory niespotykaną. Założyła ręce na biodra, żeby cokolwiek z nimi zrobić, a potem fuknęła.

- No chociaż mi tego nie obiecuj, bo jeszcze uwierzę. O wiele zdolniejsi i mądrzejsi od ciebie próbowali go uleczyć, nikomu się nie udało. A teraz nagle ty, wędrowny łowca, chcesz znaleźć reprymendę na jego chorobę? Dobre sobie. Żałuję, naprawdę, że podsunęłam ojcu myśl o sprowadzeniu cię do domu. Szczerzę żałuję. Tylko mu mieszasz w głowie, mamisz nadzieją, traktujesz, jakby nic się z nim nie działo!

Jej złość przerodziła się powoli w gniew, choć ciężko było wywnioskować dlaczego? Czy sama obecność Tiasa? Czy jego bliski kontakt z Kirkenem? A może upojna noc z Lirii? Niesposób było odgadnąć, ale fakt pozostawał faktem - Vennie była wkurzona.

Re: [Podmurze Salu] Cmentarz

6
Z minute na minute Tias tracił cierpliwość.
- Aż tak ci przeszkadza to że między Lirriom a mną coś zaszło ?
Urwał po czym podniósł się z ławy.
- Nie będę się z niczego tłumaczył. Nie rozumiem dlaczego masz takie podejście do kogoś kto chce wam pomóc.
W głowie kotłowało mu się milion myśli. Powoli nachodziła go ochota żeby się poddać.
Może jednak naprawdę nie może nic zrobić.
- Jeżeli chcesz by twój Ojciec nadal trwał w tym stanie, to w porządku.
Zrobię jeszcze tylko jedną rzecz i się wyniosę.

Znów usiadł zrezygnowany. Spojrzał na grób jej brata i powiedział spokojnie, lecz dosadnie.
-Jak myślisz on by chciał by tak się rzeczy potoczyły ? Nie byłaś taka, przed jego śmiercią prawda ? Ukryłaś swoje uczucia. Zamknęłaś się na to co się dzieje. Myślisz że nic wam nie może pomóc. Może nie jestem taki bystry jak inni. Ale nie poddam się tak jak ty.

Re: [Podmurze Salu] Cmentarz

7
- Przeszkadza! - niemal krzyknęła, ale zmitygowała się, przypominając sobie, że siedzą na cmentarzu. Kiedy przemówiła znowu, jej ton był o wiele niższy. - Dla ciebie to może być przygoda, dobra zabawa i dziewczyna do grzania łoża w nocy. Ale ona widzi w tobie kogoś więcej. Jesteś tu tylko przejazdem, wyjedziesz, nie będzie cię, a my zostaniemy. I ona upatruje w tym szanse, chce, żebyś zabrał ją ze sobą, żebyś pozwolił jej odejść z tobą gdzieś na południe, z dala od tego miasta, demonów, chorego ojca, którym nie chce się opiekować i matki, z którą bez przerwy się o to kłóci. Jesteś facetem, to jasne, że tego nie widzisz, ale, cholera, czy naprawdę musiałeś się z nią przespać?

Odwróciła się na chwilę plecami do niego, patrząc w usianie gwiazdami nocne niebo. Dziś była wyjątkowo piękna, czysta noc. Mróz powoli przybierał na sile, ale był jeszcze do wytrzymania. Na dalekiej północy nawet jesień była sroga. W jednej chwili, gdy wiatr zawiał zimniej i dostał się przez szczeliny ubioru Iriso, łowca nie miał do Lirii pretensji, że chce się stąd wyrwać.

- Ojcu też coraz bardziej się podobasz. Zechce cię za nią wydać i wtedy sam nie wiem, co z tym zrobisz. Weźmiecie ślub i ku jej nieszczęściu zostaniesz tutaj? Zabierzesz ją gdzieś daleko w tajemnicy przed wszystkimi? Czy też najpierw ożenisz się z nią, a potem oznajmiasz, że wyjeżdżasz? Mówiłam, że wpakuje Cię w kłopoty. Ostrzegałam. Nie cierpię mieć racji.

Usiadła na ławce, jakby zrezygnowana. Znowu dłuższą chwilę milczała, a Tias pozwalał jej na to. Widocznie potrzebowała tego. Po prostu.

- Na pewno by tego nie chciał. Ale to się zdarzyło równocześnie. On umarł, a ojciec... No cóż, w pewien sposób też. I nie wierzę, żeby dało się przywrócić ich do życia. Już nie.

Re: [Podmurze Salu] Cmentarz

8
Nagle Tias chwycił się za podbrzusze, a jego ciałem zaczęły targać skurcze.
Z nosa, oczu oraz uszu trysnął potok krwi. A przez pół otwarte usta zaczęły wylewać się wnętrzności.
Ciało łowcy powoli osunęło się na ziemie, a przez głowę przeleciała mu ostatnia myśl.
"-Pierdolona fasola."


(Postać uśmiercona :D)

Re: [Podmurze Salu] Cmentarz

9
Na niebie widać było już tylko księżyc, a w oddali słychać było tylko i wyłącznie kroki konia, podjeżdżającego pod bramy cmentarza, który zatrzymał się zaraz przed wejściem. Z siodła zeskoczyła drobna, niska dziewczynka, ubrana w długą, czarną, pogrzebową suknie, która następnie poprawiła swoje rozwiane przez wiatr włosy i przekroczyła bramę, wkraczając na teren cmentarza. Dźwięk wesołego chodu i śpiewu dziecięcych piosenek przeplatały się z powiewem wiatru i dźwiękami miasta, znajdującego się za murem. Dziewczynka zatrzymała się przy jednym z grobów, przykucnęła i uśmiechając się, spojrzała na kapliczkę.

- Jak słodko! Spoczywa tutaj cała rodzinka! Mamusia, tatuś i dwie córeczki! Mmm... - złotowłosa oblizała swoje wargi, po czym gwałtownie wstała i po raz kolejny zaczęła spacerować po cmentarzu, śpiewając wesołe piosenki. Obserwowała każdą kapliczkę, nawet te największe. W pewnym momencie, dziewczynka opadła na jedną z kapliczek, na której znajdowała kolejna rodzinka. Położyła się zaraz obok wymienionej kapliczki, po czym spoglądając w gwieździste niebo, powiedziała:

- Wiesz co? Nie jestem na Ciebie zła. Troszkę się wtedy posprzeczaliśmy, zrobiłam to, co musiałam i zostawiłam w spokoju. Ciesz się, że zesłałam Cię do Usala, teraz gnił byś w miejscu takim jak to. I co z tego, że będę Cię wykorzystywać? Robiłeś dokładnie to samo z moją mamusią i nikt nie miał zastrzeżeń. Teraz zarówno Ty jak i Ona jesteście moimi sługusami. Musicie mi służyć i wykonywać każde moje zachcianki... Muszę się gdzieś dostać... Do miejsca, gdzie znajdzie się ktoś, kto pomoże mi w moich planach... Nie krzycz tak... Bo cię ukarzę! Pamiętaj, że to ja jestem Twoją panią. Spójrz na te gwiazdy! Czy one nie są piękne? Na południu nie często można było je zobaczyć... Patrz, ta nawet świeci na inne kolory! Jak pięknie! Wiesz co? Jestem ciekawa, jak zareagują mieszkańcy na moją obecność. W końcu w naszej wiosce niezbyt lubili, kiedy bawiłam się z innymi dziećmi. Odpędzali mnie, grożąc spaleniem na stosie, a straż nie mogła nic zrobić, póki nie złapali Ciebie. Północ to zupełnie inne miejsce, szkoda, że nie możesz czuć tego zapachu. Jest piękny! Zapach starych ciał, zakopanych pod ziemią, zjadanych przez robactwo... Muszę znaleźć kogoś, kto odda mi swoje ciało, w zamian za nieśmiertelność... Może będzie to piękna, młoda kobieta? Zamknij się, już z tobą nie rozmawiam. Jeżeli odezwiesz się jeszcze raz, nałożę na Ciebie karę.

Dziewczynka zamknęła oczy i zasnęła na chwilę zaraz obok grobowca nieznanej jej rodziny, która pochowana została tutaj parę lat temu.
Muzyka do klimatu: || MAIN THEME || ENTERING THEME || BATTLE THEME

GIF, którego nikogo:

Re: [Podmurze Salu] Cmentarz

10
Zbliżało się południe, słońce, wraz z kilkoma chmurkami, leniwie dryfowało po nieboskłonie i nie zapowiadało się na to, by dzisiejsza pogoda miała się zmienić. I mimo tego, że nadal było cholernie zimno, jak to na północy, to zapowiadał się dobry dzień, idealny wręcz na zmiany ku lepszemu życiu. Młody elf miał dziś mocny sen, wstał później niż zwykle, a po wcześniej zjedzonym posiłku udał się na cmentarz, choć zdecydowanie wolałby udać się do karczmy. Niecodziennym widokiem było, by ktoś szedł w stronę tego akurat cmentarza, wysuniętego na północ od Salu, na którym to chowano przestępców i wszelkiej maści osobników spod ciemnej gwiazdy, lub żebraków, o których ciała nikt się nie dopominał. Lecz to właśnie stąd nekromanci pozyskiwali ciała, potrzebne im do praktykowania ich mrocznej sztuki. Nie to, żeby Herigar lubił tu przebywać, w końcu mało kto lubił zapach rozkładających się zwłok. Sprowadzały go tutaj głównie interesy, zamierzał zdobyć nieco ciał z tutejszego cmentarza, by stworzyć kilka nieumarłych sług. Wszedł na teren cmentarza rozglądając się między mogiłami i szukając wzrokiem grabarza, z którym chciał porozmawiać na ten temat.

Re: [Podmurze Salu] Cmentarz

11
— Cześć, jak leci? — Znajomy grabarz, młody chłopak zwany Rybką, wyrósł przed elfem jak spod ziemi i jak na zamówienie. — Znowu przyszedłeś sobie coś wykopać? Hehe, powodzenia, stary, w ten mróz. Nie nie, nawet na mnie nie patrz! — Rybka schował szpadel za plecami. — Daj spokój! Lepiej skoczylibyśmy się napić, co? Na rozgrzewkę. Czaisz, że jednemu staremu pijakowi, co tu leży od tygodnia, baba co dzień przynosi na grób flaszkę? I się cieszy, że truposz pije, bo znaczy, że nadal robi co kochał za życia! Hahaha! Chodź, pokażę ci!

Rybka był dobrym kumplem od kielicha, a odkąd złapał fuchę grabarza, zaglądał do niego więcej i więcej. Dla rozgrzania ciała i ducha, nie dla próżnej rozrywki, jak utrzymywał.

Wysoki, przygarbiony, z tłustymi blond włosami i niezbyt zdrową cerą, jeśli faktycznie przypominał jakąś rybkę, to może ewentualnie węgorza. Ale niezbyt świeżego. Od roboty przy kopaniu mogił nie zdążyło mu jeszcze przybyć mięśni, więc był chudziną jak zawsze, ale Herigar kiedyś po pijaku się z nim lał, tedy wiedział, że Rybka wbrew pozorom ma siłę w tych swoich patykowatych łapach. Nos i policzki zawsze się Rybce rumieniły, albo od mrozu, albo od gorzały, czasami od obydwu. W gruncie rzeczy porządny był z niego chłop i można się z nim było kumplować, o ile ktoś nie miał bardzo wygórowanych wymagań towarzyskich. "Zakute łby, otwarte serca", mówiono w Salu o takich jak on.
Obrazek
Specjalny medal od Aod. I od Kota.

Re: [Podmurze Salu] Cmentarz

12
- Rybka! - niemal wykrzyczał Herigar uradowany, iż nie będzie musiał dłużej błąkać się wśród mogił - Dobrze cię widzieć, właśnie ciebie szukałem. - powiedział, po czym podał grabarzowi dłoń w geście przywitania i mocno ją uścisnął. - Tak, przydałyby mi się świeże zwłoki, a najlepiej większa ich ilość, rozumiesz, taka praca. A ty mi w tym pomożesz. - ledwo zauważalnie uśmiechnął się na widok reakcji Rybki, choć powiedział to zupełnie poważnie. Co jak co, ale elfowi nie uśmiechało się samemu rozkopywać grobów, czy targać trupy, i jak widać, nie tylko jemu. - Oho, a więc nie możemy jej zawieść, bo się jeszcze biedulka załamie. - roześmiał się Herigar, co prawda przyszedł tu w konkretnej sprawie, ale przecież nic nie stało na przeszkodzie, by wychylić jednego, czy dwa kielichy. A, że przy tym zaspokoją oczekiwania staruszki, przekonanej o hulaszczym życiu pozagrobowym męża, tylko dodawało ochoty na wykorzystanie okazji. - Prowadź więc, tylko pamiętaj, że mamy robotę do zrobienia! - zastrzegł elf, gdyż nie chciał mieć dodatkowego ciała do targania. Następnie oboje ruszyli w stronę wspomnianego wcześniej grobu, który był tak chętnie odwiedzany przez wdowę zostawiającą na nim podarki dla zmarłego męża.

Re: [Podmurze Salu] Cmentarz

13
— Dobra dooobra, robota nie ucieknie! Robota nie rybka, hehe! Nie rybka, czaisz? — Grabarz rżał radośnie, prowadząc kumpla między niechlujnymi mogiłami i suchymi, nagimi kikutami pleniących się tu chwastów oraz chaszczy. — Rybka to wiesz, co lubi. Rybka lubi chlup!

Wreszcie stanęli nad miejscem spoczynku rzeczonego pijaka. Był to zwykły ziemny grób, na którym stały raptem dwa wypalone ogarki i resztki suchego bukietu, uskładanego chyba z tych sterczących wokoło zeschniętych łodyg krwawnika i szczawiu. I tak dużo, jak na ten parszywy cmentarz. O ile nie było tu tabliczki z imieniem, o tyle faktycznie stała wkopana w ziemię flaszka. I to z dedykacją! Z dedykacją "dla Kohanego menrza", konkretnie. Te wzruszające, choć zwięzłe słowa namazane były z wyraźnym trudem na szerokiej niebieskiej wstążce, zawiązanej na szyjce butelki.

— O, już tu była dzisiaj stara raszpla, bardzo dobrze! — ucieszył się Rybka, odkorkowując butelczynę. Usiadł na kawałku spróchniałego pnia, służącym tu za ławeczkę, i pociągnął z gwinta solidny łyk gorzały. Następnie podał flaszkę Herigarowi. — Za zdrowie naszej dobrodziejki!
Obrazek
Specjalny medal od Aod. I od Kota.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Salu”