Selari, demon, wewnętrzny głos Mirrany, od dawna przedstawiany jako mężny aczkolwiek delikatny elf o długich i złocistych włosach, niecierpliwie objął kobietę silnym ramieniem. W mocnym uścisku zdawał się zamykać cały swój świat. Miał ją na chwilę, lecz ta chwila zdawała się, że trwać będzie wiecznie. On nie wypuszczał jej a ona jego. Aż do momentu, gdy splecione na biodrach Selariego dłonie same zaplotły się w wstęgę. Dobry duch przepadł w eter, pozostawiając po sobie tylko słodki zapach. Ten zapach przypominał Mirrnie, że ma do czego wracać. Że ma o co walczyć.
[img]https://i.imgur.com/8jWTzCM.png[/img]
Za kryształowymi drzwiami ujrzała zamieć. Postawiony pierwszy krok pozwolił jej wejść do odrębnego regionu. Jednego z wielu regionów tego świata po drugiej stronie zasłony, w którym jeden krok zmieniał wszystko dookoła. Za Mirraną została kamienna pustynia o grząskim, nieruchomym i niemalże lepkim powietrzu. Tutaj grunt pokryty był popiołem, stale cyrkulującym przez wszechobecne wiatry. Były do wiatry ze wschodu i zachodu. Gorące, ale i mroźne. Stykały się ze sobą. To ocierając, to walcząc. A z ich walk rodziły się większe czy mniejsze huragany. Zakręcone spirale wypełnione tumanem popiołów przypominały mleczny wir w kształcie lejka. Gdzieniegdzie przebijało się zielone światło rozproszonych po skalistym gruncie kryształów. Te same kryształy, które znajdowały się za jej plecami - w poprzednim regionie - tutaj zdawały się jeszcze żwawiej pulsować magiczną energią. Przechodząc obok niemalże czuła emanującą od nich manę. To tak jakby najczystsza forma magii zamknięta została w minerale, ów czas wołając o uwolnienie.
[img]https://dragonageinquisition.wiki.fextr ... m_icon.png[/img]
Jak tylko uporała się z pierwszą chmarą pyłów, była już w połowie drogi na moście. Przerażającym tworze, jaki nie odbiegał od wcześniejszego gruntu. Samej elfce niełatwo było pojąć właściwie w jaki sposób się tam znalazła. Była czarna noc, gdy dobiegała do końca przejścia zwieńczonego płonącą bramą z kamienia. Cały most z równiną pełen był ognia. Różnych ogni - nieruchomych ogni biwaków, ruchliwych ogni łuczyw i niemożliwego do podpalenia kamienia. Noc rozbrzmiewała dalekim krzykiem, wyciem, rykiem istot, których choćby przestudiowała wszystkie kroniki świata, nie byłaby w stanie nazwać. Im bliżej płonącej bramy się znajdowała, noc dookoła ożywała urywanymi krzykami i jękami rannych. Błaganiami i westchnieniami umierających. I chociaż dźwięki te padały w rozmaitych językach, cierpienie nie wymagało zdefiniowania słowem. Mirrana rozumiała je w każdym języku tego czy innego świata.
Przeszła pod rozpaloną na szczycie bramą. Burza pyłu nie ustępowała, gdzieś strzelił piorun, lecz w tej mlecznej zawiei nie ujrzała żadnego blasku. Pod nogami żarzyły się szmaragdowe kryształy, pozwalając nie wpaść na inne - niemagiczne - kamienie czy nierówności terenu. Krzyki ucichły. Nie słyszała już tego. Być może szybko przyzwyczaiła się do odgłosów cierpienia i umierania. Dźwięki te były już dla niej zwyczajne, naturalne, tak wkomponowane w tę noc jak rechot żab w mokradłach nad rzeką Sarą, jak granie cykad nad jeziorem Gwiazd we Wschodniej Prowincji.
Noc milczała lirycznie, zaś wichry jak spłoszone rozeszły się na boki, odsłaniając kolejne martwe pustkowie naszpikowane stertą skał i wyrastającymi bezpośrednio z ziemi szarozielonymi minerałami o niebieskiej łunie na powierzchni. Nim postawiła następny krok, coś poczęstowało ją bluźnierstwem odmiennej mowy.
I tak oto potęga trzeciej bramy wylęgła z pyłu i prochu na skaliste pustkowie, gdzie w centrum stała, jak zaginiona w lesie dzieweczka, Mirrana z Kościanej Wieży. I jako lawina, gór tocząca się, która niszczy wszystko na swej drodze, tak twór zza zasłony rozwiewał na boki chmary mlecznej mgły. Rozpraszał jęki czy krzyki. Wszystko od tego uciekało, by dookoła przypatrywać się istocie z najczystszej czerni. Był to
ogromny demon - tego była pewna. Poruszał się na czterech kończynach przypominających kopyta, lecz po chwili zrozumiała, iż specjalnie zgięte być może pełnią takową funkcję. Jednakowoż w prawdzie skrywały po dwa paluchy w każdej kończynie. Bipalczaste kończyny zakończone ostrymi jak żądła Sakirowców pazurami. Z piersi zwisały mu cztery lub sześć mniejszych odnóży, nie służących do chodzenia. Imitowały swego rodzaju haki tudzież zgięte w półksiężyc ostrza. Elfka przetarła oczy. Wiedziała, że dobrze dwa razy większy od niej całej łeb patrzy na nią jak na zastawiony stół. Zaopatrzony w dwie pary rogów. Tych krótszych, skierowanych do przodu i tych dłuższych, jakie ciągnęły się aż za plecy. Spod wielkości pieści rosłego chłopa żółtych, gnijących kłów wyrastał najostrzejszy z kolców. Najcieńszy, prawie niezauważalny twarzą w twarz. Okropnie to wygląda - pomyślałby każdy. Lecz żaden myślący nie stanąłby wszakże naprzeciw takowej istoty.
Wiatr i krzyk ustępowały podczas jego wolnego przemarszu, a drobne kamienie trzaskały pod ciężarem zwiniętych kopyt. Okrytych - tak jak całe ciało - twardym, czarnym pancerzem. Zdawało się skałą, kolejnym błyszczącym minerałem. Zbita, czarna skorupa zasłaniała nawet oczy. Demon musiał być ślepy, gdyż Mirrana nie dostrzegła ich w trakcie oględzin. Ciemny niczym węgiel z kopalni w Turonie pancerz osłaniał i gnijące zębiska. Jedyną drogę do wnętrza potwora. Drogę, skąd wystawiał długi, pokryty kleistym a jakże cuchnącym śluzem język.
Wyszedł przed nią. Chciał krzyknąć, ale zdołał tylko zacharczeć, odkrztuszając resztkę kleistego szlamu. Ot co, wyplutego pod stopy czarodziejki.
-
Trzymasz się na nogach - ocenił zimno demon. Poruszał szczękami, a Mirrana rozumiała jego ochrypły język.
-
Tak zawzięci, że gdyby mogli, że gdyby mieli sił, toby się o to pozabijali. Żaden z nich nie przejdzie do trzeciego królestwa, bo ja go strzegę. Mimo to przysyłają człowieka... - istota zaakcentowała ostatnie słowo. -
Nikt nie położy łapska na tym. Nawet ty, ludzka istoto - zaprotestował spokojnie demon, a potem...
Groźny ryk wydarł się z jego zaczerwienionej gardzieli. Cuchnący śluz rozleciał się na boki, gdy kończyny tupały o skaliste podłoże. Stało się - bestia ruszyła. Rozpędzona śmierć nadciągała prosto po Mirrane. Czy zbierze kolejne żniwo?