Selik pochylił głowę w podzięce, gdy krasnoludzka dłoń przyszła z pomoc. Braterskim uchwytem postawiono kompana, który mimo wszystko potrzebował odpoczynku. Wzniecenie trzęsienia ziemi, rozruszanie skał pod powierzchnią wymagało od niziołka zwrócenia się po niewątpliwie niemałe zasoby energii magicznej - zwanej potocznie maną. Wyczerpany, bez tchu, powoli regulował początkowo coraz to głębsze oddechy. Świszczące w nozdrzach powietrze oddawało wysiłek, jaki włożył w inkantowane zaklęcie. Całą powierzchnią pleców przyległ do stromej ścianki jaskini. Gorączkę, której chwilowo doświadczał łagodziło chłodne tchnienie ze ścian. Małymi krokami powracał na stary tor czynnościowy. -
Mieli zmierzać do samego serca świątyni.
Na twarzy blondyna zarysował się niemały grymas, co mogło zwiastować pustkę z jaką się borykał. Z kolei jego potężniejszy kompan, czarnowłosy Edar popadł w konsternację.
-
Kiri powiadasz? - zapytał zaskoczony Edar i nie było w tym krzty fałszu, żadnej obłudy. Podrapał się po jednodniowym zaroście po czym spojrzał na brata z jednej matki.
-
To nie zakon - zaprzeczył szybko Nedar poprawiając spinane brązową gumką włosy, które zakryły mu twarz podczas zwady z krwiożerczymi pajęczakami. Był niższy od swojego brata i bezsprzecznie chudszy. Przynajmniej w barkach, gdzie brakowało muskularnego zarysu. Za to jego dłonie - masywne - idealnie współgrały z dzierżonym w nich toporem. Na twarzy miał głęboką bliznę, ciągnącą się od prawego lica, przez noc, aż po krótki odcinek pod lewym okiem. Hunmar dostrzegł pracę ostrza. Ktoś celowo okaleczył mężczyznę i nie była to pamiątka po mieczu. Precyzyjne cięcie drobnego sztyletu lub innego ostrza.
Nedar z Orlej Straży
Oboje braci ubranych było w ciekawe uniformy z dominującym akcentem błękitu. Głęboki niebieski kolor przeplatał się prawie wszędzie między skórzanymi naramiennikami, metalowymi tarczkami i rozmaitymi osłonkami. Lekkie skórzane opancerzenie przykryte przez cieniutką siatkę z twardym puklerzem na piersi z symbolem orła. Edar dodatkowo nosił - w ciemniejszym tonie błękitu - okrywającą ramiona narzutę. Spod płytek osłaniających biodra uwidaczniały się materiałowe czarne lub szare spodnie. Gdzieniegdzie przewijały się metalowe klamry stabilizujące naramienniki, nagolenniki oraz pas i lekkie nogawice. Stroje braci różniły się od siebie, lecz mimo wszystko wykazywały duże podobieństwo.
Uogólniony koncept.
Twarz Edara także naznaczona była kilkoma bliznami. Przy czym te były wynikiem licznych potyczek, o czym świadczyły delikatne zadrapania w porównaniu z głęboką szramą, której nabawił się młodszy z braci. Mężczyzna miał jednodniowy zarost i roztrzepane cienkie włosy do szyi. Matowy odcień brązu świadczył o dojrzałości bruneta, lecz jak się później okazało nie był stary. Na pewno nie starszy niż krasnoludzki wiarus. Tego mógł być pewien.
Edar z Orlej Straży.
-
Jeśli mijałeś wschodnie kresy Karelin mogłeś ujrzeć wzniesiony w górach fort - przedstawił dumnie Edar. -
To siedziba Orlej Straży. Jesteśmy ludźmi...
-
I elfy i krasnoludy - przerwał niezgrabnie Nedar.
-
Grupa chętnych, którzy poświęcają swoje życie walce z demonami. Król, cały Keron porzucili północ. Zostaliśmy sami. Wspierani nieznacznie przez Salu próbujemy chronić ludność przed upiorami z Morlis. Nie jesteśmy żadnym oficjalnym zgrupowaniem, bo nikt nie dał nam patronatu i praw. Sami o wszystko walczymy i sami odbijamy te ziemie z rąk demonów. Historia straży jest długa - wtem coś huknęło w stertę kamieni, które zagrodziły przejście pająkom.
-
Jest nas dużo - dokończył blondwłosy Nedar. -
Wszyscy, którzy chcą pomóc dołączają do nas. Nam demony zabiły siostrę i czterech braci. Chcemy w końcu wymierzyć sprawiedliwość.
-
Forteca w górach odziedziczona po pierwszym oficjalnym dowódcy Orlej Straży stała się miejscem pielgrzymek. Kiedy zostaliśmy sami, to zwykli ludzie zaczęli nam pomagać - potem Edar opowiedział nieco więcej o samej idei Orlej Straży. Jak się okazało byli zbrojnym ugrupowaniem niewspieranym przez żadne królestwo. Zbieranina niezwiązanych krwią ani pochodzeniem specjalistów, których celem jest szeroko pojęta walka z demonami z Morlis. Na przestrzeni ostatnich kilkudziesięciu lat rozprzestrzenili swoje wpływy. Na tyle, że chętni walczyć ze złem najemnicy, czarodzieje i rzemieślnicy napływają do fortu. Z pewnością wielu umotywowanych było zemstą na demonach. Ale - na ile znał życie Hunmar - takie zbrojne ugrupowania były również często azylem dla uciekinierów bądź przestępców. Tak czy inaczej Orla Straż stała się kagankiem, który niósł światło nadziei w walce o północ.
Wydzielina z odwłoka ogrzała naczynie, przeto trzymający je w dłoniach krasnolud poczuł przyjemną ulgę. W podziemiach gór było nie tylko mroźnie, lecz jakże wilgotno. Wszystko to potęgowało wychłodzenie, które niebawem mogłoby wykończyć podróżnych.
-
Nie wiedzieliśmy, że to świątynia patrona kopalni - dodał Edar. -
Od pewnego czasu te popierdolone kreatury wychodzą przez świdrowane w ziemi tunele i napadają na bezbronnych ludzi. Odkryliśmy, że to miejsce jest źródłem ich pochodzenia. Ataki zaczęły się niecałe pół roku temu. My mieliśmy tylko zbadać wnętrze, ale spotkaliśmy twojego towarzysza niziołka - spojrzał mężczyzna na Selika. Gnom czuł się znacznie lepiej, w czym upewnił ich powracający kolor czerwonych rumieńców na policzkach.
-
Nasz myśliciel dotarł do starych dzienników, które pisały o dużych pająkach w tutejszych jaskiniach. Nie były jednak tak duże i groźne - Edar rozwodził się nad nieprzypominającymi naturalnych zwierząt bestiami. W tym samym czasie na polecenie Hunmara, Nedar sięgnął po pochodnie i zbliżył ją do martwej kreatury. Nim płonący kraniec wszedł w kontakt z pancerzem owada. Odwłok zapłonął natychmiastowo. Fala buchających płomieni spaliła trochę brwi i fragment brody blondyna. W tunelu rozprzestrzenił się smród palonych włosów.
-
Co to kurwa? - krzyknął Nedar. -
Nawet go nie dotknąłem tym ogniem!
Wydzielina tocząca się w ciele istot niewątpliwie naznaczonych siłą nie z tego świata obnażyła jedną ze swych właściwości. Czym była i co stało się z pająkami? Wtedy Hunmar przypomniał sobie jeden z fragmentów starego pisma. Niegdyś czytał spisane w jedną księgę listy poszukiwaczy przygód.
„Każdemu, kto wątpi w niegodziwość demonów, powiem jedno: Niech własnymi rękami zniszczy ożywione zwłoki swoich braci, poległych w walce z tym czymś, a potem pogadamy o moralności.”
- Rycerz-dowódca Pawius, w liście do kuzyna Lancela, 50 rok III Ery
Trzask! Łomot z zewnątrz w zawaloną ścianę osunął kilka drobnych kamieni naruszając jej integralność. Nedar niespokojnie zacisnął dłonie na toporze.