[Zachodnie Ghuz-Dun] Groz Zanen

31
POST POSTACI
Thusnel
Koniec ścieżki zastał ją w nowej, wykutej przez krasnoludy grocie i znowu zmusił ją do zatrzymania i uznania wyższości niskiego ludu w sztuce rzemieślniczej. Thusnel stała zdumiona przez dobrą chwilę chłonąc wzrokiem wszystko co znajdowało się w jej zasięgu. Tak jak wcześniejsza sala, tak i ta była zrujnowana walkami i nieubłaganie płynącym czasem, a jej ograniczona życiem w dziczy i walki o przetrwanie wyobraźnia nie była wstanie nawet w przybliżeniu podsunąć jej obrazów, które choć odrobinę mogły przedstawiać to miejsce w pełni jej dawnej chwały. W końcu jednak zmusiła się do chodu. Nic jej nie atakowało... Ba! Może niczego i nikogo prócz śmierci, tej martwej i żywej już tu nie było, ale nie zmieniało to faktu, że stawiała swe kroki możliwie cicho. Na nic to oczywiście było, biorąc pod uwagę, że cała jej istota była oświetlona krasnoludzką lampą, ale wydawało się to zwyczajnie na miejscu. Nie robiła może nawet tego świadomie. W każdym razie, kolejne kroki kierowała coraz bliżej centrum groty, kierując się do coraz lepiej widocznego, ogromnego... domu? Thusnel zżymała się przez moment. Dom nie był odpowiednim określeniem, była tego pewna, że coś takiego miałoby odpowiednią dla siebie nazwę... Mimo wszystko, stawiała kroki w kierunku ogromnej budowli na środku sali, otoczonej przez wieżę i szukając tam wejścia. Jeśli coś tu się kryło, to z pewnością tam.

[Zachodnie Ghuz-Dun] Groz Zanen

32
POST BARDA
By podejść wyżej, musiała minąć wysoką wieżę, która sięgała do połowy pieczary, a i tak nie była wyższa, niźli ten największy budynek w tej pieczarze. Zauważyła na niższych poziomach, jak światło jej oświetlało wyraźnie zarys, wiele rozmaitych otworów. Niektóre długie i wąskie, inne szerokie, ale niskie. Idealne, by przecisnąć przez nie strzałę, ale nic ponadto. Poszła najpierw w prawo i zobaczyła kolejną wieżę, taka sama, jak pierwsza. Mniejsze domostwa jej nie interesowały. Nie dochodził od nich żaden dźwięk, czy światło.

Idąc od ten strony, zobaczyła wielkie, metalowe drzwi o podwójnych drzwiach, zakończonych na górze łukiem. Przyjmując ja jako miarę, ich wysokość była przynajmniej dwa lub trzy razy wyższa. Pojedyncze skrzydło było szerokie na około mniej więcej dwie takie kobiety, jak ona. Bogate zdobione przedstawiały rozmaite symbole. Kilof, łopatę, pierścień. Te symbole była w stanie rozpoznać. Kolejne były już dla niej tajemnicą. Na linii wzroku dostrzegła napis
"Stjora kjanth ormi"
A zaraz pod nim, nieco mniejszymi literami widniał taki o to tekst:
"Frarth Turonion tho hljiffn lag oz gikk skeggar"
Licznik pechowych ofiar:
8

[Zachodnie Ghuz-Dun] Groz Zanen

33
POST POSTACI
Thusnel
Nie będąc przez nic niepokojoną - potwory czy jej własną wyobraźnię, Thusenl dotarła pod wielkie wrota. Zatrzymawszy się przed nimi i odczytawszy symbole i litery, których wcale nie rozumiała, wzruszyła tylko ramionami i spróbowała pchnąć wrota by wejść dalej, do środka.

[Zachodnie Ghuz-Dun] Groz Zanen

34
POST BARDA
Pchnięcie metalowych drzwi nie stanowiło dla niej żadnego wyzwania. Mimo upływu lat otwierało się płynnie i nie wydawało przy tym żadnego pisku. Krasnoludowie potrafili budować cuda. Znali się na wielu rzeczach, a ten budynek pokazywał to od samego początku. Po otwarciu uderzył ją chłód zimniejszego powietrza, niż ten, co był w pieczarze oraz zapach, który doskonale znała. Zapach rozkładającego się ciała. Oświetlając sobie, teraz zauważyła od razu, skąd się pojawił. Na kamiennej posadzce leżały ciała krasnoludów, które coś lub ktoś zjadało. Nie były one co prawda świeże, gdyż proces gnilny już dawno wszedł w zaawansowaną fazę, ale fakt, że te trupy różniły się od szkieletów w pancerzach. Było ich łącznie sześć. Pancerze poległych, ich bronie oraz plecami znajdowały się uporządkowane w jednym z rogów w coś, co przypominało stos poległych.

Następne, co rzuciło się w oczy to długa, kamienna lada na końcu pokoju. Za nią drewniane półeczki różnej wielkości. Na jednej z półek znajdowała się otwarta, metalowa skrzynka. Po lewej oraz prawej stronie widziała przejścia do innych korytarzy. Drzwi w obu przypadkach są lekko uchylone. Przy nich zauważyła resztki pochodni. Stoły z kamienia były najmniej rzucającą się meblami w tym miejscu.
Licznik pechowych ofiar:
8

[Zachodnie Ghuz-Dun] Groz Zanen

35
POST POSTACI
Thusnel
Thusnel potoczyła wzrokiem po pomieszczeniu i zmarszczyła nos czując zapach dochodzący do nozdrzy. Ci, w przeciwieństwie do pozostałych, musieli umrzeć później. Być może wciąż gdzieś się tu ukrywały krasnoludy? Gdzieś głębiej w jaskiniach? Ciekawe jakby na nią zareagowali, gdyby zobaczyli Uratai w ich świętych salach.
Thusnel ruszyła powoli i możliwie cicho do przodu, zaglądając w szpary uchylonych drzwi, chcąc dostrzec co się mogło za nimi znajdować i nasłuchując przez krótką chwilę nim ruszyła do końca pomieszczenia by zbadać co też znajdowało się na półkach i w małej, otwartej skrzyneczce. Cóż, pewnie już nic skoro została otwarta, prawda? Ale może będzie tam coś ciekawego. Potem chciała się przyjrzeć broni krasnoludów. Może znalazłby się tam miecz, lepszy od tego który posiadała?

[Zachodnie Ghuz-Dun] Groz Zanen

36
POST BARDA

Przez szpary drzwiach zobaczyła kolejne korytarze i schody, prowadzące do góry. Tam po prostu były przejścia prowadzące do kolejnych pomieszczeń. Z tego z prawej, usłyszała coś, jakby przypominało...beknięcie. Przez zniekształcenie i echo nie mogła być tego w stu procentach pewna. Na półkach znajdowały się kiedyś pergaminy, a teraz zostały z nich strzępy. Papier był tak stary, że niszczył się pod wpływem jakiekolwiek dotyku. Za to w skrzyni...tam znajdowały się metalowe klucze. Duże i toporne, gdzie każdy miał grawer, jakby była to forma opisania ich. Oczywiście pismo było niezrozumiałe, bo po krasnoludzku. Łącznie kluczy było dziewięć. W pomieszczeniu teraz dojrzała podniszczone posągi krasnoludów. Były małe, więc łatwo je szło przeoczyć.

Przy krasnoludach znalazła miecze, topory, a nawet kuszę. Spokojnie mogła znaleźć coś, co podpasuje jej do ręki. Miała pięć do wyboru. Jeden, całkiem krótki, przypominał długi sztylet. Następny był bardzo krótkim mieczem. Posiadał mało wydatny, pudełkowaty, owalny jelec, rękojeść wieloboczna z kilkoma wcięciami dającymi lepszy chwyt, a głowica była kulista. Następny przypominał zwyczajny jednoręczny. Długi, niczym niewyróżniający się sztych, standardowy jelec , porządna rękojeść, która zapewnia dobry chwyt. Trzecią bronią był także miecz jednoręczny, ale różnił się tym, że charakteryzuje się mocno zwężającymi się ku sztychowi ostrzami i potężną ością biegnącą wzdłuż całej długości głowni. Czwarta broń posiadała głównie o krzywiźnie kołowej i półzamknięty jelec. Charakterystyczny był paluch pasowany, dostosowany do oparcia kciuka. Piąty miecz był długi.
Licznik pechowych ofiar:
8

[Zachodnie Ghuz-Dun] Groz Zanen

37
POST POSTACI
Thusnel
W pomieszczeniu głównym Thusnel nie znalazła zbyt wiele. Stare karty rozpadały się pod jej dotykiem. Wiedziała, że to pergamin. Szaman nauczył ją czytać i była jedyną osobą poza nim w plemieniu, która potrafiła. Nigdy jednak nie zachowywali ksiąg czy kawałków pergaminu bo wierzyli, że wiedza nie powinna być zaklęta w kawałkach materiału, a wolna. W skrzyneczce znalazła... grzechotki? Przez dłuższą chwilę patrzyła się na to skonfundowana. Ale skoro były w skrzyneczce to były... ważne? Albo cenne? Nie była pewna i chwilowo je zostawiła, kierując się do stosu uzbrojenia - zaczynając od dziwnego łuku skrzyżowanego z drewnianym drągiem, który nie była pewna co to jest, choć podejrzewała, że jakaś broń dystansowa, której w życiu nie widziała. Skupiła się na mieczach, kolejny dowód wyższości krasnoludów - nigdy nie widziała tyle stali i do tego tak dobrej! Zdecydowała się wziąć jeden sztylecik, nie powinien wszak ważyć zbyt dużo, wzięła trzeci, zwykły miecz i zastąpiła swój stary oręż i zarzuciła długi miecz na ramię, zostawiając zdobyczny topór. Tak dozbrojona skierowała się w stronę drzwi, z których zdawało sie jej, że dobiega beknięcie, biorąc jednoręczny miecz w rękę i spodziewając się kolejnej, dziwnej poczwary obgryzającej kości krasnoludów.

[Zachodnie Ghuz-Dun] Groz Zanen

38
POST BARDA
Rozchyliła drzwi, by przejść i usłyszała głośny dźwięk. Coś metalowego spadło, uderzyło o kamienną podłogę i potoczyło się przez chwile po niej oraz szuranie. Hałas przy tym narobiło okropny i zdecydowanie było to niespodziane. Zaraz po tym dźwięku nie pojawił się inny, świadczony o tym, że ktoś lub coś nagle ruszyło w jej stronę. Cisza po raz kolejny była dominującym dźwiękiem w tej budowli. Podczas prób przesuwania drzwi bardziej, szuranie się nasilało. Jak później spróbowała zajrzeć, przez nie lub weszła tam bez strachu, zauważyła leżące na środku pomieszczenia wiadro oraz coś, co przypominało podnóżek do butów.

Dalej w tym pomieszczeniu zobaczyła schody, które prowadziły wyżej. Za schodami zobaczyła drzwi. Metal pomalowany na czerwony kolor, już zmatowały. Posiadały one klamkę oraz dziurkę pod nią. Nad drzwiami był kolejny napis:

Dûrgrimst knurlcarathn

Drzwi nie wyglądały na takie, które były otwierane. Pajęczyny i specyficzny kurz przy nich pozostawał nienaruszony. Pająków do tej pory nie zobaczyła, ale te mogły kryć się w ciemnościach. Jaskiniowe robaki także jakoś nie wychodziły na powierzchnie. Być może to wszystko było efektem zabudowań stworzonym przez krasnoludy? Tylko to stęchłe powietrze drażniło nos.
Licznik pechowych ofiar:
8

[Zachodnie Ghuz-Dun] Groz Zanen

39
POST POSTACI
Thusnel
Czego się Thusnel miała bać? Trupów i poczwar? Te nie stanowiły dla niej wyzwania. To czego winna się bać, to tego czego nie będzie wstanie pokonać stalą i odwagą. Dlatego też weszła do środka, jakkolwiek ostrożnie by nie dać się zaskoczyć nagłym atakiem. Wyglądało jednak na to, że za drzwiami nikogo nie było i ruszyła korytarzem tak jak ją prowadził, gdy kolejny raz natknęła się na wrota i jakiś dziwny napis. Napisu, jak wcześniej, nie zrozumiała, dlatego jedynie wzruszyła ramiona i pchnęła drzwi, spodziewając się, że ustąpią tak jak dotychczasowe na które się natykała w tym miejscu.

[Zachodnie Ghuz-Dun] Groz Zanen

40
POST BARDA
Thusnel zrezygnowała ze schodów, prowadzących na górę i próbowała pchnąć drzwi, które nie drgnęły. Pozostały na swoim miejscu niewzruszone dotykiem kobiety. Dłoń kobiety została naznaczona pajęczyną. Wystraszony pająk, który uciekł ze swej kryjówki, wbiegł w panice na jej rękę. Był mały, nie większy niż długość środkowego palca u stopy, ale za to wyjątkowo szybki. Więc zabrała ze sobą towarzysza, który próbował znaleźć bezpieczną kryjówkę. I chyba z jakiegoś powodu uznał, że jej ubranie i pancerz były tym właściwym miejscem.
Licznik pechowych ofiar:
8

[Zachodnie Ghuz-Dun] Groz Zanen

41
POST POSTACI
Thusnel
Drzwi nie drgnęły. Thusnel kopnęła je zdenerwowana i wytarła swoją rękę, która została oblepiona czymś lepkim i białym i szczęśliwie nie było to nasienie mężczyzny, coś innego. Jakaś malutka, delikatna sieć, przynajmniej tak się jej zdawało i coś małego, szybkiego przeskoczyło z drzwi i sieci na jej rękę i pomknęło nim zdążyła się dobrze temu przyjrzeć. Jakaś dziwna kulka pełna nóg, którą teraz próbowała znaleźć i strącić, schodząc na dół i kierując się w stronę drugich drzwi, które zostawiła do zbadania na później...

[Zachodnie Ghuz-Dun] Groz Zanen

42
POST BARDA
Mimo dalszej wędrówki i przeszukiwań kolejnych komnat, Thusnel nie odnalazła nic ponad większą ilość pajęczyn oraz przetaczających się od czasu do czasu z tej lub innej strony dźwięków, których źródła nie potrafiła znaleźć. Mimo obiecującego początku większość kolejnych przejść została szczelnie zamknięta, co ostatecznie zmusiło ją do zabrania ze sobą wcześniej odkrytej broni i wycofania z powrotem do głównej pieczary.
Po pozostawieniu części ciążącej jej, zdobycznej broni w drodze do wyjścia, ruszyła jeszcze raz przed siebie. Architektura oraz monumentalność budowli zachwycały nawet teraz, mimo iż ich splendor podszyty był mrokiem, śmierciom i zapomnieniem. Choć krasnoludy nie mieszkały tu już od dawna, ich kunszt wciąż wart był podziwu, zachowując swój pierwotny kształt. Jakże wyglądałaby przyszłość Urutai, gdyby odkryli tajniki krasnoludzkiego budownictwa? Niestety, wilgoć panująca tu od czasu wygaśnięcia ostatnich pieców oraz kuźni sprawiło, że nawet gdy Thusnel udało się natknąć na kilka rycin i schematów w pierwszej z przeszukiwanych wież, te jeno darły się pod byle dotykiem, o ile w ogóle dało się je jeszcze rozczytać.
Kobieta zdołała dotrzeć do drugiej z sąsiadujących z pierwszą wież, gdy serie dziwnych wizgów i jęków zaczęły rozchodzić się echem po grocie. Najwyraźniej więcej nieumarłych postanowiło opuścić swoje miejsce spoczynku, być może zbudzonych wtargnięciem nieproszonego gościa, a może jeszcze jakaś inna, znacznie plugawsza siła maczała w tym palce. Cokolwiek to było, Thusnel nie planowała przekonywać się na własnej skórze. Od zmagań z siłami nieczystymi, byli magowie - ot choćby szamani. Bo jeden chodzący trup może i nie był wielkim problemem, ale cała zgraja cholerstwa, które należało posiekać na drobne kawałeczki, to już zdecydowanie nie jej broszka. Niby co miałaby na tym ugrać? Cóż miałoby zyskać jej plemię? Stos mączki kostnej? I to na domiar złego dość marnej jakości?
Całe szczęście, tym razem jej ostatnie myszkowanie przed opuszczeniem wieży, a zaraz potem twierdzy, zakończyło się małym sukcesem. Przy jednej z wyraźnie naruszonych już przez kogoś przed nią skrzyń, znalazła stos naruszonej zębem czasu, lecz wciąż nadającej się do użytku lub może przynajmniej przetopienia broni. Wśród nich, tylko jeden, dość spory i ciężki topór o pięknie grawerowanym, metalowym trzonku i runach zdobiących ostrze, kompletnie niepasujący do pozostałych zdobyczy wydawał się błyszczeć taką samą nowością, jak wcześniej miecze. Poza nim tylko dwa zbyt duże na jej głowę hełmy oraz coś, co wyglądało jak bardzo stara, zaśniedziała brosza, nadawały się do złupienia.
Wycofanie się z fortecy z ilością nagromadzonych na sam koniec fantów byłoby oczywiście zbyt ryzykowne w zaistniałej sytuacji, że o potrzebnej do tego sile nie wspominając. Tu z pomocą przyszłą niezliczona ilość gratów oraz szmat, które wciąż walały się gdzie okiem sięgnąć. Z podziurawionej, wyjątkowo szerokiej, okrągłej tarczy, udało się jej wykonać prowizoryczne sanie, na których mogła układać wcześniej poowijane w ten lub inny kawałek płótna czy materiału przedmiot, nie ryzykując ocierania się metalu o metal i powodowania tym ciągłych zgrzytów przy poruszaniu się. Wróciwszy bezpiecznie do miejsca, gdzie zostawiła pozostałe elementy uzbrojenia i zapakowawszy je na stertę, mogła wreszcie powoli ruszyć do wyjścia z tego, nawiedzanego demonami przeszłości siedliska. Być może lepiej było nie informować pozostałych Urutai o tym znalezisku? O krysztale i mogących chować skarby, zamkniętych komnatach? Kto wszakże wie, jakie jeszcze zło czaiło się w jego czeluściach.
Po opuszczeniu twierdzy i przenocowaniu w jednym z pewniejszych, zewnętrznych budynków fortyfikacji, Thusnel wreszcie mogła wrócić na szlak. W drodze do domu.

Powrót na Dzikie tereny
Foighidneach
ODPOWIEDZ

Wróć do „Salu”