Bramy miasta

1
Większość miast posiada swoje ograniczniki, chroniące je przed najeźdźcami, a także pozwalające kontrolowanie istot przekraczających ich progi. Tak też jest w Wushoh. Jest to miejsce, w które bardzo często zaglądają podróżujące karawany. Białe, zrobione z piaskowego materiału cegły błyszczą dumnie nad miastem.


Zmęczony wydarzeniami elf wędrował pustynią sporo czasu. Zmierzał w stronę Zaavaral, jednak obejście góry, za którą krył się fort było czasochłonne. Teraz był już w mniej więcej jednej trzeciej drogi do swojego celu. Wushoh wydawało się być opuszczone. Cóż, trzeba będzie zatrzymać się na krótki postój i ponownie ruszyć w drogę.
Zszedł z konia zatrzymawszy się nieopodal bramy. Jedno z niewielu drzew w tej okolicy rzucało trochę cienia. Rozłożył się pod owym okazem natury i zamknął oczy, utrzymując jednak dalej czujność. Mimo, że tutaj nic nie będzie mu raczej groziło, instynkty woja dają o sobie znać.

Re: Bramy miasta

2
WCZEŚNIEJSZA CZĘŚĆ TU - No wreszcie, mam już serdecznie dość tego jebanego piasku, który ciągle muszę żreć i wdychać... - zawołał Rashudi i ochoczo zerwał się na równe nogi, natychmiast będąc gotowym do podróży. Debros przeciągnął się i również wstał, natomiast z Khalilem działo się coś... niecodziennego. Wbił wzrok w ziemię i nic nie odpowiedział, a na jego twarzy zastygł pewien wyraz konsternacji, a może wręcz przerażenia.

Eee... Tak, tak... idziemy! - chwycił swój kostur i podpierając się na nim, wstał i spojrzał na orka. - Prowadź, ja pójdę za wami.

Idąc zatem procesyjnie z Bruudz'them na czele dotarli wreszcie do Wushoh. Stanęli przed bramą miasta otoczonego wysokim murem z bardzo cennego, białego marmuru, choć tak prawdę mówiąc był to chyba jedyny tak wystawny obiekt w tym mieście. No, może nie licząc kaplicy Drwimira i przylegającego do niej pałacu stojących w centrum Wushoh i wzbijających się ponad całą osadę. Pozostała jej część prezentowała się bardzo przeciętnie.

Na straży przy bramie Bruudz'th dostrzegł swojego znajomego, Arkhana zwanego Długobrodym (odsiedział parę lat, nikt nie wie za co dokładnie, bo każdemu za każdym razem opowiada co innego, ale kiedy udało mu się wydostać z puszki dzięki, jak wierzył, Drwimirowi, złożył bóstwu ślub, że już nigdy w życiu się nie ogoli...). Podniósł on rękę w geście powitania i zawołał:
- Patrzcie no, Ostra Dłoń do nas wrócił! Ileż to czasu cię nie było?

Re: Bramy miasta

3
Arkhan może nie był krystalicznie czystą duszą, jednak co mu trzeba było przyznać to to, że był solidny. I nie zdzierał za dużo za wjazd do miasta od karawan czym zaskarbił sobie ostrożną sympatię tutejszych kupców. Bruudz'thowi zawsze się podobała w nim ta brudna mieszanka kodeksu półświatka oraz własnych upodobań i zasad.

Ork podszedł i wymienił z nim mocarne uściski dłoni.
- Niecały rok już będzie. Od momentu gdy przeprowadzałem tamtego krzykacza. No, temu co tak się głośno zdziwił jak mu powiedziałeś że za trzy wozy taboru wcale nie ma opłaty jak za jeden - roześmiał się Bruudz'th na samo wspomnienie i sięgnął do sakiewki.
- Ci tutaj są ze mną, jeden tylko ma niewielkie pakunki na handel. Dzieje się coś ciekawego w mieście? - ork rzucił niedbałe pytanie wkładając kilka zębów opłaty do potężnej łapy Długobrodego po czym skinął na pozostałych aby przeszli.
Nawet specjalnie nie interesował się odpowiedzią. Nie szukał teraz zlecenia, a nie spodziewał się czegoś co mogło wpłynąć na realizację obecnego. Chyba że szamani znów wywróżyli burzę piaskową lub coś podobnego.
- Jakbyś chciał się spotkać i osuszyć kufel piwa to znajdziesz mnie w karczmie. Tej…. - zastanowił się - a chuj z nazwą, taka z pochyłym dachem… - Bruudz'th skierował tam swoje kroki idąc za pozostałymi towarzyszami.

Re: Bramy miasta

4
Długobrody ork zaniósł się donośnym śmiechem na wspomnienie Bruudz'tha o owym "incydencie", który omal nie skończył się zamieszkami w mieście. No ale aferki się zdarzają... Arkhan chyba nawet nie usłyszał pytania swojego kumpla o wydarzenia w mieście, bo zajęty był liczeniem pieniędzy wpłaconych jako myto. Obejrzał się dokładnie po wszystkich, spojrzał na "wyluzowanego" Debrosa, który usuwał piach z butów przed wejściem do miasta, na jakby głęboko pogrążonego w myślach Khalila, Rashudiego który zdjął towar z pleców i starał się na Długobrodego nie patrzeć, najwidoczniej nie mogąc znieść towarzystwa kolejnego orka, jak się Bruudz'thowi wydawało, kiedy przypomniał sobie okoliczności w jakich się poznali...
- Zajebisty pomysł, bracie! - zagrzmiał Arkhan uradowany na propozycję znajomego orka. - Wieczorem na zmianę przychodzi Ort-andag, no wiesz, ten co po pijaku wydmuchał swoją teściową... A ja wypłatę dostanę, to się najebiemy. Chociaż... ahh, na samo wyobrażenie sobie tej akcji mi się rzygać zachciało... No, to siema!
PRZENOSIMY SIĘ
ODPOWIEDZ

Wróć do „Wushoh”