Re: Iaquahnem - Martwa Dolina

16
Madame Saveta kiwnęła nieznacznie na znak, że stroni od alkoholu. Ostatnimi czasy świat wydawał się być wystarczająco zakręcony nawet bez mocnych trunków. Z drugiej strony nie chciała urazić przymilającego się towarzysza, bo w końcu mieli ze sobą spędzić spory kawałek czasu.
Uśmiechnęła się krzepiąco do życzliwego orka o nieposkromionym apetycie - najwidoczniej nawet jeśli daniem głównym jest złowieszczo połyskujący skorpion warto się najeść. Z niedaleka dobiegł ich dziwaczny i drażniący uszy dźwięk przypominający żałosne ujadanie.
- Tak, niedobrze - odpowiedziała na oczywiste pytanie Norna.
Walka nie była ani trochę kusząca. Sav przez wiele lat unikała wszelakich konfliktów jak gdyby miały odgryźć jej głowę. A to co kryło się w mrokach nocy zdecydowanie mogło pozbawić ją nie tylko łba.

Re: Iaquahnem - Martwa Dolina

17
Dziwne odgłosy były coraz bliżej obozowiczów. Najgorsze było to, że zbliżyły się niewiarygodnie szybko. Albo może one były już w pobliżu? Kto wie, w końcu los dziwne figle płatać może.
Nagle zdali sobie sprawę, że te głosy... mówią. I to zrozumiale dla nich.
-Hej, Śtefan! To jeśt ta klef? Daj śpróbować! Uooooooooooooooo ale moćna!
-Heniuś, nie zastanawia cię, czemu jest w butelce?
-Nie Śtefanie... Aaa! Mój jęzik! Mój jęzik! Parzi!
-Nie chlej tyle.
-Ej, ale Śtefan, no... ej, ej, ej! Oddaj! Śtefan!
-Heniek! Spokój! Bo zleci...
Nagle z mroku wyleciał wielki tuman kurzu i piasku. W świetle ogniska łatwo było dostrzec, że coś się tam rusza...
-Tyyyy.... świateło... - powiedziało czerwone, kurduplowate coś, które leżało na drugim czerwonym, kurduplowatym czymś.
Stworzenia podniosły się. Miały dziwne małe ciała, rozmiarów sześcioletniego dziecka. Nad barkami widać było malutkie skrzydełka; ciężko byłoby na nich szybować a co dopiero latać. Ich okrągłe głowy ozdobione były małymi różkami i spiczastymi uszami.
Ten, który zobaczył to "świateło" wyglądał... normalnie. Jeśli to coś można normalnym nazwać. Za to ten drugi... Krzywe rogi, długi i szeroki język na wierzchu przygryziony krzywymi zębami i jego oczy... Norn, Cal ani Saveta w życi nie widzieli takiego zeza połączonego z wytrzeszczem. Oczy spoglądały na boki i tak, że chyba nic co ma przed sobą nie widział.
-Śtefan gdzie świateło? - zapytał zapewne Heniek, który głowę miał ustawioną dokładnie na wprost ogniska.
Drugi stwór złapał mu głowę i przekręcił o dziewięćdziesiąt stopni w bok tak, że jedno z zezowatych oczu patrzyło w ogień.
-O, jeśt! - ucieszył się Heniek a jego uśmiech tylko wykrzywił w komicznym grymasie jego twarz.
-O, kurwa... - jęknął Stefan, kiedy zdal sobie sprawę, że przy ognisku jest ktoś jeszcze. szybko schował jedną rękę za plecy, ukrywając coś i usmiechnął się głupkowato szczerząc krzywe zęby.

Re: Iaquahnem - Martwa Dolina

18
-A to ci dopiero - szepnął Norn z lekkim rozbawieniem.
Nieśpiesznymi ruchami w końcu stanął przed ogniskiem z espadonem w jednym ręku i odszpuntowanym bukłakiem śliwowicy.
-Dużego zagrożenia nie ma, ale to nie są istoty z tego świata.
(Nie będę się opierdalał. Zachowują się jak gobliny, ale gobliny nie mają takich cudeniek na plecach i na głowie. Jak podejdą to je po prostu zabiję.)
Łyknął z bukłaka, chuchnął. I stał dalej. Gdy pokraki się zbliżały podniósł miecz i oparł jego ostrze o ramię i łyknął raz jeszcze. Trunek tym razem miał nie trafić i wytrzeszczyć Nornowi oczy, ale półork już się powstrzymał i tylko raz kaszlnął. Zakorkował bukłak kciukiem i rzucił w okolice swojego plecaka.
Wyszczerzył zęby.

-Ni kroku dalej pokraki, bo mój kosior dawno nic nie uciął. I wypiera to na mnie presję.
W myślach już okładał sobie ruchy, kroki i kontrolowanie bezwładności do niskich cięć.
Na nieszczęście dla innych walczących z Nornem szermierzy, czy tam wchodzących pod jego ostrze, to rzemiosło było dla niego niemal tak samo naturalne jak wypróżnianie się po obfitym obiadku.

(Ale demony. Przy nich można się spodziewać nawet nagłego wyrostu wieży. Nie dam się zaskoczyć jakimś pazurkiem czy latającym sztylecikiem. Niech podejdą bliżej ogniska bym je lepiej widział)
[wyjustuj]W życiu powinieneś spróbować wszystkiego. Potem dopiero, wyzbytym ignorancji, obierać własną drogę.[/wyjustuj]

Re: Iaquahnem - Martwa Dolina

19
Kobieta z zaciekawieniem przyglądała się dziwnym kreaturom. Niby nie były one przerażające i w żadnym wypadku nie przypominały osławionych potworów spod Wieży, o których tyle słyszała z opowieści - mniej lub bardziej prawdziwych.
Nie zdziwiła jej szybka reakcja orka. Jego bojowe nastawienie w połączeniu z całkiem przyjazną naturą podróżnika tworzyły nie lada atrakcję. Stwory najwidoczniej nie były zorientowane w terenie, bo gdyby tak było albo ominęły by strzelające ognisko, albo zaatakowały by z ukrycia. Na wszelki wypadek madame Saveta zręcznie sięgnęła po sztylet leżący przy jej torbie, schowała go w połaciach spódnicy ani na moment nie spuszczając z oczu demonicznych, lekko niewyraźnych sylwetek.

Re: Iaquahnem - Martwa Dolina

20
Gdy Norn przyglądał się bestyjkom planując najbliższe posunięcia na wypadek ataku zaś Madame Saveta zesztywniała niepewnie, te zbliżyły się powoli o krok. Podróżnicy mogli nie zauważyć, że Cal wstaje powoli i bez słowa, by cicho wycofać się w mrok nocy. Zapewne przewidując bitkę z nieznanym, zezowatym paskudztwem postanowił się dla własnego bezpieczeństwa ulotnić. Wpierw krok na przód zrobił Heniek. Wytrzeszczone oko łypało na półorka i kobietę zaciekawione.
- Ejze, Śtefan...! Ejze, ejze! – mlasnął wywalonym jęzorem, przez który tak seplenił.- Patśaj cóś to…
- Stójże Heniuś- odezwał się drugi wciąż stojąc w miejscu.- Stań do czarta!
Dziwadła, małe jak dzieci, na pierwszy rzut oka nie wydawały się groźne. Nasi bohaterowie wiedzieli już jednak, że pierwsze wrażenie niekiedy bywa niezwykle mylące.
- Patsiaj Śtefan, co za brzydal! – Heniek nie dawał za wygraną i parsknął śmiechem, który przypominał bardziej napad kichania. Norn mógł poczuć się urażony taką uwagą padającą z pyska paskudztwa. Przyjaciel diabelstwa milczał uśmiechając się chytrze. Czyżby oceniał ich szanse?

Re: Iaquahnem - Martwa Dolina

21
-Przekonałem się, że u zwierząt istnieje zasada "nie podchodź to nie zrobię ci krzywdy".
Norn pewnie wyszedł krok na przód.
-Spierdalajcie stąd to może nie będziemy was gonić - rzekł groźnie, a w miejsce uśmiechu wkradł mu się groźny grymas.
-Ale już! - wrzasnął niepodobnym do siebie głosem, który zapamiętał Cal i Saveta.
Norn nie zdzierży wyzwisk długo, zwłaszcza od takich pokurczy nie wiadomo skąd. Był gotowy dosłownie rozsmarować ich po piachu.
[wyjustuj]W życiu powinieneś spróbować wszystkiego. Potem dopiero, wyzbytym ignorancji, obierać własną drogę.[/wyjustuj]

Re: Iaquahnem - Martwa Dolina

22
Saveta pozostała w miejscu, czekając na dalszy rozwój wypadków. niechybnie była to mądrzejsza decyzja niż ta, którą podjął Norn.
Groźne miny zielonego zdawały się nie robić na małych dziadostwach większego wrażenia. Wręcz przeciwnie- im bardziej im groził, tym wyglądały na mocniej uradowane. Szczególnie ten brzydszy cudak.
- Patśaj nooo… jak się gapi… Jaki odwaśny…! Nie jeśt dla nas mily!- stwierdził paskud prostując się. Niewiele zyskał tym na wzroście.
- Masz rację, Heniuś- jego towarzysz pokiwał głową.- Pssst!
Zanim ork się zorientował, stworek zniknął. Henio zaś wciąż stał w miejscu i wytrzeszczał krowie oczyska na obozowiczów. Stefan okazał się niewiarygodnie szybką bestyjką. Niemal bezgłośnie śmignął tuż obok Norna sprawnie kradnąc mu pas od spodni.

Re: Iaquahnem - Martwa Dolina

23
Henio, rozochocony wesołym figlem Stefana, doszedł do wniosku, że przecież sam nie może być gorszy. Paskudny diabelski pomiot podfrunął do Madame Savety na swoich maleńkich skrzydełkach, które, jak się zdawało, nie miały prawa unieść jego ciałka w powietrze, zachichotał niemożebnie głupio, zamachnął się butelką i, niewiele myśląc, ochoczo puknął nią wróżbitkę w łeb.

Alkohol i słaba głowa - tym razem w sensie aż nadto dosłownym - przyniosły jej zgubę. Zresztą sama sobie to nawet wywróżyła! Savecie w jednej chwili zrobiło się ciemno przed oczami... a jak już się zrobiło z powrotem jasno, była w zupełnie innym miejscu. I, co gorsza, nie miała pojęcia, w jaki sposób się tam znalazła.
Obrazek
Specjalny medal od Aod. I od Kota.

Re: Iaquahnem - Martwa Dolina

24
W Martwej Dolinie praktycznie nie było roślinności, no może poza uroczyskiem. W tym dziwnym miejscu żyło bardzo dużo flory i fauny. Jak to jednak z uroczyskami była- zabójczej. Wiele było tu kolczastych cierni czy trujących ziół, niejeden gatunek węża wybrał akurat ten obszar za dogodne miejsce na gniazdo. Dziwnym trafem jednak stworzenia te nie były agresywne, być może przez bliskość magii, a być może nie widziały w przejezdnych zagrożenia?

To tutaj przybył Mak'si w ramach swojej podróży dyplomatycznej zleconej w Pałacu Magicznym w Oros. Kiedy już upewnił się, że urządzenie hamuje i prawdopodobnie będzie wymagało ponownej aktywacji do dalszego działania mógł się rozejrzeć. Okolice Kalgardu, zgodnie z zapowiedzią. Nawet stąd było widać złote kopuły Akademii Czarnoksięstwa. I miał pasażera. Gdzieś w połowie drogi impulsem teleportacyjnym niechcący zgarnął jakiegoś wieśniaka, który bawił się w kłusownictwo. Nie dało się go potem wypchnąć, bo uczepił się klaczy nieomal niczym tonący belki. Teraz stał w ciepłej kurtce, walonkach i czapce uszatce pośrodku uroczyska na najgorętszej pustyni świata.
-Panie, gdzie ja jestem?!

Cokolwiek by nie mówić nachlana morda w ciężkim, zimowym stroju i pętlą z zawiniętym królikiem wyglądała zabawnie.

Re: Iaquahnem - Martwa Dolina

25
Teleportacja przy pomocy tamtego ustrojstwa była, rzecz tu muszę szczerze - rzeczą nawet niezłą. Zero turbulencji, brak zmęczenia i porażająca szybkość. Jest to według mnie przyszłość przemieszczania się po kontynencie. Jeszcze kilkadziesiąt lat i sądzę, iż wszyscy możni i ważni będą mieć coś takiego!

Aczkolwiek miałem problem. Wieśniak. Najebany wieśniak, który wyglądał komicznie. Jednakże nic nie jest problemem dla mnie, Lorda Mak'siego! Za pomocą swej telekinezy uniosłem wieśniaka i postawiłem go obok konia, sam odwracając się na klaczy. Popatrzyłem się mu prosto w oczy i rzekłem mądrym tonem:

- Jesteś mi potrzebny! Wykryłem w tobie potężne pokłady energii, siły i inteligencji! Jam jest Janusz Abderyta, twój nowy pan. Czy masz jakieś pytania przed wyruszeniem w wielką podróż?

Re: Iaquahnem - Martwa Dolina

26
Ta, wieśniak mógł sprawiać wrażenie napitego, jednak ten stan u niego szybko przechodził. Po prostu był oszołomiony wydarzeniami z okresu ostatnich pięciu minut, nieomal każdy niezaznajomiony z teleportacją by był. Więc... wbrew wszelkim podejrzeniom Mak'si miał przed sobą przedstawiciela chłopstwa, który został wyrwany z naturalnego środowiska.

Niepokój i nowość otoczenia przeważyły nad 'przemową' maga. Tutaj też nie ma się co dziwić, samo uroczysko było mało przyjazne z wyglądu, mężczyzna dojrzał już parę węży, a bezpardonowe przeniesienie w powietrzu dopełniło czary.

Wsiok zrobił kilka kroków do tyłu. Był przestraszony nie na żarty.
-Gdzie ja jestem?! Kim TY jesteś?!

Re: Iaquahnem - Martwa Dolina

30
Mężczyzna spojrzał ma maga. Strach momentalnie ustąpił miejsca rozsądkowi. Przyłożył rękę do czoła w wymownym geście i stał tak przez jakąś chwilę. Następnie rozpiął ubranie do samej koszuli, spojrzał Mak'siemu prosto w oczy i zaczął do niego mówić. Tym razem dużymi literami, głośno i wyraźnie.
-Chcę wrócić do domu. Do Gryfiego gniazda. Gdzie jesteśmy. Czemu tu jesteśmy. Kim jesteś. Co to za miasto.

Mówił dużymi literami niczym do debila. W sumie nie dziwota.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Karlgard”