POST BARDA
Levant nie mógł wziąć sobie za żonę pierwszej lepszej panienki, a może to sama panienka, teraz już pani, uznała, że musi walczyć, zamiast czekać na ratunek? Tylko jedno z tych wyjść nie zakładało bierności. - Puść mnie! - Wrzeszczała żona, nadal starając się dorwać Verę pazurami. Narobiła już tyle szkód, ile mogła, pozostawało jej złapać Verę za dłonie, którymi Vera trzymała jej włosy, i w nie również spróbować wbić paznokcie. Upomniany Ilithar wyciągnął zza pasa jakąś szmatkę, która równie dobrze mogła służyć mu za chustkę do nosa, po czym bezceremonialnie wepchnął ją Girelli do ust... a przynajmniej starał się. W momencie odskoczył jak oparzony!
- Dziabnęła mnie! - Pożalił się głośno i wtedy obaj piraci zrozumieli, że nadszedł koniec szarmanckiego traktowania. Ilithar nie wahał się, by strzelić szlachciankę otwartą dłonią w twarz. Skoro nie zachowywała się grzecznie, nie będzie grzecznie traktowana. Znów podniósł się płacz, tym razem zagłuszony przez materiał w ustach. Przerażone spojrzenie prześliznęło się po obecnych, a policzek wykwitł czerwienią.
Leobarius westchnął i opuścił wzrok, jakby nie chciał na to patrzeć.
- Nie tak winniśmy taktować kobietę. - Pouczył Verę. - Jednak rozumiem, że to niezbędne. Ilitharze, mój drogi chłopcze, przynieś linę, bardzo cię proszę.
Półelf wyruszył, jednak Leobarius i Vera nie zostali sami. Kurnik był umiejscowiony tuż przy głównym przejściu, które prowadziło na górny pokład. Wkrótce zebrała się większa grupka osób. Piraci najwyraźniej znaleźli sobie rozrywkę w obserwowaniu, ale ich liczba również zastraszyła Girellę.
- Nieczęsto gościmy kobiety na statku. - Powiedział kapitan mimochodem, choć jego słowa były skierowane do więźniarki. - Ktoś w pani położeniu, pani Levant, zrobiłby mądrze, nie zwracając na siebie uwagi tych mężczyzn.
- Całkiem ładniutka, co? - Zaśmiał się Mikk z Karlgardu, który stał na przedzie piratów. Ze skrzyżowanymi na piersi ramionami obserwował szlachciankę.
- Uważaj, bo podobno gryzie! - Odpowiedział mu niziołek, ten sam, który kiedyś na plaży wrobił Corina w trzymanie magicznego sztyletu, który nie chciał odkleić się od dłoni. Mężczyźni zarechotali. - Ale w piczy zębów nie ma!