POST POSTACI
Awaren
Opierając się o ścianę za plecami, Awaren przymknął oczy i na głos zaczął odliczać. Do pięciu, do dziesięciu, do piętnastu... Nic się nie wydarzyło. Nikt ani ponownie do drzwi nie zapukał, ani ich nie spróbował wyważyć. Nic nie eksplodowało i nie stanęło w płomieniach, zmuszając go do natychmiastowej ewakuacji. Nikt niczego od niego nie chciał i żaden dodatkowy skrytobójca nie wyskoczył nagle spod jego łóżka ani biurka. Nie było również głosu, który w niczym, ale to absolutnie NICZYM nie przypominał tego, który zwykł słyszeć w swoich myślach. Ma się rozumieć - swój własny.Awaren
Wciąż drżącymi rękoma sięgnął do swoich włosów, aby je rozpuścić i jako tako przeczesać palcami. Lepiej. Zdecydowanie lepiej. Nie miał czasu nawet właściwie ich upiąć w porannym pośpiechu, przez co upięcie ciągnęło go aż dotąd ze zbyt wielu stron. Gdyby jeszcze tak reszta jego ciała mogła cieszyć się podobną ulgą. Ugh. Powinien był pozwolić Khadi dokończyć ten cały masaż, jakkolwiek bolesny. Jakoś wątpił, żeby miał ku temu kolejną okazję, niezależnie od tego, jak dalej ułożoną się sprawy. O ile jakkolwiek się dla niego ułożą.
- Aaghhh! - jęknął przeciągle i opuszczając głowę, roztrzepał świeżo przeczesane włosy. - Dlaczego?! Dlaczego akurat wczoraj musiałeś uznać, że pełne osiem godzin snu dobrze ci zrobi?! Patrz tylko, co najlepszego zrobiłeś! Patrz, w co się wpakowałeś! Głupi! Głupi dureń! - zaczął wyrzucać samemu sobie, żeby choć trochę ulżyć nagromadzonym emocjom. Zazwyczaj pomagało. Przynajmniej odrobinę. Gdyby miał więcej sił i czasu, może powyrzucałby parę razy ramiona ku górze dla oddania pełni dramaturgii.
Wzdychając w końcu, opuścił dłonie i smętnym krokiem ruszył w stronę balii z wodą - jego jedynej pociechy. Gorące kąpiele nie były czymś, co w tych regionach preferowano, ale jakimś cudem służący zdołali zapamiętać preferencje samego Awarena. Huh. Nigdy się nad tym nie zastanawiał, bo i nie za bardzo miał na to czas, ale naprawdę nie pamiętał już, kiedy po raz ostatni ktoś wywinął mu jakiś mało zabawny numer z lodowatą wodą lub rybą w balii, gdy o nie poprosił. A może po prostu przez ostatnie tygodnie naprawdę był tak zagoniony, że i tego nie zauważał? Nie był pewny.
Pozwalając myślom dryfować, ze wstrętem pozrzucał z siebie wszystko, co zdążyło przesiąknąć smrodem jego własnego strachu oraz niepewności, a następnie jak najszybciej wlazł do wody. Gdyby mógł, przesiedziałby w niej i cały dzień, niezależnie od tego, jak zimna ostatecznie by się zrobiła.
- ...Jeszcze zatęsknisz za czasem, który mogłeś poświęcić, na co tylko miałeś ochotę, zamiast zajmować się raportami i durnymi sprawozdaniami- mruczał do siebie rozgoryczony pomiędzy smutnym, ale wreszcie swobodnym pochlipywaniem. - Myślisz, że nadal będziesz mógł uganiać się po pustyniach za paskudnymi stworami do upolowania, kiedy mnie zabraknie? Paskudny... Rozpieszczony, arogancki książę... Znowu zaczną was okradać pod waszymi własnymi, nadętymi nosami. Tyle z tego będzie...
Awaren najpierw porządnie umył i wypłukał włosy, a następnie po spięciu ich wysoko, to samo zaczął robić z ciałem. Nie żałował sobie olejku migdałowego na skórę, za to włosy bardzo ostrożnie potraktował sandałowym z uwagi na jego mocny zapach. To naprawdę miłe, że o nich pomyślano.
Odświeżony, ale wcale nie czując się specjalnie zmotywowany, wybrał luźniejszą tunikę i spodnie. Jego włosy, jakkolwiek długie, dzięki pustynnemu klimatowi schły zawsze szybko. Oznaczało to tyle, że i zwlekać z dostarczeniem listu nie mógł nadmiernie.
Ledwie przejrzał się w lustrze, krzywiąc kwaśno na widok jeszcze okrutniej podkrążonych niż zazwyczaj oczu oraz chorobliwą bladość, którą tylko pogarszały rumieńce po kąpieli, gdy obcy głos zdecydował się raz jeszcze wytrącić go z chwilowo odzyskanej równowagi.
- Iik! - wydał z siebie, podskakując i obracając czym prędzej w miejscu, aby rozejrzeć się bojaźliwie dookoła. Nadal był tu jednak tylko on. On i ten głos. Tym razem jednak zdołał rzeczywiście wyłapać, że nie dochodził on bezpośrednio z jego głowy i... Ciężko mu było stwierdzić, czy to dobrze, czy jeszcze gorzej.
Przytykając dłoń co klatki piersiowej, bardzo powoli i bardzo ostrożnie zaczął przechadzać się po swoim niewielkim pokoju, strzelając spłoszonymi oczyma na prawo i lewo.
- ...Do-Dobrze? - odpowiedział wreszcie niepewnie. - Mogę... Mogę mówić! Jasne! Pewnie! Skoro nie ma już w pobliżu nikogo, kto wziąłby mnie przez to za wariata, czemu nie? Czy ty... Jesteś duchem? Jeśli tak, to wiedz tylko, że jestem absolutnie beznadziejnie łatwym celem! Zero satysfakcji ze straszenia kogoś takiego jak ja! Hahaha...!
Wyłamując palce, zaśmiał się histerycznie, coraz poważniej rozważając ucieczkę z pałacu jeszcze przed bankierem.