Cesarski Kompleks Pałacowy

46
POST BARDA
Khadi nie wyglądała na przekonaną. Usiadła pod ścianą i już się stamtąd nie podnosiła, zachowując zarówno bezpieczną odległość od zdenerwowanego maga, jak i milczenie, by nie zirytować go jeszcze bardziej. Przeprosiny przeprosinami, ale wyraźnie było jej przykro przez fakt, że Awaren podejrzewał ją o jakieś niecne plany, nawet jeśli okoliczności, w jakich ją tu znalazł, przywoływały wiele wątpliwości. Bo kto normalny wchodził do komnat doradcy księcia bez zaproszenia, nawet jeśli były otwarte i nawet jeśli się znali? Pokiwała tylko głową i zerknęła w stronę drzwi, za którymi miała znajdować się straż. Gdzieś w jej oczach błysnęło wyraźne zaciekawienie, dlaczego elf miałby nagle być zamknięty we własnych komnatach i pilnowany, ale nie zadała żadnego pytania. Potem w milczeniu odprowadziła go spojrzeniem do biurka, z którego podniósł list.
Hoeid był pałacowym posłańcem. Korespondencja dla Awarena niejednokrotnie była dostarczana właśnie przez niego, młodego, ludzkiego niemowę. Mimo swoich szczegółowych dociekań nigdy nie udało mu się dowiedzieć, czy chłopak był pozbawiony głosu od urodzenia, czy to tutaj wycięli mu język. Słyszał w każdym razie świetnie i porozumiewał się na migi, choć mało komu chciało się uczyć jego znaków. Khadi była jedną z tych niewielu osób i jako, że się lubili, postanowiła go tym razem wyręczyć i przy okazji odwiedzić innego znajomego. Nie mogła się spodziewać, że skończy zamknięta z nim wbrew swojej... i najwyraźniej jego również, woli.
List zalakowany był pieczęcią Marii Eleny, tak jak wszystkie, które przedtem Awaren od niej otrzymał. Gdy ją przełamał i rozłożył zgiętą na trzy kartkę, jego oczom ukazała się lakoniczna wiadomość, zdecydowanie zbyt krótka i prosta jak to, jaką istotną treść w niej zawarto. I choć paranoja elfa mogła poddawać w wątpliwość prawdziwość listu, to wszystko się zgadzało - zarówno sama pieczęć, jak i rodzaj pergaminu, a także specyficzny charakter pisma młodej uczennicy wieszczki.

Maria Elena zgodzi się spotkać z księciem Usbarem dwie godziny przed oficjalnymi uroczystościami.
Prosi, by Awaren Foighidneach także osobiście uczestniczył w spotkaniu.
Mokuthh

Zmiana planów? Jakikolwiek był jej powód, elf go nie znał. To jednak sprawiało, że nawet jeśli miał już jakąś wizję swoich przygotowań do bankietu, została ona brutalnie obrócona do góry nogami. Po pierwsze, zamiast sześciu godzin miał dla siebie teraz cztery, trzy, jeśli wliczał także czas, jaki będzie musiał poświęcić na spotkanie się z Ushbarem i poinformowanie go o przełożonej audiencji, a potem psychiczne dochodzenie do siebie. Po drugie, książę z jakiegoś powodu był zadowolony z faktu, że nie musiał widzieć się z wieszczką przed uroczystością; czy będzie równie zadowolony z tego, że jednak przesunięto wizytę o kilka godzin wcześniej, bo Maria Elena raczyła zmienić zdanie...? Po trzecie, Awaren musiał znaleźć teraz sposób, by wytłumaczyć Zhogowi otrzymanie tej wiadomości, skoro nie chciał przyznawać się do obecności Khadi w jego komnacie. To jednak nie powinno być zbyt dużym problemem, prawda?
Obrazek

Cesarski Kompleks Pałacowy

47
POST POSTACI
Awaren
Jeśli w tym wszystkim było coś pozytywnego, to to, że Khadi jeszcze nie próbowała go zamordować. To już coś, biorąc pod uwagę jego dzisiejsze fatum. Skoro najlepszy przyjaciel Ushbara mógł okazać się zindoktrynowanym magicznie mordercą, to czemu nie dziewka, po której nikt niczego się nie spodziewał? Może nawet wcale nie potrzebowała indoktrynacji? Może od początku była szpiegiem? Ah, dlaczego brzmiało to tak ironicznie znajomo? Być może jednak było coś w słowach Zoli, gdy wspominała o Everamce poprzedniego wieczoru? Tak czy inaczej, lepiej było ją na razie ugłaskać niż później żałować pomyłki. Byłby naprawdę szczęśliwy, gdyby się co do niej mylił, jakkolwiek niepokoiło go ciężkie do niezauważenia zawiniątko, które teraz trzymała wyjątkowo blisko siebie. ...Nie usiłowała rzeczywiście niczego stąd wynieść, racja? Bo jeśli nie, to co tak skrupulatnie ukrywała?
- Umm... - zaczął niepewnie, kręcąc jeszcze chwilę pergaminem w palcach przed jego przeczytaniem.
Hoeid był dobrym chłopcem, ale wciąż zbyt naiwnym, na to by wychodziło. Nie powinien w ten sposób szastać korespondencją, niezależnie od tego, jak bardzo ufał Khadi. Gdyby wszakże kobieta postanowiła nigdy go nie dostarczyć, gdyby wydarzyło się z nim cokolwiek nieprzewidzianego po drodze, to właśnie chłopak zapłaciłby tego cenę. I to cenę różną, w zależności od wagi wiadomości oraz tego, co wniknęłoby z jego zaginięcia. Czy powinien go za to upomnieć? Na pewno powinien. Przynajmniej przestrzec na przyszłość. O ile rzecz jasna będzie mu to jeszcze dane, haha...
- Nie chcesz.... Się czegoś napić? Mam jeszcze trochę wina? Nierozcieńczonego, mam na myśli - zaproponował kulawo, nie za bardzo wiedząc, jak poradzić sobie z dziwną atmosferą, która zapanowała w pomieszczeniu. Przynajmniej łzy przestały mu cieknąć po policzkach. Ughh, na pewno wyglądał teraz sto razy gorzej niż zazwyczaj, czyż nie? Nie, żeby było to teraz jego największe zmartwienie.
Odchrząkując i przynajmniej przecierając podpuchnięte i podkrążone oczy, rozłożył list i skupił się przynajmniej na chwilę na czymś innym, niż na swoim własnym nieszczęściu. Chwila ta nie trwała rzecz jasna długo. Pewnie, że nie. Przeczytał go raz. Przeczytał drugi. W trakcie tego procesu nieświadomie wyprostował się w siadzie na baczność i spiął ramiona.
- O nie... - jęknął, uderzając z frustracją potylicą o parapet za sobą. Zabolało.
Dla pewności dokładnie sprawdził papier pod światłem, a nawet podniósł się niezgrabnie z posadzki, aby dopaść do swojego biurka i odszukać kopertę po poprzedniej korespondencjie. Niestety, pieczęć również zdawała się zgadzać z tym, co podpowiadała mu pamięć.
- O nie, nie, nie, nie, nie... - zaczął powtarzać cicho, na wydechu, przecierając twarz i co rusz spoglądając na odłożony na biurko list, niczym na największego zdrajcę w dziejach. Czy to był jego gwóźdź do trumny? Gdyby okoliczności były inne, całowałby teraz ten sam, skromny kawałek papieru, który teraz usiłował ubłagać w myślach o samozapłon albo inny rodzaj dezintegracji bez jego osobistej ingerencji. Wizja wrócenia do komnat księcia była ostatnim, czego sobie obecnie życzył! Po tym, co dopiero między nimi zaszło, żeby... Żeby przekazać mu-... Przekazać mu TO?! Nim się zorientował, chodził już dookoła komnaty, zapominając na moment o cichej Khadi.
- Dlaczego teraz? Co się zmieniło? Co to w ogóle za beznadziejne wyczucie czasu? Co ja mam z tym teraz zrobić? Poprosić Zhoga, żeby-... Nie, nie, nie! Nie ma mowy. Nie mogę... Muszę to zrobić sam, ale...? Zabije mnie... Teraz na pewno mnie zabije. Jestem pewien, że to z jakiegoś powodu będzie znowu moja wina - mamrotał szybko do siebie, przygryzając co rusz kciuk prawej ręki, którą trzymał zbyt blisko własnej twarzy.
Chwilę jeszcze rył w ten sposób dziurę w podłodze, zanim jego rozbiegany wzrok padł w końcu na nieoczekiwanego gościa. Musiał ją stąd zabrać. Musiał ją stąd wyprowadzić, i to jak najszybciej! Nawet jeśli nie Zhog, wciąż mógł wparować tu ktoś z wodą, o którą dopiero co prosił! Z jakiegoś powodu wydawało się to jeszcze gorszą perspektywą.
- Khadi - zwrócił się do niej poważnie, acz wciąż nerwowo. - Chciałbym... - zawahał się i urwał na moment. - MUSZĘ czegoś spróbować. Um, wstaniesz, proszę?
Próbował tego tylko raz. W trakcie Zaćmienia, które wówczas wpływało na jego magię tak chaotycznie, jak to tylko możliwe, kompletnie niwelując przy okazji wszystkie jego wysiłki. Podejrzewał niemniej, że w teorii wciąż miało szansę zadziałać. Nawet jeśli nigdy nie próbował tego na nikim innym, niż samym sobie. Ukrycie kogoś innego pod płachtą zaklęcia nie powinno być aż takie trudne, prawda? Wystarczyło, żeby utrzymać je do momentu, gdy Khadi znajdzie się przy najbliższym zakręcie! Musiał tylko... Cóż, spróbować tego w praktyce, jak mniemał.
Foighidneach

Cesarski Kompleks Pałacowy

48
POST BARDA
Khadi potrząsnęła głową.
- Nie. Nie chcę pić wina - odpowiedziała cicho. - To znaczy... przepraszam. Nie chciałam żeby tak to zabrzmiało. Chętnie napiłabym się wina. Ale nie sama. Nie kiedy ty tak... kiedy dzieje się coś dziwnego i wyraźnie ci przeszkadzam. Moje przyjście tutaj to był błąd, nie wiem co ja sobie myślałam.
Mimo obaw Awarena, Zhog chyba nie kwapił się z posyłaniem służby po kąpiel dla elfa, albo po prostu w okolicy nie pojawił się nikt, kogo mógłby o to poprosić, a przecież nie mógł się oddalać od drzwi. Nikt nie pukał, nikt się nie dobijał, sam strażnik też najwyraźniej nie zamierzał mu przeszkadzać, pozwalając mu - według swojej wiedzy - dojść do siebie w samotności. O siedzącej pod ścianą medyczce nie miał zielonego pojęcia.
Fakt, że elf wyglądał sto razy gorzej, niż zazwyczaj, nie przeszkadzał Khadi, gdy ta na niego w ogóle nie patrzyła. Odkąd zorientowała się, jak bardzo zły moment na odwiedziny wybrała, patrzyła już tylko w dół, albo z wielką fascynacją obserwując łączenia kamiennych płyt podłogi, albo wpatrując się we własne dłonie i zawzięcie próbując ukryć w nich to, co teoretycznie ze sobą tu przyniosła.
Kiedy jednak mag zaczął panikować, niepewnie uniosła na niego zaskoczone spojrzenie i zbladła nieco, gdy zorientowała się, że razem z listem musiała przynieść bardzo złe informacje. Słowa, które Awaren wyrzucał z siebie w zastraszającym tempie, nie pomagały jej zachować spokoju.
- Kto cię zabije? - spytała niepewnie i usiłując go pocieszyć, dodała: - Nikt ci nic nie zrobi, przecież pracujesz dla księcia, prawda?
Przygryzła nerwowo policzek od środka, spoglądając na elfa z podłogi, a jej ciemne, migdałowe oczy wydawały się jeszcze większe, niż zwykle. Niepokój Awarena - choć było to niedopowiedzenie - zdecydowanie się jej udzielał.
- Wiesz, kiedyś w pałacu był uzdrowiciel, który potrafił ucisnąć odpowiednie miejsca na plecach i ramionach, żeby się uspokoić i rozluźnić. Pokazał mi te techniki, zanim wyjechał. Jeśli... jeśli chcesz, mogę spróbować - zaproponowała. - Nie wiem co się dzieje, ale chyba jesteś zbyt... roztrzęsiony, żeby podejmować jakieś decyzje. Zwłaszcza, jeśli ktoś ci grozi.
Poproszona o wstanie, wahała się tylko chwilę, zanim podniosła się z poduszki. Zawiniątko schowała za plecami, ale zrobiła ostrożny krok w kierunku elfa i zatrzymała się na środku, nie wiedząc, czego właściwie ten od niej oczekuje. Z całą pewnością nie mogła się spodziewać, że chce rzucić na nią zaklęcie, bo skąd miałoby jej to przyjść do głowy?
- Powiedziałam coś nie tak? - spytała łamiącym się głosem, może zakładając, że czeka ją zaraz bliżej nieokreślona kara za decyzje, jakie podjęła.
Obrazek

Cesarski Kompleks Pałacowy

49
POST POSTACI
Awaren
Tak, jej przyjście tutaj było błędem. Felernym błędem. Miała okropne wyczucie czasu i kompletnie zapomniała, czym jest poszanowanie cudzej prywatności. Czy jednak zrobiła coś, czego nie zrobili już przed nią inni? Nie. Oczywiście, że nie. Fakt, większość pałacowych sług unikała tego typu bezczelności, odkąd (teoretycznie) odzyskał wolność. Zazwyczaj pukali... Jak tak teraz o tym myślał? Było to jednak naturalnie spowodowane złudnym wrażeniem, że skoro pozbył się obroży i dostał własny kąt do pracy, wybił się odrobinę bardziej w górę. Ha... Hahaha... Nic bardziej mylnego, ale nie planował wyjaśniać tego nieporozumienia. Wciąż trzymał tu sporo ważnych papierzysk i wolał, żeby nikt, nieważne, jak mocno niepiśmienniczy, nie kładł na nich brudnych rąk.
- Nie mów tak - westchnął, kręcąc w zaprzeczeniu głową, bo przecież nie powie jej wprost tego, co naprawdę myśli o jej wtargnięciu aka niezapowiedzianej-wizycie-pod-jego-nieobecność-która-wcale-nie-wydawała-się-podejrzana. - Dobrze wiesz, że zawsze jesteś tu mile widziana - skłamał gładko. - Problem w tym... - uciął, wykonując ręką słaby, bliżej nieokreślony gest. - To ja jestem tutaj problemem - przyznanie tego było łatwe, niezależnie od stopnia zgodności z prawdą. Prawdopodobnie tak właśnie czuł gdzieś głębiej w sobie. Ponieważ jednak jego życie było dostatecznie stresujące bez równie depresyjnych myśli, nie starał się nad tym nadmiernie skupiać. - Więc nie rób już tych smutnych min, hm? - poprosił, nie potrzebując więcej powodu do płaczu niż już miał. Tego typu atmosfera tylko wszystko pogarszała, tak? Nie chciał dodawać kolejnej setki spłoszonych myśli do tego, co już kluło się w jego przepełnionej po brzegi głowie. Khadi, jej samopoczucie oraz rzeczywiste intencje naprawdę były ostatnimi rzeczami, jakimi chciał się teraz zajmować.
Jego życie naprawdę nie mogło zwolnić nawet na krótki moment przez ostatnie miesiące, czyż nie? Jeden problem za drugim, jedna wpadka za drugą... Prawdopodobnie od początku powinien rozegrać to najprostszą, mimo iż tak barbarzyńską z jego perspektywy metodą, jaką było pozbycie się Marii Eleny po cichu. Cudzymi rękoma. Brak wieszczki = brak przepowiedni. Koniec tematu.
Pomiędzy strach i panikę wzbiła się kolejna, silna fala frustracji oraz tłumionego gniewu, tym razem pobudzone słowami nikogo innego, jak właśnie Khadi. Awaren sam nie wiedział, co wpływało na nie mocniej - jej przeświadczenie o słuszności własnych słów, czy to, w jak wielkim rzeczywiście była błędzie, gdy wypowiadała je na głos.
- ... - nie odpowiedział, nie znajdując na to fizycznie siły. Zacisnął jeno na moment dłonie w pięści, zanim znowu je rozluźnił, biorąc po drodze niezdrowo świszczący, głęboki wdech. Prawdopodobnie efekt uboczny po ilości mikstur wspomagających, które w nadmiarze spożywał przez ostatni tydzień.
Gdyby tylko praca pod księciem faktycznie była w stanie zapewnić mu tyle bezpieczeństwa, ile inni myśleli najwyraźniej, że zapewnia.
- Czytałem kiedyś o tego typu metodach... Dawno temu - przyznał w każdym razie powoli, pozwalając sobie wyjątkowo nie powiedzieć ostatecznie nic na temat tego, kto naprawdę czyha na jego życie. Skłamałby, gdyby powiedział, że nie oddałby naprawdę wiele za cokolwiek, co byłoby w stanie nieco go rozluźnić, uspokoić i wspomóc w trzeźwym myśleniu. Czy jednak chciał ryzykować odwracaniem się do Khadi plecami? Zdecydowanie nie. Czy wydawało się to głupie? Oh, tak! Tak, na pewno! Czy było to ryzyko warte świeczki? Nie. Nie było. Prawdopodobnie.
Nerwowość Khadi z jakiegoś powodu sprawiła, że niemal udało mu się uśmiechnąć. Doprawdy, czego obawiała się z jego strony? Niedorzeczne. Prawdopodobnie sama byłaby w stanie sprać go na kwaśne jabłko, gdyby z jakiegoś bezsensownego powodu doszło między ich dwójką do przemocy fizycznej.
- Nawet jeśli są rzeczywiście tak skuteczne, nie jestem pewien, czy mamy na to dość czasu - przyznał tym razem całkiem szczerze, nerwowo zerkając w stronę drzwi. - Zanim cokolwiek z tym zrobimy, pozwól mi sprawdzić, czy zdołam wyprowadzić się stąd później tak, aby nikt tego nie zauważył. Mam... Mam na myśli... Uh, czy mogłabyś...? - podrapał się po policzku, mierząc Khadi ostrożnym spojrzeniem, zanim zdecydował się zmniejszyć między nimi dystans i wyciągnąć do niej skierowaną wnętrzem do góry dłonią rękę. - Mogłabyś może p-podać mi swoją dłoń? To nie będzie nic bolesnego, obiecuję!
Jeśli się zgodziła, Awaren zamknął jej dłoń pomiędzy swoimi dwoma, po raz pierwszy w życiu skupiając się na pragnieniu ukrycia kogoś innego niż samego siebie.
- Ukryj ją przed niepożądanym wzrokiem - wyszeptał, starając się przekierować zaklęcie, sprowadzając kamuflującą osłonę magiczną na drugie ciało.
Nie było to skomplikowane zaklęcie i mimo zmęczenia oraz braku doświadczenia w rzucaniu go na innych, nie powinien mieć problemu z utrzymaniem go przez krotki czas. Rzecz jednak w tym, aby móc przez ten sam, krótki czas utrzymać je na odległość. Bez potrzeby utrzymywania kontaktu fizycznego. W innym wypadku, nie miało to żadnego sensu.
Musiał wyprowadzić stąd kobietę i zabrać się za ważniejsze sprawy. ...Na przykład skupić na próbie nieomdlenia, gdy znowu będzie musiał wrócić na książęce komnaty.
Foighidneach

Cesarski Kompleks Pałacowy

50
POST BARDA
Słysząc prośbę o nierobienie smutnych min, Khadi zmusiła się do słabego uśmiechu, który ani trochę nie był przekonujący. Wydawała się zestresowana, ale trudno było się jej dziwić. Tacy, jak oni, nie mieli zbyt wielu przyjaciół na terenie zamieszkałego głównie przez orków pałacu, więc medyczka miała prawo się martwić nie tylko samopoczuciem Awarena, ale także jego zachowaniem i ich relacją, która z dobrego koleżeństwa pikowała właśnie na główkę w dół tylko przez fakt, że weszła tu nieproszona.
- Naprawdę przepraszam - powiedziała jeszcze.
Gdy elf zerknął nerwowo w stronę drzwi, ona zrobiła to samo, zupełnie nie wiedząc, w czym tkwił problem i źródło jego stresu. Z całą pewnością jednak się jej on udzielał, i to z chwili na chwilę coraz mocniej. A kiedy poprosił, by podała mu dłoń, uniosła na niego zaskoczone i mocno zdezorientowane spojrzenie. Wyciągnęła zza pleców jedną rękę i przez moment trzymała ją w powietrzu, w połowie drogi.
- Nie brzmisz zbyt wiarygodnie - mruknęła pod nosem, zanim oparła swoją dłoń o jego własną. Zdawała się nic nie ważyć, jakby kobieta nie chciała oprzeć całego jej ciężaru, żeby zdążyć ją wyrwać, jeśli cokolwiek pójdzie nie tak, albo jeśli mimo obietnic maga jednak będzie bolało.
Nie bolało. Wypowiedziane przez Awarena zaklęcie opłynęło ją falą energii, której nie miała prawa poczuć, ale która dla niego była nadzwyczaj wyraźna. Jej sylwetka poruszyła się i zafalowała, a potem nabrała przejrzystości. Wciąż była widoczna dla niego, mógł być jednak pewien, że zaklęcie zadziałało. I choć słowa, które dobiegły do niego chwilę później, były zadowalające, ich źródło już... nieco mniej.
Imponujące. Zniknęła! Proszę proszę, trafiłam do maga.
Głos, o jakim zapewne już zapomniał, a który rano odzywał się do niego i zmuszał do kwestionowania własnej poczytalności, tym razem postanowił odezwać się ponownie. Choć sam w sobie był ciepły i dość przyjazny w odbiorze, fakt, że nie miał pojęcia do kogo należał, znacząco mu ten odbiór psuł.
Sama Khadi z zaciekawieniem obserwowała własną rękę, a potem opuściła wzrok na resztę swojego ciała, które dla elfa wyglądało, jakby stało się częściowo przezroczyste, więc może dla niej też? Wyciągnęła zza pleców drugą rękę, wciąż na czymś zaciśniętą i obejrzała ją ze wszystkich stron.
- Co mi zrobiłeś? - spytała, zabierając mu dłoń, którą trzymał. Jej głos był stłumiony, jakby mówiła spod ciężkiego koca. - Co się ze mną dzieje? Nie czuję się... inaczej - zmarszczyła brwi i uniosła wzrok na Awarena. - Słyszysz mnie?
Zaklęcie stało się wyraźnie trudniejsze do utrzymania, gdy Khadi go puściła, ale nie było to niemożliwe. Kosztowało go to jednak dużo więcej, niż wtedy, gdy jej dotykał, nie wspominając o łatwości, z jaką podtrzymywało się je, gdy rzucał je na samego siebie. Kropelki potu natychmiast wystąpiły mu na czoło, a mówienie stało się trudniejsze, niż zwykle. Jeśli będzie chciał, wyprowadzi ją z komnaty pod osłoną czaru i nawet nie będzie musiał jej odprowadzać w bezpieczne miejsce, ale teraz już wiedział, że będzie to spory wysiłek.
- Nie wiedziałam, że potrafisz coś więcej, poza... leczeniem - zauważyła Khadi, odgarniając jeden z półprzezroczystych warkoczyków z półprzezroczystej twarzy. Odsunęła go od niej i przyjrzała mu się krytycznie. - Chociaż dalej nie wiem... co to właściwie jest.
Obrazek

Cesarski Kompleks Pałacowy

51
POST POSTACI
Awaren
Awaren uśmiechnął się, mając pełną świadomość, że nijako nie załagadza to kwaśnej miny, jaka przyozdobiła jego facjatę za sprawą komentarza. To i wiele podobnych słyszał nadto wiele razy przez ostatnie dziesięć lat służby i dzisiaj wyjątkowo, ponieważ i tak był dostatecznie blisko stracenia pozycji (wedle najbardziej optymistycznego scenariusza), o ile nie głowy (wedle nieco mniej optymistycznego scenariusza), czuł się tym szczerze i dogłębnie zmęczony. W rozmowie z Ushbarem najwyraźniej również nie brzmiał dostatecznie wiarygodnie, huh? Prawdopodobnie nigdy nie brzmiał, jeśli akurat nie posiadał dostatecznej ilości dowodów na poparcie swojego zdania, tezy bądź oferowanej informacji. Zazwyczaj oczywiście je posiadał, a jakże. Starał się być maksymalnie przygotowany na każdą, zarzuconą mu wątpliwość! Sam nie ufał od ręki nikomu ani niczemu, więc dlaczego ktokolwiek inny miałby ufać jemu? Sądził, że to logiczne. Uważał to za naturalną kolej rzeczy. Jeśli nie mógł zdobyć zaufania do własnej osoby przez charakter, pochodzenie i fizyczne braki, wystarczyło, aby z czasem dostatecznie zaufano jego umiejętnościom. Racja? Cóż... Nie. Najwyraźniej nie. Dawno nie przejechał się na własnym założeniu równie mocno.
Natłok niepokojąco negatywnych uczuć zbierających się z tyłu głowy nie przeszkodził całe szczęście w profesjonalnym podejściu do magicznego aspektu jego kolejnego zadania - konsekwencjami którego będzie martwił się przyszły Awaren, o ile jeszcze będzie miał z tą przyszłością cokolwiek wspólnego.
Zaklęcie zadziałało i wyglądało na dostatecznie stabilne. Lata praktyk zdecydowanie nie poszły na marne, skoro był do tego zdolny nawet w podobnie upokarzającym co obecnie stanie. Przekierowanie energii na drugie ciało okazało się jako takie prostsze, niż początkowo zakładał. Zasady nie różniły się wiele od sposobu, w jaki wykorzystywał magię do leczenia drugiej osoby. Uczucie ulgi spowodowane tym drobnym zwycięstwem nie trwało długo, ponieważ jego umęczony umysł wybrał tę właśnie chwilę na powrót urojonego głosu.
Wbrew jego przyjemnemu wydźwiękowi, w miejscu udało mu się nie podskoczyć tylko i wyłącznie dlatego, że jego nogi oraz reszta ciała były zwyczajnie zbyt ciężkie, żeby je do tego zmusić. Nie przeszkadzało to natomiast w wydaniu z siebie wyjątkowo godnego pożałowania dźwięku paszczy:
- Iik! - pisnął wysoko, rozglądając się panicznie. Gdyby był kotem, zapewne stałby teraz maksymalnie wyprężony, napuszony i z oczami wybałuszonymi, niczym przy wyjątkowo mocnym parciu na-... Nieważne.
Napinając w nerwach swoje wątłe mięśnie niemalże boleśnie, spojrzał przelotnie także i po Khadi, upewniając się, że owszem, nikt poza nim nie słyszy tego głosu. Wspaniale. Gdyby nie był już dostatecznie poruszony zamieszaniem całego dnia, może nawet miałby na tyle wstydu, żeby poczerwienieć na twarzy.
Łapiąc drżący wdech, Awaren pokręcił do siebie głową i powoli zaczął się wycofywać z zasięgu kobiety, a następnie przechadzać z wolna po pomieszczeniu, susiłując wybadać, ile czasu będzie miał i na jakiej odległości wciąż dolny będzie kontrolować zaklęcie. Będąc w pełni sił, miałby dużo więcej zaufania do swoich możliwości. I tak, owszem, zamierzał po prostu udawać, że wcale przed chwilą nie pisnął, jak dziewczynka!
- W bardzo dużym skrócie - ukryłem cię - odpowiedział i, łał, brzmiał, jakby właśnie próbował przebiec co najmniej połowę wschodniego skrzydła ze stosem pergaminów w ramionach. Co może brzmiałoby dobrze w przypadku osoby nie posiadającej z natury delikatnej barwy głosu.
Przecierając czoło rękawem, Awaren cofnął zaklęcie, nie chcąc marnować ostatków energii, jakie mu jeszcze pozostały.
- Gdybym po dwudziestu latach nauki na Akademii potrafił jedynie łączyć złamane kości, nie świadczyłoby to o mnie zbyt dobrze - dodał półżartem, mając ogromną ochotę usiąść i powstrzymując się przed tym wszelkimi siłami. - Kiedy je na ciebie ponownie nałożę, prosiłbym cię, żebyś prześlizgnęła się obok postawionego przed komnatą strażnika tak szybko, jak to tylko możliwe. Nie jestem-... Haha, to trochę żenujące, ale widzisz, moje ciało nie jest chwilowo w dostatecznie dobrej formie, żeby utrzymać zaklęcie zbyt długo.
Foighidneach

Cesarski Kompleks Pałacowy

52
POST BARDA
Khadi nie zareagowała na piśnięcie inaczej, niż tylko unosząc na elfa zdezorientowane spojrzenie. Przyglądała mu się przez krótką chwilę niepewnie, zanim wróciła do obserwowania własnego, półprzezroczystego ciała - może z zaciekawienia, a może z czystej grzeczności. Jej ekscytacja jednak odrobinę wyparowała, gdy przypomniała sobie, jak bardzo Awaren był niezadowolony z jej obecności tutaj i że nie testowali czaru dla rozrywki, a po to, by mogła wykraść się stąd niezauważenie i nie robić mu więcej problemów.
Poruszanie się po pomieszczeniu podczas podtrzymywania czaru wymagało od maga tytanicznego wysiłku, tak samo jak mówienie z sensem. Początkowo jeszcze sobie z tym radził, ale po kilku pierwszych słowach zorientował się, że gdyby nie przerwał zaklęcia, samo by się zerwało. Nić mocy łącząca go z Khadi była cienka i drżąca, jak struna potarta smyczkiem już zbyt wiele razy, będąca na granicy pęknięcia. Kobieta z powrotem splotła dłonie za plecami, gdy dotarło do niej, że wróciła do swojego standardowego stanu i jest w pełni widoczna. Wysłuchała prośby Awarena i ze słabo ukrytym westchnięciem skinęła głową.
- Dobrze - powiedziała. - Przejdę cicho i szybko zniknę stąd całkiem.
Pierwszy raz widzę, żeby mężczyzna wyrzucał z komnaty kobietę, która przyszła do niej dobrowolnie. No, przynajmniej przed oczywistą oczywistością. Po, to już coś zupełnie innego.
Głos nie zamierzał dać za wygraną, wybierając sobie elfa jako słuchacza - bo na dialog się tu nie zanosiło. Rozmowa była jednostronna, kobiecy głos komentował, Awaren nie odpowiadał, powoli godząc się ze swoim ewidentnym podupadaniem na zdrowiu psychicznym. Niestety, lub na szczęście, Khadi nie miała pojęcia, co tak naprawdę działo się w głowie maga i tkwiła w przekonaniu, że chcąc go odwiedzić, stała się obecnie największym jego zmartwieniem. Ekscytacja, jaką wykazała podczas testowania zaklęcia zniknęła tak szybko, jak się pojawiła - tak samo jak zawiniątko za jej plecami i ciemne spojrzenie pod opuszczonymi powiekami.
- Mogę pójść już teraz - zaproponowała, strzelając spojrzeniem w kierunku biurka, zza którego wynurzyła się te kilkanaście nieszczęsnych minut temu. - Nie będziesz musiał już się mną stresować.
Dobrze, niech idzie. Może jak zostaniemy sami, to w końcu porozmawiasz ze mną.
W tajemniczy głos wkradła się nuta rozbawienia.
- Gdybyś jednak znalazł chwilę dziś przed bankietem... - Khadi zaczęła, ale przerwała w połowie i zaśmiała się cicho. - Co ja mówię, na pewno nie znajdziesz. Nieważne. Może jutro. Dziś masz wystarczająco dużo na głowie. Jeśli jesteś gotowy, możemy to zrobić w tej chwili. Wypuścisz mnie i już mnie nie będzie.
Obrazek

Cesarski Kompleks Pałacowy

53
POST POSTACI
Awaren
Nie rozumiał i nawet nie starał się na obecny moment zrozumieć, czemu Khadi tak uparcie starał się wyglądać na zasmuconą, gdy to on przechodził tutaj prawdziwie ciężkie chwile. Gdzieś z tyłu głowy nadal wisiała mu co prawda obecność tajemniczego zawiniątka w jej posiadaniu, ale choćby było to coś, co zwinęła podczas jego nieobecności, nie zamierzał się o to teraz wykłócać. Kolejny, ewentualny problem dla Awaren-z-mniej-realnej-bo-nadto-optymistycznej-przyszłości, a jakże! Na razie musiało mu wystarczyć tyle, że wbrew pierwszej, szokującej obawie, nie zamierzała go jednak po cichu zdekapitować, zanim zrobi to pewien rozpieszczony, orkowy szlachcic.
Brak sprzeciwu do propozycji przyjął z ulgą. Udało mu się dostatecznie spocić przy tej małej próbie z zaklęciem i doprawdy nie wiedział, czy byłby w stanie pohamować kolejny napad histerii, gdyby Khadi postanowiła być raz kolejny sceptyczna. Niewiele rzeczy szło dzisiaj po jego myśli. I gdyby jeszcze tylko TEN głos nie przyprawiał go o nerwowe tiki, wzdrygnięcia i kurczowe zaciskanie palców-...
Przecierając mokre skronie oraz kark, a po cichu również żywiąc cichą nadzieję, że przy kolejnej próbie nie padnie jak długi pod stopy Zhoga, potrzebował kilku sekund, żeby sens słów w jego głowie nabrał dla niego sensu. Elfie ciało zesztywniało oniemiałe. Czy-... Czy gdzieś w głębi podświadomości naprawdę miał czas na snucie tego typu myśli?!
Zastój ten nie trwał długo i Awaren szybko, z cichym i pełnym niedowierzania śmiechem pokręcił łepetyną, co na pewno nie pomagało skromnemu otoczeniu pozbyć się wrażenia, że coś jest z nim dużo mocniej nie tak niż zazwyczaj.
Jestem pewien, że nawet Jego Wysokość nie powstrzymałby się od śmiechu, gdybym podsunął mu tego typu absurdalną sytuację z własnym udziałem w roli głównej. Oh! Może powinienem to zrobić? Może to przełamie lody? Odrobina kiepskiego humoru?
Awaren miał parę zdrowych (wbrew latom spędzonym nocami przy świetle świec nad drobnymi gryzmołami, które niektórzy ośmielali się nazywać pismem) oczu i był pewien, że Khadi również ją miała. To, oraz standardy, a nikt z ich minimalną ilością nie wchodziłby do komnaty żadnego Wysokiego Elfa dającego się zdegradować do pozycji służącego, aby doszukiwać się jego zainteresowania w tego typu aspektach. Głupie plotki o byciu, ahahaha, elfią nałożnicą, ugh, były dostatecznym przykładem tego, jak WYSOKIE miano tu o nim mniemanie i jak kiepski żart sam w sobie stanowił. To jest - WYSOKIE w najbardziej obraźliwej i pogardliwej formie orkowej komedii.
- Ah, cóż... Właściwie... - zaczął wciąż odrobinę zasapany, kiedy głos zaproponował, że powinni zostać sami. Tak, chciał się pozbyć Khadi, ale jednocześnie nie chciał wcale utknąć sam na sam z tą nową, zaskakująco głośną formą paranoi! Nie był jeszcze psychicznie gotowy na prowadzenie dialogu, który zawierał inny głos, niż jego własny! - Racja! - klasnął w dłonie i o mało nie skrzywił się, czując ich zimną lepkość. - Wspomniałaś coś o metodzie, która by mnie nieco rozluźniła? Bo widzisz...! Potrzebuję i tak chwili, żeby zregenerować energię! I wygląda na to, że czeka mnie jeszcze jedna wizyta w progach Jego Książęcej Mości! - zaczął tłumaczyć w pośpiechu. Nie było to do końca kłamstwem. Nadal bał się, że ktoś zdoła tu wejść, zanim zdąży ją wyprowadzić, ale jeśli spróbują to zrobić zanim złapie oddech, sukces stawał się niegwarantowany! - Jeśli propozycja nadal jest aktualna, ma się rozumieć? Byłoby świetnie móc z niej skorzystać? - dodał niepewnie, rozłączając dłonie i dyskretnie usiłując także je wytrzeć o rękawy. - Poza tym nie jestem pewien, ile potrwa mój nowy areszt domowy, hahaha, więc jeśli czegoś ode mnie potrzebujesz, myślę, że najlepiej zapytać o to teraz?
Nie mógł być obecnie mniej zainteresowany sprawą, jaką miała do niego kobieta, ale wciąż naprawdę potrzebował te minutę lub dwie na odetchnięcie i zmuszenie się do wyciszenia wszystkich, napierających na niego wizji bólu, śmierci i książęcego gniewu. Własnego gniewu również, bo był on przecież nie tylko niedorzeczny, ale i nie na miejscu.
Foighidneach

Cesarski Kompleks Pałacowy

54
POST BARDA
Owszem, śmiech, jakim wybuchł całkowicie znienacka, sprawił, że brwi Khadi zmarszczyły się w dezorientacji, a sama kobieta przez krótką chwilę faktycznie wyglądała, jakby poważnie zastanawiała się, czy to aby na pewno był ten sam Awaren, którego zdążyła już nieco poznać. Niezbyt dobrze, jak widać, bo to, co działo się odkąd znalazł ją w swoich komnatach, budziło wiele wątpliwości i to wcale nie w dwuznaczny sposób.
- Mhmm - odparła ostrożnie i po chwili konsternacji skinęła głową, gestem wskazując elfowi rozrzucone na podłodze poduszki. - Nie ma sprawy. Usiądź, proszę.
Przez chwilę wahała się, co zrobić z trzymanym w dłoni tajemniczym przedmiotem, by w końcu odłożyć go na parapecie i przejść za plecy maga, gdy ten już zajął miejsce na poduszkach. Z całą pewnością wzbudziło to w nim kolejne fale paniki, gdy nie widział Everamki i mógł co najwyżej domyślać się, co robi, ale wyglądało na to, że Khadi bynajmniej nie życzyła mu śmierci. Jeśli zerknął przez ramię, zobaczył, jak ta rozgląda się po pomieszczeniu, by w końcu znaleźć leżący gdzieś skrawek materiału, którym mogła przetrzeć spocony kark Awarena - i to też zaraz zrobiła. Żadną przyjemnością dla niej było masowanie mokrej skóry.
- Może boleć na początku, ale potem na pewno poczujesz się lepiej - ostrzegła, zanim jego plecy rozpalił ostry ból, gdy medyczka w całkowicie nieczuły sposób wcisnęła palce w jakiś mięsień, o którego istnieniu miał pojęcie czysto teoretyczne. Z całą pewnością nie był to dotyk, którego chwilę temu życzył mu tajemniczy głos. - Uff. Jest gorzej, niż myślałam. Naprawdę jesteś strasznie spięty.
Ból, choć początkowo ostry i okrutnie rwący, stopniowo przechodził. Być może faktycznie przyniesie mu to jakąś ulgę, gdy Khadi skończy, ale w tej chwili ciężko było mu sobie to wyobrazić. Jedynym, co przychodziło elfowi do głowy, to fakt, że kobieta ma zaskakująco silne dłonie, jak na swoją raczej filigranową posturę.
- Niczego nie potrzebuję w sumie - mówiła całkiem swobodnie, jakby właśnie nie przekręcała jego pleców na lewą stronę. - Po prostu dawno się nie widzieliśmy. Miło jest raz na jakiś czas porozmawiać z kimś, kto nie traktuje mnie jak szczura, a teraz niewielu mamy chorych, więc mam sporo wolnego czasu, póki nikt nie wpadł na pomysł, żeby zarzucić mnie z tej okazji dodatkowymi obowiązkami. W przeciwieństwie do ciebie niestety, jak widzę.
Jeden z jej kciuków wbił się w jakieś wyjątkowo bolesne miejsce w okolicy łopatki Awarena, ale druga dłoń przesunęła się w tym samym momencie wzdłuż jego kręgosłupa, co już było dużo przyjemniejsze i choć odrobinę zbliżało stan elfa do rozluźnienia, jakie obiecywała. Nawet jeśli bardzo niewiele. Długo milczała, zajęta i skupiona, zanim odezwała się ponownie.
- Chciałabym umieć ci pomóc, ale to, czym się zajmujesz, jest ponad moją głowę. Teraz nie wiedziałam, że przyniosę ci w tym liście złe wieści, ani że moja obecność będzie ci tak bardzo nie na rękę. Przyszłam tutaj, bo...
Przerwała, a jej dłonie znieruchomiały. Po chwili wahania westchnęła i wyprostowała się, by złapać leżące na parapecie zawiniątko i podać je magowi, sama chowając się jednak z powrotem za jego plecami. Wróciła do masażu, który z chwili na chwilę stawał się coraz bardziej znośny. A może to on przyzwyczajał się do bólu?
Kieszonka uszyta z lnu związana była jasnym sznurkiem. Czy Khadi przyznawała się właśnie, że coś ukradła i teraz oddawała to prawowitemu właścicielowi, czy dawała mu prezent? Wyraźnie czekała, aż otworzy, by pośpieszyć z wyjaśnieniem.
Obrazek

Cesarski Kompleks Pałacowy

55
POST POSTACI
Awaren
- Dziękuję - rzucił słabo, zanim bardzo nieelegancko opadł na najbliższe poduszki.
Ah, nawet głupie siedzenie prosto wydawało się wysiłkiem, którego wolałby uniknąć, gdyby tylko dano mu ku temu sposobność. Padnięcie twarzą prosto na zachęcająco chłodną podłogę wydawało się zbyt odległym marzeniem, że o posłaniu już nie wspominając. Pomyśleć, że na bankiecie i to będzie wydawało się luksusem. Ile godzin będzie zmuszony wystać?
Czując obecność za plecami, Awaren wrócił do rzeczywistości, która była tak samo stresująca, co wszystkie przemyślenia dnia bieżącego. Ktoś miał się zrelaksować? Uspokoić umysł i oczyścić myśli? Taaaa, na pewno nie on. Ta misja z góry skazana była na niepowodzenie. Ledwie dotknięty w okolicach karku spiął się niemożebnie, a przecież nic się jeszcze nie zaczęło. Trudno jednak go winić, gdy wyobraźnia podsuwała jedynie najmniej przyjemne w skutkach wariancje zwracania się tyłem do osoby, do której świeżo co straciło się zaufanie.
- Uh-huh... To znaczy, jak bardzo bole-e-aaayyagh?! - spróbował zapytać, zanim ból zmusił go do zakończenia zdania wysokim lamentem oraz palcami powbijanymi w uda, na których wcześniej ułożył dłonie.
Czy to aby na pewno sposób na pomoc jakiejkolwiek części jego ciała?! Jak niby miał po czymś takim poczuć ulgę?! Przez stanie się jednym z bólem?!
- To naprawdę ma TAK boleć??? Proszę, nie zabijaj mnie, ałłł...! P-Przynajmniej nie przed bankietem... Ałałałała...! Jego Wysokość wynajmie nekromnatów tylko po to, żeby po przywróceniu z martwych, zabić mnie za to osobiście! - jęczał cierpiętniczo, wiercąc się, ale nie mając siły, by sprzeciwiać się bardziej niż to. Nawet wtedy, gdy ból mijał, nie był do końca pewien, czy to, co czuje, to faktycznie przypływ ulgi powodowany rozluźniającymi się mięśniami, czy po prostu powolne przyzwyczajanie się do doznawanych tortur.
Zaciskając oczy, Awaren ponownie spróbował skupić myśli na czymś... Czymś odległym i przyjemnym, co nie było fizycznym bólem ani wizją nadchodzącej śmierci, ale wtedy też Khadi zdecydowała się jednak rozwinąć język. Wszystko jedno! Cokolwiek zdoła go nieco rozproszyć!
- Jak szczura? Ciebie? - zapytał głosem wyższym co najmniej o oktawę, gdy palce boleśnie zbiły się w nowy, napięty do maksimum punkt. - W każdym... aaaAaAAA...! To wyjątkowo boli... W każdym razie miło wiedzieć, że pomyślałaś akurat o mnie? Ałłłł... Poważnie, boli, boli... Ughhh! Prawie tęsknie za złamaną żuchwą! Od niej bolała tylko głowa... I twarz - zaśmiał się słabo, zastanawiając się, czy byłby w stanie zagadać ból. Spróbować nie zaszkodziło. Inaczej mógł zacząć zaciskać zęby i do kompletu z głową i tułowiem naprawdę dojdzie mu jeszcze ta nieszczęsna szczęka.
Awaren nie starał się nijako maskować swojego dyskomfortu i całkiem wokalnie dawał to do zrozumienia za każdym razem, gdy Khadi postanowiła udowodnić mu, że wciąż istniały jakieś miejsca na ciele, które mogą boleć bardziej. Jakże miło z jej strony! Nawet krótkie chwile ulgi zdawały się jedynie ładnie wyglądającą przykrywką, zanim nie przyszedł jakiś nowy cios ze strony jej okrutnych paluszków!
- T-Tak, cóż-... - sapnął z wysiłkiem, marszcząc brwi nad mocno zaciśniętymi powiekami. - Kiepskie wyczucie czasu zdarza się każdemu, jak sądzę - skrzywił się boleśnie, nie dodając już, że poza kiepskim wyczuciem czasu nadal pozostawało wchodzenie do środka pod jego nieobecność. - Ufff... Hm?
Ulga od bólu nie trwała długo. Krótka przerwa spowodowana została wyłącznie przez ten sam pakunek, który wcześniej skrzętnie kryła przed nim Khadi. Huh. Dlaczego jednak teraz postanowiła mu go wręczyć? Przez chwilę ważył przedmiot w dłoniach, rzucając jeszcze kobiecie pytające spojrzenie przez ramię, zanim powrót do odrobinę bardziej znośnych męczarni skłonił go do zajęcia czymś dłoni. Bardzo ostrożnie, bo w duchu wciąż nieufnie, zaczął rozwiązywać sznurek i rozwijać materiał.
Foighidneach

Cesarski Kompleks Pałacowy

56
POST BARDA
- Och, przestań, przecież nie cisnę wcale tak mocno! Jesteś po prostu pospinany tak, że co bym nie robiła, to by cię bolało - zirytowała się Khadi, ale Awaren mógł mieć wrażenie, że siła, z jaką wbijała mu palce w plecy, trochę zmalała. - No tak. Mnie. Widziałeś przecież.
W jej ostatnich słowach zabrzmiało trochę goryczy. Pierwszy raz, gdy się spotkali, gdy elf wylądował w pałacowej lecznicy, medyczka została odciągnięta od niego za włosy, bo nie była już potrzebna. To z pewnością było tylko jedno z wielu podobnych doświadczeń, z jakimi musiała zmagać się na co dzień. Nic dziwnego więc, że według niej praca Awarena dla księcia była znacznie większym luksusem; nie widziała żadnych kopniaków, a plotki na temat jego relacji z kimkolwiek swwsmogła ignorować, albo one do niej zwyczajnie nie docierały, skoro była na najniższych stopniach tutejszej drabiny społecznej. Zapewne zastanawiała się, dlaczego w ogóle elf czasem poświęcał jej swoją uwagę, stojąc na niej znacznie wyżej.
Gdy rozwiązał sznurek i rozwinął materiał, zawartość okazała się czymś, czego nie mógł się spodziewać. Kolorowe rzemienie bransolety, jaką wyjął ze środka, układały się we wzór przypominający liście typowe dla kultu Sulona, odcinające się od brązowego tła, a do zapięcia przypięty był skrawek pergaminu, na którym widniało kilka słów:

Na szczęście. Może ci się dziś przyda.
Khadi

Kobieta milczała przez chwilę, pozwalając mu w spokoju obejrzeć podarunek. Przestała nawet ugniatać go bezlitośnie. Plecionka była wystarczająco długa, by dało się nią dwukrotnie owinąć nadgarstek.
- To liście Sulona - wyjaśniła cicho. - Mają przynosić przychylność losu. Słyszałam o bankiecie, o tej widzącej i pomyślałam... Chciałam zostawić tutaj i stąd pójść, bo głupio mi było... nie wiedziałam, czy będziesz chciał... coś takiego. To tylko głupie sznurki. Wiesz co, spróbuję inaczej - szybko zmieniła temat. - Jest coś takiego, jak punkty spustowe. Ścisnę na chwilę i zanim policzysz do dziesięciu, ból powinien przejść.
Jedna z jej dłoni przesunęła się po ramieniu Awarena w delikatnym, prawie czułym geście, zanim znalazła miejsce, którego szukała. Wtedy jej kciuk wbił się okrutnie w najbardziej spięty punkt, jaki chyba istniał na jego ciele, prawie paraliżując go z bólu. Ale miała rację - nie minęło kilka sekund, jak poczuł rozluźnienie, rozlewające się po jego stwardniałych dotąd jak kamień mięśniach. Lewe ramię, łopatkę i rękę wypełniło błogie uczucie swobody, jakiej nie czuł... może nawet od lat? Kto by pomyślał, że takie cierpienie może przynieść faktyczny rezultat? Khadi mruknęła coś pod nosem z zadowoleniem i zwolniła ucisk. Została jeszcze druga strona.
- ...Ale wtedy wszedłeś ty i zacząłeś na mnie krzyczeć, podejrzewać nie wiadomo o co, więc uznałam, że to idiotyczny pomysł - wyjaśniła jeszcze, wracając do tematu swojego prezentu i zawiniątka, które tak skrzętnie usiłowała przed nim ukryć. Stojąc za jego plecami, łatwiej było o szczerość. - Nie musisz jej nosić. Chcę tylko, żebyś mi uwierzył, że ja... że przecież... nie miałam żadnych złych zamiarów. Nie wiem dlaczego miałabym mieć.
Do drzwi rozległo się pukanie. Wyglądało na to, że przyszła kąpiel, o jaką prosił.
Obrazek

Cesarski Kompleks Pałacowy

57
POST POSTACI
Awaren
- Wcale nie czułem się aż tak pospinany, dopóki nie zaczęłaś swoich tortur! - zaprotestował słabo, bezradnie spuszczając głowę. Zamiast kontynuować jojczenie, postarał się jednak przypomnieć sobie, czy faktycznie traktowano ją tutaj aż tak tragicznie.
To prawda, że całkiem dobrze kojarzyl, choć zdecydowanie nie rozpamiętywał tamtej, nieco nieprzyjemnej sytuacji z ich pierwszego kontaktu. Urk-hun nie akceptowało słabych i z reguły szybko ich eliminowało, a Karlgard wcale nie był pod tym względem lepszy tylko dlatego, że stanowi bogatą, kulturalną kolebkę oraz otwartą na handel przystań. Nawet jeśli można było tu spotkać przedstawicieli wszelkich ras, nie oznaczało to, że bez dostosowania się do panujących tu zasad mieli oni łatwo. Jeśli nie miałeś dostatecznej siły mięśni, potrzebowałeś charakteru i umysłu, który przemawiałby na twoją korzyść.
- ...Jest coś, co powstrzymuje cię przed opuszczeniem Karlgardu? Musisz być bądź co bądź więcej niż tylko dobra, jeśli pozwalają ci choćby pomagać w leczeniu w pałacu. Co nie znaczy, że jeśli tutejsze warunku ci nie służą, nie możesz go opuścić. - pozwolił sobie zauważyć na głos. - Pozwalam sobie oczywiście tylko głośno myśleć, ale wydaje mi się, że nie byłoby dla ciebie wcale aż tak trudnym znaleźć kogoś, kto zatrudniłby cię w innym mieście, czy nawet królestwie. Przechodzi tędy wiele karawan i przepływa wiele statków, którymi mogłabyś spróbować wydostać się z Urk-hun, gdybyś tylko chciała.
Pozycja Khadi, jak i zresztą pozostałych sług oraz pracowników niższego szczebla, zależna była od wyżej postawionych, ale nie była to praca niewolnicza, jakkolwiek rygorystyczna. Niewtajemniczeni, zajmujący się jedynie drobnymi, fizycznymi pracami, mogli zostać wydaleni, a nawet sami czasami zrezygnować z obejmowanych stanowisk. Im mniej lat spędzonych na dworze, tym łatwiej było się z niego wydostać, choć z oczywistych przyczyn mało kto tego chciał. Praca na terenach pałacu, nieważne jak mało istotna, postrzegana była jako swoisty przywilej i wcale nie tak łatwo było ją otrzymać. Oferowała lepsze zarobki, stałe posiłki i zakwaterowanie, pewien prestiż w oczach osób z zewnątrz. To, że wykańczać potrafiła jak każda inna, miało dużo mniejsze znaczenie.
Dobrawszy się wreszcie do zawartości pakunku, Awaren nie od razu pojął, na co dokładnie patrzył. Tak, jak te kilkanaście godzin wcześniej, był bardzo ostrożny z rozwijaniem zawiniątka. Pozwolił zawartości spoczywać na oryginalnym opakowaniu, nie dotykając niczego, czemu nie przyjrzał się dostatecznie dobrze. Koniec końców okazało się to wyłącznie... Skromną ozdobą.
Niezależnie od ostatecznych wyników, wciąż ostrożnie, ledwie przy pomocy opuszków palców, badał sploty oraz wzory, upewniając się, że nie została na nie nałożona żadna, mogąca mu zagrozić magia. Dopiero po tym odważył się wsunąć pod dłoń i ostrożnie unieść plecionkę na dłoni.
Awaren mógł policzyć na palcach jednej ręki podarki, które otrzymał w przeciągu ponad czterech dekad swojego dotychczasowego życia. Dwa spośród nich zostały dostarczone w zdecydowanie zbyt krótkim czasie, żeby mogło to przejść niezauważone. Co jednak kryło się za intencjami tych, którzy go nimi obdarowali? Bo za każdym musiało się coś w końcu kryć.
Pomimo potu występującego na czole i skroniach, elf postarał się utkać perfekcyjnie wdzięczny, delikatny uśmiech, z którym mógłby wyjść swojej rozmówczyni naprzeciw.
- Jestem naprawdę-... Poczekaj chwilę. Punkty spustowe- ...? - ledwie zaczął, tak i urwał, zbytnio sparaliżowany bólem, aby móc kontynuować.
Zanim wrócił w pełni do siebie, część jego ciała ponownie była w stanie w pełni funkcjonalna, a zza drzwi dobiegło pukanie.
- Tsssss! - wydał z siebie, znacząco przytykając palec wskazujący do własnych ust, a następnie zrywając się, dopadł drzwi i przylgnął do nich. - Wierzę ci - skłamał zdesperowany. - Wierzę ci, dlatego... Spróbuj wrócić do siebie niezauważona, dobrze?
Awaren odetchnął i gestem dał Khadi znać, aby do niego podeszła. Nie było czasu brać się za drugą część jego ciała.
- Idę! - zakomunikował głośniej, aby być słyszanym po drugiej stronie drzwi, zanim znowu ściszył głos i zwrócił się do medyczki. - Daj mi swoją dłoń i gdy ją znowu puszczę, bądź przygotowana na jak najszybsze wyminięcie wszystkich na swojej drodze - przestrzegł ją elf, biorąc głęboki wdech, zanim uchylił drzwi, by przez nie zerknąć. Pod nosem wymamrotał inkantacje zaklęcia, jeśli Khadi zrobiła, o co prosił.
Foighidneach

Cesarski Kompleks Pałacowy

58
POST BARDA
- Moja nauka wciąż trwa. Mój mistrz jest geniuszem w swojej dziedzinie. Jest najlepszy, dlatego pracuje w pałacu. Codziennie uczę się od niego czegoś nowego, nigdy nie spotkałam kogoś takiego jak on. Dopóki chce mnie u siebie mieć, dopóki chce mnie uczyć, mimo, że jestem człowiekiem, zostanę - wyjaśniła.
Awaren znał wszystkich, wiedział też doskonale o kim mówiła. Główny cesarski lekarz był orkiem, słynącym z kontrowersyjnych nieraz metod, ale prawie zawsze skutecznych. Dzięki swoim zainteresowaniom, do których przypadkiem przyznał się Ushbarowi, elf wiedział wiele na temat prawie każdego, więc i historia owego lekarza była mu znana - ponoć wydalony został ze szkoły medycznej i nigdy nie skończył edukacji. Jak widać, w niczym mu to nie przeszkodziło i zajął zaszczytne miejsce w pałacu, zdobywając zaufanie samego cesarza, w kluczowym momencie ratując życie jego córki.
Mimo, że Awaren bardzo starał się rozciągnąć usta we wdzięcznym uśmiechu, musiało się jednak przez niego przebić coś, co sprawiło, że Khadi wyraźnie spochmurniała. Może nie był tak przekonujący, jak mu się wydawało? Chwilę się wahała, zanim szybko wyciągnęła rękę i zabrała mu bransoletkę, którą zaplotła dla niego, zanim zdołał zareagować. Bez słowa owinęła ją dwukrotnie wokół własnego nadgarstka i zapięła ją, zaciskając usta w wąską kreskę.
- Jesteś okropny - mruknęła pod nosem, odrywając od ozdoby kartkę, jaką do niej przedtem przywiązała i rzucając ją obojętnie na podłogę.
Nie mieli jednak czasu omówić głębiej tego tematu. Prezent został Awarenowi odebrany, Khadi skończyła odwiedziny w podłym nastroju i teraz tylko z rozczarowanym spojrzeniem wbitym w podłogę skinęła głową. Była gotowa uciec niezauważona, gdy tylko będzie miała ku temu sposobność. Trzymana za dłoń, tym razem nawet nie patrzyła na elfa, zbyt na niego zła za coś, co wypatrzyła za uprzejmym, wymuszonym uśmiechem, jakim uraczył ją przed chwilą.
Gdy drzwi się otworzyły, do środka natychmiast wjechała balia, pchana przez dwóch służących. Musieli z niewidoczną medyczką odsunąć się w bok, by drewniany mebel mógł przejechać przez próg i wylądować na środku pomieszczenia. Część wody wlana była już do środka, a część niosło w wiadrach kolejnych czterech służących. Chlust przelewanej wody był idealny do odciągnięcia uwagi od drobnych kroków medyczki, której półprzezroczyste ciało już rwało się do opuszczenia komnat, gdzie doznała upokorzenia, na jakie nie była gotowa, choć pewnie dochodziła do wniosku, że sama się o nie prosiła.
Zhog zajrzał do środka, przez chwilę obserwując, co działo się w komnatach. Obrzucił Awarena spojrzeniem, ale nie poświęcił mu na tyle dużo uwagi, by elf mógł poczuć się niepewnie. Gdy tylko ork wrócił na swoje miejsce i światło drzwi stało się dla kobiety w pełni dostępne, nie czekając na sugestię maga wyrwała się Awarenowi i szybkim, zdecydowanym krokiem wyszła, nawet nie spoglądając przez ramię, wyraźnie zdenerwowana. Magia szarpnęła go boleśnie, a świeży pot wystąpił na jego czoło, ale udało mu się utrzymać zaklęcie. Widział, jak Khadi znika za załomem korytarza. Przynajmniej jeden kryzys został zażegnany, choć powstał kolejny problem, z którym prawdopodobnie będzie musiał poradzić sobie później, jeśli nie chciał na dobre stracić jednej z niewielu przyjaznych mu osób w pałacu.
- Czy potrzebna będzie moja pomoc przy kąpieli? - spytał jeden z młodych służących, uprzejmie kładąc dwa ręczniki na ławie przy ścianie.
Obrazek

Cesarski Kompleks Pałacowy

59
POST POSTACI
Awaren
No tak, oczywiście. Cesarski medyk nie był byle kim i prawdę powiedziawszy, gdyby Awaren zbytnio się go nie bał (jak każdego orka), bardzo chętnie sam podjąłby z nim dyskusję i być może zdołał nawet dopchać się do jego ksiąg tudzież dzienników. Jakieś przecież musiał posiadać. Bo choć w leczeniu posługiwał się wyłącznie magią, im więcej informacji o różnorakich praktykach i zabiegach posiadał, tym szersze stawały się jego własne możliwości. Nie wspominając już o czystej przyjemności, jaką każdemu, Wysokiemu Elfowi przynosiło samo zdobywanie wiedzy na niemal każdy temat. Jego rasa była jej z natury żądna i stanowiła jeden z powodów, dla których Awaren po nocach zakradał się do cesarskiej biblioteki. Nie miał prawa dziwić się więc Khadi, że mimo wszystko wolała znosić ewentualne nieprzyjemności, byle tylko zdobyć upragnione wykształcenie. W pewnym sensie zazdrościł jej. Sam nie miał obecnie zbyt wiele czasu, aby zajmować się czymkolwiek więcej ponad codzienne obowiązki oraz ciągle prowadzone pomiędzy śledztwa w związku z osobami zamieszanymi w nastawanie na życie księcia.
Gdy medyczka wbrew jego najlepszym chęciom wyrwała bransoletkę ze złością, Awaren wiedział, że schrzanił, ale jednocześnie nie miał serca zbytnio się tym teraz zamartwiać. Starał się, ale nie było to łatwe ani dla jego podbudowanej świeżo paranoi, ani dla domagającego się odpoczynku ciała i umysłu. Przejmowanie się innymi fochami niż Ushbarowe, było na ten moment poza jego możliwościami. Może to i lepiej, że ich konwersacja została jednak przerwana.
Widok balii z wodą zdołałby go pewnie nawet do jakiegoś stopnia ucieszyć, gdyby nie musiał maksymalnie skoncentrować się na uczynieniu pewnej osoby niewidocznej dla gołego oka. Jeśli zrobił się na twarzy kompletnie biały, kiedy Khadi umykała z pomieszczenia, była to tylko i wyłącznie jego sprawa. Utrzymanie zaklęcia po utracie kontaktu fizycznego było prawdziwą katorgą. W pewnym momencie musiał przytrzymać się otwartych drzwi, żeby nie runąć na podłogę pod wpływem bólu oraz słabości w kończynach. Może i lepiej wyszło, że opuściła pokój rozdrażniona. Przynajmniej oddaliła się dostatecznie szybko, żeby elf mógł zerwać magiczną osłonę, gdy tylko weszła za róg.
Łapiąc płytki wdech, Awaren przytknął drżącą dłoń do ciężko unoszącej się klatki piersiowej, raz jeszcze czując się obrzydliwie przez pot zalewający ciało. Niezależnie od tego, czy groziła mu tego wieczoru śmierć, czy też nie - nie chciał kończyć go pachnąc, niczym ork! Bez obrazy.
- ...Tak? - odezwał się głucho, wolno przekręcając głowę w stronę zwracającego się do niego służącego, zanim sens jego słów wreszcie do niego dotarł. - Nie! To znaczy-...! Nie, nie trzeba! Bardzo dziękuję! Jestem pewien, że wszyscy macie dużo lepsze rzeczy do roboty! Mamy w końcu dzisiaj ważny dzień! Poradzę sobie sam! Naprawdę, dziękuję za chęci! I za kąpiel! - zaczął szybko odmawiać, zdając sobie jednocześnie sprawę, że jeśli miał tu siedzieć zamknięty, nie będzie mógł nijako nadzorować przygotowań do bankietu. Czy to aby na pewno w porządku? Osobiście starał się podopinać wiele mankamentów dotyczących wydarzenia i to nie tylko tych dotyczących budżetu imprezy! Doprowadzenie go do końca i upewnienie się, że wszystko pójdzie gładko, miało być w pewnym sensie kolejnym, małym sukcesem. Na samą myśl o zaprzepaszczonych planach i zrujnowanym grafiku, miał ochotę wydać z siebie jakiś brzydki, mało elfi, gardłowy dźwięk. Rzecz jasna, nic takiego nie zrobił. Najpierw kąpiel. Kąpiel miała pierwszeństwo! Potem rozmowa z Zhogiem i... Taaak, cóż, przekazanie kolejnych, złych wieści Jego Wysokości. Nie mógł się doczekać...
Foighidneach

Cesarski Kompleks Pałacowy

60
POST BARDA
Służący zmierzył Awarena niepewnym spojrzeniem, ale ukłonił się uprzejmie i wyszedł, zaraz za resztą osób, które dostarczyły elfowi kąpiel. Gdy zamknęły się za nimi drzwi, mag został wreszcie sam, w upragnionym spokoju, jaki przez dotychczasową obecność Khadi nie był mu dany. W jego komnatach zapanowała cisza, której potrzebował od momentu powrotu do nich. Upragniona samotność, w której mógł wreszcie pozwolić sobie na uspokojenie zszarganych nerwów i odetchnięcie od problematycznego towarzystwa. I tylko spięta połowa pleców dawała o sobie znać bardziej niż do tej pory; może przez fakt, że lewa strona jego ciała była zupełnie dla niego nienaturalnie rozluźniona.
Woda w balii była przyjemnie ciepła, nawet bardzo ciepła. Nad powierzchnią unosiła się delikatna para, świadcząca o tym, że ktoś porządnie zagrzał kąpiel. Przy ręcznikach zostawiono mu także dwa olejki w smukłych buteleczkach: migdałowy i drugi, pachnący drzewem sandałowym. Co by nie mówić, Awaren wciąż był doradcą księcia, nieważne jak w rzeczywistości był traktowany. Przynajmniej kąpiel mogła mu zostać dostarczona z zachowaniem pewnej jakości.
Tajemniczy głos też się już nie odzywał... przynajmniej chwilowo. Elf mógł zrzucić z siebie przepocone ubrania, w tym tunikę z rozdartym rękawem, by zanurzyć się w wodzie i dziękować bogom za to, że nikt od niego niczego nie chciał. Kąpiel stygła zbyt szybko, jak na potrzeby odpoczynku i choć odrobiny relaksu, jakie mógł odczuwać, ale niestety nie miał na to wpływu. Wcześniej czy później musiał wyjść z balii i wciągnąć na siebie świeże ubrania.
Wtedy też postanowił wrócić głos, który tak uparcie do tej pory wypierał.
Dlaczego udajesz, że mnie nie słyszysz? Pomów ze mną.
Przynajmniej miał tyle przyzwoitości, by nie odzywać się, gdy elf siedział w kąpieli. Awaren był pewien, że był w komnacie sam, ale gdy się nad tym głębiej zastanowił, głos nie docierał z jego głowy - wydawał się mieć źródło, dobiegać z określonego miejsca. Jedyne, czego nie potrafił wyjaśnić, to dlaczego nie słyszał go nikt poza nim... i czym on właściwie był.
Nie przestanę się odzywać tylko dlatego, że udajesz, że mnie nie ma.
Obrazek

Wróć do „Karlgard”