POST BARDA
Nic nie wskazywało na to, by zachowanie Yroha miało w sobie jakieś drugie dno. Ork był w pełni uprzejmy i skory do pomocy, traktując Awarena tak, jak nie traktował go tutaj nikt inny: jak równego sobie. Widział w nim uczonego, kogoś, z kim mógł rozmówić się bez upraszczania swoich słów na tyle, by dotarły do twardych, orczych czaszek, z jakimi do czynienia miał na co dzień. Nawet osoby tak bystre, jak Buliar, czy też jego syn, nie stanowiły dla maga rozmówcy całkowicie spełniającego pragnienie prowadzenia satysfakcjonujących rozważań nad naturą rzeczy. - Nie martw się, jeśli jutro nie będziesz się jeszcze czuł na siłach, elfie Awarenie - uspokoił go. - Jeśli przed zapowiedzianym przez widzącą końcem świata będzie nam jednak dane choćby kilka tygodni, z pewnością będziesz miał jeszcze ku temu okazję.
Usiadł z powrotem na krześle zajmowanym przez siebie do tej pory, a jego brwi uniosły się w nieukrywanym zaskoczeniu reakcją elfa. W milczeniu przysłuchiwał się jego nerwowym tłumaczeniom, aż wreszcie uniósł zielone dłonie w uspokajającym geście.
- Jeśli nie będziesz czuł się z tym komfortowo, nie musisz korzystać z mojej pomocy. Uznałem po prostu, że miło będzie spędzić czas z kimś wykształconym, a do tego magiem, nawet jeśli miałbym pełnić rolę nauczyciela, jakiej nie było mi dane pełnić do tej pory. Drwimir jeden wie, że po Pałacu Cesarskim spodziewałem się czegoś więcej pod tym względem, tymczasem większość Air'qu woli praktyczne wykorzystanie swojej magii, czasem równie nieprzemyślane, co działania Morny - jeden kącik jego ust powędrował nieznacznie w górę, jakby wcale nie krytykował właśnie swojego władcy i wszystkiego, co go otaczało. - Ale to nasza cecha, wszystkich zielonoskórych, niestety. Brakuje mi czasem atmosfery akademickiej, jeśli wiesz, co mam na myśli, i może z tego też wynikała moja propozycja. Naprawdę nie jest to coś, co sprawiłoby mi kłopot... chociaż prawdę powiedziawszy nie wiem, czy nie pospieszyłem się z tą deklaracją. W końcu nadciąga zło, którego nie znamy - spoważniał z powrotem, a jego szeroka klatka piersiowa uniosła się w ciężkim westchnięciu.
Pokiwał głową, wyciągając rękę w kierunku książek, jakie przyniósł Awarenowi.
- Tak. Sennik trzeciej ery jest najbardziej szczegółowym kompendium symboli i znaczenia, jakie mogą za sobą nieść, jakie wydano na tej części kontynentu. Nie wszystkie mają sens, prawdę mówiąc. Niejednokrotnie tłumaczenie jest zbyt dosłowne. Ale wierzę, że wyciągniesz z tej lektury przynajmniej częściowo satysfakcjonujące wnioski. Złote oko z kolei dotyczy sztuki zaklinania. To podstawowe wprowadzenie do tematu. Jeśli przeczytasz już tę książkę, elfie Awarenie, mam kilka takich, które pozwolą ci zagłębić się w niego bardziej.
Awaren dobrze wyczuwał kończący się czas odwiedzin. Yroh splótł dłonie przed sobą i skinął głową.
- Tymczasem pozwolisz, że przygotuję się do medytacji. Jutro... bądź tak miły i nie przychodź razem ze wschodem słońca. Mam już swoje lata, nie będę zrywać się o świcie jak młodzik.
Tymi słowami pożegnał Awarena, uśmiechając się do niego i uprzejmym gestem wskazując mu drzwi.
Czy w tym wszystkim było coś podejrzanego, czy można było obawiać się w działaniach Yroha podstępu, nie dało się tego jednoznacznie stwierdzić. Paranoja maga mówiła jedno, zachowanie cesarskiego doradcy drugie. Ściskane przez elfa książki raczej świadczyły o szczerej chęci współpracy, bo przecież wcale nie musiał mu ich pożyczać i oferować kolejnych. Gdy zamknęły się za nim wysokie drzwi do komnat Yroha, elf został w końcu sam, zupełnie sam, bez nikogo dyszącego mu na kark. Mógł wrócić do swojej pracowni i odpocząć, przynajmniej przez te kilka godzin, jakie pozostały do końca dzisiejszego, pełnego emocji dnia.