Dzielnica Portowa

166
POST BARDA


- Gówno wiesz!

Maruda nie pozwoliła, by Josephine jej dogadywała, rzucając obelżywości w jej stronę. Między Mardą i staruszkiem z pewnością istniała jakaś nić porozumienia, która nie pozwalała kobiecie po prostu wbić mu noża w bebechy.

- Gówno wiesz, więc zamknij mordę. - Sarknęła, zbierając się z brudnej podłogi. Stając na dwóch nogach jak człowiek, którym, zdawało się, wciąż była, wyglądała jeszcze gorzej - pomięte, brudne ubrania, włosy w nieładzie, ślad ugryzienia... również jej spojrzenie nie było tak jasne, jak być powinno. Alkohol wciąż przeszkadzał jej w funkcjonowaniu.

- Cholera go wie. Daj, ile masz.

Staruszek chętnie wyciągnął ręce po sakiewkę, nie wiedząc nawet, za ile zgodził się odkupić swojego osobistego alkoholika.

- I tak wrócisz! - Powiedział do Marudy, zadowolony.

Marda potoczyła się w stronę morza, by w chłodnej wodzie obymć twarz. Nie wydawało się, by przywróciło ją to do trzeźwości, co więcej, nie zamaskowało również jej zapachu. Nie miała ubrań, by je zmienić.

- Dobra. - Stwierdziła Maruda, prostując się. Spojrzała w niebo. - Mamy noc? Wieczór? - Zamrugała, najwyraźniej nie mogąc określić pory dnia po zaćmionym słońcu. Czy w ogóle zauważyła, że coś jest nie tak z księżycami? - Idziemy. Faazz, ta? Ja was zaprowadzę. - Pondosząc dłoń, Maruda ruszyła wybrzeżem, nawe nie oglądając się na dziada i swoje nowe towarzyszki.

Od Joe i Very zależało, czy podążą jej nierównym, cuchnącym śladem.
Obrazek

Dzielnica Portowa

167
POST POSTACI
Josephine
Gówno wiem i gówno mnie to interesuje, prawda — odpowiedziała Jo na wielce elokwentną odpowiedź Mardy, spluwając przy tym obok niej. Patrzyła na odbywającą się między starcem a Verą transakcję z pewną dozą zawiedzenia; liczyła bowiem na to, że pieprznie porządnie cwaniakującemu marszczakowi w łeb. W jej ocenie odkupywanie od kogoś takiego alkoholiczki było kompletnie nieopłacalne i gdyby to był Yassid, kazałby Joe po prostu go zabić. Szkoda, że Vera nie była Yassidem.

Nigdy nie musiałam nim być — odpowiedziała jedynie pani kapitan, zanim doszło do transakcji.

Maruda wyglądała niemal tak tragicznie, jak ona sama kilka godzin wcześniej, z tą różnicą, że jej stan był niekontrolowany i spowodowany tym gównianym słońcem, a nie własną porażką życiową. Dlatego też gapiąc się na nią, Josephine nieco się najeżyła, gotowa do reakcji na jakiś gwałtowny ruch. Gdy ten nie nadszedł, z miną stróżującego psa Joe podreptała za Verą. — Faaz. Albronkad. Goblin, skurwysyn, przemytnik. Spróbuj tylko coś kombinować.

Dzielnica Portowa

168
POST POSTACI
Vera Umberto
Czy czuła ulgę, gdy znaleziona w stoczni pijaczka, na którą Vera wydała znacznie więcej, niż planowała wydawać tego dnia, stwierdziła, że zaprowadzi ich do Faazza? Tak. Czy to świadczyło o jej krańcowej desperacji? Bardzo. To była jednak jedyna poszlaka, jaką miały. Marda - nie Maruda - jako pierwsza stwierdziła otwarcie, że jest w stanie zaprowadzić je do goblina. I choć to nie Vera miała z nim na pieńku, tak po wszystkim, co przeszła, teraz z wielką chęcią przetrzepałaby mu gębę. To będzie nieprzyjemna rozmowa, gdy, i jeśli, dotrą już na miejsce. Podświadomie jednak kapitan czekała na zemstę, którą wymierzyć mu miała Joe. Chciała zobaczyć, co najemniczka ma dla zielonoskórego zaplanowane. Chociaż raz dzisiejszego wieczoru chciała patrzeć, jak ktoś inny skamle o litość, bo dość miała uciekania i funkcjonowania jak przestraszony rabuś uliczny.
A Faazz, jeśli wszystko dobrze pójdzie, doprowadzić miał ją ostatecznie do Hectora Levanta. O tym nie zapomniała ani na chwilę.
- Jest wieczór - odpowiedziała kobiecie prawie zgodnie z prawdą, doganiając ją. - A reszta tak jak mówi ona. Prowadź.
Wciąż nie wiedziała, czy ta pijaczka do czegokolwiek się jej przyda na pokładzie. W najgorszym wypadku będzie siedzieć zamknięta w schowku, aż nie wytrzeźwieje i zapomni o istnieniu alkoholu, żeby być w stanie odpracować swój dług. Tak czy inaczej Vera zamierzała odzyskać pieniądze. Była bardzo ciekawa historii, jaka kryła się za niewolnictwem kogoś tej postury i, jak mogło się wydawać, potencjalnie posiadającego pewne umiejętności, a przynajmniej siłę. O nic jednak nie pytała, nie teraz. Wątpiła, by Marda była w stanie wydukać cokolwiek sensownego, dłuższego niż dwa zdania.
Oby tylko faktycznie wiedziała dokąd idzie.
Obrazek

Dzielnica Portowa

169
POST BARDA
Vera nie była Yassidem - Josephine musiała patrzeć, jak Vera odkupuje kobietę tylko po to, by ta zataczała się w towarzystwie. Do wilkołaka i piratki dołączyła śmierdząca alkoholiczka - wymarzone trio mogło wyruszyć na podbój Karlgardu!

- Goblin, skruwysyn, przemytnik... taaaa... - Maruda marudziła pod nosem, prowadząc kobiety w kierunku, który, wydawałoby się, miał prowadzić je do Faazza.

-> do innej dzielnicy
Obrazek

Wróć do „Karlgard”