Re: Dzielnica Rzemieślnicza

16
Trudno rzec, czy ją przekonał – w każdym razie Taana wydobyła mieszek, od posiadanych 130 ębów odliczyła 50, zaś pozostałe 80 zębów chowając z odruchowo znaczną już troską; opłatę wręczyla wiarusowi, sama zaś przekroczyła próg nie bez pewnej zlości.
Pięćdziesiąt zębów za wejście do speluny! Świat się kończy... jeszcze chwila i nie zostanie jej nic – a przecież do oddania jest więcej, niż pożyczyła!

Wewnątrz tawerny stanęła kilka kroków za progiem i rozejrzała się. Co my tu mamy... Szukała szynkwasu, to jasne, ale też patrzyła, czy jakeiś grupki biesiadników świadczą o tym, że prowadzi się też tutaj rodzaj zakładów, a może jest zejście na dół, albo przejście do jakiejś stodoły, gdzie będzie mogła się odkuć, skuwając mordę lokalnym osiłkom? Oby...

Re: Dzielnica Rzemieślnicza

17
Wszystko się zgadzało. Miejsce to wyglądało na jakąś wszawą spelunę. Było tu ciemno i zimno, jedyne światło i ogrzewanie dawały tlące się na niektórych stolikach świeczki. Wszędzie panoszył się kurz, rzygowin także nikomu nie chciało się tu sprzątać... Za szynkiem stał jakiś brodacz, cały wytatuowany z bicepsami wielkości worów wieloryba. Z braku lepszej roboty grał w kości z jakimś pijanym typem. Przy stolikach siedziało jeszcze dwóch: jeden, wyglądający trochę jak górnik albo hutnik, co w tych stronach nie było częstym widokiem, bo od najbliższych kopalń Wushoh był dość spory kawałek, pił tani bimber najwidoczniej próbując zapić smutki i wydać na coś zarobione pieniądze. Drugi siedział w samym rogu przybytku, ostrząc nóż na osełce. Wyglądał dość groźnie, podobnie jak szynkarz był cały wytatuowany, nosił ciężki brązowy płaszcz i kapelusz z szerokim rondem i skórzane buty z ostrogami. Poza nimi było jeszcze dwóch facetów, jeden grający na mandolinie jakąś smętną melodię, drugi robiący tu najwidoczniej za wykidajłę.

Re: Dzielnica Rzemieślnicza

18
No tak...
Taana nie spodziewała się oczywiście, że jak wejdzie do wnętrza, to uderzy ją kwaitowy zapach, a zmysły popieści obraz z górnej estetycznej półki. To była – speluna. Speluna typu speluna. Speluniasta, od zarzyganej podłogi do obsranej przez muchy powały wypełniona kwintesencją speluny.
"Najlepsza gorzała i najlepsz zelcenia w mieście"... Taaak...
Nie dała na siebie zbyt długo zwracać uwagę sterczeniem w meijscu i przyglądaniem się – choć pewnie kilka par oczu podniosło się i tak. Ruszyla w stronę szynku sprężystym, choć nieszybkim krokiem.
– Witam – rzuciła w stronę niedźwiedzia w funkcji karczmarza. – Coś do picia, co tu wszyscy piją.
Odczekała na jego reakcję – rozumiejąc, że pewnie spieszyć się nie będzie, ale zarobić też chyba chce – a przy następnym kontakcie, odczekawszy chwilę, zapytała:
– Słyszałam, że to najlepsza... karczma w mieście. Pod względem informacji i możliwości znalezienia zarobku. A na zakladach o walki też tu zarabiacie? Czy może taki sport uznaje się tu za zbyt mało... urodziwy?
Przy ostatnich słowach uśmiechnęła się krzywo, żeby nawet karczmarz zrozumiał intencję ironii, jednocześnie łapiąc fakt, że pytała w sumie poważnie i oczekiwała odpowiedzi, bo czemu by nie? Jeśli te samce miały problem z dziewczynami w takich mordowniach, to może miecz i kolcza koszulka zasugerują im, że Taana to nie sierotka Mhariisa. Inna sprawa, o której jej samej zdarzało się zapomnieć, ale która zaraz ujawniała się w kontaktach – to jej twarz. Na każdym policzku cztery brutalne szramy, kilkanaście pomniejszych blizn, oraz tatuaże. Która dziewczyna da się tak oszpecić? Nie należało zakładać, że w tych zakątkach Herbii profesja kun z Sellevge jest eszerzej znana, ale ogólny obraz Taany i bez tego świadczył o mało pokojowej profesji.
Wydobyła mieszek, gotowa płacić za trunek i czekając na odpowiedź, z nadzieją, że przynajmniej odpowiedź może będzie za darmo...

Re: Dzielnica Rzemieślnicza

19
Taana jednak zawiodła się na karczmarzu. I to dwukrotnie. Pierwszy raz, kiedy wbrew jej oczekiwaniom rzucił jedynie kości na ladę i szybko nalał jej z beczki jakiejś siwuchy i podał mrucząc do niej:
- Cztery zęby, a ty mi oddawaj te dwa, które zajebałeś z puli jak się odwróciłem obsłużyć klientkę - te ostatnie słowa skierowane były do przeciwnika grającego z szynkarzem w kości, który faktycznie korzystając z okazji uszczuplił leżącą na szynkwasie sumę pieniędzy.

Napitek był tak paskudny, że nawet i wszelkie wyobrażenia Taany przerósł. Ale nawet gorycz bimbru nie była w stanie przebić się przez pewną gorycz zawodu (a może złość?) kuny, kiedy szynkarz zawiódł jej oczekiwania po raz drugi w ciągu kilku minut.
- Mógłbym odpowiedzieć na to pytanie, złotko, ale każda informacja będzie cię kosztować dwa zęby.

Re: Dzielnica Rzemieślnicza

20
Na początku rzeczywiście – zawód, solidnie podkolorowany złością: co za chora kraina! DObrze, że nie żąda się tu od człowieka trzech zębów za przejście przez ulicę!...
Ale zaraz Taana przeliczyła sobie w myślach swój finansowy potencjał oraz niedawne życie i prychnęła cichym śmiechem, kręcąc dwa razy głową. Można by sądzić, że się z kimś dla zabawy założyła, a teraz to, na co nie postawiła, stało się prawdą. "Ach, trzpiot z tej rzeczywistości, trzpiot doprawdy!"...
– Oczywiście... – bąknęła niestarannie, więc nie wiadomo, czy w granicznej ironii, czy faktycznie taka była zgodliwa. Odliczyła cztery i dwa zęby i położyła przed karczmarzem tak, jakby dokładała się do jego indywidualnej puli.
– Dwa zęby za jedno pytanie: walczy się tu u ciebie za pieniądze na pięści? – zapytała, patrząc mu w oczy, by opuścić zaraz wzrok na deskę i kości. - Weź te dwa zęby, ale dorzuć do stawki. Taki udział, jaki będzie z dwóch zębów w twojej stawce, taki oddaj z wygranej tamtemu – i niestarannym ruchem głowy przez ramię wskazała... tego, co wyglądał groźnie, miał ostrogi i posępny wyraz twarzy. Nie liczyła u karczmarza na wielką fantazję, zakładała że być może w ogóle jej nie zxrozumie. Trudno. Wszelkie niepowodzenia wypalała ta gorzałka. Taana robiła cuda (a i tak pot już wystąpił jej na szyję i zarastającą włosami głowę), żeby nie zachłysnąć się kaszlem albo nie zwymiotować wskutek paskudnego smaku...

Re: Dzielnica Rzemieślnicza

21
Szynkarz spojrzał na dwa zęby, które podała mu Taana. Chuchnął na nie, wytarł o swoją koszulę i ponownie popatrzył na kunę.
- No więc... nie, nie robię tu takich rzeczy... - odpowiedział karczmarz podrzucając jedną z monet. - Ale za kolejne dwa zęby mogę ci powiedzieć gdzie możesz coś takiego znaleźć...

Na sugestię Taany co ma zrobić z pieniędzmi roześmiał się donośnie.
- Gunnar, słyszałeś co ta laleczka powiedziała? - zawołał do dziwnie wyglądającego gościa siedzącego w rogu. - No dobrze, dobrze, niech ci będzie... - i ponownie rzucił dwiema kostkami, mężczyzna nazwany Gunnarem zaś spojrzał ku szynkwasowi swoimi czarnymi oczami, po czym uniósł szklankę stojącą przed nim (trudno powiedzieć co właściwie zawierała...) i uniósł ją patrząc na Taanę w geście toastu.

Re: Dzielnica Rzemieślnicza

22
Znów uśmiech pólgębkiem był reakcją na kolejną propozycję zdzierstwa. Dwa zęby? – proszę bardzo: przesunęła dwa zęby ku karczmarzowi, obracając się zaraz na czarnookiego. Uniosła i swoje naczynie w geście niemego toastu za cokolwiek, po czym upiła obficie. Lepiej mieć szybko ten trunek za sobą. Już czula, jak zaczyna działać w jej żyłach...– Dwa zęby. Proszę. Mów, gdzie mogę coś takiego znaleźć – westchnęła, dorzucając jeszcze dwa zęby: – I dodaj do tego informację, jak to możńa tu u ciebie zarobić≤ bom słyszała, że tu świetne fuchy chodzą...
Zostało jej 70 zębów i wyobrażenie, że tą fuchą nieziemską jest tutaj rola pomywaczki...

Re: Dzielnica Rzemieślnicza

23
- Dobra, dosyć na dzisiaj, spierdalaj! - warknął szynkarz na swojego oponenta w kości, ten zaś próbował zabić go spojrzeniem, ale że z karczmarza był niezły goryl, nie zrobiło to na nim zbyt dużego wrażenia i chwilę później obwieś wyszedł z knajpy. Gospodarz zaś skierował swoją twarz ku Taanie, która właśnie wydała mu cztery zęby za informacje i dobrotliwie się uśmiechnął (na tyle, na ile potrafił), zniżając głos do szeptu.
- Wiesz gdzie jest portowa składnia z dźwigiem? No wiesz, tam gdzie towary na statki ładują... Jak wyjdziesz stąd i pójdziesz w kierunku wybrzeża, idź wzdłuż łodzi rybackich, na pewno trafisz. Znajdź klapę w podłodze, ona doprowadzi cię do kanałów. Tam co noc jest niezłe mordobicie, hehehe...

Słysząc drugie pytanie Taany rozejrzał się po gościach. Zwrócił uwagę przede wszystkim chyba na tego górnika, żeby sprawdzić czy jest już wystarczająco nawalony, żeby nie miał szans tego usłyszeć.
- Jeśli chcesz, miałbym jedno zlecenie dla ciebie, dosyć drobne i w sumie proste, ale zawsze coś... Spotkałaś tamtego obwiesia przed drzwiami? Stoi tu całymi dniami i wyłudza od ludzi pieniądze, że niby to ja każę płacić za wejście do knajpy... Skurwiel w dupę jebany mi klientów odstrasza, a gość to dość znaczący i sprać go nie wypada, coby sobie kłopotów nie narobić. A ty jesteś tu nowa, nikt cię nie zna, tobie nic nie grozi. Możesz sobie w nagrodę zatrzymać całą forsę jaką nazbierał i jeszcze w burdelu nie przepuścił. A jeśli chcesz czegoś jeszcze, idź pogadaj z Gunnarem, on coś dla ciebie zawsze znajdzie...

Re: Dzielnica Rzemieślnicza

24
Nie wiedziała, gdzie jest portowa składnia z dźwigiem, ale kiwała głową – na zachętę, w odruchu dbałości, by nie stracić uprzejmej gotowości karczmarza do wyskakiwania zkolejnych informacji. Inna sprawa, że wizja włażenia w kanały przez klapę w jakimś porotwym placu... No – ale nie ma rady. Przymus nieco zelżał, gdy karczmarz wyszedł z własną propozycją.
A była to propozycja zgoła do przyjęcia. A na okrasę – oferty Gunnara. Prawdziwie korzystna wizyta w karczmie.
– Dzięki, człowieku – odparła Taana, pokonując kolejny łyk ognistej cieczy. – Zobaczę, co się da zrobić w sprawie tamtego przed wejściem.
Nie dopiła trunku – z pozostającą połową w kubku wyszła z karczmy, gotowa do konfrontacji z wiarusem sprzed wejścia.

– Chujowo to wygląda – orzekła, gdy tylko wyszła, popatrując sobie na obdarciucha oparta o framugę wejścia, z trunkiem w jednej dłoni. – W mig dostaniesz gangreny albo zlapiesz inny syf i po prostu pewnego ranka stwierdzisz, że gnije ci gęba. Daj, poprawię ci to jakoś...
Kiwnięcie dłonią sugerowało, by poszedł z nią kawałek, może za róg karczmy. W każdym razie naprawienie gęby pijusa najwyraźniej wzięła sobie Taana jako okoliczność do zagajenia.

Re: Dzielnica Rzemieślnicza

25
Wykidajło na głos Taany odwrócił się i spojrzał na nią dziwnie, trochę jak na wariatkę, zupełnie jakby nie zrozumiał o co kunie chodzi.
- E?! - tylko tyle zdołał z siebie wydobyć, a kiedy w końcu najwidoczniej światełko w ptasim móżdżku mu się zapaliło, dodał do tego: - Aaaa!

I podszedł do Taany kuśtykając, kiedy zaś zbliżył się na taką odległość, że już swobodnie mogła go dotknąć, nadstawił gęby od "rozwalonej" strony.

Re: Dzielnica Rzemieślnicza

26
Spojrzała na niego naukowo, zupełnie tracąc zainteresowanie pozostałą częścią świata. Przywołała go palcem, już wzrok fokusując na jego ranie.
– No podejdź, podejdź... – zmarszczyła brwi, przyglądając się fatalnemu szwu ze znawstwem i skupieniem. Nie mogło mu nie przemknąć przez myśl, że teraz to jest pod dobrą opieką medyczną. – Czekajjj... A, no widzisz. Ten szew jest chuja wart. Przecież to... – pokręciła głową, wyjmując nóż z pochwy u pasa. – Muszę mieć kawałek ostrza, żeby ci to preceyzyjnie wyjąć, przecież to jest wszystko krzywo... Kto ci to zszywał? – zagajała, okiem fachowca przyglądając się gębie z kilkunastu centymetrów, mówiąc więcej niż miała w zwyczaju rownież po to, żeby wydychać powietrze w pobliżu tego obszczymura, a nie wdychać, zaciągając w nozdrza jego wapory. Liczyła, że i on skupia się najej skupieniu. Pacjent powinen rozumieć, że nie może się rzucać i interesować; ma stać i poddawać się, kiedy lekarz-spechalista udziela mu swej uwagi, wspomagając się specjalistycznymi narzędziami. Na przykład czubkiem noża.
– Nie ruszaj się teraz... – wysunęła czubek języka między zęby w wielkim skupieniu, opierając ostrze na jego policzku, końcówką ostrza w górę. Pokonując wstręt gmerała przy tym coś palcami wzdłuż szwu, żeby czuł, że zna się na rzeczy.– Teraz się nie ruszaj... o... naprawdę, postaraj się. Muszę tutaj cholernie pre cy zyj nie... Jak się ruszysz teraz, to ci się ostrze wbije w oko i w środek głowy, więc wiesz... Rozumiesz, nie? Nie potakuj. Jeśli mnie rozumiesz, a nie chcesz mieć ostrza w oku ani w mózgu, to ostrożnie... rozluźnij się, żadnych napięć...taaaa... A, no i powiedz mi jeszcze, jak tak tu stoimy... gdzie są te pieniądze, które odebrałeś wchodzącym, że niby taka jest opłata za wejście? EJ! – ani drginij, mówiłam ci. To jest precyzyjna robota. Muszę paznokciami unieść koniec szwu, przytrzymując ostrzem, żeby się ucięło dokładnie tutaj... Rozłóż ramiona na boki i powiedz: oprócz tych pieniędzy w kieszeniach, gdzie chowasz taki utarg, hm? Stóóój spokojnie, bo cię przypadkiem drasnę... i mów. Ja jestem szybka i precyzyjna, a jestem baaardzo blisko; zanim się zniecierpliwisz niewygodną pozycją i choćby zaczniesz napinać mięsień, żeby poruszyć choćby uchem, ja będę w tej pozycji szybsza, prawda?, ostrze ci wlezie do samego środka czaszki, wyobraź to sobie... Hm? Chcę te pieniądze i chcę, żebyś stąd spierdolił, jak skończę operację. Będziesz miał ładniejszą twarz, mowię ci. Tylko teraz, w tej pozycji, to już musisz mi zaufać, naprawdę... Wiesz: oko, mózg, rdzeń kręgowy, nozdrza, policzek, usta, to jest wszystko jakoś tam połączone...

Re: Dzielnica Rzemieślnicza

27
Od faceta tak niesamowicie waliło gorzałą i tytoniem, że Taana ledwo co mogła wytrzymać, niemniej trzymała się dzielnie. Weteran zaś wyglądał jakby cały mózg wywrócił mu się do góry nogami po tym, co kuna do niego mówiła. Cóż, lać po mordach chyba umiał, ale czym był cięty, inteligentny dowcip chyba nie wiedział, a wręcz przekraczało to jego możliwości intelektualne. W końcu nie wytrzymał, nie wiadomo czy z powodu bólu fizycznego, czy też wysiłek intelektualny był to dla niego za duży. Odepchnął Taanę od siebie z wielkim wrzaskiem i odszedł kilka kroków z rozwaloną całkowicie gębą, potem zaś padł na ziemię drąc się przeraźliwie. W tej chwili z karczmy wyszedł właściciel, z którym Taana dopiero co rozmawiała. Miał w ręku wielką siekierę, z którą podszedł do kaleki i rąbnął go porządnie w głowę, ulica zaś i cała okolica, nie wyłączając samego karczmarza, spaskudziła się krwią.

- Weźcie tych kilka miedziaków i posprzątajcie ten burdel - powiedział karczmarz do grupy dzieciaków, które natychmiast z wielką chęcią zaciągnęły ciało wykidajły na brzeg i wrzuciły do morza.

- Sorry, już mnie za bardzo wkurwiał tym wrzaskiem... Ta kasa dla ciebie, poza tym potrzebuję wykidajły, więc jeśli szukasz pracy, to... wiesz, z twoimi zdolnościami dam ci nawet piętnaście zębów na dzień. Choć raczej na noce potrzebuję ochrony... - Taana zastanawiała się o jaką kasę mu chodzi, ale jeden z dzieciaków przyniósł właśnie sakiewkę, w której kaleka trzymał wszystkie zrabowane zęby. Nie była ona jednak zbyt ciężka, trzeba więc było się spodziewać tego, że jest tu tylko te pięć dych, które wyciągnął od niej samej. Cóż, przynajmniej odzyskała pieniądze... A jeśli coś ją zdziwiło w tej scenerii to fakt, że wszyscy wydawali się dość obojętni na to, co tu właśnie zaszło. Najwidoczniej takie wypadki były tutaj na porządku dziennym...

Re: Dzielnica Rzemieślnicza

28
Nawet jeśli cala ta scena zdziwiła Taanę ciężko było to po niej poznać. No  – prawie. Jednak fakt, że karczmarz osobiście likwiduje siekierą tych, których nie mogł zlikwidować inaczej (do tego stopnia, że nadał tę robotę obcej), to nie była norma w innych miastach. Ale – nie martwiło ją to. Owszem, odebrała zabrane jej przedtem pieniądze – 120 zębów to lepsze niż 70.

Natomiast propozycja pracy w charakterze wykidajły zastanowiła Taanę. 15 zębów co noc to nie tak wiele, zważywszy że musi za to codziennie przeżyć, ale ostatecznie uznała, że w nocy może pracować tu, potem posaćm a potem szukać walk za pieniądze.
– Zgoda – stwierdzila po prostu, nie zamierzając się już targować. Fakt, że nikt w okolicy nie zareagował na dość... dramatyczny efekt reakcji zwykłego karczmarza sugerował, że co noc dochodzi tu chyba do jakichś hekatomb... Ciekawe. Ale – nie tak ciekawe, jak los jej projektu.
_ A skoro już u ciebie pracuję, to wołaj mnie Arrike – kucnęła przy ciele poprzedniego wykidajły, ale spoglądała z dołu na karczmarza, również oczekując jego imienia, po czym kontynuowala w najistotniejzym dla niej teraz kierunku: – A jakaś arena z walkami za grube pieniądze... Macie tu chyba takie coś, skoro łeb można stracić pod progiem swego miejsca zatrudnienia?

Re: Dzielnica Rzemieślnicza

29
- Mów mi Trok... - odpowiedział, wracając z powrotem do karczmy i dając Taanie znak, aby weszła za nim. - Tak jak ci mówiłem, jak chcesz większe zlecenia, pogadaj z Gunnarem. On zawsze ma coś w zanadrzu... Ale halo, halo... No dobra, niech ci już będzie. Tylko powtórzyłem tę informację, więc była darmowa. Ehh, człowiek łagodnieje na starość... - powiedział już raczej do siebie niż do Taany i wrócił za ladę. W beczce zmył krew z rąk i podszedł do jakiegoś obwiesia, aby na pieniądze siłować się z nim na rękę.

Re: Dzielnica Rzemieślnicza

30
Ruszyła za nim w gląb karczmy, w duchu gotowa się roześmiać na odruchową chciwość Troka. Postanowiła też połączyć oferty: pracować u niego, a w wolnej chwili udać się do Gunnara i popytać o większą fuchę≥ Jakoś los nie sprzyjał jej pomysłowi zarobienia grubszego szmalu na walkach, dala więc sobie ostatnią szansę na znalezienie takieg miejsca.
– Na początek – u ciebie – zdecydowała, postęĻując za karmczarzem. – Mam zacząć teraz, czy dasz mi trochę czasu i wrócę tu wieczorem, kiedy pewnie schodzi się więcej osób?

Zakładała, że się zgodzi, a jeśłi faktycznie tak się stało – wolny czas poświęciła na dotarcie do wskazanego wcześniej miescja, gdzie urządzano walki. Kierunek – wybrzeże, potem wzdłuż łodzi rybackich do portowej składni z dźwigiem, potem klapa w podłodze i kanały. Trasę przeszła raczej bez kłopotów i stanęła przed przejśćiem do kanałów, obiecując sobie, że albo zerknie i dowie się, co i jak, a wróci tu po pracy u Troka, albo trafi już od razu na okazję, wleje w mordę paru debilom, zgarnię grubszy pieniądz i dopiero rozważy powrót do Troka. Jak los da – i oby był łaskawy; nie chciała spędzić miesięcy na wycieraniu łokciami tych zaułków w sytuacji, gdy powinna szybko spłacić dług tamtemu lichwiarzowi, a tak naprawdę – przecież jej celem było zadanie od Wolnych. Liczne przygody po drodze zaczynały ten cel odsuwać tak daleko, że należało zacząć się zastanawiać, czy uda się do niego w ogóle na czas powrócić...
ODPOWIEDZ

Wróć do „Karlgard”