Dzielnica Tarasów

1
Dzielnica Tarasów to nie tyle sektor mieszkalny, ile administracyjno-usługowy, położony tuż nad wodami zatoki, na kilku poziomach przypominających układem tarasy uprawne. Historia miasta sprawiła, że to właśnie tuż nad wodą ceny wynajmu i ziemi są najwyższe, a także najbardziej prestiżowe. Tu znajdują się ambasady Keronu i Archipelagu, siedziby i filie największych spółek kupieckich, a dodatkowo cała linia brzegowa zatoki usiana jest wszelkiej maści i rodzaju lokalami, od gastronomicznych po sklepy kupców aromatycznymi przyprawami z całego świata. Oczywiście bogatych, byle szewc może tutaj co najwyżej kupić coś do domu.

Choć za dnia Dzielnica Tarasów wcale nie wygląda lepiej, niż położona bardziej w stronę pustyni dzielnica pałacowa, to z nastaniem zmroku role cię co najmniej odwracają. Z zachodem słońca zapala się tu bowiem przy każdych z drzwi i stołów lampiony, a magiczne latarnie porozmieszczane przy brzegu dodatkowo sprawiają, że jest tu jasno niczym za dnia. Często właśnie w nocy organizuje się tutaj przyjęcia, które zwyczajowo wyprawia się na specjalnych, obwieszonych lampionami barkach. Dzięki temu obie strony mogą podziwiać odbicie światła w powierzchni wody, która zdaje się lśnić niczym rubiny, od czego też Kalgard wziął swój przydomek. Dodać do tego trzeba niosącą się zewsząd łagodną muzykę, żyjące w ciepłej wodzie świecące wieloma barwami stworzenia i żywy blask płomienia lśniącej na samotnej wysepce latarni morskiej, a uzyska się miejsce, które trzeba odwiedzić.

Ale... Dość opowieści. Pewne rzeczy trzeba zobaczyć.



Tutaj zaprowadziła Mak'siego postać w pstrokatym ubiorze. Czyli tyle łaził po dzielnicach biedoty, a wystarczyło jedynie przejść z pałacu ojca do najbardziej urokliwego miejsca w Kalgardzie...

Maska kobiety już nie sprawiała wrażenia przerażającej. Teraz była raczej radosna, może to ciepło lampionów, może tylko się przywidziało ambasadorowi? Niezmienne pozostały nadal wyludnione uliczki. Nie, nie oznaczało to, że nagle wszyscy uciekali do domów. To było o wiele dziwniejsze. Po prostu ludzie przebywający na trasie ich przemarszu znajdowali sobie coś innego do roboty. Klienci wchodzili do lokali, straganiarze ulatniali się na siku, wartownicy wpadali na pomysł, żeby sprawdzić czy jest bezpiecznie w jakiejś ślepej uliczce. Efektem było dokładne wyludnienie trasy, choć przecie ambasador widział, że wszędzie dookoła toczy się życie. Dziwne, zupełnie jakby Mak'si i prowadząca go kobieta byli rekinami przepływającymi przez ławicę.

Dotarli w końcu do jakiegoś nie to najbiedniejszego, ni to bogatego lokalu. Średnia klasa można rzec. Zanim syn lorda się obejrzał zniknęła mu gdzieś przewodniczka. Najpewniej nie była potrzebna, czyli dotarł gdzie miał dotrzeć.

Przy stołach na tarasie siedziały oddzielnie trzy różne osoby. Jakiś chłopak zdający się czekać na randkę, ork w stroju ambasady Królestwa Archipelagu, który rozwiązywał jakąś krzyżówkę i wschodni elf wyglądający na będącego tutaj przejazdem kupca jedzący jakąś sałatkę z krewetek. Żaden z nich nie zniknął z drogi ambasadorowi, po prostu siedzieli jak gdyby nic dziwnego się dookoła nie działo. Jeden z nich był Shia'tsu, albo żaden... Któż to wie?

Re: Dzielnica Tarasów

2
Nienawidziłem takich sytuacji. Jakaś zdzira zabrała mu możliwość dowiedzenia się, kto na niego zapolował. Jakby nie potrafił zabić sam trzech najemników wyszkolonych w walce z magami. I do tego zabiła ich ciosem w plecy... To takie niemęskie i nudne. Jak już się zabija to z klasą, długim cierpieniem i możliwym stosunkiem seksualnym. Kobitka była definitywnie nudna.

W trakcie naszej podróży za pomocą telekinezy pozbyłem się brudu i kurzu z ubrania. Miałem wyglądać jak przedstawiciel klasy średniej a nie niedojda, która wyjebała się na prostej drodze o gówno. Nie rozmawiałem z moją przewodniczką. Nie było sensu, a widać było, iż jest osobą, której zależy tylko na wykonaniu zadania.

Stanąłem przed werandą i przyjrzałem się tej grupce. Wszedłem jak gdyby nigdy nic i usiadłem przy stole. Wziąłem w dłonie swój naszyjnik i spojrzałem na nich swoimi zło... brązowymi niestety oczyma.
- To który ma drugą połówkę ? - - spytałem się odrobinę innym głosem niż zazwyczaj. Wiesz, odrobinę wyższym i bardziej piskliwym. Miałem założoną nogę na nogę. No cóż, raczej nikt nie miał prawa mnie poznać, a nie chciałem uchodzić za kogoś ważnego do czasu spotkania Shia'tsu.

Re: Dzielnica Tarasów

3
Elf, ork i młodzieniec spojrzeli na niego jak na idiotę. Połówka? Jaka połówka? O co chodzi?! Jak to zwykle bywa lekkie rozbawienie i lawinowo słabnące zainteresowanie były jedynymi efektami takiej akcji. Wydawało się, że żaden z nich nie jest Shia'tsu, kiedy młodzieniec odchrząknął. Dziwnym trafem elf akurat skończył posiłek, ork rozwiązał krzyżówkę... Obaj wstali zapłaciwszy rachunek i nie zapominając o napiwku odeszli w swoją stronę.

Młody chłopak spojrzał na Mak'siego zupełnie inaczej, tym razem jak na rozmówcę, a nie ambasadora. Wstał od stolika i wyciągnął rękę na powitanie.
-Miło nam pana powitać, panie ambasadorze. Po tylu latach spotykamy się w bezpośredniej rozmowie. Zapraszam, zapraszam. Ten lokal serwuje najlepszy makaron z owczym w dzielnicy.

Czy trzeba dodawać, że usiedli do jednego stołu? Albo że niemal od razu podano lekką przystawkę z wodorostów i dobre, musujące wino? W końcu o interesach nie rozmawia się na pusty żołądek.
-Proszę się częstować, ja stawiam. Oros ostatnimi czasy stało się jednym z naszych najważniejszych klientów. Dość ważnym i ostatnio dostatecznie bogatym, by uzyskało ogromny kredyt. Nie chcemy więc, by musiał pan czekać, prawda? Cóż interesuje pana i pańską organizację? Proszę pytać i się nie krępować.

Kątem oka Mak'si zauważył, że dwa tarasy niżej, gdzie tętniło miejskie życie, stała postać w pstrokatym płaszczu i zabawiała jakąś grupkę dzieciaków żonglerką. Kiedy ich spojrzenia się spotkały usłyszał w swojej głowie jej śmiech. Czyli ochroniarz nadal był w pobliżu.

Re: Dzielnica Tarasów

4
No cóż, generalnie miałem rację, coby postawić na jedną kartę. Obyło się bez zbędnego pierdolenia i domysłów. Również powstałem i uścisnąłem jego rękę po rycersku - chwytając za nadgarstek, a nie jak witają się wieśniacy, czyli za dłoń.
- To zaszczyt móc pana poznać, Shia'tsu. Na początku myślałem, że będziesz grubym eunuchem, ale jak widać, myliłem się. Młody jesteś jak na najpotężniejszego handlarza informacjami. - uśmiechnąłem się i usiadłem przy naszym stoliku.

Jedzenie było oczywiście wspaniała. Byłem kiedyś w tej restauracji na spotkaniu biznesowym z jedną z bardziej znaczących handlarek. To tutaj uprawiałem pierwszy raz publiczny stosunek seksualny. A wino było moim ulubionym. Słodkie i musujące. Skurwysyn sporo o mnie wiedział.
- Zawsze sądziłem, iż najsmaczniejsze jedzenie, to te darmowe - plebejski żarcik zawsze pomagał rozluźnić atmosferę. Zawsze. - Ale przechodząc do interesów. Fenistea. Co tam się dzieje? Mieliśmy dwie opcje do wyboru. Albo dowiedzieć się tego od Ciebie albo miałem się tam sam pofatygować. Osobiście wyczuwam konflikt z jakąś pradawną rasą. Wiele legend to przepowiadało. Trafiłem czy nie? A druga sprawa Ujście. Jaki jest prawdziwy powód tej inwazji? Raczej nie chodzi o walkę o strefy połowów, co? - uśmiechnąłem się lekko i napiłem się wina. Było wyborne.

Re: Dzielnica Tarasów

5
Chłopak słuchał w dość niezwykły sposób. To ten nietypowy rodzaj ssącej ciszy, która sama przez się sprawia, że inni ludzie zaczynają mówić byleby ją zagłuszyć. Widać nie tylko dyplomaci wykorzystują takie sztuczki.
-Młodzi jesteśmy? Zabawne, że ktoś taki jak pan ocenia ludzi po wieku, panie ambasadorze. Wiemy dobrze, że to co się pierwej liczy, to umysł, nieprawdaż? Pojedyncze ciało jest takie... ograniczające.

-Ale ale. Wracając do informacji, bo o to właśnie chodzi w tym fachu. Ptaszki doniosły nam o tym, co się dzieje w Ujściu. Ćwierkały również o wydarzeniach, jakie nastąpiły wcześniej, w Varuale. Zamordowano tamtejszego barona, władcę całej prowincji. Doniesiono nam o tym, że mordercę oficjalnie złapano i poddano torturom. Tylko że to akurat wiadomo oficjalnie. Cóż więc zdarzyło się naprawdę? Był sobie człowiek, którego nikt nie widział, ani nie słyszał. Wymienił on skrybie wszystkie nazwiska jakby je recytował, a po podpisaniu przez niego zeznania wyciągnięto z lochu jakiegoś zmaltretowanego więźnia i pozwolono tłumowi go rozszarpać... Ptaszki ćwierkają, że domniemany morderca żyje sobie wygodnie w Dekha Chandi, pod czujną strażą. I że możliwe iż to Archipelag dba o własne interesy. A prawie na pewno Varuale jest tutaj pionkiem w czyjejś grze.

-Z drugiej strony... Zajęcie Ujścia jest dla handlarzy nielegalnym towarem prawdziwą manną z nieba. Kiedy tylko działania się skończą żołnierze rozprzestrzenią środki i kontakty po całym świecie, a ten kto się dorwie do interesu skończy jako bogacz. Bogobojna Kali, pierwsza dama podziemia miała więc w wojnie ogromny interes, zaś w jej rychłym zakończeniu jeszcze większy. Sama dysponuje środkami wystarczającymi by sfinansować taką intrygę, choć zdaje się nie działać sama. Przybyła znikąd, uzbrojona w niezwykły narkotyk, umiejętności w boju i handlu. Co więcej dysponuje nieznanym nawet nam źródłem swojego specyfiku. Skądś czerpała finanse na rozruch i skądś czerpie wsparcie nadal.


Czyżby dlatego Kalgard był objęty tak ścisłą kontrolą celną? I czy przypadkiem Mak'si nie siedział właśnie przed kimś, kto odpowiada za jej rozpoczęcie? Chłopak wziął pałeczki zjadł dziwny krążek z ryby i ryżu owinięty wodorostem.
-Sushi, proszę się nie zrażać tym, że to surowa ryba, warto. Wracając do interesów. Fenistea to kraina ostatnimi czasy równie odcięta od kontaktów jak Północ, więc wieści stamtąd są niezwykle skąpe i... cenne. Wielu uciekało z tych terenów i wielu wysłuchaliśmy opowieści. Dopasowanie tego, co tam się faktycznie działo przypomina ułożenie na powrót strzaskanego lustra z kupy odłamków z kilku. Pewne jest, że mamy do czynienia z interwencją boską, pod którą rozumiemy Sulona sprowadzającego deszcz gwiazd. Jego... duchy najpewniej obróciły cały las przeciw leśnym elfom, lecz natura tego zjawiska nie jest do końca znana. Nie mieliśmy okazji dysponować magiem zdolnym odczytywać magię w takim stopniu. Ponoć też jedni z ostatnich żywych druidów podnieśli w końcu rękę na demony swojego boga, lecz niestety, nie jesteśmy w stanie powiedzieć nic więcej pewnego.

Młodzieniec wyjął zza pazuchy małe pudełeczko podręcznych szachów.
-Normalna misja o informacje zakończyłaby się tu i teraz, lecz pan nie jest normalnym klientem, a my nie jesteśmy zwykłymi handlarzami wieścią. Szachy to ponoć gra królów, która pozwala wyostrzyć granicę między umysłem przeciętnym, a wybitnym. Zagramy, ambasadorze? Wygra pan, a będzie pan mógł nam zadać prywatne pytanie. My wygramy, a uzyskamy tę możliwość wobec pana.

Mak'si przez ułamek chwili wyczuł zafalowania magii. Niezwykle subtelne nici biegnące zewsząd ku umysłowi rozmówcy, który niewątpliwie był kontrolowany... skądś. Shia'tsu pozwolił mu tylko wyczuć ich istnienie, nic więcej, lecz to wystarczyło, by zainteresować.

Re: Dzielnica Tarasów

6
- To był tylko komplement... odnośnie wieku - uśmiechnąłem się delikatnie i słuchałem całej opowieści. Jego informacje były cenne, aczkolwiek nie okazały się zbyt zaskakującymi. Aczkolwiek pewnym było, że będzie trzeba wysłać magów bojowych do Dekha Chandi. - A surową rybą nigdy się nie zraziłem. Odrobinę podróżowałem i zdążyłem jej już posmakować. I nawet Wy nie wiecie nic o Fenistei... Ale duchy z nieba... Bóg... Brzmi po prostu jak inwazja. Co więcej gdyby był on wszechpotężnym to nie musiałby się pieprzyć z nimi. Tyle niewiadomych... Kto lub co NA PRAWDĘ za tym stoi. Na prawdę ogromna tajemnica. A szachy... No cóż, czemu nie, choć ostrzegam, iż ograłem kiedyś króla Keronu! - dodałem z uśmiechem i wziąłem białe. Ze względów grzecznościowych to zawsze wyzywany brał białe.

Re: Dzielnica Tarasów

7
-Niestety, Fenistea to kraina skażona mistycyzmem i potrzebujemy do jej zbadania innego rodzaju oczu niż do reszty świata. Zajmie to trochę czasu, lecz poznamy prawdę. I proszę się nie martwić, wiele osób ogrywało królów, my też jesteśmy wśród nich. Proszę bardzo, pan zaczyna.

Przeciwnik grał dość pasywnie. Widać nie traktował tej partii jako szansy na wyciągnięcie informacji, lecz na okazję do rozmowy.
-Szachy to bardzo popularna gra, nieprawdaż? W wyższych sferach często mówi się, że pomaga rozwijać umiejętności taktyczne i czysto organizacyjne, czyż nie? Osobiście jednak się z nimi nie zgadzamy. Szesnaście figur nie odzwierciedla niesubordynacji dowódców, organizacji linii zaopatrzeniowych, nie sposób wskazać piona odpowiedzialnego za utrzymanie obiegu złota na czas wojen, a przecież to handel napędza kraje, czyż nie? Bez niego nie byłoby rozwoju, bez rozwoju zaś nie byłoby podatków, daniny od zbiorów byłyby coraz niższe... Wreszcie szpiedzy. Ci, którzy wprowadzają przeciwnika w pułapki, zatruwają studnie wrogim armiom czy podcinają szprychy wozów. Każdy z krajów dysponuje tymi różnymi od armii broniami w mniejszym lub większym stopniu. Cóż może pan rzec o Oros, tak konkretnie, a nie dyplomatycznie?

To była gra. Czysto akademicka w swej istocie. Pytanie za pytanie. Co jak co, ale o Shia'tsu krążyła opinia, że trzymał się gry według reguł, a przynajmniej nie łamał ich jako pierwsza strona.

Re: Dzielnica Tarasów

8
- Szachy są bitwą, a nie wojną - rzekłem z swoim zwyczajnym uśmiechem - W trakcie bitwy nie ma handlu, monetaryzmu i podatków. Jest tylko śmierć, więc alegoria kiepska, Shia'tsu. Jeszcze nikt nie stworzył gry odwzorowującej wojny, niestety. Ale zmysł taktyczny i logikę polepsza, jest to fakt. Chociaż nie jest zbyt skomplikowana, tu się z tobą zgodzę.

A co do pytania... Jeszcze nie wygrałeś ze mną tej partyjki, prawda?
- chytry uśmiech rozjaśnił moją twarz - Aczkolwiek... Mamy technologię. Wpływy. Agentów. Nie walczymy otwarcie, bo i po co? Nie opłaca nam się to. To o czym mówisz... Mamy to w większym stopniu. Więcej, prócz utwierdzenia twojego przekonania, powiedzieć nie mogę. Byłbym kiepskim Ambasadorem, prawda? - szybki ruch - Szach

Re: Dzielnica Tarasów

9
-Bitwa też nigdy nie jest czysta. Gdzież czynniki pogodowe, gdzie na tej maleńkiej planszy zasadzki i ukryte na ostatnią chwilę odwody? Nie, szachy nie obrazują także bitew.

Shia'tsu spojrzał na szachownicę, a następnie w stronę w stronę tarasu na lewo, gdzie przy jednym ze stolików popijała napar znajoma kobieta w pstrokatym płaszczu. Jak u licha ona się tak szybko tam przeniosła i zdążyła jeszcze zamówić napój, a ponadto nikt nie uznał jej za dziwną? Na pytające spojrzenie handlarza pokręciła przecząco głową.
-Panie Mak'si, nie do końca się zrozumieliśmy. Gramy o możliwość zadania przegranemu pytania z materii osobistej, nie politycznej. Ponadto rozmawia pan z nami, a nie kimś, kogo macie do czegokolwiek przekonywać. Prosimy o konkrety, lub ich brak, lecz nie o lawirowanie w oparciu o domysły czy kłamstwa. Jest pan tutaj w roli reprezentanta naszego ważnego klienta, a nie dyplomatą i prosimy o uszanowanie zasad rządzących handlem. Nasz... strażnik umie wyczuć nieszczerość.

Sięgnął ku planszy i przestawił kolejną figurę.
-Ale widzimy, że w wielu kwestiach nie poinformowali pana jak należy. Przecenia też pan swoich współpracowników. Nawet najlepszy matematyk bez kupieckiej praktyki nie podoła prowadzeniu spółki, bo i nie jest w stanie uwzględnić wszystkich czynników. Wiemy jak wygląda obieg pieniądza wokół Oros, bo i sami ten obieg nadzorujemy, za odpowiednią prowizją oczywiście. W końcu szkło czy metale to towar, podobnie jak informacje.
Wywiad... Też nim nie dysponujecie. Uniwersytet jest niczym mucha szamotająca się w sieci utkanej przez pająki. Każdy jej ruch rejestruje wiele par oczu, z czego w interesie kilku z nich jest to, aby mucha ta szamotała się w takt ich muzyki. Raczkujący wywiad w takim miejscu zostałby od razu zmiażdżony przez agentów Zakonu, Archipelagu, czy siły specjalne Korony. Tych ostatnich powinniście lękać się bardziej nawet od zakonników, taka gratisowa rada. W każdym razie jedyną szansą Oros na siły wywiadowcze jest ich organizacja dzięki wsparciu kogoś z zewnątrz, a my jesteśmy taką siłą.


Kolejny ruch handlarz wykonał błyskawicznie, zaraz po położeniu przez Mak'siego piona.
-Dysponujecie jednak technologią. Nieznaną i zaskakującą. Czarowięzy w przeciwieństwie do głównego kompleksu uczelni pozostają nieprzeniknione dla szpiegów każdej z frakcji. Cokolwiek tam jednak trzymacie nie będzie w stanie samodzielnie doprowadzić do uzyskania niezależności, przynajmniej nie na dłużej niż kilka lat potrzebnych na skopiowanie wynalazków przez inne kraje. Ponadto nie byłoby to zjednoczenie ekonomiczne ani polityczne, a militarne, co zaskutkowałoby kryzysem finansowym uniwersytetu... Oros potrzebuje nas więc bardziej, niż my was, czyż nie? -spojrzał pytająco i znowu ruszył w odpowiedzi na posunięcie ambasadora- Szach.

Mak'si rozglądając się po otoczeniu zauważył, że ochroniarz Shia'tsu jakimś cudem przemieściła się teraz na prawą stronę, oparła się o jakąś piaskowcową kolumnę i przygrywała sobie na harmonijce. Kiedy na nią spojrzał przestała grać i zaśmiała się, a pomimo odległości i tak wszechobecnego gwaru mag usłyszał ten dźwięk jakby stała dwa metry od niego. Może i nie była taka nudna, jak się na początku zdawało.

Re: Dzielnica Tarasów

10
Zacząłem bić delikatne i subtelne brawo. Zasłużył na swoją reputację. I to mocno.
- Przyparłeś mnie do muru. I co ja mam biedny teraz zrobić, jeśli nie szamotać się jak jeleń gryziony przez wilka? Widać ambasador personifikuje stan, w którym znajduje się Oros. Zabawne to. Dzięki za radę. Szczerze powiedziawszy nie podejrzewałem Korony o wywiad lepszy od Zakonnego. Wieść ta więcej warta jest niż informacje o Fenistei, więc i ja coś powiem. Ja i kilka innych osób planujemy... uzdrowić Oros. Delikatna Sanacja. Na pewno wiesz, że połowa Rady jest złożona z idiotów i pionków. W tym Arcymistrz. A czarowięzy to państwo w państwie. Nawet ja mało wiem o tym miejscu. Aczkolwiek znajduje się w dobrych rękach. Potężnych rękach.

I logicznym jest, iż potrzebujemy was bardziej niż wy nas. Taka jest rola relacji klient-sprzedawca. Aczkolwiek są też inni sprzedawcy. I inni klienci. Aczkolwiek czy jest bardziej wyjątkowy klient od Oros?

A co do szachów... Tu też się zgodzę. Odwzorowują one pole bitwy. Lecz nigdy nie będą polem bitwy. Ale i tak usprawniają umysł, nie zaprzeczysz. Swoją drogą ciekawą masz ochronę. Mamy podobne umiejętności. Ma też złote oczy czy może jakieś inne?

Re: Dzielnica Tarasów

11
-Siła wywiadów leży w jego ludziach, podobnie jak siła każdej złożonej i wielofunkcyjnej instytucji. Od kiedy bracia Havelock podlegają w tej kwestii tylko królowi, Wywiad Korony przeżywa swoisty... renesans.
Dalej, Oros znajduje się niejako w powijakach na swojej drodze do stania się perłą kontynentu. I pomimo bycia na tak niskim etapie dysponuje jednak niezaprzeczalną siłą. Wasza siła leży nie tylko w technologii, ale przede wszystkim w tym, co reprezentuje sobą każdy z was, magów wysokiego szczebla. Razem sprawia to, że jesteście klientem potencjalnie o wiele cenniejszym niż inni nam dostępni. Dzięki wynalazkom i pomocy magów jesteśmy w stanie działać skuteczniej niż z dostępem do kolejnej kopalni węgla.
I jesteśmy na siebie niejako skazani, panie ambasadorze. Zakonowi i Keronowi zależy na całkowitym podporządkowaniu Oros (i nas także) im samym, Archipelag biorąc pod uwagę jego poprzednie działania handlowe najpewniej spróbowałby przenieść uniwersytet do Taj'Cah... Innych większych graczy nie ma, a zwykli lordowie nie dysponują wystarczającymi wpływami i środkami. Sabat jest zbyt niezależny w samej swojej idei istnienia, Fenistea jest w rozsypce, Turon stoi na granicy klęski głodowej, a Salu przez obecność nekromantów skazało się niejako na polityczny ostracyzm. Obie strony więc nie mają specjalnego wyboru jak tylko współpracować ze sobą. Sprawa sporna: na jakich warunkach.


Kolejny ruch na szachownicy.
-Szach i mat. Wygląda na to, że możemy zadać panu pytanie osobiste. Zachowamy je na odpowiedni moment.
Złote oczy pyta pan? Nie, nie jest pańską córką, ambasadorze, choć także skrywa mroczne tajemnice. Nie powiedzielibyśmy też, że macie takie same umiejętności, a proszę uwierzyć, znamy pańskie. I pana pochodzenie, rzecz jasna. Taaak, ta informacja była sporo warta jeszcze dwadzieścia lat temu. Wtedy wywalczyła ją na przykład pani Ingrid von Pikle, lecz dziś zbyt wielu ludzi poznało już tajemnicę, a że popyt kreuje podaż... O wiele cenniejsza jest odpowiedź na pytanie kto jest pańską matką, panie Mak'si. Tożsamość pani Vio'lenny jest znana nielicznym. Zagramy kolejną partyjkę? Na tych samych zasadach.

Re: Dzielnica Tarasów

12
- Pokonałeś mnie, niełatwa to sztuka. Śmieszne, że baronowa chciała dowiedzieć się prawdy o mnie. Ciekawi mnie, czy był to owoc młodzieńczej miłości, zwykłej ciekawości czy politycznej intrygi. Ale czy po tylu latach jest to ważne?

Moja mama...
- słowo te powiedziałem z niespotykaną wcześniej czułością. Założę się, że informacja, iż coś lub ktoś jest mi drogi była więcej warta od informacji o moich pochodzeniu - Mogę wam powiedzieć. W ramach współpracy i jako moja dobra wola...

Określenia pani byłoby doprawdy nie na miejscu. Jest osobą niezwykłą. Stara matrona, która jako jedna z nielicznych sukkubów opanowała swoje instynkty. Z jej wiecznie młodych oczu płynie niezwykła żądza. Przyjemności i władzy. Do tego jest niezwykle piękna. Mama jest definitywnie najbardziej urodziwą niewiastą, jaka stąpała po tej krainie. Niektórzy gdy na nią patrzą zakochują się w niej niezapamiętale, dlatego ma dwór z ogromną ilością sług z niezliczonych światów. Włada jedną z potężniejszych republik sukkubich. Nie muszę mówić, iż plany demonów są o wiele obszerniejsze niż nasze. Republik... Raczej jest to jej dominium.

Diabelnie inteligentna i bardzo potężna. I... skłonna do uczuciowości. Aczkolwiek zdarzyło jej się to cztery razy w życiu. Pierwszy raz, dwa wieki temu bodajże, wobec jakiegoś anioła z planu Sakira. Drugi raz wobec córki tejże istoty. Bodajże miał na imię... Szamael? A moja przyrodnia siostra to chyba Falisea. Wyobraź sobie skrzyżowanie anioła i sukkuba. Ma lekką schizofrenię, ale świetna z niej kobitka. Rozmawiałem z nią kilka razy. Trzecią jest mój ojciec. O dziwo na początku był wobec niej hardy. Pewno dlatego mamusię tak to jarało. Czwartą jestem oczywiście ja, jej oczko w głowie, ukochany synuś, z którym utrzymuje stały kontakt. To ona rozbudziła we mnie miłość to wiedzy, pragnienie rozkoszy i władzy. Doprawdy, wspaniała kobieta. Oczywiście, jestem wykluczony z sukcesji w tamtej republice. Wiesz, nie jestem czysto krwisty i takie tam. W dodatku tamten świat nie jest aż tak wspaniały jak ten.

Tożsamość mojej mamusi znają trzy osoby. Ja, ojciec i Walter. Dziwne byłoby jakbyście ją znali. Oznaczałoby to, iż Walter jest fałszywą osobą. Na szczęście, jak widać, nie jest.

Swoją drogą kto się interesuje tożsamością mojej mamy? Rozumiem, iż te osoby, które znają moją tożsamość, lecz jak oni chcą spożytkować tą wiedzę? Intrygujące
- szybkie ruchy. Uwolnienie gońców, wież i ich zmasowany atak. Miałem nadzieję, iż w tej partii pójdzie mi lepiej.

Re: Dzielnica Tarasów

13
-Hmm... To kwestia czegoś, co nasi specjaliści określili mianem sygnatury energetycznej. Pan nazywa to mocą, czy jakoś tak. Każdy żywy osobnik, niezależnie od świata z którego pochodzi, posiada złożony, niepowtarzalny obraz Część jego jest powiązana z jakimś kodem w ciele, lecz po jego odfiltrowaniu pozostaje nam sygnatura duszy, z której odczytać da się nieomal wszystko, włącznie z rodową linią. Na Herbii zwie się to magią krwi, a do jej zastosowania wystarczy komponent w postaci fragmentu ciała identyfikowanego. Nie zaprzeczy pan, że miał pan parę okazji zgubić kilka włosów podczas popijawy, prawda? Później tylko zgodnie z decyzją zaprzyjaźnionego kapłana wysłać zapytanie do naszego odpowiednika w świecie Krinn, który sygnaturę pani Vio'lenny miał akurat w swojej bibliotece i... viola. Niepotrzebne były ku temu żadne zdrady. Wydaje się nam jednak, że Walter miał okazję poznać pańską matkę jeszcze przed rozpoczęciem służby u lorda Casimira.

-Kto się interesuje informacjami? Kilka organizacji, ptaszki doniosły nam, że Zakon na przykład taką wiedzę już uzyskał. Żadnej jednak nie interesuje tyle sama informacja, ile dowód na takie pokrewieństwo, taki który można politycznie wykorzystać. -Tu wyciągnął z kieszeni niewielki, wygładzony na płasko obsydian z wytrawionymi runami. To coś służyło chyba do przechowywania głosu.- Proszę, niezapisany. Niech przypomina o koniecznej ostrożności.

Partia się toczyła, tym razem przeciwnik grał agresywnie. Mak'siego dobiegł z dachu lokalu dźwięk skrzypek. Trzeba było mówić, że to ochroniarz w masce właśnie przygrywał?

Re: Dzielnica Tarasów

14
- Walter miał okazję wcześniej poznać mamę? Hmmm... Mógłbyś rozwinąć wątek? Nie mówiła mi o niczym takim. - rzekłem wielce zdziwiony - Celowo wam powiedziałem. Jest to oznaka mojej dobrej woli i wykazania chęci dalszej współpracy pomiędzy Oros a waszą organizacją. A co może być lepszą zachętą niż moja słodka tajemnica? Swoją drogą uzdolnionego macie pracownika. Multiinstrumentalista, zabójca, mag. Ciekawe. Do prawdy ciekawe. - kto broni wszystkiego nie broni niczego. Moja gra również była agresywna, oparta na kuszeniu swoimi pionkami, poświęcaniu ich i zbijaniu cenniejszych figur przeciwnika. Kosztowna taktyka na prawdziwym polu bitwy. Lecz nie na polu szachowym. - Za radę serdecznie dziękuję, a zabawkę zatrzymam. Widziałem już je wcześniej, aczkolwiek nie mają mocy prawnej, więc w mojej pracy się nie przydawały. A swoją drogą... Moglibyście powiedzieć mi coś o Lissandrze i reszcie moich dzieci?

Re: Dzielnica Tarasów

15
-Domysły jedynie, sprawa tak niepewna, że nasza własna zawodowa duma zakazuje rozprzestrzeniać plotkę. Jeżeli to prawda, to dowie się pan w swoim czasie. I...tak, wszechstronni pracownicy to dzisiaj rzadkość. Barrista jest takim właśnie człowiekiem, który posiada wiele talentów, a ponadto dysponuje tym rzadkim darem do szlifowania ich w nowe.

-Takie urządzenia są przydatne także kiedy potrzeba odtworzyć zapomniane słowa. Proszę mi wierzyć, ludzie zapominają szczegóły częściej niż się zdaje. O dzieciach? Tak, możemy powiedzieć wiele i jeszcze więcej. Oczywiście jeśli tylko przebije pan swoją ofertą cenę, jaką pański ojciec gotów jest wyłożyć, by nie dowiedział się pan o nich ani osobiście, ani pośrednio. Rzecz jasna mowa o własnych pieniądzach, nie majątku rodowym, którym dysponuje pan Casimir bądź pański brat. Żeby uprzedzić dalsze próby negocjacji... osobiście dysponuje pan wielokrotnie za małym majątkiem.


Partia przez jakąś minutę szła w ciszy, tak typowej dla milczących ludzi w gwarnym miejscu. W końcu jednak i ona się zakończyła, a handlarz położył swojego króla.
-Szach i mat, tym razem to my przegraliśmy. Ma pan prawo spytać nas o coś prywatnego, zgodnie z zasadami.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Karlgard”