Dzielnica Tarasów

31
POST BARDA
Cassim tracił czujność tylko chwilami, gdy wpatrywał się w witryny sklepów, lecz gdy świecidełka nie zajmowały jego uwagi, skupiał się na Kamirze. Jak sam uznał, czarodziejka miała być jego nowym skarbcem, więc musiał o nią dbać ze wszystkich swoich smoczych sił, choć Kamira zdążyła się przekonać, że robił to wedle własnego widzimisię. Nieprzewidziane były powody, które wpływały na jego działania, miały prawo przyprawiać o ból głowy.

Smok trzymał się za Kamirą, gdy weszli razem do Skorpiona. Był zupełnie obojętny na dochodzące zza ścian jęki rozkoszy. Nie dał po sobie poznać zdenerwowania, gdy stanął przed nimi Kharkim, za to na przystojnej twarzy pół-orka malował się strach. Rozszerzone oczy wlepiał w niecodziennego towarzysza czarodziejki, gdy nie chciał spuścić z niego wzroku. Ale czy naprawdę mógł sądzić, że w starciu z Cassimem miałby jakiekolwiek szanse, gdyby ten postanowił go zgładzić, tak, jak zrobił to z Mercilą?

- Poleciłaś, pani, ich bronić. Zabijać mieczem. - Przypomniał Cassim, z czcią spuszczając głowę, gdy Kamira postanowiła do niego po dejść i co więcej, dotknąć. Smok zadrżał, gdy drobna dłoń dosięgnęła jego ciała.

- Mercila chciała odejść, wrócić do Bastionu. - Pospieszył Kherkim z wyjaśnieniami.

- Obrażała cię, pani. Broniłem twej czci. - Wyjaśniał Cassim z uległością.

- Powiedziała w złości kilka słów za dużo. - Przyznał Kherkim z wahaniem. - Ale to niczego nie usprawiedliwia! - Szybko wrócił mu animusz. -Była jedną z nas! Skąd mamy wiedzieć, czy nie spali nas przy jednym słowie krytyki w twoim kierunku, Kamirin!

- Ukarz mnie, pani. - Cassim opadł na jedno kolano. - Jeśli w twych oczach popełniłem błąd.

- Kamira..! - Jęknął pół-ork, oglądając się za siebie. Chyba uwierzył, że chwilowo Cassim niczego nie zrobi bez pozwolenia Kamiry. - Ogarnij go, zanim wróci Madame!
Obrazek

Dzielnica Tarasów

32
POST POSTACI
Kamira
Cassim sprawiał kłopoty, gdzie tylko się pojawił. Był potężną istotą, ale wyraźnie niechcącą się dostosować do świata ludzi, orków, goblinów i innych istot, które nie są smokami i żyją znacznie krócej niż on. Cassim nie był też istotą dobrą, nie rozumiejąc żadnych wartości poza jego "ja". Bo przecież gdyby nie jego "ja" to też nie upatrzyłby sobie Kamiry.

Magiczka słuchała wyjaśnień, nie była zadowolona ani z jednych, ani z drugich. Odrobinę się zdenerwowała, choć... Co mogła zrobić więcej jak najwyżej odesłać smoka by nie przeszkadzał w tej rozmowie? Kamira wiedziała, że ludzie mówią różne rzeczy w chwilach potrzeby, strachu i złości. Sama przecież taka była, zdarzało się jej mówić... Wiele. Na szczęście Mercilla mogła jedynie mówić, bo nie była jej w stanie zrobić krzywdy. Mimo wszystko magiczka była ciekawa, jakież to słowa zostały wypowiedziane w jej kierunku. Nawet jeśli nie chciałaby teraz wyciągać z nich konsekwencji, to musiała zareagować odpowiednio i zrobić reakcję taką, jaką chciałaby pokazać po usłyszeniu tych bluźnierstw.

– Odejść? Gdyby miała powód wracać do tamtej ruiny... Ale trudno. Zwierzcie mi się co wypowiadała. Słowo w słowo chcę usłyszeć. — Zmierzyła wzrokiem i jednego i drugiego – Nim tego nie usłyszę, nie zamierzam nic zrobić — I tak zamierzała właśnie postąpić. Poczekać aż usłyszy te słowa, jakie padły... Nie mniej niezależnie od tego, jak wielkie i obraźliwe w kierunku Kamiry by one nie były. Miała zamiar gniewnie spojrzeć się na Pół-orka, jakby to była jego wina. Wszak był mądry i zaradny, mógł poradzić sobie z tą grupą... Wszak był synem wodza.

– Cassimie. Pójdź tam, gdzie mnie znalazłeś. Wynajmij pokój na nasz rachunek. Poczekaj tam na mnie, nikomu nie rób krzywdy po drodze. A jak jakiś złodziej będzie ci chciał coś ukraść, to trzaśnij go tak, by zobaczył gwiazdy, ale nic mu nie urywaj. Unikniemy tutaj rabanu w ten sposób. A karać cię inaczej nie zamierzam. Broniłeś mnie. — Musiała pilnować swojej nieprzewidywalnej reputacji. Sama mogła spalić, ale to on mógł puścić z dymem dużo więcej i to za prostą pomyłkę, którą Kamira mogłaby sama zignorować.

– Są tutaj pozostali? Mogę ich zobaczyć? — Zwróciła się do pół-orka, wzdychając jednocześnie. Musiała się przyzwyczaić do tych zapachów.
Spoiler:
Spoiler:

Dzielnica Tarasów

33
POST BARDA
Kherkim westchnął i zmarszczył lekko czoło. Uniósł dłoń do swojego karku, by potrzeć się po nim w geście niezręczności.

- To było... ponad miesiąc temu. - Zdradził Kherkim, zerkając gdzieś w bok, byleby nie na czarodziejkę i smoka u jej stóp. Cassim wyciągnął dłonie, by lekko objąć Kamirę na wysokości ud i przycisnąć do niej swój policzek, jak dziecko, które zostaje zbesztane za coś, co zrobiło, ale bardzo nie chce ponieść konsekwencji. - Ona rzucała głównie obelgi i obiecywała, co zrobi, jak cię spotka. Wszyscy byliśmy zdenerwowani, bo nie mieliśmy miejsca do zatrzymania się ani pracy... ale nikt nie myślał, że on zrobi coś takiego. - Półork dyskretnie wskazał na Cassima, wciąż tak skruszonego, jak to tylko możliwe. - Zabrał Azelowi miecz i dźgnął ją prosto w pierś. Nie miała szans.

- Obrażała cię, pani. - Tłumaczył znów smok. - Ja... ja poczekam na ciebie, pani. - Jęknął żałośnie, puszczając ją. Odesłanie mogło oznaczać jedną rzecz: Kamira była na niego zła! Powoli, bardzo powoli powstał i wycofał się w ukłonie, znikając w wyjściu.

Kherkim odetchnął głęboko.

- Dobrze, że poszedł. Oznacza same problemy! Cieszę się, że cię widzę, Kamirin. Zniknęłaś na tak długo! Byłaś przy mnie i w kolejnym momencie puf!, nie było cię, i tego dziwnego maga razem z tobą! - Opowiadał półork. Z jego perspektywy, teleportacja do innego świata musiała być przerażająca, gdy nagle został sam w ogrodach Akademii! - Udało ci się wygnać demona? Jaki masz plan? Co zrobimy dalej? - Dopytywał, odzyskując rezon. - Azeliel i reszta są tutaj, ale jestem przekonany, że śpią po nocy. Zresztą, oni...

Nie dane mu było dokończyć, bo do holu wtoczyła się kobieta. Niższa od Kamiry, ale ze trzy razy szersza, miała na sobie barwne ubrania w zdecydowanie zbyt wielu warstwach. Jej kruczoczarne, kręcone włosy spływały ładnie na plecy, a na twarzy rozciągał się uśmiech.

- Witamy w Skorpionie! - Zagruchotała gnomka. - Czego szukasz, mój polny kwiatuszku? Kobiety, mężczyzny, czegoś innego? Wpadł ci w oko nasz odźwierny?

- Madame. - Kherkim skłonił się nisko.
Obrazek

Dzielnica Tarasów

34
POST POSTACI
Kamira
Czasu minęło sporo. Magiczka nie miała właściwie pojęcia czy słowa Kasry o minionym miesiącu były dokładne. Nie miało to również większego znaczenia. Pewne było jedynie to, że w tej chwili smok musiał zniknąć z ich oczu jeżeli mieli uniknąć problemów. Nie chciała tutaj kolejnego rozlewu krwi. Nie potrzebowała go, jednak wiedziała, że jeśli będzie musiała, to się go dopuści, choć wolałaby nie. Teraz posiadła pewne zdolności, dzięki którym powinna być w stanie nie tyle rozwinąć swoją moc co zrozumieć znacznie lepiej wszystko, co się dzieje i dlaczego.

Nie zależało jej na walce z czarnymi elfami jakoś szczególnie, lecz był to problem, na którym mogła bardzo dużo skorzystać... Choć, wolałaby, by te istoty tutaj nie przyszły. Chciała poprawić swoją pozycję i byt, tutaj, nie w Bastionie.

Słuchała z zainteresowaniem wyjaśnień panicza Kherkhima. Nie imponowały jej jego słowa ani poczynania smoka. Po prawdzie spodziewała się usłyszeć takie brednie i groźby, które były zupełnie bez pokrycia, jej (magiczki) przecież tutaj nie było. Nie mogła ich zrealizować. – Pozostaje nam się cieszyć, że nie uda się jej zrealizować tego planu. Cassim zrobił to co należało zrobić za taki sprzeciw. Złość... Rozumiem, ale aktywne planowanie, by pozbawić życia kogoś, kogo nawet tutaj nie ma? Kharkhun na pewno by tego nie odpuścił. Lecz ja nim nie jestem — Zerkała na smoka, który się korzył i poniżał, właśnie tym najbardziej ją denerwował. Słowa smoka przyjmowała jednym uchem, słuchała natomiast dalszej wypowiedzi pół-orka, przybrała dużo pogodniejszy wyraz gdy tylko smok zniknął.

– Dobrze się wam wiedzie? Widzę, że znaleźliście sobie ciekawe miejsce. Oprowadzisz mnie? — Rozejrzała się to w lewo, to w prawo, właściwie to mogła iść jeżeli był gotowy kawałek ją przeprowadzić.

– Tak, zniknęłam, puf i mnie nie było. Tak samo się dziwiłam. Wyobraź sobie, że tam, gdzie byłam, czas nie płynął, nie potrzeba było ani jeść, ani spać. A demona też już nie ma... Chyba. — Machnęła ręką z nadzieją, że ten rozdział jest już zupełnie zamknięty i nie ma powodów się martwić ani o demona, ani o powrót do Bastionu. – Nie mam planu. Jeszcze. Rozejrzymy się i zobaczymy. Jeśli już się urządziliście, to nikogo nie zmuszę do dalszego ryzykowania... Wolałabym sama zaznać odrobiny prawdziwego spokoju, może skupić się na doskonaleniu moich zdolności... Poza tym. Być może będę miała zlecenie od magów. Czas pokaże —

Chciał wspomnieć o Azelu i reszcie, ale coś mu przerwało, jej zresztą też. Niezbyt dobrze przyjęła to przerwanie, co miała wręcz wymalowane na swojej twarzy. Wtoczyła się do holu jakaś kulka. To zastanowiło Kamirę, co oni muszą jeść w takich przybytkach, by aż tak się roztyć i skurczyć.

– Tak, tak Madame. Twój odźwierny to mój wierny sługa i towarzysz. Nie przyszłam go odbierać z posterunku a jedynie nadrobić dawne dzieje. — Oszczędnie się skłoniła. – Moje właściwe przedstawienie zajęłoby zbyt dużo czasu i byłoby zupełnie nieodpowiednie do wykonania w holu... Jeśli dobrze rozumiem to tobie usługuje teraz mój Kherkhim, zgadza się? — Zaczęła też wyliczać na palcach pozostałych z jej paczki i kontynuowała, wspominając imię każdego z nich. – Co tutaj sprzedajecie? Jakieś ładne stroje? — Poprawiła kapelusz zerkając na gnomkę.
Spoiler:
Spoiler:

Dzielnica Tarasów

35
POST BARDA
Bez obecności smoka, Kherkim wydał się odetchnąć i wrócić do swojej sympatycznej, śmiałej postawy. Zerkał jeszcze w stronę przesłoniętych lekkim woalem drzwi, jakby spodziewał się, że bestia znów będzie chciała wkroczyć w ich spokojny świat. Widząc, że smok odpuścił, mógł na powrót skupić się na Kamirin.

- Kamirin... Mercila nie planowała, po prostu paplała w złości. - Chciał wyjaśnić martwą już kurtyzanę. Zmarszył przy tym lekko brwi, ale zaraz rozjaśnił się, gdy czarodziejka zapytała o ich żywot. - Och, tak! Madame bardzo o nas dba. I cieszę się, że tobie też udało się uporać z demonem, chociaż ten świat bez czasu... brzmi groźnie. - Podzielił się swoim spojrzeniem na sprawę, ale musiał zaraz urwać, bo pojawiła się burdelmama.

Gnomka podparła się o krągłe biodro i oceniła Kamirę spojrzeniem. Uśmiechała się grzecznie, ale z pewną zadziornością. W czasach swojej młodości musiała być kimś, kto potrafił zakręcić mężczyźnie w głowie, a nawet i w bardziej zaawansowanym wieku wielu wpadłoby w jej szpony. Kobieta, słysząc odpowiedź Kamiry, zaśmiała się i klasnęła w dłonie.

- A więc jednak mój Kherkim! - Zaświergotała, a sam ork uśmiechnął się przepraszająco, choć nie musiał wstydzić się za jej słowa. - Taka pereła wpadła z twoich rąk, w moje!

- To Kamirin, pani, czarodziejka, Zagłada Pustyni i Przyjaciółka Smoka. - Wyjaśnił półork, skracając przedstawienie Kamirki. Znów skłonił lekko głowę.

- Kamirin! Ach, przejdź, proszę, dalej. Dziękuję, Kherkimie. - Gnomka wskazała Kamirze drogę wgłąb holu. - Nie sprzedajemy tutaj strojów, mam wrażenie, że wręcz przeciwnie, zachęcamy do ich zrzucania ku uciesze pani Krinn. To przybytek miłości i uciech cielesnych, kochanie. Jesteś taka młodziutka... to pierwszy raz, gdy jesteś w takim miejscu? Osureli dziękujmy, że jest tak wcześnie i nie ma wielu klientów! Mogłabyś poczuć się zgorszona. A może jednak skorzystasz, moja miła? To niewiele złota. Część oddajemy świątyni, ma się rozumieć.
Obrazek

Dzielnica Tarasów

36
POST POSTACI
Kamira
Jak za odjęciem magicznej różdżki Kherkim zdawał się zmienić nastawienie po odejściu smokowca. Nie była bardzo zdziwiona. W końcu smoka się bał i obawiał, że nie tylko przyniesie kłopoty, ale i być może pozbawi go życia w chwili kaprysu. Nic więc dziwnego, że obawiał się jego rychłego powrotu, który zależał tylko i wyłącznie od decyzji małej Kamirin.

Mimo że rozumiała to co do niej mówił, że to tylko złość przemawiała przez Mercilę, to czuła, że ostatecznie mogłoby się to przerodzić w coś więcej niż tylko złość. W końcu jej trzeba dać też upust, coś o tym wiedziała. Mimo to, w tej chwili mu wierzyła, lecz to nie miało już żadnego znaczenia. Jego wspomina o miejscu, w którym spędziła czas, brzmiała jak zwyczajne wspomnienie z grzeczności. Zastanawiała się, czy nie jest mu tutaj czasem zbyt dobrze... Ale nie mogła być zła. W końcu do Bastionu powracać nie zamierzała.

Gnomka mimo swojej niewielkości, zwracała uwagę swoją... "Wielkością". Nie kłóciła się z tym, że teraz Kherkhim był jej. Przecież to ona mu płaciła i dzięki niej zarabiał, a jego dalsze decyzje będą należały do niego, jeśli mu się tutaj podoba. Odrobinę wykrzywiła się na twarzy gdy ją przedstawiał. Odebrał jej to, poczuła się urażona, na pewno mógł to wyczytać z jej wyrazu twarzy.

Nie robiła jednak awantury. Raczej zainteresowała się tym, że Gnomka również ją obraziła, nie mówiąc, kim jest, nawet jeśli wcześniej usłyszała jej imię, to powinna sama się przedstawić – Poznam w końcu twoje imię i to, czym dokładnie się szczycisz? — Zwróciła się do gnomki, obserwując ją uważnie. Zrobiła kilka kroków do środka, zerkając jeszcze na Kherkhima gdy go mijała, liczyła, że z nimi pójdzie – A gdzie moje ciche ostrze Azeliel i pozostali? Wszystkich przyjęłaś do pracy? — Nie miała wielkich planów prócz poczekania na informacje ze świątyni. Mogła się zatrzymać w karczmie albo tu. Ostatecznie nie wiedziała jeszcze, co zrobi, bo to miejsce nie wyglądało jej na zbyt przyjemne do zostania na dłużej, poza tym, musiała gdzieś trzymać smoka.
Spoiler:
Spoiler:

Dzielnica Tarasów

37
POST BARDA
Zza pleców Madame Kherkim uniósł dłonie w geście niewiedzy. Nie miał pojęcia, dlaczego Kamirin krzywiła się na jego przedstawienie! Przecież niczego nie przekręcił, do tego, jak mogło mu się wydawać, podkreślił najważniejsze z jej zalet i tytułów. Odebranie jej możliwości przedstawienia było scenariuszem, który nie przyszedł mu do głowy.

- Hm? - Gnomka spojrzała na Kamirę, uśmiechnęła się lekko, gdy dotarło do niej, do czego czarodziejka nawiązuje. - Ach, Kherkim ci nie powiedział? Nazywam się Frezja Corlen, jestem trzecią Madame Skorpiona, po mojej matce i babce. - Wyjaśniła, dając Kamirze do zrozumienia, że być może było się czym szczycić, nawet jeśli w grucie rzeczy prowadziła tylko burdel. - Zapewniamy pociechę mieszkańcom Karlgardu i gościom od wielu pokoleń. Moja córka, Dalia, przejmie to miejsce, gdy mnie zabraknie. Jeśli zostaniesz, poznasz ją wieczorem. Pięknie tańczy. - Podzieliła się z Kamirą, wprost czerpiąc chlubę z osoby swojej córki. Czy rodzice Kamiry kiedykolwiek opowiadaliby komuś obcemu o niej, z taką dumą?

Kherkim pozostał przy drzwiach, na swoim stanowisku. Odprowadził kobiety spojrzeniem. Pani domu poprowadziła Kamirę wgłąb budynku. Minęły główny hol i przeszły przez zakryte grubą płachtą przejście. Mimo braku drzwi, nieprzejrzysty materiał dawał im pewien rodzaj prywatności i intymności, którego nie mogłyby mieć w głównym pomieszczeniu. W powietrzu unosił się zapach palonych ziół, blask słońca wpadał przez kratowane okna, w których drobne szkiełka ułożono w kwiatowe witraże. Na podłodze rozłożono poduszki wokół stolika. Wnętrze było czyste, przytulne, utrzymane w kolorach czerwieni i złota.

- Azeliel, to ci gagatek! - Frezja klasnęła w dłonie, podchodząc do jednej z szafek. Za metalową kratką jarzył się ogień ze zmyślnie ukrytego palnika, nad którym Madame postawiła niewielki imbryczek. - Prawdziwe z niego ziółko, ale potrafi okiełznać nawet najbardziej zacietrzewionych gości. Dziewczęta również tu są, jeśli o nich mówisz. Przyszli wszyscy grupą i pracują dla mnie. - Wyjaśniła. - Chciałabyś do nich dołączyć? Znajdzie się tu miejsce dla kogoś takiego, jak ty. Słyszałam o tobie, Kamirin. Władasz magią, ale jesteś też niebrzydka. Możesz utrzymać się i znaleźć tu kąt, ochraniając mój przybytek. Możesz zgromadzić bogactwo, jeśli będziesz służyć pani Krinn. Nie musisz decydować już teraz. Hmm... mam nadzieję, że lubisz jaśminową? - Dopytała, szykując dwie niewielkie filiżanki. - Jakie masz plany, Kamirin?
Obrazek

Dzielnica Tarasów

38
POST POSTACI
Kamira
– Pani Frezjo. Dobrze panią poznać... A co panią motywuje do działania? Jaki cel? To ważne dla mnie, bo w mojej kulturze tak o sobie mówimy i to o nas świadczy, to co chcemy osiągnąć — Odpowiedziała gdy przedstawiła się jej kobieta. Kamira nie była zadowolona ze słów Kherkhima, powinien był wiedzieć, ale widocznie zapomniał – Powinien do tego dodać, że jestem przyszłą największą magiczką spośród pustynnych ogników i przyszłą największą orkową szamanką oraz przyszłą największą magiczką z pustyni... Ale na wszystko przyjdzie czas — Skwitowała krótko, już się nie zagłębiając w całą tę tytularną batalię, którą bez problemu mogła panią Freyę pokonać. Nie brakowało jej pewności w swoich słowach.

– Hmm... To dobrze, że ludzie się mogą cieszyć. Dobrze. Dobrze, że ktoś pamięta. Lepiej gdy ktoś o tym pamięta, niż tylko jak krzywdę robi... Dalia? Jeśli będę miała okazję, to ją poznam i obejrzę. — Co mogła mieć przeciwko poznaniu tancerki, która wieczorem miałaby tutaj zatańczyć a być może kiedyś prowadzić ten przybytek.

Szła za kobietą, starając się jej za bardzo nie odstępować na więcej niż krok albo dwa. Tkaniny i materiał, jaki tutaj się znajdował, sprawiał wrażenie zadbanego, poważnego miejsca. Może nawet i zbyt poważnego jak na nią. Stanęła więc w pomieszczeniu i dopiero gdy kobieta sama usiadła lub jej poleciała, zdecydowałaby się, by zająć miejsce przy jednej z poduszek. To, że nazwała Azelila gagatkiem wcale jej nie zdziwiło. Spodziewała się, że zabawiał się z innymi gdy nikt inny go nie zajmował, ale czego innego mogłaby się po nim spodziewać, ale cieszyła się, że jest cały, mimo mieszanych uczuć, które żywiła w jego kierunku. – Wszyscy? Dobrze. Nie będę musiała ich szukać po całym miasteczku. — To ją uspokoiło, znalazła więc wszystkich w jednym miejscu. Problemem pozostawał smok, którego będzie musiała odwiedzić i coś z nim zrobić.

– Tak, gromadzenie bogactwa we względnym spokoju ku uciesze bogów, to coś, co powinno się robić. Oni też będą zadowoleni, że się gromadzi wraz z nimi — Stuknęła lekko kosturem w ziemię, jakby "przybijając" swoje słowa do ziemi. – Czy lubię? Nie przeszkadza mi. Napije się —
– Jakie plany? Jeszcze ich nie mam. Nic nie zdecydowałam. Jakiś czas zostanę, może tu, może w innym miejscu. — Zerkała na kobietę gdy wypowiadała te słowa – Później zależy to od tego co zrobi Akademia madame... A co do tego, jaka jestem, to ja wolałabym trochę urosnąć. Poważniej bym wyglądała w swojej profesji... W każdej profesji — Westchnęła ciężej.


– A... Bo ja muszę spytać. Pani zna Cassima, czy tak? Bardzo nabroił? — Zapewne siadła sobie z rzeczami obok, jak pojawiła się herbatka, to chętnie się napiła. Lepsze to niż mocny alkohol.


Spoiler:
Spoiler:

Dzielnica Tarasów

39
POST BARDA
Frezja przekrzywiła głowę, przyglądając się Kamirze. Jej piękne czarne loki prześliznęły się po ramieniu, by oprzeć się o krągły biust. Podparła się na równie krągłym biodrze.

- Jaki cel? Dawanie Karlgardowi rozrywki. Dbanie o moje dziewczęta, pomoc w wyrwaniu się z biedy. To dość dobry powód? - Zapytała, choć po jej skwaszonej minie wydawało się, że nie do końca podobało jej się pytanie młodej czarodziejki. Wskazała jej miejsce, na którym mogła usiąść. Poduszka była wygodna i miękka, zapadała się, dając podparcie również plecom. - Wierzę, że Krinn widzi moje uczynki i nie pozwoli mi marnie zginąć. - Dodała gnomka nieco weselej. - Powinnaś się do niej udać po wsparcie, bo możesz być każdą przyszłą największą, ale orkową szamanką? Kwiatuszku, brakuje ci wzrostu na bycie orkiem. - Zaśmiała się, sięgając po szkatułkę, którą zaraz postawiła na stolik. Otworzyła wieczko: w środku były słodycze, cząstki miękkiego, półprzeźryczostego ciasta obtoczono w kruszonym cukrze. Z pewnością musiały być słodkie. - Częstuj się, herbata będzie za momencik.

Podczas gdy woda się gotowała, również Frezja zajęła miejsce, po przeciwnej stronie owalnego stołu. Rozparła się wygodnie, korzystając z komfortu, jaki zapewniała jej poduszka. Mimo swojej postury potrafiła wygiąć się z wdziękiem, prezentując walory, które mogłyby przyciągnąć mężczyzn. Dawne przyzwyczajenia nie umierały tak łatwo.

- Twoim dawnym towarzyszom jest u mnie dobrze. - Zapewniła Kamirę Madame, z emfazą podkreślając, że ich czas z czarodziejką przeminął. - Obiecuję, że tobie również będzie. Możemy omówić szczegóły interesu teraz, możemy później, jak sobie życzysz. - Kobieta odgarnęła włosy z powrotem na plecy. - Takie drobnice, jak ty, mają duże powodzenie, nie potrzeba ci wzrostu, ptaszyno. A Akademia? Co ma do tego Akademia? Akademicy czasem się tu pojawiają, ale nie są zbyt hojni. Nie zostawiają dość wysokich napiwków, czasem są brudasami, czasem- ...

Frezja urwała, nie ciągnąc swojej tyrady wobec pracowników Uniwersytetu, bo z ust Kamiry padło imię, którego z pewnością wolałaby się wystrzegać.

- Słyszałam tylko o Cassimie. - Powiedziała po chwili, podnosząc się do siadu. - Mówili, że zabił jedną z was. Nie ma wstępu do Skorpiona tak długo, jak ja o tym decyduję. Nie potrzeba mi tu kłopotów.
Obrazek

Dzielnica Tarasów

40
POST POSTACI
Kamira
– Dobry. Każdy jest dobry. Ważne, by nie kończyć na tym, co się zdobyło — Uśmiechnęła się do gnomki. Byłaby trochę zła gdyby skończyła na powiedzeniu, że jest madame i tyle. A to, co powiedziała, jej starczało.

– Bogowie widzą i słyszą. Wiem coś o tym. Jeśli uszczęśliwia pani bogów, to na pewno zadbają o pani los — Nie miała powodu, by ją okłamywać. Czuła, że mogła się z nią podzielić tą jednocześnie trywialną i trudną do przyjęcia informacją. I tak... Brakowało jej wzrostu na zostanie orkową szamanką, to prawda, właśnie dlatego chciała być większa i bardziej postawna. Nie tylko inne czarodziejki, ale i mężczyźni traktowaliby ją poważniej. Co prawda nie potrzebowała barów jak nie wiadomo kto... Ale było wiele panien, którym mogła postury zazdrościć... Na pewno nie była jedną z nich gnomka. – A jak miałabym się udać do niej po wsparcie? Pani się na tym dość dobrze zna. Ja potrafię tylko się modlić na swój sposób — Nie widziała zagrożenia, w zapytaniu jak sobie z tego rodzaju rzeczami tutaj radzono. Może przekażą jej tutaj jakiś efektywniejszy sposób na porozumiewanie się z bogami. – Nie, nie, orkiem nie chcę. —

A ciasteczkiem się poczęstowała, na początek jednym, nie chciała sobie tego przesłodzić. Kamira natomiast nie potrafiła kusić, więc siedziała zwyczajnie. W ten sposób mogłaby pewnie skusić jedynie Azela.

– Nie mówię, że jest źle, obiecałam im, że będzie im tutaj lepiej i wygląda na to, że jest. Może tak zostać — Nie wyrażała chęci, do zabierania ich, o ile sami by tego nie chcieli – Niczego nie będę na nich wymuszała. To ich decyzje są droga pani —

– Wolałabym mieć lepszą posturę, jako magiczka muszę coś prezentować. Za dużo głupców straciło życie, nawet znając moje tytuły i zdolności, lecz nie wierząc, że ja to ja i spodziewając się czegoś lub kogoś innego. —

– Akademia? Czekam na wiadomość od nich. Nie wiem, co będzie zawierała. Niezbyt miło skoro nie płacą dobrze. Tam przecież mają pieniądze. Nie rozumiem... Choć może nie pozwalają im odwiedzać tego miejsca i dlatego tacy skąpi są — Machnęła ręką. Zapewne nie pozwala się tutaj magom chodzić za bardzo. Przerwała wypowiedź o magach, nie mogła jej winić, spodziewała się właśnie takiej reakcji na Cassima.

– Tak. Dopóki mu nie rozkażę, to nie powinien tutaj broić. Choć jestem pewna, że gdyby miał czuwać z bezpiecznej odległości to i pani byłaby z niego zadowolona. Jedyna jego wada jest taka, że jest przylepny jak kolce kaktusa i dużo je... — Uśmiechnęła się do gnomki, by zaraz kontynuować – Skoro Azel tutaj został... To chyba ja też zostanę, ale w takim przypadku trzeba przyszykować coś i dla Cassima, najlepiej obok, nie w środku skoro tutaj go madame nie chcesz. Wiem też, dlaczego zabił. On jest bardzo dosłowny i wierny. —
Spoiler:
Spoiler:

Dzielnica Tarasów

41
POST BARDA


- Cenisz sobie rozwój? - Frezja dojrzała w Kamirze coś nowego. Spojrzała na nią z wygięciem kącika ust. - Dlatego jesteś przyszła najlepsza? Bylebyś nie określała się przyszłą madame! - Zaśmiała się, częstując się słodyczami, które wcześniej przygotowała. - Od dziecka czczę Krinn i Drwimira. Wierzę, że jeśli ja myślę o nich, to oni myślą o mnie. - Zdradziła, wrzucając miękką kosteczkę do ust. Zaraz jednak podniosła się, bo wieczko imbryczka zaczęło podskakiwać, sugerując, że woda już się zagotowała. Należałoby zalać herbatę. Kobieta powoli podniosła się z miejsca. - Czy to nie w bogach jest najlepsze? Każdy modli się na swój sposób! Ech, przez ciebie mówię jak kapłanka! - Dodała wesoło, ściągając imbryk z płomienia.

Na zewnątrz rozległy się podniesione głosy, przy czym ten najniższy z pewnością należał do Kherkima. Być może napotkali problemy z klientami.

- Póki nie będą sprawiać problemów, mogą zostać. - Madame przeniosła filiżanki na stół, zupełnie ignorując zamieszanie za płachtą. - Liczę, że ty również nie sprowadzisz na nas biedy i złości Akademii... Choć nie płacą dobrze, wciąż są klientami. - Frezja odetchnęła głębiej, chcąc uspokoić nerwy. Nie było powodu, by się denerwować się na coś, co jeszcze nie nadeszło. - Co do Cassima... wolałabym, żeby go tu nie było. To morderca! Choć wy wszyscy macie coś za uszami. - Madame pokręciła głową. - Dlatego jesteście tak skuteczni. Jesteś pewna, że możesz za niego...

Madame przerwała, gdy do pokoju wpadł krzyk z zewnątrz. Najpierw Azel, odziany ledwie w pantalony, a za nim Kherkim.

- Mówiłem, że nie wolno!

- Wróciła! Naprawdę wróciła!

- Azel!! -
Kherkim trzymał go za ramiona.

- ... Ręczyć. - Dokończyła myśl gnomka, a jej mina stężała, gdy patrzyła na elfa siłujacego się z półorkiem.

Azeliel nie zmienił się zbytnio. Wciąż miał długie, ciemne włosy i pewną siebie twarz, na którą jednak teraz wpłynęło zaskoczenie widokiem czarodziejki. Mężczyzna szorstko odtrącił trzymającego go Kherkima.
Spoiler:
Obrazek

Dzielnica Tarasów

42
POST POSTACI
Kamira
– Tak u nas jest. Bez marzenia nie istniejemy — Wyjaśniła pokrótce Madame, jak to jest pośród ogników. – Przyszłą Madame nie chce być. Mam swoje własne. Ten cel jest już zajęty przez Dalię. Sama mówiłaś Madame. Nie mam powodu, by jej cokolwiek odbierać — Jasno się wyraziła, że nie interesują ją ten tytuł w przyszłości. Miała już swoje, było ich całe mnóstwo. Kolejne nie musiały być dodawane do i tak długiej już listy.

Słysząc gotującą się wodę i Kamira się ucieszyła. Poprawiła swoją pozycję, w której siedziała i sobie złączyła łapki. – A kapłani modlą się tak samo. Zazwyczaj. Nie mnie oceniać co bardziej przypada im do gustu. Nasze, zwracanie się do nich na różne sposoby, czy określone i przekazywane przez lata formułki — Możliwe, że różni bogowie odbierali to na różne sposoby i maluczcy tego świata mogli się przekonać o ich preferencjach tylko na własnej skórze.

Rozmowa dalej by się najpewniej kleiła gdyby nie odgłosy, które zaczęły docierać z zewnątrz. Mimo wszystko Kamira już była wyczulona na kłopoty więc od tej chwili była odrobinę rozkojarzona, to mogło być coś, ale mogło też być nic.

– To zależy od nich — Wyjaśniła, że skoro Madame ich zatrudniła, to za nich odpowiada. – Raczej nie. Nie mam z nimi powiązań. Raczej jestem od nich zupełnie niezależna. Czekam tylko na ich odpowiedź w pewnej sprawie. Sprawie, od której może zależeć bezpieczeństwo i Karlgardu. Do niczego ich jednak nie przymuszę. — Wzruszyła ramionami. Magiczka chciała spokoju do swoich zajęć, a nie wikłania się w jakieś niepewne sprawy a spokoju mieć nie będzie, dopóki czarne elfy nie zostaną wybite albo całkiem odesłane.

– Oczywiście Madame. Na całe szczęście w towarzystwie moich znajomych jesteś Bezpieczna, nawet jeżeli wydarzy się coś złego. Potrafią się bronić - WSZYSCY. — Wyjaśniła krótko, choć nie czuła potrzeby rozmawiania o czarnych elfach czy jakiejś brudnej konkurencji, która miałaby tutaj przeszkadzać. Pewna była tego, że jeżeli coś się wydarzy, to przetrwają, wszyscy mieli sporo umiejętności, jakich innym mogło tutaj brakować. Bastion był bardziej dzikim miejscem od miasta. – Nie jestem... Madame na moment wybaczy...— Zwróciła się, ale nie zdążyła kontynuować, bo niestety rozległ się krzyk i ktoś wpadł do środka. Ktoś, kogo znała nie od dziś. Azel a za nim pół-ork odźwierny. Kamira przewróciła wzrok, spoglądając na Elfa, odrobinę się na moment uśmiechnęła. Nie chciała się zrywać, ten miesiąc w księgach ją delikatnie zmienił, nie całkiem, ale poniekąd cieszyła się, że nic mu nie jest. – Więc dotrzymał słowa. Dobrze ci tutaj Azelilu? — Miał teraz całą jej uwagę. Może i nie wypadało, ale z Madame mogła kontynuować za chwilę. Wiedzieli, że tak to się potoczy. Podniosła się powoli, podeszła do elfa ostrożnie go objęła. – Madame się na niego nie złości. —
Spoiler:
Spoiler:

Dzielnica Tarasów

43
POST BARDA
- Marzenia! - Żachnęła się kobieta. - To nie marzenia, to cele, jak wcześniej powiedziałaś. Marzenia nie muszą się spełniać, ale zrobimy wszystko, by wykonać cel. - Złagoniała, gdy Kamira wprost przyznała, że nie czyha na pozycję Dalii.

Temat bogów skiwtowała tylko kiwnięciem głową. Uniosła do ust filiżankę i podmuchała ciecz, chcąc ją szybciej ostudzić. Los chciał, że właśnie wtedy to pokoju wpadł Azeliel wraz z Kherkimem. Gnomka zmierzyła elfa spojrzeniem jak grom, co spowodowało, że ten jakby struchlał, a z pewnością uspokoił się nieco. Odwrócił się nawet na moment do Kherkima, by trącić go w ramię w przyjacielskim geście, by ten nie miał mu za złe przepychanek. Półork jedynie westchnął i wycofał się z pokoju, by wrócić do wartowania przy drzwiach.

- Kamira!

- Jeśli chcesz poczekać na odpowiedź Akademii, tutaj, kwiatuszku, czuj się jak w domu.

- Kamira!!

- Skorpion nie ma może wpływu na bezpieczeństwo miasta, ale ty tutaj również będziesz bezpieczna, z nami.

- Kamirin, do cholery!

- AZELIELU. - Frezja podniosła głos tylko odrobinę, ale wydawało się, jakby dzwon uderzył tuż przy ich uszach! Elf skurczył się w sobie. - Jeśli chcesz z nią porozmawiać, usiądź tu, podam ci filiżankę! Co to za wychowanie, wrzeszczeć od progu!

- Bo... - Azelowi zabrakło słów. Skrzywił się i wykonał polecenie, opadając na kolana na najbliższą z poduszek, by następnie na czterech zbliżyć się do Kamiry, gdy gnomka znów została zmuszona do wstania po imbryk. Spotkali się wpół drogi, mogli objąć się wzajemnie na powitanie. - Kurwa, Kamira. - Burknął drań, ściskając dziewczynę nieco mocniej, niż być może powinien. Zaraz jednak puścił, gdy uznał, że dość przytulanek. - Dobrze, że jesteś. Słuchaj, zostajemy tutaj. Z Madame, Dalią i dziwkami.

- Kh-khm! - Odchrząknęła głośno Frezja.

- Z kurtyzanami, no! - Poprawił się elf. - Nigdzie dalej nie musimy iść, tylko wykop Cassima z miasta. Niech idzie w cholerę.
Obrazek

Dzielnica Tarasów

44
POST POSTACI
Kamira
Przynajmniej w tym się rozumiały, że nie miała zamiaru nikomu odbierać jego celów lub marzeń... Na razie. Ciepła herbatka była na pewno smaczna. W końcu i Kamira chciała jej skosztować, po ostudzeniu rzecz jasna.

Elf wpadł do pomieszczenia. Któż by się spodziewał po niej takiej śmiałości? Właściwie Kamira się spodziewała. Znała go już na tyle, że za nic miał sobie wszelkie konwenanse i jeśli czegoś chciał, to sobie to brał, teraz chciał tutaj wejść i tak też wszedł. Nie dziwiła ją reakcja pani gnomki. Dokładnie takich reakcji się spodziewała po zapowiedzi Kherkhima kilka chwil wcześniej. Na szczęście byli tutaj obydwaj.

– Dziękuję Madame — Odparła zwyczajnie. Liczyła, że mimo swoich wątpliwości, obecność jej towarzyszy wystarczy, by uczynić to miejsce zdatnym do przebywania, cokolwiek by się tutaj nie działo pod osłoną kotar. Zapewnienia o bezpieczeństwie były jedynie zapewnieniami, ona nie potrzebowała zapewnień a pewności. Taką pewność dawali jej towarzysze, którzy tutaj byli i potrafili się bronić.

Azel w końcu tutaj był. W całej swojej okazałości. Żywy. Kamira była nim zainteresowana, zwłaszcza że nie wiedziała, w jakim stanie go zastanie. Ten łotrowski uścisk przypomniał jej o pewnych sprawach, lecz w tej chwili nie chciała do nich wracać. Od tamtego czasu byli towarzyszami broni i może kimś więcej. – Nie kurwa a Kamira — Poprawiła go, marszcząc porządnie brwi. Choć wiedziała, że tak naprawdę nie miał tego na myśli, a nawet jeśli miał, to mogła go zganić, bo tak. Przyciskał mocno, ale nic w tym złego. Pokręciła głową gdy zapewniał, podejmował wręcz już decyzje, a reakcja Frezji wcale jej nie zaskoczyła. Nic dziwnego, że oczekiwała od niego odrobiny zachowania. – Nie musimy. Wiem... Ja... Zobaczymy, co powie mi Akademia za jakiś czas. A Cassim? Nie wykopię go. To niemożliwe. W złości mógłby zabić wielu ludzi albo wrócić do starych nawyków. Lepiej by z nami został, tak jak jest... Może, mógłby się nauczyć bycia wśród ludzi, jakby miał dobrego nauczyciela. Ja się nie nadaje. Jest... Bezpieczniej gdy jest nad nim, chociaż drobne panowanie. Dobrze o tym wiesz. Widziałeś co zrobił w Bastionie — Westchnęła ciężko ale zaraz wróciła wzrokiem do pani Frezji – Wybaczy pani te przerwaną rozmowę. Mogę tutaj zostać. Mogę również pomóc w miarę możliwości... Przez jakiś czas a później zobaczymy, gdzie mnie Dwirmir, Krinn, Xand i pani Ina skierują — Uśmiechnie się, by zaraz potem ponownie zasiąść. Musiała spróbować tej herbaty, ale wzroku z Azelka nie ściągała. Dawno go nie widziała.
Spoiler:
Spoiler:

Dzielnica Tarasów

45
POST BARDA
Madame wydawała się zadowolona z widoku, jaki miała przed sobą. Choć Azeliel wpadł do pokoiku nieproszony, to jednak miał ku temu dobry powód - kobietę, którą chciał za wszelką cenę znaleźć. Frezja musiała już słyszeć o Kamirze i o tym, że na nią czekali. To był przecież ich główny powód, dla którego zostawali w Karlgardzie. Gdyby nie czarodziejka, mogliby szukać szczęścia gdzie indziej - choćby wrócić do Bastionu, lecz zostali, a teraz zguba się odnalazła i wpadła prosto w ramiona niesfornego elfa.

- Co ma do tego Akademia? - Dopytał Azeliel tym niemiłym tonem, który sugerował nadchodzące prychnięcia i irytację, a jednoczeście spapugował słowa Frezji, które padły parę chwil wcześniej. - Trzymaj się z daleka od Akademii. Oddaj im Cassima i niech wszyscy się wypchają. - Rzucił niesympatycznie. - To jedyne sensowne wyjście, trzeba go ponownie zamknąć.

- Z tego, co mówicie, ten Cassim nie jest tylko... mordercą. - Podsunęła Madame, czytając w słowach Azela. Nie zdradzała nerwów, wręcz przeciwnie, upiła mały łyczek herbatki. - Mam nadzieję, że nie sprowadzacie mi biedy na lokal. Jak mówiłam wcześniej, Cassim nie ma tu wstępu, jeśli za niego nie poręczycie.

- Ja nie biorę za niego odpowiedzialności! - Zaznaczył szybko Azel. - I nie będę go niańczył! Do takich rzeczy nadaje się Kherkim albo, nie wiem, Dalia?

- Nie mieszaj mojej Dalii w interesy z przestępcami. - Upomniała znów burdelmama, a między jej brwiami pojawiła się pionowa zmarszczka. Azel stąpał po cienkim lodzie.

- No w porządku, nie Dalia! Ale ktoś musi go wychować, a jeśli nie, to zgłaszam go do magów. Nie chcę mierzyć się z konsekwencjami. - Burczał Azel. Nie zmienił się zbytnio. Był blady, przez większość czasu niezadowolony, odziany w czerń zlewającą się z czernią jego włosów. Te miał niecodziennie rozpuszczone, spomiędzy kosmyków sterczały spiczaste uszy.

- Wracając... - Frezja machnęła dłonią, chcąc odejść od tematu smoka. - Możesz tu zostać, kochanie. Znajdziemy dla ciebie miejsce, może ze słodką Qlairą?

- E, pozabijają się!

- Ach...
- Frezja westchneła. - Sądziłam, że będziecie na tyle mądrzy, by zostawić konflikty za drzwiami. A teraz, moi drodzy, muszę wrócić do obowiązków. Azelielu, bądź tak miły i oprowadź Kamirin po Skorpionie.
Obrazek
ODPOWIEDZ

Wróć do „Karlgard”