POST BARDA
Cassim tracił czujność tylko chwilami, gdy wpatrywał się w witryny sklepów, lecz gdy świecidełka nie zajmowały jego uwagi, skupiał się na Kamirze. Jak sam uznał, czarodziejka miała być jego nowym skarbcem, więc musiał o nią dbać ze wszystkich swoich smoczych sił, choć Kamira zdążyła się przekonać, że robił to wedle własnego widzimisię. Nieprzewidziane były powody, które wpływały na jego działania, miały prawo przyprawiać o ból głowy. Smok trzymał się za Kamirą, gdy weszli razem do Skorpiona. Był zupełnie obojętny na dochodzące zza ścian jęki rozkoszy. Nie dał po sobie poznać zdenerwowania, gdy stanął przed nimi Kharkim, za to na przystojnej twarzy pół-orka malował się strach. Rozszerzone oczy wlepiał w niecodziennego towarzysza czarodziejki, gdy nie chciał spuścić z niego wzroku. Ale czy naprawdę mógł sądzić, że w starciu z Cassimem miałby jakiekolwiek szanse, gdyby ten postanowił go zgładzić, tak, jak zrobił to z Mercilą?
- Poleciłaś, pani, ich bronić. Zabijać mieczem. - Przypomniał Cassim, z czcią spuszczając głowę, gdy Kamira postanowiła do niego po dejść i co więcej, dotknąć. Smok zadrżał, gdy drobna dłoń dosięgnęła jego ciała.
- Mercila chciała odejść, wrócić do Bastionu. - Pospieszył Kherkim z wyjaśnieniami.
- Obrażała cię, pani. Broniłem twej czci. - Wyjaśniał Cassim z uległością.
- Powiedziała w złości kilka słów za dużo. - Przyznał Kherkim z wahaniem. - Ale to niczego nie usprawiedliwia! - Szybko wrócił mu animusz. -Była jedną z nas! Skąd mamy wiedzieć, czy nie spali nas przy jednym słowie krytyki w twoim kierunku, Kamirin!
- Ukarz mnie, pani. - Cassim opadł na jedno kolano. - Jeśli w twych oczach popełniłem błąd.
- Kamira..! - Jęknął pół-ork, oglądając się za siebie. Chyba uwierzył, że chwilowo Cassim niczego nie zrobi bez pozwolenia Kamiry. - Ogarnij go, zanim wróci Madame!