Re: Ciemna uliczka

61
Kartograf mieszkał dwie ulice dalej. Cholera wie dlaczego wybrał akurat taką wszawą dzielnicę na swoje miejsce zamieszkania, z pewnością mógł pozwolić sobie na coś więcej... Była to niewielka chata, w której było tak ciemno, że trudno było cokolwiek dostrzec. Jedynym źródłem światła była niewielka świeczka na biurku z mnóstwem papieru i innych narzędzi. Za tym biurkiem siedział stary, łysy, garbaty mężczyzna w ogromnych okularach. Drżącymi rękami kreślił coś na kartce papieru, a kiedy Taana się do niego odezwała, aż podskoczył w miejscu i zrobił kleksa.
- Uhh, przestraszyłaś mnie... - wyszczebiotał. - Zaraz, już, już, tak... No, to czego ci trzeba?

Re: Ciemna uliczka

62
A więc faktycznie – kartograf to ten od rysowania planów, o ile w tym świetle dało się to potwierdzić. Taana przekroczyła próg i zatrzymała się zaraz za nim. Nie chciała drżącemu starcowi przydawać obaw, choćby swoją osobą, nie mowiąc już o bliznach swojej twarzy, która, owszem, mogła postronnych zastanawiać.
– Wybacz – zaczęła pojednawczo. – Potrzebuję wiedzieć, gdzie mogę sprzedać i kupić kilka rzeczy. Broń. Trochę ubrań. Buty.
Nie wchodziła głębiej również dlatego, że nie planowała dlugo tu zabawić. Skoro kartograf wiedział, gdzie co jest – niech powie. Ona czasu na wędrówki po rozsłonecznionym Karlgardzie nie miała.

Re: Ciemna uliczka

63
Kartograf patrzył się na nią z dość sporym wyrazem zdziwienia na twarzy, zupełnie jakby co najmniej niecodzienne było, że ktoś do niego przychodzi.
- A tak, tak... - wyszczebiotał nie pozwalając kunie dokończyć zdania. Wstał zza biurka, chwycił świecę i kuśtykając podszedł do ściany, która dopiero teraz ukazała się oczom Taany, wcześniej spowita mrokiem wydawała się pustką. Mieścił się tam jednak stary, zakurzony kredens, z którego kartograf, w świetle świecy widać było jak był niski i garbaty, wyjął rulonik.
- Mapa Karlgardu - przykuśtykał do Taany. - Za dwadzieścia zębów będzie twoja. A jak dorzucisz jeszcze pięć, to pozaznaczam ci kilka interesujących miejsc.

Re: Ciemna uliczka

64
No tak, mogła się tego spodziewać...
Zamknęła oczy, czekając aż odejdzie fala zniecierpliwienia. Może ma jeszcze spotkać kogoś, kto pomoże jej przejść przez ulicę w jakiś wyjątkowy sposób – za symboliczne osiem zębów? I za następne trzynaście wskaże najlepszy zakręt, albo ławkę?...
Dwadzieścia zębów to było bardzo dużo – zadniem Taany – za mapę. Poza informacją o sklepie z bronią i bazarku z ciuchami nie potrzebowała niczego, a na pewno nie potrzebowała mapy miasta, z którą co potem będzie robić?
– Wybacz, starcze – pokręciła głową. – Nie kupię mapy, bo nie potrzebuję mapy. Ale dam ci siedem, jeśłi mi po prostu odpiewsz na moje pytania, o ile znasz na nie odpowiedź. I zważ – dodała, unosząc brew – że jestem zmęczona, zniecierpliwiona i naprawdę nie chcę zrobić nic złego, ale nie kuś mnie. Nie mam zbędnych pieniędzy, a te które mam, drogo mnie będą kosztować. Więc...– westchnęła, zniesmacznona kuż samą koniecznością mówienia tego wszystkiego – ...więc na pewno zrozumiesz, dobry człowieku, że nie chcę mapy za dwadzieścia zębów. Chcę tylko wskazania kierunku: gdzie mieści się najbliższe miejsce, w którym mogę kupić niezły miecz i nóż, koszulkę kolczą oraz giezło i buty. Jeśli nie wiesz tego sam, to od razu wyjaw. Nie chcę ci zajmować czasu. A jeśłi wiesz – odpowiedz. Dostaniesz... dwa, a może i trzy zęby za każdą cząstkę informacji o którą pytałam. To jak?

Re: Ciemna uliczka

65
Kartograf zacmokał. Próbował przeliczyć na palcach ile na tym może zyskać albo stracić, ale po błysku w oku (który raczej nie był blikiem światła świecy) i krzywym uśmiechu ukazującym niemal całkiem szczerbatą szczękę, Taana poznała że chyba osiągnęła swoje. Starzec więc odłożył świecę z powrotem na biurko i usiadł na stołku.
- No więc... jeśli chodzi o broń to jest co najmniej kilka źródeł. Możesz ją kupić bezpośrednio u kowala, takiego znającego się na produkcji porządnej broni to mamy tylko jednego... Ma na imię Karl, znajdziesz go przy ulicy Rzemieślniczej, do kuźni na pewno trafisz. Oprócz tego są też wędrowni handlarze na targowisku. Raczej nie skupują naszej lokalnej broni, ale wystawiają na handel nieco bardziej... egzotyczne towary. Podobnie ma się sprawa z ubraniami i pancerzem, ale za naprawdę porządne trzeba słono zapłacić. Płatnerz jest niedaleko kuźni, ale kupienie czegoś od starego Harisa bez uprzedniej awantury graniczy z cudem... Jeśli chodzi o zwykłe ubrania, to przy rynku mieszka Dariakos - najlepszy sukiennik, jakiego kiedykolwiek nosiła Herbia. Potrafi wyczyniać nicią i szydełkiem takie cuda, że nawet Drwimir by go nie pokonał. Ale dość słono sobie liczy za swoje usługi. Ale to też można kupić na rynku od kupców, po niższej cenie, ale już nie tak dobrej jakości... No, zatem zgodnie z tym co powiedziałaś należy mi się trzydzieści pięć zębów.

Re: Ciemna uliczka

66
Świetnie.
Taana słuchała uważnie, a na koniec prychnęła zupełnie zaskoczona kalkulacją kartografa, i zaniosła się krótkim nieprzyjemnym śmiechem.
– Paradne... – wysapała jeszcze, poważniejąc, po czym uniósłszy dłoń, jęła liczyć na palcach– Gdzie broń, gdzie zbroja, gdzie koszula. To trzy informacje. Każda po dwa zęby – a byłoby trzy, gdybyś umiał liczyć, człowieku. Nie rzekłeś nic o butach, więc ten punkt pominę.
Mówiąc to wyjęła z mieszka trzy razy po dwa zęby i położyła na stole. PO namyśle dołożyła jeszcze jeden: – A ten za to, żeś zrozumiał, że pora uderzać informacjami prosto do celu i przestał wciskać mi mapę. Kiepsko liczysz, człowieku, ale szkoda z tego niewielka. Pozostań w zdrowiu.
Na ostatnich słowach obróciła na pięcie i ruszyła do drzwi.

Teraz miała w mieszku już 470 zębów – niby niewielki ubytek, ale jednak ubytek. Co ważne – otrzymała w zamian rodzaj słownej mapy. To nawet lepsze...
Pierwszym punktem była ulica Rzemieślnicza i zakład kowala Karla. Jako że do kuźni nie było trudno trafić – niebawem stanęła na progu, ocierając strużkę potu z powoli zarastającego włosami łysego do niedawna czerepu.
– Szukam Karla, kowala. Chcę kupić broń – zadeklarowała od progu, czekając na odzew sprawny i jednoznaczny./akapit]

Re: Ciemna uliczka

68
Podczas jazdy w kierunku Kalgradzkiej akademii czarnoksięstwa Isabella dostrzegła coś niepokojącego była to czerwona smuga krwi prowadząca do jednej z ciemniejszych uliczek. Zaczęła się nieco większą plamą, bez rozbryzgów krwi w okolicy. Zazwyczaj zignorowała by to, jednak było to blisko akademii, co było niepokojące. Czyżby coś się tutaj wydarzyło? Co dzieje się z tym miastem? Choć właściwie morderstwa się zdarzały jednak zazwyczaj unikano okolic akademii. W końcu magia potrafiła naprawdę wiele. Isabella była konno niedaleko swojego celu, mogła zignorować ślad krwi i ruszyć dalej do akademii, lub też zobaczyć co się dzieje podążając za śladem. Wybór należał do niej. Czy rozsądnym jednak było podążyć za śladem krwi? Nie mogła mieć pewności. Kto wie co zastanie na końcu krwistej drogi.
Obrazek

Re: Ciemna uliczka

69
Isabella jechała do Akademii kiedy czerwona smuga krwi zwróciła jej uwagę. Była dostatecznie dużą i bystrą dziewczynką by wiedzieć, że szansa na to, że coś takiego się wydarzy była jak jeden do miliona, a może nieco więcej, a więc wszystkie reguły nieprawdopodobieństwa wszechświata musiały nagiąć swe moce by sprawić by się to co się nie mogło zaistnieć zaistniało. Nie wiedzieć czemu miała dziwne wrażenie, że gdyby skręciła w ciemną uliczkę obok zdarzyłyby się rzeczy następująco - osoba, która wcisnęła jej kawałek skóry leżałaby martwa z poderżniętym gardłem lub brakiem szeroko-kończynowym, ewentualnie brakiem głowy. Druga opcja, że ktoś zaszedłby ją od tyłu, zdzielił w łeb, zabił i zgwałcił. Niekoniecznie w tej kolejności, ale niektórzy mieszkańcy Karlgaardu byli dziwni. Lub wydarzyłoby się coś podobnego. Jak więc każda rozsądnie myśląca osoba, a wbrew pozorom nie było takich zbyt wiele, nie weszła w ciemną uliczkę by zbadać ślad krwi i co się znajduje na jego końcu, a zamiast tego rozejrzała się po ulicy, próbując zlokalizować jakąkolwiek formę Straży, która zwykle w takowych okoliczności winna wyrastać jak spod ziemi by oskarżyć pierwszą osobę na miejscu zdarzenia o morderstwo. Tym razem miała zamiar ich wyprzedzić... to znaczy - poinformować o morderstwie. Nie uśmiechało się jej wchodzenie do ciemnego zaułka samotnie, a miała wrażenie, że mogło to być coś ważnego - nawet jeśli jej podejrzenia co do osoby, która tam leżała były niesłuszne, to morderstwo w bezpośredniej bliskości Akademii było... no właśnie.

Re: Ciemna uliczka

70
Paranoja, a być może doświadczenie podpowiadało jej że nie powinna wchodzić w tą uliczkę. Pisała wręcz bardzo barwne historie. Kto wie czy by się ziściły. Zaczęła poszukiwać straży tutaj jednak pojawiał się pewien problem. Strażników jako tako nie było. Widziała może grupkę trzech orczych kobiet które wyglądały na dość silne, jednak nie uzbrojone. Szły w najlepsze od strony centrum, nie zwracając zbytnio uwagi prowadząc jakąś dziwną dyskusję.

A mój... Szkoda mówić, przyniósł ostatnio połamane drewniane wiadro udając że to jakiś hełm.

Do tego wiedziała że przy bramie akademii jest zazwyczaj jeden wartownik który pilnuje aby czasem ktoś nieproszony nie próbował dostać się do środka. Jednak należało by podjechać jeszcze trochę w tamtym kierunku. Czasem zdarzały się patrole jednak nie oszukujmy się spotyka się strażnika może raz na jakieś dwadzieścia ulic. Z reguły nie jest tu być może jakoś bardzo spokojnie jednak orkowie i gobliny preferują raczej szybki styl życia. Śmierć kogoś nie jest niczym dziwnym. Może jakaś dwójka orków pozabijała się przy popijawie, albo jakaś inna prywatna sprawa. Większe miasta były do tego przyzwyczajone. Takie rzeczy się zdarzały. Szczególnie że orkom testosteronu nie brakowało to i wybuchały często najróżniejsze burdy. Sprawy nie polepszały chytre gobliny. Stąd też Karlgard był nieco bardziej niebezpiecznym miejscem niż bardziej ludzkie miasta. Wchodziły w to również naleciałości tradycji orków. Choć powoli coraz więcej pod tym względem było wchłaniane od północnych sąsiadów.
Obrazek

Re: Ciemna uliczka

71
- Oczywiście - Warknęła do siebie, gdy nie zauważyła nikogo kto "dzierżył" tu władzę. Kolejne prawidło multiwersum. Jeśli straż jest potrzebna, to z pewnością jej nie będzie. Jeśli jednak zrobisz coś dwuznacznego, jak choćby spróbujesz wynieść ze swojego domu skrzynię, to zaraz się zjawią, zwabieni niczym sępy do padliny. Nie wiedzieć czemu spodziewała się, że na końcu ulicy zastanie jednak swojego rozmówcę, ale czemu to mógł być akurat on? Mógł to być jakiś przypadkowy goblin lub ork...

Isabella podjęła decyzję. Wchodzenie do ciemnego, zakrwawionego zaułka przeczyło wszelkiej formie instynktu samozachowawczego, ale podobnie sprawa się miała z udaniem się do Akademii jako posłaniec. Na ulicy z tej strony nie było praktycznie nikogo, więc... czemu by chociaż nie zerknąć? Ostrożnie i bez pośpiechu?

Kobieta zsiadła lekko z konia i podeszła w kierunku wylotu ciemnej uliczki, raz po raz prostując i zginając palce dłoni. Nieco poddenerwowana perspektywą i ryzykiem, które właśnie podejmowała, ale nie mogła się powstrzymać by chociaż nie zerknąć. Przypadki się nie zdarzały. Między palcami przeskoczyło jej kilka białych i bladoniebieskich iskierek. Kobieta wychyliła się zza winkla, celując jedną ręką przed siebie, gotowa w każdej chwili zneutralizować potencjalnego przeciwnika...

Re: Ciemna uliczka

72
Isabella rzuciła pod nosem komentarz, mimowolnie przymuszając kolej losu która ma dopiero nastąpić. Prawdopodobnie miała jakieś złe wspomnienia to wie być może z Keronu. A może to właśnie różnica Stanu sprawiała że wychowała się w nieco innych warunkach. A te potrafiły się nieco różnić. W końcu śmierć szlachcica to wydarzenie, a śmierć zwykłego człowieka stała się codziennością. Mimo tego zsiadła z konia ruszając aby poznać nieznane. Co kryło się w uliczce? Co mogło być powodem śladów wyglądających na krew? Pozostawało to nieznane aż do spostrzeżenia ofiary.

Powolne ruchy dziewczyny sprawiały że ta wychylała się za winkla aby spojrzeć co tam jest. Kropki krwi wydawały się jednak prowadzić nieco dalej. Kolejne kroki prowadziły ją w głąb alejki. Czuła jak serce zaczynało coraz bardziej łopotać. Aż w końcu ślad ponownie skręcił tym razem gdy się wychyliła dostrzegła
świerze ciało. Zatopione w własnej krwi, która zdawała się ulecieć chwilę temu. Poplamione ubrania pokazywały dwie ścieżki krwi płynące z otworów na klatce piersiowej. A całości dopełniał brak głowy. Isabella w swej paranoi przewidziała to, choć czy było tu co przewidywać. Już wcześniej sprawiał wrażenie jak by ktoś na niego polował. Niestety nie udało się go ocalić od tego losu. Powstawało pytanie co zrobi teraz? Nagle Isabella usłyszała jednak odgłos jakby rżenia konia. Ten dość szybko ucichł.
Obrazek

Re: Ciemna uliczka

73
Powiedzieć, że w swej karierze czarnoksięskiej widziała gorsze rzeczy byłoby kłamstwem. Cokolwiek by się mówiło na ulicach Karlgaardu lub w Keronie o czarnoksiężnikach, to w większości byli to normalni, zrównoważeni ludzie, którzy nie babrali się w krwi, nie ucinali głów lub nie pragnęli zdobyć władzę nad światem szemranymi środkami. A przynajmniej nie robili tego wszystkiego w sposób publiczny. Widziała jednak dość rzeczy by nie być przerażoną na widok jeszcze ciepłego trupa, choć mimo to żołądek zacisnął się w jej supeł. Czegokolwiek jednak od niego chciano, to jej kolega po fachu tego nie miał. Miała to ona i to się jej nie spodobało. Nagle paranoja, zarówno jego, jak i jej wydała się całkowicie na miejscu, a ciemna uliczka była idealnym miejscem na pułapkę...

Nie było więc sensu tu zostawać i czekać, aż ktoś na nią wypadnie. Ten tutaj nic już jej nie powie, a ściganie jego zabójców wiązało się prawdopodobnie z samobójstwem, jakich w Karlgaardzie było wiele. Trup jednak mógł być jeszcze przydatny, z całą pewnością jednak nie miała zamiaru go taszczyć osobiście. Należało dostać się do Akademii. W tym jednak momencie usłyszała rżenie konia...
Paranoja włączyła się jeszcze bardziej - albo to uciekał jej zabójca albo ktoś właśnie skradał się za jej plecami lub ktoś próbował ukraść jej konia. Nieważne która z możliwości była prawdziwa, to z całą pewnością nikt nie okradał czarnoksiężnika nie ponosząc przy tym konsekwencji, a także nie skradał się za jego plecami... nie ponosząc konsekwencji. Szczególnie biorąc pod uwagę niemiłe okoliczności, które właśnie miały miejsce. Isabella odwróciła się i spodziewając się zastać kogoś, mniej więcej na środku ciemnej uliczki i mniej więcej z nieczystymi intencjami, posłała w tymże kierunku krótkie wyładowanie elektryczne w postaci wiązki piorunów, które poczęły przeskakiwać pomiędzy jej knykciami, palcami, a na końcu wystrzeliły z koniuszków paznokci i palców. Takie coś powinno ostudzić zapędy każdego... Odrobina bólu, skurczu mięśni i może paraliżu nikomu nie zaszkodziło, czyż nie?

Re: Ciemna uliczka

74
To co działo się w drodze do akademii przerastało ludzkie pojęcie. Ale czy przerastało codzienność orków? Ciężko powiedzieć. W pewnym sensie czarnoksiężnicy nie nadzorowani przez zakon mieli zdecydowanie więcej do powiedzenia niż magowie w przypadku Keronu. Jednak i tutaj były granice. Wypadało nie atakować przypadkowych cywili. Czy też nie przekraczać niektórych granic. Przejdźmy jednak do tego co działo się konkretniej.

Isabella od razu ruszyła do ataku magicznego wybiegając wąskimi uliczkami widząc jakaś zakapturzoną istotę na jej koniu. Odjeżdżała ona od akademii. I wówczas stało się strzeliła błyskawicą niemal że odruchowo. Licząc na trafienie. Jej umiejętności rzucania błyskawicy były bardzo specyficzne. Błyskawica wystrzelona w postaci wiązki ruszyła w kierunku przeciwnika jednak Isabella czuła że zaklęcie jest słabe. Brakowało mu siły im dalej błyskawica przeciągała się w kierunku pobliskiego budynku. Uderzając niedaleko za oknem. Uderzenie nie było bardzo silne nie był to grzmot potężnej błyskawicy na nocnym niebieskie. Bardziej odgłos linii wysokiego napięcia uderzającej o coś jeden raz. Zaiste zadało by to wiele bólu jednak strzał do przeciwnika poruszającego się konno i będącego już jakieś 100 kroków od Isabelli, oddalając się coraz to bardziej z sporą prędkością. Błyskawica zdecydowanie przykuła uwagę. Na całe szczęście nie całego miasta.





Mapa podglądowa:
Spoiler:

Twa paranoja rośnie
Spoiler:
Obrazek
ODPOWIEDZ

Wróć do „Karlgard”