Wybrzeże

76
POST POSTACI
Vera Umberto
Nieco nieobecnym spojrzeniem przyglądała się, jak przekładają Sovrana do pozycji leżącej. Kącik jej ust uniósł się nawet w rozbawieniu na moment, a potem ponownie pociągnęła ze swojej butelki, bo wyraźnie była w plecy jeśli chodzi o stan upojenia, w stosunku do wszystkich tutaj. W dodatku rum wypełniał ją przyjemnym ciepłem i pozwalał odsunąć troski i niepewności w cień, zmieniając je w oderwane od rzeczywistości rozważania.
Gdy tylko pojawił się Trip z przekąskami, wyciągnęła do niego rękę, by pochwycić coś z deski. Garść świeżych owoców, których nie mieli okazji jeść zbyt często, była całkiem przyjemną odmianą. Z głową wciąż opartą o Yetta, Vera podjadała sobie je powoli, wciąż nieco rozkojarzona. Słowa Ohara nie były wystarczającą prowokacją, by wyciągnąć z niej złośliwy komentarz w tym stanie. Zerknęła tylko na niego, a potem przeniosła zaskoczone spojrzenie na Ashtona. Naprawdę wyglądała wtedy tak dobrze? Odbicie w lustrze było dość satysfakcjonujące, ale Umberto nie miała problemu z odwróceniem od niego wzroku. Trzeba było przyznać, że komplementy były... miłe. Nie była do nich przyzwyczajona.
- Dobrze. Przed następnym atakiem wystroję się bardziej - obiecała z rozbawieniem, unosząc brwi. - Napierśnik na sukience nie będzie najwygodniejszy, ale czego się nie robi, żeby usłyszeć od załogi coś miłego.
Odpowiedź Ohara jej nie zdziwiła. W sumie mało kto na Siódmej Siostrze był mocno religijny, a nawet jeśli, Vera się tym nie interesowała. To była prywatna sprawa każdego z nich, tak jak za każdym razem, gdy na Archipelagu odwiedzała świątynię Ula, była to prywatna sprawa Very. Czy Ul widział ją wtedy? Na morzu i na lądzie? Co za pytanie, widział ją cały czas. Teraz także.
- Nie zawsze biorą bez pytania - zaprotestowała.
Słowa Yetta sprawiły, że podniosła głowę i na niego spojrzała. Nie był złotowłosym i złotookim demonem, budzącym w niej obce pragnienia i mieszane uczucia. Był jej Corinem. Tym, którego znała od lat. Jedynym mężczyzną, któremu mogła oddać się cała i jedynym, dla którego mogła obrócić swoje życie do góry nogami, chociażby biorąc ten nieszczęsny ślub, tak dla niego ważny. Złapała butelkę kolanami, by uwolnić dłoń i przesunąć palcami po jego skroni.
- Nic - skłamała.
Nie musiał wiedzieć, a przynajmniej nie w tej chwili. Przez chwilę była bliska ponownego wypowiedzenia wyznania, które oficer usłyszał od niej dotąd tylko raz, na klifie na Harlen, ale w końcu uderzyła w nią świadomość, że jednak nie są sami. Co ona w ogóle robiła?! Odgarnęła włosy z twarzy i wróciła do swojej butelki. Nieważne. Ul, czy nie Ul, tym będzie się martwić przyszła Vera. Teraz mieli Albatrosa do ogarnięcia i ślub do zorganizowania.
- Współpraca z Dłonią Sulona byłoby dużo przyjemniejsza, gdyby nie wiecznie niezadowolona gęba Labrusa - zmieniła temat na taki, na który wszyscy mieli chyba to samo zdanie. - Przysięgam, chyba nie widziałam, żeby się uśmiechał. Do mnie wiecznie ma o coś pretensje, czasem z jakiegoś powodu nawet o to, co robi Hewelion.
Obrazek

Wybrzeże

77
POST BARDA
Po chwili namysłu, zarówno Olena, jak i Gerda, przeniosły się na podłogę koło Tripa. Oparły się wygodnie o koję, miały też lepszy dostęp do półmiska, przemyconego przez Tripa z kuchni do kajuty. Nawet mimo deszczu, jedzenie pozostało nietknięte kroplami wody. Wszyscy obecni częstowali się przekąskami, ale Ohar i Ashton spojrzeli po sobie, niemo dochodząc do wniosku, że muszą bardziej się postarać, by zmusić kapitan do reakcji.

- A może napierśnik pod sukienką? - Zaproponował Ohar.

- A może pancerna sukienka? - Ashton pospieszył z podpowiedzią. - Takie... nacycniki stalowe! Albo ze skorup żółwi! - Mężczyzna złapał się za własną pierś, by uzmysłowić zebranym, jak wyobraża sobie zbroję.

- Co ty, dla pani kapitan to szczeżuje zwykłe starczą! - Podpowiedział drugi z załogantów, trącając kolegę. Obecni mężczyźni zachichotali, wyłączając Corina, który w niezadowoleniu zmarszczył brwi.

- No już, panowie, dość. - Zwrócił im uwagę, po raz kolejny protekcjonalnie całując Verę w jej włosy, a korzystając z tego, że uniosła głowę, również w usta. Nie było dla niego trudnością stwierdzić, że z jego narzeczoną działo się coś, co dziać się nie powinno, lecz potrafił zrozumieć, że mogła nie chcieć o tym mówić w towarzystwie. Postanowił pozostawić to na potem.

- Nie jestem dość wyjątkowa, żeby bogowie pytali mnie o zdanie. - Marda wydęła usta, przerywając na chwilę pociąganie ze swojej i Sovrana butelki. - Zresztą, nikt nie pyta mnie o zdanie. Tym bardziej wąsaty.

- Bo on nie zna się na szkutnictwie tak, jak ty. - Spróbował pocieszyć ją Ashton.

Zajęty żuciem kawałka kiełbasy Osmar mógł odezwać się dopiero po chwili. Popatrzył po zebranych, jakby oceniał, czy w zebranym towarzystwie może podzielić się swoimi prawdziwymi przemyśleniami. Wzrok dłużej zatrzymał na Corinie i Olenie.

- Dzięki niemu przynajmniej Hewelion czasami sprawia wrażenie myślącego. - Podzielił się w końcu, nieprofesjonalnie naskakując na durgiego kapitana. - Przyrzekam, że zadowolony jest tylko w jego towarzystwie!

- Podczas nauk często mówił o kapitanie Hewelionie. - Zdradziła Olena. - Nie zawsze pozytywnie, ale zawsze... z czułością.

- Pierdoleni obaj! Jakby jeden z drugim nie mógł se baby znaleźć! - Fuknął Osmar.

- Pan też nie może sobie baby znaleźć, panie Osmarze. - Pospieszył Ohar z uwagą.

- Uważaj, bo żebym zaraz ciebie nie znalazł! Dupsko czyste? - Krasnolud zatarł dłonie.
Obrazek

Wybrzeże

78
POST POSTACI
Vera Umberto
Pogodne i nieco rozkojarzone spojrzenie Very wróciło do stanu dla niej typowego, gdy w jej ciemnych oczach błysnęła irytacja. Uśmiechnęła się do wspominającego o szczeżujach mężczyzny przyjaźnie. Zbyt przyjaźnie.
- Słyszeliście? Ashton i Ohar dobrowolnie zgłosili się do czyszczenia pokładu Albatrosa z krwi. Ktoś jeszcze chętny? - przesunęła wzrokiem po zebranych. Raczej szybko powinno im przestać być do śmiechu. - Tak myślałam. Na przyszłość zastanówcie się dwa razy, czyje cycki chcecie beztrosko komentować.
Umberto miała wiele kompleksów, ale to akurat nie był jeden z nich. Teraz zaczęła się zastanawiać, czy może powinien być. Powstrzymała się przed zajrzeniem sobie w dekolt, bo wiedziała, że to tylko wywołałoby kolejną salwę śmiechu. Wydęła usta z niezadowoleniem i sięgnęła po kawałek sera, by zagryźć niesmak skierowanego w jej stronę komentarza. Szczeżuje, kurwa mać.
- Tacy mocni w gębie, a jak szukam kogoś, kto ze mną szermierkę poćwiczy, to chowają się obaj - mruknęła. - I w sukience bym was porozkładała, idioci.
...Musiałaby tylko być bardzo szybka. Obaj byli ze dwa razy silniejsi od niej. Mimo to wierzyła, że mówi prawdę. Napiła się i skupiła na temacie Labrusa, który na całe szczęście dobrze się przyjął, ratując ją przed dalszym rozważaniem tego, które żyjątko morskie mogłoby robić jej za napierśnik.
Parsknęła śmiechem po komentarzu Osmara, ale nie upomniała go, ani nie zaprzeczyła. Hewelion bywał czasem nierozsądny, delikatnie rzecz ujmując. W sumie nie powinno jej już dziwić, że pozwalał swojemu partnerowi podejmować pewne decyzję, pokładając ufność w jego skrajnej racjonalności.
- Co ci przeszkadza, jak im dobrze razem? - spytała. - Dwie baby więcej dla was do dyspozycji dzięki temu. Nie to, żeby robiło wam to jakąkolwiek różnicę, bo zamiast znaleźć sobie jakąś, wszyscy jak jeden mąż po zacumowaniu w Porcie Erola pędzicie do Pachnącej. No, prawie wszyscy.
Przeniosła wzrok na krasnoluda.
- Następnym razem, jak popłyniemy na północ, możemy uderzyć bliżej Thirongadu - zaproponowała, zakładając nogę na nogę. - Porwiemy ci jakąś, czy coś. Kilka dni z twoim urokiem osobistym i będzie cała twoja. Rozumiem, że od pytania, czy dupsko czyste, krasnoludzkim kobietom nogi miękną?
Obrazek

Wybrzeże

79
POST BARDA
Uśmiechy Ashtona i Ohara szybko zostały zmyte z ich twarzy wizją szorowania pokładu, ale nie wydawali się dostatecznie załamani tą perspektywą, gdy ich kapitan w końcu wróciła do siebie. Wymienili spojrzenia, w których kryła się duma z dobrze wykonanego zadania.

- Chyba mamy szczęście, że pada! - Ucieszyli się, zerkając to na siebie, to na kapitan Umberto, beztrosko zajadającą ser. - Następnym razem się z panią zmierzymy, kapitanie! Zobaczymy, kto kogo rozłoży!

Przechwałki były może i uzasadnione, bo Ashton i Ohar rzeczywiście byli silni jak tury. Brakowało im jedynie zwinności, którą Vera ich przewyższała i mogła wykorzystać na swoją korzyść, jeśli jej reakcja byłaby wystarczająco szybka.

Corin przycisnął Verę do siebie nieco mocniej. Dla niego była idealna, niezależnie od tego, czy jej biust pasowałby do żółwiej skorupy, czy do muszli szczeżui.

- Będziecie mieć okazję poćwiczyć z Tripem, Gerdą i Sovranem. - Dodał do Ashtona i Ohara, dając im kolejną karę. Ćwiczenie szermierki z kompletnymi nowicjuszami lub też tymi, którzy nie mieli naturalnych predyspozyjci, było problematyczne i męczące, gdy stawało się obowiązkiem aniżeli wynikało z prawdziwej chęci nauczenia kolegów czegoś pożytecznego. Obaj piraci skrzywili się nieco bardziej, niż na wieść o zmywaniu pokładu.

- Tak jest. - Mruknął Ashton, zapijając decyzję Corina alkoholem z butelki.

Pogad splotła ręce na głową i wyciągnęła przed siebie nogi, zmuszając Tripa do podwinięcia jego własnych. Orczyca pozostawała niezmiennie jedną z najwyższych członków załogi.

- Faceci i ich podwójne standardy! - Westchnęła. - Do dwóch kobiet się ślinią, na dwóch facetów nie mogą patrzeć.

- Jak dla mnie, to niech, kurwa, robią co chcą! - Oburzył się Osmar. - Ja im do ich pierdolonego gniazdka miłości nie zaglądam! I ty nie sraj żarem, kapitanie, jakbym ja chciał, to bym mógł każdą kurewkę mieć, bo to się nazywa zwierzęcy magnetyzm. - Spojrzał na obecne w kajucie kobiety, ale spotkał się tylko z powątpiewającym spojrzeniem od każdej. - Pani Bella za mną szalała! I nawet nie musiałem jej pytać o jej perfumowane dupsko!
Obrazek

Wybrzeże

80
POST POSTACI
Vera Umberto
No i dobrze, Ashton i Ohar byli ustawieni do pionu, a ona będzie mogła zastanawiać się nad swoimi rozmiarami później. Wiecznie coś źle; najpierw w Karlgardzie dowiedziała się, że biodra ma tak szerokie, jakby urodziła już co najmniej dwójkę dzieci, teraz za to, że cycki były za małe. Jeszcze swoje włosy i nogi względnie lubiła, ciekawe kiedy i kto zajmie się szkalowaniem tych części jej ciała. Pokręciła nieznacznie głową z rezygnacją, czując, jak wypity rum już zaczyna rozgrzewać ją od środka.
- Nie muszą patrzeć - rzuciła w odpowiedzi na słowa Pogad.
Zwierzęcy magnetyzm Osmara sprawił, że tylko uśmiechnęła się szeroko. Nie wyprowadzała go z błędu, choć pełne powątpiewania spojrzenia częściowo zapewne zrobiły to za nią. Z drugiej strony, kto wie, może żadna z nich się nie znała i ich bosman był krasnoludem doskonałym, spełniającym wszelkie oczekiwania kobiet swojej rasy?
- Ja też za tobą szaleję, Osmar - zaśmiała się, choć wbrew temu, co mówiła, pozostawała przytulona do Yetta. - Niezmiennie od siedmiu lat.
Ciekawe, co u Belli. Inwazja jeszcze chyba nie nadeszła, raczej by to zauważyli, więc na północy też musiał panować spokój. Vera trochę tęskniła za jej perfumowanym dupskiem. Nie poznała w swoim życiu zbyt wielu kobiet, które polubiłaby tak, jak tego knypka w peruce. Właściwie to nie poznała żadnej, pewnie przez fakt, że te, z którymi miała nieco bliższą relację niż odległa znajomość, były jednocześnie jej podwładnymi.
- W każdym razie, Labrusowi sporo zawdzięczamy. Poduczył Olenę i wyciągnął Corina z bardzo złego przecież stanu. Ale to nie zmienia faktu, że rozumiem, dlaczego wróciliście na Siostrę, zamiast użerać się z nim na Albatrosie - uniosła butelkę w kierunku Pogad. - Mamy kilka godzin do Harlen. Chcecie robić coś konkretnego? Ktoś ma kości?
Obrazek

Wybrzeże

81
POST BARDA
- Ale i tak patrzą. - Pogad jasno wyrażała swoje zdanie. Nie było wielu, którzy mogliby się jej postawić, zarówno przez aparycję, jak i pozycję, jaką wypracowała sobie na statku, choć nie piastowała żadnego oficjalnego stanowiska. - Pewnie sami mają zapędy do własnych kolegów z załogi.

- Jak Ashton i Ohar. - Skomentowała Marda. - Czasem czuję, że jestem tylko przykrywką.

- Co?! - Oburzył się Ashton, odsuwając się od Ohara, za to przysuwając się bliżej alkoholiczki. Dostał kuksańca w bok, a Marda przesiadła się obok Gerdy.

- Nie musicie się z tym kryć. - Podpowiedziała wesoło Olena. W jej butelce zostało jeszcze dużo, dawkowała sobie, chcąc pozostać przytomną, by móc reagować w razie zagrożenia. Elf leżał bez ruchu, śpiąc snem sprawiedliwego.

- A tam, miłość rządzi! - Cieszył się Osmar, głaszcząc się po łysawej głowie, chcąc poprawić resztki włosów, by prezentować się przed dziewczątkami jak najlepiej. - Vera, ja wiem, że tylko przyzwoitość powstrzymuje cię przed zaglądaniem do mnie co wieczór. Nie musisz się hamować!

- Zajrzymy razem. - Podsunął Corin, posyłając Osmarowi całusa. Krasnolud zaczął się tak śmiać, że aż poczerwieniał na policzkach, chociaż to mogła być również zasługa alkoholu.

Atmosfera spotkania na nowo zrobiła się lekka i wesoła. Powietrze pachniało alkoholem, a przekąski z półmiska zniknęły niemal w całości, pozostawiając tylko drobne kawałki jedzenia dla ostatnich głodnych. Marda dopiła alkohol z jednej z butelek i położyła ją na środku, między wszystkimi.

- Gramy w butelkę. - Postanowiła, okręcając ją zgrabnie w palcach, jednocześnie odrzucając propozycję Very na grę w kości.

- Labrus uratował mi dłoń. - Przypomniała Pogad, podnosząc tę, w której miała pozostałe tylko trzy palce. - Gdyby nie on... - Orczyca zawahała się, gdy butelka zatrzymała się, wskazują ją.

- Prawda czy wyzwanie?! - Zawołała Marda.

- Prawda!

- Przespałaś się z Buxtonem ze Szkarłatu.

- Co?! Kłamstwo!!

- Widzałam was!

- To był Urong! - Zawołała Pogad, zawstydzona.

- ... och. - Marda zastanowiła się chwilę. - Może? Ty kręcisz, Pogódko.

Pogad skrzywiła zieloną twarz i zakręciła butelką. Szyjka wskazała Verę.

- Prawda czy wyzwanie?
Obrazek

Wybrzeże

82
POST POSTACI
Vera Umberto
Rozmowa o domniemanych romansach wśród zebranych tu mężczyzn, tak samo jak pomysł, by Vera razem z Corinem wpakowała się Osmarowi do jego krótkiej koi, sprawiały, że kapitan śmiała się głośno i w rozbawieniu kompletnie już zapomniała zarówno o Ferbiusie, jak i potencjalnym boskim dziecku, a nawet o samym Ulu. Tu miała przecież wszystko, czego mogła chcieć od życia: wracali na Harlen po udanym polowaniu, ciągnąc za sobą całą pachnącą nowością łajbę, wypełnioną po brzegi ładunkiem, za to oczyszczoną z załogi. Zarżnęli ze czterdziestu niebieskich płaszczy, a jeden dogorywał pod pokładem, czekając na zemstę za krzywdy, które poczynił Yettowi. Umberto siedziała oparta o oficera, któremu ufała bardziej, niż samej sobie i przednio bawiła się w towarzystwie tych, którzy poniekąd stanowili już jej międzyrasową, patologiczną rodzinkę. Miałaby z tego z jakiegoś powodu rezygnować, tylko dlatego, że Ul wpadł na genialny pomysł wetknięcia potomka w ludzką kobietę? A w życiu.
Mogli grać w butelkę, jej to odpowiadało - na pewno kończyło się to ciekawiej, niż kości. W ich przypadku mogłaby co najwyżej wygrać lub przegrać pieniądze. Tutaj miało szansę wydarzyć się nieco więcej. I miała okazję poznać przynajmniej kilka interesujących plotek! Posiadanie własnej kajuty było sporym minusem pod tym względem, dużo ją omijało, a przecież plotki lubił każdy. Jej brwi powędrowały wysoko do góry, gdy usłyszała, że Pogad dała się Mardzie przyłapać z orczym kapitanem podczas jednoznacznych rozrywek.
- Widziałaś? Gdzie ich widziałaś? - spytała Mardę, która raczej nie zaglądała Urongowi przez okna do kajuty.
Gdy szyjka butelki zatrzymała się później w jej stronę, Vera pociągnęła dużego łyka swojego rumu, zastanawiając się chwilę nad wyborem. O ile nie spodziewałaby się po Pogad wyzwania na poziomie "pokaż cycki", to zakładała, że zielona wymyśli coś kreatywnego, a jej wybitnie nie chciało się ruszać z miejsca. Chyba nie miała przed nimi żadnych szczególnych tajemnic, w które orczyca mogłaby akurat swoim pytaniem trafić.
- Prawda - odpowiedziała i uśmiechnęła się szeroko. - Pogódko.
Obrazek

Wybrzeże

83
POST BARDA
Przez jeden dzień w życiu, Vera Umberto mogła być szczęśliwa. Otoczona swoimi ludźmi, lojalnymi do śmierci, nie musiała zastanawiać się nad niczym, bo świat jej sprzyjał i bogowie jej sprzyjali, a przynajmniej wszystko na to wskazywało.

Marda pociągnęła jeszcze wększy łyk z butelki. Chuchnęła przez uchylone usta, chcąc pozbyć się pieczenia spirytusu w gardle.

- Na Harlen, bo gdzie. - Zdradziła Marda, posyłając orczycy spojrzenie. Pogad nie wyglądała na zadowoloną, gdy zdradzano jej sekrety. - Któregoś wieczoru... dawno temu.

- Po waszych naradach. - Zdradziła Pogad, rozwiewając wątpliwości. - Urong jest naprawdę w porządku, więc mnie nie oceniajcie!

- Nikt cię nie ocenia! - Zaprotestowała Gerda. - Zapytaj panią kapitan o Erinela!

- Sama zapytasz, gdy będzie twoja kolej. - Pogad przeniosła spojrzenie na Verę i zmarszczyła lekko brwi. Nie lubiła przezwiska, które nadał jej Ighnys. - Pani kapitan. Wiemy, że jesteś z dobrej rodziny, więc pewnie od dziecka miałaś narzeczonego. Kto to był i jak mogłoby wyglądać wasze życie, gdybyś została w Qerel?

- To dwa pytania. - Zauważył Corin.

- Cicho! - Fuknął Osmar, sam ciekawsko nadstawiając ucha.
Obrazek

Wybrzeże

84
POST POSTACI
Vera Umberto
Jeszcze tylko tego brakowało, żeby musiała teraz opowiadać o Erinelu. Nie miała ochoty słuchać o byłych kochankach Yetta i podejrzewała, że jemu żadnej przyjemności nie sprawi słuchanie o czerwonowłosym elfie. Na szczęście Pogad miała inny pomysł.
Vera uniosła brwi w zaskoczeniu. Oparła się wygodniej i zamachała czubkiem buta w powietrzu, zastanawiając się, od czego zacząć. Gdy tak teraz o tym myślała, faktycznie załoga nie wiedziała o niej zbyt wiele, o jej życiu w Qerel. Ze wszystkich tu zebranych, poza Corinem, chyba tylko Ashton i Osmar znali ją od tak dawna, by wiedzieć, jakie ma korzenie. Czy pozostali sądzili, że ich pani kapitan pochodzi z wyższych sfer?
- Wyglądam na szlachciankę? - zagadnęła z rozbawieniem, początkowo odpowiadając pytaniem na pytanie.
W końcu pokręciła przecząco głową.
- Z dobrej, ale nie aż tak dobrej. Mieszczańskiej, oficerskiej konkretnie. Mój ojciec służył w qerelskiej marynarce. Zawsze chciał mieć syna, który pójdzie w jego ślady, ale urodziłam się ja. Niczego to nie zmieniało, i tak w jego ślady poszłam tak, jak chciał i jak od pewnego momentu chciałam też ja. Rozczaruję cię, Pogad, ale nigdy nie miałam nikogo przyrzeczonego - wychyliła się po kolejną garść owoców, tylko po to, by zorientować się, że wszystko już zostało zjedzone. Wróciła pod ramię Corina. - Gdybym została w Qerel, pewnie służyłabym dalej w marynarce.
Wyciągnęła przed siebie nogi i skrzyżowała je w kostkach. Skinęła głową w stronę Ashtona.
- Byliśmy razem w szkole oficerskiej. Ja, Corin, Ashton. Mogą ci potwierdzić, że zamążpójście było ostatnim z moich priorytetów. Miałam plan awansować i dogonić ojca - cmoknęła i zakręciła butelką w dłoni. - Teraz poniekąd już go przegoniłam, bo nie był kapitanem. Z drugiej strony, jestem przekonana, że nie takie życie sobie dla mnie wyobrażał, więc czy to się w ogóle liczy...? Tak czy inaczej się tego nie dowiem, bo nie żyją. Zmarli oboje, wiele lat temu.
Uśmiechnęła się pod nosem.
- Pierwszy statek, na którym służyłam, nazywał się Siódma Siostra. Dowodził nim kapitan Lazov, dużo ode mnie starszy i zabójczo przystojny. Nigdy w życiu nie widziałyście takich oczu. Przewiercały na wskroś. O żadnym narzeczeństwie nie było mowy, ale słodki Ulu, nie zliczę, ile razy mi się śnił - opowiadała z rozbawieniem, czekając na reakcję Yetta. Przynajmniej mogła poprowokować go sobie trochę, bo czemu by nie? Ten jeden raz to on mógł być zazdrosny, nawet jeśli mówiła o odległej przeszłości.
- No więc tak. Kręcę dalej - poinformowała, kończąc swoją opowieść i wychyliła się, by obrócić leżącą na podłodze butelkę. Gdy się zatrzymała, uniosła wzrok na wylosowaną osobę. - Prawda, czy wyzwanie?
Obrazek

Wybrzeże

85
POST BARDA


Gerda była zdecydowanie rozczarowana tym, że Pogad wybrała temat inny, niż osoba kapitana Erinela. Młódka wydawała się uwielbiać historię przystojnego kapitana, który skradł serce kapitan Umberto, lecz niedługo później umarł w jej ramionach, a ona sama wyprawiła mu ostatnie pożegnanie... I choć była świadkiem drugiej, smutniejszej części historii i wiedziała, że nie tak to wyglądało, jej romantyczne serce zmieniało obraz na taki, który podobał się mu bardziej.

- Pan Yett mówił, że ma pani powiązania z królem Keronu! - Zaprotestowała dziewczyna, poznając fragment historii Very.

- Droczyłem się tylko. - Mruknął niewinnie Corin.

- Ale... Ale to nie szkodzi! Wygląda na to, że to od zawsze mógł być pan Yett! - Cieszyła się Gerda.

Olena za to, gdyby mogła zamordować wzrokiem, wszyscy w pokoju padliby trupem, łącznie z nieprzytomnym mrocznym. Verze rzuciło się w oczy, że felczerka wbija paznokcie we własne ramię, chcąc załagodzić stres, który dawała jej ta rozmowa.

Gerdzie błyszczały oczy.

- To było przeznaczenie? Pan Yett albo Ashton?

- Ashton za młody dla pani kapitan! - Ohar klepnął kolegę w ramię.

- Pamiętam Lazova. - Wtrącił się znów Corin. - Vera nie kłamie, naprawdę dobrze wyglądał. - Nie dał się sprowokować. - Młodzieńcza miłość wszystkich kobiet w szkole oficerskiej, chociaż była ich garstka.

- Teraz pan jest taką miłością! - Piszczała Gerda.

- A co się stało rodzicom? - Dopytała Pogad, zmieniając temat, nim wytykanie przystojności Yetta doprowadzi do kolejnego wybuchu płaczu Oleny.

Butelka zakręciła się po podłodze z brzdękiem, a gdy się zatrzymała, szyjka wskazała Ohara.

- Wyzwanie! - Ryknął tak głośno, że aż Sovran podskoczył na posłaniu. Otworzył oczy i popatrzył po zgromadzonych.

- Te, śpiąca królewna! - Zwrócił mu uwagę Osmar. - Siadaj, grasz z nami.
Obrazek

Wybrzeże

86
POST POSTACI
Vera Umberto
Zaśmiała się znów, słysząc o powiązaniach z królem Keronu. Którym, tak właściwie? Nawet nie wiedziała, jak teraz wyglądała kwestia wojny, kto w tej chwili był górą. Chyba trwał rozejm, ale wciąż jedni uznawali Aidana, inni Jakuba, a inni mieli jeszcze jakieś inne wizje rzeczywistości. Na szczęście ich to zupełnie nie dotyczyło.
- Teraz aż żałuję, że nie jestem księżniczką, która uciekła od zobowiązań i przyobiecanego w dzieciństwie narzeczonego - przyznała. - To by była znacznie lepsza historia.
Przy radosnych piskach Gerdy, wywołanych poruszaniem romantycznych tematów, Vera bardzo starała się nie patrzeć na Olenę. Całkiem skutecznie, jak się jej wydawało, unikała jej wściekłego spojrzenia. Ale jak się jej tak bardzo nie podobało, to mogła sobie stąd iść, prawda? Kapitan nie zamierzała udawać, że nie jest z Yettem szczęśliwa, skoro ewidentnie była i lada moment czekał ją najpiękniejszy dzień w jej życiu - a przynajmniej tak dzień ślubu określało te kilka romansideł, jakie zdarzyło się jej przeczytać przez ostatnie lata.
- Mhm. Ciekawe, co u niego - zamyśliła się, nieco tylko rozczarowana, że Corin pozostał taki niewzruszony. - Po tym, jak Siostra zatonęła, przydzielili nas na inne statki, więc nawet nie wiem, co się z nim dalej działo.
Uniosła wzrok na Pogad. To było kolejne pytanie, ale nie widziała powodu, dla którego miałaby od razu na nie nie odpowiedzieć.
- Służba w marynarce nie zawsze jest bezpieczną posadką. Ojciec zginął w walce. Matka... sama nie wiem. Umarła niedługo po tym, jak się dowiedziała o jego śmierci. Przestała jeść, nie wychodziła z łóżka. Zdaje mi się, że nie potrafiła znaleźć w sobie siły do dalszego życia bez niego. Kochała go zbyt mocno.
Kolejna romantyczna historia, która zaraz sprawi, że Gerda zemdleje z natłoku emocji. Dobrze, że już kończyli temat Very i mogli przejść do dalszej części rozgrywki, czyli Ohara, który wyglądał na gotowego na absolutnie wszystko. Umberto zmrużyła oczy, wpatrując się w niego z namysłem.
- Przez następny kwadrans udawaj Osmara - poleciła mu. - Albo nie! Gerdę. Od teraz jesteś Gerdą.
Machnęła dłonią w geście przedrzeźniającym rzucanie zaklęcia. Znacznie zabawniejszy będzie wielki osiłek, naśladujący drobną, podekscytowaną młódkę, niż rzucającego mięsem na prawo i lewo krasnoluda, prawda?
Obrazek

Wybrzeże

87
POST BARDA


- Pamiętam twojego ojca, kapitanie. - Powiedział Ashton, uśmiechając się do wspomnień. Kiedyś miał aspiracje, by zostać kimś więcej, niż rozbójnikiem na południowych morzach. Mógł być oficerem marynarki! Ciężko było powiedzieć, czy żałował swoich wyborów i tego, jak skończył. - Kawał chuja, ale porządny człowiek. Jesteś do niego podobna.

- Zgadzam się.
- Powiedział Corin. - Pamiętam, jak raz przetyrał mnie za zasypianie na służbie. Nigdy więcej nie zdarzyło mi się zasnąć. A kaptan Lazov, o ile przeżył, jest teraz pewnie na emeryturze i cieszy się wnukami.

Opowieść o rodzicach Very spowodowała, że dziewczęta nachmurzyły się nieco, a w oczach Gerdy nawet pojawiły się łzy.

- Słabość. - Skomentował Sovran, przypominając to, co chciał kiedyś przekazać Gerdzie, a za co skończył w wodzie.

- Wcale nie słabość! - Dziewczyna była szybka do reakcji. I choć chwilę wcześniej chciała go przytulać, to teraz dźgnęła go palcem w udo, dość boleśnie sądząc po tym, jak elf się odsunął.

Ohar uśmiechnął się słysząc wyzwanie, ale zaraz spoważniał, a nawet wygiął usta w podkówkę. Otarł nieistniejącą łzę.

- Twoja mama odeszła za swoim ukochanym! - Pisnął wysokim głosem. - To najpiękniejsza forma miłości! Poszłabyś tak za Panem Yettem, kapitanie?

- Wcale tak nie mówię! - Zaprotestowała Gerda, a następnie wychyliła się, by pacnąć Ohara w ramię.

- Mówisz! Teraz ja kręcę! Wypadło na Smolucha!! - Wskazał na Sovrana butelką. - Twoim wyzwaniem jest uwierzyć w prawdziwą miłość!! - Piszczał, ku uciesze zgromadzonych. Tylko sam elf pozostał poważny, nie rozumiejąc do końca, co się dzieje.

- Kręć, ślicznotko! - Popędził go Osmar.

Butelka znów zawirowała między zgromadzonymi. Wypadł Corin.

- Wyzwanie!

- Jest Pan na tyle silny, żeby podnieść panią kapitan? Będzie Pan musiał na weselu.

- Sprawdźmy!

Już chwilę później Corin porwał Verę na ręce. Pachniał alkoholem i to zapewne on dodał mu odwagi i sił. Dźwignął Umberto, trzymając ją pod kolana i podpierając jej plecy.

- Trzymaj się! - Polecił, po czym zaczął okręcać się w miejscu! Coraz szybciej i szybciej, jej włosy falowały na wietrze! Gerda piszczała z uciechy, uchylając się przed nadlatującymi butami kapitan.

- Przyjmę to za tak! To będzie piękne wesele! Muszę mieć ładną sukienkę! - Mówił Ohar, oddając Corinowi butelkę, gdy odstawił już Verę na jej miejsce. Dyszał ciężko, gdy zabawa musiała kosztować go więcej sił, niż się spodziewał.

Butelka tym razem wskazała Tripa.

- Prawda? - Zagadnął kuk.

- Kim tak naprawdę jesteś?

W kajucie zapadła cisza.
Obrazek

Wybrzeże

88
POST POSTACI
Vera Umberto
Uśmiechnęła się pod nosem, nie wiedząc, czy powinna traktować te słowa jako komplement, czy obelgę. Chyba to pierwsze? W końcu mimo bycia kawałem chuja, miała być też porządnym człowiekiem. Pokręciła głową z niedowierzaniem, ale wspominanie jej ojca przez Corina i Ashtona przywołało też jej własne wspomnienia, w których zatonęła na krótką chwilę. Był konkretnym człowiekiem i wiedział, czego wymaga od swoich podwładnych, ale jednocześnie był też kochającym ojcem, stojącym po stronie swojej rodziny choćby nie wiem co. Vera zawsze miała w nim oparcie, nawet jeśli bywał zbyt kategoryczny.
A potem już śmiała się w głos, słuchając idealnej parodii Gerdy w wykonaniu dwa razy od niej większego Ohara. Oburzenie dziewczyny tylko potęgowało rozbawienie wszystkich zebranych. Popiskujący i zachwycający się miłością pirat był czymś, czego pewnie długo nie zobaczą i nie usłyszą ponownie. Nie chciało się jej dyskutować z Sovranem, nawet jeśli w tej chwili akurat się z nim zgadzała - śmierć jej matki nie należała do zbyt rozsądnych, sama ją na siebie sprowadziła. Umberto miała jej to trochę za złe, choć od lat nie była już pogrążona w żałobie. Dawno już pogodziła się ze stratą.
- Nie, Corin, nie możesz... - zaprotestowała, gdy Yett zabrał się za podnoszenie jej, ale nie wyrywała się ze szczególną determinacją. Zamiast tego splotła dłonie na jego karku, żeby mu nie wypaść. Pomieszczenie nie było na tyle duże, by mogli swobodnie się kręcić, nie ryzykując wybicia komuś zębów butami Very, więc starała się zajmować tak mało miejsca, jak to tylko możliwe. Wypity rum sprawiał, że śmiała się zupełnie beztrosko, wirując w ramionach Yetta tak długo, jak zamierzał się z nią obracać. Problemy? Czy kiedykolwiek miała jakieś? Żaden nie przychodził jej teraz do głowy.
Odstawiona na podłogę, szybko usiadła z powrotem, uspokajając oddech, choć nie po wysiłku, a po śmiechu. Obserwowała kręcącą się butelkę, szyjkę wskazującą Tripa, a potem tylko uniosła z niedowierzaniem brwi, nie spodziewając się, że chłopak tak podłoży się sam. Pochyliła się do przodu, gotowa wyskoczyć z miejsca i złapać kuka, gdyby ten uznał, że właśnie nadszedł idealny moment na uzupełnienie półmiska z przekąskami, czy coś.
- Może ty jesteś naszym księciem? - zagadnęła. - Dalej, Trip. Ile lat już z nami jesteś? Pięć? Nie powiesz niczego, co by tu kogokolwiek zszokowało i sprawiło, że obrócimy się przeciwko tobie. Widzieliśmy już chyba, kurwa, wszystko. Mów, co cię przygnało na Siostrę.
Obrazek

Wybrzeże

89
POST BARDA
Wyzywanie kapitan od kawałów chuja przychodziło załogantom zbyt naturalnie, by uznać to za w pełni obelgę. Vera mogła być spokojna, że ich słowa były nacechowane pozytywnie, choć w niestandardowy sposób. Zresztą, załoganci szybko zapomnieli o wspomnieniach pana Umberto i jego żony, która umarła z rozpaczy, bo pokaz Ohara zrobił wrażenie na wszystkich.

- Ała! Nie bij mnie! - Piszczało dziewczę w ciele barczystego mężczyzny, gdy Gerda wyznaczała sprawiedliwość bijąc go otwartą dłonią. - Panie Yett, ona mnie bije!

Pokaz Yetta, który wirował razem z Verą, już zupełnie wybił z głowy wspominki i poprzednie pytanie. Widok musiał być warty zachodu, chociaż pokoik był za mały na takie pokazy. Wesołość Very udzielała się wszystkim... prawie wszystkim. Corin nie pozwolił jej odejść daleko, bo kiedy usiedli, na nowo ją objął.

Trip otworzył szeroko oczy. Nie spodziewał się, że Corin podejdzie go z takiej strony.

- Ja jestem... Trip. Kuk. - Wyjąkał chłopak, sięgając po tackę, tak jak przewidziała Vera.

- Co ty pierdolisz, młody! No już, przyznawaj się! - Popędził go Osmar.

- O czym mówicie..? - Podpytała Gerda, zupełnie nieświadoma plakatów, które wisiały w Karlgardzie. Patrzyła to po Tripie, to po Corinie, próbując zrozumieć, czego dotyczyło pytanie.

- Jestem kukiem! Nikim więcej! - Spanikował Trip, podnosząc się. - Przyniosę więcej jedzenia! - Oświadczył, ale przezorna Vera sprawiła, że wpadł jej prosto w ramiona. - Pani kapitan, proszę...!

- Zmuszę go. - Uczynnie zaproponował Sovran. - Jutro.
Obrazek

Wybrzeże

90
POST POSTACI
Vera Umberto
Dokładnie tego się spodziewała. Zaskoczenia, szybkiego odwrotu i ucieczki. I właśnie dlatego była gotowa na łapanie Tripa, gdy tylko ten postanowił znowu uciec, tak jak wtedy, gdy pytała go o to poprzednio - w rezydencji Aspy, kilka miesięcy temu. Wszystko, byle tylko się nie przyznać do przeszłości, którą z sobie tylko znanego powodu nie chciał się z nikim dzielić. Mimo to, słysząc przerażenie w głosie młodego mężczyzny, Vera zrezygnowała i wypuściła go, choć była szczerze rozczarowana obrotem spraw. Wypuściła z rąk, naturalnie, nie z kajuty.
- Psujesz zabawę, Trip - poinformowała go z żalem. - To nielegalne, wiesz o tym? Nie wolno odmawiać odpowiedzi.
Pokręciła przecząco głową na propozycję Sovrana. Może i powinna była naciskać, powinna była domagać się prawdy, ale miała do kuka zbyt dużą słabość. Zresztą żeby jeszcze był on w jakiś sposób problematyczny, żeby sprawiał im jakieś kłopoty, wychylał się niepotrzebnie, czy był nielubiany. Gdyby Vera zastanawiała się, czy warto trzymać na statku kogoś, kto za wszelką cenę chce zachować swoją przeszłość w tajemnicy, byłby jakiś sens w wyciąganiu z niego prawdy. Ale tak, jak sam mówił - to był Trip, którego znali od lat, który na ich pokładzie zmienił się z nastolatka w młodego mężczyznę, którego Yett traktował praktycznie jak syna. Nie musiała wiedzieć wszystkiego. Po prostu chciała. Kto by nie chciał?
- To by był całkiem miły prezent ślubny, wiesz? - zasugerowała mu cicho, unosząc znacząco brwi. - Po tych wszystkich latach. Jak nie dla mnie, to dla Corina.
W końcu popchnęła go delikatnie z powrotem na podłogę, między Gerdę i Olenę, a sama wróciła na swoje miejsce u boku oficera. Może faktycznie nie było najlepszym pomysłem poruszanie tego tematu tutaj, w tak dużym gronie. Wciąż wierzyła, że Trip kiedyś dojrzeje do tego, by przyznać się, co tak okropnego kryło się w jego przeszłości i przed czym tak panicznie uciekał, że życie na statku pirackim stało się lepszym rozwiązaniem, niż stawienie temu czoła.
- Nie idź. Corin wymyśli coś innego. Prawda? - szturchnęła Yetta łokciem. - Tylko nie o jedzeniu. Są rzeczy, o których wolę nic nie wiedzieć, jak chociażby wątpliwa świeżość tego, z czego Trip nam gotuje posiłki podczas długich rejsów.
Uniosła wzrok na narzeczonego.
- Nie tutaj - dodała cicho, tak, by usłyszał ją tylko on.
Obrazek

Wróć do „Wschodnia baronia”