[Wielkie wydmy] Północna Strażnica
: 12 cze 2022, 16:21
Północna Strażnica
Północna Strażnica dzieliła się na dwie części - ta, która wgryzała się w Wielkie Wydmy, już dawno została pochłonięta przez piasek. Ledwie szkielet zabudowań wyrastał ponad niestabilny grunt. Druga część, wybudowana w zboczu skalistego wzniesienia, stanowiącego pierwsze fragmenty Czarcich Gór, zachowała się w lepszym stanie, choć, jeśli wierzyć plotkom, to tam zagnieździł się smok. Twierdza została wybudowana wśród piasków Urk-hun jeszcze przed obecną erą, jednak została opuszczona po tym, jak orkowie spostrzegli, że nie ma aż tak dużego znaczenia taktycznego, a jej położenie sprawia zbyt wiele problemów logistycznych. Utrzymanie Północnej Strażnicy okazało się nieopłacalne, dlatego pozwolono jej niszczeć.
*****
-> Z Bastionu Khudamarkh
Ogromne kareny były dobrym środkiem transportu na pustyni. Bestie były wytrzymałe i śmiało przemierzały Wielkie Wydmy, a na ich grzbietach można było transportować nie tylko towary, ale również osoby. Hodowane właśnie ku temu celowi, kareny miały posłuszną osobowość i nie sprawiały wielkich problemów. Karawana stworzona z sześciu takich zwierząt kierowała się ku Północnej Warowni. Kroki karenów były powolne, ale miarowe, pozwalały na niezbyt szybkie, choć bezpieczne przemierzanie pustyni. Kamira, siedząc w cieniu baldachimu na grzbiecie trzeciego z kolei słonia, w towarzystwie Azeliela i dwóch orczych strażników, z wysokości wielu stóp nad piaskiem mogła obserwować okolicę. Pustynię przecinały pojedyncze skarłowaciałe drzewa, które w jakiś stopniu opierały się suszy i wiatrowi, jak i wygłodniałe bestie próbujące dobrać się karenom do nóg, jednak odpuszczające w zetknięciu z grubą skórą i niezachwianym charakterem. Pierwszego wieczora, gdy zapadał zmrok, Azel wypatrzył na niebie sylwetkę smoka.
Smok musiał spodziewać się, że mieszkańcy Bastionu ruszą za nim w pościg. Mając przewagę w postaci skrzydeł, kołował chwilę nad karawaną, obserwując z wysokości jej postępy, w końcu jednak znikł za horyzontem, pozostawiając ich na pastwę żywiołu.
- A mógł spopielić nas od razu. - Mruknął Azeliel spod białego materiału, którym owinął głowę. Na wysokości grzbietu karena było wietrznie. Szczęśliwie płachta nad głową ochraniała ich przed słońcem.
Noc przebiegła bez zakłóceń. Temperatura spadła i Kamira mogła wspomnieć słowa Azeliela, jednak ten uczynnie podzielił się derką, którą jakaś uczynna dusza zapakowała do ich tobołków. Nocą pustynia ożywała, podrywały się drapieżne ptaki, bestie znów przypuściły atak, jednak kareny pozostały niezachwiane nawet wtedy, gdy jeden z nich został niemal użądlony przez przerośniętego skropiona. Orkowa straż nie tylko broniła karawany przed magami i ich spodziewaną zdradą, ale również przed niebezpieczeństwami nocy.
Wraz z nadejściem poranka nastąpiło załamanie pogody. Choć nie było ani jednej chmury, podniósł się wiatr, który poderwał drobny piasek. Tumany kurzu niemal całkowicie przysłaniały widok, natomiast konstrukcje na grzbietach karenów zaczęły się chwiać.
- Musimy się zatrzymać! - Wrzasnął Burgher, który był mianowany dowódcą przedsięwzięcia. - Zabierzcie wszystko, co potrzebne! Schodzimy!
Szczęściem, dotarli do ruin, które stanowiły pierwsze z zabudowań zewnętrznej części Północnej Strażnicy. Któryś ze strażników osłonił Kamirę przed pyłem i doprowadził do wystających ponad piach ścian. Miejsce, w którym się znaleźli, mogło stanowić górną część jakieś większej sali, choć przez ilość piasku, jaka dostała się do środka, niegdyś wysokie sklepienie było niemal na wyciągnięcie dłoni, do tego stopnia, że co wyżsi orkowie musieli się pochylać. Drużyna Kamiry złożona była z dwójki magów, Azeliela i niemal dwóch tuzinów orczych strażników, mimo to, w murach znalazło się miejsce dla każdego. To, czego nie mogli się spodziewać, to fakt, że kryjówka była już zajęta. Przy niewielkim ognisku siedział mężczyzna w jasnej, niemal jaskrawej szacie, a obok niego przycupnął juczny jaszczur.
- Zapraszam. Jestem pewien, że zmieścimy się tu wszyscy. - Odezwał się. Miał głos tak niski, że niemal odbijał się od ścian, drżąc basem. - Podzieliłbym się śniadaniem, mam jednak tylko jednego węża. Jesteś głodna, dziewczynko? - Pytanie skierowane było do Kamiry. Nad ogniem, na patyku, opiekało się długie wężowe cielsko.
Północna Strażnica dzieliła się na dwie części - ta, która wgryzała się w Wielkie Wydmy, już dawno została pochłonięta przez piasek. Ledwie szkielet zabudowań wyrastał ponad niestabilny grunt. Druga część, wybudowana w zboczu skalistego wzniesienia, stanowiącego pierwsze fragmenty Czarcich Gór, zachowała się w lepszym stanie, choć, jeśli wierzyć plotkom, to tam zagnieździł się smok. Twierdza została wybudowana wśród piasków Urk-hun jeszcze przed obecną erą, jednak została opuszczona po tym, jak orkowie spostrzegli, że nie ma aż tak dużego znaczenia taktycznego, a jej położenie sprawia zbyt wiele problemów logistycznych. Utrzymanie Północnej Strażnicy okazało się nieopłacalne, dlatego pozwolono jej niszczeć.
*****
-> Z Bastionu Khudamarkh
Ogromne kareny były dobrym środkiem transportu na pustyni. Bestie były wytrzymałe i śmiało przemierzały Wielkie Wydmy, a na ich grzbietach można było transportować nie tylko towary, ale również osoby. Hodowane właśnie ku temu celowi, kareny miały posłuszną osobowość i nie sprawiały wielkich problemów. Karawana stworzona z sześciu takich zwierząt kierowała się ku Północnej Warowni. Kroki karenów były powolne, ale miarowe, pozwalały na niezbyt szybkie, choć bezpieczne przemierzanie pustyni. Kamira, siedząc w cieniu baldachimu na grzbiecie trzeciego z kolei słonia, w towarzystwie Azeliela i dwóch orczych strażników, z wysokości wielu stóp nad piaskiem mogła obserwować okolicę. Pustynię przecinały pojedyncze skarłowaciałe drzewa, które w jakiś stopniu opierały się suszy i wiatrowi, jak i wygłodniałe bestie próbujące dobrać się karenom do nóg, jednak odpuszczające w zetknięciu z grubą skórą i niezachwianym charakterem. Pierwszego wieczora, gdy zapadał zmrok, Azel wypatrzył na niebie sylwetkę smoka.
Smok musiał spodziewać się, że mieszkańcy Bastionu ruszą za nim w pościg. Mając przewagę w postaci skrzydeł, kołował chwilę nad karawaną, obserwując z wysokości jej postępy, w końcu jednak znikł za horyzontem, pozostawiając ich na pastwę żywiołu.
- A mógł spopielić nas od razu. - Mruknął Azeliel spod białego materiału, którym owinął głowę. Na wysokości grzbietu karena było wietrznie. Szczęśliwie płachta nad głową ochraniała ich przed słońcem.
Noc przebiegła bez zakłóceń. Temperatura spadła i Kamira mogła wspomnieć słowa Azeliela, jednak ten uczynnie podzielił się derką, którą jakaś uczynna dusza zapakowała do ich tobołków. Nocą pustynia ożywała, podrywały się drapieżne ptaki, bestie znów przypuściły atak, jednak kareny pozostały niezachwiane nawet wtedy, gdy jeden z nich został niemal użądlony przez przerośniętego skropiona. Orkowa straż nie tylko broniła karawany przed magami i ich spodziewaną zdradą, ale również przed niebezpieczeństwami nocy.
Wraz z nadejściem poranka nastąpiło załamanie pogody. Choć nie było ani jednej chmury, podniósł się wiatr, który poderwał drobny piasek. Tumany kurzu niemal całkowicie przysłaniały widok, natomiast konstrukcje na grzbietach karenów zaczęły się chwiać.
- Musimy się zatrzymać! - Wrzasnął Burgher, który był mianowany dowódcą przedsięwzięcia. - Zabierzcie wszystko, co potrzebne! Schodzimy!
Szczęściem, dotarli do ruin, które stanowiły pierwsze z zabudowań zewnętrznej części Północnej Strażnicy. Któryś ze strażników osłonił Kamirę przed pyłem i doprowadził do wystających ponad piach ścian. Miejsce, w którym się znaleźli, mogło stanowić górną część jakieś większej sali, choć przez ilość piasku, jaka dostała się do środka, niegdyś wysokie sklepienie było niemal na wyciągnięcie dłoni, do tego stopnia, że co wyżsi orkowie musieli się pochylać. Drużyna Kamiry złożona była z dwójki magów, Azeliela i niemal dwóch tuzinów orczych strażników, mimo to, w murach znalazło się miejsce dla każdego. To, czego nie mogli się spodziewać, to fakt, że kryjówka była już zajęta. Przy niewielkim ognisku siedział mężczyzna w jasnej, niemal jaskrawej szacie, a obok niego przycupnął juczny jaszczur.
- Zapraszam. Jestem pewien, że zmieścimy się tu wszyscy. - Odezwał się. Miał głos tak niski, że niemal odbijał się od ścian, drżąc basem. - Podzieliłbym się śniadaniem, mam jednak tylko jednego węża. Jesteś głodna, dziewczynko? - Pytanie skierowane było do Kamiry. Nad ogniem, na patyku, opiekało się długie wężowe cielsko.