[Wielkie wydmy] Północna Strażnica

46
POST POSTACI
Kamira
Skąd było tutaj tyle pyłu? Mogła jedynie zgadywać, że działo się coś jeszcze. Coś jeszcze ponad nadejście bestii i kurz, jaki wznosił się w trakcie walki. To było coś innego i nie wiedziała jeszcze co.
Orkowy jęk, który do niej dotarł, wcale jej nie uspokoił. Burgher był kluczowy do zapanowania na orkami, którzy im towarzyszyli. Wzmagające się okrzyki bólu i jęki rannych nie brzmiały zbyt dobrze... W końcu po bestiach spodziewałaby się zupełnie innych odgłosów. Czym były te bestie, które zdecydowały się ich nawiedzić właśnie teraz?


Fala, której doświadczyła, a raczej — którą widziała, wprawiła ją w konsternacje. Czyżby tym który utrudnił widoczność i walkę wszystkim był Cassim? To przez niego starcie miało skończyć się z tyloma rannymi? Jednoczesna obecność wędrowca i jego nieobecność ją niepokoiła. Kim rzeczywiście był, że zwracał się do takiej dziwacznej magii? Wszystko zdawało się ucichnąć. Z początku mogłaby odetchnąć, ale tylko z początku. Całkiem szybko spokój zamienił się w niepokój. Gdyby walki zwyczajnie ustały, na pewno słyszałaby rannych albo innych próbujących ogarnąć tę sytuację. Tych głosów jednak nie słyszała. Była cisza.

Jak pył opadł, nie było nikogo, zniknęli. Krew spoczywająca na posadzce mówiła jej wystarczająco. Ktoś tutaj przed chwilą był ranny, a teraz go nie było. Nikogo nie było. Ich rzeczy zostały, ale po nich nie było śladu. Nie miała pojęcia, co się właśnie wydarzyło. Rzucił na nią jakiś urok, przez który nie widzi niczego, co miałoby ją rozproszyć? Czy może to oni znaleźli się gdzie indziej? Chciała spytać, ale w tej chwili pozostała niema, rozglądając się po całym pokoju, szukała wskazówek na temat tego czy aby miejsce, w którym byli nie było podobne do tego, w którym znajdowali się przed chwilą. Szukała nieprawidłowości wzrokiem. Gdzie właściwie było "teraz"

– Co to za urok? — syknęła, starając się zachować spokój, ale spokojna wcale nie była. Może i nie miała tyle energii co przed zaklinaniem, ale to, w jakiej sytuacji właśnie się znalazła, wcale nie napawało jej optymizmem. Musiała tylko zrozumieć co rzeczywiście zrobił.
Spoiler:
Spoiler:

[Wielkie wydmy] Północna Strażnica

47
POST BARDA
Problem leżał w tym, że Cassim wydawał się równie zaskoczony, co Kamirin. Mężczyzna rozejrzał się po sali, a jego szeroko otwarte oczy zdradzały zdziwienie zastaną pustką.

- To nie moja magia. - Odpowiedział Kamirin, gdy ta zaczęła na niego całkiem zrozumiale zrzucać winę. - Nie kontroluję pustynnych bestii. Chroniłem cię. Nie mogły się do nas zbliżyć.

Nie wydawało się, by wędrowiec miał powody do kłamstwa, ale czy można było mu wierzyć w czymkolwiek? Burgher, Bylion wszyscy pozostali zniknęli, została tylko ich dwójka!

Pociski, które Kamira zaklęła, zostały porzucone przy posłaniach orków. Nie przydadzą się, skoro nie było nikogo, kto mógłby założyć je na łuk czy kuszę i wystrzelić w stronę przeciwnika.

Cassim wpatrywał się w czarodziejkę, czekając na polecenia i decyzje. W sali panowała cisza, przerywana tylko pluskaniem wody w źródełku. Z sali prowadziły trzy korytarze - ten, z którego przyszli, a który prowadził ich do wyjścia, kolejny po lewej od źródła i ostatni, z prawej strony. Kamira miała wybór - mogła odejść i zapomnieć o tym miejscu, o magach, Ghoraku, który chciał pomścić ojca, Burgherze nazywającym ją Drwiłką... mogła też wybrać któreś z innych przejść i spróbować znaleźć uratować swoją grupę, cokolwiek się z nimi stało!
Obrazek

[Wielkie wydmy] Północna Strażnica

48
POST POSTACI
Kamira
Kamira może i nie była jakoś szczególnie mądra i nie do końca przemyślała zadane pytanie, to wciąż odpowiedź Cassima nie tyle ją zaskoczyła, co potwierdziła jedną z teorii, jakie wysnuła. – Nie moja magia — W myślach powtórzyła jego słowa, które niczym dzwonek brzęczały w jej głowie. No tak, nie jego, czyli jednak jakąś magie znał, skoro akurat ta nie należała do niego. Na pewno nie bez powodu w ten sposób sformułował swoją odpowiedź i jej kontynuacje. Coś jednak zrobił, coś, przez co bestie do nich nie dotarły. Zniknięcie pozostałych to też nie robota bestii.

Spojrzała na niego spod byka, przez moment obserwując jedynego w sali mężczyznę. – Ale to nie bestie wszystkich zniknęły. — Odpowiedziała oschle, a potem zaczęła się rozglądać po pobojowisku. Zaczęła się rozglądać za pozostawionymi rzeczami. Przede wszystkim szukała pozostawionych łuków. Musiała wybrać z nich jakiś najodpowiedniejszy dla siebie. Na pewno nie za długi i nie za silny. Wiedząc, że orkom brakowało regularności w sprzęcie możliwe, że coś upatrzy. Strzały już zaklęła więc jeśli nie orkom, to mogły przydać się jej. Co prawda nigdy z łuku nie strzelała ani nie specjalnie miała pojęcie i siłę, by to robić, to jednak nie potrzebowała mocno wystrzelić strzały. Jedynie na tyle by pokonała kilka metrów w tej budowli. To w zupełności jej wystarczy. Mimo to miała zamiar spędzić kilka krótkich chwil, by zapoznać się z taką bronią, sprawdzić jak to się w ogóle naciąga i jak dużej siły faktycznie potrzebowała. Ot, chciała spróbować naciągnąć go kilka razy i wypróbować jak się z niego faktycznie strzela. Dopiero potem szukała czegoś, co przypominało jakiś kołczan. Orkowie na pewno coś takiego ze sobą mieli, by uzupełnić go częścią strzał. Mogła co prawda czarować, ale nie ufała Cassimowi na tyle, by zdać się na niego a aktywacja strzał znacznie mniej będzie ją kosztowała niż każda eksplozja.

Miałą oczy szeroko otwarte. Była zdenerwowana i nie mogła ukryć tego, że przez moment nawet ręce się jej zupełnie zatrzęsły. Nie miała pojęcia, co powinna w tej chwili zrobić, ale wiedziała, że to, co się stało nie było robotą bestii. Czy był to Cassim, czy może ktoś inny? – C-czego mi nie mówisz? Kto tu jeszcze w strażnicy jest? — Bestie go nie zaatakowały, a zarazem też i nie jej. Czyżby bestie służyły za jakiś magiczny znacznik? Tego, kogo z gości należy "usunąć" nim dalej się rozpełznie? Musiała tutaj być trzecia strona. W innym wypadku bestie pozostałyby na miejscu.

Spoiler:
Spoiler:

[Wielkie wydmy] Północna Strażnica

49
POST BARDA
Kamira wciąż nie miała pewności co do prawdziwej tożsamości Cassima, jednak pewne fragmenty powoli składały się w całość jak układanka. Potrafił czarować, znał pustynię, twierdził, że pamiętał, jak wyglądało to miejsce sprzed orków... czy naprawdę mógł być smokiem?

Nie wyglądał na przejętego zniknięciem grupy, ale rozgoryczone spojrzenie Kamiry kazało mu zacisnąć usta w linię i spuścić wzrok.

Spośród pozostawionych broni Kamira wybrała łuk dla siebie - niezbyt długi dla orka, ale dla niej w sam raz. Nie miala pojęcia o tego typu narzędziach, więc nie mogła ocenić, czy był dobrze naciągnięty, czy cięciwa była odpowiednia, jak powinna go trzymać, by otrzymać optymalną pozycję do strzału... Mimo to udało jej się w końcu rozwikłać zagadkę obsługi łuku i wystrzeliła parę strzał w stronę kamiennej ściany, ucząc się sztuki jak dziecko, które stworzyło sobie zabawkę z wygiętego patyka i kawałka sznurka. Znalazł się również kołczan, który łatwo było zaczepić wokół pasa... gdyby tylko Kamira była w stanie odpowiednio go ściągnąć! Niestety, orkowy rozmiar nie pasował do drobnej dziewczyneczki, dlatego mogła go co najwyżej przerzucić przez ramię.
Dzięki próbom zapoznania się z obsługą łuku, Kamirin zyskuje +1 do Łuków.

Gratulacje!
Cassim jedynie przyglądał się jej staraniom, wcześniej schodząc z linii strzału. Kamira chciała ustrzelić smoka, ale czy w taki sposób? Mężczyzna nie zrobił niczego, by jej zagrozić, nie wykorzystał skupienia na strzelaniu, ale też nie posłużył żadną radą. Czekał na nią, jakby spodziewał się, że to ona powie mu, co należy robić.

- Strażnicę zamieszkuje wiele stworzeń. - Powiedział jej, bezpośrednio zapytany. - Ale nie Posuchy. Magowie przewidzieli, że ktoś je stworzył. - Przypomniał. - Bestie chciały zabrać również ciebie. Ktoś im rozkazuje.

Mężczyzna nawet na moment nie podniósł na nią wzroku, speszony jej złością.
Obrazek

[Wielkie wydmy] Północna Strażnica

50
POST POSTACI
Kamira
Nie mogła mieć pewności do tego kim był Cassim ani co potrafił. Wiedział za dużo, albo za długo żył. Nic nie wskazywało na to, by dowiedziała się w tej chwili od niego więcej. Pewność miała co do jednego zdarzenia. Nie był przejęty zniknięciem pozostałych. Zupełnie jakby wiedział, że do tego dojdzie.

Może i kołczan nie był najwygodniejszy do noszenia, ale lepszy taki niż żaden. Również rozejrzała się za źródłem światła, jakie na pewno po orkach pozostały. Najpewniej jakaś pochodnia. Kamira nie ustrzeliłaby smoka ze swoim "nieomylnym" okiem strzelca oraz ze swoją mierną wręcz zdolnością obsługi samego łuku. Może i była w stanie go naciągnąć i wycelować, ale to za mało na smoka. Wraz z eksplozjami mogło jednak posłużyć za źródło konserwacji energii magicznej, ot, mogła zużyć jej mniej jeśli do czegoś dojdzie. Dopiero w tej chwili do niej dotarło, że właściwie to znów była sama. Cassimowi ufać nie mogła w żadnym calu, nie żeby mogła innym, którzy zniknęli, lecz oni przynajmniej objęli konkretny kierunek względem tego co chcieli robić... A raczej kilka. Wszystko sprowadzało się do tego, że nie czuła się w żadnym wypadku swobodnie i dobrze. – Wiele? — Spytała go, licząc, że dookreśli się na temat istot, z jakimi przyszło im się zetrzeć. – Wiedziałeś, że to się stanie? — Musiał wiedzieć, był zbyt... Spokojny w trakcie całego zdarzenia i starcia. W końcu Kamira zawiesiła wzrok na Cassimie. Powoli zbliżyła się w jego kierunku z całym swoim "tymczasowym" wyposażeniem. – Wiesz, kto im rozkazuje, prawda? Nie bez powodu krążyłeś akurat w tej okolicy... — Bardziej niż zła, była zaniepokojona sytuacją, w jakiej się znaleźli. W jakiś sposób rozumiała, że Bastion wcale nie był dla niej bezpieczniejszym miejscem, lecz taka ruina pełna bestii... Samo to niosło za sobą gigantyczną nutę niepokoju. I nie chodziło o samo istnienie bestii a samo to, że tutaj są i mogą kryć się w każdym cieniu.

– Co teraz zrobisz? — Wyraźnie jej pytanie nie dotyczyło tego co będą robić wspólnie. Również go nie przepędzała. Sugerowała jednak, że skoro tutaj jest, w tej sytuacji tak samo jak ona, musi również wiedzieć, co chciał dalej czynić. Jego pasywność oznaczała dla niej jedno. Wiedział dużo więcej, niż chciał się podzielić, a to nie zwiastowało dobrej współpracy. Jak zawsze zresztą. Rozejrzała się w kierunku przejścia, z którego nadeszły potwory, a potem zaczęła przyglądać się pozostałym i nasłuchiwać. Czy widziała, jak prezentują się te kolejne korytarze?

Spoiler:
Spoiler:

[Wielkie wydmy] Północna Strażnica

51
POST BARDA
Uzbrojona w łuk i strzały, Kamira mogła rozejrzeć się również za pochodnią. Niemagiczny ogień działał równie dobrze jak ten magiczny, ale nie marnował energii Kamirin. Szybko znalazła odpowiednią pochodnię, na tyle lekką, by nie ciążyła jej przy zwiedzaniu ruin, ale wystarczającą, by długo się paliła. W ten sposób ręce miała już zajęte.

Cassim rozejrzał się po sali.

- Wiele oczu obserwuje cię z mroku. - Wyjawił tajemniczo. - Ta jaskinia żyje, ale gdy jesteś ze mną, nikt i nic nie jest w stanie ci zagrozić. - Obiecał. Czyżby wcześniejsza energia, którą odgonił bestie, miała również za zadanie bronić czarodziejkę przed innymi stworzeniami? Co mogło siedzieć w szczelinach między kamieniami? Podniósł spojrzenie na Kamirę, a jego tęczówki płonęły pod cieniem kaptura jak dwa ogniki. - Istota, która nimi włada, jest zbyt młoda, bym ją znał, ale dość stara, by posiąść moc. Obrała w panowanie dawne leże. Nie umiem przewidzieć jej kroków. - Wyjaśnił, a jego niski głos odbijał się od ścian sali. Gdy orkowie zniknęli, cisza, która zapadła, przerywana była tylko ich głosami i cichym brzęczeniem owadów między liśćmi. - Krążyłem w okolicy... czekając na ciebie, Wyzwolicielko.

Jakby przypominając sobie, przed kim stoi, Cassim znów przed nią klęknął, tym razem jednak tylko na jedno kolano.

- Zrobię, co rozkażesz.

Korytarze były ciemne, ale Kamira zdołała dostrzec, że ten po lewej był częściowo zawalony. Przy odrobinie uporu przecisnęłaby się między gruzami, ale czy było warto? Ten z prawej zaś nie wydawał się być zablokowanym w żaden sposób.
Obrazek

[Wielkie wydmy] Północna Strażnica

52
POST POSTACI
Kamira
Nie magiczny ogień nie był przydatny do takich samych celów jak ten stworzony przy pomocy magicznej energii. Nadawał się do innych, znacznie prostszych zadań, jak choćby oświetlenie pomieszczenia i taką rolę miała pełnić pochodnia. Nie mniej i nie więcej.

Wędrowiec cały czas mówił pół-prawdy i nie rozwiewał żadnych wątpliwości. Wszak to, że są bestie oraz o tym, że coś tutaj żyje, już wiedziała. Nie miała pojęcia, w jaki sposób jego obecność miała ją chronić, a jak było słychać, nie za bardzo miał ochotę to wyjaśniać. Ognik nie mogła tego wszystkiego tak zostawić. Dla Kamiry jasne było, że w korytarzach coś się czaiło, coś, co ich obserwowało i czekało na chwilę, by zaatakować. Na pewno jednak nie wierzyłaby potrafiły ukrywać się tak dobrze w świetle tak jak teraz robią to w mroku. – Skoro tak lubią mrok, to im go odbiorę. — Rozejrzała się po obozowisku. – Pochodnie. Będzie ich potrzeba więcej by oświetlić korytarze. — Zwróciła się do Cassima. Mógł zareagować, jak chce, nie była w stanie go zmusić do współpracy ani do roznoszenia i rozstawiania pochodni. Jedna z krążących w jej głowie myśli nie mogła usunąć się w cień, a mianowicie to, że nie mogła tutaj zostać i nie robić niczego, nawet jeżeli miała wątpliwości do tego co robi. Była wszak pustynnym ognikiem i nie mogła pozwolić sobie na zbyt długą niepewność, zwłaszcza gdy nie było nikogo, kogo mogła się poradzić.

Kim rzeczywiście był Cassim? Na pewno nie tym za kogo się podawał. Na pewno również nie chciał ujawniać tego co ukrywał. Naciskanie go dalej mijało się z celem, przynajmniej na razie. W strzępkach udzielonych informacji wyjawił kilka, choćby przez dobór słów. Twierdził, że nie znał twórcy posuchów, że ta istota jest zbyt młoda, by ją znał. Co z kolei oznacza, że jej przypuszczenia się potwierdziły. Jest albo smokiem, albo jakąś jego częścią. Czy to było możliwe? Nie wiedziała i nie miała jak tego potwierdzić. Jego... Krążenie w okolicy również sugerowało tylko jedno, miała rację. – Ugh... Cokolwiek by się nie stało, trzeba znaleźć odpowiedzialnego za posuchy. — Chciała mu już powiedzieć, by skończył tę szaradę i ujawnił się, lecz finalnie ugryzła się w język i tego nie zrobiła. Spodziewała się, że w tej chwili nie mógł to być najrozsądniejszy z ruchów, jakie mogła w tej chwili podjąć. Jedno było natomiast pewne. Polowanie na smoka nie wchodziło już w grę. – Nawet jak orkowie wrócą, polowanie na smoka nie wchodzi już w grę. — Nie mówiła tego z jakimś zawodem, a raczej... Zwyczajnie, bo po prawdzie nigdy nie była przekonana co do słuszności samego polowania, nawet jeżeli sobie to wmawiała. – Nie musisz klękać... Nie rób tak. — Póki nie miała królestwa ani poddanych, to klękanie nie wiele znaczyło. Zwłaszcza gdy nie widzieli tego ludzie, ci, którzy mogliby sobie wyrobić na ten temat zdanie. Co prawda Kamira od zawsze chciała być bardzo ważna i rozpieszczana, to jednak w prostym, tego typu poddaństwie było coś, co ją odpychało, zwłaszcza że nie przypisywała sobie niczego, za co przed nią klękano.

Gdy skończyła, to zbliżyła się do zawalonego korytarza. Poświeciła tam odrobinę pochodnią i nawet postarała się ją tam na kilka chwil wcisnąć, by dostrzec odrobinę więcej. Wolała wiedzieć, gdzie prowadzi miejsce, do którego droga wydawała się odcięta. Na pewno nie został ten korytarz zawalony bez powodu, a nawet jeśli tak, to zapewne oddziela coś, do czego inne istoty będą miały problem się dostać.

Spoiler:
Spoiler:

[Wielkie wydmy] Północna Strażnica

53
POST BARDA
Zgaszony wędrowiec podniósł się z ziemi. Wyglądał na niepociszonego faktem, że Kamira nie chce od niego słów pochwalnych i gestów, które miały wynieść ją na piedestiał.

Cassim usłyszał polecenie - rozświetlić korytarze, rozgonić mrok. Kamira widziała, jak ledwie podnosi dłoń, jak na otwartej dłoni formuje się kula, jakby żarząc się w ciemności. Kula w jednej chwili rozdzieliła się na wiele, wiele mniejszych, które wzleciały pod sufit, oświetlając nie tylko dużą salę, ale też korytarze. Światło miało jasną, ciepłą barwę, ale było dość słabe, choć wystarczające, by widzieć i poruszać się bez problemu. Drobne żyjątka, większe stawonogi, węże, jaszczurki, w końcu nawet futerkowce spłoszyły się nagłym ogniem i uciekły w głębsze, ciemniejsze dziury.

Mimo użycia magii, Cassim zabrał się za zbieranie z ziemi porzuconych pochodni. Normalny ogień dawał jaśniejsze światło. Mężczyzna nie odezwał się ani słowem, wykonując polecenie czarodziejki, a na dobry start wetknął jedną z pochodni między kamienie, choć nie miał niczego, czym mógłby ją rozpalić. Po chwili zastanowienia, wykrzesał iskry w dłoni, bez użycia narzędzi.

Magia, którą się posługiwał, musiała być zbliżona do tej Kamirinowej.

- Jest w leżu. - Powtórzył. - A orkowie nie upolują smoka, jeśli się im nie objawi. To, czy nadejdzie, zależy od ciebie, czarodziejko. - Mówił, rozglądając się za miejscem na kolejną pochodnię. - Jeśli chcesz znaleźć istotę, która tworzy posuchy, najkrótsza droga prowadzi tamtędy. - Wskazał zawalony korytarz. - Drugą stroną również tam dojdziesz... ale poprzez niebezpieczeństwa. - Ostrzeżenie zawisło w powietrzu.

Kamirin nie widziała wiele po drugiej stronie korytarza - ot, dalsze wąskie przejście, prowadzące niewiadomo gdzie.
Obrazek

[Wielkie wydmy] Północna Strażnica

54
POST POSTACI
Kamira
To nie tak, że Kamira nie chciała pochwalnych gestów. Gdyby zrobiła coś, z czego byłaby dumna, mógłby ją chwalić za to i klękać ile tylko by chciał i nie byłoby dla niej żadnego problemu. Jak choćby gdyby wysadziła Kharkhuna.

Widziała, jak niewiele potrzebował, by zrobić rzeczy, które przychodziły jej z większym trudem niż jemu, tak przeczuwała. W pewien sposób ta dysproporcja wraz z jego poddańczością zupełnie nie zapewniała jej spokoju gdy tylko pojawiał się w jej myślach jego temat. Nie skomentowała jego czarów. Oboje wiedzieli, że potrafił dużo więcej, niżeli pokazał w trakcie rozświetlania pomieszczenia.

Kamira nie wiedziała, gdzie znajduje się smocze leże. On natomiast posiadał tę informację i wiedział, gdzie się udać. Nie rozumiała jednak jednego, dlaczego był w tym wszystkim taki pasywny, zupełnie jakby nie zależało mu na pozbyciu się tego kogoś z jego leża. W jednym miał racje. Nie będzie polowania, jeśli nie będzie smoka. Z tym mogła się w zupełności zgodzić. – Nie chcę ich śmierci, ale im zależy na tym polowaniu. Gdyby smok... — Wyraźnie zaakcentowała ostatnie słowo – ...w jakiś sposób ich przegonił albo przekonał, by zrezygnowali... — Myśli nie skończyła. Lecz zupełnie jasne było to, że wróciliby do domu, a to, co stałoby się później, pozostałoby jedynie bliżej nieokreśloną przyszłością, do której wglądu nie miała. Nie potrafiła stwierdzić ani jak zareagują magowie, ani sam Kharkhun na wieść o niepowodzeniu, jeżeli do takiego by doszło.

– Będzie musiał mi odpowiedzieć na kilka pytań gdy skończymy. Tylko czy będzie chciał — Odniosła się do smoka, który ponoć wedle jej decyzji miał nadejść lub też nie. – Więc spróbujmy tutaj — Obrała zawalony korytarz jako miejsce do zwiedzenia. Domyślała się, że dużo zależało od tego jak będzie się zachowywała. Wszak bestie mogły znaleźć ścieżkę od drugiej strony. Tylko czy to przejście pozwoli jej znaleźć innych? Nie miała pojęcia, ale pozbycie się tego, kto tworzy posuchy, mogło pozwolić jej na pozbycie się potworów szybciej. Pozostawało pytanie jak wiele rzeczywiście wiedziała bez pochodni, bo ogień... Może i rozświetlał okolicę, ale też przyciągał wzrok. Musiała zdecydować. Nie mniej pierwsze kroki miała zamiar wykonać w zawalonym przejściu i na początek przecisnąć się pomiędzy kamieniami. Dopóki nie musiała używać magii, by przedostać się dalej, nie było problemu, lecz jeśli będzie musiała to zrobić, to też jakoś sobie poradzi. – Co jest więc gorszego w tym przejściu? Poza groźbą dalszego zawalenia? — Zawsze był jakiś haczyk. Chciała go znać nawet teraz. Mimo to, decyzję już podjęła. Otwarte starcie z bliżej nieokreśloną liczbą bestii niezbyt się jej widziało. Ot, zwyczajnie się bała.

Spoiler:
Spoiler:

[Wielkie wydmy] Północna Strażnica

55
POST BARDA
Cassim nie wykorzystywał swojej przewagi, wręcz był szczęśliwy, gdy mógł pomóc Kamirin w spełnianiu jej życzeń, nawet tych nieskomplikowanych. Czymże było wysłanie pod sufit świetlików, które miały rozgonić mrok? Czy tym samym, bezwysiłkowym ruchem będzie spalenie wrogów małej czarodziejki?

Jego akcje uzależnione były od słów Kamiry i patrzył na nią jak na przewodniczkę, gdy w istocie to on był tym, który znał twierdzę i jej sekrety.

- Przegonił? - Cassim ostrożnie powtórzył po niej to słowo. - To... to trudne do wykonania, pani. - Wyjaśnił powoli, z wahaniem, jakby bojąc się, że Kamira będzie niezadowolona z odmowy. - Smok nie jest zniszczeniem, ale smok działa... ostatecznie. - Przypomniał. Stopiony piasek na pustyni mógł tylko dać wyobrażenie tego, jak gorący jest płomień. Taka moc nie służyła do straszenia, ale do destrukcji. Płomień, który nawet nie sięgnie celu, mógł zrobić krzywdę samą temperaturą, gdy rozgrzeje otoczenie. - Smok może się nie pojawić. Jeśli go nie będzie, skąd wezmą bestię do upolowania? - Zapytał, proponując inne rozwiązanie. Gdziekolwiek i w jakiej postaci był smok, czy stwierdzenie, że nie zastali go w Strażnicy, nie będzie satysfkacjonujące dla Kharkuna? Nie mogli upolować czegoś, czego nie było.

Tymczasem wędrowiec rozstawił i zapalił kolejną z pochodni. Wokół płomienia szybko zaczęły krążyć drobne owady.

- Smok odpowie na wszystkie twoje pytania. Jest ci to winien. Wyzwoliłaś go. - Przypomniał o swoim spojrzeniu na sprawę. Nie wyglądał, jakby kolejny raz chciał się spierać, czy to Kamira, Kharkun, Esom czy przypadek sprawił, że bestia wyrwała się z więzienia pod kopalnią.

Wedle życzenia Kamiry, Cassim zatknął między kamieniami kolejną pochodnię i ją również zapalił. Korytarzyk rozpalił się płomieniem, gdy i wędrowiec chciał przecisnąć się na drugą stronę zawaliska. Był zdecydowanie większy od Kamiry, ale jeśli ta obserwowała go, mogła w jego ciele dostrzec nienaturalną, wężową wręcz elastyczność. Bez trudu przeciskał się przez kolejne szczeliny, zostawiając dla czarodzieki te największe, gdzie mogła wleźć bez ryzyka utknięcia.

- To przejście jest krótkie. Drugie, moja wyzwolicielko, prowadzi przez salę, której drewnane podłogi dawno zawaliły się do wnętrza ziemi. - Wyjaśnił, choć jego słowa dały jeszcze więcej do myślenia. - Tam nikt nie wchodzi, nawet smok. To domena Innych. - Dodał, tonem, jakby rzecz była oczywista.

Wkrótce przeleźli na drugą stronę zawaliska i dotarli do krańca korytarza, wciąż trzymającego nadaną mu przez orków formę. Cassim nie musiał zapalać kolejnej pochodni - magiczne świetliki nie tylko zdawały się podążać za nimi, ale światło padało też od wylotu przejścia. Ktoś tam był.

Podniósł się warkot pustynnych bestii. Jedna z nich weszła w światło. Stworzenie przypominało przerośniętego kota, z wielkimi kłami mogącymi rwać mięso od kości i pazurami wystawionymi w ostrzeżeniu. Jego skóra była porośnięta krótkim, sztywnym włosiem za wyjątkiem brzucha, gdzie było dłuższe, by chronić przed żarem piasku, jak rownież na plecach, gdzie rogowe wypustki przypominały wręcz łuski, mające stanowić barierę przed słońcem. Małe uszka i paciorkowate ślepia nie pomagały osłodzić wyglądu bestii - w żadnym wypadku nie była słodkim kotkiem. Bestia nie odważyła się atakować, jedynie obnażając zęby i powarkująć wściekle. Czy to przez obecność Cassima, który mierzył się z nią spojrzeniem?

- Zbliżcie się! - nagle rozległ się kobiecy głos.

Korytarz poprowadził do kolejnej sali, o wiele większej od tej, w której znajdowało się źródełko. Sala nosiła na sobie ślady zniszczeń w zbyt regularnej formie - kolumienki ułamane były na mniej więcej tej samej wysokości, a gładkie ściany otarte z każdej strony te kilka metrów nad ziemią. W posadze, która na pierwszy rzut oka piętrzyła się nieregularnie jak wzburzone morze, zastygłe w kamiennej formie, wkrótce czarodziejka dostrzegła odbite fragmenty łusek, odciski łap, ślad łuk ogona...

Byli w smoczym leżu, ale na piedestiale, zamiast smoka, znajdowała się ona: Kobieta o nieokreślonym wieku, ciemnozielona skóra i uroda zdradzały orkowe pochodzenie. Odziana w suknię zrobioną z czarnych skór, wspierała się na kosturze. U jej stóp znajdowali się związani, zakneblowani orkowie z Khudamarkh, jak również Azel, Venla, Q'beu i Shay. Ci ostatni ożywili się na widok Kamirin, Venla zaczęła kręcić głową, pobudzona. Czyżby dawała Kamirze znak, że ma uciekać?

Pozostałości jaszczura Cassima leżały na uboczu - posłużyły za posiłek dla bestii.

Kamirin zauważyła błysk przy swoim butku - z piasku wystawała złota moneta.
Obrazek

[Wielkie wydmy] Północna Strażnica

56
POST POSTACI
Kamira
Miał racje w tym, że smoczy ogień albo walnięcie smoczym ogonem to może być zbyt dużo dla orków i im podobnych. Kamira miała na myśli dużo subtelniejsze rozwiązanie. Zaryczeć albo machnąć skrzydłami lub przekonać ich, że czarownik, który stworzył posuchy to smok. Opcji było wiele, nawet przekonanie ich, że smoka nie ma i rozwiązanie innego problemu było do pewnego stopnia akceptowalne... Ale czy dla Kharkhuna również?

– Ten, co stworzył posuchy to wystarczająca bestia do upolowania, tak myślę... — I tak tkwili w tym po uszy i jakoś musieli rozwiązać problem czarownika tak jak i pozostałych gnieżdżących się tutaj istot. Czy rzeczywiście smok odpowie na jej pytania? Pewnie tak, ale czy rozwiąże związane z nimi problemy? Tego pewna nie była, ale była gotowa zaryzykować i choćby spróbować uzyskać szansę lub jakąś radę co do rozwiązania problemu demona w lampie.

To jak Cassim przemykał przez zawalisko, potwierdzało, że z ludźmi to miał on niewiele wspólnego. Nie znała nikogo tak gibkiego jak on. Poruszał się w sposób wręcz nieosiągalny dla ludzi i przekraczający Kamirkowe wyobrażenia. Miejsce, które zawaliło się tak bardzo, że stało się domeną innych istot, działało wystarczająco na wyobraźnię magiczki. Nie musiała się przekonywać, że tam lepiej nie iść, zwłaszcza teraz. Na szczęście światło Cassima wciąż im towarzyszyło. Był wręcz niezbywalną, chodzącą pochodnią. Gorzej, że światło dobiegało z kolejnego pomieszczenia. Czyżby natrafili na swój cel tak szybko? Odgłos, jaki zasłyszała, od razu skojarzył się jej z jedną z bestii, jakie słyszała kilka chwil temu. To, co wmaszerowało do światła, nie przypominało istoty, z którą czarodziejka chciałaby mieć więcej wspólnego. Nie miała pojęcia, co to było za stworzenie, miało jednak duże zęby i to był powód, by się go obawiać.

Głosu, jaki przemówił, nie znała, również nie oczekiwała się go usłyszeć... Raczej gotowała się do pozbycia się tego dziwacznego kotołaka, to ją jednak powstrzymało. Zabudowa pomieszczenia nie przyniosła niczego szczególnie nowego. Tak myślała z początku, bo zaraz potem spostrzegła ślady dawnej bytności wielkiej ogoniastej bestii. Najpewniej smoka. Zamiast smoka miejsce zajmowała jednak znacznie mniejsza i mniej okazała istota. Niby orczyca jakby się jej przyjrzeć. Bardziej jednak przypominała jej przerośniętego goblina. Magiczka wiedziała, że lepiej nie mówić tego na głos. Gdy jednak już spostrzegła, kto jest tutejszym zagrożeniem, to drobna dawka strachu odpłynęła i już nie wróciła. Co prawda bestia dalej była straszna, to orcza szamanka już znacznie mniej straszyła.

Znaleźli wszystkich z ekspedycji. Tyle w tym dobrego, że większość chyba żyła. Szkoda było tylko tego jaszczura, którego pozostałości Kamira oglądała z wyraźnym niezadowoleniem. Jak tak można? Gesty Venli niemalże zignorowała. Nie była w mocy, by cokolwiek jej doradzać. Nie teraz. Mieli się zbliżyć, więc Kamira spojrzała na Cassima i lekko wzruszyła ramionami. Jedną rękę podniosła w górę, chciała w ten sposób pokazać, że właściwie nic złego nie zamierza zrobić. Zaraz potem przyklęknęła na jedno kolano, delikatnie i pochwyciła monetę wijącą się koło jej buta. Potem przełożyła łuk do drugiej ręki, a monetę zacisnęła ją w dłoni. Na całe szczęście nie potrzebowała prawić inkantacji, by zrobić wybuszek w takiej pięknej monecie. Co prawda mogła go wzmocnić takową, ale nie potrzebowała tego w tej chwili. – To chyba twoje złoto? — Spytała orczycę, otwierając rękę z monetą. Również spojrzała na Cassima i wróciła spojrzeniem do magiczki. Nie patrzyła na innych wcale. – Skoro już tutaj jesteśmy i jeszcze nas twoja bestia nie próbowała zjeść, to cię ostrzegę w geście dobrej woli. Ten jaszczur był ciężkostrawny i będą po nim wzdęcia. Chyba za bardzo nie masz tutaj zapasów? Kim jesteś? Bo ukrywanie się w strażnicy przed potworami i orkami z zewnątrz, sławie nie służy — Zrobiła krok w przód, wyciągając rękę z monetą, jakby miała zamiar ją orczycy oddać. Tylko czy ta wyjawi im, po co w ogóle tutaj urzęduje i po co ta szopka? To była pierwsza i ostatnia szansa, bo Ognik miała już gotowy dalszy plan działania. Cassim musiał wiedzieć, że o jego jaszczurze nie mówiła na poważnie, a raczej po to, by wybadać, z kim właściwie mają do czynienia. Była gotowa zareagować, ale tak jak zjedli jaszczura, tak wpierw i druga bestia musiała ponieść ten sam los. Tylko czy moneta wystarczy?

Spoiler:
Spoiler:

[Wielkie wydmy] Północna Strażnica

57
POST BARDA
Cassim nie komentował orczycy, którą spotkali w leżu. Kobieta stała z więźniami u stóp, z bestiami, które gotowe były zaatakować na jedno jej skinienie. Bestia nie była jedna - ta, która powitała ich przy wejściu, była jedną z ośmiu, które wkrótce otoczyły orczą szamankę. Kamirze nie umknęło, że jeden z kotów ma poparzony pysk, a rany wyglądały na świeże - musiała dosięgnąć go jej eksplozja. Sytuacja była zdecydowanie niebezpieczna, ale obca przynajmniej nie wykazywała wrogości wprost. Wsparta na kosturze, patrzyła na Kamirę oceniającym wzrokiem żółtych ślepii.

- Bastion Khudamarkh. - Szamanka rozpoznała, skąd wyruszyła wyprawa. Choć Kamirę opuścił strach, kobieta nie wydawała się zbyt przychylnie nastawiona do tych, którzy naruszyli spokój strażnicy. - Ale ty. Was nie znam. - Szponiasty paznokieć wskazał Kamirę. Dłoń po chwili zwróciła się gestem do dołu, a palce zgięły się w geście zaproszenia. - Chodźcie, chodźcie. Pozwólcie mi się sobie przyjrzeć.

Moneta była chłodna i ciężka, jakby wykonana z drogocennego, porządnego stopu metali. Błyszczała pięknie i można było dociekać, że jest warta więcej niż pojedynczy urk-huński ząb. Miała na sobie tłoczenia - przedstawiały statek, jednak z pewnością nie była to waluta Archipelagu. To, czego czrodziejka nie mogła się spodziewać, to nagła reakcja Cassima na widok złota.

- Moje. - Jego głos zabrzmiał inaczej, warkotliwie, jakby wydobywał się z samego dna gardzieli. Jego spojrzenie wlepione było w dłoń Kamiry i potrzebował chwili, by się otrząsnąć, by pierwsze instynkty zostały znów powstrzymane przez ludzką powłokę. Zamrugał, jakby zdziwiony własnymi odruchami, podniósł wzrok na Kamirę. - A co moje, to twoje, pani. - Dodał już naturalniej, a następnie we wstydzie skłonił lekko głowę, łapiąc się na błędzie. Jego oczy jednak rozszerzyły się znacząco, gdy spojrzał w ziemię, jakby dostrzegł tam coś, co ponownie go pobudziło. Orczyca wydawała się zaskoczona tym pokazem. Rozciągnęła usta w uśmiechu, ale nie skomentowała chciwości Cassima.

- Zatrzymaj je. - Powiedziała Kamirze, odpowiadając na jej pytanie. - Jeśli pragniesz więcej, spójrz pod stopy. Smok dobrze ukrył swój skarbiec.

W świetle pochodni i księżyca, pod nieregularną posadzką, skrzyły się kosztowności. Smok zadbał o to, by nikt nie dorwał jego złota w łatwy sposób - osaczony przez wrogów, musiał stopić posadzkę, a wraz z nią swój zbiór. Tam, gdzie piaskowe szkło nabierało przezroczystości, Kamira widziała złote smugi stopionego kruszcza, fragmenty monet i biżuterii, które nie poddały się temperaturze ognia, drogocenne klejnoty, zatopione na wieczność w nieruchomych falach. Skarbiec wciąż tu był - jednak nieosiągalny.

Szamanka nie wydawała się skora odpowiedzieć na żadne z zadanych pytań.

- To ja pytam: kim ty jesteś? Dlaczego naruszasz spokój tego miejsca? - Rzuciła, oddalając się od Kamiry, tylko po to, by usiąść na zwalonym kamieniu. - Czy nie wiesz, że smok powrócił? Nie jestem zaskoczona, widząc tu nieudaczników z Khudamarkh. Zgaduję, że jesteś uczennicą Venli, dlatego nie dziwi mnie, że nie wiesz, kim ja jestem. - Rzuciła nieprzyjemnie. Odczekała moment, nim w końcu wyjawiła swój cel. - Jestem tu z błogosławieństwem Bastionu Yandarmunn. Zakończę sprawę smoka raz, a dobrze, a ty, młoda czarodziejko, mi w tym nie przeszkodzisz. W odróżnieniu od was, nie jestem tu po chwałę, a po spokój dla moich ludzi. Odejdź, póki możesz.

Cassim nie reagował na słowa orczycy. Wpatrywał się w ziemię, w utracone bogactwo.
Obrazek

[Wielkie wydmy] Północna Strażnica

58
POST POSTACI
Kamira
Ognik lekko wzruszyła ramionami na wspomnienie o Bastionie. Po prawdzie w obecnej chwili nic ją z samym bastionem nie łączyło i równie dobrze mogła sobie stąd pójść. Moneta natomiast ją zainteresowała. Nie znała oznaczeń i symboli, jakie się na niej znajdowały, ale tym, co jeszcze bardziej zwróciło jej uwagę był sam Cassim i to jak bardzo zależało mu na monecie. Krzywo się uśmiechnęła gdy skończył mówić i wyciągnęła rękę z monetą do niego i podała mu ją. – Skoro tak... — Nie miała zamiaru odbierać smokowi tego co do niego należało. Nie po to tutaj była. Miała swoje własne skarby, które musiały trafić do Karlgardu, by spłacić długi i do jej osady. Smocze złoto nie było jej potrzebne, smocza wiedza to było to czego dzisiaj pragnęła.

I rzeczywiście spojrzała w szczeliny i zaczęła przyglądać się posadzce. Po chwili zaczęła dostrzegać to, o czym mówiła orczyca. Jasne stawało się, gdzie znajdował się smoczy skarb i czego potrzeba by się do niego dostać. Ironicznie, magia Kamiry nadawała się do takich rzeczy doskonale. Ba! Była nawet w stanie namierzyć każdy złoty fragment w tej okolicy. Trafiła więc doskonale. Wystarczyłoby kilka zaklęć.

Zmarszczyła brwi, obserwując ruchy orkowej magiczki. – Wiem, że powrócił. Właśnie po to tutaj przyszliśmy. By go upolować. Kharkhun jednak chce czegoś jeszcze. — Spuściła wzrok odrobinę speszona, bo nijak nie podobały się Kamirze pomysły nad ponownym uwięzieniem smoka pod bastionem ani tym bardziej zrobienie sobie z niego sługi. – Ja? Jej uczennicą? Śmiałe założenie. Jedyne czego uczą magowie Khundamark to poddańczość i uległość. — Zakpiła z obojga czarodziejów z bastionu, nie szczędząc sobie przy tym nawet ruchów dłońmi i zaciśniętej pięści – Nie jestem jej uczennicą.... — Wzięła głębszy wdech. – Nazywam się Kamirin pierwsza, przyszła najwyższa Arcymagini Urk-Hun, czołowa i najwyższa czarodziejka spośród pustynnych ogników. Najsilniejsza magiczka całej wschodniej baronii... — Wtedy też poprawiła chustę na głowie. – ...zwana ogniem pustyni, absolwentka Karlgardzkiej Akademii czarnoksięstwa, przodowniczka wśród uczniów kolegium magii bojowej i strategii wszelakiej... — Ukradkiem spojrzała na Cassima. Uprzejmością było jej nie przerywać i pozwolić jej skończyć całe wprowadzenie. – Postrach i zagłada goblinów tej pustyni. Ta, która ukarała fałszywych kapłanów w Khundamark. Przeszła ostatnia członkini buntu przeciwko Kharkhunowi. Obecna najpotężniejsza magiczka, która miała okazje stąpać po Bastionie Khundamark... Przyszła największa spośród orkowych szamanek, przyszły postrach magów z całego świata i Keronu także, oddana czcicielka Dwirmira i wierna służka pani pokusy Krinn... — Zrobiła przerwę w wypowiadanych słowach, by wykonać teatralny wręcz obrót – ...znamienita przywoływaczka i dzierżycielka zaawansowanej magii oraz wyzwolicielka smoka... Do usług — Kultura ogników wymagała przedstawienia się i dokładnie to zrobiła w dokładnie taki sposób, jaki był od niej oczekiwany. – A więc? Kim ty jesteś? — Spytała, wyciągając zarazem rękę i zakręciła nią w dosyć frywolnym geście, jakby oddawała głos "pani tej ruiny" – Wybacz pani Szamanko, lecz nie znam bastionu, o którym mówisz. Nie jestem tutaj po chwałę a z przymusu. Mówię za siebie, nie za nich. Starcie naszej magii przyniosłoby tylko zniszczenie tej strażnicy, ani Q'beu, ani Venla nie są w stanie opanować mojej. Świadczyć o tym może spalona wieża... — Kamira westchnęła ciężko, zerkając na powiązanych tutaj orków i magów. – Pozbaw ich broni i wypuść do domu. Nie zagrożą twoim planom jeśli ich nie będzie. Jeśli nie wrócą Kharkhun wyśle oddział poszukiwawczy. Zostaw im tylko tyle zapasów by starczyło im na powrót jeśli będą oszczędni. Masz pewność, że nie wrócą zbyt szybko. Ja potrzebuję tylko elfa — Spojrzała w kierunku Azelila. Spojrzenie, jakim go uraczyła, nosiło dwojakie znamiona. Z jednej strony było zimne, a z drugiej jednak wykazywało pewne oznaki przywiązania do dawnego oprawcy. – Jeśli to nie przeszkodzi twoim planom możemy porozmawiać o Khundamarkh i Yandarmunn. O drugim nie słyszałam i nie wiem, co w sobie skrywa —

Spoiler:
Spoiler:

[Wielkie wydmy] Północna Strażnica

59
POST BARDA
Cassim zabrał monetę z jej rąk i schował ją w dłoniach, jakby zamykał tam owada, którego nie chciał zgnieść, aniżeli materialny przedmiot, który miał być jedną z wielu pozostałości jego skarbu. Moneta, nawet jeśli cenna przez kruszec, dla niego miała inną wartość. Orczyca za to spoglądała na Kamirę ze swojego miejsca. Założyła nogę na nogę w eleganckiej pozie, czekając, aż ta się przedstawi... w pewnym momencie zasłoniła usta, by ostentacyjnie ziewnąć!

- Nazywam się Kamirin. - Powtórzyła jej pierwsze zdanie. - Na tym powinnaś poprzestać. Puste słowa nie robią na mnie wrażenia. - Stwierdziła tonem mentorki, jakby nieuznawanie Venli za nauczycielkę miało automatycznie zrobić wzór z niej. - Mogłabyś też dodać ostatni wers: wyzwolicielka smoka. Jak mogłaś go wyzwolić? Jak mogłaś przełamać zaklęcia stu czarodziejów Karlgardu? - Kpiła, a Kamira, w rzeczy samej, mogła się nad tym zastanawiać. To, że smok wyrwał się spod uroku właśnie w tamtym momencie, musiało być niespodziewanym zbiegiem okoliczności. - Przynajmniej wydajesz się rozsądna. Nie musimy walczyć.

Kocie bestie rozproszyły się po sali, a następnie obeszły Kamirę i Cassima, po cztery z każdej strony.

- Bastion Khudamarkh poczeka ze mną na smoka. Pomogą mi go zniszczyć. Ty, młoda czarodziejko, możesz odeść. Zabierz ze sobą elfa, jeśli chcesz. - Wyraziła swoją łaskawość. Wykonała dłonią gest, jakby niewerbalne zaklęcie, a więzy opadły z ciała Azeliela. Ten zaraz ściągnął z ust knebel.

- Ty kurw- - Nie zdążył dokończyć, gdy kolejnym gestem orczyca znów zatknęła mu usta. Materiał wrócił na twarz elfa i choć ten walczył, nie udało mu się go odciągnąć od warg po raz kolejny. Jego krzyki były stłumione.

- Nie potrzebujemy słyszeć tych obelżywości. Ty nie potrzebujesz wiedzieć o moim Bastionie. Zabierz elfa i odejdź. Ten, który jest z tobą - mówiła o Cassimie - zostanie.

Bestie zbliżyły się, były ledwie skok od rozszarpania ich obojga. Cassim nie wydawał się przejęty, być może słuchał i nie bał się gróźb, a być może tak skupił się na monecie w dłoniach, że niewiele do niego docierało.
Obrazek

[Wielkie wydmy] Północna Strażnica

60
POST POSTACI
Kamira
Skrzywiła się wyraźnie gdy nie okazano jej obiecanego zainteresowania. W jej kulturze tytuły mówiły o osobie wszystko. Miała ambicje, to prawda, lecz jak widać, nie każdy rozumiał kulturę ogników żyjących na pograniczu krain. Powinna już wiedzieć, że orkowie są w sobie na tyle zadufani, że nie posłuchają innych. Wszyscy byli stworzeni na jedno kopyto.

– To żadne puste słowa czarodziejko. Kultura ogników wymaga, bym przedstawiła się należycie. Oczekujemy tego samego od innych. — Po prawdzie brak przedstawienia się przez orczycę był wyraźnym napluciem Kamirze w twarz i nie chciała tego przepuścić. Była co prawda speszona, ale zdecydowała się zachować swój atak na za chwilę. – Zabiorę, jest bardzo niepokorny. Daj mi chwilę — Potrzebowała wolnych rąk. Pochodnię dała Cassimowi. Zbliżyła się do elfa tak jak i do orczycy. Przychyliła się do elfa i dała mu kołczan, a łuk wcisnęła mu bokiem tors, dosyć nieprzyjemnie. Zaraz potem cofnęła się do Cassima – Nie wiem, czego chce od ciebie szamanka, ale porozmawiać nie zaszkodzi. Będę czekała, aż skończycie. Wróć do mnie. — Lekko go dotknęła i poważnie spojrzała. Nie miała zamiaru go zostawiać, ale otwarta konfrontacja nie wchodziła za bardzo w grę, a potrzebowali uzyskać przewagę, Azel na pewno poradziłby sobie z łukiem lepiej niż ona.

Jeśli zostali puszczeni, to miała zamiar wyjść za winkiel i szybko rzucić na siebie zaklęcie ochronne w trakcie wykonywanych kroków. Inkantacje wypowiadała szeptem – Mroku czarniejszy niż noc, ciemności ciemniejszej niż czerń, złącz się z moim szkarłatem i ochroń mnie, póki panuje mrok. – Sięgnęła do torby po nieco pyłu magicznego, który ściskała w dłoni w chwili inkantacji. Potrzebowała tej magicznej tarczy. Gdy szli, bardzo szybko miała zamiar wyjaśnić elfowi, co tutaj zaszło. – Ustrzel ją i jej bestie. Ja zdetonuje strzały. — Mówiła cicho, ale dopiero gdy nie była obok orkowej czarodziejki. To oznaczało, że mieli wrócić. Jeśli Azel zaczął strzelać to zwyczajnie zaczęła detonować strzały jeśli dotarły do celu.
Spoiler:
Spoiler:

Wróć do „Wschodnia baronia”