POST POSTACI
Kamira
Ciągle powtarzali o tej lampie i powtarzali. Czy naprawdę nie wiedzieli, co się może stać jeśli ją na chwilę odstawi i sobie pójdzie? Co z nich byli za wykształcenia magowie. Kolejny powód potwierdzający, że niechęć Kamiry do książek sprawiła, że zbyt wiele nie straciła na braku tej wiedzy. Niezwykle irytowała ją ta niemoc, była zła i nie była w stanie tego ukryć w każdym stawianym kroku, który był nieco cięższy niż przedtem. Kamira
Skarby czy nie, smok nie bez powodu wybrał to miejsce. Czy jego jedynym powodem byłby spokój? Wątpliwe skoro tak bardzo pilnował okolicy i dbałby, aby przypadkiem żadna karawana w pobliżu nie przejechała. Był albo bardzo głupi i bezrozumny, albo chciał zadbać o bezpieczeństwo swojego nowego leża. Na pewno nie bez powodu, bo gdyby nie chciał tu zostać, na pewno by je porzucił i nie zwracał na siebie uwagi. – Na pewno coś tu jest, nie wybrałby go bez powodu. Na pewno. Gdyby się chciał ukryć, to by nie palił karawan. — Nie znała się na tych bestiach, ale mogła domniemywać. Sama przecież gdyby miała skarb, to chciałaby go ukryć i nie informować innych o jego lokalizacji, no, chyba że przyszedłby czas by wydać całe te kosztowności.
Zdawali się nie rozumieć dylematu czarodziejki. Nic jednak dziwnego, sama najpewniej nie posiadała takich mocy jak ona a każdy czarodziej radził sobie z konserwacją energii magicznej na różne sposoby. – Noooo... Jeśli zamieniam się w ognika to im mniej rzeczy się zmienia... Tym lżej to utrzymać... — Nie kontynuowała, bo nie było czego kontynuować. Propozycja wykorzystania Azelila również nie do końca jej odpowiadała. – Właściwie to byłby konieczny do drugiej opcji... — Westchnęła i pokręciła przecząco głową – Ale nie tak jak myślisz — Dodała już z lekkim naburmuszeniem się. Co jak co ale Q'beu nie dawał się do zupełnie niczego. Pewnie nawet nie byłby w stanie zrobić tego co Azel.
– Daaaleko jeeeeszcze? — Zaczynała marudzić. Czuła na tej pustyni straszliwą duchotę a przecież mieli wodę. Mogło być dużo gorzej, a jej już było źle. To tylko zapewniało jej, że sama nie miała szansy przeżyć na takim odludziu, nie bez tony zapasów i dobrego przeprowadzającego przez te piaski. Męczyła się strasznie i pewnie nie tylko ona potrzebowała przerwy.
– To nie ja prowadzę tę ekspedycję, wiesz? — Zwróciła się do Wędrowca, do którego w końcu udało im się dotrzeć. Na ofertę przekąski pokręciła nosem, to nie było coś, co by zjadła, nie w przeciągu najbliższego tygodnia. Obecnie nie groziła jej głodówka, by zdecydowała się zmieniać swoje nawyki żywieniowe. – Pewnie orkowie się połaszą... — Naprawdę jedzenie skorpionów nie było w jej stylu. Blee. – Jeśli tak ciebie to interesuje, to sobie z nim zamierzam poważnie pogadać, bo za dużo tutaj karawan pali — Poskarżyła się na zgliszcza, które nie zwiastowały w okolicy niczego dobrego. – A ty gdzie idziesz? —
Spoiler:
Spoiler: