[Wielkie wydmy] Północna Strażnica

106
POST POSTACI
Kamira
Kamira nie widziała sensu negocjacji z elfami. Jako pierwsze wykazały agresje, to one pierwsze wyciągnęły broń i ich zaatakowały. Nie było tutaj mowy o poddaniu się elfom. Magiczka doskonale wiedziała, co oznacza poddanie się teraz, żałowała, że Venla nie zdaje sobie z tego sprawy. Może i ognik nie przewyższała inteligencją zwyczajnego goblina, to jednak rozumiała doskonale, co oznacza poddanie się dla orków i pozostałych. Nie wiedziała, co z nimi zrobią, ale mogła zakładać, że ci, co sprawili zagrożenie, nie pożyją za długo. Natomiast ci, którzy są silni... Mogą się do czegoś przydać, właśnie Orkowie, tylko pozostawało pytanie, czy warto trzymać niebezpiecznych orków, których oddanie walce nie pozwoli im się poddać w taki trywialny sposób. Byli w końcu wojownikami Kharkhuna. Nie było mowy, że ich przepuszczą, bo gdyby liczyli straty, już dawno by ich puścili, tym bardziej że mogli ich ogłuszyć kamieniami i mieć to za sobą. Nie zrobili tego co oznaczało, ze ich cel jest jasny i klarowny, wyrżnąć ich co do jednego.

Mimo że Kamira podjęła dosyć kwestionowalny ruch, który nie za bardzo się opłacił, bo przypłaciła to bólem głowy, to gdy tylko zeszła z pleców orka (co miała zamiar zrobić szybko), bo okazało się to bezużyteczne. Zmrużyła oczy, słuchając słów starszej czarodziejki. Większej bzdury nie słyszała, odkąd znaleźli się w strażnicy. Przynajmniej kupiła jej chwilę czasu – Tirmirg, Yzmir! Jesteście wojownikami Kharkhuna! Kharkhun wódź! Czarny elf nowy wróg! — Zaskandowała, licząc, że orkowie również poderwą się do działania. Wtedy też rozejrzała się za rybką i wskazała jej kierunek, z którego przyszli. – Bierz te za nami! — Skierowane do rybki. Tylko czy Venla zamierza zrobić cokolwiek by im pomóc? Może i odnóż i pająków było tam sporo, ale czy byli w stanie poradzić sobie z tym co rybka zgotowała ostatniej elfce? W tym samym czasie miała zamiar podać kołczan Bulionowi, a raczej strzały z niego – Ghoraku! Rzucaj w nie! Ja zdetonuje. — Spojrzała na niego pozbawiona pewności, bo nie wiedziała co się dalej stanie, ale w jej spojrzeniu kryło się coś więcej. Liczyła, że jeżeli Bulion miałby jakiś plan, to na pewno byłby on możliwe do zrealizowania, tylko czy zdecydowałby się na jego realizacje? Była pewna, że poddanie się może równie mocno ją zabić jak i próba dalszego stawiania oporu, ale co jej tak naprawdę zostało innego? Nie wiedziała, co się stanie, jak straci lampę, a jak się podda, straci ją na pewno. Tego była pewna. Nie miała również zbyt wielkiego wyboru i jeśli była w stanie to była gotowa zdetonować każdą strzałę, która trafi elfią bestię, czy to z jej łuku, z którego również miała zamiar wystrzelić, czy to z wyniku rzutu Buliona, jeśli zdecydował się znów posłuchać wątpliwego polcenia czarodziejki. Wszak — był lepszym wojownikiem i na pewno wiedział, co można zrobić.

Co do elfa... Kamira nie wierzyła w ani jedno jego słowo. W końcu już były straty po ich stronie i ktoś musiał za nie odpowiedzieć. Kamira nie chciała, by ktoś z powodu ich poddania się, dodatkowo ucierpiał.

Spoiler:
Spoiler:

[Wielkie wydmy] Północna Strażnica

107
POST BARDA
Orkowie patrzyli po sobie, nie do końca wiedząc, jak reagować na nawoływania Kamiry. Owszem, byli wojownikami Kharkuna i tak, stał przed nimi wróg! Bez rozkazów Burghera byli jak owieczki prowadzone przez mgłę, ale Kamira stanęła na wysokości zadania i przejęła dowodzenie. Jej polecenia były jasne.

- Do broni! - Krzyknął Yzmir, unosząc topór. Spojrzał na swoich pobratymców i opuścił broń, wskazując kierunek. - Do ataku!

- Nie, czekajcie! - Venla nie zdążyła zareagować w porę i nie powstrzymała ataku! Yzmir i reszta orków, którzy im towarzyszyli, ruszyli na elfa przed nimi, gdy był łatwym do obrania celem. Dwa pająki, które ze sobą miał, również nie powinny stanowić problemu dla grupy wojowników! Z bojowym okrzykiem na ustach, mijając próbującą ich zatrzymać czarodziejkę, mężczyźni przepychali się, cięli i miażdżyli!

Rybka również słuchała rozkazów. Zakręciła się dwa razy wokół Kamirin i poleciała we wskazaną przez Kamirę stronę, by spalić wszystko to, co zagrażało Wyzwolicielce! Wkrótce rozgorzał ogień, taki sam, jak wcześniej, a krzyk palonego elfa rozdzierał uszy. Towarzyszący temu syk mógł oznaczać wyłącznie cierpienie pająków.

Do Kamiry dopadła Venla. Złapała ją za ubranie. W jej oczach malowało się przerażenie. W świetle płomieni jej twarz była blada, zmęczona. Światło wydobyło wszystkie zmarszczki i tańczyło w dwóch potokach łez na jej policzkach.

- Powstrzymaj to! - Błagała. Ale czy nie było już za późno? Żar płomieni dotarł aż do nich. - Powstrzymaj to! To za dużo, Kamirin! To nie jest droga, którą powinnaś podążać!

Słowa pani Fex nie miały żadnego znaczenia, gdy elf ucichł, a płomienie dopalały się na zwłokach, malując ich sylwetkę pośród gorzejących innych kształtów, które mogły być wyłącznie pozostałościami pająków.

Bulion wahał się. Patrzył na Kamirę, na Venlę, to znów na popielejących przeciwników. Pokonali kolejną dwójkę - czy to znaczyło, że będzie ich więcej? Ork w końcu podjął decyzję. Nie wyrzucił za siebie jednej strzały, ale cały kołczan. Wybuch tylu pocisków musiał zawalić korytarz i odciąć drogę kolejnym elfom, ale również im, gdyby chcieli wracać do podziemi.

Rybka nie wróciła do Kamiry. Na przedzie orkowie szybko poradzili sobie z przeciwnikami. Jeden z nich taszczył elfa, trzymając go za włosy, podczas gdy inni kopniakami starali się wytoczyć zwłoki pająków z tunelu, do budynku Strażnicy.
Obrazek

[Wielkie wydmy] Północna Strażnica

108
POST POSTACI
Kamira
Orkowie zrobili, co należało. Venla natomiast wciąż chciała to zatrzymać i ukorzyć się przed elfami. Nie zdając sobie sprawy, że przyjdzie za to zapłacić życiem innym, a nie jej. Próbowała, ale z jakiegoś powodu Kamira miała w tej chwili większy posłuch. Czy było to z powodu tego, że sama parała się magią zniszczenia, była jednym wielkim kłopotem... Czy może po prostu tak naprawdę nikt nie szanował Venli i traktował ją niczym gderającą kurę, która od czasu do czasu na rozkaz wodza pomoże i uzdrowi zranioną orkową rękę?

Nie wiedziała, ale koło wprawiło się w ruch, a walka się rozpoczęła, czy się to Venli podobało, czy nie. Orkowie ulegli wojowniczej naturze. Odgłosy skwierczących elfów nie były przyjemne, ale czy Kamirze doprawdy podobał się ten chaos, zniszczenie i śmierć? Nie koniecznie, zwłaszcza że nie powodowała tego nawet jej magia. To było dla niej coś nowego, bo los tej grupy był w jej rękach, Venla natomiast była gotowa sprzedać wszystkich już teraz. Serce waliło jej mocno, ale ktoś musiał coś zrobić. Nie mogli dać się pojmać tym potworom.

Zaskoczeniem dla magiczki było jak Venla dopadła do niej i zaczęła mówić, że trzeba to powstrzymać. Zupełnie nie spodziewała się, że kobieta będzie mogła posunąć się tak daleko w próbach powstrzymania konfliktu i straty żyć ich wszystkich. – To pokażesz mi drogę, albo mnie ukarzesz, jak będziemy w Bastionie! W tej chwili nie mogę ci pozwolić, poświęcić życia wszystkich by nas puścili. Jeśli tak bardzo chcesz się z nimi bratać w tej chwili to droga wolna. Kharkhun na pewno się ucieszy, że bardziej martwisz się o jego wrogów niż podwładnych! Jak pójdziemy dalej to lepiej zajmij się opatrzeniem któregoś z orków jeśli zostali ranni, na pouczanie mnie przyjdzie jeszcze czas — Zdenerwowana Kamira spoglądała spod byka na Venlę chcącą powstrzymać tę masakrę. Dość szybko postarała się chwycić za jej dłoń i postarać się uwolnić jej palce z chwytu na swojej tunice.

Bulion zrobił to, co powinien. Jak prawdziwy wojownik wyrzucił strzały dla Kamiry do zdetonowania. Zdetonowanie wszystkich na pewno nie było dla Kamiry proste, ale na pewno rozwiązało problem potencjalnego pościgu, który mógł im grozić z tamtej strony. Sama chciała zawalić ten tunel, kwestia tylko, kiedy, widocznie ten czas nadszedł teraz. – Dziękuję Ghoraku — Zwróciła się do orka czule, by zaraz po chwili spojrzeć na szybko walący się z tamtej strony korytarz – Rybko! Przepal się przez kamienie zygzakiem i wróć do mnie! — Wezwała rybkę do siebie, licząc, że starczy jej energii, by przepalić się przez kamienie, nie wszystkie, rzecz jasna, była to mała rybka i na pewno przejście zrobione przez nią nie sprawi, że mieści się tam elf.

Obserwowała, jak traktowali złapanego elfa. Nie wiedziała, czy żyje, czy nie żyje, ale miała pewność, że Q'beu będzie zainteresowany tym okazem. Mimo że darzyła tamtego maga ogromną antypatią, to teraz nie było na nią czasu. – Żywy czy nie... Q'beu pewnie z chęcią się mu przyjrzy... Jeśli żywy to upewnijcie się, że nie będzie ruszać rękami! Są niebezpieczni — Wiedziała dokładnie, że to, co powiedziała, było okrutne, ale jaki mieli wybór? Nie chciała Przyjrzała się z oddali elfowi, którego taszczyli orkowi wojownicy. Przyjrzała mu się, czy aby nie ma przy sobie żadnej dodatkowej broni. W międzyczasie rzuciła łuk, bo bez strzał nie był już jej potrzebny, odebrała więc od Buliona miecz zabrany elfowi przedtem. Lepsze to niż nic. Uważnie przyglądała się ruchom elfa i gdy tylko mogli iść dalej, to postarała się być gotowa.

Spoiler:
Spoiler:

[Wielkie wydmy] Północna Strażnica

109
POST BARDA
Uścisk Venli na ramionach był niemal bolesny.

- Nikt więcej nie musi ginąć! - Płakała magiczka, nie mogąc zrobić nic więcej, aniżeli powtarzać te same słowa, pozbawione sensu w obecnej sytuacji. Elfowie zostali pokonani, stracili życia w imię własnej krucjaty, która była niewiadoma dla grupy z Bastionu. Igrali z ogniem, a ten dotkliwie ich poparzył. - Wracajmy do domu... Kamirin, proszę, dość śmierci. Dość zabijania.

Przynajmniej Ghorak wiedział, że musieli działać zdecydowanie. Te kilka strzał, które zostały rzucone w głąb tunelu, wystarczyło. Wybuchowi nie towarzyszyły fajerwerki, ale wstrząsnął warownią, gdy obluzowane kamienie waliły się, ostatecznie zagradzając przejście. Bulion złapał obie magiczki i popędził do wyjścia, by nie przysypało ich żywcem!

Huk walącego się tunelu zwrócił uwagę pozostałych orków, którzy starali się usypać przejście do wyjścia ze strażnicy. Zaalarmowani, rzucili się na pomoc. Burgher biegł na przedzie.

- Co do kurwy! - Zapytał na wstępie, widząc nie tylko swoich ludzi ubabranych we krwi, ale też nowego cudacznego więźnia. - Co się stało? Wszystko w porządku?!

Ciężko było uznać, czy zapuszczenie się do ruin naprawdę było tego warte. Nie tylko stracili wszystkie zaklęte przez Kamirę strzały, to jeszcze Yzmir został ranny, gdy ugryzł go pająk. Każdy z grupy był przerażony niewiadomym i zmęczony ucieczką.

- Musimy stąd uciekać, jak najszybciej! - Płakała Venla, tym razem uczepiając się dowodzącego orka. Burgher nie dał sobą pomiatać, szorstko odepchnął magiczkę. - W tunelach pod Strażnicą są wrogowie!

Jakby na wezwanie, odezwał się ciemny elf. Nie używał słów, a jedynie jęknął, zbyt ranny i obolały, by zrobić cokolwiek. Żył, ale jak długo? Jeśli miał ze sobą jakąś broń, nie był w stanie jej dobyć.

- Związać... t-to coś! Venla, opatrz Yzmira. Bulion, idź po pozostałych. Wymarsz natychmiast. Smoka zostawić, zabić, jeśli będzie chciał za nami iść.

- Cassim... on nam pomógł, Burgherze. - Venla stanęła w obronie smoka. - Mógłby ochronić Bastion.

- Bzdury! Odkąd poszliście, siedzi za kamieniem. Nie mógł wam pomóc.

Rybka nie wróciła.
Obrazek

[Wielkie wydmy] Północna Strażnica

110
POST POSTACI
Kamira
Nikt więcej nie musi ginąć... Venla tak często powtarzała te słowa, a jednak za każdym razem popełniała ten sam błąd. Pozwalała każdemu się zabijać, zamiast powziąć środki, by tego nie robili. Ileż można było cierpieć, by nie zdać sobie sprawy, że to zupełnie beznadziejne? Począwszy od jej Quetapina a na Kamirze kończąc. Każdy, kto jakkolwiek się jej słuchał lub miał powiązanie większe niż chwila, ponosił tego konsekwencje. Quetapin zginął, bo miała czelność stworzyć coś tak dziwnego. Jego egzystencja była z tych bolesnych. Z kolei Kamira za zaufanie została otruta i pojmana, czy Venli w ogóle można było ufać? Niby mówiła miłe słowa, ale zawsze nie miały one znaczenia. Każdy zwyczajnie miał gdzieś magiczkę i to, co ona chce. Kamira również coraz mniej się z nią liczyła, bo wszystko, co robiła starsza czarodziejka, miało na celu jedno, kłopoty i jeszcze raz kłopoty, grzebiąc w półśrodkach i nawet nie zdając sobie trudu, by wypracować właściwe rozwiązanie. Kamira i lampa to tylko jeden z kolejnych przykładów jak niewielką wartość mają dla niej w rzeczywistości inne istoty. Choćby Azel czy nawet Shy, którego była gotowa wykorzystać jako przynętę. Coś, do czego nie posunęłaby się nawet ogarnięta szałem Kamira.

– Mroczne elfy na wielkich pająkach! Zasypaliśmy przejście. Pełno trupów! Trzeba ich atakować od razu po zobaczeniu! — Od razu odezwała się ognista magiczka gdy usłyszała Burghera zaaferowanego ich sytuacją. Rana Yzmira od początku zaniepokoiła Kamirę i nie przestawała się wręcz sugestywnie patrzeć na Venlę by ta coś wreszcie zrobiła. Czy to była ta wielka magiczka Bastionu? – Przestań ryczeć wiedźmo, zajmij się Yzmirem, masz magię od tego — Zaalarmowała zdenerwowana Kamira, która wyraźnie była wciąż rozbudzona i poruszona całą tą sytuacją. Doskonale zdawała sobie sprawę, że na nogach trzyma ją chyba tylko adrenalina i chęć wydostania się z tej kabały.

Wezwanie czarnego elfa zignorowała. Burger wydał polecenia, choć preferowałaby gdyby ta bestia nie mogła się za bardzo ruszyć. Ot, nie zginęłaby, ale raczej nie pomachałby mieczem znów zbyt szybko. Jeżeli w jednym Kamira zgadzała się z Venlą to właśnie w obronie smoka. Co prawda musiała utrzymywać nabuzowany stan, więc kręciła się w te i we wte, by utrzymać się na nogach, najdłużej jak mogła. – Tak, tak, schował się, bo podtrzymuje zaklęcie. Ognista ryba, ognista ryba! Gdyby nie jej ogień dopadłyby nas. Nie zabijecie go, spali was gdy spróbujecie, a próby powstrzymania skończą się jego gniewem. Jeśli ja nie pójdę, to on też nie, ale ja muszę iść, bo Azel mnie siłą zaciągnie, więc idziemy wszyscy... — Wyjaśniła szybko, wiedząc, że czego by nie zrobili Cassim pójdzie za nimi. Nie było w tej chwili innego wyjścia, a dalsze zastanawianie się nad tym nikomu nie służyło. Będzie musiała rozmówić się z Cassimem w trakcie drogi i wyjaśnić mu Bastion. Spojrzała wtedy na Venlę – Masz lepsze podejście. Proszę, wyjaśnij mu o orkach i ludziach. Nie chcemy masakry w bastionie... Ja nie jestem w tym zbyt dobra. — Zawołała Venlę, licząc, że porozmawia z Cassimem w trakcie drogi, choćby i przy niej, bo chyba zdawali sobie sprawę z tego, że Kamira nie jest największą oazą spokoju.

Jeśli gdzieś dalej szli, to kontynuowała z innymi, choć również zaczęła rozglądać się za Azelem i Q'beuem.
Spoiler:
Spoiler:

[Wielkie wydmy] Północna Strażnica

111
POST BARDA
Wielka pani Venla Fex była właśnie tym: płaczącą, starszą kobietą, która nie miała wpływu na nic, choć uznawała, że jej chęci są jak najlepsze. Zganiona przez Kamirę, musiała otrzeć twarz i zająć się Yzmirem, tak jak jej polecono. Zabrała orka na bok, by ocenić obrażenia.

Ork z drużyny zaprezentował Burgherowi elfa, podnosząc go jak szmacianą lalkę za włosy. Kamira mogła dostrzec liczne obrażenia na ciele więźnia, broczące krwią z rozcięć w skórzanym pancerzu. Najwięcej krwi ciekło jednak z jego ust. Ciemna twarz, zupełnie elfia, choć czarna, wykrzywiona była w bólu.

- Przegryzł język! - Zauważył któryś z mężczyzn.

- Kurwa! Chcę go dostarczyć Kharkunowi żywego!

Elf wybrał ostateczne rozwiązanie swojej niewoli. Jego twarz stężała, ale spojrzenie było puste. Nawet magia Venli, zajętej Yzmirem, mogła nie pomóc w wyratowaniu jeńca. Choć jeszcze oddychał, wkrótce miał przestać.

Burgher nie był szczęśliwy z powodu elfa, ani przez to, że Kamira dyktowała mu, co ma robić, a do tego - miała rację. Nie byli w stanie powstrzymać Cassima. Ork fuknął, rzucając rozkazy do swoich podkomendnych. Musieli skończyć budowę prowizorycznej drabiny, dzięki której mieli wydostać się ze Strażnicy.

Wkrótce nadeszła raszta ich wyprawy, a wśród nich Azel i Q'beu. Smok został w swoim schronieniu, najwyraźniej biorąc do siebie słowa Kamiry nieco zbyt mocno. Skoro miał zostać, skoro nie chciała go przy sobie, dlaczego miałby odprowadzać ich do wyjścia? Venla miała na głowie Yzmira, nie mogła jeszcze porozmawiać ze smokiem.

Q'beu zaskoczony był szybko gasnącym elfem.

- A to ci dziwoląg! - Cieszył się, łapiąc elfa za pokrwawioną brodę i podnosząc jego głowę tak, by móc spojrzeć mu w twarz. - Zupełnie ciemny. Zastanawia mnie, czy to cecha przystosowawcza? Cholera, on aż śmierdzi demoniczną mocą!

Azel podparł się o własne biodro. Minę miał nietęgą, trzymał dystans.

- To złe miejsce. - Skomentował cicho. - Im prędzej stąd odejdziemy, tym lepiej.
Obrazek

[Wielkie wydmy] Północna Strażnica

112
POST POSTACI
Kamira
Zdziwiła się, że elf był gotowy zrobić sobie krzywdę, byle nikt nie zmusił go do mówienia. Ostatecznie nie miało to wielkiego znaczenia. Uszli z życiem, a nawet i trup przyda się magowi, najprawdopodobniej. Na szczęście Venla zajęła się orkiem, tyle dobrego w tej chwili. Burgher miał prawo do bycia niezadowolonym, lecz musiał pogodzić się z tym, że sytuacja była... Taka, jaka była i chyba nikt nie był z niej do końca zadowolony. Koniec końców ork na pewno miał świadomość tego, że to on jest naczelnym wodzem tej wyprawy i orkowie będą się słuchać jego... O ile strach przed śmiercią nie sprawi, że przestaną.

Ognik niezwykle się ucieszyła gdy spostrzegła Azela i zdziadziałego maga. Widok elfa odrobinę ją uspokoił. Wiedziała, że teraz to już na pewno nic im nie grozi. Nie gdy Q'beu i elf tutaj są. – Nawet nie wiesz, jak dobrze cię widzieć dziadku. — Odezwała się do Q'beua, wciąż rozemocjonowana i nabuzowana. Gdy przyglądał się przez moment elfowi, spytała – Wiedziałam, że się zainteresujesz. Przyda ci się on na coś? Nawet jak będzie martwy? — Nie rozumiała jego badań ani tego czym się właściwie zajmował, ale z jakiegoś powodu czuła, że nawet i taki okaz będzie dla niego interesujący.

Azel z jakiegoś powodu trzymał dystans. Kamira dopiero po chwili zwróciła się do niego. Wiedziała, że ma racje, ale w końcu podeszła bliżej do elfa. Nie miała za bardzo gdzie wcisnąć tego miecza więc w tej chwili postarała się nie dotknąć nim przypadkiem Azelila. Jak tylko się zbliżyła, to objęła go czule. – Jesteś... Wreszcie, nie zjedzą mnie te czarne elfy... — Przez moment uspokoiła oddech, wciskając się w elfa, najmocniej jak tylko mogła. – Miały takie ogromne pająki. Tam jest strasznie... Chcę wrócić do Bastionu... — Nie chciała już być tutaj ani chwili dłużej, miał racje, że miejsce to było złe i należało je jak najszybciej opuścić i nie patrzeć w tył za siebie.

Gdy tylko skończyła swoje czułości pokazała miecz Azelowi. – Znasz się na tym? Ostry jak diabli...— Ciekawiło ją czy może wie więcej o takich ostrzach. Może są zrobione z jakiegoś innego metalu niż ten, który znali tutejsi, albo ot, może jest rzadki. Pewno było to, że był ostry jak diabli. – Chodźmy po Cassima... — Zwróciła się do Azela i niezależnie od tego czy elf poszedł z nią, czy nie, miała zamiar się za nim rozejrzeć. – Cassimie. Wróć do mnie. Wrócisz z nami do Bastionu! — Wolała go wołać, bo jednak odrobinę bała się stąpać po tych korytarzach, nawet w czyimś towarzystwie. Może i się zupełnie nie trzęsła, ale wręcz oczekiwała, że złowieszcze ostrze wyskoczy z każdej przerwy w kamieniu czy desce.
Spoiler:
Spoiler:

[Wielkie wydmy] Północna Strażnica

113
POST BARDA
Elf powoli gasł, aż w końcu jego klatka piersiowa uniosła się i opadła po raz kolejny. Z ust lała się krew, głowa opadła na klatkę piersiową. Nie było już powodu, by wiązać więźnia. Żadne z nich nie było w stanie wyciągnąć z niego ani jednej informacji. Mimo to, wciąż był ciekawym okazem dla Q'beua.

- Ciebie odrobinę mniej, Płomyku. - Odpowiedział Pomyj Kamirze w typowy dla siebie niezbyt miły sposób. Nie zaszczycił czarodziejki ani jednym spojrzneiem, skupiony na elfie. - Jeszcze nie wiem, na ile się przyda, ale muszę przyznać, że jest fascynujący. Mówisz, że jest tam ich więcej? - Naukowa ciekawość prowadziła do niezbyt dobrych rzeczy i Pomyj gotów byłby wysłać do tuneli pod Strażnicą kolejnych orków, gdyby nie to, że Kamira zawaliła przejście!

Powiedzieć, że Azeliel był zdziwiony gestem Kamiry, to jak nic nie powiedzieć. Jego ciało zesztywniało, dopiero po dłuższym momencie obudził się na tyle, by samemu objąć koleżankę.

- Hej, w porządku? - Dopytał nie kryjąc zdziwienia. Nie udało mu się zamaskować dziwnej miękkości, która przedarła się przez jego głos. - Nie było was tylko chwilę. - Dodał, usprawiedliwiając siebie i swoją sztywną rekację. - Zabieramy Cassima i wracamy. W Bastionie nie ma takich pająków. - Obiecał. - Ani tych dziwnych elfów. - Wydawało się, że Azelem nie wstrząsnął widok bestii, a właśnie elfa. Widział przecież odbicie własnej rasy, jednak wykrzywionej i demonicznej, złej do szpiku kości.

Ale jak każdy mężczyzna, który parał się jego zawodem, Azel nie mógł zignorować klingi, którą Kamira podała mu, gdy miała już dość czułości. Elf podniósł ostrze do światła. Promienie zatańczyły w metalu, wydobywając kształty, jakie malował stop. Nie była to zwykła stal.

- Przyjrzę się temu w Bastionie. Avon zna się na mieczach, powie ci więcej. - Stwierdził, przywołując mistrza kuchni. - Będzie dla ciebie dobrą bronią. Akurat nie za długa. - Nie powstrzymał się, by wytknąć czarodziejce jej mikry wzrost. Uśmiechnął się półgębkiem i poprowadził Kamirę do pieczary, która kiedyś była leżem.

Cassim nie opuścił miejsca, w którym rozmawiał wcześniej z Kamira, a przynajmniej tak się wydawało. O ile wcześniej mógł podtrzymywać zaklęcie, tak teraz raczył się obiadem - coś, co straciło życie w jego rękach, mogło być kotem, może pustynnym lisem. Niezbyt duży futerkowiec nie miał szans, gdy smok rozerwał go, wydawałoby się, gołymi rękoma. Cassim nic nie zrobił sobie z towarzystwa, gdy umazany we krwi, pochłaniał kolejne części surowego mięsa.

Nie przestał nawet wtedy, gdy z głośnym łupnięciem Azel upadł prosto na twarz, na posadzkę, gdy nagle ścięło go z nóg. Smok jedynie podniósł wzrok znad posiłku.
Obrazek

[Wielkie wydmy] Północna Strażnica

114
POST POSTACI
Kamira
Nie miała kaprysów na przekomarzanie się ze starszym magiem, przywitali się i tyle. Nie mniej na całe szczęście, wyglądało na to, że ostatnie zdarzenia, mimo ich różnic pozwoliły im prowadzić przynajmniej coś, co udawało normalną rozmowę. To chyba był jakiś postęp, czyż nie?

– Jest. Tylko że za dużo byśmy sobie poradzili — Skrzywiła się, odpowiadając Q'beowi gdy tylko ją zapytał o elfy. – Byłam na dole, całkiem głęboko, długie są te tunele... Nie wiem, gdzie prowadzą, ale pewnie pod Goblińskimi jaskiniami w Bastionie też mogą być — Wzruszyła ramionami, rzucając w eter sugestie, że może nie trzeba wcale daleko odchodzić od domu, by zbadać te istoty. Tutaj było za bardzo niebezpiecznie by w ogóle próbować schodzić, nie z ich przygotowaniem.

Wiedziała, że elf był oschły. Nie chciał pokazać innym, że jest miękki, doskonale to rozumiała i nie miała o to żalu, że pozostawał... Właśnie taki, mimo że przez moment wyraził coś, co pokazało jej, że właściwie to mu zależało. Jego obietnica i reszta jej starczyła. Mogła przynajmniej poczuć się odrobinę bezpieczna.

Wyjaśnił jej pobieżnie, kto będzie o mieczu wiedział więcej, na tę chwilę tyle jej wystarczyło i co prawda wcale nie czuła się urażona tym, że miecz był krótki. Była mikrusem i z drobnym przekąsem na twarzy przeszła nad tym do porządku dziennego, bo jednak to była prawda i nie za bardzo miała opcję to zmienić. Chciała, ale czy dało się? Cassim był na miejscu, nie opuścił pieczary i całe szczęście, bo nie chciałaby go szukać po całej okolicy. Skrzywiła się mocno, widząc jego posiłek. – Smacznego? — Częściowo mu tego życzyła, a z drugiej strony pytała, bo nie dość, że znowu wcinał mięso, to jeszcze surowe i to takie niefajne... Ale czy można było smoka oduczyć mięsnego apetytu? Nie miała zamiaru próbować. – Cassim, wrócimy do bastionu. W drodze i pewnie na miejscu porozmawiasz z Venlą o ludziach i orkach. Nie chcemy incydentu, jakby ktoś cię obraził przypadkiem. Bardzo bym chciała, byś wynegocjował z Kharkhunem warunki, jakie będą cię interesowały. To, co będziesz chciał. — Mówiła do niego, obserwując jego pożywianie się, nie potrafiła przywyknąć do takiego widoku. – I... Dziękuję — Skłoniła głową w jego kierunku, pomógł jej bardzo i nie chciała tego ukrywać. Zdziwiło ją natomiast to, co stało się z Azelem, dlaczego elf upadł prosto na twarz? Nie miała pojęcia, ale czym prędzej przysunęła się do niego, chciała, by miał miękko pod głową. – Co mu jest!? — Zaniepokojona zwróciła się do Cassima, jednocześnie spoglądając w druga stronę w kierunku drzwi. Odruchowo też przyglądała się elfowi. Szukając może jakiejś rany lub czegoś, czego przedtem nie widziała. Może coś się wydarzyło, jak ich nie było. – Co się stało jak nas nie było?— Pytanie skierowane było do smoczego wędrowca.
Spoiler:
Spoiler:

[Wielkie wydmy] Północna Strażnica

115
POST BARDA
Poinformowanie Pomyja o możliwych miejscach, gdzie mógł znaleźć ciemne elfy, mogło być problematyczne, jednak było to coś, z czym będzie mierzyć się przyszła Kamira, o ile postanowi pozostać w Bastionie. Mag wydawał się być podniecony samą możliwością sprawdzenia, czymże był ten przedziwny elf, nawet jeśli miał do zbadania tylko zwłoki. Ileż można byłoby nauczyć się o tym dziwnym ludzie, gdyby dostał go żywego! Q'beu nie zatrzymywał Kamiry, ani Azela.

Cassim patrzył na Kamirę znad posiłku, a dzikość w jego oczach nie zachęcała do zbliżania się. Splunął na bok większym kawałkiem futra.

- Tego sobie życzysz, Wyzwolicielko? - Dopytał, ale nawet nie opuścił stworzenia od ust. Smoczy apetyt był niezaspokojony. - Skąd przekonanie, że ja chcę negocjować z orkiem? Nie ma niczego, co mógłby mi zaproponować. - Stwierdził wprost. Porzucił oddańczy ton, gdy najwyraźniej wciąż był zły przez sposób, w jaki wcześniej potraktowała go Kamira, chcąc zostawić go w jamie. W końcu jednak zwrócił uwagę na elfa. - To nie moja magia. - Powtórzył to stwierdzenie po raz kolejny. Nie spieszył jednak z żadnymi kolejnymi wyjaśnieniami.

Azel upadł, ale kiedy jego głowa spoczęła na kolanach Kamiry, czarodziejka mogła dostrzec, że jest całkowicie przytomny. Elf wodził spojrzeniem szeroko otwartych oczu, nagle przerażony tym, co działo się z jego ciałem. W jednej chwili wziął głęboki, świszczący oddech, zupełnie jakby wynurzył się spod tafli wody.

- Nic mi nie jest! - Zawołał, łapiąc kolejne oddechy. Jego palce zacisnęły się na ubraniu Kamiry. - Nic się nie stało!

- Jest z każdym dniem gorzej, czyż nie? - Zapytał Cassim, niewyraźnie, gdy przeżuwał kolejną porcję mięsa. - Nie zostało ci wiele czasu.

- Zamknij się! K-Kamirin, zbieraj się! Wracamy do Bastionu!

Choć Azel wrzeszczał, jego ciało ogarnęła słabość. Nie chciało się poruszyć.
Obrazek

[Wielkie wydmy] Północna Strażnica

116
POST POSTACI
Kamira
Zdziwiła się gdy wykazał taką obojętność i splunął na bok. Nie odpowiedziała na pierwsze pytanie. Dopiero po chwili zdecydowała się na, to gdy kontynuował względem negocjacji. – Tylko tak myślisz. Może cię zaskoczy albo ty jego. Czego życzę? Nie wiem. Wiem, że póki to wszystko się nie skończy, nikt nie zazna spokoju. Ani ja, ani ty, ani nikt... Posłuchaj... Przepraszam jeśli cię uraziłam... Nie jestem za dobra z ludźmi a co dopiero ze smokami... — Mówiła odrobinę przybita i przy okazji odrobinę bardziej zmęczona. Było dużo spokojniej niż jeszcze chwile temu, czuła się bezpiecznej i zwyczajnie to wszystko na nią wpływało. Mimo wszystko, w porzuceniu poddańczego tonu kryła się pewna tajemnica i spokój, jakiego pragnęła w tej materii. Nie była tylko pewna czy dokładnie w taki sposób chciała to osiągnąć. Raczej nie.

Zachowanie Azela było dziwne, to się już zdarzało, ale miało przecież być lepiej. Do tej pory było dobrze, nie działo się nic... Albo magiczka zwyczajnie nie zwróciła na to uwagi, albo Azel dobrze to ukrywał. Nie miała powodu, by nie wierzyć wyjaśnieniom Cassima. Wszak... Po co miałby coś robić Azelowi? – Wiesz czyja? Czy to sprawka, lampy? Czy to o to chodzi? To coś innego? — Mówiła zmartwiona bardziej gdy Azel znalazł się już na jej kolanach. – Nie... — Wycedziła cicho gdy usłyszała, z jaką trudnością nabierał oddechu. Przytuliła go mocno. Wołał, że nic mu nie jest, ale jego słowa, tylko bardziej ją zasmuciły. Wiedziała, że jest zupełnie odwrotnie, dlaczego to się działo? – D-dlaczego nic nie powiedziałeś? — Spytała, nie była zła, nie miała już siły być zła. Czuła zwód, ale nie nim, że to ukrywał a sobą, że nie zwróciła przedtem na nic uwagi. – Nie... Nie... Nie.... Nie — Powtórzyła parokrotnie po słowach Cassima, który wyraźnie skazał już elfa na stracenie. – Co możemy zrobić? Azel? — Rzuciła to pytanie tak naprawdę w eter, nie wiedząc, czy którykolwiek z nich odpowie, przecież... Co mogli powiedzieć? Nie spojrzała w tej chwili porządnie tak naprawdę na żadnego z nich. Pobujała się lekko to w lewo, to w prawo nie puszczając swojego elfa. Jeśli ktoś miał go kiedyś za coś ukarać, to tylko ona, nikt inny.
Spoiler:
Spoiler:

[Wielkie wydmy] Północna Strażnica

117
POST BARDA


Cassim nie wyglądał na przekonanego. Na jego twarzy malowała się zimna obojętność, przykryta krwią istoty, którą się posilał.

- Czy orczy wódz wróci mi sto lat życia? Odda mi skarby, które zrabowali jego przodkowie? - Dopytał kpiąco. - Nie mogę być na ciebie zły, Wyzwolicielko. Mam wobec ciebie dług, którego nigdy nie spłacę. - Odrzucił zwierzę na bok. Rozumiał, że jego powinnością jest służba Kamirin. Jak mógł złościć się na nią, gdy ofiarowała mu największy z darów? - Będę ci służył tak, jak sobie tego życzysz, choćbyś znalazła mi nowe więzienie w tej twierdzy.

Wizja pozostawienia w Strażnicy musiała dotknąć go bardziej, aniżeli pokazywał to po sobie wcześniej. Bo skoro ofiarował jej wszystko, co miał, łącznie ze swoją mocą i całym jestestwem, jak mógł zrozumieć odrzucenie? Był istotą przedwieczną i potężną, z pewnością potężniejszą od elfa, który pokładał się na posadzce. Dlaczego nie był dość dobry?

- Pomyj mówił, że może tak być. - Przyznał się Azel, zasypywany kolejnymi pytaniami. Powoli dźwignął się do siadu. - Myślałem, że ty też, skoro... - Nie dokończył, ale Kamira mogła się domyślić, co chciał powiedzieć. Z nietęgą miną wsparł się na czarodziejce. - Z czasem ma być gorzej. Razem z duszą demon zabrał coś jeszcze, nie rozumiem tego magicznego bełkotu. Po prostu... ciało nie współgra z tym, co zostało. Zapominasz podstawowych rzeczy. Chodzić, jeść, oddychać, walczyć. - Wyjaśnił naprędce, wiedząc, że Kamirin i tak mu nie odpuści i będze go cisnąć tak długo, aż wyjawi jej prawdę. Z drugiej strony, zawsze mogła zapytać Q'beua. - Jeśli nie dostanę tego, co zabrał, z powrotem, to ciało odrzuci niedoskonałą duszę, a ta nie będzie miała szans wrócić do cyklu... czy inne metafizyczne pierdoły. - Żachnął się, jakby nie było to ważne. Drżenie głosu zdradzało, że sprawa go przerażała, tym bardziej, gdy jej nie rozumiał. - No, już mi lepiej. Nie martw się, Płomyku. Idziemy stąd.

Cassim otarł twarz rąbkiem swojego płaszcza. Podał Azelowi dłoń, by pomóc mu wstać.
Obrazek

[Wielkie wydmy] Północna Strażnica

118
POST POSTACI
Kamira
Czarodziejka nie znała odpowiedzi na pytania smoka. Nie potrafiła mu jasno na nie odpowiedzieć. Mogła jedynie wyznać, co sama przeczuwa. – Pewnie nie... — Wyznała zgadzając się z tym co powiedział. To była prawda, że ork ani nie odda skarbów, ani zmarnowanego czasu. Ale czy czas tak naprawdę go martwił? Był istotą wieczną. – Naprawdę martwi cię tak czas? Wydawało mi się, że jesteście wieczni... Nie tak jak my ludzie — Co jak co ale jej wiedza o smokach była... Zerowa.

– Nie chcę dla ciebie więzienia. Ani tu, ani nigdzie, ale gdzieś musisz chować swoje skarby... Nowe skarby. Nie więżę nigdzie nikogo, ani nie porzucam.— Określiła jasno, że jej kieszenie raczej nie nadają się do chowania w nich góry złota ani innych wartościowych przedmiotów. Ba! Nie miała wcale kieszeni, co najwyżej torbę, w której też nie mieściło się już za wiele.

Ciężko też było ukryć, że jego aparycja... Była nie w jej typie, tak samo zresztą jak nawyki żywieniowe. O ile do ludzi jedzących... To, co jedzą ludzie zazwyczaj, przywykła, tak do jedzenia surowych skorpionów i innych węży nie za bardzo. Azel z kolei... Również nie byłby jej pierwszym wyborem. Był przecież łotrem, łachudrą... Ale właśnie... To sprawiało, że miała mieszane uczucia wobec elfa. Z jednej strony ceniła go mocno. Z drugiej nienawidziła, nie potrafiła określić tego uczucia.

Słuchała elfa w ciszy, po tym jak zadała już swoje pytania. Wiedziała, że to nie są dobre wieści. Tylko dlaczego akurat jego to spotkało, a nie ją? Dlaczego ona nie słabła w taki sposób jak on? Czy może również jej to dotyczyło, tylko tego nie zauważyła? Miała wiele pytań i też nie do końca rozumiała bełkot Q'beua, ale Azel wyjaśnił tyle, ile potrzebowała. Było źle, bo demon z lampy. Więcej jej nie interesowało. Najgorsze było to, że nie wiedziała, co można z tym zrobić. Nie chciała się poryczeć, ale teraz czuła się znowu bezsilna. Podniosła się, jak on tylko był w stanie stać. Chciała iść i też zerknęła na Cassima – Mówiłeś wcześniej, że może da się coś z tym zrobić? — Była podminowana i w tej chwili nie wiedziała nawet jak poprosić albo spytać kogoś o pomoc. Zastanawiała się, co powinna była zrobić z lampą albo demonem w niej. Nie chciała więcej się z nim układać, ale też nie chciała, by Azel stracił życie w taki sposób.
Spoiler:
Spoiler:

[Wielkie wydmy] Północna Strażnica

119
POST BARDA


- Nic nie jest wieczne, czarodziejko. - Odpowiedział jej Cassim enigmatycznie, nie prostując informacji na temat ile już żył i ile życia miał przed sobą. - Moim skarbem będzie służba tobie. Jeśli jej nie odrzucisz, nie będę potrzebował złota.

- Ależ hojnie. - Parsknął Azel, przyjmując od Cassima pomoc. Podciągnął się, by wstać, chciał też pociągnąć za sobą Kamirę. Dość tarzania się po piasku. - Q'beu mówi, że najlepiej by było, jakby demon sam oddał to, co zabrał.

- Obce są mi sprawy demonów. - Przyznał w końcu Cassim. - Ale obiecałem, że nad tym pomyślę. Pozwólcie mi pomówić z tym, którego zwiecie Q'beuem.

- A jeszcze niedawno największym twoim problemem był bękart w brzuchu! - Zaśmiał się Azel. W porównaniu z nierówną walką z demonem z lampy, czarnymi elfami i układami ze smokiem, wychowanie półelfiątka nie mogło być takie złe...

Nie zdążyli na dobre zacząć żartować, gdy przyszedł po nich wysłany przez resztę Bulion. Choć ork nie był w stanie mówić, na migi mógł przekazać, że reszta czeka. Przez dłuższy czas przyglądał się umazanemu w świeżej krwi Cassimowi, ale nic nie powiedział.

Grupa zdołała utworzyć całkiem stabilne rusztowanie, po którym udało im się wydostać z pieczary. Poprowadzeni przez Burghera i Cassima, dotarli do sali ze źródełkiem, gdzie mogli zebrać swoje rzeczy i obmyć się, a następnie - w końcu! - ruszyli do wyjścia ze Strażnicy. Wiele zyskali, ale też wiele stracili. Mimo to, po trudach i walce, mogli wrócić do domu.
Obrazek

[Wielkie wydmy] Północna Strażnica

120
POST POSTACI
Kamira
Nic nie jest wieczne... Widziała doskonale, jak ulotne jest wszelkie życie, zwłaszcza w przypadku efektów jej magii. Mogła zakończyć czyjeś niezwykle szybko, swoje też jeśli nie uważała.

Czy smok rzeczywiście był zadowolony ze służby? Ciężko jej było stwierdzić. Poddańczość na pewno o tym nie świadczyła, tak samo jak jego teraz, obojętne zachowanie... Albo Kamira zwyczajnie nie rozumiała smoków. – Moje szczęście kiedyś też się wyczerpie — Dodała, choć... Nie nazywała tego wszystkiego szczęściem tak naprawdę a zwyczajnie zbiorem wypadków, które w jakiś sposób doprowadzały ją tam gdzie była. – Nie odda. To pewne — Musiala powiedzieć tę niestety... Prostą i szczerą wiadomość. Demon nie miał zamiaru oddać im tego co zabrał. Wyraził się jasno gdy z nim rozmawiała. Kiwnęła głową parokrotnie gdy Cassim powiedział, co myślał o tej sprawie. Rozmowa Q'beuem chyba nie będzie poza zasięgiem Cassima, ale czy będą chcieli rozwiązać ich problem? Zarówno ona jak i elf byli bezradni w tej sprawie, co mogli zrobić prócz wzajemnego wspierania się?

– Jeszcze nie w brzuchu... — Przemarudziła. I choć to prawda, w retrospekcji lepiej chyba byłoby martwić się o właściwe żywienie i bękarta niż o całą tę demoniczną sprawę... Choć... Gdy chwilę o tym pomyślała, pokręciła głową na boki. – Demon by go zabrał. Obiecał mi to, nie chciałam, by to zrobił... Może powinnam na to pozwolić...— I właśnie dlatego wolała zakończyć całą ciążową sprawę, najszybciej jak się dało, choć teraz zastanawiała się, czy to nie byłoby wyjście z tej sytuacji. Poza tym nie nadawała się na matkę, przynajmniej na razie, a i też za młoda była i miała zbyt wiele do zrobienia.

Może i sobie żartowali, ale prawda była taka, że nawet Azel wtedy nie chciał małego pól-elfa. Dzisiaj może oboje spojrzeliby na to inaczej. Brak demona na pewno by zmienił spojrzenie... Trochę, ale czy wystarczająco? Gdy pojawił się Bulion, magiczka nie miała problemu, by dojść do reszty. Nim jednak do tego doszło, sięgnęła do torby i podała lampę Azelowi – Może... Jeśli będziesz ją trzymał, to będzie ci lepiej... — Wepchnęła mu ją w ręce niemalże na siłę. Nie liczyła na wiele, ale skoro brakowało mu kawałka duszy, to im bliżej niego był, tym lepiej, prawda?

Obmycie się w źródełku na pewno było czymś, co Kamira chciała zrobić. Mimo to nie marnowała czasu. Dłuższa kąpiel dopiero w bastionie, dopiero tam będzie mogła sobie pozwolić na miłe spędzenie czasu. Tutaj... To miejsce było złe i nie należało kusić losu. Jeśli już wracali... To wyjątkowo w trakcie drogi Kamira była milcząca. Musiała sobie poukładać pewne sprawy. Nawet już nie marudziła, że daleko... A jak dotarli do słoni, to jedyne co ją interesowało to usnąć na grzbiecie jednego z nich, nawet jeśli trzęsło, to było bezpiecznie.
Spoiler:
Spoiler:

Wróć do „Wschodnia baronia”