[Wielkie wydmy] Północna Strażnica

31
POST BARDA
Nikt nie zwracał uwagi na wątpliwości Kamirin. Czarodziejka była ledwie tłem, ledwie przedmiotem, który mógł okazać się użyteczny w ten, czy inny sposób. Burgher ją obserwował, widział, jak podchodzi do Buliona, jak mówi do niego. Widział, jak ork kiwa głową, przystając na jej propozycje. Nie zrobił jednak nic, by ich powstrzymać. Ghorak mógł jedynie skinąć łbem i mruknąć, zgadzając się na jej propozycję. Jego spojrzenie wyrażało zakłopotanie, zdenerwowanie. Najwyraźniej jemu również nie podobał się plan, z którym wyszedł Burgher, ale dłoń, która spoczeła na moment na ramieniu Kamiry, miała prosić ją, by nie postępowała pochopnie.

Poinstruowani strażnicy zaczęli układać na podłodze swoje strzały i bełty, po czym zajęli się rozkładaniem na nowo obozu. Ten tutaj różnił się od poprzedniego, tego w piaskowych ruinach. Mieli dostęp do wody, do światła, a roślinność dawała przyjemniejszą atmosferę. Również temperatura zdawała się być niższa. Mogli tu zostać na dłużej.

Venla westchnęła głęboko, gdy przytrzymywała bezbronnego, nieprzytomnego chłopca. Dopiero po chwili pozwoliła jemu ciału opaśc, oparła go o fontannę.

- Musiałam... - Zaczęła się tłumaczyć, ale w słowo wszedł jej Azel:

- Spokojnie, to tylko przynęta! - Sarknął, wychodząc przed tłum orków, do czarodziejek. Z rękoma splecionymi za plecami był tak arogancki, jak zwykle. - Wasza w tym głowa, żeby smok nie zdołał go dorwać. Dzieciak cieszył się, że zobaczy pustynię, to teraz niech przynajmniej się na coś przyda. - Poklepał Shaya po ciemnych loczkach z prześmiewczą troską.

Cassim usadowił się na jakimś kamieniu, z dala od orków. Nikt nie wiedział, dlaczego ciągle im towarzyszy, ale nikomu też nie przeszkadzał. Jego spojrzenie utkwiło w Shayu. Jeśli rzeczywiście miał być smokiem, czy nie była to ofiara dla niego? Czy mięso dziecka nie było lepsze od skorpionów i węży? Kamirze wydawało się, że mężczyzna oblizał wargi.
Obrazek

[Wielkie wydmy] Północna Strażnica

32
POST POSTACI
Kamira
Czyli było tak, jak myślała. Zamierzali przyciągać na niego smoka – Słaba ta przynęta... — Zamarudziła, chociaż tak naprawdę nie brzmiało to tak, jakby miała zamiar rzeczywiście chcieć większej. Była w tej chwili poddenerwowana, bo z każdą chwilą w towarzystwie kogokolwiek z nich Kamira przekonywała się, że są jedną wielką bandą kłamców lub oszustów. Począwszy od orków, a na czarodziejach kończąc. Nie chciała być z nimi ani tutaj, ani w Bastionie. Czy to oznaczało, że jak już upolują gada, będzie mogła zrobić, co zechce? Otóż nie.

Przykro było jej na to patrzeć, ale z każdą kolejną chwilą obcowania z Venlą przestawało jej być żal kobiety. Ostatecznie. Jedna rzecz, jaką mówił Quetapin okazała się prawdziwa. I o ile nawet jeśli on by wygrał, to niewiele by zmieniło. Dalej Bastion byłby pełny żmij... Jak nie orczych i innych potworów, to pozostawała jeszcze kwestia Smoka, kolejnej oślizgłej bestii, której nie można było zawierzyć na słowo. Co do tego, chciała się jednak najpierw przekonać, czy jej przypuszczenia są jakkolwiek właściwe.

Azel wyjaśnił wszystko. Problem w tym, że nie potrzebowała teraz powrotu aroganckiej twarzy elfa. Odsunęła się i wyminęła go.

Z wyraźnie wypisaną irytacją na twarzy, stanowczo powędrowała tam, gdzie znajdował się Cassim. Widziała gest, jaki wykonał wpatrując się w Shy'a. Nie miała zamiaru bronić tego beznadziejnego złodzieja, ale wydawało się jej to niewłaściwe. Cassim był bezczelny. Gdy tylko znalazła się bliżej, miała zamiar ściszyć głos. – Może mi powiesz, po co ta cała farsa i czemu już teraz ich nie zjesz? — Mówiła z założonymi rękami. – Jeśli chcesz się ich pozbyć, miałeś wiele okazji. Dlaczego? — Nie wiedziała, czy uzyska jakiekolwiek odpowiedzi, ale to od nich zależało, co zrobi dalej. Wszak, zaraz miała zajmować się zaklinaniem strzał a po tym, już raczej nie będzie chwili do pogawędki. – Zaraz będę przygotowywała eksplodujące strzały. Po tym nie będzie odwrotu. Mów co wiesz, dopóki jest czas. Czy "smok" jest w stanie, odzyskać co on skradł? — Wskazała na lampę i stuknęła w nią raz czy dwa. Kamirze zależało w tym konflikcie na odzyskaniu tego co utraciła i pozbyciu się lampy na dobre. I jeśli zmiana stron miała jej to zapewnić, to była gotowa zaryzykować, ale czy było w ogóle, po co ryzykować? I tak każdy tylko kłamał.
Spoiler:
Spoiler:

[Wielkie wydmy] Północna Strażnica

33
POST BARDA
- Chcesz do niego dołączyć? - Azel był szybki, by pogrozić Kamirze. Dwie przynęty to zawsze lepiej, niż jedna! - Hej, gdzie idziesz!?

Podczas gry orkowie rozkładali na kamiennej podłodze swoje pociski, Kamirin miała czas, by podejść do Cassima i bezmyślnie rzucać oskarżenia. Mężczyzna przeniósł na nią spojrzenie zawczasu i obserwował, jak się zbliża. Przesunął się nawet, chcąc zaoferować jej miejsce obok siebie na wygrzanym już kamieniu.

- Czemu miałbym ich zjeść, pani? - Zapytał wprost, a jego płonący wzrok nawet na moment nie opuszczał Kamiry. Wydawało się, że Cassim nawet nie mrugał, wpatrywał się w dziewczynę bezkrytycznie, nie poruszając się ani o milimetr. - Czy tego sobie życzysz? - Dopytał, a w jego głos wkradła się nuta niepewności. - Chcesz, bym pochłonął ich śmiertelne ciała? Czy chcesz, bym spróbował odzyskać to, co zabrał ci demon? Nie jestem demonem. - Podkreślił, jakby to coś zmieniało. Milczał przez moment, z rozchylonymi ustami wgapiając się w Kamirę. - Wyzwolicielko, źle zaczęliśmy. - Nieruchome oczy Cassima w końcu odbiły w dół, na podłogę pod stopami czarodziejki. Sam mężczyzna poruszył się na kamieniu. Do jego ciała wrócił ruch i naturalnośc. - Nie chciałem cię wystraszyć. Nie chciałem odrzucić. - Podkreślił. - Ofiarowałaś mi wolność. Ty, ty, tylko ty! - Dodał, by nie było pola do dyskusji. - Nie gobliny, nie inni. Ty, Płomieniu Pustyni. Czdy napełniam cię odrazą? Poczekasz, aż przynęta sprowadzi smoka?
Obrazek

[Wielkie wydmy] Północna Strażnica

34
POST POSTACI
Kamira
Azel powinien się zdecydować, jaki w końcu jest. Z ich dwójki to ona miała większe prawo do bycia niezdecydowaną i do ciągłego zmieniania zdania. Sama rozmowa z Cassiem przebiegała dokładnie tak, jak się jej spodziewała. Brakowało konkretów, pojawiały się kolejne pytania, które zupełnie jej nie interesowały. Krótka chwila w towarzystwie wędrowca wystarczyła, by zaczęła masować sobie skronie. Jak tutaj dość do czegokolwiek? Pytała się w duchu.

– Pytam, czy możesz, czy smok może, czy da się. — Poprawiła swoje pytania, zadając je nieco konkretnej w kwestii odbierania tego co skradł demon. Nie jest demonem, ale może ktoś mógł jej pomóc. Jeśli nie, dalsza rozmowa nie przyniesie jej nic. – Nie wiem, co się stanie. Następne godziny nie są pod moją kontrolą. — I odeszła. Jeżeli nie mógł jej pomóc, to nie było sensu dalej rozmawiać na ten temat. Zakląć strzały musiała i tak, dlatego obserwowała jak przebiega układanie wszystkiego, co było jej potrzebne.

By nadać wszystkiemu nieco więcej magicznego sznytu, który po prawdzie miał służyć jedynie za pokazówkę dla orków, zabrała z przyborów czy to swoich, czy to innego z czarodziejów coś do smarowania. Proszek, kreda... Cokolwiek co pomogłoby nakreślić jej okrąg z jakimiś fikuśnymi oznaczeniami. Może nawet i miała zamiar usypać z tego smoczą paszczę wkoło zebranych strzał.

Jak skończyła, to przysiadła przy wszystkim i wzięła głęboki wdech. Zaczęła przejeżdżać rękoma po metalowych elementach strzał od jednego końca, do drugiego. Nie robiła tego straszliwie szybko. W trakcie zaczęła też jedną, długą inkantację, której nie miała zamiaru przerwać, aż ukończy. Była zła, musiała się wyładować więc z czasem była przy swoim zaklinaniu coraz głośniejsza.

– Ooo Mroku owiany w światło... Szalejący płomieniu odziany w noc... Odrzucając wszystko, nikt mnie nie przewyższy w magii eksplozji... Wypłyń dumny szkarłacie i zagróź temu światu... Płomieniu, królu tego świata. Choć śmiało głoszę twoje polecenie, nie zawaham się, zgodnie z twoją wolą jestem wcieleniem zniszczenia, zgodnie z wszelkimi zasadami tworzenia! Nikt nie może stanąć na drodze naszego nieśmiertelnego ognia. Nie mogę się mu oprzeć, grzeje mnie mocno w mroku owianym w światło... Szalejący płomieniu odziany w noc, w imieniu pustynnych ogników rozkazuję ci wyjaw mi swą moc. Wezwij dla mnie źródło swojej mocy z płonącego królestwa! Pragnę dla przepływu mojej niszczycielskiej siły, niszczącej siły, która nie ma sobie równych, by obróciła w otchłań, zabrała wszelkie stworzenie, zostawiając ledwie popiół. To najsilniejsza magia znana człowiekowi! Ostateczna atakująca magia! Teraz obudź się ze snu! Obudź się ze snu i podziel się szaleństwem, spełnijmy nasz cel! Nazywam się Kamirin! I we mnie kryje się najgłębszy szkarłat! Zrób, co każę, a dla nas nadejdzie nowy świat! ...— Miała zamiar kontynuować inkantacje, dopóki nie przeleje na strzały energii z nadwyżką. Chciała, by dobrze wybuchały, jak już je zdetonuje. Była dzisiaj gotowa zakląć WSZYSTKIE strzały, jakie jej przynieśli, największą dawką magii, jaką mogła się podzielić. Jak słabła, to kontynuowała dalej, w przygotowywaniu eksplozji nie chciała się hamować. Nie chciała się powstrzymywać. Miała dosyć dzisiejszego dnia, chciała mentalnie odpocząć od wszystkich. Od orków od elfa, od Cassima i od czarodziejów też. A niech ich coś zje nawet. Wiedziała, że bez niej żadna strzała nie zostanie zdetonowana, więc przynajmniej mogła odłożyć nieuniknione. Czy wytrzymała? Czy przeholowała? To drugie właściwie chciała zrobić.

Spoiler:
Spoiler:

[Wielkie wydmy] Północna Strażnica

35
POST BARDA
Cassim odgarnął kaptur z ciemnych włosów. Jego brwi uniosły się ponad linię grzywki w skrajnym zdziwieniu.

- Czy mogę? Nie wiem, Wyzwolicielko. - Przyznał, gdy zapytała go wprost. - Nigdy dotąd nie mierzyłem się z demonami. Pytałaś, czy zjem orków. To, z całą pewnością, to mogę zrobić. Chcesz, bym to zrobił?

Czy tego chciała Kamira? Wielkiego smoczego cielska, które wypełni całą komnatę, miażdżąc każdego, kto będzie w niewłaściwym miejscu? Skrzydeł, które będą kruszyć skały i zawalać strop? Słupa ognia, który spali część orków, silnych szczęk, które złapią pozostałych? Wizja była kusząca, ale czy miała sens w ich obecnym położeniu? Kamira odeszła, zostawiając go bez odpowiedzi. Cassim nie gonił jej; obiecał, że będzie wielbił ją z odległości, więc póki sama nie zainicjuje kontaktu, wolał trzymać się na dystans.

Metal był posłuszny jej zaklęciom. Pod wpływem jej dotyku i słów rozpalał się niemal do czerwoności, by równie szybko schłodzić się i zgasnąć. Dla orków, którzy oglądali przedstawienie, różnica nie była zauważalna. Tylko ci wrażliwi na magię wiedzieli, że strzały i bełty zostały zaklęte. Pocisków było wiele, a Kamira tylko jedna. Magia płynęła, nasycając bronie, a czarodziejka z momentu na moment słabła, gdy jej moc przelewana została na rzecz orkowych strzał. W pewnym momencie Kamirin poczuła, jak miękną jej kolana; upadła.

- Kamirin! - Osobą, która pierwsza do niej podbiegła, była Venla. Kucnęła, by wesprzeć młodą koleżankę. - Kamirin, już wystarczy. Nie musisz tego robić. Coś wymyślimy. - Dodała ciszej.

- Taka z niej magiczka! - Rozległ się rechot orków. - Byle strzały nie umie zakląć!

Zieloni nie musieli wiedzieć, że energii używała aż nadto. Unosząc wzrok, Kamira zobaczyła Azela z założonymi na piersi rękoma i kwaśną miną, zaś obok niego Buliona, przejętego sytuacją, jednak nie dość odważnego, by ruszyć jej z pomocą. Cassim wciąż trzymał się z tyłu, w oddaleniu.

- Dość! Zaklęte? To dobrze. - Głos Burghera przerwał ciszę. - Jak gotowe, to zabieramy młodego do leża. - Zarządził. - Magowie, idziecie ze mną.
Obrazek

[Wielkie wydmy] Północna Strażnica

36
POST POSTACI
Kamira
Potrzebowała przerwy. Mentalnej przerwy od egzystowania w tym towarzystwie. Nawet się ucieszyła gdy poczuła, że słabnie. Nie chciała pomocy Venli, nie potrzebowała jej. – Z-zostaw... Zostaw — Pokręciła głową, machnęła ręką, jakby odganiała muchę. Chciała zaklinać dalej. Odrzucała pomoc. Ucieszyła się z sukcesu zaklinania. Czuła, że każdy wybuch będzie wart poświęconej energii. Szkoda, że Burgher był kretynem i nie słuchał jej zaleceń. Uśmiechnęła się delikatnie, dając po sobie znać, że jest zadowolona. Chciała wrócić do dalszego zaklinania. Jeśli było coś przyjemniejszego od jednoczesnego zużycia większości swojej obecnej energii magicznej, to Kamirin tego nie znała, ale właśnie miała okazje się poczuć jak alkoholik, który wrócił z odwyku i znalazł najmocniejszą butelkę trunku w swoim domu.

Na Azelila nawet nie spojrzała, teraz jej nie obchodził. Mimo to, jak tylko Burgher wydał rozkaz do wymarszu ledwie, bo ledwie, ale zaśmiała się, na tyle jak bardzo pozwoliła jej na to wciąż pozostała energia. Ciszej powiedziała, bo już sił mało miało, pewnie usłyszeli tylko ci, co byli wystarczająco blisko – Muszę je zdetonować. Bez tego zginiecie... A ja sobie tutaj... Odpocznę... — Wyraźnie nie nadawała się za bardzo do detonowania strzał teraz. Jeśli Burgher chciał nacierać, to z niewypałami. Sam podejmował to ryzyko. W końcu był przywódcą ekspedycji a Kamira? Nie miała zamiaru się ruszać. Popatrzyła w kierunku zbiorniczka z wodą w pomieszczeniu. Zaczęła się zastanawiać czy w środku, aby coś nie żyje. To byłoby dopiero zaskoczenie.

Spoiler:
Spoiler:

[Wielkie wydmy] Północna Strażnica

37
POST BARDA
Venla była szybka do udzielania rad.

- Kamirin, już wystarczy, musisz myśleć o sobie.

Czy nie o to chodziło w Bastionie? Każdy patrzył na siebie i dbał o siebie. Nieważne były przyjaźnie, związki, nawet rodzina! Działania magów były nastawione tylko i wyłącznie na osobisty zysk.

Dłonie Venli podtrzymywały Kamirin w miejscu, jakby bała się, że bez wsparcia młodsza koleżnka upadnie w piach. Nie rozumiała jej euforii związanej z zaklinaniem. Burgher uniósł dłoń, powstrzymując orków, którzy zbierali się do wymarszu. Wykrzywił usta, nie chcąc nawet przed sobą przyznać, że Kamirin miała rację - potrzebowali jej. Ze zwykłymi strzałami nie mogli iść na smoka. Zresztą, wedle wszystkich przesłanek, smok siedział między nimi!

- Stać. Poczekamy na nią. - Zawyrokował w końcu.

Orkowie mruknęli coś pod nosami, odkładając sprzęt, który zdążyli już zabrać. Wkrótce zabrali się za przygotowania do nocy. Rozpalili ogień (znów bez pomocy Kamirin), rozdali warty, rozdysponowali między sobą prowiant. Nawet Cassimowi przypadła paczuszka Azelielowych sucharów, za którą serdecznie podziękował. Suchary były lepsze od szarańczy, którą obecnie pogryzał. I choć zapraszano go do kręgu, pozostał w pewnym oddaleniu, na kamieniach. Tak, by nie wchodził Kamirin w drogę. Wkrótce też poszedł do niego Pomyj, by wybadać sprawę przynależności gatunkowej nieznajomego.

Czarodziejka miała czas, by odpocząć po zbyt lekkomyślnym użyciu czarów. Była słaba, ale nie dość, by nie móc podejść do fontanny.

Woda był chłodna i przyjemna. Na dnie misy źródełka Kamira dostrzegła porosty, które, jak okazało się, gdy słońce chyliło się ku horyzontowi, emanowały słabym, zielonkawym światłem. Roślinność pustyni nie była Kamirze znana, ale mogła domyślić się, że miejsce, które przez tyle lat było leżem smoka, było przesiąknięte magią. Woda wydawała się zdatna do picia. Nikt nie zawracał Kamirze głowy.
Obrazek

[Wielkie wydmy] Północna Strażnica

38
POST POSTACI
Kamira
Kamira właśnie w tej chwili nie myślała o nikim innym jak o sobie. Ekscytacja związana z niemalże niekontrolowanym wyzwalaniem magicznej mocy i wiedza, że wystarczy drobna iskra z jej strony, by cała ta energia posłuchała jedynego potrzebnego rozkazu i eksplodowała, była czymś, czego ktoś inny mógł nie rozumieć, jej sprawiało to radość, ale to właśnie teraz Kamira miała okazję wyładować wiele nagromadzonej energii i zadośćuczynić za ten czas gdy wybuchów nie tworzyła. Jeśli nie przy pomocy jednej, to przy pomocy wielu eksplozji.

Venla jak zwykle okazywała troskę, choć już od jakiegoś czasu magiczka nie potrafiła nakreślić jej źródła, była przecież tak jak i Q'beu, na rozkazy, gotowa zrobić wiele okropieństw. W pewien sposób Kamira też była w stanie do wielu okropnych czynów dopuścić, nawet jeżeli nigdy przedtem ich nie planowała lub na nie nie była gotowa. Nie miała nic do dodania Venli. Musiała rozumieć, że to było coś, co trudno będzie z magiczki wyplenić, zwłaszcza że niosło to za sobą sporą dawkę satysfakcji.

Nawet jeśli teraz była zmęczona, to takie wyssanie się z energii zwiastowało, że następny poranek będzie lepszy, przyjemniejszy i świeższy przede wszystkim. Niektórzy mogli się wyładować i zresetować ciężką pracą, ale Ognik mogła dokonać tego w ten sposób. Potrzebowała spokoju, ale nie ciszy, czasu, w którym żadne myśli nie zaprzątały jej za bardzo głowy. Z drobnym grymasem przyjrzała się Cassimowi, który ignorował zaproszenia orków. Zawiesiła na nim spojrzenie i pokręciła głową na boki, wskazała mu dwukrotnie tych, co go zapraszali. Ostatecznie przecież, sam się "wygnał" nie przeganiała go, a raczej, nie chciała, by się płaszczył, to wszystko. Nie odganiała go od orków.

Położyła się przy fontannie i dosunęła do krawędzi. Wpatrywała się w dno, korzystając z towarzystwa orzeźwiającej wody. Patrzyła w taflę wody, rozmyślając nad tym miejscem. Podparła się jakoś i tak sobie siedziała i myślała. Samej wody też nie omieszkała spróbować, była już blisko a jej mokrość wręcz korciła. Jak orkowie i inni zaczęli coś pałaszować, to sama też by coś wyciągnęła, nie dużo, bo ledwie przekąskę. W końcu wolała się podeprzeć pod fontannę i spróbować złapać na oko kilka krótkich bądź długich chwil.
Spoiler:
Spoiler:

[Wielkie wydmy] Północna Strażnica

39
POST BARDA
Cassim czekał na znak Kamiry. Obserwował ją, wypatrując jakiegokolwiek miłego sygnału, a kiedy go dostał, poderwał się jak przywołany pies i zbliżył do ogniska, by cieszyć się nocą razem z orkami. Skończyło się jego wygnanie wraz ze zniesieniem wyroku przez czarodziejkę.

Wkrótce zarządzono, że pierwsza część grupy ma udać się spać. Wędrowiec nie położył się z nimi, nie wyglądał nawet na zmęczonego. Spokój wieczora przerwał Shay, który wyrwał się z magicznego snu i zaczął krzyczeć i panikować, gdy pętał go sznur; Venla uspokoiła go, a następnie znów zabrała mu świadomość swoim zaklęciem.

Nikt nie dręczył Kamiry, pozwalając jej bawić się przy fontannie i popijać świeżą wodę. Była rześka na języku i pobudzała w niemal magiczny sposób. Kamira czuła się zrelaksowana.

- Uważaj. Te świecące grzyby w dużych ilościach mogą być trujące. - Odezwał się cichy, niski głos, a obok czarodziejki usiadła postać. Cassim trzymał się na dystans wyciągniętych ramion, by nie wpraszać się w strefę komfortu czarodziejki, ale ciągnął do niej jak ćma do płomienia. - Kiedyś, gdy jeszcze nie było tu orków, rosło ich o wiele, wiele więcej. Źródło nie zostało ujarzmione, ale rozpływało się, tworząc oazę... - Mężczyzna wspominał, skupiając wzrok na odbijającej światło księżyca wodzie. - Było pięknie. Było spokojnie. - Opowiadał z nostalgią w głosie. - Teraz to tylko cień dawnego raju...

W pewnym momencie Cassim sięgnął pod swój płaszcz, powoli, ostrożnie. Wyciągnął papierowy zawiniątek.

- Lubisz kandyzowane owoce, Pani? - Podsunął jej podarunek, który wcześniej musiał zachować, gdy orkowie częstowali go zabranymi z Bastionu zapasami. - Jeśli chcesz, możesz spocząć. Będę przy tobie. Nie stanie ci się krzywda. - Obiecał, choć wciąż nie podnosił na nią spojrzenia. - Już nigdy nie pozwolę ci się bać.
Obrazek

[Wielkie wydmy] Północna Strażnica

40
POST POSTACI
Kamira
Wędrowiec już nie jeden raz wykazał się znajomością tutejszej flory i fauny. Nie zdziwiła się nadto gdy usłyszała jego ostrzeżenie. Choć, nie koniecznie oczekiwała usłyszeć go. Zakładała, że będzie zabawiał się z orkami i właściwie wolała, by to robił. Na szczęście nie podchodził za blisko i magiczka nie musiała się za bardzo nim przejmować. Rzuciła mi spojrzenie, podparta rękami o jedną ze ścianek fontanny. Zapamiętała, że tych grzybów lepiej nie jeść a najlepiej to w ogóle nie dotykać... Po jego ostrzeżeniu zaczęła przyglądać się wszystkiemu, co znajdowało się w wodzie i na ściankach w środku fontanny nieco dokładniej, delikatnie zainteresowana tamtejszym życiem. Botaniczka z niej żadna, ale popatrzeć mogła.

Starała się nie przejmować Cassimem, który próbował się przymilać. Złapał ją w drobną pułapkę, bo nie chciała urządzać kolejnej tyrady. – Ale cień zawsze może być większy... Większy od tego kto go rzuca — Ona również mogła rzucać większy cień, ale oboje wiedzieli, że nie chodziło tutaj o te czarne poświaty. W końcu czy ten region mógł się zmienić? Możliwe, że w rękach odpowiednich istot, tak. Na pewno nie w łapach czegoś, co pali wszystko, co napatoczy się pod ogon. Krzywo spojrzała się na wyciągany przez niego papierek. Wiedziała, co się święci. – Lubię — Skomentowała krótko. Nie pożałowała jednak podarku i miała zamiar go skosztować, uprzednio jednak napiła się wody, a w trakcie pewnie popiła kilka razy. Wyjątkowo się nie śpieszyła.

Jego zapewnienia wcale nie napawały jej spokojem i nie rozwiewały ziaren strachu przed pewnymi zdarzeniami. Właściwie jego słowa były jednym z tych ziarenek. Nie wiedziała, do czego był gotowy się posunąć, mimo to, jeżeli był tak dobry w czytaniu innych, to musiał wiedzieć, że te słowa wcale nie pomogły. – Przepraszam. Źle mnie wcześniej zrozumiałeś. Nie musiałeś trzymać się od wszystkich tak daleko. — Wypuściła z siebie zaległe powietrze, a mówiła nieszczególnie głośno, raczej ściszała głos. Nie chciała, by z ich rozmowy zrobiła się zaraz jakaś większa draka. Gestem żadnym go nie uraczyła, bo podpierała się raczej o ściankę fontanny, raczej było jej wygodnie. Nie wiedziała, co przyniosą kolejne godziny i nie chciała wiedzieć, dopóki to się nie stanie.

W obecnej chwili każdego z tej ekspedycji mogła określić mianem "niełatwego sojuszu" Każdy krył coś za uszami, ona zresztą też. Czy wiedziała, co odstawią czarodzieje? Nie. Nie miała też pojęcia co zrobi Burgher czy Azel. Dziką kartą pozostawał Cassim. No i wszystko to, co kryło się w tej strażnicy. Na dobrą sprawę czarodziejka nie miała nawet jak przygotować się na cokolwiek, co mogło nadejść. Mogła jedynie oczyścić umysł.
Spoiler:
Spoiler:

[Wielkie wydmy] Północna Strażnica

41
POST BARDA
Doperio w nocy, gdy fontannę rozświetlał nikły blask fluorescencyjnych grzybów, Kamira mogła dostrzec, co tam żyło. Światło załamywało się na pancerzykach przejrzystych skorupiaków, krewetek tak delikatnych, że wręcz niedostrzegalnych w normalnych warunkach pełnego słońca. Wśród porostów pokrywających dno fontanny, tych świecących i innych, kręciły się rybki mające po ledwie ćwierć cala, równie przezroczyste, równie magiczne i dziwaczne, gdy można było określić ich położenie jedynie po cimnych paciorkach oczu. W centrum fontanny, tam, gdzie kiedyś stała rzeźba, po której obecnie pozostał tylko cokół, pięła się roślina o drobnych, wściekle zielonych listkach, pokrywająca kamień gęstym całunem, jakby natura chciała zakryć to, co stworzyli orkowie. Kamira rozpoznała też przerosnięte korzenie i gruby pień innej rośliny, pyszniącej się jedynie kilkoma mięsistymi, skórzastymi liśćmi.
Zainteresowanie fauną i florą źródełka daje Kamirze +1 do Nauk przyrodniczych.

Gratulacje!
- Róża pustyni. - Wyjaśnił Cassim. - Nie zdążyła jeszcze rozkwitnąć. Kiedyś cała ta jama pokryta była jej kwieciem... - Wspominał, unosząc dłoń, by opuszkami przesunąć po zgrubiałej łodydze. - Chciałbym, żebyś mogła to zobaczyć. Nie chcę kolejnego cienia. Ty mogłabyś tylko przywrocić blask.

Dla kogoś, kto znał to miejsce w dzikim stanie, budowle orków mogły zostać tylko uznane za barbarzyństwo. Wycięli drzewa, podporządkowali sobie źródło, znisczyli formacje skalne na rzecz pionowych ścian. Jak ktokolwiek mógł to pochwalać? Mieli czas, a noc była jeszcze młoda. Cassim wsparł się o krawędź fontanny i przyglądał się Kamirze maślanymi oczami, obserwując, ja ta cieszy się darowanymi jej owocami. Śledził każdy jej ruch, każdy moment, gdy łapała w palce owoce, gdy nabierała w dłonie wody. Podziwiał, nie odzywając się dłuższą chwilę, nawet po niespodziewanych przeprosinach.

- Onieśmieliłem cię. - Przyznał. - Wędrowałaś z sojusznikami, by zabić smoka. Wszedłem w twoje plany. Zmieniłem bieg wydarzeń. - Zwiesił głowę w zawstydzeniu, zmuszając się, by oderwać wzrok od czarodziejki. - Uczciwym było odciąć mnie od waszego świata. A jednak zaprosiłaś mnie z powrotem-

W jeden chwili Cassim poderwał brodę i wpatrzył się w ciemność, w ten sam korytarz, z którego przyszli. Do ludzkich uszu nie docierał nawet szmer, a mrok połykał wszystko, co mogliby dostrzec. Parę sekund po Cassimie zareagował też Azel, jednak elf nie obserwował, a przeszedł do działania. Poderwał się z miejsca i rzucił sztyletem, zdawałoby się na oślep. Broń zniknęła w ciemności.

Warkot przeciął powietrze, a zaraz po nim rozległ się głośny brzdęk, gdy ostrze upadło na ziemię.

- Bestie! - Ostrzegł głośno Azel. - Bestie przyszły do wodopoju!

- Schowaj się, wyzwolicielko. - Polecił jej Cassim.
Obrazek

[Wielkie wydmy] Północna Strażnica

42
POST POSTACI
Kamira
Nie mogła oczekiwać, że to, co niegdyś było fontanną, skrywało w sobie taką, niewidzianą za dnia, tajemnicę. Dziwaczne było to miejsce i któż wiedział, co kryło się w jego korytarzach, poza tą jedną fontanną. Natomiast dziwiło ją, że w tak niewielkim "świecie" jak ta pozostałość fontanny, dalej tliło się życie, jakby niewzruszone otaczającym je z każdej strony piaskiem... Gdyby nie liczyć budowli wzniesionej tutaj przez orków.

Nie chciało się jej wierzyć, że cała ta pustynia, kiedyś mogła nie być pustynią. Niby mówił tylko o tej jednej jamie, to jednak pobudzał wyobraźnie na, tyle że czarodziejka zaczęła się zastanawiać, jak to właściwie się stało, że jest tutaj tak pusto i sucho. – Na pustyni cień jest często jednym z niewielu ratunków — Dodała, zwracając uwagę, że w ogniu słońca, to właśnie takie miejsca jak to są dla wielu jedynym ratunkiem, o ile nie są opanowane przez jakieś dzikie bestie. Nie znała się na botanice ani na tym jak sadzić rośliny na pustyni, ale kto wie, może kiedyś to miejsce albo i cała pustynia nie będzie wyglądać tak, jak wygląda. Raczej na pewno nie z jej ręki, wszak nigdy nie zaszła dalej na północ ponad swoją rodzinną osadę. Tam nie było tak pustynnie jak tutaj, ale wciąż nie były to zielone zakątki Keronu. Oazy było raczej jedynymi świadectwami zielonej roślinności, jakie miała okazje oglądać. Pomijamy tutaj wszelkie inne miejsca takie jak ogród Kharkhuna, czy niektóre zakątki w Karlgardzie.

– Raczej przytłoczyłeś i zdenerwowałeś — Poprawiła go oschle. – Nikt nie zna biegu wydarzeń. Zwłaszcza tutaj. Zmieniłeś albo nie zmieniłeś... — Wzruszyła lekko jednym z ramion, jakby nie widząc w tym żadnej korelacji. Równie dobrze sama mogła twierdzić, że zmieniła to czy tamto, ale czy naprawdę tak było? Czy mogła tak uważać gdy w rzeczywistości nie miała pojęcia, czy to, co zrobiła... Nie było zadecydowane już na początku czasu przez kogoś innego?

Brzdęk ostrza upadającego na podłogę poderwał i ją do pionu. Skupiła się na lokalizacji miejsca, z którego dotarł niepokojący dźwięk. Chowanie się raczej nie wchodziło w grę, bo gdzie tak naprawdę miałaby się schować? Mogła jedynie stanąć z drugiej strony fontanny, odcinając się taflą wody od zagrożenia, ale to niewiele, lecz i tak to zrobiła. W tym samym czasie miała zamiar również uraczyć bestie nieprzyjemnym wybuchem. Jeśli do tego czasu nie widziała zagrożenia, to puściła wybuch, który miał odbyć się w przestrzeni na granicy mroku, może na moment nawet i rozświetlić tę ciemność. Jeśli jednak widziała zagrożenie, to pokierowałaby eksplozję na tę istotę. – Eksplozja — W obu wypadkach towarzyszyło jej nieodłączne słowo związane z jej magią. Sięgnęła drugą ręką po sztylet, który gdzieś tam w torbie powinien być. W końcu przygotowali się do tej "wycieczki". Pozostawało pytanie, czy był to jeden ze sztyletów Azela którego mu nie oddała po ostatnim, czy może inne, zwykłe ostrze.
Spoiler:
Spoiler:

[Wielkie wydmy] Północna Strażnica

43
POST BARDA
Cassim nie dyskutował z Kamirą. Blask czy cień - oba były obecne na pustyni. Ale czy do wywołania mroku nie potrzeba było najpierw światła, z którym można było go porównać?

- Przepraszam. - Powtórzył znów wędrowiec. Może w gruncie rzeczy nie był taki zły? Jeśli naprawdę był smokiem, sto lat uwięzienia mogło wpłynąć na jego zachowania i stosunki międzyludzkie. Skoro potrafił przyjąć ludzką postać, musiał być zdecydowanie starożytny i potężny. Kamirin mogłaby chcieć takiego sojusznika.

Musieli jednak skupić się na ataku ze strony bestii. Cassim stał przed czarodziejką, jakby chcąc obronić ją własnym ciałem, ale zdołała rzucić zaklęcie. Eksplozja wybuchła tam, gdzie planowała.

- Czarodziejka, nie! - Wrzasnął Burgher. - Zawalisz korytarz!

W jednej chwili podniósł się pył, który zasłonił widok. Kamirin poczuła, jak drobinki kurzu dostają się do jej dróg oddechowych i zmuszają do kaszlu! Bestie jednak nie odpuszczały, bo choć jedna skowyczała, odgłos ciężkich łap na kamieniach był coraz bliżej!

Krzyk gdzieś od boku świadczył o tym, że bestie dorwały pierwszego orka. Za zasłoną pyłu Kamirin niewiele widziała.

- Nie ruszaj się. - Polecił jej Cassim. Był tuż obok.
Obrazek

[Wielkie wydmy] Północna Strażnica

44
POST POSTACI
Kamira
Słowa Burghera były niedorzeczne. Jak mały wybuszek stworzony w powietrzu miał zawalić korytarz? Czyżby cała ta ruina miała rozpaść się od ledwie uderzenia w ścianę? Przy pomocy topora albo młota na pewno, ale żeby drobny wstrząs zakłócił spokój budowli na tyle by uległa zawaleniu? Niemożliwe. Nie jeśli nie miała zamiaru wybuchać ścian.

– Nic nie zawalę! — Odburknęła do orka. Najbardziej ze wszystkich wiedziała, jak funkcjonuje jej magia i na jak wiele zniszczenia mogła sobie pozwolić. Niewielkie eksplozje, które nie miały kontaktu z kruchymi ścianami albo sufitem nie powinny zaszkodzić, a już tym bardziej jeśli widziała ofiarę swojej eksplozji. Pył wiszący w powietrzu na pewno nie działał na jej korzyść, ale czy rzeczywiście byłoby go aż tak dużo? Może i widziała niewiele, ale miała zamiar się skupić zarówno na dostrzeganiu jak i słuchaniu, zwłaszcza że nie mogła za bardzo ruszyć się z miejsca, w którym w tej chwili się znajdowała. Trwała walka i na pewno z terenu walki docierały odgłosy szamotanin. Kamira wiedziała, że jej wybuchy mimo obiekcji orka, są potrzebne. Musiała tylko ostrożnie dobierać swoje cele i taki miała zamiar. – Eksplozja — Nie siliła się na dłuższe inkantacje i za każdym razem zdecydowała się na absolutne minimum, zależało jej na w miarę bezpiecznych wybuchach. Może i nie miały siły, za jaką mogłaby zasłynąć, to jednak takie wsparcie było lepsze niż żadne. Jak Cassim polecił jej, zostanie na miejscu, spojrzała na niego, a zaraz potem zaczęła szukać pozostałych wzrokiem, by określić ich pozycję. Pozostała jednak na miejscu, bo w chaosie, który w każdej chwili mógł tylko wzrosnąć, nie chciała znaleźć się przypadkiem pod orkowym toporem.
Spoiler:
Spoiler:

[Wielkie wydmy] Północna Strażnica

45
POST BARDA
- Powstrzymaj...! - Krzyknął Burgher, jednak jego słowa utonęły w jęku, który szybko przerodził się w bojowy ryk. Któraś z bestii musiała dorwać orka.

Wokół rozgorzała walka. W pyle czarodziejka widziała ledwie sylwetki, wzniesione topory, błyski magii Venli lub Q'beua, słyszała krzyki, szczękanie broni, trzask łamanych kości i jęki rannych.

Kamira poczuła na swoim ramieniu dłoń Cassima. W jednej chwili pyłem, który ich otaczał, wstasnęła fala, przetaczająca się od osoby wędrowca, jakby to on był epicentrum wybuchu. Nie było jednak żadnej mocy, która zwaliłaby ją z nóg, żadnej siły, która zdołałaby ją zranić, zupełnie jakby energia przeniknęła przez jej ciało, całkowicie ją ominęła.

- Nie bój się. - Choć Cassim nie był blisko, ale jego słowa słyszała tak, jakby rozbrzmiewały tuż przy jej uchu. - Ze mną nic ci nie grozi.

W parę sekund po jego słowach wszystko ucichło. Nie słyszeli już żadnych kroków, żadnych odgłosów ciężkich łap na kamiennej posadzce. Kiedy pył opadł na tyle, by umożliwić widoczność, okazało się, że sala jest... pusta. Pozostały tobołki orków, rozłożone posłania, ognisko dalej trzaskało płomieniami. Plamy krwi na płytach sugerowały, że w walce ktoś ucierpiał. Nie było jednak ani jednego rannego, ani jednego martwego ciała, orka, człowieka czy bestii.

Kamira i Cassim zostali sami przy źródełku.
Obrazek

Wróć do „Wschodnia baronia”