POST POSTACI
Vera Umberto
Ubierając się rano, Vera miała znacznie lepszy nastrój, niż spodziewała się mieć. Jeszcze wczoraj zakładała, że nie istniało nic, co byłoby w stanie poprawić jej samopoczucie, a jednak okazywało się, że na całe szczęście się myliła. Myślenie razem z Corinem było wyjątkowo przyjemne, do tego stopnia, że Umberto mimowolnie uśmiechała się do swojego odbicia w prowizorycznym lustrze. Swoją drogą, powinna zainwestować w normalne, tylko ciągle o tym zapominała.Vera Umberto
Bluzka bez rękawów, za to sznurowana pod samą szyję, wciąż zdaniem Very niewystarczająco ukrywała to, na co zwracała uwagę większość jej mocno wyciętych koszul. Gdyby było chłodniej, mogłaby przynajmniej schować się pod płaszczem. Niewiele mogła obecnie zrobić, poza niezadowolonym skrzywieniem ust i opuszczeniem swojej kajuty. Sejmitar, dwa sztylety, sakiewka z jakimiś monetami na coś do picia lub jedzenia i mogła ruszać na spotkanie. Co prawda planowała wcześniej rozprawić się z siostrami, ale może to i lepiej, że się nie wyrobi - nie będzie miała zjebanego nastroju na dzień dobry.
Odprowadzona przez oficera do karczmy, pożegnała go lekkim, może nieco przedłużonym klepnięciem w ramię i poprowadzona przez Silasa, przeszła na zaplecze. Czekało tam na nią więcej osób, niż zakładała, co samo w sobie stanowiło bardzo miłą niespodziankę. Nie sądziła, że będzie ostatnia. Uprzejmie przywitała się z kapitanem Aspą, a potem położyła na stole kilka pergaminów, które wzięła ze sobą - listę uratowanych z Ujścia, prowizoryczną mapę, którą przygotowali przed akcją, zapasy w które musiała wyposażyć Siostrę zanim ruszą na kolejną placówkę Kompanii i które sugerowała zdobyć pozostałym. Nie do końca rozumiała poufność spotkania i chowanie się na zapleczu karczmy, bo przecież wczoraj otwarcie mówili o tym, co zamierzają zrobić, ale może pozostała piątka czuła się z tym lepiej, kto wie? Usiadła na przeznaczonym dla siebie krześle.
- Cieszę się, że jest nas więcej, niż czwórka - zaczęła. - Przemyślałam sprawę i doszłam do wniosku, że powinniśmy podzielić to na dwie fazy. Pierwsza musi zakładać rekonesans i zdobycie zaopatrzenia, może lekarza lub dwóch. Stąd też wynikały moje wczorajsze pytania, w których miastach możecie się pojawić bez konsekwencji. Trzeba zorientować się, jak zorganizowane są działania Kompanii w Karlgardzie i Everam, zanim władujemy się tam z pełną siłą i naiwnym założeniem, że jakoś to będzie.
Przesunęła palcami wzdłuż brzegu swojej chaotycznej mapy.
- Nie wiem, czy nie działają gdzieś jeszcze, tylko my nie zdajemy sobie z tego sprawy. W Karlgardzie jest centrala, więc trzeba wyciągnąć stamtąd dokumentację, zanim się ją spali. Papier powinien nam powiedzieć wszystko. Miejsca, nazwiska. Ale wyprzedzam za bardzo. Wracając... Siódma Siostra może sprawdzić Everam. Możemy też popłynąć na Archipelag po zapasy dla wszystkich. Chyba że ten nasz nowy punkt handlowy je sprowadzi...? Nie korzystałam z niego jeszcze. Tak czy inaczej, potrzebujemy lekarza. Siostra potrzebuje. Takiego, który ma doświadczenie i więcej, niż dwadzieścia lat.
Puściła pergamin i uniosła wzrok na siedzącego naprzeciwko Leobariusa.
- Potem możemy podzielić się inaczej, wstępnie tak jak to rozważaliśmy, Siostra i Kruk do Karlgardu. Bynajmniej nie próbuję się z tego wykręcić, czegokolwiek by tam Brun nie pierdolił. Skoro jest nas więcej, jeszcze jeden statek mógłby popłynąć z nami... reszta do Everam. Potem z powrotem na Harlen, chociaż do Everam jest kawał drogi. Musielibyście się do tego dobrze przygotować. Do długiego powrotu w szczególności, jeśli o transport więźniów chodzi.