[Płonąca Zatoka] Wyspa Harlen

31
POST POSTACI
Vera Umberto
Odkorkowała swoją butelkę i uniosła ją do ust, zbyt niecierpliwa, by zadowolić się wspomnieniem smaku grogu z karczmy.
- Może i jestem - wzruszyła ramionami.
Najłatwiejszy wcale nie znaczyło tego samego, co najlepszy. Ale może to i lepiej, oboje mieli swoje terytoria i nie wchodzili sobie w paradę, spotykając się tylko sporadycznie na Harlen, które nie należało do nikogo. Nie mówiła nic więcej, obserwując tylko wiosła zanurzające się raz po raz w gładkiej powierzchni wody wokół wyspy. Oderwała sobie kawałek chleba i zjadła go leniwie, korzystając z faktu, że to nie ona musi się umęczyć z dopłynięciem we właściwe miejsce. To też była miła odmiana: w miarę świeże i smaczne pieczywo, zamiast mokrego zakalca. Trip może i umiał gotować, ale z chlebem nie radził sobie najlepiej.

Rozglądała się, wchodząc na pokład Fretki. Niewiele była w stanie zobaczyć nocą, gdy jedyne źródła światła stanowiły pozapalane gdzieniegdzie lampy, z których większość i tak była wykorzystywana przez plączących się po statku ludzi Erinela. Początkowo, korzystając z faktu, że nikt nie był zainteresowany jej obecnością tutaj, przeszła się po deskach pokładu, próbując wypatrzeć w tym półmroku chociaż ogólny stan, w jakim obecnie znajdował się statek. Zajrzała przez otwarte drzwi, jeśli gdzieś jakieś znalazła, przyjrzała się masztowi. Dopiero gdy marynarze poinformowali Erinela o swoim znalezisku, wróciła do niego, z zaciekawieniem zaglądając mu przez ramię.
Srebrne figurki, które ujrzała w skrzyniach, zbyt mocno kojarzyły się jej z Karlgardem i nieudanymi poszukiwaniami w tym nieszczęsnym mieście. Tam też ktoś o nich wspominał, choć nie miała okazji zobaczenia takiej na żywo. Sądziła tylko, że tamte miały być złote. Wystarczyło jednak, by wzięła jedną do ręki i przyjrzała się przymocowanej do niej karteczce, by dotarło do niej, że podobieństwo nie było wyłącznie zbiegiem okoliczności.
- Jasna dupa - wyrwało się jej, gdy przesuwała palcem po nazwisku znienawidzonego admirała.
Uniosła rozgorączkowane nagle spojrzenie na profil elfa. Czy to wszystko było ukartowane? Od początku wiedział, że Levant ma z tym coś wspólnego i dlatego zaproponował współpracę właśnie jej, domyślając się, że nie odmówi? Z drugiej strony, skąd miałby wiedzieć, że Umberto od lat ściga tego chuja po całym świecie? Ona się tym z nim nie dzieliła, ale to nie była żadna tajemnica, więc mógł usłyszeć to wszędzie. Jednocześnie widziała, że dopiero teraz znaleźli te skrzynie i o ile nie była to szopka, zorganizowana z okazji jej przybycia na Fretkę, to Erinel również widział je po raz pierwszy.
Wyminęła go i przyklęknęła przy skrzyni, bezceremonialnie wyciągając z niej figurkę po figurce i sprawdzając napis na każdej z przymocowanych do nich karteczek. Certyfikaty pierdolonej autentyczności. Ile z nich podpisanych było przez Levanta? Pojedyncze? Wszystkie? Stan lekkiego upojenia, w jaki wprowadziła się przez ostatnie... dwie godziny? Nie sprzyjał spokojnemu i rozsądnemu podejściu do tematu. Uniosła wzrok na czerwonowłosego.
- Muszę zobaczyć ten dziennik. Teraz. Gdzie go masz?
Obrazek

[Płonąca Zatoka] Wyspa Harlen

32
POST BARDA
Fretka wyglądała jak normalny użytkowany przez piratów statek. Nie była w formie, jakby dopiero co wyszła ze stoczni - było widać drobne uszkodzenia i przetarcia, dziury po strzałach czy ostrzach mieczy, gdzieniegdzie nawet przepalenia, jednak nie było to nic niezwykłego na tego typu jednostkach. Liny były przetrzymywane tak, jak być powinny, a żagle ładnie zwinięte, choć to już pewnie zasługa ludzi Erinela. Na statku było cicho i pusto.

Erinel podniósł jedną z figurek i podrapał ją paznokciem, jakby chciał sprawdzić, czy to tylko warstwa metalu, czy całe zrobione są z drogocennego kruszca.

- Ta. - Zgodził się, słysząc komentarz Very. - Nic dziwnego, że drań ukrył to za fałszywą ścianką. Obyśmy znaleźli kupca, a jeśli nie, to się przetopi. - Knuł plany, nie sądząc nawet, że reakcja Very mogła mieć jakieś inne podstawy, aniżeli same figurki. Nie zainteresowały go karteczki, ani nazwiska na nich. Jakiekolwiek certyfikaty mogły tylko zwiększyć wartość znaleziska.

Jeśli Erinel uknuł to z Levantem, w żaden sposób nie dał tego po sobie poznać.

- Hej, hej, kochanie, nie zapędzasz się? - Zwrócił jej uwagę, widząc, jak kopie między figurkami. - Pamiętaj, że Fretka i to, co na niej jest, jest teraz moje. - Stwierdził warkliwie. To jego kosztowności! Kilka z nich podpisane było przez Levanta, jednak nie wszystkie. Inne naziwska niewiele Verze mówiły, również nie wszystkie były podpisane przez osoby związane z morzem: znaleźli się tam sędziowie, uzdrowiciele, skrybowie, kapłani... - Co, wiesz coś o tych figurkach?

Elf nie kwapił się, by przekazać Verze dokumenty, tym bardziej, gdy widział jej zdenerwowanie.
Obrazek

[Płonąca Zatoka] Wyspa Harlen

33
POST POSTACI
Vera Umberto
- Nie kochaniuj mi tu, nic stąd nie zabieram - odwarknęła w odpowiedzi.
Elf twierdził, że jej ufał, ale chyba jednak miał lekki problem z założeniem, że Vera nie zamierza niczego mu odebrać. Przeglądała figurkę za figurką, czytając nazwiska, które poza Levantem nic jej nie mówiły. Co to, do wszystkich demonów, było? Czym były te pierdolone figurki i co wspólnego miał z nimi Hector? Podniosła się, nie wysilając się, by poukładać znaleziska tak, jak leżały zanim zaczęła w nich grzebać. Zrobiła kilka kroków w tę i z powrotem, odgarnęła włosy z twarzy, napiła się znów.
- Pierdolony w dupę qerelski żołdak od siedmiu boleści - warknęła, dopiero po chwili orientując się, że powiedziała to na głos.
Gdy Erinel spytał, czy wie cokolwiek o tym, co właśnie znaleźli, najpierw pokiwała głową, a potem nią pokręciła. Przesunęła spojrzeniem po otaczających ją piratach i skrzywiła się. Myśli galopowały przez jej głowę zbyt szybko, by była w stanie tak po prostu, w skrócie powiedzieć elfowi wszystko, co zapewne chciałby usłyszeć.
- To długa historia - powiedziała w końcu. - Za długa i zbyt osobista, żebym opowiadała ją najebana przy bandzie twoich podwładnych.
Odeszła od skrzyni, nie chcąc już dłużej na nią patrzeć. Jej butelka wylądowała oparta o reling, jakby Vera w ten sposób usiłowała zakotwiczyć w jednym miejscu zarówno fizycznie, jak i psychicznie. Mimo to, ciężko było się uspokoić. Po porażce w Karlgardzie nazwisko Levanta, prześladujące ją nawet na Harlen, było jak okrutny chichot losu.
- Ale jeśli cię to pocieszy, te figurki warte są w chuj pieniędzy, i to nie tylko na wyspach. Słyszałam o nich już wcześniej. Są całe licytacje, gdzie sprzedają się za chore kwoty. Za jedną taką skrzynię moglibyście... - machnęła dłonią w bliżej nieokreślonym geście. - Nie wiem, co moglibyście. Ale to zajebiście dobre znalezisko.
Utkwiła w elfie intensywne, rozpalone spojrzenie.
- Muszę się z tym przespać i podjąć decyzję na trzeźwo, bo gdybym podejmowała ją teraz, już byśmy wypływali do tego pierdolonego Chandi. Na tych certyfikatach znalazłam jeden, ale za to kurewsko przekonujący argument - wyciągnęła do niego dłoń w wyczekującym geście. - Pokaż mi ten dziennik. Przecież nie wsiądę do szalupy i ci z nim stąd nie spierdolę. Nie będę też podejmować żadnych działań bez ciebie. Daj mi go. Muszę zobaczyć, co jest w środku.
Obrazek

[Płonąca Zatoka] Wyspa Harlen

34
POST BARDA
Elf wydął usta, najwyraźniej bardzo niezadowolony z panoszenia się Very na jego statku i wśród jego zdobyczy, jednak jej uwaga kazała mu zamknąć usta i przyznać jej rację. Niczego złego nie robiła oglądając figurki, a jej zdenerwowanie zdradzało, że ze znalezisko przedstawiało sobą coś więcej, aniżeli widać było na pierwszy rzut oka.

- Chodź do kajuty. - Powiedział wprost Erinel, jednocześnie odsyłając swoich ludzi do zadań, które powinni wykonywać aniżeli stać nad kapitanami.

Wiedza o tym, że figurki są cenne, przywołała uśmiech na twarzy Erinela. Na cóż porywać statki, skoro może sobie kupić takich kilka za jakieś pieprzone figurki? Tym bardziej, że Vera wiedziała o nich więcej, aniżeli być może powinna, a do tego nagle zgadzała się na udział w wyprawie do Chandi.

- Chodź. - Powtórzył, obejmując ją ramieniem jak podopieczną, i zaprowadził do kajuty Steffena Rachmistrza.

Fretka była mniejsza, dlatego też kajuta krasnoluda nie była zbyt przestronna. Znalazło się tu jednak miejsce na biurko podstawione pod oknem znajdującym się na rufie. Dziennik, będący zbiorem kartek pozszywanych do kupy, zawiniętych w bydlęcą skórę znajdował się na blacie.

Erinel usadził Verę przy stoliku, a sam usiadł na niskim łóżku. Chwilę sprawdzał jego sprężystość, a następnie położył się, z rękoma zwiniętymi pod głową. Obute w wysokie buty nogi elfa wystawały ze zbyt krótkiego łóżka, przystosowanego raczej dla krasnoluda.

Vera miała dostęp do wszystkich zapisków Steffena. Wśród planów kolejnych podróży, spisów zdobytych materiałów, komentarzy na temat załogantów, osobistych opinii na tematy przeróżne... Vera znalazła to, co ją interesowało.

HL zezwolił na wpłynięcie do portu w Chandi, glejt w zwyczajowym miejscu.

Parę stron, parę dni później:

Pierwsza dostawa odebrana - pięć skrzyń, po piętnaście figurek w każdej. Zapłata w Karlgardzie, z dokumentami od HL.

Obiecane 2000 zębów od skrzyni.


W końcu, gdzieś na marginesie:

Z umową z Levantem nie musimy nawet rabować innych statków, hej! A marynarka daje nam spokój. Żyć, nie umierać.

- Znalazłaś coś? - Dopytał Erinel, choć nawet nie otworzył oczu.
Obrazek

[Płonąca Zatoka] Wyspa Harlen

35
POST POSTACI
Vera Umberto
Zupełnie już zapomniała o determinacji, z jaką Erinel dopiero co usiłował wciągnąć ją do łóżka, więc nie szukała potencjalnego podtekstu, jaki elf mógł mieć na myśli, zapraszając ją do kajuty byłego kapitana tej jednostki. Bez zastanowienia poszła tam razem z nim, natychmiast siadając do biurka i zabierając się za przeglądanie dziennika, który czekał tam na nią, kusząc gęsto zapisanymi kartkami, owiniętymi w skórę. Odstawiła butelkę w kąt blatu. Miała dziś odpoczywać i dobrze się bawić, zamiast zagłębiać się w mający coś wspólnego z Levantem spisek, ale cóż miała zrobić, skoro te informacje same przychodziły jej pod nos? Za doprowadzenie do upadku Hectora i wymierzenie swojej życiowej zemsty była w stanie dać wiele, nawet spokój dzisiejszej nocy... i Archipelag. Erinel tego nie wiedział; nie mógł wiedzieć. Szczęście mu dopisywało.
Rzuciła tylko krótkie spojrzenie w jego stronę, na jego leniwie rozciągniętą na łóżku sylwetkę i wystające za materac nogi, zanim zatopiła się w lekturze. Nerwowo przeglądała stronę za stroną, szukając wzmianek, które w końcu zaczęła wyłapywać. I z chwili na chwilę była wściekła coraz bardziej. Levant wszedł w układ z piratami. Tymi, których wcześniej uznawał za najgorszy sort ludzi, których wybijał co do nogi, nawet jeśli na to nie zasłużyli. Tymi, którzy tak go obrzydzali, że stawał się bardziej okrutny, niż ci o okrucieństwo przez niego oskarżani. A teraz... teraz zapewniał im zezwolenia, glejty, dostawy i wynagrodzenie. Vera nienawidziła go coraz mocniej.
- Dwa tysiące zębów od skrzyni - odpowiedziała na pytanie Erinela, z trudem utrzymując nerwy na wodzy. - Taką miał stawkę Steffen. Na czarnym rynku pójdą za więcej, czymkolwiek są.
Podniosła się z krzesła, by zrobić kilka kroków w tę i z powrotem po niewielkiej kajucie. Nie było tu zbyt wiele miejsca, spacer kończył się właściwie po dwóch metrach. Miała wrażenie, że zaraz rozsadzi jej głowę. Wypiła za dużo, żeby teraz zajmować się tym tematem.
- Przeszukaj dokładnie wszystko. Przeszukaj tę kajutę, wszystkie szuflady, wszystkie ściany i podłogi - tupnęła obcasem w deski. - Skrzynie też, pod i między figurkami. Jeśli znajdziecie jakiekolwiek dokumenty, glejty, zezwolenia, cokolwiek, niech twoi ludzie niczego się nie pozbywają. Jeśli dopisze nam szczęście, nie trzeba będzie włamywać się do magazynu, bo przywitają nas z otwartymi rękoma i jeszcze pomogą przy załadunku.
Wróciła do biurka i oparła się rękami o krzesło, wpatrując się w zamknięty już dziennik.
- Steffen potrzebował glejtu, żeby wpłynąć do portu w Chandi, o Pocałunku nie wspomnę, ale Siostra... Siostra może swobodnie przemieszczać się po wyspach. Tylko na Siostrę nie wydadzą figurek. Już jebać Karlgard, można by było to sprzedać wszędzie, ale odebranie tego bez napadania na magazyn wymagałoby udowodnienia, że jesteśmy od krasnoluda - myślała na głos.
Przetarła twarz dłońmi i odwróciła się do Erinela.
- Chodzi o to, że Steffen współpracował z człowiekiem, którego muszę znaleźć. Jeśli pójdziemy drogą napadu i rabunku, kolejny trop mi przepadnie. Nie mogę go dorwać od lat. Kilka tygodni temu w Karlgardzie natrafiłam na to samo, na te jebane figurki, tylko od... od drugiej strony jakby. Ale nie na niego. Nie na Levanta. On może być w Chandi.
Obrazek

[Płonąca Zatoka] Wyspa Harlen

36
POST BARDA
- Mhmmm! - Erinel mruknął, zadowolony z wyceny Very, nawet jeśli nie potrafiła podać dokładnej kwoty. Co najmniej dziesięć tysięcy za przypadkowe znalezisko! Bogowie spoglądali na niego przyjaznym okiem.

Erinel ledwie uchylił powieki, by spojrzeć na Verę, kręcącą się w te i z powrotem po kajucie. Nie ruszył się nawet o milimetr ze swojego posłania.

- Zawinęliśmy do portu ledwie przedwczoraj, jeszcze ją przeszukujemy. Ale nie zerwę wszystkich desek tylko dla paru dokumentów. - Wyjaśnił leniwie. - Ale jeśli coś znajdziemy, to dam ci znać. Może chcesz pomóc? - Zaproponował. Zapewne z brakującymi ludźmi ciężko było oddelegować odpowiednią ilość do przeszukiwania, tym bardziej, że wielu najpierw zechciało nacieszyć się wyspą, a dopiero później wrócić do obowiązków. Erinel również nie zdawał się na tyle przejęty sprawą, by spieszyć się z Fretką. Najwyraźniej jeszcze miał za co życ.

- Pocałunek ma swoją renomę na Archipelagu. - Zgodził się elf. - Więc w razie czego musielibyśmy użyć Fretki. Albo Siostry. - Obrócił się na bok, podkulając nogi, opierając głowę na ramieniu. Posłanie najwyraźniej nie było tak wygodne, jak się spodziewał. - Ten cały Levant... to nie jakiś wysoko postawiony idiota? Nazwisko obiło mi się o uszy. - Stwierdził. - Możemy zrobić zwiad w Chandi. Przemalujemy Fretkę, nadamy jej nowe imię. Może Vera Umberto? - Zaśmiał się. Nazwanie statku po kimś było wyróżnieniem, nawet jeśli to był slup, nawet jeśli cała sytuacja była żartem. - Chodź tutaj, Vera. Zastanowimy się nad tym rano.

Wyciągnięte ramię zapraszało kobietę do położenia się obok, na zbyt krótkim łóżku.
Obrazek

[Płonąca Zatoka] Wyspa Harlen

37
POST POSTACI
Vera Umberto
- Nie. Ale chcę ten dziennik - odparła, ruchem głowy wskazując zapiski krasnoluda. - Chociaż na jutro. Chcę usiąść i przeczytać całość. Może znajdę coś więcej.
Zawinęli do portu przedwczoraj... a Siódma Siostra dopiero dzisiaj. Umberto zatrzymała się w miejscu, gdy dotarło do niej, że wpada w jakąś spiralę. Przypomniała się jej mina dwójki załogantów, którym kazała iść na statek po syrenę. Nie chcieli wykonywać rozkazów, chcieli obiecanego odpoczynku w karczmie. Gdyby jutro z samego rana Umberto poinformowała wszystkich, że ruszają w kolejny pościg za mrzonką, to by dopiero był bunt. Gorszy, niż potencjalnie po przywiązaniu wszystkich mężczyzn do masztów i pozamykaniu ich w celach. Zresztą, zanim zajmą się czymkolwiek konkretnym, Siódma Siostra naprawdę potrzebowała co najmniej kilkunastu osób, które zasilą załogę. Może po rewelacjach o ich waleczności, skuteczności w walce z potworami i po piosence o Verze ktoś zgłosi się do Corina już dziś - oficer na pewno też zdawał sobie sprawę z tej potrzeby.
- Qerelski admirał. Służyliśmy razem. I bynajmniej nie szukam go z tęsknoty i nostalgii. Muszę go skrócić o głowę. I muszę to zrobić osobiście.
Przeniosła wzrok na ciemność za oknem i odetchnęła głęboko. Wszystko w swoim czasie. Elf miał rację, mogli wrócić do tematu rano. Zbyt wiele spraw mieli do załatwienia przed ponownym wypłynięciem, żeby na cokolwiek się teraz umawiać. Zbyt wiele niewiadomych, by podejmować ostateczne decyzje w tej chwili i w tym stanie. Licząc na szybko, doszła do wniosku, że wypłynięcie za trzy, cztery dni byłoby wykonalne, zakładając, że zdążą wszystko przygotować do tego czasu - choć sądziła, że posiedzi na Harlen chociaż tydzień. Nie było sensu dziś pozwalać myślom o Levancie wisieć nad nią burzową chmurą, zaburzającą ten doskonały w założeniu czas. I nawet jeśli te myśli wciąż miały powracać, irytować i niepokoić, to Vera wolała zepchnąć je póki co na tył umysłu. Rum pomagał.
- Samo Umberto brzmi lepiej - stwierdziła, uśmiechając się do Erinela z rozbawieniem. - Zresztą nieważne, na co byś przemianował ten stateczek, wszystko będzie lepsze, niż Fretka. Ale zgadzam się. Uczynię ci ten zaszczyt i użyczę ci swojego nazwiska, nawet jeśli zrobiłbyś to tylko po to, żeby chociaż przez jakiś czas dowodzić Verą Umberto.
Zamiast kłaść się obok, na zbyt krótkiej, jednoosobowej pryczy, złapała wyciągniętą w jej stronę dłoń elfa i pociągnęła za nią, zmuszając go do przyjęcia pozycji siedzącej na brzegu łóżka. Dopiero wtedy podeszła bliżej i władowała mu się na kolana, prowadząc tę rękę pod płaszcz, na własną, spiętą gorsetem talię. Erinel nie był typem mężczyzny, którzy zazwyczaj ją interesowali, ale nie miała mu też nic do zarzucenia - wizualnie, oczywiście. Może poza tymi absurdalnie czerwonymi włosami. Przeczesała je palcami.
- Chcę też jedną figurkę - oznajmiła. - Brakuje mi przycisku do papieru.
Obrazek

[Płonąca Zatoka] Wyspa Harlen

38
POST BARDA
- Jutro. - Zgodził się Erinel, choć w głowie miał raczej wizję spędzenia nocy z Verą, aniżeli zastanawianie się nad sprawami figurek, kransoludów, Archipelagu, admirałów... tamte sprawy były daleko, Vera była tuż obok.

Cóż obchodził elfa querelski admirał, z którym Umberto miała zatargi? Tyle, co nic, przynajmniej nie w momencie, gdy kobieta była tuż przed nim, gdy chwytała go za dłoń i siadała na jego kolanach.

- Niech będzie więc Umberto.- Mruknął, przysuwając usta do jej szyi. Złożył na niej krótki, łaskoczący pocałunek, jednocześnie sięgając do talii, gdzie wiodła go Vera. - Dostaniesz figurkę. Którą tylko będziesz chciała.

***

Kiedy Vera uchyliła powieki, na zewnątrz było jeszcze ciemno. Jeśli zdrzemnęła się, to tylko na kilka minut, w przeciwieństwie do Erinela. Elf spał obok niej głębokim snem. Jego oddech był spokojny i równy, a ręka wciąż przerzucona przez nagie ciało pani kapitan. Na własnym statku, pilnowany przez ludzi, którym ufał, nie musiał niczym się przejmować. Tylko Vera była tam obca.

Prycza w kajucie była jeszcze mniej wygodna, niż wcześniej się wydawało. Vera musiała podkulać nogi, by zmieścić się na materacu, co więcej, coś ciągle uwierało ją w żebra, gdy tylko próbowała ruszać się na posłaniu, jakby deski łóżka były nierówne lub coś znajdowało się pod materacem.

Bez oceniającego spojrzenia Erinela, mogła buszować po kajucie, jeśli wydostanie się z objęć elfa. Mogła też spróbować znów zasnąć. Do świtu musiały zostać jeszcze przynajmniej dwie-trzy godziny.
Obrazek

[Płonąca Zatoka] Wyspa Harlen

39
POST POSTACI
Vera Umberto
Na świecie istniało wiele rzeczy, które pomagały oderwać myśli od problemów. Alkohol rozgrzewający ciało od środka, niczym nieuzasadniona bójka w karczmie, niosący się po nabrzeżu śpiew marynarzy, czy szum fal, rozbijających się o świcie o kadłub leniwie sunącego po wodzie statku. Nic z tych rzeczy jednak nie działało tak skutecznie, jak te chwile bliskości, podczas których było się jednocześnie skrajnie świadomym każdego fragmentu swojego ciała, jak i niepewnym, gdzie kończy się własne, a zaczyna czyjeś. Erinel okazał się dokładnie tym, czego Vera potrzebowała i choć brakowało tu połączenia dusz, tęsknoty i przywiązania, tak porywczość ich obojga, mająca ujście w czystej namiętności, dobrze rekompensowała te braki. I nawet fakt, że był elfem, w ogólnym rozrachunku okazał się mało istotny - bo jednak było to dla Umberto pod tym względem nowe doświadczenie.

Nie planowała zostawać na noc po drugiej stronie wyspy. Gdy przebudziła się i otworzyła oczy, dotarło do niej, że musiałaby pół godziny wiosłować, żeby wrócić do wioski. Nie było to niewykonalne, ale słowa nie były w stanie opisać jak bardzo się jej nie chciało, teraz w szczególności. Przeciągnęła się więc tylko i na chwilę jeszcze wtuliła się w pachnące morzem, dymem i rumem ciało obejmującego ją mężczyzny, ale niewygodna prycza nie pozwoliła jej pozostać w tej pozycji zbyt długo. Może Vera miała za duże wymagania, kto wie.
Wygramoliła się spod elfiej ręki i zabrała się za wybieranie z bałaganu wokół swoich ubrań. Wygrzebała najpierw spodnie i koszulę, a potem zapaliła stojącą na biurku lampę, by z jej pomocą znaleźć resztę własnych rzeczy. Nie ubierała się co prawda jeszcze, ale położyła je w jednym miejscu, żeby ułatwić sobie życie później. Przez chwilę jeszcze przyglądała się śpiącemu Erinelowi, z ustami rozciągniętymi w tym rodzaju uśmiechu, jaki nie zdarzał się jej zbyt często. Zupełnie inaczej wyglądał teraz, niż na co dzień. Może główną zaletę stanowił fakt, że akurat się nie odzywał.
Przypomniała sobie o tym, co gniotło ją w plecy, gdy usiłowała ponownie zasnąć, więc kucnęła obok pryczy i zajrzała pod spód, a potem wsunęła dłoń między deskę, a materac, starając się nie obudzić elfa. Gdyby znalazła tam coś interesującego, byłaby to znośna rekompensata za obolałe żebra. Potem wróciła do biurka, napiła się rumu z butelki, o której zdążyła zapomnieć i zaczęła przeszukiwać szuflady i szafki mebla. Tam też mogło coś na nią czekać; dokumenty, albo coś cennego, co mogłaby wsunąć sobie do sakiewki i udawać potem, że wcale tego nie znalazła.
Obrazek

[Płonąca Zatoka] Wyspa Harlen

40
POST BARDA
Vera Umberto mogła delektować się bliskością Erinela. Kiedy wtuliła się w jego ciało, mogła słuchać jego równego oddechu i spokojnego bicia serca uwięzionego w klatce piersiowej, mogła śledzić szlaki drobnych blizn na jego skórze i cieszyć się tytoniowym zapachem jego włosów. Była blisko i miała przewagę, bo jako jedyna w kajucie wyrwała się spod czaru snu. Gdyby chciała rozbić załogę Erinela, wystarczyłoby, że usunęłaby go, jak króla na szachownicy. Minęłoby dużo czasu, nim pionki znalazłyby sobie nowego przywódcę.

Elf spał, jakby na jego sumieniu nie ciążyły żadne winy. Gdyby Vera uciekła się do obudzenia go tylko po to, by wiosłował z powrotem do wioski, byłaby to zbrodnia godna potępienia.

Ubrania były zmieszane z tymi, które należały do Erinela, jednak łatwo było odróżnić odzienie pani kapitan, nawet w nikłym świetle nocy. I choć zdecydowała nie ubierać się jeszcze, było dość ciepło, by cieszyć się wolnością.

Pod materacem, prócz kurzu i brudu, znajdowała się kolejna figurka. Niewielka, nie wyższa niż kobieca dłoń, przedstawiała krępą postać z brodą. Wyobrażenie krasnoluda najwyraźniej miało jakieś szczególne znaczenie dla Steffena Rachmistrza, skoro trzymał je w takim miejscu.

Biurko z grubsza przetrząśnięto już wcześniej, więc nie było tam ani grama złota czy innych kosztowności. Puste kartki, zapasowe pióra, zapakowane w słoiczki atramenty - wszystko to, czego potrzebował Steffen do prowadzenia dziennika, znajdowało się w szufladach biurka w wyjątkowym nieładzie. W dolnej, ostatniej szufladzie był nawet krótki sztylet, stalowy, niezbyt dobrej jakości, jak zauważyła Vera. Ostrze wyszczerbiło się w paru miejscach i nikt go nie naostrzył ponownie.

To, co Vera znalazła, to glejt - przeterminowany, sądząc po dacie, a więc nieużyteczny. Tym razem podpis należał jednak do innego urzędnika, a miejscem wystawienia był Karlgard. W dłonie kapitan wpadły również prywatne listy mężczyzny, wymieniane z kimś, kto najwyraźniej był bliski jego sercu. Wśród wyznań miłości i obietnic, że wróci do domu, nie było żadnej wskazówki na temat tego, gdzie znaleźć Levanta.

Erinel przewrócił się na plecy i zaczął chrapać.
Obrazek

[Płonąca Zatoka] Wyspa Harlen

41
POST POSTACI
Vera Umberto
Drobne ślady na ciele elfa nie wyglądały tak źle, jak ta poszarpana i długa blizna, przecinająca brzuch Very. Do mniejszych się przyzwyczaiła, ale ta jedna zawsze już chyba będzie psuć jej postrzeganie własnego ciała. Erinelowi chyba ona nie przeszkadzała, zresztą nie wyglądał, jakby ją w ogóle zauważył, zaślepiony pożądaniem. Półmrok kajuty miał swoje plusy.
Gdy wyciągnęła figurkę spod materaca, parsknęła bezgłośnym śmiechem. Nic dziwnego, że było jej niewygodnie, jak coś takiego wżynało się jej w biodro. Obejrzała ją dokładnie w świetle lampy, zastanawiając się, jakim cudem coś tak małego może mieć tak dużą wartość. Może czegoś nie wiedzieli? Może te figurki były pojemnikami, w których przemycane było coś zupełnie innego? Szukała zatrzasków, mechanizmu ukrytego wśród zdobień, linii klejenia czy czegoś, co sugerowałoby, że da się je otworzyć. A jeśli nie znalazła, doszła do wniosku, że mogła wziąć ją na statek i tam rozwalić, nie martwiąc się o hałas. Nawet jeśli Erinel postanowił nagle zacząć chrapać, Vera nie chciała go teraz budzić łomotem.
Papiery, znalezione w biurku, okazywały się nieprzydatne. Przeterminowany glejt mogła co najwyżej wrzucić do pieca, a listy miłosne sprawiały jedynie, że robiło się jej żal Steffena, choć nigdy nie darzyła go szczególną sympatią. A może żal jej było tej, do której nie wrócił, choć obiecywał, że to zrobi? Przywiązanie zawsze kończyło się tak samo. W ich świecie nie było miejsca na domy, rodziny i wyczekane powroty. Ich świat zakładał krótkie chwile namiętności w kajutach, burdelach i wynajętych tawernianych pokojach. Bez obietnic i listów miłosnych. Zwinęła je i odłożyła tam, gdzie je znalazła.
Mogła zabrać się za czytanie dziennika od deski do deski, ale czy naprawdę miała ochotę robić to teraz i psuć sobie nastrój? Postukała palcami o skórę, w którą owinięty był notatnik i po chwili namysłu zamiast po niego, sięgnęła po rum. Razem ze swoją butelką podniosła się z krzesła i podeszła do okna, spoglądając w noc. Nie była u siebie, ale czuła się bezpiecznie... w miarę. Okolice Harlen rządziły się swoimi prawami.
Przez chwilę przyglądała się jeszcze śpiącemu Erinelowi, zastanawiając się, co ze sobą zrobić. Była zmęczona i wciąż lekko pijana, ale prycza pozostawała mała i niewygodna. Choć może teraz mniej niewygodna, niż wtedy, kiedy pod plecami miała figurkę krasnoluda? Po długiej chwili namysłu postanowiła zgasić lampę i wrócić do łóżka, którego ciasnotę rekompensowało jednak chrapiące towarzystwo. Odstawiła butelkę przy zagłówku i wsunęła się z powrotem do elfa. Oparła głowę o jego ramię, przerzuciła nogę i rękę przez jego wciąż nagie ciało i zamknęła oczy.
- Nie chrap - mruknęła tylko, zanim ostatecznie spróbowała zasnąć i w objęciach snu pozostać już do rana.
Obrazek

[Płonąca Zatoka] Wyspa Harlen

42
POST BARDA
Verę obudził dotyk na jej klatce piersiowej. Erinel wstał przed nią, jednak zanim wyplątał się z jej objęć i z samego łóżka, postanowił skorzystać z okazji i pobawić się tym, co Vera miała do zaoferowania. Ugniatając jak kot i podobnie przy tym mrucząc, obudził panią kapitan samym ruchem. Pocałunek w kącik ust miał jej wynagrodzić niedogodności.

Na zewnątrz było jasno. Przez podłóżne okno wpadało światło, zdradzając kolory misternego witraża. Życząc kobiecie "dzień dobry", Erinel wstał w końcu i zebrawszy z podłogi swoje ubrania, zaczął je na siebie zakładać.

- Nie musisz jeszcze wstawać, skowronku. - Obiecał Verze, nie omieszkając jednak podziwiać jej nagość, gdy sam zasłaniał swoją kolejnymi częściami odzieży. - Idę obejrzeć te figurki dokładniej. I zgarnąć coś do picia. - Dodał, bo najwyraźniej po nocy pełnej wrażeń męczyło go pragnienie. - Jeśli będziesz gotowa, dołącz do mnie.

Do kajuty dolatywał zapach smażonego mięsa i jajek, którymi najpewniej w porze śniadania raczyli się marynarze. Nic nie stało na przeszkodzie, by do nich dołączyć.

Sprawy Levanta, Steffena i całej reszty były odległe. Vera mogła pozwolić sobie na jeszcze parę chwil relaksu. Równie dobrze mogła też wyskoczyć z łóżka i zająć się od razu czytaniem dziennika lub też zatrzymać Erinela i sprawdzić, czy na trzeźwo elf będzie sprawował się równie dobrze, jak po rumie.
Obrazek

[Płonąca Zatoka] Wyspa Harlen

43
POST POSTACI
Vera Umberto
Nie była to szczególnie dobra noc na wypoczynek i porządne wyspanie się, ale miała inne plusy, które mocno przeważały niedogodności. Odtrąciła budzącą ją rękę jak natrętną muchę, ale gdy zorientowała się, kto jest jej właścicielem, mruknęła tylko coś niewyraźnie i uśmiechnęła się lekko, czując pocałunek lądujący z brzegu jej ust. Budzenie się obok kogoś zdarzało się jej dużo rzadziej, niż by chciała, więc nie zamierzała tego leniwego poranka kończyć tak szybko, jak planował Erinel. Zaspanym spojrzeniem obserwowała, jak wstaje i zaczyna podnosić z podłogi swoje ubrania; przyglądała się jego plecom, ramionom i spływającym na nie długim, czerwonym włosom, które miała ochotę znów przeczesać palcami. Patrzyła na jego profil, na usta rozciągnięte w zadowolonym z siebie uśmiechu, na miodowe oczy lustrujące ją równie intensywnie co wczoraj. Powściągliwość i umiar nigdy nie były jej mocnymi stronami. Gdy elf znalazł się wystarczająco blisko, złapała go za nadgarstek i wciągnęła z powrotem do łóżka, dobrze wiedząc, że nie będzie protestował, zwłaszcza, że nie wiadomo kiedy i czy w ogóle miałoby się to powtórzyć.

Dopiero gdy w ten znacznie przyjemniejszy sposób obudziła się do końca, podniosła się razem z Erinelem i zabrała się za zakładanie ubrań. Poplątane po nocy i poranku włosy zwinęła byle jak w niski kok i związała rzemykiem, który miała na nadgarstku.
- Jestem piekielnie głodna - poinformowała go. - Poczekaj, idę z tobą. Wczoraj w nocy znalazłam jeszcze jedną pod materacem. Wżynała mi się w biodro.
Ruchem głowy wskazała figurkę krasnoluda, którą zostawiła stojącą na biurku, a jej wzrok padł na dziennik. Wciągając na siebie ostatnie ubrania, podeszła do związanego skórą notatnika i podniosła go, wreszcie mogąc przyjrzeć mu się na trzeźwo. Za czytanie się jednak nie zabierała.
- Będziesz miał coś przeciwko, jak zabiorę to ze sobą? - spytała i nie czekając na odpowiedź, wsunęła go do obszernej kieszeni swojego płaszcza. - Jak widać, wiem o tym trochę więcej, niż ty, więc więcej z tego dziennika wyciągnę. Wolę do tego usiąść w spokoju własnej kajuty. Zresztą nie mogę tu zostać, muszę wracać na Siostrę i zająć się statkiem.
Poprawiła kołnierz i ruszyła w stronę wyjścia, za dolatującym do nich kuszącym zapachem śniadania.
- Oddam ci go wieczorem. Zgoda?
Obrazek

[Płonąca Zatoka] Wyspa Harlen

44
POST BARDA
Erinel nie miała prawa narzekać na wybory Very. Kiedy pani kapitan postanowła nie wypuszczać go z kajuty tak wcześnie, mógł tylko pozwolić jej na nacieszenie się porankiem w najlepszy możliwy sposób. Vera nie miała prawa czuć się niezadowolona z towarzystwa elfa, on sam również korzystał. Oboje wygrywali, nawet jeśli brakowało alkoholowego ognia poprzedniej nocy, który zastąpiony został przez większą uwagę skierowaną ku obu ciałom.

Po skończonym akcie, to elfowi zajęło więcej czasu, by ponownie wstać z pościeli. Przyglądał się jej walorom, jednak nie komentował, jedynie ciesząc oczy z uśmiechem wymalowanym na ustach. W końcu jednak musiał wstać i wciągnąć na siebie resztę ubrań.

- Moi chłopcy coś nam przygotują. - Obiecał w temacie śniadania. On sam nie przywiązywał większej wagi do swoich włosów, nawet jeśli były tak samo poplątane, jak te Very.

Elfi kapitan podniósł figurkę, która znajdowała się wcześniej pod materacem.

- Paskudztwo. - Skomentował, przyglądając się wyobrażeniu krasnoluda wyrzeźbionemu w srebrze. - To naprawdę jest tak cenne? - Poddał wątpliwości, obracając figurke w dłoniach. Prychnął i odstawił ją na stolik. - Weź dziennik, oddasz go, gdy będziesz gotowa. Nigdzie się nie wybieramy przez następne dni. - Wyjaśnił.

Nim wypuścił Verę z kajuty, objął ją jeszcze i przyciągnął do siebie, by po raz ostatni połączyć ich usta w pocałunku.

- Mógłbym się w tobie zakochać. - Postraszył, uśmiechając się w ten nieprzyjemny sposób, nim puścił kobietę i pierwszy wyszedł z kajuty.

Na pokładzie, przy beczce, która służyła za stół, siedziało trzech mężczyzn i raczyło się śniadaniem. Czwarty siedział na deskach, opierając się o reling, z zapałem majstrując coś przy własnym nosie. Kiedy podniósł głowę, zaraportował:

- Czerwony sen, kapitanie! Znaleźliśmy w skrzyni.

Biały proszek oblepiał jego górną wargę. Erinel wyglądał na zbyt zaskoczonego, by zareagować od razu.
Obrazek

[Płonąca Zatoka] Wyspa Harlen

45
POST POSTACI
Vera Umberto
Spodziewała się protestów w kwestii dziennika, ale może wspólnie spędzona noc i informacje, jakimi Vera się z Erinelem podzieliła, pozwoliły mu zaufać jej trochę bardziej. Nie planowała zabrać notesu i uciec z wyspy, zwłaszcza że powoli w głowie krystalizował się jej potencjalny plan działania i Fretka odgrywała w nim dość istotną rolę. Dziś podchodziła do tego znacznie spokojniej, nie odbierając zbiegu okoliczności jako złośliwości losu, a raczej jako okazję, która się przed nią pojawiała i z której grzechem byłoby nie skorzystać.
Odwzajemniła pocałunek, ale słysząc wyznanie parsknęła śmiechem i odepchnęła elfa od siebie.
- Pozwalasz mi się panoszyć po statku i chcesz nazwać go moim nazwiskiem, jesteś pewien że już tego nie zrobiłeś?
Cokolwiek miał na myśli, Umberto nie miała ochoty tego roztrząsać. Ona zakochiwać się nie zamierzała, nie miała na to czasu, zresztą Erinel z całą pewnością nie był ku temu odpowiednią osobą. Całkiem możliwe, że takiej osoby w ogóle nie było. Vera wiodła pod tym względem samotne życie i raczej nie miało się to zmienić.

Poza kajutą przywitało ją jasne słońce i przyjemny, orzeźwiający wiatr, który niósł w jej stronę zapach śniadania. Ruszyła za elfem w stronę jego ludzi, którzy raczyli się właśnie czymś smacznym. Co prawda w szalupie wciąż miała kupiony wczoraj chleb i ser, ale po tej ilości wypitego rumu lepiej było zjeść coś ciepłego. Podeszła do stanowiącej stół beczki i jeśli nie mieli nic przeciwko - a raczej nie mieli, Verze Umberto się nie odmawiało, prawda? - poczęstowała się, uprzejmie dziękując i dopiero potem zwracając uwagę na tego, który wciągał coś przy burcie.
Zaśmiała się ochryple, gdy usłyszała jego wyjaśnienie.
- To tłumaczy, dlaczego skrzynie są tyle warte - stwierdziła. - I dlaczego nie transportują ich zwykli handlarze.
Zerknęła na Erinela, czekając na jego reakcję i wcinając swoje śniadanie. To była jego załoga, więc nie wtrącała się w jego zarządzanie ludźmi; jeśli nie widział nic przeciwko poczęstowaniu się znaleziskiem, w porządku, a jeśli chciał zjechać naćpanego już żeglarza z góry do dołu - jego sprawa. Vera sama nie była przeciwna silniejszym środkom odurzającym na pokładzie, dopóki nie wpływały one negatywnie na skuteczność pracy.
- Podejrzewałam, że figurki mogą się w jakiś sposób otwierać, ale w nocy nie mogłam znaleźć na to sposobu. To by tłumaczyło ich wartość, bo inaczej nie mam pojęcia, dlaczego ktoś by tyle za nie płacił. Ani to biżuteria, ani to sztuka... - skrzywiła się. - Gdzie był czerwony sen? Wysypał się z którejś, czy był pod jakimś drugim dnem?
Obrazek

Wróć do „Wschodnia baronia”