POST BARDA
- Nie jestem twoim wrogiem, Vero. Nie chcę z tobą walczyć. Tymi słowy Gregor pożegnał Verę. Kapitan nie została, by sprawdzić, jakie odczucia wywołały w nim jej słowa. Nikt jej nie zatrzymywał.
Wracała na statek w deszczu. Odegłe grzmoty rozbrziewały z coraz większą mocą, sugerując zbliżanie się centrum burzy. Morze było coraz bardziej wzburzone, a fale wyrzucały wodę na pomost i daleko wgłąb lądu. Marynarze zniknęli z pola widzenia, chowając się przed sztormem. Wstępując na Siódmą Siostrę, Vera przemoknięta była do suchej nitki. To nie mogło poprawić jej nastroju.
Jakiś czas później odwiedził ją Osmar, informując, że załoga nie jest zadowolona z zabrania im burdelu na statku, jednak nastroje nie są na tyle złe, by grozić buntem, oraz że siostry zostały wykopane z pokładu wcześniej ze względu na sianie fermentu. Po Osmarze pojawił się Corin, jednak nim zdążył poprawić kapitan nastrój, kolejne pukanie rozbrzmiało u drzwi jej kajuty. To Labrus i Hubert przysłali gońca, najwyraźniej nie chcąc zmuszać Very do brodzenia na ich statek poprzez wodę. Dostało się za to posłańcowi: młody chłopak, któremu przyszło biec na Siostrę, przemoknięty był od stóp do głów i z zimna trząsł się jak osika, a stojąc u wejścia Very, tworzył wokół siebie kałużę wody.
- Kapitan Hewelion prosi o decyzję w sprawie nauk... eee... medycznych! - Oświadczył koślawo, gdy Corin podał mu z litości kawałek jakiejś tkaniny, w którą mógłby wytrzeć przynajmniej twarz. - I bardzo przeprasza, że nie może się z tobą spotkać i że zobaczycie się jutro! Ale leje, co? - Wyszczerzył zadziwiająco proste i równe zęby. - Mistrz Ignhys mówi, że to przez biesy w wodzie!