[Płonąca Zatoka] Wyspa Harlen

271
POST BARDA


Ilithar nie był zmuszony dbać o ojca, jednak, jak uważał, chciał dla niego jak najlepiej. Podstarzały mag na Harlen mógł mieć spokojną emeryturę, gdy jego syn był wystarczająco blisko. To, jaką Ignhys miał przeszłość, i czy istniały jakieś inne dzieci, pozostało dla Very tajemnicą. Być może sam przed wypadkiem miał osobowość podobną do tej, którą prezentował sobą Ilithar? W jakiś sposób syn musiał zostać powołany do życia.

Osmar spojrzał po swoich towarzyszach. Vera mogła dostrzec, że jeden z nich miał pionowe źrenice całkiem natielanie niebieskich oczu i wyrostki na skroniach, które mogły przypominać łuski w cielistym kolorze. Jeśli był diabelstwem, dobrze wybrał. Wśród pirackiej braci niewielu było takich, którzy zostawali wykluczeni z towarzystwa.

Kiedy Vera mówiła, broda krasnoluda trzęsła się lekko. Szybko okazało się, że Osmar hamował śmiech.

- Nie szkodzi, nie szkodzi, Kapitanie! - Osmar poderwał się z miejsca. - Ja też się zachowałem jak złamany chuj, mówili ci o tym? Ja zapomniałem, ty zapomnij. - Poklepał Verę po dole pleców, bo tam sięgał bez problemów. - Mamy za dużo bab w załodze, wszyscy robimy się jacyś ckliwi i fochliwi, jak jakieś pizdy nieowłosione. Tylko, ech, wiesz, nie bierz tego do siebie. Ty nie jesteś taką zwykłą pizdą.

Osmar skończył mówić, lecz zaraz podniósł się kolejny głos, nim Vera zdołała odpowiedzieć. Spojrzenia wszystkich skierowały się w stronę nawoływań.

- Mili państwo! Proszę o uwagę! Napisałem nową pieśń!

To Mikk z Karlgardu wrzeszczał z podestu. W dłoniach miał swoją lutnię i kiedy tłum ucichł, popłynęły pierwsze niewinne dźwięki.

Żył raz oficer na statku handlowym,
Co pod piracką flagą pływał czasem.
I gdy do portu zawijał, to na nabrzeżu,
Wielką magię czynił swym...


Brać piracka chętnie dokończyła wers.

Bo sprzęt to był wielki i gruby jak konar,
Jak wąż był długi i gibki!
Kobiety krzyczały, gdy on się pojawiał,
Bez strachu penetrował ich... !


Lecz razu pewnego bosman go spytał,
Kamracie, gdzie leży sekret twój?
I wtedy oficer na uszko mu szepnął...
To nie ja, lecz to tylko mój...


Choć Osmar musiał zdawać sobie sprawę z tego, że również jest bohaterem piosenki, chętnie kończył zwrotki. Wyglądał na zachwyconego twórczością Mikka. Oczy mu błyszczały.

Lecz czasy rozpusty dobiegły końcowi,
Gdy kapitanem została kobieta niejaka.
Zobaczyła ten skarb na jej pokładzie
I w klatce złotej zamknęła... !


Żałoba zapadła od Everam do Ujścia,
Klatka z ptaszkiem całunem okryta,
Lecz zazdrosna kapitan kluczyka pilnuje...
Marnuje się taka dobra...


Piraci klaskali, gwizdali i prosili o bis. Corin zniknął z pola widzenia. Niewykluczone, że wziął przykład z Herringa i skoczył za burtę.

- Daj mu jeszcze polatać! - Podniosły się rozbawione głosy skierowane do Very.

- Następną będzie o kusym bosmanie, krótszym od chuja! - Zapowiada Mikk.
Obrazek

[Płonąca Zatoka] Wyspa Harlen

272
POST POSTACI
Vera Umberto
Pokręciła przecząco głową i potarła brwi palcami jednej dłoni. Nie miała już siły na konsekwencje wczorajszego wieczoru, nawet jeśli przychodziły teraz kolejne informacje na jego temat. Cokolwiek zrobił jej Osmar, miał szczęście, że tego nie pamiętała i powinien starać się, żeby tak już zostało.
- Nie mówili, ale mój limit przyswajania wieści z wczoraj został już osiągnięty, jak nie przekroczony. Nie chcę wiedzieć już nic więcej. Mam nadzieję, że wyjaśniłam wszystko ze wszystkimi.
Nie chciała kłócić się z ludźmi ze swojej załogi. Mogła mieć konflikty ze wszystkimi z zewnątrz, ale Siostra miała działać jak dobrze dopasowany zestaw trybików. Uśmiechnęła się do Osmara z rozbawieniem.
- Dzięki. Ty też nie jesteś zwykłą pizdą, nawet jak robisz się fochliwy.
Nietypowy komplement i tak utonął w zamieszaniu, jakie znów wywołał Mikk. Pełna obaw odnośnie tego, co zaraz usłyszy, obróciła się w stronę podwyższenia i uniosła wzrok na ich harlenowego grajka, który najwyraźniej z Siódmej Siostry czerpał swoje główne źródło inspiracji. Skrzyżowała ręce na klatce piersiowej i oparła się biodrem o reling, czekając na nowe arcydzieło.
Nawet jeśli piosenka nie dotyczyła jej samej, to wciąż była za mało pijana, żeby nie czuć się zażenowana, słuchając jej. Rozejrzała się za głównym bohaterem nowej historii, ale nigdzie go nie było. Ciekawe, czy zniknął w trakcie tej szanty, czy jeszcze przed nią. Trzeba było niestety przyznać, że Mikk miał wyjątkowy talent do tworzenia pieśni, które długo potem wybrzmiewały wśród pirackiej braci. Może to była wyłącznie kwestia umiejętnego składania zbereźnych treści w całość, ale to przecież też było coś, czym nie każdy mógł się pochwalić. Vera na przykład nie mogła... na szczęście. Rozbawienie stojącego obok Osmara w końcu jednak udzieliło się też jej i choć może nie dośpiewywała końcówek razem z resztą zbiorowiska, tak hej, przynajmniej nikt nie śpiewał tym razem o jej cyckach i ujeżdżaniu węży morskich. Całkiem miła odmiana, niech teraz Corin pocierpi, a potem, według zapowiedzi śpiewaka, niech cierpi Osmar.
Na komentarze, jakie były rzucane w jej stronę po pieśni, klasycznie odpowiedziała obelżywym gestem, po czym, poklepawszy krasnoluda po ramieniu, odepchnęła się od relingu i ruszyła powoli wzdłuż pokładu, by zorientować się, co dzieje się na statku. Chciała wiedzieć, czy Ilithar i dziewczyny przekroczyli już wszelkie granice i musiała ich zgonić pod pokład, czy może sami wpadli na taki pomysł; sprawdzić, czy Ignhys wciąż zagaduje Ashtona i Mardę, czy zajął się już czymś (lub kimś) innym. Zorientować się, ilu jeszcze kapitanów plącze się po Siódmej Siostrze i na tej podstawie wywnioskować, czy może się spodziewać jutro kogoś więcej, niż tych trzech, którzy obiecali jej wsparcie. A potem, tak zupełnie niezobowiązująco, poszukać Corina, najpierw w kwaterach oficerskich, a potem na niższych pokładach.
Obrazek

[Płonąca Zatoka] Wyspa Harlen

273
POST BARDA
Wesoły nastrój, który zapanował na Siostrze, w żadnym wypadku nie mógł być nazwany żałobnym, ale nie wydawało się, by komukolwiek to przeszkadzało. Ocaleni również woleli bawić się z załogami aniżeli rozpamiętywać okropności, które miały miejsce w obozie.

Ilithar i siostry zniknęli z pola widzenia i najpewniej udali się w miejsce bardziej odosobnione, by cieszyć sobą, nim wrócią do towarzystwa. Również Mardy i Ashtona nie było nigdzie widać, ale Ignhys znalazł towarzystwo Silasa, z którym rozmawiał, nachylając mu się do ucha, by nie musieć krzyczeć ponad podniesionymi głosami maryanrzy.

Nie wszystkie załogi opuściły Siódmą Siostrę. Prócz Białego Kruka, Dłoni i Dumy, na Siostrze znajdowali się załoganci z Królowej Balbiny i Krwawej Hordy. Tej ostatniej przewodził Ghargho, gnom nikczemnej postury i wzrostu, pod którym służli jednak potężni orkowie i ludzie. Zasłynęli jako bezwględna załoga, ktorej nazwa pasowała jak ulał.

W kwaterach oficerskich wciąż było dośc gwarno, gdy z zewnątrz dobiegały rozmowy i śpiewy marynarzy, jednak nie na tyle, by nie dosłyszeć wiele mówiących stęknięć i jęków dochodzących zza... drzwi pierwszego oficera.
Obrazek

[Płonąca Zatoka] Wyspa Harlen

274
POST POSTACI
Vera Umberto
W sumie Verę cieszył taki obrót spraw. Wolała, gdy na statku nie panowała żałoba, nawet jeśli duży wpływ na to miał Mikk z Karlgardu i jego arcydzieła sztuki literacko-muzycznej. Chętnie poszłaby w wir zabawy razem z całą resztą, ale po wczorajszej porażce wolała od wszelkich wirów trzymać się z daleka. Nawet kubka z rumem nie podniosła z powrotem, decydując się na względną trzeźwość, przynajmniej dzisiaj.
Spodziewała się, że w kwaterach oficerskich doskonale będzie słychać zamieszanie panujące na pokładzie, ale nie spodziewała się dźwięków dochodzących z wewnątrz. A już na pewno nie takich! Zamarła na moment w pomieszczeniu pomiędzy kajutami, wyjątkowo nie wiedząc, co powinna ze sobą zrobić. To, co słyszała, było raczej jednoznaczne.
Chwilę jej zajęło dojście do wniosku, że jeśli Corin postanowił zlitować się nad jedną z cierpiących z powodu jego nagłej monogamii kobiet, powinna o tym wiedzieć; a jeśli ktoś inny z załogi stwierdził, że skorzysta sobie z kajuty oficera dla ulżenia własnym namiętnościom, to należało ich uprzejmie poinformować, że mają stąd wypierdalać. Nagła złość nie była czymś, co Verze zdarzało się rzadko i nie potrzebowała wiele, by się wściec. To co działo się w środku, w obu przypadkach, jakie mogły mieć miejsce za drewnianymi drzwiami, było powodem zdecydowanie ku temu wystarczającym.
Podeszła do kajuty Yetta i szarpnęła za klamkę, a jeśli drzwi się nie otworzyły, załomotała w nie wściekle.
Obrazek

[Płonąca Zatoka] Wyspa Harlen

275
POST BARDA


Po otwarciu drzwi Verze ukazał się widok, po którym mogła stwierdzić, że Ilithar wygląda nad wyraz przystojnie w ubraniach... Jak i bez nich, o ile w tym drugim przypadku nawet nie lepiej. Siostry również były niczego sobie, za to całej trójce brakowało spostrzegawczości. Zbyt oddani cielesnym uciechom w pierwszej chwili nie zauważyli, że nie są sami w kajucie.

Pierwsza po rozum do głowy poszła Raylene, bo gdy zobaczyła w drzwiach cień Very, oświetlany blaskiem świec z zewnątrz. Wrzasnęła, ostrzegając swoją dwójkę towarzyszy zabaw, odepchnęła też mężczyznę, który klęczał na ziemi, z głową między jej kolanami. Echo czekała na swoją kolej z Ilitharem, więc mając większe pole manewru, poderwała się na równe nogi, zasłaniając nagość suknią.

- Pani kapitan! - Pisnęła.

Półelf nie wydawał się tak spęszony, jak być może powinien. Posłał Verze zadziorny uśmiech.

- Pani kapitan zechce do nas dołączyć?
Obrazek

[Płonąca Zatoka] Wyspa Harlen

276
POST POSTACI
Vera Umberto
Dlaczego jej to nie zdziwiło?
Nie potrafiła tylko pojąć, jakim cudem siostry uznały, że będzie to dobry pomysł. Żyły na Siódmej Siostrze od kilku miesięcy i nigdy dotąd nie postanowiły władować się ze swoimi beztroskimi harcami oficerom do kajut. Szkoda że nie poszli od razu do kapitańskiej. Vera miała większe łóżko, a poza nim ogólnie więcej przestrzeni, dlaczego właściwie się tak ograniczali?
Gdy Ilithar wynurzył się spomiędzy ud Raylene i rzucił swoją propozycję w kierunku Umberto, kapitan tylko parsknęła suchym śmiechem. Już, pewnie, leci obsługiwać półelfa jako trzecia.
- Rozumiem, że nasze kajuty z jakiegoś powodu stały się dobrem publicznym - odezwała się, nie odrywając wściekłego spojrzenia od tak niezwykle zaskoczonej Raylene. Niestety stała pod światło, więc ton jej głosu musiał wystarczyć. - Skończyły wam się inne miejsca na Siostrze? Za mały mamy statek?
Opuściła wzrok na Ilithara, a jej usta rozciągnęły się w szerokim, niepokojącym nieco uśmiechu. Weszła szybko do środka i zebrała te ubrania, które leżały dookoła, by jednym zdecydowanym gestem wyrzucić je przez okno.
- Dziękuję, z wielką chęcią dołączę. A właściwie, dlaczego tylko ja? Po co się ograniczać? - cofnęła się i w kilku krokach dopadła do wyjścia prowadzącego na pokład, przez które wyjrzała na zewnątrz. - Hej! Chodźcie tutaj! Zapraszam do kwater oficerów, dziś są najwyraźniej otwarte do zwiedzania i nie tylko. Osmar, chodź! Ktoś widział Corina? Mikk, ciebie też zapraszam, Siódma Siostra oferuje ci kolejne inspiracje!
Jeśli dziewczyny będą usiłowały uciec, teraz tak czy inaczej wszystkie oczy będą skierowane na nie. A gdyby chciały pozostać w kajucie Yetta, przywołani przez kapitan goście chętnie odwiedzą je sami. O nie, Vera nie godziła się na taką bezczelność. Władowały się z gołą dupą na łóżko swojego dowódcy, więc teraz z gołą dupą będą biegły pod pokład. Może się czegoś raz a dobrze nauczą. Umberto dotąd nie ingerowała w ich rozrywki, ale wszystko miało swoje granice.
Obrazek

[Płonąca Zatoka] Wyspa Harlen

277
POST BARDA
Echo i Raylene wyglądały na przerażone obecnością Very, nie było za to w ich spojrzeniach za grosz wstydu.

- Pan Yett powiedział, że możemy! - Pisnęła Echo, bliska łez. - Tu jest cisza i spokój!

- Właśnie! Pan Yett pozwolił! - Broniła Raylene.

Ilithar, wbrew oczekiwaniom, nie przejął się zbytnio natarciem Very. Rozsiadł się wygodniej, podpierając ramieniem o koję. Najwyraźniej nie tylko ojciec miał ekhibicjonistyczne zapędy. Tym bardziej, że Ilithar miał się czym pochwalić.

- Jesteś dla nas zbyt szorstka, kapitanie. - Mruknął, patrząc, jak suknie kobiet i jego własne odzienie wylatuje przez okienko.

Echo zaczęła płakać, od kilku łez szybko przeszła do szlochu. Raylene zacisnęła dłonie w pięści i poczerwieniała, jakby starając się powstrzymać nieprzyjemne słowa, które mogły cisnąć jej się na usta.

Jasnym było, że marynarze nie przegapili tego typu widowiska i szybko zaczęli gromadzić się przed wejściem od kajuty. Siłą rzeczy, ani dziewczęta, ani Ilithar nie mieli jak uciec. Kolejni mężczyźni podziwiali widoki, przechodząc niczym przed wystawą w muzeum. Półelf pozował, jak dzieło sztuki. Komentarze rzucane przez jego załogantów były w większości gratulacjami.

Kiedy zamieszanie nieco ucichło, Echo i Raylene uciekły pod pokład, świecąc zadkami w ciemności nocy. Ktoś rzucił Ilitharowi koszulę, by mógł się okryć.

A gdzieś z tyłu dobiegł Verę znajomy głos:

- Podoba ci się mój synek, Vero Umberto?

Oraz drugi, należący do Corina.

- Co tu się dzieje?! Dlaczego dziewczyny płaczą?
Obrazek

[Płonąca Zatoka] Wyspa Harlen

278
POST POSTACI
Vera Umberto
Może błędnie, ale ostatnim, w co Vera była w stanie uwierzyć, było to, że Corin zgodził się na przekształcenie jego kajuty w pokój, w którym dziewczyny mogły ulżyć swojej chuci, jeśli tylko miały na to ochotę. Tu były jego rzeczy, jego łóżko, w którym jeszcze dzisiaj spała Vera, do cholery, nie miała ochoty na pamiątki po gołych tyłkach tej trójki na kocu. Zresztą to wciąż były kwatery oficerskie. Nawet jeśli Yett faktycznie się zgodził, to z nim było coś mocno nie tak.
- Owszem. Tu jest cisza i spokój i tak ma zostać. Nie macie wstępu do naszych kajut, a tym bardziej, do jasnej kurwy, w takich celach.
Nie powstrzymała dziewczyn, jeśli chciały owinąć się kocem, czy coś. Upokorzenie było wystarczające. Umberto była wściekła. Nikt na tym statku do tej pory nie pozwolił sobie na podobną bezczelność i nie spodziewała się, że coś takiego może się wydarzyć. Widząc, jak Raylene powstrzymuje się przed cisnącym się jej na usta komentarzem, kapitan wyciągnęła ostrzegawczo palec w jej stronę.
- Na twoim miejscu bym się nie odzywała - warknęła, zanim tamta zdążyła cokolwiek powiedzieć. - Ciesz się, że robię tylko tyle. Nawet jeśli Corin się zgodził, trzeba było użyć dla odmiany tego, co macie w głowach i iść się gzić gdziekolwiek indziej. To nie jest kolejny schowek w ładowni, tylko kajuta twojego dowódcy, do cholery. I gówno mnie obchodzi, czy tu jest cicho i spokojnie, czy nie.
Odprowadziła ich potem rozjuszonym spojrzeniem, a gdy dotarły do niej słowa Ignhysa, z jej gardła wyrwało się wściekłe warknięcie. Nie. Nie podobał się jej jego synek. Kolejny, ktory z całej tej trójki nie wykazał się choćby krztyną pomyślunku.
Odwróciła się do Corina.
- Dobra, przedstawienie się skończyło, wypierdalać - poleciła wszystkim pozostałym gapiom, gestem wskazując drzwi. Jeśli czekała ją kłótnia, nie zamierzała robić sceny przed publicznością.
- Pozwoliłeś im zrobić ze swojej kajuty burdel? - spytała oficera, gdy zostali sami, albo przynajmniej bez ludzi spoza Siódmej Siostry. - Zgodziłeś się na to? Co będzie następne, każdy będzie teraz przychodził do oficerskich, jak go chcica poniesie, bo tu jest cisza i spokój?
Obrazek

[Płonąca Zatoka] Wyspa Harlen

279
POST BARDA
Pojawienie się Corina przyniosło za sobą kolejne śmiechy i najczerstwsze wersy z nowopowstałej piosenki. Yett przewrócił oczyma, zgarnął Verę ramieniem i poprowadził ją do kajuty kapitańskiej, jakby był to jego własny pokój.

- Vera, musimy porozmawiać. - Powiedział od wejścia, zapowiadając dyskusję, która mogła nie być zbyt przyjemna. Podsunął sobie krzesełko i usiadł ciężko. Wyglądał na zmęczonego, zirytowanego, ale nie dość pijanego, by tracić wątek. - To chyba jasne, że im na to nie pozwoliłem? Nie wiem, jak wpadły na to, że to dobry pomysł, ale... cholera, całe Harlen będzie wiedzieć o tym, że gździły się w mojej kajucie! I ty im to pokazałaś! - Corin podnosił głos, jednak przez przejęcie tematem, a nie złość. - Możemy spodziewać się kolejnych piosenek? Vera, oni mają z nas pośmiewisko. - Powiedział w końcu to, co leżało mu najbardziej na sercu. - Jest powód, dla którego to mężczyźni służą na statkach. Z kobietami są właśnie takie problemy. Niesubordynacja każdego dnia, na którą przymykasz oko. - Wskazał dłonią drzwi, by podkreślić wagę swoich słów, jakby wskazywał te dziewczęta, które nie radziły sobie na pokładzie. - Powinniśmy rozważyć, kogo zachować w załodze, a kogo zastąpić kimś senswoniejszym. Echo i Raylene mają zostać na Harlen, jak dla mnie, mogą pracować u Silasa w burdelu. - Stwierdził szorstko. - Z takim babińcem na statku nikt nie będzie nas szanował. I nikt nie pomoże nam z Kompanią. Irina i Pogad zostają. Resztę powinniśmy wymienić na mężczyzn.
Obrazek

[Płonąca Zatoka] Wyspa Harlen

280
POST POSTACI
Vera Umberto
- Całe Harlen widziało, że je stąd wyrzuciłam - zaprotestowała, robiąc kilka zdenerwowanych kroków w tę i z powrotem. - Myślisz, że za chwilę cała wyspa nie mówiłaby o tym, jak Ilithar wpadł na Siostrę i przeleciał dwie załogantki w kajucie oficera? Pierwszy by się tym chwalił, a my dowiedzielibyśmy się o tym po fakcie, z kolejnej szanty Mikka.
Gdy oficer wspomniał o pośmiewisku, jakim ponoć są, Umberto zatrzymała się w miejscu i skrzyżowała ręce na klatce piersiowej. Jej niezadowolone spojrzenie wylądowało w końcu na Corinie.
- Nie dramatyzuj. Zrobiliśmy wystarczająco wiele, żeby żadnym jebanym pośmiewiskiem nie być. To nie jest kwestia kobiet na pokładzie, tylko tego, że połowa załogi to nowi ludzie, którzy nie mają pierdolonego pojęcia o służbie na statku - żachnęła się i wróciła do niespokojnego krążenia po kajucie. - Nigdy nie sądziłam, że to powiem, ale w chwilach takich, jak ta, tęsknię za wojskiem. Tam przynajmniej trzymali jakieś standardy. Nikt nie płakał co pięć minut, nikt nie przytulał się do oficerów, nikt nie wpakowywał się ze swoim towarzystwem do koi przełożonych, kiedy ich akurat nie było.
Zacisnęła usta w wąską kreskę. Słowa Corina mogły ją denerwować, ale miał trochę racji. Żadna z ostatnio zwerbowanych kobiet nie potrafiła się tu odnaleźć. Może poza Oleną, choć Vera czuła podświadomą i kompletnie absurdalną potrzebę pozbycia się też jej. Echo i Raylene doskonale udowodniły jej, że ich obecność na Siódmej Siostrze przynosi więcej szkody niż pożytku. Olena i Gerda były młode i naiwne, a Marda opróżniała im butelki z rumem szybciej niż Osmar. Brakowało jej Tamary.
- Wiesz przecież, dlaczego je przyjęłam - mruknęła. Paranoja Very dotycząca syren nie wzięła się bez powodu. - Ale masz... trochę racji. Po Ujściu mamy przynajmniej tuzin chętnych, którzy dla odmiany, kurwa, wiedzą co robią. Siostry wypierdalają z załogi. Pozostałe...
Zamilkła, nie potrafiąc podjąć decyzji pozbycia się większości kobiet tak po prostu. Przeniosła wzrok na drzwi, jakby docierające z zewnątrz dźwięki miały jej w czymkolwiek pomóc.
- Zastanowię się do rana.
Obrazek

[Płonąca Zatoka] Wyspa Harlen

281
POST BARDA
- To nie ma znaczenia, Vera. - Corin był oschły w swoich słowach. - Wyrzuciłaś je na oczach całej wyspy, cholera, jeszcze zwołałaś widownię. Gdyby nie to, może i powstałaby piosenka, ale nikt by nie brał jej na poważnie! Tego grajka też trzeba uciszyć. Porozmawiam z Leobariusem.

Corin uniósł dłoń do twarzy, by rozmasować skroń. To wszystko zaczynało przyprawiać o ból głowy. Wszystko nie szło w tym kierunku, w którym powinno.

- Vera, robimy dużo, chwalą cię, a potem śpiewają piosenki o twoich cyckach. - Warknął. Wydawało się, że na usta cisnęło mu się coś jeszcze, ale powstrzymywał się, by wydobyć z siebie nieprzychylne słowa. - Skoro ludzie nie mają pojęcia o służbie, to nasza w tym głowa, żeby ich nauczyć! Masz rację, wojsko było lepsze. Dowódcy trzymali nas żelazną ręką. Tak, jak powinno być. - Podniósł zmęczone spojrzenie na kapitan. - Wiesz, co powtarzał mój dowódca jeszcze podczas szkolenia? Że jeśli załoga nie zna dyscypliny, to ludzie umierają. - Podkreślił sentencję wymowną chwilą ciszy. - Zaprowadzimy porządek albo pójdziemy na dno. Wiem, że boisz się syren, ale hej, nie spotkaliśmy ich od pół roku. Ani my, ani nikt inny.

Yett w końcu podniósł się z krzesełka. Vera mogła odnieść wrażenie, że chce ją objąć, albo przynajmniej dotknąć. Ale czy na wojskowym okręcie coś takiego byłoby dopuszczalne? Czy przemyślenia Corina będą rzutować również na nich?

- Jesteśmy piratami i jesteśmy wolni. Ale Siódma Siostra nie może działać jak rodzina, z rozwydrzonymi bahorami i próbującymi naprawiać wszystko rodzicami. Nie możemy ciągle podcierać im tyłków i powtarzać, żeby na siebie uważali. - Dodał nieco łagodniej. - Przyrzekam, że jeśli Olena jeszcze chociaż raz będzie chciała mnie przytulić, to wyleci za burtę.
Obrazek

[Płonąca Zatoka] Wyspa Harlen

282
POST POSTACI
Vera Umberto
- Więc co mam zrobić, odciąć je sobie? - zirytowała się. - A może oddać dowodzenie mężczyźnie, żeby było tak, jak powinno być? Nie mam wpływu na to, co o mnie mówią i co śpiewa Mikk. Robię co mogę, wypruwam sobie pierdolone żyły i wbrew pozorom nie tylko po to, żeby przez chwilę usłyszeć o sobie coś innego, niż tę jebaną szantę o ujeżdżaniu węży morskich. Nie mam już dwudziestu lat, żeby przejmować się wszystkimi plotkami na swój temat.
Gdy po przytoczonych słowach dawnego dowódcy Corina zapadła cisza, Umberto znów zatrzymała się, ze spojrzeniem wbitym w ciemność za oknem. Przypomniała się jej ich rozmowa, ta, którą odbyli po pogrzebie Erinela. Długo milczała, a jej samopoczucie pikowało w dół w zastraszającym tempie. Za długo, jak widać, czuła się dobrze. Ile to trwało? Pół godziny? Może godzinę? Nie spodziewała się od oficera takiej krytyki w swoim kierunku, a przynajmniej nie dziś. Spojrzała na niego, kiedy wstał, a w jej oczach nie było już złości - tylko rezygnacja.
- Pytałam cię wczoraj, czy źle dowodzę statkiem - przypomniała cicho. - Zależało mi na szczerości. Następnym razem od razu mi powiedz prawdę. Nie musiałeś mi słodzić, żebym poszła z tobą do łóżka.
Pozwoliła swoim słabościom przejąć nad sobą kontrolę i teraz ponosiła tego konsekwencje. Yett miał rację. Musiała prowadzić statek żelazną ręką, zamiast liczyć na to, że którekolwiek z jej podwładnych posiada umiejętność samodzielnego używania mózgu. Przez ostatnie pół roku wyszła do załogi, otworzyła się i spędzała z nimi więcej czasu, a okazywało się, że powinna była zostać zamknięta w kajucie i robić za straszak. Jak z dziećmi, porównanie Corina było bardzo trafione. Rób co trzeba, bo przyjdzie zła pani i spuści ci wpierdol, czy jakoś tak.
- Jutro się tym zajmę - obiecała, odwracając wzrok. Nieważne jak bardzo by nie chciała uwiesić się teraz na Corinie i udawać, że wszystko jest w porządku, to przecież nie było. Ani teraz, ani wcześniej, wtedy, gdy sądziła, że cały świat stoi przed nią otworem, a jej możliwości są nieograniczone. - Zaprowadzę porządek.
Ruszyła do biurka i wyciągnęła z niego butelkę tego samego alkoholu, którym wcześniej częstowała Olenę, by razem z nim opaść na brzeg koi. Odkorkowała go i pociągnęła długiego łyka. I tak nie było sensu, żeby wychodziła z powrotem na pokład, skoro to wszystko była farsa.
- Jutro w południe jestem umówiona u Silasa z trzema kapitanami, o których ci mówiłam - poinformowała mężczyznę. - Jeśli chcesz się pojawić na tym spotkaniu, będziesz mile widziany. Przyda się przedstawiciel Siódmej Siostry bez cycków, skoro są one takim problemem.
Obrazek

[Płonąca Zatoka] Wyspa Harlen

283
POST BARDA
Corin zaczął zauważać, że być może odrobinę przesadził w swoim nagłym wyrzucie odnośnie tego, jak działa Siódma Siostra. Zmarszczył delikatnie czoło, ostrożnie przysuwając się do Very.

- Nie, nie. Ty jesteś kapitanem. Świetnym kapitanem, muszę dodać. Wszyscy cię szanują, może poza Mardą, ale to nie w tobie leży problem, tylko w załodze.

Usiadł obok niej, na koi.

- Nie dowodzisz źle statkiem, Vera. I, cholera. - Westchnął ciężko. - Gdyby chodziło tylko o wciągnięcie cię do łóżka, to zrobiłbym to dawno temu, bez podchodów. - Mówił o wiele łagodniej, niż przed momentem.

Jeśli Vera mu pozwoliła to jego dłoń znalazła drogę do jej talii. Mimo gorzkich słów, najwyraźniej nie miał zamiaru odpuszczać ich nowo budowanej relacji.

- Oboje zawaliliśmy w doborze załogi, ale nie jest późno, jeśli mamy to naprawić. Dzisiaj widać to bardziej, niż kiedykolwiek wcześniej. Inne załogi zwróciły mi na to uwagę. - Przyznał w końcu, że to nie od niego wyszedł pomysł zwątpienia w dziewczęta. - Jednostki, które zaburzają porządek na statku, powinny odejść. Ale to ty dowodzisz i ciebie powinni słuchać i szanować. Dlatego jutro ty pójdziesz na spotkanie. Pokażesz im, że nawet z cyckami można być kapitanem i robić coś nie tylko dla siebie, ale dla wszystkich.
Obrazek

[Płonąca Zatoka] Wyspa Harlen

284
POST POSTACI
Vera Umberto
W jej pustym spojrzeniu na moment pojawił się błysk rozbawienia.
- Hm. Teraz były podchody? - spytała, nim chwilę później spoważniała z powrotem. Nawet obejmująca ją ręka nie przywróciła jej dobrego nastroju sprzed pół godziny, zanim przepędziła siostry z kwater oficerskich, a Corin podsumował jej skuteczność w kilku nieprzyjemnych zdaniach. Butelka znajomo ciążyła w dłoni. Choć oficer wycofywał się z tego, co powiedział - a przynajmniej tłumaczył, że zupełnie nie to miał na myśli - Vera już wiedziała swoje. Musiała zreorganizować swoje priorytety i z powrotem się zdystansować, jeśli chciała, żeby wszystko działało jak wcześniej.
- Nie mówię, że ja nie pójdę - doprecyzowała, ale nie namawiała go dłużej do udziału w spotkaniu. Potrafiła załatwić co trzeba sama, bez dodatkowego wsparcia, nawet jeśli posiadała atrybuty, które piracką brać interesowały bardziej niż to, co miała do powiedzenia. Sięgnęła do troczków koszuli i zasznurowała ją wyżej, w miarę możliwości zakrywając dekolt, choć przecież planowała już nie wychodzić. Potem uniosła wzrok na Yetta i przyglądała mu się przez chwilę w milczeniu, w końcu unosząc dłoń i przeczesując palcami włosy z boku jego głowy.
- Nie chciałam rozpowiadać wszystkim o nas, tak jak nie chciałam organizować żadnej stypy - przyznała. - Po pierwsze, było za wcześnie. Po drugie... to wciąż... Powinniśmy się trzymać z tym... z nami... - zawahała się przez chwilę. Nie wiedziała jak to określić. Nie była przyzwyczajona do nadawania relacjom łatki po jednej wspólnej nocy i kilku odległych obietnicach, nieważne jak duże znaczenie miał dla niej obejmujący ją mężczyzna. Skrzywiła się z zażenowaniem. - Powinniśmy trzymać się z dala od oczu innych. Przynajmniej przez jakiś czas. Tak będzie lepiej. Żałuję, że nie ustaliliśmy tego wczoraj, ale jak widać popełniłam tyle błędów, że jeden w tę czy w tę nie robi różnicy.
Zabrała rękę i odwróciła się, z powrotem opierając łokcie na kolanach i biorąc kolejnego łyka z prawie pustej już butelki. Zakręciła nią lekko. Jednak będzie musiała jeszcze dziś wyjść, po kolejną.
- Idź, Corin. Baw się, albo gaś pożary po mnie, albo wyprzytulaj Olenę na zapas, nie wiem, jakiekolwiek tam masz plany na wieczór. Ja i tak muszę... - Co musiała? Jakoś trzeba było wykorzystać czas. Mogła zastanowić się jak rozdzielić statki i komu powierzyć dowodzenie nad Mżawką, poplanować sprawy, których jeszcze planować do końca się nie dało. Mogła też narąbać się w samotności, jak kiedyś. Nie miała obecnie ochoty na inne towarzystwo, niż Corina, a on pewnie nie miał ochoty na towarzystwo Very. Zresztą biorąc pod uwagę ostatnie zamieszanie i nową piosenkę Mikka, lepiej, żeby oficer poszedł zająć się czymkolwiek innym, niż ona. - Muszę pomyśleć.
Obrazek

[Płonąca Zatoka] Wyspa Harlen

285
POST BARDA
Corin odpowiedział na jej przytyk jedynie uśmiechem, choć chwilę później ucałował ją w skroń, jakby nie mogąc się przed tym powstrzymać. Nie spodziewając się odrzucenia, przysunął się o wiele bliżej, nie zabierając dłoni.

- Wiem, Vera. Cóż... teraz tego nie cofniemy. Sam nie jestem bez winy. A skoro już tu jesteśmy, to i tak będą gadać. Niech gadają, z czasem po prostu przywykną. Tam może i mają wino, kobiety i śpiew, ale nie mają ciebie.

Corin nie zostawił Very, o ile ta nie wyrzuciła go z kajuty stanowczym kopniakiem. Kiedy na pokładzie trwała zabawa, nadzorowana przez Osmara, Vera i Corin mogli oddać się zapowiadanemu przez panią kapitan myśleniu.

***

Wbrew wcześniejszym zapowiedziom, następnego dnia Yett odprowadził Verę do karczmy Silasa. W lokalu nie było wiele osób. Nieliczni piraci od rana raczyli się alkoholem i przekąskami, sam łysy właściciel szorował szynk brudną szmatą, a tuż pod truchłem syreny, zadzierając głowę i przyglądając się okazowi, stał Ignhys, najwyraźniej po raz kolejny studiując potworzycę.

- Stolik na zapleczu, pani kapitan. - Poinformował ją Silas. - Wszyscy już czekają.

Corin został z tyłu, dosiadając się zaraz do piratów, po drodze również witając maga, który w ogóle nie zwrócił na niego uwagi.

Zaplecze, jak je nazwał karczmarz, w istocie było połączeniem składzika, rupieciarni i jego prywatnej przestrzeni. Niewiele osób miało wstęp do tego pomieszczenia, ale nikt nie powinien żałować braku widoku poustawianych na sobie krzeseł, barłogu Silasa, niewielkiej przestrzeni z kredensem i paleniskiem, które można było nazwać kuchnią, oraz masy różnego rodzaju mebli, materiałów, obrazów i innych ozdób, upchniętych pod przeciwną ścianą. To stąd Ighnys uzyskał większość wyposażenia swojej chaty. Jeśli Vera umrze, niewątpliwe, że jej prywatne rzeczy również znajdą miejsce do tego schowka, choć nawet nie miała jeszcze obrazu przedstawiającego ją samą.

Na środku, przy niewielkim stole, ustawiono sześć krzeseł. Przy krótszym boku stołu pozostawiono jedno puste, dla Very, za to drugie zajął Gregor Leobarius. W zgromadzeniu wzięli również udział Hewelion z małpką na ramieniu oraz wiecznie milczący Urong. Ghargo, gnom z Krwawej Hordy, ledwie wystawał ponad blat, gdy zaoferowano mu najniższe krzesło. Ostatnie miejsce przypadło kapitanowi Królowej Balbiny. Ten ostatni wstał, widząc Verę.

- Kapitan Umberto. Czekaliśmy na panią. - Poinformował. Był elfem, ciemnoskórym i ciemnowłosym, daleko mu było do młodości, ale nie był również tak stary, jak Ignhys. Miał na sobie kubrak w charakterystycznym szafirowym kolorze, o wiele ładniejszym niż ten, którym pyszniły się płaszcze Kompanii. - Nie spotkaliśmy się dotąd. Aspa Rggus, do pani usług. - Przedstawił się.

- Zaczynajmy. - Pospieszył ich Leobarius. Przesunął oliwną lampkę na środek stołu, by w razie przedstawienia dokumentacji, każdy miał w nie dobry wgląd.
Obrazek

Wróć do „Wschodnia baronia”