[Płonąca Zatoka] Wyspa Harlen

736
POST POSTACI
Vera Umberto
- Nie obchodzi mnie to - mruknęła pod nosem i zmarszczyła brwi. Nie podobało się jej wypominanie, do jakiego uciekł się Yett. Wcale nie była dumna z tego, że jest Sovranowi tyle winna. - Uratuję mu życie jeszcze dwa razy i będziemy kwita. Póki co skończyłam już ze staraniem się, żeby jaśnie wielmożny książę był zadowolony z życia. Już mu to powiedziałam: radziłam sobie kiedyś bez jego magii i będę radzić sobie bez niej dalej, skoro tak mu przeszkadza, że traktuję ją tak samo, jak zdolności każdego innego załoganta. Niczego od niego nie chcę.
Rzuciła Silasowi wściekłe spojrzenie, które gdyby mogło, zabiłoby go na miejscu. Jej poranny doskonały humor pozostał tylko wspomnieniem, choć prawdopodobnie wróci, gdy tylko zmienią temat. Póki co jednak rozmawiali o Sovranie, a to sprawiało, że jej samopoczucie było dalekie od dobrego.
- Nie wkurwiaj mnie, Silas, bo nie ręczę za siebie. Idź się lepiej swoją Gustawą zajmij - warknęła tylko. Niech sobie idą drzeć koty i kłócić się o kurki na zapleczu. Złapała kufel i duszkiem wypiła jego zawartość do samego dna, żałując, że nie zamówiła sobie jednak czegoś innego, mocniejszego. Z drugiej strony, wciąż było stosunkowo wcześnie, nie powinna chodzić znietrzeźwiona od samej pobudki. Zakochani, kurwa. Bliżej jej było do znalezienia wspólnego języka z Labrusem, niż z tym elfem, co chyba jasno świadczyło o tym, jak beznadziejny to był przypadek. Labrus w końcu nie gustował w kobietach, a ona nie gustowała w nim. Ani ogólnie nikim, poza Corinem. I za Corinem też nieszczególnie, w tym konkretnym momencie.
Pojawienie się mężczyzny, który dostarczał pocztę z Karlgardu, było dokładnie taką zmianą tematu, jakiej Umberto potrzebowała. Wyprostowała się i zmierzyła człowieka spojrzeniem. Znała go? Na której jednostce tu przypłynął? Raczej nie na jednoosobowym slupie z samego miasta. Momentalnie zapomniała o Sovranie.
- Kto to jest? - spytała, wychylając się w kierunku Leobariusa. - On dostarcza te listy? Może ma kolejny od Rivery?
Obrazek

[Płonąca Zatoka] Wyspa Harlen

737
POST BARDA


Corin westchnął głośno, tylko w ten moment komentując kolejne słowa Very odnośnie Sovrana. Elf był kością niezgody między nimi i nie zależało mu na dalszych słownych przepychankach. Tym zajmowali się Gustawa i Silas, którzy kłócili się bez większego ładu i składu. Przerwali dopiero, gdy pojawił się obcy.

- Velindre! - Ucieszył się Hubert, gdy zdołał już przełknąć kęs, który miał w ustach.
Mężczyzna był wysoki, może nie tak, jak Corin, ale z pewnością dorównywał Verze. Nosił się wyprostowanie i dumnie, choć jego ciału brakło postawności marynarza. Zadbana broda i równo przycięte włosy sugerowały, że dbał o siebie bardziej niż przeciętny pirat. Ciemna skóra sugerowała, iż miał wśród przodków Everamczyka, gdy jej odcień nie mógł powstać w wyniku samego działania słońca. Zresztą, tak Vera, jak i pozostali, mogli przyjrzeć się jego powierzchowności z bliska, gdy poluźnił pas, a poły jasnego płaszcza rozwiały się, ukazując nagi tors.

- Złota nić? - Mruknął Corin, dostrzegając przeszycia w okryciu przybysza.

- Hubercie! Tak się cieszę, że cię widzę? A to musi być... - Mężczyzna zawahał się teatralnie. - Na bogów, czy to kapitan Umberto we własnej osobie? Nie dziwię się, że jeszcze cię nie złapano, na portretach pamięciowych w Karlgardzie wyglądasz zupełnie niepodobnie! Tak się cieszę, że jesteś piękniejsza niż to, jak cię przedstawili. I pan Yett, nie mylę się? - Brodacz był o krok przed nimi: znał ich, choć tylko z opowiadań. - Gustawo. - Podszedł do kobiety i ucałował ją na powitanie. - Tutejsze słońce ci służy.

- Ach, flirciarz!
- Zachichotała. - Mógłbyś się od niego uczyć!

- A kto chciałby filtrować z tobą?!
- Karczmarz przekręcił słowo, ale przytyk miał boleć tak samo mocno. Uścisnął dłoń Velindre i odebrał od niego pocztę.

Przybysz podszedł zaraz do ich stolika, podobnie witając się z Hewelionem, Samaelem, Yettem, Leobariusem i na końcu Verą.

- Spotkałem Labrusa na wybrzeżu, ach, w końcu przybrał trochę ciałka!

- Jak tam twój pływający burdel?
- Zagadnął przyjaźnie Hubert.

- Parę dziewczynek odeszło! Ale mam też nowe ptaszyny. I nawet jednego pawia, specjalnie dla ciebie, mój drogi.

- Wiesz, że ja nie...
- Hubert odrzucił propozycję. - Spotkaliście się już? - Dopytał Very.
Obrazek

[Płonąca Zatoka] Wyspa Harlen

738
POST POSTACI
Vera Umberto
Nikt chyba nie oczekiwał, że wzrok Very pozostanie utkwiony w twarzy przybysza, gdy ten rozepnie płaszcz i błyśnie opaloną klatką piersiową, hm? Może Corin oczekiwał, ale na szczęście nie patrzył teraz na żonę, równie zainteresowany pojawieniem się nieznajomego, co ona. Wyglądało na to, że Hewelion go znał, co sprawiało, że poziom nieufności w Verze spadł z dość wysokiego na dość niski. Na wspomnienie złotej nici podążyła spojrzeniem do tkaniny, na którą nie zwróciła dotąd szczególnej uwagi, skupiona na czymś innym. Mruknęła twierdząco.
- Podoba ci się? Zamów sobie taki, niech ktoś ci uszyje - zaproponowała. Podejrzewała, że Yett też by dobrze w takim wyglądał.
Gdy Velindre zwrócił się do niej, Umberto zdołała tylko wziąć wdech do odpowiedzi, a potem tak już została, z rozchylonymi ustami i zaskoczeniem w oczach. Komplement zbił ją z pantałyku, bo jedyną osobą, która ją nimi ostatnimi czasy obsypywała, był Corin. No i czasem usłyszała coś miłego od załogi, kiedy ubierała się w sukienkę i skupiała się na tym, żeby wyglądać ładnie. Dziś się nie skupiła jakoś szczególnie. Uniosła dłoń do krzywo obciętych włosów, by sprawdzić, czy pozostają wciśnięte za ucho.
Z tego wszystkiego nawet nie zauważyła, że ręka została wyciągnięta w jej stronę na samym końcu. Uścisnęła ją i z powrotem rozsiadła się wygodnie, machnąwszy tylko najpierw do Silasa, żeby uzupełnił jej kufel.
- Pływający burdel? - powtórzyła. - Znacie się, we trzech? Z Hubertem i Labrusem?
Trochę ich nie było, gdy popłynęli na północ, ale wyglądało na to, że przez ten czas ów Velindre znalazł dla siebie nowy rynek, trafiając na Harlen. Trzeba było przyznać, że wyspa stanowiła dla niego miejsce idealne. Każde urozmaicenie było mile widziane; świeże dziwki przypływające do piratów, podczas gdy oni nie musieli ruszać się z miejsca, to było rozwiązanie doskonałe. Umberto zaczynała się obawiać, czy Weswald nie przepadnie już do reszty. Z drugiej strony, po co ona się nim przejmowała? Jak chciał, potrzebował i miał jeszcze fundusze, to niech sobie robi co chce. Ewentualne nieprzyjemne konsekwencje sam mógł sobie później wyleczyć jednym zaklęciem.
- Nie, nie spotkaliśmy się. Zapamiętałabym - dodała, zanim ugryzła się w język. Dla kontrastu znów na wszelki wypadek skrzyżowała ręce na klatce piersiowej. - Więc to ty dostarczasz korespondencję z Karlgardu? Dość długo nas tu nie było, czekało na mnie sporo listów. Widziałeś tego, który je do mnie pisze? Kto je do mnie wysyła?
Obrazek

[Płonąca Zatoka] Wyspa Harlen

739
POST BARDA
- Ty mi zamów. - Odpowiedział żonie Yett, niewiele robiąc sobie z tego, że Vera obserwuje obcego mężczyznę. Sam był nim zainteresowany! - Będę błyszczał na pokładzie.

Velindre miał godne podziwu ciało i nie wstydził się go pokazywać. Szczuplejszy niż marynarze, ale wciąż dobrze zbudowany, szczycił się ładną muskulaturą. Obficie porośnięta włosiem ciemna skóra ładnie kontrastowała ze złotem płaszcza i bielą uśmiechu. Jeżeli przybysz dostrzegł krzywo obcięte kosmyki Very, to całkowicie je zignorował. Sam odrzucił swój krótki warkocz na plecy i zasiadł przy wspólnym stole, równiez prosząc Silasa o napitek.

- Hubert zawsze używa takich niewyszukanych słów! Gdzie Labrus, by zwrócił ci uwagę! - Zaśmiał się Velindre, zakładając nogę na nogę. - Ale nie ukrywam, że podróżują z nami kobiety w celach rozrywkowych. One są w stanie dotrzeć do szerszej klienteli i zwiedzić świat, a załoga, cóż, załoga również nie narzeka, mimo tak złego omena na pokładzie.

- Panie Velindre, kobiety już dawno przestały być postrzegane jako przynoszące pecha na morzu. - Włączył się Gregor. - Niektóre zostają nawet kapitanami, weźmy za przykład kapitan Umberto.

- Tak, pani kapitan Umberto.
- Mężczyzna zawiesił wzrok na Verze na nowo. Przyglądał się jej przez moment. - Wiele o pani słyszałem. I tak, przy okazji odwiedzania moich ulubionych wspólników lubię przewozić dla was pocztę.

- Otis handluje naszymi towarami.
- Dodał Hewelion dla wyjaśnienia, kim tak naprawdę był mężczyzna. Po pierwszym rzucie na śniadanie chyba przestało mu smakować, lub też żołądek zacisnął się w pętlę, nie chcąc przyjąć ani gryza więcej. Odłożył widelec obok talerza, sygnalizując koniec posiłku.

- Jak mógłbym przepuścić taką okazję?

- Ale ceny skupu na Harlen liczycie sobie iście złodziejskie.
- Mruknął Corin i w końcu postanowił na nowo podkreślić swoje powiązanie z Verą. Objął ją.

- Niełatwo jest sprzedać kontrabandę. W tej cenie jest wasze i moje ryzyko. - Wyjaśnił Otis bez cienia zawstydzenia czy jakiejkolwiek refleksji. - A co do pani korespondencji, tak, tak, wiem, kto ją wysyła. Niewysoki, rozgadany, wydaje się, proszę mi wybaczyć, niezbyt inteligetny, ale rezolutny? Falowane włosy i nieodłączny błękitny płaszcz? Przynosi listy za każdym razem, gdy Żelazna Gwiazda zawija w Karlgardzie.

- Rivera? - Dopytał Corin dla pełni pewności.

- Być może. Nie przedstawia się, choć ma wiele do przekazania. Usta mu się nie zamykają!
Obrazek

[Płonąca Zatoka] Wyspa Harlen

740
POST POSTACI
Vera Umberto
- Tak złego? - powtórzyła z rozbawieniem.
Zanim zdążyła powiedzieć na ten temat coś więcej, uprzedził ją Leobarius, więc tylko skinęła głową. Dodałaby coś o tym, że sam Ul ma inne zdanie na ten temat, ale zbyt blisko byłoby do przedstawienia się jako nawiedzona wariatka, gdyby zaczęła mówić o boskich błogosławieństwach, jakie zostały na nią nałożone. Zresztą wciąż nie wiedziała, ile mogła jeszcze potrwać jego przychylność. Wcześniej czy później mógł stracić cierpliwość, gdy z jakiegoś powodu przez niego wybrana ludzka kobieta będzie się opierać jego planom. Zupełnie jakby sobie wymyśliła, że może sama decydować o własnym ciele i własnej przyszłości, głupia.
- Mam kilka kobiet na Siostrze, chociaż nie są w niej w celach rozrywkowych, jak to ładnie ująłeś. Na podobnych zasadach pływały kiedyś z nami dwie, ale niestety zostały przeze mnie wykopane z załogi, gdy zaczęło się im wydawać, że mogą zbyt wiele.
Echo i Raylene mogłyby zabrać się z owym Velindre, gdyby chciały. Myślę, że by nie protestował - dwie siostry, chętne do połączenia swoich sił w celu uszczęśliwienia mężczyzny, byłyby dla niego dobrym nabytkiem. W celach rozrywkowych. Przekrzywiła lekko głowę i odwzajemniła intensywne spojrzenie brodatego, przez chwilę przyglądając mu się tak samo, jak on przyglądał się jej. Był miły dla oka, więc nie cierpiała przy tym jakoś szczególnie.
Uniosła brwi z nagłym zrozumieniem.
- A więc ten punkt skupu jest twój! - pokiwała głową. - No, ładnie się cenisz. Ale czasem to całkiem wygodne, mieć pośrednika, który załatwi wszystko za ciebie, nawet jeśli trzeba mu za to sporo zapłacić. Widziałeś ten statek z pozłacanym galionem, który stoi obok Siódmej Siostry? Szukam kupca. Należał do Kompanii Handlowej Błogosławieństwa Ula, ale jego załoga padła ofiarą bardzo poważnego sztormu i wszyscy zginęli - uśmiechnęła się, zupełnie niewinnie. - Jest w stanie doskonałym. Deszcz zmył ślady krwi z pokładu.
Tak, wciąż miała Aspę gdzieś z tyłu głowy, ale już po zamienieniu kilku słów z Velindre wiedziała, że woli robić interesy z nim, niż z tamtym elfem. Zresztą, Rrgus nie złożył jej żadnej oficjalnej propozycji, nie musiała czuć się zobowiązana. Zerknęła na obejmującego ją nagle Yetta, ale choć spięła się na moment, to zaraz rozluźniła się z powrotem i nie uciekła spod jego ramienia. Otisa nie było na ślubie, na weselu, a Umberto czuła się niekomfortowo z jakimikolwiek czułymi gestami w towarzystwie obcych, ale całkiem możliwe, że obecność pozostałych przy stole pomogła jej przemówić sobie do rozsądku. Po chwili wahania oparła się o Corina ramieniem.
- Brzmi jak Rivera... i brzmi, jakby dołączył do Kompanii - stwierdziła cicho. - Ale nie dziwi mnie to, wnioskując po tym, co do mnie wysyła. Oby tylko nie ryzykował za bardzo. Z drugiej strony, w każdej chwili mógłby wsiąść na... jak się twój statek nazywa? Mógłby przypłynąć na Harlen, wrócić do nas, jak zaczęłoby mu się koło dupy palić. Ciekawe, czy tym razem też coś wysłał.
Obrazek

[Płonąca Zatoka] Wyspa Harlen

741
POST BARDA


Otis nie mógł mieć pojęcia o propozycji ze strony demona, która nadeszła tak niespodziewanie. Kobieta wciąż była w posiadaniu rybnego wisiorka, ale półrybi posłaniec Ula nie kontaktował się z Verą po tym, jak odrzuciła jego ofertę. Kapitan musiała jednak pamiętać, że pozostawił ją z ofertą otwartą, mogła też wezwać go zawsze, gdy tego potrzebowała... Ale jaki byłby tego koszt?

- Najgorszego! - Zaśmiał się Velindre, opierając się ramieniem o blat stolika i nachylając do Very. - Sama wiesz po swoich ptaszynach! A teraz? Spójrz, moja droga, nie mogą oderwać od ciebie oczu! Jak również rąk! - Nawiązał do bliskiej obecności Corina. - Jak mężczyźni mogą pracować w takich warunkach?

- To jej mąż.
- Podpowiedział Silas, stawiając przed zgromadzonymi po kuflu słabego piwa. - Od bodaj... Trzech dni?

- Moje gratulacje, jaka szkoda, że spóźniłem się na wesele!

- Nie masz czego żałować. Znaczy, wesele było świetne, ale to, co działo się po...
- Westchnął Hewelion, podnosząc się powoli. Samael niemal rzucił miskę po owsiance i zaraz znalazł się obok kapitana, by wesprzeć go ramieniem w razie potrzeby. - Przepraszam, ale idę poszukać mojego marudy, a potem... Ech, chyba się położę. - Mruknął. Wciąż nie czuł się dobrze, ale śniadanie, choć ledwie poruszone, zdawało się poprawić nieco jego stan. Jeśli jednak miał nadawać się do czegoś wieczorem, musiał odespać.

- Odeśpij. - Polecił Corin.

- Niech rumianku ci zaparzy! - Dodała Gustawa.

- Rumianku?! Rumianku na kaca, głupia babo?! - Silas pierwszy był do krytykowania.

- Sam żeś głupi! Panu Mortimerowi zawsze rumianek pomagał!

- To chłop wielki jak dąb, a nie paniczyk! Mortimer pewnie był pijany po jednej szklaneczce brandy!

- To nie twoja sprawa!

Gosposia i karczmarz z powrotem weszli na wysokie tony, kłócąc sie bez zlitowania nad uszami słuchających. Gregor pokręcił głową i wstał, by odciągnąć kłócących się przynajmniej na zaplecze. Towarzystwo Very i Corina topniało.

- Przepraszam za nich. Ciągle się kłócą. - Mruknął Yett.

- Nie potrafią bez siebie żyć. - Skomentował Otis lekko. - Hmm, pani kapitan, tak jak mówiłem, od ceny odliczone jest ryzyko. A taki statek... Z pozłacanym galionem, trudno go nie zauważyć! Jak miałbym go sprzedać, skoro Kompania wszędzie ma swoje macki? Lubię ryzyko, ale to za dużo. W każdym razie, dziękuję za propozycję. - Velindre poprawił grzywkę i złapał za jeden z kufelków. - Ta Kompania wszystkim nam zachodzi za skórę! Jak mam konkurować z takim gigantem? Ten wasz... Rivera... Cóż, wydaje się być zadowolony z życia. I tak, zostawil dla was przesyłkę. A statek to Żelazna Gwiazda, pod przewodnictwem kapitana Burrelsa. To tylko jeden z moich statków.
Obrazek

[Płonąca Zatoka] Wyspa Harlen

742
POST POSTACI
Vera Umberto
Znów nie zdążyła powiedzieć nic, zanim wtrącił się ktoś inny - tym razem Silas. Owszem, Yett nie mógł oderwać od niej rąk, ale to ewidentnie dlatego, że był chory na głowę. Musiał być, skoro zdecydował związać się z nią przysięgą przed bogami do końca swojego życia. Uśmiechnęła się lekko, nie odrywając wzroku od Otisa. Był miły, trochę jak Leobarius, ale jednocześnie w zupełnie inny sposób.
- Nie wydaje mi się, żeby moja obecność szczególnie rozpraszała załogę przy pracy - mruknęła z rozbawieniem.
Sposób jej bycia raczej nie ułatwiał piratom z Siódmej Siostry zauważania w niej kobiety. Przynajmniej ona nigdy tego nie odczuła; swoim ludziom niczego nie musiała udowadniać, ani domagać się od nich większego szacunku. Wiedzieli, pod kim służą, ufali jej decyzjom, a ona starała się podejmować jak najlepsze (nawet jeśli bywało z tym różnie) i żadne złe czy dobre omeny nie miały nic do tego. A może po prostu tego nie zauważała? Nigdy nie była zbyt spostrzegawcza, jeśli chodziło o subtelne spojrzenia i ewentualne sygnały. Z nią trzeba było konkretnie.
Zacisnęła usta, starając się nie roześmiać, gdy odprowadzała Silasa i Gustawę spojrzeniem. Jeśli naprawdę za sobą szaleli, okazywali to w sposób zaiste wyjątkowy. Ich kłótnie jej nie irytowały, ale niezmiennie bawiły, może dzięki temu, że ten jeden raz to nie Vera była stroną w konflikcie? Przekrzykiwali się i sprzeciwiali sobie nawzajem w sprawach tak głupich i nieistotnych, że trudno było zachować powagę. Kiedy więc Yett za nich przepraszał, ona parsknęła tym długo powstrzymywanym śmiechem.
- Mam wrażenie, że Silas przy niej jednocześnie odmłodniał, jak i stracił ze stresu z pięć lat życia - podsumowała.
Velindre odmówił zajęcia się statkiem, a szkoda. Skrzywiła się, widocznie rozczarowana, i sięgnęła po na nowo napełniony kufel z piwem.
- Po przemalowaniu i małym remoncie Albatros mógłby być nierozpoznawalny. Galion można odczepić, złocenia zeszlifować. To porządny statek, dużo warty, wielu mogłoby być zainteresowanych jego kupnem. Jeśli chcesz, mogę ci go pokazać od środka. Gdybyś zmienił zdanie, wiesz, gdzie mnie szukać.
A więc ten człowiek nie był kapitanem. Przekrzywiła lekko głowę, unosząc pytająco brwi.
- Więc... jesteś kupcem i statki są twoją własnością? Czy masz po prostu większą flotę i innych kapitanów pod swoimi rozkazami? Jak właściwie trafiłeś na Harlen? - zerknęła na drzwi zamykające się za Hewelionem i Samaelem. - Przez Dłoń Sulona?
Obrazek

[Płonąca Zatoka] Wyspa Harlen

743
POST BARDA
- Skoro moje panienki rozpraszają samą obecnością, co panowie powiedzieliby na obecność ślicznej kapitan w mokrej koszulce! - Zaśmiał się Otis, zauważając fakt, który zapewne miał miejsce w jego umyśle kogoś, kto nie miał pojęcia o życiu na Siódmej Siostrze. - Ale, teraz już stracili ku temu okazję! To takie niespotykane, śluby wśród piratów! - Mówił, a następnie przechylił kufelek, by wypić od razu połowę. Otarł usta i brodę. - Tu, u was, nawet piwo smakuje dobrze. - Skomentował.

Głosy Gustawy i Silasa nie ustawały, co gorsza, Gustawa zaczęła wchodzić na płaczliwe tony, gdy wykrzykiwała karczmarzowi swoje bóle. Corin spojrzał za nimi, samemu nie wiedząc, czy wypada się śmiać.

- Byleby tylko ona nie postarzała się za szybko. - Mruknął oficer, patrząc w stronę zaplecza.

- A to ta sławna troska pana Yetta? - Zauważał dalej Velindre. - Chciałbym, żeby pani wykazała się dla mnie taką troską, a jednocześnie zrozumieniem. Gdzie ja przemaluję taki statek? - Dopytał, bo dla zwykłego kupca mogło być to rzeczywiście karkołomne zadanie. Korzystał ze stoczni w dużych miastach, a tam z pewnością ktoś rozpoznałby Albatrosa! - Ale chętnie zobaczę, co skrywa pod pokładem. Kiedy tylko będzie pani gotowa, pani Umberto. W rewanżu mogę pokazać Gwiazdkę, ale obawiam się, że kapitan nie będzie podzielał radości, nie lubi, gdy ktoś kręci mu się po deskach. - Otis machnął dłonią, jakby spojrzenie Burrelsa było zupełnie nieważne. - Nie byłbym w stanie doglądać wszystkich statków, dlatego mam kapitanów. W sumie dziewięć jednostek, ledwie ułamek tego, czym może pochwalić się Kompania... ach, gdyby tylko ktoś mógł zatopić parę ich łajb! Gotów byłbym podnieść ceny. - Czarował, sugerując wprost robotę, która mogła się opłacić. - W obliczu braku konkurencji mógłbym modulować ceny tak, jakby mi się to podobało! I tak, kolejny trafny domysł! To Hubert mnie tutaj sprowadził. To znaczy, Hubert z Labrusem. Labrus za mnie poświadczył.
Obrazek

[Płonąca Zatoka] Wyspa Harlen

744
POST POSTACI
Vera Umberto
Słysząc o pani kapitan w mokrej koszulce, Vera skrzywiła się i przewróciła oczami z nieukrywaną irytacją, ale nic nie powiedziała, nie widząc powodu, dla którego warto byłoby się wdawać w dyskusje na ten temat. Wolała się nie zastanawiać, czy ktokolwiek na jej statku podchodził do tego w sposób, jaki wyobrażał sobie Otis, bo to znacząco zepsułoby jakość jej życia - a z tą i tak bywało różnie. Czy zdarzało się jej chodzić w mokrym ubraniu po głównym pokładzie? Oczywiście, że tak, jak wszystkim, z reguły podczas sztormów. Zazwyczaj wtedy miała na sobie płaszcz, ale nawet jeśli nie, to osoby odpowiedzialne za żagle inne rzeczy miały wtedy na głowie, niż przyglądanie się jej. Chyba. Prawie na pewno.
- U Silasa wszystko smakuje dobrze - odpowiedziała i napiła się, by potwierdzić swoje słowa.
Machnęła niedbale dłonią, ostatecznie godząc się z odmową. Trudno, zapłaci za remont komuś tutaj, albo faktycznie odsprzeda Albatrosa Aspie. Albo, skoro tak podobał się on Osmarowi, może to on zaopiekowałby się drugim statkiem? Myśl, że miałaby pod sobą nie jedną, a dwie jednostki, nie była jej już tak niemiła. Nie rozważała tego wcześniej, ale teraz... teraz zamilkła na moment, pogrążając się w nowym zamyśleniu. Było to coś wartego rozważenia, gdy wisiało nad nimi widmo mrocznych elfów, wynurzających się spod wody na lewiatanach. Już współpracując z Dłonią Sulona przekonali się, że dwa statki były dużo skuteczniejsze, niż kiedykolwiek mógłby być jeden. Jeśli wszystko pójdzie dobrze w Everam, przywiozą kolejną grupę byłych więźniów Kompanii, którzy chętnie dołączą do załogi, jednej czy drugiej. Trzeba było to przemyśleć na spokojnie. Zerknęła na Yetta, ale zorientowała się, że wbrew pozorom jeszcze nie potrafi on czytać w jej myślach, będzie więc musiała omówić to z nim później.
- Czasem korzystamy z twojego punktu, ale myślę, że akurat ten ładunek sprzedamy sami - odparła za to przybyszowi. - Mamy sprawdzonych kupców, którzy nie ściągają z nas szalonej marży i tym razem się nam nie spieszy. Ale dzięki. Za zaproszenie. Mimo wszystko nie będę kapitanowi Burrelsowi wchodzić w paradę.
Wciąż byli dobrze ustawieni po podróży na północ. Albatros mógł tutaj poczekać przynajmniej aż załatwią Everam. Za to uśmiechnęła się znów, gdy Velindre poruszył kwestię zatapiania statków Kompanii.
- Do tego nie trzeba mnie namawiać. To dla nas czysta przyjemność.
Obrazek

[Płonąca Zatoka] Wyspa Harlen

745
POST BARDA
Albatros przyniósł za sobą więcej problemów niż pożytku, bo choć był piękny i użyteczny, to nikt nie interesował się kupnem przez ogrom pracy, jaki należało w niego włożyć. Charakterystyczny statek, tym bardziej tak cenny, nie był łatwy do zamaskowania, nawet z nową farbą i zmienionym imieniem. Klątwa, która ciągnęła się za Kompanią, tylko zwiększała ryzyko.

- Wiecie, gdzie znaleźć moich przedstawicieli. - Otis mówił, jakby jego pracownicy nie byli kolejnymi obdartusami na wyspie pełnej w większości obdartusów. - Wierzę, że po udanych łowach moje ceny będą bardziej przypadać do gustu, jeśli tylko zobaczę dowód. - Uśmiechnął się niewinnie.

Rozmowę przerwał Silas. Łysy minę miał nietęgą po rozmowach z Gustawą, ale przyniósł pocztę. Świeże wiadomości od Rivery nie mogły poczekać. Wśród listów były krótkie, spisane na kolanie notatki, które wiele sobą nie przedstawiały poza naprędce rzuconymi nazwami portowych wiosek, nazw statków i imion ludzi, którzy niewiadomo, czy zostali przez niego uznani za wrogów, czy przyjaciół. Rivera wiedział, że musi być skryty w swoich listach, jednak często dawał zbyt mało informacji, by nawet adresat, V.U., mogła zrozumieć, co chciał przekazać. W tej porcji informacji nie było wielu przydatnych wieści. Pojawił się za to kolejny plakat zapowiadający występy Mikka z Karlgardu, już za cztery dni, w Karlgardzie.

- Och, ten bard od niedawna robi dużą karierę! - Zainteresował się Otis, zerkając na rozwinięty na stole plakat. - Zupełnie nie wiem, dlaczego, nie jest wybitny. Grał nawet na jednym z moich statków, na prywatnej uroczystości pewnego urzędnika. Ach, nie ma to jak przyjęcie na pokładzie, z widokiem na światła Karlgardu...

- Mógłbyś sprowadzić go na pokład po raz drugi?
- Zapytał Corin, w którego głowie kiełkował pomysł.
Obrazek

[Płonąca Zatoka] Wyspa Harlen

746
POST POSTACI
Vera Umberto
Skinęła głową. Nie miała powodu, by nie zgadzać się na taki układ, jeśli miała dostać lepsze ceny w zamian za coś, co i tak zamierzała robić przy każdej możliwej okazji. Życzyła okrutnej śmierci każdemu, kto nosił niebieski płaszcz z ich emblematem - poza Riverą, oczywiście - i tę śmierć też zamierzała nieść, dopóki wystarczy jej sił.
Kiedy dostała swoją przesyłkę, natychmiast zabrała się za przeglądanie tego, co jej człowiek w Karlgardzie dla niej miał. Nie było to niestety tym razem nic konkretnego: znów plany miejsc, których nie rozpoznawała, nazwiska, które nic jej nie mówiły i bliżej nieokreślone nazwy statków. Może były to statki Kompanii właśnie? Niczego to nie zmieniało w tym momencie. Westchnęła z rozczarowaniem i złożyła zapiski w równą stertę, którą potem wsunęła z powrotem kopertę.
- Powinnam na spokojnie usiąść do tych jego notatek i map. Może dałoby się wyciągnąć z nich coś więcej, jeśli połączyłoby się jedno z drugim - rzuciła do Corina, zerkając na niego krótko. - Dzisiaj do tego siądę, mam trochę czasu.
Oczywiście, plakatu zapowiadającego występ Mikka nie zabierała, biorąc pod uwagę, jak dużym zainteresowaniem cieszył się przy stole. Przez chwilę przyglądała mu się w milczeniu, wciąż nie do końca wierząc, że to on zdradził. Ale co innego tłumaczyłoby jego nagle zawrotną karierę, jak nie wsparcie dużej organizacji i zapewnione przez Kompanię nakłady finansowe na plakaty i całą resztę? Zakładała, że trochę kosztowało informowanie publiczności o zbliżających się koncertach, nie to, żeby się na tym jakkolwiek znała, ale ktoś musiał to przecież drukować i nie robił tego za darmo. Do tego grał w szanowanych miejscach, dla szanowanych ludzi, posiadając talent na poziomie adekwatnym do Harlen - czyli niewielki. Zastukała paznokciami w brzeg ogłoszenia, zaciskając zęby z irytacją.
- Gdybym go dorwała, ujebałabym mu ręce przy samej dupie - mruknęła. - O ile to on zdradził. Ale wszystko na to wskazuje.
Podniosła głowę, by wbić w Yetta pytające spojrzenie. Coś wymyślił i Umberto czuła, że jej się to spodoba.
- Chcesz go złapać? Ściągnąć na Harlen? To mogłoby się udać, gdyby Otis się zgodził - zerknęła na drugiego mężczyznę. - Moglibyśmy go przyciągnąć tu za fraki i rzucić Gregorowi na pożarcie. Nie wiem, kiedy i czy w ogóle odzyskamy jego statek, ale moglibyśmy zrobić dla niego przynajmniej tyle.
Obrazek

[Płonąca Zatoka] Wyspa Harlen

747
POST BARDA


Rivera nie był najlepszym kontaktem, lecz gdyby Vera usiadła do jego przesyłek, może udałoby jej się znaleźć powiązanie między obecnymi i poprzednimi wiadomościami? Miała czas, by się tym w pełni zainteresować.

- Pomogę ci. - Zaoferował się Corin bez zastanowienia. Jego spojrzenie było jednak utkwione w plakacie rozłożonym na stole. Wesołe spojrzenie Mikka miało być szybko starte z jego gęby, zastąpione bólem i cierpieniem, jakiego życzyli mu zdradzeni piraci.

Velindre zacmokał.

- Porwanie lub, co gorsza, morderstwo na moim statku? - Zmartwił się na pokaz. - Co z tego będę miał?

- Jedyną okazję w Karlgardzie, by pokazać na swoim przyjęciu nie tylko tego gnoja, ale jedynego oswojonego czarnego elfa.

Spojrzenie Otisa zapłonęło, choć nie do końca miał pojęcie, o czym Corin mówi. Pewność głosu Yetta kazała mu jednak wierzyć, że jest to coś, w co warto zainwestować. By dorwać zbiega, Corin gotów był handlować własnym, ja uważał, przyjacielem.

- Mógłbym to rozważyć... Czarny elf? Nie widuje się takich! Skąd weźmiecie takiego? - Dopytał Otis, nie mając pojęcia o inwazji mrocznych i zagrożeniu, jakie za sobą niosą. Ktoś tak egzotyczny mógł być ciekawostką.

- Już go mamy. Maga. Vera, nie oddamy Mikka Gregorowi. - Oficer spoważniał. - Leobarius jest za miękki. Sami wyznaczymy sprawiedliwość.
Obrazek

[Płonąca Zatoka] Wyspa Harlen

748
POST POSTACI
Vera Umberto
We dwoje na pewno pójdzie im lepiej i szybciej. Skoro już Rivera wysilał się, by wysyłać te wszystkie pozbawione sensu bzdury, musiał mieć w tym jakiś cel. Nie mogli spisywać listów na straty tylko dlatego, że nie dawały one im bezpośrednich poszlak na pierwszy rzut oka. Fragmenty map mogły tworzyć całość, spis nazwisk mógł pokrywać się ze spisem czegoś innego - Umberto nigdy nie była zaangażowana w tego rodzaju korespondencję, ale na miejscu Rivery zapewne robiłaby to dokładnie w ten sposób.
Propozycja Corina zaskoczyła ją i nawet nie próbowała tego ukryć. Handlował wystawianiem Sovrana, jak w cyrku? On? Jego chęć zemsty musiała być ogromna, może nawet większa od tej, jaką czuła sama Vera. Może trzymał się z Mikkiem, tak jak ze wszystkimi na wyspie i z tego względu zdrada zabolała go podwójnie? Nie protestowała, choć nie wyobrażała sobie, jak Yett zamierzał przekazać mrocznemu księciu tę wiadomość. To będzie dla niego bardziej upokarzające, niż te okropnie uwłaczające rozkazy, jakie wydawała mu kapitan. Już teraz wiedziała, że będzie czuł się zraniony, zdradzony, czy cholera wie co i znów będzie siedział w tej swojej kajucie jak urażona panienka. Zakładając, że wszystko pójdzie zgodnie z planem i nic mu się nie stanie. Oficer dużo ryzykował.
A potem uśmiechnęła się tylko, zadowolona słowami, jakie padły z jego ust. Corin zwykle preferował rozsądniejsze rozwiązania, bardziej pokojowe. To on kilka razy już obiecywał Leobariusowi, że odzyskają jego statek i była prawie pewna, że gdy jej nie było w okolicy, dogadał z nim już kwestię sfinansowania budowy biura dla zarządcy. Ale tutaj nie zamierzał bawić się w półśrodki, najwyraźniej. Oczywiście, że się jej to podobało.
- Z wielką chęcią - zgodziła się, zanim z ociąganiem przeniosła spojrzenie z Corina na Otisa. - Morderstwo nie musi odbyć się na twoim statku. Nikt nie musi nawet przyznawać się do współpracy z nami. Możemy zaatakować i porwać Mikka. Nikomu nic się nie stanie, ani załodze, ani ochronie, ani tym bardziej gościom, jeśli wszyscy od razu się poddadzą. Zabieramy tego artystę od siedmiu boleści i odpływamy w swoją stronę, a ty zajmujesz się uspokajaniem spanikowanej szlachty, czy kogo tam będziesz akurat miał.
Przekrzywiła lekko głowę.
- Możemy nawet dać ci ładunek z Albatrosa, który przekażesz nam z powrotem podczas ataku, w ramach rabunku, żeby to wszystko uwiarygodnić - zaproponowała.
Obrazek

[Płonąca Zatoka] Wyspa Harlen

749
POST BARDA


Weswald wstał w końcu od stolika i powoli powlókł się do wyjścia. Pożegnał kapitan i oficera uniesieniem dłoni i gotów był się oddalić, by po raz kolejny wpaść między nogi kobiety, ale Corin zatrzymał go szorstko:

- Weswald. - Oficer nie silił się na uprzejmości. Młody i tak za nim nie przepadał . - Masz postawić Sovrana na nogi.

- Ale...

- Weź ze sobą Yalę, to może nic ci nie zrobi.
- Corin skrzyżował ręce na piersi, niewiele robiąc sobie z tego, że być może jeszcze bardziej nastraszył uzdrowiciela, i tak przerażonego samą wizją tego, że ktoś coś od niego chce, a co dopiero spotkaniem z Czarnym! - Co się mówi?

- T-tak jest?
- Zapytał Weswald z wahaniem.

- Zuch chłopak. Idź.

Dopiero kiedy Weswald wyszedł, Corin pozwolił sobie na pokazanie niepewności. Przetarł dłonią twarz.

- Zacznę go urabiać już dzisiaj. Zgodzi się. - Powiedział, choć bez jednoznacznej pewności. - A jeśli nie, zapłacimy w inny sposób.

- Hola, hola... Nie wiem, czym jest ten wasz czarny elf. Chciałbym go zobaczyć zanim zgodzę się na cokolwiek.
- Otis wiedział, że nie powinien zgadzać się w ciemno na cokolwiek. Jako człowiek handlu, zdawał sobie sprawę, że wszelkie transakcje muszą opłacać się po pierwsze jemu. - To długoterminowa współpraca? Taką miałbym z Mikkiem Karlgardczykiem.

- Vera ma dobry pomysł.
- Pochwalił Corin. - Wpadniemy, uciekniemy...

- A ja dostanę odszkodowanie za zrabowany towar! -
Otis klasnął w dłonie.
Obrazek

[Płonąca Zatoka] Wyspa Harlen

750
POST POSTACI
Vera Umberto
Ciekawa była, czy w ogóle wywietrzenie tymczasowej kajuty Sovrana cokolwiek dało, czy nadal wypływał z niej kwaśny wyziew. Nie na tyle ciekawa, by iść na Siostrę i to sprawdzić, oczywiście. Wolała nie wykorzystywać zdolności uzdrowiciela do tego, by stawiał na nogi skacowanych załogantów, nawet jeśli wiedziała, że ich samopoczucie jest wyłącznie wynikiem zatrucia alkoholem, a zatrucie można było z łatwością wyleczyć. To była naturalna kolej rzeczy. Sovran musiał nauczyć się pić, inaczej będzie kończył za każdym razem tak samo - a niekoniecznie zawsze będzie mieć pod ręką Weswalda.
Odprowadziła chłopaka spojrzeniem i westchnęła z powątpiewaniem.
- Ciekawe jaki - mruknęła. - Nie wiem, czego może chcieć mroczny elf od życia. Złota i tak nie ma gdzie i na co wydać, dziwki go nie interesują. Zaraz się nasłuchasz, że traktujesz go jak dziwoląga i wykorzystujesz go, jakby był niewolnikiem.
I choć w przypadku rozkazów Very absolutnie tak nie było, tak Yett dokładnie to chciał zrobić: błysnąć przed ciekawskim motłochem jego popielatą twarzą, jakby wystawiał dzikie zwierzę w klatce. Obróciła kufel i zacisnęła usta. Ona na miejscu Sovrana wściekłaby się za samo zasugerowanie takiego rozwiązania.
- Nie wiem, czy to dobry pomysł - przyznała. - Bez obrazy, ale Corin musi to z nim najpierw omówić, zanim zaprosimy cię jak na wystawę, Otis. Z nim i ze mną.
Nigdy nie zamierzała wykorzystywać maga w ten sposób i teraz, po namyśle, wcale się jej to nie podobało. Wolałaby zapłacić Otisowi normalnie, złotem. Po ślubie mieli pełne skrzynie. Nie dało się go wydać lepiej, niż na skutecznie wymierzoną zemstę.
- Długo planujesz jeszcze zostać na Harlen? - spytała, unosząc wzrok na Velindre.
Obrazek

Wróć do „Wschodnia baronia”