POST BARDA
Samael nie odpowiedział już ani słowem, bo dotarł do swoich nowych towarzyszy, którzy porwali go w swój tłum i wyprowadzili z tawerny. Jakiekolwiek Vera mogła mieć plany i nadzieje odnośnie diabelstwa, pozostały w tyle, tak jak ona sama, osamotniona w najdalszym kącie lokalu. Nawet wysuszona rybia kobieta pod sufitem zdawała się krzywić do niej usta w prześmiewczym uśmiechu. Spacer po wyspie pozwolił jej zająć myśli rozmowami z kupcami, tym, co leżało na straganach, a także nowymi budynkami, z których kilka, ku zdziwieniu kapitan było całkiem zamieszkałych przez rodziny tych, którzy chcieli wyrwać się ze świata. Harlen nie było już ostoją piractwa, ale również miasteczkiem ze stałymi mieszkańcami.
Zielony kamień przyjemnie ciążył na jej dekolcie chłodem odbijającym się na skórze. Specjalnie dla niej sprzedawca skrócił łańcuszek, tak, by wisiorek mógł być ładnie wyeksponowany między jej piersiami. Choć błyskotka była ledwie zachcianką, mogła cieszyć oczy przechodzących piratów, gdy ci zwracali uwagę na to, na co u kobiety być może powinni. Wisiorkiem nie był zainteresowany jednak ani Labrus, ani Hubert, którzy spędzali czas przy trapie. W dłoniach tego pierwszego znajdowała się lista, z której kolejno odhaczał towary, wnoszone w skrzyniach na pokład. Majtkowie nie spieszyli się zbytnio. Może to to wywoływało tę zmarszczkę miedzy brwiami Viridisa?
- Kapitan Umberto. - Lekarz zauważył ją pierwszy.
- Vera? - Hewelion obejrzał się przez ramię, nim odwrócił w jej stronę całkowicie. Od razu sięgnął do kieszeni płaszcza i podał jej zabraną wcześniej przez małpkę bransoletkę. - To pani, jak mniemam? Przepraszam, Lulu ma lepkie łapki. - Uśmiechnął się do swojego zwierzątka, które siedziało przy jego stopach i z zapałem pałaszowało jakiś owoc. Sok płynął po deskach pomostu. - Czy to już czas na nasze spotkanie? Może przejdziemy do naszej kajuty? - Spojrzał na Labrusa, jakby oczekując jego decyzji. [/b]
- Nie potrzebujesz mnie tam, Hubercie. Poza tym, muszę to sprawdzać. - Wskazał na listę. - Przyrzekam, że zafunduję kiedyś załodze kurs czytania!
- No już, nie denerwuj się. Pilnuj Lulu.- Hewelion miał dobry nastrój, poklepał partnera po ramieniu, po czym wskazał Verze kierunek. - Panie przodem!
Pokład Dłoni Sulona nie wyróżniał się niczym spośród innych tego typu miejsc, może poza faktem, że był zastawiony skrzyniami. Załoga została zagnana do wnoszenia ich pod pokład, jednak droga do ładowni nie była tak łatwa, jak z lądu po trapie i zajmowała więcej czasu. Manewrując między ładunkiem Hewelion zaprowadził Verę do swojej kajuty.
Była bardziej przestronna niż ta, która należała do kapitan Siódmej Siostry, choć również przez fakt, że musiała pomieścić dwie osoby. Panował w niej sterylny wręcz porządek, o który można było obwinić tylko Labrusa. Na narzucie podwójnego łóżka nie było nawet jednego załamania, na półkach próżno było szukać kurzu, a ładnie załamujące światło witraże w oknach były tak czyste, jakby dopiero co wyszorowała je Gustawa ze ścierą. Również książki i dzienniki ułożone zostały w porządku, który miał sens dla mieszkańców, a kufry i skrzynie były wręcz niewidoczne pod ścianami, wtapiając się w otoczenie niczym meble w bogatym domu. Ozdoby były nieprzesadzone, wiszące na ścianach trofea nie przytłaczały ilością ani ekstrawagancją. W centralnej części stał owalny stół z czterema krzesłami, ustawiony na puszystym dywanie w krwistoczerwonym kolorze.
Jedyną nieuporządkowaną rzeczą była zwinięta mapa, którą Hewelion zaraz rozłożył i przystawił kałamarzem, by nie rolowała się ponownie.
- Musimy obrać jakiś konkretny cel. - Zaczął, wskazując Verze miejsce i zaraz siadając na przeciw. Nie czekał na Corina. - Północ to bardzo rozległa kraina. Jak najadalej na północy byłaś, pani kapitan? Ile wiesz o szlakach tam? Jesteśmy prawie pewni, że z Thoringadu i Turonu statki pływają aż po Ujście. Muszą być też jakieś porty tu, na wysokości Białego Fortu, dlatego Zatoka Heliar wydaje się sensowna, ale ko wie, co tam jest po tym, co stało się w Heliar? A co powiesz na Ząb Olbrzyma? Archipelag Łez? Możemy sprawdzić wszystko, ale zajmie to dużo czasu. Jakie masz plany? Ile chcesz nagrabić, gdzie to sprzedać? Jeśli chcemy być szaleni, możemy płynąć aż do Morlis. Ile w tobie jest chęci wzbogacenia się, a ile przygody, kapitanie? - Półuśmiech Heweliona był wyzywający w najlepszym tego słowa znaczeniu.