POST BARDA
Ilithar nie był zmuszony dbać o ojca, jednak, jak uważał, chciał dla niego jak najlepiej. Podstarzały mag na Harlen mógł mieć spokojną emeryturę, gdy jego syn był wystarczająco blisko. To, jaką Ignhys miał przeszłość, i czy istniały jakieś inne dzieci, pozostało dla Very tajemnicą. Być może sam przed wypadkiem miał osobowość podobną do tej, którą prezentował sobą Ilithar? W jakiś sposób syn musiał zostać powołany do życia.
Osmar spojrzał po swoich towarzyszach. Vera mogła dostrzec, że jeden z nich miał pionowe źrenice całkiem natielanie niebieskich oczu i wyrostki na skroniach, które mogły przypominać łuski w cielistym kolorze. Jeśli był diabelstwem, dobrze wybrał. Wśród pirackiej braci niewielu było takich, którzy zostawali wykluczeni z towarzystwa.
Kiedy Vera mówiła, broda krasnoluda trzęsła się lekko. Szybko okazało się, że Osmar hamował śmiech.
- Nie szkodzi, nie szkodzi, Kapitanie! - Osmar poderwał się z miejsca. - Ja też się zachowałem jak złamany chuj, mówili ci o tym? Ja zapomniałem, ty zapomnij. - Poklepał Verę po dole pleców, bo tam sięgał bez problemów. - Mamy za dużo bab w załodze, wszyscy robimy się jacyś ckliwi i fochliwi, jak jakieś pizdy nieowłosione. Tylko, ech, wiesz, nie bierz tego do siebie. Ty nie jesteś taką zwykłą pizdą.
Osmar skończył mówić, lecz zaraz podniósł się kolejny głos, nim Vera zdołała odpowiedzieć. Spojrzenia wszystkich skierowały się w stronę nawoływań.
- Mili państwo! Proszę o uwagę! Napisałem nową pieśń!
To Mikk z Karlgardu wrzeszczał z podestu. W dłoniach miał swoją lutnię i kiedy tłum ucichł, popłynęły pierwsze niewinne dźwięki.
Żył raz oficer na statku handlowym,
Co pod piracką flagą pływał czasem.
I gdy do portu zawijał, to na nabrzeżu,
Wielką magię czynił swym...
Brać piracka chętnie dokończyła wers.
Bo sprzęt to był wielki i gruby jak konar,
Jak wąż był długi i gibki!
Kobiety krzyczały, gdy on się pojawiał,
Bez strachu penetrował ich... !
Lecz razu pewnego bosman go spytał,
Kamracie, gdzie leży sekret twój?
I wtedy oficer na uszko mu szepnął...
To nie ja, lecz to tylko mój...
Choć Osmar musiał zdawać sobie sprawę z tego, że również jest bohaterem piosenki, chętnie kończył zwrotki. Wyglądał na zachwyconego twórczością Mikka. Oczy mu błyszczały.
Lecz czasy rozpusty dobiegły końcowi,
Gdy kapitanem została kobieta niejaka.
Zobaczyła ten skarb na jej pokładzie
I w klatce złotej zamknęła... !
Żałoba zapadła od Everam do Ujścia,
Klatka z ptaszkiem całunem okryta,
Lecz zazdrosna kapitan kluczyka pilnuje...
Marnuje się taka dobra...
Piraci klaskali, gwizdali i prosili o bis. Corin zniknął z pola widzenia. Niewykluczone, że wziął przykład z Herringa i skoczył za burtę.
- Daj mu jeszcze polatać! - Podniosły się rozbawione głosy skierowane do Very.
- Następną będzie o kusym bosmanie, krótszym od chuja! - Zapowiada Mikk.