[Płonąca Zatoka] Wyspa Harlen

61
POST POSTACI
Vera Umberto
Vera jęknęła przeciągle, przecierając twarz dłońmi. Jeszcze tylko tego jej brakowało, Silasa robiącego burdę tylko dlatego, że ubzdurał sobie, że ma jedyną syrenę na całej wyspie.
- Nic takiego mu nie mówiłam. Powiedziałam, że będzie jedynym karczmarzem na Herbii, który ma syrenę w lokalu. Wyciągnął sobie swoje własne wnioski. Dobra, pójdę do niego od razu. Trzeba go ugłaskać. Dzięki za ostrzeżenie, Trip.
Spojrzała na Mardę, marszcząc lekko brwi. Miała wątpliwości, czy jej polecenie w ogóle do kobiety dotarło, bo bredziła od rzeczy. Przez chwilę rozważała poproszenie Tripa, by przypomniał jej o tym, gdy dojdzie do siebie, ale ostatecznie zrezygnowała, stwierdzając, że chłopak też musiał sobie odpocząć, nie przejmując się tym, co robiła, robi i robić będzie wciąż chyba najebana Marda. I tak miło z jego strony, że się nią opiekował. Większość załogantów nie miała nikogo, kto podałby im kubek wody. Trudno. Zajrzy tu później.
- Mhm. Odpoczywaj, Marda, póki możesz. Jeszcze więcej zwrotek? - parsknęła krótko śmiechem. - O czym są kolejne? Mam nadzieję, że nie o kolejnych częściach mojego ciała. Dobra, idę do tawerny. Gdyby ktoś potem mnie szukał, będę w kajucie.
Odwróciła się od tej dwójki i ruszyła z powrotem w stronę schodów, ale po kilku krokach zatrzymała się, gdy dotarły do niej słowa pijaczki. Fretki piszczały jak prosięta? O co tu chodziło? Przecież według Erinela znaleźli Fretkę pustą, pozbawioną załogi. Czy jego ludzie mieli inną wersję tych wydarzeń? Obróciła się powoli na pięcie, z powrotem do Marudy.
- Czekaj, o czym ty mówisz? - spytała, zatrzymując się bezpośrednio nad nią i starając się ignorować odór wymiocin z wiadra. Współczuła tym, którzy będą musieli tu dziś spać. Taki smród ciężko było wywietrzyć, zwłaszcza spod pokładu. - Co mówili? Wspominali coś o Fretce?
Jeśli elf ją okłamał, zaatakował statek Steffena i go przejął, udając przed nią, że znaleźli go zupełnie przypadkiem, nie zamierzała wchodzić z nim w żaden układ. Znajdzie sobie potrzebne informacje w dzienniku, który mu potem odda, popłynie do Chandi i zrobi sobie małe śledztwo na własną rękę, nie ryzykując ludźmi, statkiem i własnym dobrym imieniem. Momentalnie poczuła, jak z powrotem narasta w niej irytacja.
- Co jeszcze usłyszałaś wczoraj? Powiedz mi wszystko. Coś o Fretce? Krasnoludzie? Jakimś magazynie na Archipelagu może?
Obrazek

[Płonąca Zatoka] Wyspa Harlen

62
POST BARDA
- Powtarzam tylko jego słowa, kapitanie. - Wyjaśnił się Trip, nawiązując do Silasa. - W nocy stwierdził, że go oszukałaś... w co mało kto uwierzył. Ale lepiej to wyjaśnić. - Poradził, po czym z powrotem sięgnął po butelkę, dochodząc do wniosku, że kapitan nie będzie potrzebować od niego tego ranka nic aniżeli informacji, których już udzielił. - Słyszałem zwrotkę o syrenach, kapitanie. I o tym, co z nimi robiłaś... Sama ją wkrótce usłyszysz. - Wyszczerzył zęby w uśmiechu, gdy najwyraźniej również uważał szantę za przezabawną. Wspiął się z powrotem na swój hamak, by przeleniuchować poranek aż do czasu, gdy będzie musiał brać się za obiad. - Miłego dnia, kapitanie! Jeśli to nie problem, przyniosłabyś od Silasa butelkę białego wina? Chciałbym zrobić dzisiaj coś specjalnego.

Ani Trip, ani Marda nie sądzili, że Vera wróci do nich tak szybko. Przeszła tylko kilka kroków, by następnie wrócić do kuka i alkoholiczki. Ta ostatnia nie zdążyła nawet ponownie położyć się na sienniku.

Maruda podniosła spojrzenie na Verę i wgapiała się w nią przez chwilę podkrążonymi oczyma, jakby jej umysł potrzebował chwili, by przetrawić jej pytanie.

- Fretka. Fretka! - Podniesiony głos sugerował, że Marda rozpoznała w końcu nazwę. - Mówili, że sobie użyli, że lepsze niż... te tam. - Najwyraźniej miała na myśli portowe dziwki. -Ja nie wiem, Vera, ich pytaj. - Burknęła. - Archipelag, ghh... podobno tam ładnie. Płyniemy tam?
Obrazek

[Płonąca Zatoka] Wyspa Harlen

63
POST POSTACI
Vera Umberto
Na prośbę o butelkę alkoholu odpowiedziała skinieniem głowy. Wołowina, białe wino... cokolwiek planował ugotować dla nich Trip, z pewnością warte było zachodu. Szybko jednak jej uwagę pochłonęło coś zupełnie innego, przy czym obiad wydawał się obecnie mało istotny. Słysząc słowa Mardy, miała ochotę w tej chwili olać wszystko inne, znaleźć Erinela, złapać go za ten jego rudy łeb i trzymać pod wodą tak, jak przedtem trzymał on przestraszonego Zabula. Nie za to, że ulżyli sobie na załodze Fretki, cokolwiek to znaczyło. Za to, że ją okłamał.
- Całkiem możliwe - mruknęła. - Możliwe, że popłyniemy na Archipelag. Tylko jeszcze nie jestem pewna, w jakich okolicznościach.
Jeśli elf tak funkcjonował, to nie zamierzała godzić się na żadne układy i ustalenia. Miał mniejszy statek, ale większą załogę. Jeśli postanowiłby nagle z jakiegoś powodu przejąć Siódmą Siostrę, mogłaby stracić wszystko. Wszystko, co do tej pory osiągnęła, co wypracowała, mogłaby stracić ludzi, a sama zostać branką, którą Erinel z zadowoleniem trzymałby sobie w kajucie na nudne wieczory. Może przesadzała, ale wolała rozważać najgorszy scenariusz, niż zostać później nieprzyjemnie zaskoczoną.
Pierdolony elf. Jeśli mu się wydawało, że owinie sobie Verę wokół palca, a ona zatańczy tak, jak on jej zagra, to się, kurwa, grubo mylił.
- Niedługo wracam - warknęła jeszcze, choć nie była zła na nich. Musiała załatwić sprawę z Silasem.
Wychodząc na zewnątrz, natychmiast skierowała się do Corina.
- Jeśli Erinel się tu pojawi, jego noga ma nie dotknąć mojego pokładu - poinformowała go krótko i zwięźle, po czym przesunęła spojrzeniem po pozostałych, którzy razem z nim skrobali ryby. - Musimy zająć się rekrutacją. Rozwieszę ogłoszenia, ale nie wszyscy potrafią czytać. Gdybyście słyszeli o jakichś zainteresowanych, przysyłajcie ich na Siostrę wczesnym wieczorem.
W tym temacie kapitan Pocałunku Krinn też zapewne kłamał. Gówno, a nie ciężko o ludzi. Nie było sensu słuchać go w jakiejkolwiek kwestii. Zamierzała zrobić wszystko po swojemu i na własnej skórze sprawdzić, co było prawdą, a co kłamstwem. Nawet nie dotarło do niej, jak opacznie można było zrozumieć jej pierwsze polecenie i jakie wnioski z niego wyciągnąć, biorąc pod uwagę, że dopiero co zniknęła z elfem na całą noc. Nie obchodziło jej to.
- Idę do Silasa. Niedługo będę z powrotem.
Jej ciężkie buty tupały głośno, gdy zdecydowanym krokiem schodziła po rampie z powrotem na brzeg. Szła prosto do karczmy, która zajmowała centralne miejsce w ich małej, portowej wiosce. Po drodze zmusiła się do uspokojenia się nieco, a gdy kilkanaście minut później wchodziła do tawerny, jej usta rozciągnięte były już w lekkim, w miarę uprzejmym uśmiechu. Rozglądała się za właścicielem przybytku, a gdy go dostrzegła, od razu ruszyła do niego.
- Silas, co się dzieje? Moi ludzie mówią, że nie jesteś zadowolony z naszych ustaleń. Ostatnim, czego chcę, to żeby poróżniło nas jakieś nieporozumienie. O co chodzi?
Obrazek

[Płonąca Zatoka] Wyspa Harlen

64
POST BARDA
Vera mogła dostrzec w oczach Corina skrajne zdziwienie, ale również troskę. Jej pierwszy oficer zapewne wiedział, że sprawa jest poważniejsza, niż się wydawało. Nie pojmowali tego pozostali - jeden zarechotał, przez co oberwał od Yetta w tył głowy.

- Zrozumiano, kapitanie. - Odpowiedział jej formalnym tonem, jakby przypominał pozostałym, kim Vera była i jaki szacunek jej się należał. Być może powinna rządzić twardszą ręką, jak Erinel? Kilka trupów ustawiłoby załogantów w szeregu.

W drodze do tawerny nikt jej nie przeszkadzał. W miasteczku nie było wielu osób, gdy większość zebrała się przy Siostrze na licytacji lub odsypiało noc we własnych albo cudzych kojach. Również samo wnętrze lokalu było ciche i spokojne. Jedna z dziewek szorowała podłogę w miejscu, gdzie dzień wcześniej leżała syrena, paru gości siedziało przy stolikach i beczkach. Dwóch młodzików rozprawiało nad szmacianą torbą, Vera mimowolnie podsłuchała ich rozmowę.

- Wyślę te łuski Łucji. - Mówił jeden.

- Jeśli chcesz jej zaimponować, lepiej sam upoluj syrenę. - Zauważył jego towarzysz.

- Żartujesz? Nie przetrwała ponad połowa załogi Siódmej Siostry! Mówią, że rzucili na pierwszą linię takich majtków, jak my...

Przy szynkwasie znajdował się Silas, łysy oficer Brun i kolejny mężczyzna, starszawy jegomość z siwymi bokobrodami. Rozcięcie na grzbiecie nosa i podbite oko świadczyło o tym, że musiał być tym, którego Marda pobiła w nocy. Vera pamiętała, że jego imię brzmiało Matias Herring, wszyscy zwracali się do niego per pan Herring.

- Kapitan Umberto! - Silas postanowił być formalny. - Nie okłamałaś mnie z syreną, ale nie mówiłaś, że masz ich więcej. Teraz każdy może mieć syrenę. - Stwierdził wprost, niezadowolony. Zmarszczył brwi. - Sugeruję przedyskutowanie warunków.

Brun zaśmiał się, ale bez jadu, zupełnie jakby żartowali w gronie przyjaciół.

- Jeśli oni ciebie nie szanują, Silas, może ty też powinieneś przestać szanować ich? Gdybyś odmawiał obsługiwania Siódmej Siostry, pewnie dostałbyś to truchło nawet za darmo. - Podpowiedział.
Obrazek

[Płonąca Zatoka] Wyspa Harlen

65
POST POSTACI
Vera Umberto
Jak widać, historia eskalowała i teraz według opowieści stracili ponad połowę załogi. Lada moment okaże się, że właściwie została tylko Vera, oficerowie i bosman, a całą resztę zgarnęli po drodze z jakiegoś portu. Z plotkami było jednak niestety tak, że nikt nie miał wpływu na to, jak się roznosiły, a im bardziej były szokujące, tym lepszy miały zasięg. Minęła chłopaków, nie angażując się w ich rozmowę.
Zajęła jeden ze stołków przy kontuarze i oparła się łokciami o blat, zerkając w bok, gdy dwóch uprzejmych gości postanowiło wtrącić się w tę dyskusję. No tak. Nic dziwnego, że Silas nagle miał wątpliwości, skoro dwóch z Pocałunku Krinn przyszło i robiło mu wodę z mózgu. Umberto uśmiechnęła się do nich lodowato.
- Przedyskutowanie warunków to co innego, niż szantaż. Na twoim miejscu bym się nie wtrącała, bo sprawa cię nie dotyczy - rzuciła sucho.
Zerknęła przez ramię na dziewczynę, czyszczącą podłogę z pozostałości po syrenie. Gdzieś już została zabrana i pewnie schła sobie na słońcu, tak jak karczmarz sugerował wczoraj.
- Silas, daj spokój, nie słuchaj pierdolenia - odwróciła się z powrotem do niego. - Ani razu nie powiedziałam, że mam tylko jedną. Ale tobie przyniosłam jedyną, która zachowała się w całości. Cała reszta jest poorana, do tego stopnia, że sprzedajemy je na części.
Nie wspomniała o tym, że sprzedawanie ich na części zwyczajnie bardziej się w tej chwili opłacało. Więcej kupujących, więcej transakcji, więcej złota w sakiewkach. Kto by nie chciał tego rozłożystego ogona syreny, albo pokrytych łuskami cycków? Skoro sama głowa poszła za taką dobrą cenę... a, właśnie.
- Chciałeś mi na początku dać pięćdziesiąt zębów za całą syrenę, przed chwilą za tyle poszła sama głowa. Nie mów, że nie ustaliliśmy ostatecznie dobrej oferty. Te sto pięćdziesiąt to i tak jest tyle, co nic - przeniosła wzrok na butelki i beczki za plecami mężczyzny. - Masz jeszcze ten grog z wczoraj? Nalałbyś mi.
Nie było sensu udawać, że nie ma ochoty się napić. Piraci mieli już odruch, sucho w gębie, gdy tylko przybijali do brzegu i choć Umberto udawała, że do tej grupy nie należy, w rzeczywistości dobrze wiedziała, że z każdym zejściem na wyspę tylko czeka, aż będzie mogła chwycić kubek w karczmie.
- Dobrze wiesz, Silas, że darzę ciebie i twoją tawernę szacunkiem i tylko dlatego kazałam swoim ludziom zachować całą syrenę dla ciebie. Byłeś pierwszym, kto przyszedł mi do głowy i jedynym, któremu ją zaproponowałam.
Obrazek

[Płonąca Zatoka] Wyspa Harlen

66
POST BARDA
Plotka miała tym większe skrzydła, im bardziej była szokująca - nic dziwnego, że wieści z Siostry zostały wyolbrzymione, tym bardziej, że sami załoganci nie wahali się, by rozdmuchać informacje, tak jak sam Osmar, który dał początek sprośnej piosence.

- Jak to, nie dotyczy? - Wtrącił się pan Herring. - Chcemy tylko, żeby nasz przyjaciel Silas nie był stratny. - Słodził, opierając się o szynkwas, by mieć lepszy widok na samego karczmarza i kapitan Umberto.

- Właśnie, właśnie. - Silas mruczał pod nosem, ale bez chwili ociągania wyciągnął kufel, by nalać Verze grogu. Nim to zrobił, przetarł nawet naczynie w miarę czystą ścierką. - Zejdź do stu i będziemy kwita. - Zaproponował Silas. - Sto i beczka rumu.

- Nie po to dowozimy ci napitki, żebyś oddawał je innym załogom. - Wtrącił się Brun. - Wiesz, że Erinel robi to z sympatii, nie tylko z chęci zysku, co?

- Jasne, jasne...

Silas nie wydawał się przekonany słowami Bruna, ani jego wyjątkowo miłemu nastawieniu. Karczmarz postawił przed Verą kufel, tak jak należało.
Obrazek

[Płonąca Zatoka] Wyspa Harlen

67
POST POSTACI
Vera Umberto
Sto zębów było połową tego, na co się umawiali. Vera pokręciła głową z niedowierzaniem. Lubiła Silasa, lubiła jego przybytek, ale bez przesady, nie aż tak. Zwłaszcza, że z tej kwoty trzeba było jeszcze uszczknąć część i zapłacić za to, co wypili wczoraj. Zaraz wyjdzie na to, że sprzedając całą syrenę karczmarzowi, zarobi mniej, niż sprzedając głowę pryszczatemu młodzikowi w licytacji. Pewnie byłoby łatwiej, gdyby tych dwóch tutaj nie siedziało i nie bawiło się przednio, usiłując zmusić Verę do zgodzenia się na jak najniższą kwotę. Plus był taki, że Silas nie wyglądał na tak złego na nią, jak spodziewała się po rozmowie z kukiem.
Napiła się grogu, czując przyjemne ciepło w żołądku i klatce piersiowej. Nie dziwiła się, że Trip pił od rana.
- Hm. Nie wiem. Sto i beczka, ale bez sejmitara? - uniosła pytająco brwi. - Z sejmitarem sto pięćdziesiąt?
Nie był to szczyt jej możliwości negocjacyjnych, ale nie miała na to dziś nerwów. Gdyby Erinel i ciekawostki na temat jego załogi nie zepsuły jej nastroju, może nawet czerpałaby z tego jakąś przyjemność.
- Powiedz mi lepiej, ile moi ludzie wypili wczoraj. Jak będę wiedziała, ile mam za nich wyłożyć, łatwiej mi się będzie zastanawiać nad syreną - zakręciła kubkiem w miejscu. - Mam nadzieję, że nie było burd i nie sprawiali nikomu problemów.
Było to może trochę złośliwe z jej strony. Gdyby pan Herring przyznał, że to Marda doprowadziła go do stanu, w jakim obecnie się znajdował, byłoby to dla niego dość upokarzające. Nie dość, że baba, nie dość że z Siódmej Siostry, to jeszcze tak, że niczego po niej nie było widać - bo Vera wątpiła, by mężczyzna z uprzejmości nadstawił drugi policzek, decydując się jej nie oddawać.
Obrazek

[Płonąca Zatoka] Wyspa Harlen

68
POST BARDA
Silas myślał przez chwilę, jakby nie podobała mu się propozycja, musiał jednak na nią przystać.

- Jeśli dorzucisz sejmitar, to uznamy, że wczorajsze picie z Siódmej Siostry jest na mój koszt. - Zaproponował po chwili, jakby żadna z opcji nie wydała mu się korzystna.

- Chłopie, nawet z tym kawałem żelastwa przepłacasz! - Śmiał się Brun, komentując znów nie swoją sprawę. - Po co ci ta syrena, tak w ogóle? Erinel oddałby ci taką za uprzejmość. - Dodał, znów wysławiając swojego kapitana. Najwyraźniej niektórzy z załogi Pocałunku mieli wysokie mniemanie o elfie, niezaprzeczalnie przez jego sposoby egzekwowania posłuszeństwa.

Silas posłał Brunowi spojrzenie i podrapał się po łysek głowie.

- Sto zębów i beczka w zamian za sejmitar, syrenę i zapomnienie o wczorajszych stratach. To, co widzisz na twarzy pana Herringa, to tylko część z tego, co się działo. Ta kobieta z twojej załogi jest szalona, Vera. - Dodał, zawczasu rozglądając się, jakby bał się dostrzec Mardę gdzieś wśród gości. - Poza tym, sporo osób pytało, czy rekrutujesz do załogi.

- Większość zdecydowała się na Pocałunek, gdy powiedzieliśmy im, że też zbieramy ludzi. - Dodał bosman.
Obrazek

[Płonąca Zatoka] Wyspa Harlen

69
POST POSTACI
Vera Umberto
Zastanawiała się chwilę, by w końcu westchnąć przeciągle i odpiąć sejmitar od biodra. Nie wzięła sobie nic zastępczego, ale przecież nie zamierzała też plątać się po porcie. Szła do karczmy i z powrotem. Nikt nie ośmieliłby się zaatakować jej teraz, w samym środku dnia, w centrum wioski.
- Niech stracę, zgoda. Nie mam do tego głowy teraz.
Najlepiej było rozliczyć się w tej chwili i mieć to wreszcie z głowy. Nie była do tego bułata jakoś szczególnie przywiązana. Może kiedyś zainwestuje w porządną broń, zamiast ciągle używać tej, która zostanie im po napadzie. Musiała sprawdzić, na co mogła go zamienić. Czy w jednej ze skrzyń mieli jakiegoś zbędnego półtoraka? Musiała spytać kwatermistrza. Nie pamiętała, kiedy ostatnio sięgała po zwyczajny, prosty miecz.
Uniosła w półuśmiechu kącik ust na wzmiankę o Mardzie. Wciąż nie znała jej wystarczająco dobrze i nie wiedziała, czego się po niej spodziewać, ale...
- Na Siostrze zachowuje się jak należy, chociaż ma taki sam dostęp do rumu. Nie rzuca się na ludzi bez powodu. Z błahych powodów też tego nie robi. Ktoś ją musiał sprowokować - przeniosła wzrok na pana Herringa. - Ja z nią nie mam problemów.
Czyli było zainteresowanie Siódmą Siostrą! Doskonale. Vera zastukała palcami w blat i napiła się, po czym skinęła głową.
- Jak najbardziej. Ktoś podrzuci ci ogłoszenie, jak je napiszę, tylko nie miałam czasu jeszcze do tego usiąść. Będziesz tak miły i rzucisz na któryś z filarów? Możesz mówić wszystkim zainteresowanym, że będziemy czekać na nich dziś i jutro, dwie godziny przed zachodem słońca.
Kolejny komentarz na temat Pocałunku Krinn sprawił tylko, że Umberto przewróciła oczami.
- Oczywiście. Właściwie to wszyscy zgłosili się do was, a do mnie pójdą te odpadki, których wy nie przyjęliście. Mam ogromne szczęście, że nie postanowiliście powiesić tych, którzy wam się nie spodobali, zamiast odsyłać ich na straty do mnie - stuknęła kubkiem o kontuar. - Może podać panu pochodnię, panie Herring? Tak głęboko w dupie Erinela musi być strasznie ciemno.
Obrazek

[Płonąca Zatoka] Wyspa Harlen

70
POST BARDA
Silas skinął głową i przyjął sejmitar, zaraz postawił go też za sobą, opierając o ścianę. Chowając dłonie pod blatem szynkwasu odliczył odpowiednią ilość zębów i schowawszy je do płóciennego woreczka, podał Verze. Wyglądało na to, że rozstawał się z pieniędzmi bez większego żalu.

- Przyślij kogoś po beczkę, będzie na ciebie czekać. - Uśmiechnął się karczmarz.

- Nie wierzę, że na to przystałeś. - Pożalił się Brun, z rozczarowaniem wyklepując jakiś nierówny rytm na drewnie szynkwasu. - Upolujemy coś takiego, przyjacielu, że wyrzucisz truchło syreny oknem. - Obiecał. Przepychanki słowne z Verą były teraz nie tyle przyjemnością, co sprawą honoru.

- Czekam w takim razie. - Silas nie dał się nabrać na czcze gadki. - Nie ma problemu, Vera, jesli naprawdę sądzisz, że potrafią tu czytać, to wywieszę.

Na komentarz Very, pan Herring zagotował się. Nadął policzki, przez co wydawało się, że jego bokobrody najeżyły się jak sierść na karku wściekłego psa.

- Może powinniśmy zacząć wieszać. Erinelowi spodoba się ten pomysł.

Rozmowę przy szynkwasie przerwał męski śmiech, dobiegający od strony drzwi wejściowych. Do tawerny weszło dwóch piratów - Corin w towarzystwie nikogo innego, jak Erinela. Wyglądali na bardzo rozbawionych tym, o czym własnie rozmawiali. Verze nie umknęło, że Yett klepnął elfa w plecy, zupełnie jak starego kumpla.

- Hej, Vera! - Zawołał Corin i pomachał jej, obwieszczając swoje przybycie. Erinel również podniósł dłoń w geście przywitania. Uśmiechnął się miło.
Obrazek

[Płonąca Zatoka] Wyspa Harlen

71
POST POSTACI
Vera Umberto
Przypięła sakwę tam, gdzie przedtem zawieszony miała sejmitar, a potem skinęła głową w geście podziękowania, uśmiechając się do Silasa krótko. Może i większość tu nie potrafiła czytać i równie dobrze mogłaby wypełnić ogłoszenie zdaniami bez sensu, ale piktogramy też mogły zadziałać. Kilka prostych rysunków, które jasno będą dawały do zrozumienia, że Siódma Siostra przyjmuje teraz ochotników i powinno być w porządku. Tym pomysłem nie zamierzała się jednak dzielić na głos, widząc, że ludzie Erinela już się zastanawiali, jak wykorzystać jej plany do własnych celów.
Reakcja pana Herringa wywołała w niej ogrom satysfakcji. Nie powinno jej dziwić, że ludzie z Pocałunku Krinn zachowywali się w ten sposób, jeśli jakiekolwiek inne podejście było karane wyrzuceniem za burtę. Ego elfa było tak wielkie, że wpływało na wszystkich wokół, a na jego najbliższych współpracowników w szczególności. Czy Corin, Irina i Osmar zachowywali się tak samo, gdy Very przy nich nie było? Jakkolwiek schlebiające by to nie było, miała ogromną nadzieję, że nie.
Słysząc skrzypienie otwierających się drzwi, spojrzała przez ramię. Zapomniała, jak mała to była wyspa. Nie mogła spędzić pół godziny w karczmie jeszcze przed południem, żeby nie spotkać tam Erinela, prawda? Obróciła się na stołku, w jednej ręce trzymając kubek z grogiem, a łokciem drugiej opierając się o kontuar. Zarzuciła nogę na nogę, mierząc dwóch mężczyzn oceniającym spojrzeniem, ale w przeciwieństwie do elfa nie siliła się na uśmiech. A jeszcze mniej radośnie się jej zrobiło, gdy przypomniała sobie, że wczoraj kapitan Pocałunku brał za punkt honoru przeciągnięcie Corina na swój własny statek. I nawet, jeśli dobrze pamiętała, oferował mu posadę kapitana na świeżo zdobytej Fretce. Dopóki nie widziała ich razem, radośnie poklepujących się po plecach, nie robiła sobie z tego zbyt wiele.
Poza irytacją, widok elfa budził też oczywiście inne wspomnienia, te dużo przyjemniejsze. Może tylko dlatego nie podniosła się i nie wyszła jeszcze. Przynajmniej dopije grog.
Obrazek

[Płonąca Zatoka] Wyspa Harlen

72
POST BARDA
Pan Herring i Brun zajęli się własną rozmową o jakichś przyziemnych sprawach, zahaczając o temat piersi jakiejś kobiety, z którą przyszło im spotkać się w burdelu w Karlgardzie. Nie było to nic, o czym Vera chciałaby słuchać.

- Podobno Erinel zdobył jakiś statek. - Powiedział Silas, nachylając się do Very nad szynkwasem. - Podobno stoi zacumowany z drugiej strony wyspy. - Karczman podzielił się najświeższą plotką, nie mając pojęcia, że Umberto jest już wtajemniczona w sytuację. - Zbierają ludzi, bo jak zwykle im brakuje. - Dodał. - Mówią, że odejść z załogi Pocałunku Krinn można tylko na ostrzu noża albo na dnie morza. - Powtórzył rymowankę, która już kiedyś obiła się Verze o uszy.

Corin siadł z Erinelem i rozmawiali jeszcze chwilę, śmiejąc się jak dobrzy koledzy, którzy dawno się nie widzieli. Dopiero po wymienieniu paru zdań Corin podniósł tyłek, by skierować się do baru.

- Osmar skończył licytację, kapitanie. - Poinformował. - I jego plan wypalił, jeśli wiesz, o czym mówię. - Uśmiech Yetta być może był spowodowany przekrętem z łuskami, a może rozmową z elfem. - Dosiądziesz się do nas? - Zaproponował. - Erinel napomknął coś o waszej umowie.

Kapitan Pocałunku rozłozył się na jednym z wygodniejszych krzeseł. Przeczesał palcami włosy i odgarnął je z twarzy, wciąż patrząc za Corinem - a może również na Verę?
Obrazek

[Płonąca Zatoka] Wyspa Harlen

73
POST POSTACI
Vera Umberto
Uprzejmie pochyliła się do Silasa, gdy ten zaczął dzielić się z nią najświeższą ploteczką, jaką ona miała już okazję sprawdzić osobiście. Uniosła brwi, słysząc rymowankę, która dawno już nie obiła się jej o uszy.
- Nie brakowałoby im ciągle ludzi, gdyby nie zarzynali własnych - mruknęła w odpowiedzi cicho, również tak, by usłyszał ją tylko karczmarz. Zresztą tych dwóch obok i tak zajęło się już dyskusją o cyckach, na szczęście nie tych należących do niej.

Kubek miała jeszcze w połowie pełny, gdy Corin podszedł do niej, z szerokim uśmiechem na twarzy. Opuściła wzrok na swój grog i zamieszała nim, zastanawiając się, co odpowiedzieć na propozycję przyłączenia się do nich. Wciąż była wściekła na elfa, ale chyba bezpieczniej było nie zostawiać ich samych, prawda? Ufała swojemu oficerowi, ale z jakiegoś powodu była przekonana, że Erinel ma jakiś niecny plan, który pozwoli mu odebrać Verze jej prawą rękę.
- Skończył? Szybko. Jak mu poszło? - uśmiechnęła się lekko i pokręciła głową na myśl o rybich łuskach, sprzedanych jako najwyższej jakości trofeum. - Cieszę się. Osmar ma głowę do złota. Oby go te pomysły nie kopnęły w dupę.
Zerknęła obok ramienia Corina na kapitana Pocałunku, a gdy ich spojrzenia się spotkały, przez chwilę pożałowała, że nie ma magicznej umiejętności czytania w myślach. Przeniosła wzrok z powrotem na ciemnowłosego mężczyznę przed sobą.
- Rozmawialiśmy o umowie wstępnie, ale nie podjęłam jeszcze żadnej decyzji - uprzedziła go. - Jest dużo argumentów za i jeszcze więcej przeciw. Chciałam omówić to z tobą najpierw sam na sam. Chyba, że mówi o tej umowie, w której przenosisz się pod jego dowodzenie. Tę wczoraj wkręcił sobie sam. Uznał chyba mój brak protestów jako zgodę, bo zaufanie jest dla niego obcym pojęciem.
Napiła się, po długiej chwili namysłu zdejmując nogę z nogi i zsuwając się z barowego stołka.
- Przysiądę się - zgodziła się w końcu, ruszając z Yettem w stronę stołu. Zajęła miejsce naprzeciwko elfa, przesuwając spojrzeniem po jego sylwetce. Pamiętała ją wyjątkowo dobrze. Sprzeczne odczucia, jakie w niej budził, były irytujące same w sobie.
Obrazek

[Płonąca Zatoka] Wyspa Harlen

74
POST BARDA
Silas westchnął ciężko i pozostało mu wzruszyć ramionami. Niemądrze było krytykować otwarcie sposobów załogi, której bosman i pierwszy oficer siedzieli tuż obok i choć zdawali się rozmawiać o własnych sprawach, niewykluczonym było, że słuchali wszystkiego, co padało w tawernie.

Yett machnął na Silasa i uśmiechnął się, niemo prosząc o grog dla siebie i swojego nowego, ulubionego elfiego kolegi. Na blacie zostawił złote monety.

- Lepiej, niż się spodziewaliśmy. - Corin skomentował pytanie Very. - Wiesz, nie ma możliwośc, by udowodnić, że te syrenie łuski nie są syrenimi łuskami. Bo przecież są! - Dodał głośniej, by Herring i Brun słyszeli, w razie gdyby podsłuchiwali. - W każdym razie... zwróciło się nasze wczorajsze świętowanie tutaj. Z nawiązką. - Uśmiechnął się. Sam nie spodziewał się, że kawałki syreniego trupa będą schodzić za tak wysokie kwoty. Gdyby Silas rozczłonkował swoją zdobycz i sprzedał, póki trwał popyt, być może jeszcze zyskałby na tym.

Zdziwione spojrzenie Corina było wszystkim, czego Vera potrzebowała.

- Nikt nie mówił, że będę pod jego dowodzeniem. Zostaję pod tobą, Vera. - Zapewnił, a kapitan nie mogła spodziewać się niczego innego po swoim pierwszym oficerze.

Złapawszy za kubki z alkoholem, Corin wrócił do stolika. Erinel siedział rozluźniony, z nogą założoną na drugą, gdy kostkę opierał o własne kolano. Rozłożył się co najmniej tak, jakby to miejsce należało do niego.

- Kapitan Umberto. - Zaczął, jakby nie widzieli się kilka dni, a nie niespełna parę godzin. - Twoja uroda nie przestaje mnie zadziwiać. Rozmawialiśmy właśnie z panem Yettem o naszej przyszłej współpracy i o tym, jak ma zostać kapitanem naszego slupa, Umberto.

Przez uśmiech, który elf posłał Verze, prosił się o cios w zęby.
Obrazek

[Płonąca Zatoka] Wyspa Harlen

75
POST POSTACI
Vera Umberto
Na komentarz dotyczący jej urody, Vera zareagowała tylko zmarszczeniem brwi. Skrzyżowała ręce na klatce piersiowej, przekrzywiając lekko głowę. W jej spojrzeniu nie dało się doszukać ani cienia sympatii. Gdy Corin chwilę wcześniej powiedział jej, że o żadnym przechodzeniu pod dowodzenie Erinela w jego przypadku nie było mowy, przynajmniej jedna obawa zniknęła z jej głowy. Niby wiedziała, że Yettowi może zaufać, zawierzyłaby mu własne życie, zresztą robiła to niejednokrotnie przez ostatnie lata, ale dobrze było od niego usłyszeć zapewnienie. Mimo to, nie była w stanie zawierzyć życia Corina ani Erinelowi, ani jego ludziom. Jej oficer zostałby usunięty w sekundzie, w której przestałby być wygodny.
Gdy elf się uśmiechnął, Umberto odpowiedziała tym samym, choć w jej lodowatym spojrzeniu nic się nie zmieniło.
- Teraz jest już nasz? A nie twój i tylko twój? Widzę, że jesteś gotowy na duże ustępstwa, żeby tylko móc powierzyć ten statek Corinowi.
Napiła się, by powstrzymać chęć podniesienia się z miejsca i przyłożenia mu prosto w gębę. Jeśli będzie musiała w ten sposób powstrzymywać swoje instynkty, po godzinie tej nieplanowanej rozmowy będzie trzeba ją zanieść na Siostrę.
- Bo rozumiem, że mówimy o tym samym slupie. Tym, na którego według ciebie natrafiliście zupełnym przypadkiem, gdy pozbawiony załogi, pusty i samotny dryfował sobie po morzu. Tym, którego załogę według twoich ludzi wyrżnęliście w pień, co, cytując, ulżyło im lepiej, niż tutejsze dziwki - wysyczała. - Ciekawe kto kłamie. Najebani piraci nocą, nie do końca świadomi co się w ogóle wokół nich dzieje, czy ich kapitan, który szuka sposobu na osiągnięcie tego, co akurat sobie zaplanował.
Gdyby spojrzenie Very mogło zabijać, Erinel miałby już wypaloną dziurę na przestrzał głowy. Pochyliła się do przodu, opierając łokcie o stół.
- Ostatni elf, który próbował podobnie cwaniakować, wykrwawił się w Karlgardzie szybciej, niż zdążył przyznać się do błędu - wyciągnęła palec wskazujący w jego stronę. - Masz szczęście, że jesteśmy tu, gdzie jesteśmy, bo normalnie nasze negocjacje skończyłyby się inaczej.
Dopiła zawartość kubka do końca i uderzyła pustym naczyniem o blat stołu. Była wściekła i nie było sensu dłużej udawać, że jest inaczej. Zresztą Yett też powinien wiedzieć, jak wygląda sytuacja. Zamierzała porozmawiać z nim na osobności, zanim podejmie jakiekolwiek decyzje i wróci do Erinela ze swoją propozycją, tudzież jej brakiem, ale los chciał inaczej.
- Nie wyobrażam sobie współpracy w momencie, w którym dostaję tak sprzeczne informacje. Z jakich zresztą wynika, że z premedytacją robisz mnie w chuja, Erinel.
Obrazek
ODPOWIEDZ

Wróć do „Wschodnia baronia”