POST BARDA
Po atmosferze sprzed dwóch dni nie było śladu. Dwadzieścia jeden dusz odeszło i nie pozostało nic, jak tylko pogodzić się ze stratą, wypic ich zdrowie i odreagować żałobę. Pisanie pieśni o wdziękach kapitan i jej oficera było jednym sposobem na rozluźnienie się. W ogólnym rozrachunku lepiej wyszedł Corin, choć legendy o wężu morskim mogą przynieść rozczarowanie jego przyszłym partnerkom. Grajek skłonił się teatralnie przed panią kapitan.
- Na Białym Kruku wszyscy jesteśmy szybcy, kapitanie! To w końcu najszybszy statek na tych wodach, hej! - Marynarze z rzeczonej łajby przytaknęli bardowi. - W imieniu kapitana Leobariusa i mnie, Mikka z Karlgardu, zapraszam cię na Białego Kruka, sama się przekonasz!
Kapitan Gregor Leobarius był nikim istotnym, zresztą, Vera wiedziała również, że jego Biały Kruk jest przeciętnym brygiem. Należało jednak docenić uprzejmość od Mikka, który był jeszcze większym nikim, choć ta skierowana była do niej tylko po to, by wykorzystać okazję i jeszcze bardziej podbudować sprośną legendę Umberto.
Erinelowi udzielił się wesoły nastrój. Zabita potworzyca, piosenka, alkohol - czemu miałby być smutny!
- Żeby tylko plecy! - Zaśmiał się. - Swoją drogą, pan Yett ma całkiem dobre opinie, zastanawiałem się, czy ci go nie podebrać. - Drażnił się, choć z pewnością nie wiedział, że nie było oferty, która skusiłaby Corina do zmiany załogi. - I nie mówię o opiniach na temat węży. - Dodał, nie chcąc podsuwać Parii kosmatych myśli. Z drugiej strony, społeczeństwo piratów było otwarte na różne dziwności i wynaturzenia. Przy tak małej liczbie kobiet dochodziło do incydentów.
Erinel westchnął i znów wsparł się na blacie, a jego spojrzenie powędrowało do syreny. Jakiś młody majtek próbował wyrwać jej zęba, ale na straży truchła stanął Silas, czując się już właścicielem trupa. W drugiej części tawerny mężczyźni na nowo śpiewali piosenkę o Verze, najwyraźniej chcąc nauczyć się jej na pamięć. Wśród małego tłumku był Osmar.
- Będę rekrutował każdego, kto się nawinie. Też kobiety, jeśli będzie trzeba. Kilka załóg nie wróciło z morza. - Dodał nieco ciszej, jakby ta informacja nie była dla uszu każdego. Nachylił się do Very. - Zbieram ludzi, bo znaleźliśmy opuszczony slup. Fretka, pamiętasz ją? Pływał na niej ten niedorobiony krasnolud, Steffen Rachmistrz. Ani śladu załogi na pokładzie, ani śladu walki.