Bastion Khudamarkh

181
POST BARDA
Nastroje Qlairy zmieniały się niczym kierunek chorągiewki na wietrze. Wydęte usta sugerowały, że jej humor nie był najlepszy, a wesołość Kamirin nie oddziaływała na nią w żaden sposób. Z założonymi rękoma stała, przyglądając się młodszej koleżance.

- Pospiesz się. - Pogoniła, rzucając przelotnie spojrzenie na księgę, która stała się nowym nabytkiem czarodziejki. Płomyk nie myliła się - w woluminie znajdowała się mnogość obrazków, jednak bez czytania podpisów, nie mówiły one wiele niemądrej dziewczynie.

Sukienka ładnie leżała na Kamirze, jednak nie dało się ukryć, że odkrywała więcej, aniżeli w rzeczywistości zakrywała, do tego czarodzijce brakowało walorów, by w pełni podkreślić piękno ubrania. Blondwłosa zabójczyni-kurtyzana przyniosła ze sobą zamówiony przez Płomyka płaszcz. Biały materiał był grubszy, aniżeli woale, a czerwono-złote obszycia brzegów sprawiały, że nie był nudną kapą, a narzutką godną księżniczki. Do kompletu Kamirin otrzymała białe, materiałowe butki.

Odziana w dużo prostszą sukienkę Qlaira wyglądała na jeszcze mniej zadowoloną, gdy zobaczyła, jak prezentuje się czarodziejka w całym stroju.

- Znośnie. - Stwierdziła sucho, spoglądając w stronę okna, jakby ono było bardziej interesujące, niż dziewczęca sylwetka Kamirin w woalach. - Zostaw tę książkę i kapelusz, jeszcze tu wrócisz. Ten cały cyrk jest tylko po to, żebyś nie była tak łatwo rozpoznana.

Przytulenie zmiękczyło Qlairę tylko odrobinę. Prychnęła cicho, jakby nie wiedząc, jak powinna do końca zareagować na tego typu wyznania.

- W porządku. - mruknęła, przyjmując jej przeprosiny, po czym przytuliła ją lekko, ale tylko na moment.

Kiedy dziewczęta wyszły z domu, zostały przywitane przez dwie znajome twarze: paskudnego Sefu ze złotym zębem i łysego sprzedawcę koszul, pozbawionego oka, za to wytatuowanego do granic możliwości. Ten drugi gwizdnął przez zęby, oceniając zapewne obie kobiety, uciszyło go jednak jadowite spojrzenie Qlairy, dlatego nie pokusił się o żaden komentarz. Sefu uśmiechał się dobrodusznie, zadowolony z sytuacji, w jakiej się znalazł. Najwyraźniej cenił sobie towarzystwo Płomyka.

- Opro, rato! - Przypomniał sobie, jak poznał się z Kamirin przy jej pierwszej wizycie w Bastionie, i zaśmiał się lekko.

- Idą z nami, w razie problemów. - Wyjaśniła Qlaira, choć widać było, że towarzystwo dwóch osiłków, z których jeden cuchnął potem, a drugi miał nieczyste myśli, nie pasowało jej tak, jak być może powinno. - Dzisiaj pozwiedzasz trochę Bastion.

Qlaira poprowadziła Kamirin pokrytymi kurzem uliczkami, Sefu i ten drugi podążyli tuż za nimi, rozmawiając o sobie tylko znanych sprawach, co chwilę rechocząc śmiechem. Kamirze nie dane było dołączyć do rozmowy, gdy Qlaira miała na nią oko i pilnowała, by szła obok niej, aniżeli przy mężczyznach.

Budynki wyglądały niemal identycznie za każdym zakrętem - żółto-szare piaskowcowe były o nieregularnych okienkach nie różniły się od siebie, goblińskie dzieciaki biegające po ulicach były tak samo brudne, a babuleńki siedzące w drzwiach tak samo wścibskie, obserwujące każdy ruch wesołej kompanii Qlairy.

- Wiem. - Odezwała się zabójczyni, słysząc koślawe wyznania czarodziejki. - Quetiapin mi mówił. Zaradzimy coś i na elfiego bękarta. - Powiedziała ze szczerą brutalnością, choć nie było do końca jasne, czy mówiła o Azelielu, czy o prezencie, który zostawił czarodziejce. - Ale żeby tak z nim...? Sądziłam, że stać cię na więcej. Nie musiałaś oddawać się tej szui.

W końcu jednak ich podróż na powierzchni dotarła końca, tak jak zdegustowane spojrzenia zabójczyni. Stanąwszy przed wysoką bramą, Qlaira zatrzymała się na chwilę.

- Zapamiętaj to miejsce. Nigdy sama nie wchodź do podziemi. Ktoś taki, jak ty, będzie potrzebował przewodnika.

Ciężko było powiedzieć, co Qlaira miała na myśli, gdy tak wyraziła się o Kamirze, jednak nie czekała na odpowiedź. Przeszła przez piaskowcowe sklepienie. Drużynę szybko objął mrok, zaraz jednak rozświetlony przez światło ognia. Schodząc stromymi schodkami w dół, znaleźli się w dotąd nieznanej Kamirze części Bastionu - podziemiach.
Spoiler:
Czarodziejka mogła dostrzec, dlaczego Qlaira ostrzegała ją przed podziemiami - mnogość przejść, zarówno tych naturalnych, jak i wybudowanych mostków i wykorzystanych starych sztolni, sprawiała wrażenie labiryntu, w którym nietrudno było się zgubić. Nowych przybyszów przywitało wiele par goblińskich ślepii, spoglądających sprzed swoich domostw - kopalnie były zamieszkane głównie przez przedstawicieli tego gatunku.

Pod ziemią panował przyjemny chłód, dający wytchnienie przed ogniem pustyni.

Jedna z goblińskich kobiet, która krzątała się nieopodal, rozrzucając odpadki kurom zamkniętym w zbyt małym kojcu, wydała się Kamirze znajoma. Płomyk zaraz jednak zrozumiała, że to nie sama sylwetka goblinicy była rozpoznawalna, ale jej suknia - srebrzysta, zupełnie taka, jaką jeszcze niedawno oferował jej Bulion.
Obrazek

Bastion Khudamarkh

182
POST POSTACI
Kamira
Nie wiedziała, dlaczego Qlaira miała kiepski humor. Czyżby bała się o Quetapina a może znów była zazdrosna o podarki, jakie dostała od niego Kamira. Nie byłoby w tym nic dziwnego, wszak każda dziewoja lubowała się w ładnych szmatkach oraz złocie. Koniec końców może to właśnie i lepiej, że Kamirze brakowało walorów. Dzięki temu Qlaira nie mogła osiągnąć apogeum zazdrości.

Czarodziejka podziękowała za płaszcz z uśmiechem, choć wyraźnie jej oczekiwania wyraźnie minęły się z tym co dostała. Dostała coś znacznie bardziej wartościowego, niżeli spodziewała się otrzymać, co również dało się dostrzec w sposobie, w jaki odebrała od zabójczyni podarek. Tym z czego jednak się ucieszyła, były białe buciki. One chyba ucieszyły ją najbardziej spośród wszystkich rzeczy, które jej przyniesiono. Wpierw poczuła się inaczej, trochę się odzwyczaiła.

Ubiór Qlairy natomiast prezentował się skromniej, co już zdążyła dostrzec. Nie rozumiała wciąż, dlaczego Qlairze odmawiali tak ładnych fatałaszków. – No dobrze. Zostawię — Powiedziała i odłożyła je na miejsce. Przez moment nie powiedziała nic względem dalszych słów kobiety odnośnie maskarady. Musiała jednak i na to jakoś zareagować, bo nie miała pewności czy dobrze zrozumiała to, co Qlaira określała cyrkiem. – Czyli zabierzecie mi wszystko, jak już się sytuacja uspokoi? – Mówiła już bardziej przygaszona, ciężko jej samej było stwierdzić czy była w tej chwili zawiedziona, czy może raczej... Spodziewała się takich gorzkich słów.

Obecność Sefu była czymś, czego koniec końców się spodziewała. Tam, gdzie był Sefu, był też jego kumpel od koszul więc i jego obecność nie była kompletnym zaskoczeniem dla magiczki. Odpowiedziała obojgu delikatnym, krótkim uśmiechem w geście przywitania, zwłaszcza gdy Sefu wspomniał o ich pierwszym spotkaniu. Samo zwiedzanie bastionu wydawało się ciekawe. Dużo ciekawsze niż wszystko, co miała okazję zrobić do tej pory, aż dziw brał, że do teraz była jak ta kropla wody w beczce piasku, niewiedząca gdzie, ani jak iść — niknąca.

Nie przejmowała się rozmowami dwójki, która za nimi szła, Sefu zdawał sobie zabawnym osobnikiem, możliwe, że opowiadał dobre żarty, które potrafił docenić tylko jego kolega, prawdopodobnie nie były przeznaczone dla uszu czarodzejki. Magiczka i zabójczyni miały jednak inny temat do rozmowy. Koślawy początek został stosunkowo dobrze przyjęty przez zabójczynię, a to był już jakiś krok naprzód. – E-elfiego bękarta? A-ale to już pewnie, że będzie? Że ja? No i że on, że to wszystko? — Mówiła zupełnie bez przekonania, tak jakby to Qlaira miała udzielić jej w tej chwili jednoznacznej odpowiedzi na temat jej stanu. Dalszy przytyk przyniósł na twarz czarodziejki skonfundowanie, jakie nie potrafiła wyrazić słowami. Usta same wykrzywiły się w grymasie, ręce jakoś same się skrzyżowały i przyjęły zamkniętą postawę. – Nie wiem co mam myśleć o tym wszystkim. Quetapin powiedział, że skoro na to pozwoliłam, to musiałam tego chcieć. Nie czułam, jednak jakbym tego chciała. Czy jeśli on ma racje, to mogłam tego chcieć tak jakby w środku? Ale wtedy musiałabym być jakaś szalona i skrywać w sobie coś, o czym sama nie wiem, czego nie rozumiem... — Zrobiła krótką pauzę, nie przestając oglądać wymijanych uliczek oraz wymijanych mieszkańców bastionu, w którym przyszło jej obecnie rezydować. Doprawdy goblinów było tutaj dużo. – Bo, nie wiem co myśleć. Queti mówił, że musiałam chcieć, ale... Ale ja myślę, że nie chciałam. Bałam się go, dalej boję. Przyszedł, mówił, że go zainteresowałam, że musi mi to wynagrodzić, on na pewno tego chciał. Potem mnie dusił i pojawił się Sefu i wiedziałam wtedy, że jak nie powiem, by sobie poszedł, to skończy się to źle. Dla każdego z nas. I dla Sefu i dla mnie I dla Azela. Też... Też bałam się, że jak nawet bym mu coś zrobiła, to mogłabym sobie coś zrobić. Moja magia jest nieprzewidywalna od zaćmienia. No i... No i jeszcze są plany Quetiego. Nie chciałam ich popsuć po tym jak mnie uratowaliście... — Przestała się rozglądać. Szła ze spuszczoną głową, zbierając jednocześnie myśli, nim jeszcze dotarli do wejścia do podziemia. – Queti mówi, że źle oceniam Azela. A ja już sama naprawdę nie wiem, bo on... On mógł mi zrobić większą krzywdę tyle razy u Kharkhuna. On mnie ostrzegł przed magicznymi więzami, ale to ja nie słuchałam i stąd te ręce. Mógł być ostry... Starał się być delikatny, jak nikt mu nie przeszkadzał i bolało tylko trochę... I gdybym się nie bała może i byłoby to przyjemne... M-myślisz, że może naprawdę mu zależy? — Qlaira również miała swoje spojrzenie na ludzi, mogła jej powiedzieć ciut więcej na temat tego kim lub czym jest Azelil i skąd wzięła się próba usprawiedliwiania ruchów elfa przez Quetapina.

Gdy ostatecznie zeszły do podziemi poczuła tę chłodniejszą bryzę płynącego powietrza — czuła się tutaj inaczej, chłodniej, jak niemal nigdzie indziej od dłuższego czasu. – A co się stanie, jakbym znalazła się tutaj kiedyś sama? — Spytała Qlairę tak jak dziecko spytałoby mamę albo starszą siostrę względem tego co robić jeśli się zgubi w nieznanej sobie części miasta. Nie było raczej opcji na noszenie obrączki z adresem. Od razu podążyła za Qlairą a pytanie padło jakoś gdy przechodziły.

Wiele korytarzy — to mówiło samo za siebie. Można było się tutaj zgubić. Możliwe, że znalazłaby tutaj goblina znającego te wszystkie ścieżki, albo sama je poznała po wystarczająco długim spacerowaniu tymi alejkami. Dostrzegła wypasane stworzenia, których nie spodziewała się tutaj zobaczyć, ale tym, co zwróciło uwagę Kamiry była suknia, tak jej znajoma. Uśmiechnęła się lekko i westchnęła ciężko, bo poznała twór swojego orczego kolegi. Nie była zła. Nawet Kamira znała pradawną zasadę własności. Znalezione — niekradzione. Dlatego nie mogła być zdenerwowana, że suknia przygotowywana dla niej jest teraz noszona przez zielone stworzenie. Nie zatrzymała Qlairy, ani nie wskazała jej goblinicy. Źle by się czuła, niepokojąc ją z takiego powodu.

– Co chciałaś mi tutaj pokazać? I co jeszcze obejrzymy? — Spytała, zerkając jednocześnie za siebie w kierunku kręcącego się Sefu i handlarza koszul. – Wiesz jakie to "inne" uczucie móc wreszcie spacerować w butkach? hi-hi. Jest zupełnie inaczej. Nie sądziłam, że jeszcze kiedykolwiek jakieś dostanę. — Co prawda od ostatniego czasu gdy jakieś miała... Minęło go sporo.
Spoiler:
Spoiler:

Bastion Khudamarkh

183
POST BARDA


Qlaira nie zdradzała, czemu jej nastrój jest gorszy, niż zazwyczaj. Wydawało się, że każda mała rzecz może wpłynąć na jej humor, dlatego Kamira mogła podejrzewać, że kobieta po prostu wstała lewą nogą lub rankiem stało się coś, co wpłynęło na jej kwaśną minę. A może to rzeczywiście wina płaszczyka?

W podziemiach Bastionu Kamira jaśniała jak prawdziwy Płomyk, gdy biały płaszcz wyróżniał się w półmroku. W porównaniu, Qlaira wyglądała o wiele bardziej szaro, tak jak Sefu i sprzedawca koszul. Mężczyźni porzucili czcze gadki i obserwowali mijane gobliny, które również wykazały zainteresowanie gośćmi.

Qlaira poprowadziła ich do wąskiego przejścia. Tylko Kamira nie musiała pochylać głowy, by przejść pod niskim stropem.

- Ile zachowasz, zależy od Quetiapina. I od ciebie. - Uściśliła Qlaira, po czym prychnęła cicho, gdy drogę przebiegł jej mały goblinek, zaraz znikając w innym przejściu, jakby wystraszony pojawieniem się wielkich ludzi.

Z drugiego końca korytarza dobiegł ich dźwięk gwaru.

- Nie wiem! Nie muszę znać szczegółów! - Z jakiegoś powodu Qlaira zareagowała jak wściekły pies, warcząc odpowiedź. - Zrobiłaś, co zrobiłaś, teraz za późno rozważać, czy podobało ci się, czy nie. Pewnie doszłoby do tego prędzej czy później, z Azelem albo kimś innym. Bylebyś trzymała się z dala od Quetiapina. - Ostrzegła, kolejny raz nawiązując do osoby barda. - Zresztą, rób co chcesz!

- To może ze mną? Albo z nami dwoma, co, Sefu? - Podrzucił łysy sprzedawca koszul, rozbawiony rozmową kobiet.

- Rato. - Podpowiedział Sefu, jednak brzmiał na zmartwionego, gdy przypomniał sobie, jak Azel traktował Kamirę. Widział ją przecież z elfem w pozycji dwuznacznej, gdy Azel zaciskał dłoń na gardle dziewczęcia.

- Nie wnikam, co lubisz robić w łóżku. A gdybyś powiedziała, że Ci się nie podoba, pewnie zostawiłby cię w spokoju. - Mruknęła, zapewne nie chcąc dopuścić do siebie, że zbliżenie mogło być aktem przemocy. - Porozmawiaj z nim po wszystkim.
Spoiler:


Z przejścia wyszli na targ, który wyglądał niemal bliźniaczo do tego, który znajdował się nad ich głowami, na powierzchni. Przestrzeni było więcej, również sufit nie wisiał tak nisko, a światło dnia dodawało się poprzez naturalne otwory w stropie, choć zostało rozproszone przez materiały, które stanowiły daszki straganów.

Kamira miała dostęp do dóbr goblińskich. Garnki i dzbanki zdobione żłobieniami, materiały i ubrania, świecidełka, pachnidła, wypieki, mięso i wiele, wiele innych, tylko czekały, by je odkryć.

- Zrób pożytek z butów i szukaj zielarki. - Poleciła Qlaira. - Zwykle ustawia się gdzieś tutaj. Sefu, idź z nią.

Market był rozległy, jednak ze swojego miejsca Kamira nie miała możliwości, by objąć go spojrzeniem. Sefu trzymał się tuż za nią.

- Teraz ty opro.
Obrazek

Bastion Khudamarkh

184
POST POSTACI
Kamira
Nie trudnym było domyślić się, że skupienie się wszystkich na czarodziejce i prezenty, jakich Qlaira nie otrzymywała były na pewno sporym powodem jej niezadowolenia. Musiała być zazdrosna o zainteresowanie, jakim odznaczała się płomyk. Nie trudno było przyznać. Zwracała na siebie uwagę znacznie bardziej niż ktokolwiek inny w podziemiu. Kamira wydawała się być tylko trochę większa od goblina i znacznie mniej zielona co sprawiało, że poruszanie się po goblinich zabudowaniach wcale nie było dla niej tak uciążliwe jak dla innych, większych jednostek.

Pierwsza z odpowiedzi na pytania Kamiry była chłodna a zrzędliwy nastrój Qlairy również zaczynał się odbijać i na niej. Krzywiła się na twarzy, choć nie zasygnalizowała swojego niezadowolenia w żaden znaczący sposób. Ot, nie wiedziała, co znaczyło stwierdzenie o tym, ile zachowa. Powoli zaczęli zbliżać się do faktycznego rynku. Odgłosy na pewno to zwiastowały z daleka. Jedna rzecz dawała jej do myślenia. Skoro mieli ją ukrywać, to dlaczego dawali jej tak zwracający uwagę ubiór? Była w ten sposób wystawiona jak tarcza strzelnicza. – Ale... — Spuściła głowę po drobnej tyradzie, jaką wystawiła jej zabójczyni. Wbrew pozorom czuła się tutaj niezwykle samotnie, zwłaszcza że nie mogła liczyć na niczyje wsparcie, zwłaszcza od tych, na których chciała liczyć. Granice zostały postawione jasno i nie miała zamiaru ich przekraczać a uniesiony głos i odpowiedzi, wciągające zresztą do rozmowy zarówno Sefu jak i tego drugiego wcale nie poprawiały samopoczucia czarodziejki. Czuła z tego powodu tylko większy wstyd i miała ochotę zapaść się pod ziemię. Na całe szczęście twarz i tak miała częściowo zasłoniętą. Nie odpowiedziała żadnemu z dwójki na zaczepki.

Przez kilkanaście chwil przechadzki milczała, zerkając na okoliczne stoiska. Czekała, do czego doprowadzi ta przechadzka. Finalnie Qlaira określiła cel ich wyprawy, którym był zielarz, lub zielarka. Teraz zastanawiała się jakie zioła faktycznie rosły na pustyni, czy może to jaskiniowi zielarze? Kto by tam wiedział. Gdy powiedziano jej, czego ma szukać, zdecydowała się dodać do poprzedniej rozmowy swoje trzy grosze. – Dlaczego nie porozmawiasz z Quetapinem o tym co ciebie trapi, co? — Mówiła z wyraźnym wyrzutem w stronę Qlairy, nie spoglądała na nią. W tej chwili zamknęła się w swoim własnym, niewielkim światku. – Mam nie zwracać uwagi a świecę się tutaj najbardziej. To jak to jest? Nie możecie się zdecydować czy chcecie by Kharkhun mnie dopadł, czy może jednak nie? — i ruszyła gdzieś w targ, zerkając na Sefu. – Tak, ja opro... My znajdzto zielarko — Nie śpieszyła się, bo nie chciała się tutaj zgubić, ale podświadomie miała nadzieję, że się zgubi i nikt jej tutaj nie znajdzie. Była zła, zarówno ze względu na to co się ostatnio wydarzyło jak i na nastawienie jakie wkoło niej narastało. Miała wrażenie, że byłoby prościej gdyby jej tutaj nie było.

Rozglądając się po straganach, nie ograniczała się do szukania zielarki. Rozglądała się za goblinimi wyrobami, zarówno ubiorem jak i biżuterią. Co prawda spojrzenie, jakim wszystko obdarowywała. Nie należało do najdelikatniejszych i spokojnych, to szukała czegoś, co mogłoby zwrócić jej uwagę względem towarzyszącej jej przed chwilą zabójczyni. Wyraźnie potrzebowała prezentów, których nikt jej nie dawał. Szukała więc czegoś, co zwracało uwagę najbardziej, czy to jakiś fikuśny nóż, amulet, strój... Patrzyła za wszystkim, może nawet znalazłaby coś dla siebie. W międzyczasie rozglądała się też, za zielarką, której miała szukać. Patrzyła to w lewo, to w prawo szukając jakich ziół bądź grzybów na stoiskach, albo fiolek. – Sefu, czemu Qlaira jest taka nieszczęśliwa. To dlatego, że nie dostaje prezentów, prawda? Może zrobimy jej prezent, by była szczęśliwsza, jak myślisz? Znasz ją dłużej, na pewno wiesz co lubi —
Spoiler:
Spoiler:

Bastion Khudamarkh

185
Gwar ulicy nie cichł, jednak Kamira wyczuła pewną zmianę atmosfery. Oczy przechodniach skupiały się na niej, gdy przechodziła między straganami, z Sefu, który siłą rzeczy wyróżniał się z tłumu jeszcze bardziej przez swoją potężną aparycję.

Targ tętnił głosami i zapachami, gdy kadzidła mieszały się z łajnem, a stragany ze świecidełkami sąsiadowały z bydłem. W półmroku kopalni widok był niecodzienny, a mnogość świateł pochodni sprawiał wrażenie wiecznego zachodu słońca, gdy jasność pozostawiała wiele do życzenia i zaburzała widzenie. Można było wiele przegapić.

- Wygląda pięknie. - Odezwał się Sefu, gdy pozostała już tylko w jego towarzystwie. Najwyraźniej chciał ją pocieszyć, gdy dostala jasne ubranie, które wystawiało ją na wszelkie niebezpieczeństwa. - Qlaira zawsze zła. Zawsze krzyczy. - Pożalił się, kiwając głową, by sobie samemu przyznać rację. - A lubi złoto. Złote.

Stragany nie zawiodły Kamiry. Wkrótce znalazła taki, który kazał jej zatrzymać się na chwilę. Mnogość kolorów przyciągała wzrok, gdy Kamira przechodziła obok. Stragan miał nie tylko piękne suknie w rozmiarze goblinim, ale też materiały i świecidełka. Szczególniej jedno przyciągnęło uwagę Kamiry - bransoleta z kamieniami we wszystkich kolorach tęczy, wprawionymi w mosiężną obręcz. Każdy z kamieni był w podobnym kształcie: na górze wypiętrzał się w postaci dwóch półkul, by zwężać się ku dołowi do szpica.

- Piękna pani! - Goblinia sprzedawczyni szybko pojawiła się przy Kamirze i Sefu. - Nowa szata dla pięknej pani? A może dla przystojnego kawalera? - Sefu uśmiechnął się, zadowolony z kompementu. - Poprawimy do rozmiaru! Najlepsze sukienki u Aye!

Kobieca, która najwyraźniej miała na imię Aye, złapała Kamirę za dłoń i pociągnęła wgłąb straganu. Sefu podążył za nimi.

Wnętrze sklepiku przestawiało się jak zupełnie inny świat. Ciasne przejścia między materiałami pachniały ciężkimi zapachami kadzideł, delikatny materiał gładził skórę, gdy tylko otarło się o wywieszony towar. Również tutaj dobiegało dużo mniej światła, aniżeli do uliczki przed straganem, gdy z każdej strony otaczały ich materiały. Kamirze szybko zabrakło tchu, gdy duchota sprawiła, że zakręciło jej się w głowie.

Przy końcu straganu, z warsztatem rozstawionym przy małym stoliku oświetlonym płomieniem kilku niskich świec, pracował inny goblin. Z okularem jubilerskim wetkniętym w oczodół pracował przy kolejnych porcjach biżuterii, która później miała być sprzedana na straganie. Podniósł spojrzenie na przybyszów tylko na chwilę, po czym niespiesznie zebrał się ze stołka, który zajmował, i wyszedł przed stragan, przepychając się obok Kamiry i Sefu.

Kamira usłyszała przeciągły, głośny gwizd. Wydawało się, że zaraz po nim, nastąpiła dziwna cisza od strony ścieżki.
Obrazek

Bastion Khudamarkh

186
POST POSTACI
Kamira
Czuła na sobie wzrok wszystkich, była jak tarcza, o czym doskonale wiedziała. Tylko czy tutejsi ludzie w ogóle odważą się zrobić cokolwiek? Czy w ogóle chcieli a może strach przed Quetapinem albo złością czarodziejki był znacznie, znacznie większy? O tym musiała się już przekonać na własnej skórze, bo innej próby nie będzie.

Było jasno. Wszystkiemu winne były pochodnie, a mnogość zapachów mieszała się niesamowicie, wcale nie ułatwiając ich zniesienia. Czy właśnie tak pachniał każdy większy rynek? A może była to już specyfika bastionu. Kamira na pewno dawno takich rynków nie odwiedzała. Z tego powodu nie miała pewności czy ten nie jest po prostu specyficzny ze względu na znajdowanie się w jaskini, w której gorzej o ulotnienie się wszelakich trudnych do zniesienia zapachów... Trudno było być złym na Sefu. Był prosty, po prostu prosty. Czasem można było odnieść wrażenie, że był zbyt prosty, albo wręcz był tak prosty, że udawał. Kamirka doskonale wiedziała, że wyglądała zjawiskowo, więc nawet jeśli tylko ją pocieszał, była pewna, że zwraca uwagę. – Więc prezentu jej trzeba, może przestanie krzyczeć — Smętnie dodała, wciąż żaląc się, chociaż z każdym słowem mniej, jakby zyskując więcej nadziei z każdą chwilą.

Stragany nie zawodziły. Spodziewała się co prawda goblinich rozmiarów i patrząc na wszystko czuła, że trudno będzie znaleźć coś, co pasowałoby na Qlairę, przynajmniej w kwestii standardowego ubioru. Skrócić zawsze można było, ale żeby tak dodawać do sukni centymetry? Kto to słyszał. Chociaż ciekawa była jak rzeczywiście funkcjonują tutaj te goblinie talenty. – Poprawicie? O, o a jak to jest przedłużać sukienkę, albo koszulę, da się tak? — Od razu zaczęła zadawać Aye pytania, oglądając to, co znajdowało się zarówno na zewnątrz, jak i w środku sklepiku. Nie chciała zgubić z oczu Sefu, bo w końcu miał jej pilnować, a też nie chciała utrudniać mu pracy. – Tamta bransoletka ładna, ta z kamieniami. Ładna, prawda Sefu? Widziałeś ją, prawda? Qlairze by się spodobała, na pewno. — Gdy już jednak znalazła się w środku na stałe, dopiero wtedy strzelił ją zapach kadzideł i duchota. Poczuła się gorzej, ale to w końcu tylko kadzidła i po chwili wszystko będzie już lepiej. – He, he, ale tutaj trochę ciasno jest. — Spoglądała na Sefu, jakby obserwując czy jego też tak zemdliło jak ją. Inny goblin z okularem również przyciągnął jej uwagę. Prezentował się jak prawdziwy goblini mistrz biżuterii. Takiego goblina z monoklem jeszcze nie widziała! Wyglądał prawie jak jakiś sługa bogatego pana, tylko zabrakło mu wykwintnego stroju. Goblin dosyć szybko przepchnął się na drugą stronę, nie przejmując się zbyt bardzo ani Kamirą, ani Sefu, nic specjalnego, był u siebie. To, co zwróciło jej uwagę to gwizd, niezbyt wiedziała, o co chodzi, zwłaszcza że wszystko ucichło. – Ej, Sefu. Zobaczysz, o co chodzi z tym gwizdem? — Zwróciła jego uwagę, zawieszając spojrzenie na wyjściu z tej "części" sklepiku/bazaru. Stanęła z boku, starając się nie być zupełnie na widoku.

Spoiler:
Spoiler:

Bastion Khudamarkh

187
POST BARDA
Sefu miał problem z poruszaniem się pod zadaszeniem straganu, gdy jego łysa głowa zahaczała o rozwieszone materiały, które stanowiły sufit. I choć nie sprawiało to bólu, parę razy zaplątał się do tego stopnia, że musiał pomagać sobie rękoma, by odgarnąć wąskie pasma, owijające się wokół jego głowy jak węże. W tej sytuacji, Sefu nie miał głowy na to, by myślec o Qlairze i jej fochach.

Aye wydawała się zachwycona uwagą, jaką poświęcała jej Kamira.

- Doszyjemy, dopniemy, przedłużymy! - Piszczała, skacząc wokół czarodziejki z czymś, co przypominało metr krawiecki, choć nie miało na sobie żadnej skali. - Obetniemy, podwiążemy! Będzie pani zadowolona!

Goblinica złapała naręcze materiałów, wyglądających, jakby były już wcześniej przygotowane. Podniosła pierwszą od góry suknię w zupełnie nietwarzowym dla Kamiry granacie.

- Przymierzy, przymierzy! Zobaczy, jaka ładna! - Skrzeczała.

Tymczasem od strony ulicy dobiegł ją podniesiony głos.

- Zagłado!

Czarodziejka rozpoznała ten głos bez problemów - czyż nie wołał jej brat Esoma, którego poznała w podziemiach u Kharkuna? Przywódca tej części goblinów?

- Wyjdź, Zagłado!

Jeśli Kamira zdecydowała się wyjrzeć ze straganu, dostrzegła nie tylko brata goblina, ale również cały zastęp mniejszych i większych zakapiorów, najwyraźniej stanowiących oddział przywódcy. Przynajmniej nie wyglądali, jakby chcieli pozbawić ją głowy tu i teraz!
Obrazek

Bastion Khudamarkh

188
POST POSTACI
Kamira
Goblinia chyba nie miała gości z "wyższych sfer" zbyt często, albo w ogóle gości, którzy nie przynależeli do gobliniej rasy. Zainteresowanie gobliniej krawcowej i jej skrzeczenie przez moment wydawało się Kamirzie w dziwaczny sposób, niepokojąco wręcz, urocze. Gdy tylko zaoferowano jej niepasującą w kolorze suknie Kamira, delikatnie się cofnęła. – Nie, nie, ja tylko oglądam, na prezent, dla kogoś innego. Większego. — Pokręciła głową na boki i również wzbraniała się powoli rękami przed nieplanowanymi zakupami.

Głos z zewnątrz wrócił jej uwagę. Niezbyt podobał się jej fakt, że tak głośno ją wołali, zwłaszcza w taki sposób. Ktoś mógł to usłyszeć i pomyśleć coś, czego nie chciałaby, by rozniosło się po ulicy. Nie była pewna, ale na całe szczęście gdzieś tutaj był Sefu, to i mogła czuć się w miarę bezpiecznie. Tym bardziej że również Qlaira kręciła się niedaleko. Gdy tylko ich dostrzegła, musiała popracować nad swoim wizerunkiem i to raz, raz. Nie mogła być przestraszona, musiała być pewna każdego słowa i każdego kroku.

Wychyliła się więc ze sklepu dosyć pewnie, spoglądając po wszystkich goblinach. – Rany... Czemu tak krzyczysz? Chcesz, by spotkały nas wszystkich nieprzyjemności? — Mówiła, spoglądając na niego — nie ukrywajmy. Z GÓRY. Zmarszczyła nieco brwi, wpatrując się w nich, nie spodziewała się takiej wizytacji, zwłaszcza nie w trakcie zakupów. – Jestem na zakupach, czy to coś ważnego? No i gdzie Esom zniknął? Nie widziałam go ostatnio. Wiesz coś o tym? — Na całe szczęście nie wszystkie emocje były łatwo dostrzegalne przez nieco zasłoniętą twarz.

Spoiler:
Spoiler:

Bastion Khudamarkh

189
POST BARDA
- Dla niego?

Aye nie kryła swojego zdziwienia, gdy Kamira uznała, że szuka prezentu dla kogoś większego. Jeśli Sefu nie był większy, to kto?! Piękne szaty mogły zakryć jego niepiękną twarz.

Tymczasem Sefu zdenerwował się kolejnym kawałkiem materiału, który zawinął mu się na twarzy, więc złapał go i szorstkim ruchem wyrwał.

Aye podniosła krzyk.

- Demoluje! Niszczy! Zostaw to, zostaw! - Sposób, w jaki goblinica doskoczyła do Sefu, był naprawdę godny podziwu. Bez cienia strachu zaczęła okładać drobnymi piąstkami Sefu, choć sięgała mu ledwie do pępka, a z wyciągniętymi w górę rękoma niewiele wyżej. - Będziesz płacić za naprawę!

Sefu, na szczęście, nie wydawał się agresywny, patrząc tylko tam, gdzie dotąd materiał był przymocowany i zapewne zastanawiając się, jak naprawić szkod, ale sytuacja robiła się niemiła. Czy w życiu Kamiry coś mogło być miłe na dłużej, niż parę chwil?

Gobliny na zewnątrz nie wyglądały na zbyt pewne położenia, w jakim się znzlazły. Z pewnością wieści o czarodziejce, która jednym słowem rozrywała głowy, zasiały ziarno strachu nawet wobec tak mizernie wyglądającej kobiety.

- Zagłado! - Znów wykrzyknął przywódca, z niepotrzebną emfazą. - Nie wypowiadaj imienia tego tchórza! Tego zdrajcy! Pfu! - Przywódca splunął na ziemię, a zaraz po nim, jakby połączeni jednym umysłem, splunęli wszyscy z jego małego oddziału. - Chcemy zaoferować swoje usługi, Zagłado! Z nami jesteś tu bezpieczna! - Zarechotał brat Esoma. - Chodź z nami!
Obrazek

Bastion Khudamarkh

190
POST POSTACI
Kamira
Mogła się spodziewać, że zostanie zrozumiana na opak. Od razu zaczęła machać przecząco rękami. Wcale nie chodziło jej o Sefu. – Nie, nie. Chodziło mi większego niż ja. Chodzi mi o pewną damę. Ale jeśli jemu coś się spodoba to też — Nie zapominała o tym, że Sefu również mógł i powinien wybrać coś dla siebie. Nie chciała przecież, by inni wyszli z tego z niczym. Nie miała wszak pieniędzy w tej chwili, ale nic nie stało na przeszkodzie, by coś sobie odłożyć i przyjść tutaj jutro, albo pojutrze, albo nawet dzisiaj, tylko że później.

Widok harmidru, do jakiego dopuszczał się Sefu wywołał na twarzy Kamiry konsternacje, zwłaszcza wiedząc, że ktoś będzie musiał za to zapłacić... Czarodziejka westchnęła, strzelając się ręką w czoło – Dlaczego niszczy... Spokoju mu brak — Mówiła w dialekcie, jakim się zazwyczaj posługiwali tutejsi...

Nie miała zamiaru dać się pochłonąć tym dwóm problemom, bo przed nią stał już trzeci, a raczej cała ich gromada w postaci goblinów, z którego przywódcą imienia nie pamiętała. Wyraźnie zawiedziona Kamirka przyłożyła rękę do czoła w geście niedowierzania. Ich wizyta była zupełnie nie na miejscu i chyba wszyscy to rozumieli. To jak wszyscy się wzajemnie naśladowali, budziło wrażenie. Zastanawiała się przez moment czy jakby jednemu głowę uciąć to czy też by innym odpadły. Ugh, powinna porzucić te myśli, to złe myśli przyniesione przez parszywego Azelila. – Czy ty naprawdę chcesz wypowiedzieć Quetapinowi wojnę i sprawić by nasłał na ciebie tego elfa, który ludziom, gołymi rękami ręce wyrywa? Uwierz mi, to nic fajnego. Widziałam. — Spuściła z siebie powietrze, bo niezbyt wiedziała, jak ma to im wyjaśnić. – Posłuchajcie. Jak nie wrócę to Quetapin pośle po mnie ludzi i obecny tutaj Sefu będzie najmniejszym problemem. Prawda Sefu? — Zwróciła się do swojego kompana. – No i poza tym będzie Qlaira, a i Kharkhun pewnie się dołączy. Obecnie od bycia mną, znacznie bardziej niebezpieczne jest bycie przy mnie. Uwierzcie. Wybijcie sobie to z głowy. — Zaczęła tłumaczyć wszystko, nie szczędząc słów, które w jej wyobrażeniu były jak najbardziej prawdziwe. Kto wie, ile osób by jej tutaj poszukiwało. – Poza tym. Mam sprawy do załatwienia przez następne kilka dni. — Kontynuowała, nie zagłębiając się dalej w tematy ataku na Kharkhuna ani poszukiwania zielarki.

Spoiler:
Spoiler:
Ostatnio zmieniony 30 gru 2021, 1:09 przez Kamira, łącznie zmieniany 1 raz.

Bastion Khudamarkh

191
POST BARDA
Kamira całkiem niedawno otrzymała całkiem pokaźną sumkę złotych monet. I choć nie znała się na handlu, z pewnością mógła obkupić w szaty wszystkich swoich podobno-przyjaciół! Aye nie miała jednak głowy na opychanie swoich wyrobów, gdy wciąż okładała Sefu swoimi niewielkimi piąstkami. Wydawało się, że mężczyzna nie odczuwa bicia tak, jak być może powinien.

- Zniszczył. - Zmartwił się Sefu, odsuwając jedną ręką goblinicę, a drugą starając się przymocować na nowo materiał tam, skąd go wyrwał. Brakowało mu jednak drobnych gwoździków, które dotąd trzymały daszek, dlatego mógł tylko stać i trzymać materiał jak brzydka kolumna.

Brat Esoma nie wydawał się przejęty groźbami czarodziejki.

- Rozpoczęliśmy wojnę, gdy zbratał się z tym tchórzem Esomem! - Nastąpiło kolejne splunięcie goblina, kolejna kopia zachowania przez jego oddział. - Quetiapin, elf, Sefu! - Szponiasty paluch został wymierzony w mężczyznę, który wciąż męczyzł się z daszkiem i zdenerwowaną Aye, przejęty swoim wcześniejszym błędem. - Zabijemy wszystkich! To, czego potrzeba, to jedynie naszego sojuszu!

Kamira mogła poczuć dreszcz na plecach i już wiedziała, że ta rozmowa nie skończy się dobrze. Obserwowała, jak goblin cofnął paluch, zacisnął dłonie i wyszedł przed szereg.

- Połączmy się w unii, Zagłado! Ja i ty, przywódcy nowego Bastionu! Wyjdź za mnie, a wszyscy będą klękać przed twoją potęgą!

Jak na zawołanie, oddział klęknął na tej samej ziemi, na którą wcześniej splunął. Tylko brat Esoma pozostał wyprostowany i dumny, ciesząc się ze swojej propozcji, która była, ni mniej, ni więcej, oświadczynami.

- Zyskasz oddanie wszystkich goblinów w Bastionie! Każdy będzie na twoje skinienie! Jeśli sobie zażyczysz, będziesz mogła powziąć tylu mężczyzn, ile tylko pragniesz! - Kusił, obiecując harem goblinich konkubentów. Czyż nie była to doskonała wizja przyszłości? Cóż było lepsze od niskich, paskudnych partnerów seksualnych? - Zostań moją królową!

Wydawało się, że "nie" nie było opcją, gdy każdy chciał Kamirę po swojej stronie. Pytaniem pozostawało, czy naprawdę chcieli ją, czy raczej reputację, jaką stworzył dla niej Quetiapin.
Obrazek

Bastion Khudamarkh

192
POST POSTACI
Kamira
Kamira co prawda miała pełno pieniędzy, których prawdziwej wartości nie znała, tak nie wierzyła, że na obkupienie każdego by to wystarczyło. Problemem bowiem nie były same pieniądze a fakt, że nie do końca wiedziała, co faktycznie ludzie by chcieli otrzymać.

Kwestia Sefu przez chwilę musiała pozostać nierozwiązana, podczas gdy próbował naprawić swoje winy i jakoś nie dać się pobić goblinicy. Kamira miała w tym czasie większy, a raczej... Dużo więcej małych problemów, jakie należało w jakiś sposób rozwiązać.

Gobliny... Te zielone istoty zaczynały powoli przekraczać pewne, nienakreślone oficjalnie granice, zbliżając swoimi wydumanymi chęciami panowania nad światem, do śmierci swojej i innych z nimi powiązanych. Kamira może i nie była od takiego goblina dużo większa i ambicje miała nie mniejsze, to nie zamierzała ulegać takim prostackim wręcz sposobom na samo-zabicie się, bo samobójstwem tego nazwać nie można było... A ponoć to Esom był tym głupszym...

Sytuacja bardzo szybko stała się dla zakłopotanej czarodziejki zupełnie jasna. Esom i jego brat prowadzili dwa wrogie sobie goblinie klany... Na to jej to wyglądało. Obecnie — miała ochotę je określić dwoma nazwami. Klan synchronicznych opluwaczy i klan błagających podżegaczy.

Słuchała gobliniego wodza, którego imienia nie znała, choć przeczuwała, że jest podobne do tego noszonego przez jego brata, Esoma. Patrząc na niego, przez moment chciała mu jakieś przydzielić, bo skoro Esom to może i Atom, Asom, albo Ołsom. Miał racje, że wojna już trwała, teraz była tylko trochę zimniejsza niż nadejdzie jutro. Niezbyt imponowała jej gestykulacja goblina, bo kto jak kto, ale Sefu nie zasłużył, na zostanie zamordowanym. Dobrze, że miała woal na twarzy gdy zaoferował jej unię, nie było aż tak bardzo widać jak była zszokowana. Chociaż oczy mówiły całkiem sporo, bo pomiędzy tym szokiem wiła się gdzieś iskierka nie tyle przerażenia ile skołowania tak śmiała i szaloną propozycją, jakiej zupełnie nie spodziewała się usłyszeć.

Dała sobie chwilę na przemyślenie jego słów. Jej procesy myślowe na chwilę się zatrzymały gdy wyobraziła sobie elfio-ludzio-gobliniego pomiota, jaki mógłby z tego wyjść, temu mówiła stanowcze nie. Wracając jednak do rzeczywistości. Kamira szerzej otworzyła oczy, mrugając przy tym kilkukrotnie. –Ale, że my? — Nieśmiało wskazała ręką w kierunku wodza goblinów, a potem na siebie. On kontynuował... Co z kolei wcale nie sprawiało, że procesy myślowe czarodziejki przyśpieszały. Wręcz zwalniały od tego bełkotu. – Oświadczasz się bez prezentu? — Westchnęła ciężko. – Rany, was wszystkich trzeba nauczyć, czego chce dziewczyna... Nie ważne. — Zerknęła w kierunku Sefu, a potem w stronę goblinów. – Wiem czego nam potrzeba. Taką unię trzeba przypieczętować prawdziwym symbolem władzy a taki ma Kharkhun. Z moją mocą jesteśmy w stanie go wykluczyć raz-dwa, bo niczego się nie spodziewa! — Mówiła z większym entuzjazmem, jakby właśnie opracowała plan godny poświęcenia jednego, albo i trzydziestu goblinich żyć. – Musimy się udać do punktu obserwacyjnego na posiadłość Kharkhuna! Wiem jak doprowadzić go do upadku przed nadejściem jutrzejszego wieczora! Sefu! — Odezwała się do swojego kompana. – Musimy znaleźć zielarkę szybko, bo takiej szansy przegapić nam nie wolno! — Zaraz potem zwróciła się do przywódcy. – Jeśli mam rację, pierwsza wniosę coś do tej unii i obdaruje was możliwością wybuchów... Tymczasową co prawda i jednorazową tym razem, ale zawsze coś. — Przyłożyła rękę do ust stukając się w nie parokrotnie palcem w geście reprezentującym szybko przetwarzające się procesy myślowe – Będę potrzebowała stos kamieni, kamieni szlachetnych, metali... Co tylko się znajdzie — Nie miała pewności czy byłaby w stanie zakląć taki stos "magicznych kamieni" na raz sama by stworzyły odpowiednie wybuchy, ale nie będzie wiedziała, dopóki nie spróbuje.

Spoiler:
Spoiler:

Bastion Khudamarkh

193
POST BARDA
Sefu był zbyt ograniczony, by skupić się jednocześnie na Kamirze i na tym, co działo się z nim i goblinicą. Widział, że Kamira jest w niebezpieczeństwie, ale on sam musiał poradzić sobie z pchełką, która skakała wokół niego i chciała spić jego krew! Albo przynajmniej zemścić się za zniszczenie daszku.

W końcu jednak porzucił materiał i w akompaniamencie wrzasków goblinicy, wyszedł przed stragan, po drodze zrywając jeszcze kilka kawałków daszku.

- Nie! Kamira nie! - Oświadczył, obejmując Płomyka od tyłu ramionami. Czarodziejka poczuła zapachy spod pachy mężczyzny, ale poczuła się trochę bezpieczeniej, przyciśnięta do jego szerokiej klatki piersiowej.

Goblin wyszczerzył kły, gdy mężczyzna pojawił się w zasięgu wzroku.

- Płomień Bastionu będzie naszą królową! - Oświadczył, jakby Kamira już przyjęła oświadczyny. - Moim prezentem jest obietnica władania nad całym miastem! Na powierzchni i pod nią! - Skrzeczał brat Esoma. - Głowa Kharkuna potoczy się tak, jak potoczyła się głowa mojej matki! Nastanie nowy świt! - Silił się na poezję. Czyż nie był z niego romantyk?

Słowa Kamiry wywołały poruszenie w szeregch goblinów.

- Są na twoje rozkazy. - Odezwał się brat Esoma, a żołnierze pierzchli, zapewne szukając odpowiednich kamyków dla Kamiry. Brat Esoma wyciągnął szponiastą dłoń do Płomyka, na jego brzydkiej twarzy malowało się zadowolenie. - Pozwól, że poprowadzę cię do zielarki.
Obrazek

Bastion Khudamarkh

194
POST POSTACI
Kamira
Przytulenie przez Sefu na pewno nosiło w sobie znamiona bezpieczeństwa. Tego czarodziejka odmówić nie mogła, zwłaszcza że brakowało jej takiej zwykłej i prostej czułości. Wciąż jednak Sefu nie był tym, od kogo oczekiwałaby tulenia i takiej bliskości, zwłaszcza gdy mężczyzna myje się piaskiem, a nie wodą. Mimo to miło było, że ktoś rzeczywiście próbował się o nią szczerze troszczyć.

– Dlaczego nie? — Spytała zaskoczona swojego kompana, gdy już wszystko ucichło. – Przecież Sefu ma tylko pilnować Kamiry a mi się nic złego nie dzieje i przy Sefu nie stanie, więc wszystko w porządku... Tak, Sefu? — Spytała, zawieszając spojrzenie na wielkoludzie, jakby szukając potwierdzenia swoich słów w jego mimice albo i reakcji.

Romantyczne podjazdy brata Esoma jakoś umknęły jej uwadze w całym tym chaosie, jaki wystąpił. – To idziemy do zielarki. — Powiedziała, zaraz też zerkając znów na Sefu – Zobacz, zaprowadzi nas, chodźmy. — Wysiliła się na uśmiech, ale faktycznie to nie było jej do śmiechu, bo biedny brat Esoma wziął chyba wszystko, co powiedziała zupełnie na poważnie. Ona sama co prawda nie była pewna powagi, z jaką mówiła jeszcze chwilę temu, to wciąż jej plan wydawał się prosty i realny, przynajmniej dla niej. – A potem znajdziemy punkt obserwacyjny i gdzieś zgromadzimy te kamienie. Cały stos! — Wtórowała swojemu planowi. Sefu był oczywiście we wszystko wtajemniczony, bo wcale się nie wzbraniałaby mówić to przy nim – No, Sefu, chodźmy do tej zielarki, no. Możesz mnie puścić. Jak przy mnie będziesz, to nic mi się nie stanie. Qlairę też jakoś przegadamy. Zobaczysz, wszystko się każdemu opłaci —
Spoiler:
Spoiler:

Bastion Khudamarkh

195
POST BARDA
Sefu był jak wielki buldog, który, choć ośliniony i niepiękny, mógł bronić, gdy był ku temu powód. Teraz, gdy widział, jak gobliny osaczają Kamirkę, z pewnością odezwał się w nim instynkt.

- A mój dach!? - Zawyła Aye, wciąż zmartwiona tym, że piach z powierzchni będzie sypać jej się na głowę i na towar.

- Ktoś ci to naprawi, zawrzyj japę. - Odezwał się nowy narzeczony Kamiry, machając ręką, by zaprzestała skrzeczenia. Najwyraźniej wydała się tym ukontentowana lub też nie widziała sensu w dalszym denerwowaniu samozwańczego przywódcy i wycofała się wgłąb swojego straganu.

- Rato... - Burknął Sefu, gdy nie podobały mu się tłumaczenia czarodziejki, ale nie mając innego wyjścia, jak tylko je przyjąć, puścił ją. - Tak.

Goblin uszanował to, że Kamira nie zamierzała przyjąć jego dłoni, jeszcze nie teraz.

- Zielarka Hawortia z pewnością cię przyjmie. - Ukłonił się brat Esoma. - Pójdź za mną. Moi ludzie zajmą się twoimi kosztownościami.

Wydawało się, że wszystko pójdzie po myśli czarodziejki. Goblin poprowadził ją między straganami do niemal przeciwnego końca targu. Pech chciał, że przy straganie, do którego zmierzali, Kamirin zauważyła Qlairę i łysego sprzedawcę koszul.

- A to co? - Sarknęła blondyna, brzydko wykrzywiając usta. - Znalazłaś sobie lokalnego przewodnika?

- Milcz, dziwko! - Goblin był szybki w kłapaniu dziobem. - Mogę oprowadzać moją królową tam, gdzie tylko chcę!

Spojrzenie, które rzuciła Płomykowi Qlaira, mogło znaczyć tylko jedno: przez jedno wynanie goblina Kamira znów miała kłopoty.
Obrazek

Wróć do „Wschodnia baronia”