Bastion Khudamarkh

121
POST BARDA
Jeśli Kharkun widział prawdziwą przydatność Kamiry, nie pokazywał tego po sobie w żaden sposób. Póki co czarodziejka była wielką niepewną, która nie tylko zniszczyła największe skupisko goblinów w Bastionie, ale jeszcze bratała się nie z tymi, z którymi powinna.

Kharkun wydawał się zainteresowany słowami Kamirin na temat jej pozaplanowego przyjaciela. Przekrzywił lekko głowę, jak pies, któremu obieca się spacer i zabawę z piłką. Venla za to wyrwała się pierwsza z komentarzem.

- To niebezpieczne! - Powiedziała tonem nieznoszącym sprzeciwu. - I nie powinno być kultywowane! Znajdziemy sposób...

- By to wykorzystac. - Pomyj wszedł jej w słowo, wymawiając przy tym myśli Kharkuna. - Nie bój się, duszko, znajdziemy sposób, żeby to okiełznać. Wyobraź sobie, jak potężny byłby nasz pan z takim sługą.

Tylko Venla zdawała się wiedzieć, jakim zagrożeniem był demoniczny, duchowy przyjaciel Kamiry, jednak nie odważyła się powiedzieć ani słowa więcej. Wodziła wzrokiem to z wodza, to na Q'beua.

Elf roześmiał się, gdy Kamirin wyrwała się ze swoimi wyzwiskami.

- Widzisz, panie? Szybko zbiera sprzymierzeńców, zupełnie tak jak jego ojciec. Trzeba go wyeliminować. - Skomentował Buliona Azaliel.

- Nie stanowi zagrożenia. - Podsumował kwestię Ghoraka Kharkun, siadając na jednym z krzeseł, jakby tracąc zainteresowanie całą tą sprawą. - Zajmiemy się nim później. Venla. - Machnął ręką na czarodziejkę. - Daję wam czas do drugiego księżyca. Jeśli nie wydobędziesz z niej tego ducha i nie zmusisz go do posłuszeństwa, to Ghorak i Kamirin zostaną sprzedani. Albo zabici. - Jego dłoń znów poruszyłą się, jakby odganiał natrętną muchę. Zapewne decyzję podejmie później.
Obrazek

Bastion Khudamarkh

122
POST POSTACI
Kamira
Nie odezwała się więcej. Doskonale wiedziała, że Venla ma racje - wszak wszyscy kultyści tamtego dnia zginęli a przeżycie Kamiry było jedynie fartem, raczej niczym więcej. Każdy, kto słyszał, był albo zainteresowany, albo przerażony, to jednak mogła być kropka nad i. Gwóźdź do trumny Kharkhuna. Nawet Kamira wiedziała, że zbyt pochopne, nieostrożne i szybkie obcowanie z dziką energią spoza tego świata, było niebezpieczne. Nawet ona wiedziała, że nie można zrobić tego bez poświęcenia czegoś. Sama zastanawia się do tej pory, czym rzeczywiście przyjdzie jej przypłacić to niepełne przywołanie. Venla natomiast również swoje wiedziała, przypłaciła to demonicznym dzieckiem. Obie czarodziejki wiedziały doskonale jak niebezpieczna to zabawa, żaden łasy na potęgę mężczyzna nie powinien z tym igrać, bo skończy źle.

Znów schodzili na niebezpieczne tematy - Zupełnie nie wiedziała czego się spodziewać, ani co ją czeka. Wyglądało to jak sytuacja bez wyjścia. – Zapłacicie za igranie z tym mojemu panu Dwirmirowi, Xandowi i mojej pani Krinn. Za wszystko. Nawet Garon się uśmieje! — Wtrąciła po słowach Pomyja, któremu była w głowie tylko potęga.

Kwestię Lil'Aza pozostawiła bez komentarza. Kharkhun pokazał, że elfi pomiot było tylko psem od brudnej roboty. Psem - którego można poświęcić. Dokładnie na to liczyła Kamira, że któregoś razu ten służalczy pies nie wróci z misji, jaką zleci mu jego wódz. Tyle będzie z elfa. – Nie, nie zabijaj ani mnie, ani Bu-buliona! On jest dobry. Czuły. — Nie mogła nawet złożyć dłoni w żadnym geście - pech bandaży i okaleczonych dłoni. Nie chciała mu służyć, nie chciała mu pomagać, ani użyczać nawet skrawka swojej mocy, ale nie chciała też umierać. – Znów czuła się bezsilna, jakikolwiek skrawek kontroli nad rozmową, a raczej przesłuchaniem, jaki czuła zupełnie się rozpłynął. Była sama na trzech - nic nie mogła zrobić. – Tego się-się tak nie da. Nie możesz — Błagalnie mówiła o kwestii danego im czasu i wydobycia czegoś... Co, prawdę mówiąc, nie było najpewniej wydobywalne. Kamira wiedziała doskonale, że jeśli umrze - stac może się wszystko, począwszy od niczego, od zerwania paktu i powrotu istoty do swojego planu... Albo, pojawienia się jej tutaj i zniszczenia wszystkiego w szale. Opcji było tylko kilka a ryzyko przeogromne.

Spoiler:

Bastion Khudamarkh

123
POST BARDA
Najbardziej ubawiony sytuacją wydawał się Azel. Oparty o framugę drzwi tuż za bramą z włóczni strażników, wciąż bawił się swoim nożem. Nie było wątpliwości, że za strażą został tylko z przekory i gdyby chciał, z pewnością mógłby wejść do sali i wykorzystać swój nóż, nim Kharkun zdążyłby powiedzieć "nie". Na razie elf jednak nie wydawał się być agresywnie nastawiony.

- Kolejna uduchowiona. - Śmiał się. - To zabawne, jak w obliczu śmierci, każdy jeden wzywa wyższe istoty. Nikt ci tu nie pomoże, kwiatuszku, co najwyżej będzie im do śmiechu z twojego powodu.

Kharkun był znudzony, Pomyj zdeterminowany, by wyciągnąć to coś z Kamirin, a Venla, jako jedyna, była przybita i przerażona losem, jaki niefortunnie mogła zgotować Płomykowi.

- Ghorak jest słaby. - Przerwał jej Kharkun, wyraźnie zirytowany jej krzykami. - Venla, zabierz ją. Zrób, co chcesz, bylebyś to wydobyła, a ona więcej nie mąciła w moim Bastionie. - Warknął.

- Chodź, Kamirin.

Delikatny głos starszej kobiety był niemal tak kojący, jak wcześniej jej dłonie na ranach. Obejmując czarodziejkę ramieniem, Venla Fex poprowadziła ją ku wyjściu. Strażnicy posłusznie zrobili im przejście.

- Hej, Venla, jak to zrobisz? - Zapytał Azeliel, idąc krok w krok za czarodziejkami, gdy te tylko opuściły salę Kharkuna. Pomyj został z przywódcą. - Wiesz już? Jeśli potrzebujesz czegoś ostrego, mam całkiem dużo przydatnych narzędzi. A może jakieś trucizny? - Kusił dalej. Jego lekki krok był niemal niesłyszalny na kamiennej posadzce. - Swoją drogą, jak tam twoje ramię, kochaniutka? Wróciło ci już czucie? Miałem nadzieję, że załatwiłem cię na dobre.

- Azelielu. - Venla zatrzymała się nagle i odwróciła się, posłyłając elfowi groźne spojrzenie. - Daj nam spokój.
Obrazek

Bastion Khudamarkh

124
POST POSTACI
Kamira
Może i miał racje, że bogowie śmieją się z niedoli swoich sług - zwłaszcza tych wątpliwych jak Kamira - bo koniec końców nie oddawała im czci codziennie w odpowiedni sposób - nie żeby miała do tego okazje i sposobność... Może jednak powinna była.

Była w słabym położeniu i ork pokazywał to dobitnie swoimi słowami, każdy z jego sług również był w stanie to pokazać. Nie mniej pośród nich był podział. Kharkun chciał swoje pieniądze, albo sługę. Pomyj chciał mocy, albo się jej pozbyć. Venla... Nie wiadomo, czego naprawdę chciała, przynajmniej Kamira nie mogła jej odczytać, zapewne obie były równie skonfliktowane z całą tą sytuacją.

Ognik była skołowana tym, co się tutaj wydarzyło - Kharkhun chyba definitywnie odpuścił sobie małą czarodziejkę, może to i dobrze, ale i równie źle. Nie chciał by mąciła w jego bastionie, co oznaczało, że chciał się jej stąd pozbyć - jakby nie patrzeć - była to okazja, by wyrwać się w końcu z tego miejsca... Ale jakim kosztem? Chciała już odejść, nie sprawiać więcej problemów nikomu pośród tych zabudowań.

Komentarze Azela wyraźnie pokazały, że i Venla nie ma tutaj pełnej wolności, coś, czego żadna czarodziejka, jak się okazuje, nie może zaznać, chyba że sama rządzi. Dała się prowadzić Venli, nic innego jej nie pozostało jak przyjąć to, co jej zgotowano. Uciec nie mogła - nie była wystarczająco zwinna a okaleczone dłonie i więzy skutecznie utrudniły jej wszystko. Poza tym - nie mogłaby uciec, nie przeżyłaby na pustyni dnia sama. Nie była samodzielna. Powrót do Quetapina spowodowałby jedynie kolejne konflikty i może tylko więcej, niepotrzebnej śmierci. Była szansa - jedna na wiele, by rozegrać to tak, by nikt więcej nie ucierpiał ponad tyle ile to konieczne.

Kamira odwróciła głowę, by spojrzeć na wyraz twarzy, jaki zdecydował się przedstawić jej elf, gdy zachęcał Venlę do eksperymentów, a potem chwalił się swoim "pudłem" Nie odpowiedziała mu, ale pewnie gdyby nie spartolił swojej roboty, wszystkim byłoby teraz lepiej - poza Kamirą oczywiście. Nie odzywała się. Dała się zaprowadzić - gdziekolwiek Venla miała zamiar ją zaciągnąć. Darowała sobie komentarze, czy pytania - Venla była jedną z nich, mogła jej co prawda pomóc, ale wpierw Kamira musiała sama pogodzić się z możliwością, jaka błądziła po jej głowie. Na pewno nie zamierzała uciekać - to by przyciągnęło kłopoty, również na opcje ucieczki, nie było szansy, by się zgodziła. Nie bez Buliona - poza tym. To przyprawiłoby o kłopoty i Venle, a mimo wszystko Kamira tego również sobie nie życzyła.

Należało sobie tylko zadać pytanie - ile warta jest taka kruszyna na targu...

... A ile warta jest skrępowana czarodziejka, również na takim samym targu...

Spoiler:

Bastion Khudamarkh

125
POST BARDA
- Wiecie, gdzie mnie szukać.

Azel był z siebie zdecydowanie zbyt zadowolony. Zostawiając dwie czarodziejki w korytarzu, odwrócił się na pięcie i poszedł w przeciwnym kierunku, w sobie znanym celu.

Venla milczała dłuższą chwilę, dalej prowadząc Kamirin ku jej pracowni.

- Jeszcze raz przepraszam. Nie sądziłam, że tak cię potraktują. - Powiedziała cicho, jakby bała się, że ktoś ją usłyszy. Azeliela dawno już nie było z nimi, ale wydawało się, że ściany mają uszy. - Jeśli bogowie będą nam sprzyjać, Kharkun zapomni o całej sprawie. Niestety, obawiam się, że Ghorak może nie mieć tyle szczęścia. - Czarodziejka wydawała się szczerze zmartwiona sprawą Buliona. Kiedy wpadł w łapy wroga swojego ojca, wydawało się, że może nie wyrwać się z niewoli.

Na wyższym piętrze znajdowała się pracowania Venli. Kobiety stanęły przed dwoma skrzydłami drzwi komnaty.

- Nie pozwolę cię skrzywdzić.
Obrazek

Bastion Khudamarkh

126
POST POSTACI
Kamira
Tym, co zmartwiło Kamirę ponownie były ostatnie słowa Azela - to co powiedział i w jaki sposób to zrobił, sugerowało jasno, że każda z nich rzeczywiście wiedziała gdzie będzie - w celi Buliona, najprawdopodobniej go męcząc. Magiczka wcale nie czuła się dobrze, bo wszelka adrenalina i nagły gniew, jakim była przepełniona, powoli znikał, ukrywając się w odmętach świadomości, pozostawiając po sobie, na widoku jedynie strach i zmęczenie, które wydawałoby się - miało ją opuścić, choć tylko na chwilę.

Cóż mogła odpowiedzieć starszej koleżance po fachu? Spodziewała się takich słów w tej sytuacji. Nie mogła na to odpowiedzieć nic, brakowało jej odpowiedzi i możliwości. Kiedy szły, ciężko było jej rozglądać się na boki, poznawać to miejsce - Nie chciała się poddawać, ale zbyt wielu wyjść nie widziała. – Zapomni? — Zapytała niedowierzająco. Mówiła cicho, jakby udzieliła się jej konspiracyjna atmosfera tego ciemnego korytarza.

– Nie chcę go przywoływać — Powiedziała zupełnie pod nosem, nie kryjąc zaniepokojenia całą tą insynuacją odnośnie przejmowania mocy istot nie z tego świata - to było złe, nawet gorsze niż samo przywoływanie a dawanie komuś takiej mocy to jak danie dziecku pochodni... I kto tutaj rzeczywiście był niedojrzały? – Sama nie ucieknę, Bulion jest za duży i za waleczny by uciekać. Nie ma dokąd uciekać. — Mówiła wyraźnie podłamana z wyrazem twarzy siódmego nieszczęścia, które koniec końców zaczynało się godzić, z tym że kolejne kilka tygodni, albo miesięcy nie będzie prostymi. – Bez kłopotu dla ciebie. Niech mnie sprzeda. Buliona też. Będzie miał większe szanse niż tu. Niż ze mną. W końcu to moja wina, że tutaj jest — Przesunęła się do najbliższej ściany, podpierając się o nią ciężko, zupełnie tak jakby miała się po niej zsunąć prosto na podłogę. Przełknęła ślinę, bo bała się tego wszystkiego, ale ostatnim czego chciała to dalszego igrania się w walki, bo Bastion – Nie chcę zabijać więcej goblinów — Wymamrotała cicho, zupełnie jakby od samego początku była skołowana tym pomysłem a jej obecność w wirze ognia - była jedynie przypadkiem.

Jeśli miały rzeczywiście wkroczyć do jej pracowni - to koniec końców musiałaby się znaleźć w środku.

Spoiler:

Bastion Khudamarkh

127
POST BARDA
Venla westchnęła cicho.

- Kharkun nie traktuje cię jako nic więcej, aniżeli ciekawy obiekt, coś, co pozwoliło mu oderwać się od rutyny. Wyobraź sobie, Kamirin. - Venla otworzyła drzwi do swojej pracowni. - Jesteś panem wszystkiego, gdy nagle pojawia się ktoś, kto własnoręcznie wyklucza niemal całą grupę, frakcję w Bastionie...
Spoiler:
Pracownia Venli oddawała charakter samej czarodziejki. Nie dało się ukryć, że pokój należał do kogoś, kto bawi się czarami, ale nie zdradzał żadnych oznak tego, że Venla może parać się nieczystymi sztukami. Książki, przyrządy, jedna, jedyna klatka, pusta, zresztą - przytulne miejsce przywodziło na myśl wróżkę chrzęstną aniżeli czarownicę.

- I to bez pytania o zgodę władcy. - Ciągnęła dalej. - Dawno nie widziałam go tak podekscytowanym, gdy usłyszał o twoich wybuchach. Będzie chciał cię zatrzymać, jednak za cenę lojalności.

Jakby na podkreślenie swoich słów, Venla chwyciła za krótki, zakrzywiony nóż. Ostrze w kształcie półksiężyca posłużyło jednak wyłącznie przecięciu lin, które krępowały nadgarstki Kamirin.

- Ta lina, to wymysł Q'beua. - Poinformowała ją, jakby nie chcąc brać na siebie odpowiedzialności. - Prosiłam, żeby jej nie używał, ale chciał... testów. Zresztą. - Pokręciła lekko głową, porzucając temat.

Wskazawszy Kamirin wygodną poduchę na podłodze, czarodziejka sama zajęła miejsce na krześle.

- Możemy spróbować wyciągnąć to, co w tobie siedzi. Powiedz, co to jest, dokładnie? Demon? Duch?
Obrazek

Bastion Khudamarkh

128
POST POSTACI
Kamira
Niezbyt wiedziała, jak miałaby spojrzeć inaczej na całą sytuację. Potrafiła być pozytywnie nastawiona do wielu rzeczy, ale teraz - po prostu bała się o siebie i o Buliona i o to co innym jeszcze przyjdzie tutaj do głowy. Słuchała wywodu magiczki, choć niezbyt mogła się zgodzić z jej słowami. – To zmiana jednej rutyny w drugą. Tam, gdzie był Moxiclav, dziś jest Quetapin. Nic nie zmieniłam — i rzeczywiście tak uważała, bo jaką zmianą była zmiana jednego watażki w innego? Każdy, kto zdawał sobie sprawę z tego co się wkoło niego dzieje, mógłby przyznać, że została wciągnięta w tą sprawę i była tylko narzędziem, które koniec końców się przydało w sprawie, ale to wszystko.

Kamira podniosła wzrok, choć też nie wysoko, rozglądając się po pomieszczeniu. Patrzyła na jego wystrój - tak odmienny od jej pokoju gościnnego, w którym została niedawno zamknięta i tak odmienny od surowej sali odpraw, z której tutaj przyszły. Jej wzrok zatrzymał się na klatce, wpatrywała się w nią przez kilka dłuższych chwil. Nie obserwowała natomiast jakoś dokładnie całego pomieszczenia. Nie rozglądała się za szczegółami i detalami, bo one - mogłybyć dla niej teraz jakiekolwiek. I tak i tak była tutaj więźniem, nawet jeśli jej cela uległa zmianie.

– Jakim to władcą jest Kharkhun gdy to ludzie Moxiclava witają podróżnych — Zwróciła uwagę na tę niebywałą wręcz zależność, dzięki której wylądowała pod rozkazami i w służbie Goblina, nawet jeśli niechętnie i z przymusu. – Wydawał mi się chętny do zabijania i sprzedawania — Powiedziała wyraźnie bez życia, przymykając na moment swoje karmazynowe oczy, by zaraz je ponownie otworzyć, nie za szeroko - była zmęczona.

– Nie będziesz miała kłopotów? — Spytała w chwili przecięcia liny, gdy ta została rozwiązana, tudzież przecięta poczuła pewien niepokój. Doskonale wiedziała, że trudno będzie się jej opamiętać przed wysadzeniem czegoś, albo kogoś w złości - zwłaszcza że wraz ze zdjęciem więzów wraca do niej większość jej asortymentu magicznego. – Będę mogła rzucać zaklęcia... — Powiedziała zgaszona, jakby to w tej chwili miała być jakaś kara. Trochę tak się czuła, bo z więzami patrzyliby na nią z góry, jak na kogoś mało szkodliwego, teraz gdy ich nie ma - kto wie, jak zareagują, możliwe, że niezadowolenie to najlepszy ze scenariuszy. – Q'beu miał rację z liną. A co jeśli Azaliż mnie sprowokuje? — Mówiła oczywiście o elfie, którego imię wydawało się jej dosyć trudne do odpowiedniej wymowy, zapewne poprzez jego elfi wydźwięk.

Venla przeszła do tego co najgorsze - rozmowy o przywołaniu. To było coś, z czego Kamira nie była zadowolona i nie była przekonana, jak powinna reagować ani co czynić. Usiadła na poduszce, z chwilowego przyzwyczajenia wciąż trzymając ręce dosyć blisko siebie, choć rozluźnione na tyle na ile było to możliwe. Kamira pokręciła głową i wzruszyła ramionami, odpowiadając w ten sposób na kwestię samej istoty bestii, o której wspominała – Zna naszą mowę. Od czasu do czasu mówi mi jak czarować, ale ostatnio milczy i martwi mnie to. Miał kilka niewielkich próśb, ale zawsze służyły naszemu interesowi. Obiecałam, że go przyzwę do końca, podpisałam... — Ostatnie słowo wypowiedziała z lekkim przekąsem, wykrzywiając przy tym twarz – Nie miałam wyjścia, ale to był dobry wybór. Lubię go — Spojrzała ukradkiem w kierunku wejścia do pomieszczenia, a potem zawiesiła wzrok na jej zbiorach ksiąg.

Spoiler:
Spoiler:

Bastion Khudamarkh

129
POST BARDA


Kamira póki co wylądowała na czterech łapach niczym pustynny kot. Gorzej miał Bulion, lądując niczym kłoda zrzucona ze schodów. Czarodziejka nie wiedziała, czy jej ork wciąż żyje, a nawet jeśli, to w jakim jest stanie.

Venla pokręciła głową.

- Z Moxiclavem Kharkun miał porozumienie. Quetiapin jest niestabilny i boję się, że jeśli nie zostanie powstrzymany, będzie musiał zostać... Wyeliminowany.

Na twarzy kobiety malował się ból. Nie było wątpliwości, że Venla troszczy się o Quetiapina i sama wizja usunięcia go z bastionu w ten czy inny sposób napawała ją obawą o dobro przybranego syna.

- To prawda, że Kharkun nie lubi goblinów, ale Rifaxi była pewną stałą, jeszcze od czasów ojca Kharkuna. - Venla westchnęła, przesuwając na stole jakieś oprzyrządowanie. Kamira widziała coś podobnego w Karlgardzie, jednak nigdy nie używała tego zestawu szkiełek i drucików. - Nie byłaś przyczyną, ale twoje umiejętności zawyrokowały na skutku. Gobliny teraz boją się ciebie i tego, kto ma nad tobą władzę. Jesteś bronią, Kamirin.

Lina opadła na podłogę, chwilę wiła się jak wąż, a następnie zastygła w martwym splocie. Venla podniosła ją i owinęła wokół własnej dłoni.

- Wszyscy w Bastionie są ludźmi Kharknuna. - Ciągnęła. - Ja, ty, nawet jeśli tego nie chcesz lub nie zdajesz sobie z tego sprawy. Jesteś mu winna służbę lub pieniądze. Lub oba. - Zwitek magiczne liny wylądował w szufladzie biurka Venli. - Jeśli zrobisz coś nie mądrego, będziesz mu winna również życie. Ufam ci, Kamiro.

Było niemal pewnym, że Azeliel sprowokuje Kamirin w ten lub inny sposób, musiała jedynie pilnować, by nie zrobić niczego głupiego w momencie, gdy podejrzenia padną na nią. Uwolniona, próbując ruszyć ręką poczuła, jak ta jest sztywna i bolesna, zupełnie nieprzydatna w walce, jak również utrudniająca czary.

Venla zastanawiała się chwilę, chwyciła notatnik, by długim piórem zacząć zapisywać obserwacje z przypadku Ognika.

- Sądzisz, że mógł cie opuścić? - Zapytała od razu. - A jeśli nie, jak możesz go przywołać? Możemy przeprowadzić standardowy rytuał, ale czy będzie to bezpieczne dla ciebie? Znasz jego imię? Jego właściwości, przydatność?
Obrazek

Bastion Khudamarkh

130
POST POSTACI
Kamira
Kamira nic nie czuła do barda zasiadającego u jednego ze stopni władzy w Bastionie. Mimo to skrzywiła się na same słowa traktujące o pozbyciu się go na stałe, w ten czy inny sposób. Prawda była taka, że Quetapin nie będzie się układał, albo zrobi to tylko po to, by wbić Kharkhunowi ostrze Qlairy w plecy. Czarodziejka doskonale to rozumiała przez swój krótki okres bytności po tamtej stronie.

– Zmusili mnie do tego, mogłam albo wysadzić Qlairę, albo je i dać się pociąć tej hałastrze. — Dodała po tym gdy została przez czarodziejkę wspomniana Rifaxi, nawet nie miała jej okazji poznać, a jednak pomogła odebrać życie jej synom i innym krewnym. – Myślałam wtedy, że Rifaxi i Moxiclav rządzą w bastionie — Spuściła głowę, poprawiając zaraz potem delikatnie włosy, na tyle na ile mogła poprzez stan swoich dłoni, zapewne nie wiele. Była bronią i zdawała sobie z tego doskonale sprawę, nie miała jednak zamiaru być pordzewiałym ostrzem w czyichś dłoniach - jeśli już miała spocząć jako broń w czyichś dłoniach, to niech, chociaż one będą czyste, sam miecz wypolerowany i skryty pod wspaniałym materiałem i uraczony wygodną pozycją. Czy to tak wiele? – Nie będę mówiła, że o tym nie wiem — Stwierdziła nieznacznie naburmuszona. – Zwykłam robić niemądre dla innych rzeczy. W Karlgardzie i w akademii też. — Poruszała ustami, to na lewo, to na prawo w wyraźnym grymasie po swoich własnych słowach – Tylko że nie są niemądre. Tylko zaznaczają, że ja też się liczę. Że nie jestem przedmiotem, który można pominąć! — Kolejne ruchy rękami wyraźnie nie były wskazane, więc wybrała dla nich taką pozycję, jaka wydawała się jej w tej chwili najwygodniejsza i właśnie w tej - je trzymała, bez żadnych gwałtownych ruchów.

Kwestia jej towarzysza pozostawała zagadką i dla niej samej. – Nie mógł! — Powiedziała pewnie, chociaż taka pewna tego nie była, w tych słowach wybrzmiewała raczej nadzieją, że tego nie zrobił, niż, że nie mógł tego uczynić, wszak - sama nie wiedziała o nim zupełnie niczego. – To po prostu on. Jakby się zastanowić nie pytałam nigdy... Gdy potrzebowałam, pojawiał się, ale ostatnio, odkąd jestem w bastionie - nie odzywa się. Próbowałam o nim myśleć. Nawet próbowałam skupiać się na księdze, ale nic... Ugh, nie wiem, co tam jest napisane, nie potrafię. — Była zupełnie zgaszona, nie tylko swoim położeniem, ale i tym "przesłuchaniem" którego obiektem właśnie była. – On też jej nie rozumiał. — Zerknęła na biurko, przy którym siedziała czarodziejka, skupiając się przez moment na linie, która ta owinęła wkoło własnej ręki. Przez moment przeszło jej przez myśl, czy może zaklęcie już nie było w mocy, czy może takie powstrzymywanie magii, na nią - nie działało.

Spoiler:
Spoiler:

Bastion Khudamarkh

131
POST BARDA
Kamira stanęła przed wyborami, z których żaden nie był dobry. Mogła zostać zamordowana przez Quetiapina lub gobliny, jednak wyszła z sytuacji cała i zdrowa. Obecnie zagrażały jej testy Venli i Kharkun.

- Niemądra dziewczyno. - Czarodziejka pokręciła głową. - Wchodząc do Bastionu znalazłaś się pod władaniem Kharkuna. Rifaxi, Moxiclav, Quetiapin... Sądzą, że mają władzę, lecz prawda jest taka, że istnieją tylko dlatego, że Kharkun im na to pozwala.

Jej włosy opadały na czoło i kleiły się od zastygłego potu. Płomyk zamarzyła o basenie Moxiclava, tak przyjemnego w cieple pustyni. Dłonie jednak przeszkadzałyby w jakiekolwiek kąpieli, gdy bąble pękały i otwierały się, sącząc płyn surowiczy w bandaże. Widok nie był przyjemny.

- Płonie w tobie ogień, którego nie chciałabym zgasić, jednak nie możemy dopuścić do kolejnego pożaru. - Venla użyła metafory, choć mogła mieć również na myśli ostatnią pożogę, której sprawczynią była młodsza.

Wspomnienie o księdze przykuło uwagę Venli.

- Gdzie jest twoja księga? Mogłaby pomóc nam zrozumieć twego przyjaciela. Sądzę, że teraz powinnaś odpocząć, nim Azeliel postanowi zainteresować się również twoim przypadkiem. Możesz zostać tutaj, ze mną.

Pod jedną ze ścian pracowni znajdował się szezlong, idealny do wypoczynku. Venla zaprosiła na niego Kamirin gestem.

Ognik była znużona, jednak równocześnie niemal pewna, że nie udałoby jej się zasnąć. W głowie miała ciężki oddech, który słyszała w lochach i obietnice Azela. Sytuacja Buliona nie była prosta.
Obrazek

Bastion Khudamarkh

132
POST POSTACI
Kamira
Czuła niepokój.

Był znacznie mniejszy niż jeszcze w celi czy podczas rozmowy z władcą tego Bastionu, to wciąż, dawał o sobie znać w każdej sekundzie jej obecnej bytności. – Skąd miałam wiedzieć? Nie było żadnej tabliczki! Mówili tylko o Moxiclavie... Nie, żebym przeczytała gdyby była... — Skrzywiła się znów, bo wszystko to było efektem braku informacji, oszustwa i późniejszej manipulacji i kilku przekrętów i tak o, była tutaj. W siedzibie Kharkhuna, władcy Bastionu, rozbita między służbą a "służbą".

Wydawałoby się, że nic nie mogło pozbyć się tego zimnego potu, który co jakiś czas ją nawiedzał. Nic prócz ciepłej kąpieli, ale no właśnie, ta nie byłaby już taka miła w związku z poparzeniami... Chyba że by straszliwie na ręce uważać... Venla... Mówiła metaforami, Kamira rozumiała je na swój własny sposób – Dlaczego nie? — Zapytała, poruszając temat kolejnego pożaru. Wszak były tutaj straszliwe miejsca, które należałoby wypalić, do gołej ziemi. Może nawet i tę posiadłość...

Księga - ona była niezwykle ważna, ale teraz jej nie było. Kamira zdziwiła się, nie kryjąc tego na swojej twarzy gdy starsza z czarodziejek zadawała na temat owego zbioru kartek pytania. – Wzięłam ją ze sobą gdy tu szłam... Kostur, kapelusz... — Mówiła z postępującym co słowo, delikatnym smutkiem. Nie czuła się bez tych przedmiotów dobrze. Wszak - czuła, że ma jeszcze mniej niż u Quetapina, a to już było osiągnięcie. Wydawało się jej, że wszystko zostało zabrane, a tutaj... Padły pytania, jakby z niewiedzy... Gdzież była ta stara popalona księga, której treści nikt nie mógł pojąć?

– J-jestem zmęczona, boli i chyba nie zasnę... — Wskazany przez kobietę mebel był pierwszym miejscem, w którym ktoś mógłby jej szukać, jakby tu przyszedł, to właśnie tam powędrowałby jako pierwszy. Rozejrzała się, szacując odległość między meblem a drzwiami, by zaraz porozglądać się za jakimś innym - może nawet bardziej odosobnionym, mniej wygodnym miejscem. Chciała się wcisnąć w jakąś niewielką klitkę, by zniknąć, zniknąć każdemu z pola widzenia i dopiero poczuć się, chociaż na chwilę - bezpieczniejszą. Przelotne myśli o bulionie nie dawały jej spokoju, ale zatracenie się we własnych myślach mogło pozwolić jej zasnąć, gdziekolwiek by się nie znalazła. Czy to na podłodze, czy gdzie indziej. Tylko czy ten sen przyniesie... Cokolwiek?

Spoiler:
Spoiler:

Bastion Khudamarkh

133
POST BARDA
Venla zmarszczyła brwi, zdając sobie sprawę z faktu, że Kamirin nie potrafiła czytać. Nie była to może wielka ujma, jednak z pewnością przydawała się w magii. Czarodziejka zrozumiała, że Kamirin mogła nie pojąć swojej księgi przez tę niewielką nieumiejętność.

- Nie przejmuj się tym teraz, kochanie. - Powiedziała powoli. Może i zgadzała się z Ognikiem, może i chciałaby spalić cały ten grajdołek... Ale jeśli tak było, nie powiedziała tego wprost. - Odzyskam twoje rzeczy. Teraz... Śpij.

Nie kryjąc się ze swoimi zamiarami, Venla sięgnęła do szuflady i wyciągnęła z niej woreczek z błękitnego aksamitu. Nabierając garstkę znajdującego się w niej proszku, sypnęła nim w stronę Kamirin, szepcząc pod nosem jakieś słowa.

Ostatnie, co czarodziejka słyszała, to zapewnienia starszej kobiety, że jest bezpieczna, gdy półprzytomną prowadziła ją ku kanapie, by złożyć ją do spoczynku. Proszek zadziałał szybko i bezboleśnie - Kamira odpłynęła w sen.

***

Przebudzenie przyszło powoli. Kamirze szumiało w uszach, gdy otworzyła oczy, rozglądając się po pomieszczeniu. Znów była w pokoju Venli, jej ręce znów były splecione sznurem. Venla siedziała z księgą na kolanach, wertując jej karty. Nad nią pochylony był Q'beu, z drugiej strony zaś zerkał Kharkun. To, co jednak zszokowało Kamirę najbardziej, był Azeliel, stojący przy oknie, wpatrzony w dal Bastionu, z Kamirinowym kapeluszem na głowie, wsparty na Kamirinowym kosturze!
Obrazek

Bastion Khudamarkh

134
POST POSTACI
Kamira
Różnie to bywało w kwestii zdawania sobie z czegoś sprawy - wydawałoby się, że tak doinformowana magiczka jak Venla - powinna już dawno domyślić się, albo raczej - wiedzieć, że u Kamiry z edukacją było bardzo na bakier, zwłaszcza w kwestii czytelnictwa i wszelkiego piśmiennictwa, wszak - zdążyła już o tym powiedzieć i nieraz, nie dwa pokazać, że niestety, jej brak tej umiejętności jest rzeczywisty.

Kamira zastanawiała się, gdzie powędrowały jej przedmioty. Zakładała dwie możliwości. Gobliny oraz ludzi Kharkhuna. Venla natomiast - najpewniej wiedziała, gdzie są, wszak. W końcu nie straciła w tamtym potrzasku przytomności. Słowa Venli wcale jej nie uspokajały. Nie było tutaj już tego zaufania.

Kamirin przekręciła nieznacznie głowę, jakby nie do końca nadążając za poczynaniami magiczki. Ot, wyciągnęła woreczek i proszek. Kamira również korzystała z magicznego pyłu, ale czy ten był taki sam jak jej, a może zupełnie inny? Jedno było pewne - zaczęła tracić świadomość z czego... Nie była zadowolona. Mimo i tak ledwo trzymania się w stanie świadomości nawet przed użyciem na niej tej magii - wolała się pomęczyć i zasnąć na swoich warunkach... Warunkach, których w żadnym wypadku nie mogła dla siebie wywalczyć od jakiegoś czasu. Wszystko odbywało się na warunkach kogoś, kto rozkładał na stole karty - nigdy nie robiła tego Kamira.

Sen... Wydawałoby się, że pozwoli jej rzeczywiście odpocząć, wątpliwe jednak by rzeczywiście udało się jej zrobić to dobrze, gdy wszystko wydarzyło się poza jej kontrolą. Gdy tylko obudziła się, zaczęła powoli rozglądać się po pomieszczeniu. Ot, od razu poczuła więzy na rękach. To nie był dla niej dobry znak, spostrzegła natomiast wszystkich tych, których nie chciała oglądać. Był Q'beu, był Azelil no i Kharkhun. Może i dobrze, że miała na rękach więzy, inaczej rozwiązałaby wszelkie bastionowe problemy w przeciągu kilku chwil. Tak się jednak stać nie mogło.

Mógłbym powiedzieć, że Kamira w tej chwili zdenerwowała się okropnie gdy dostrzegła Azelila z jej własnością. Mógłbym - bo o ile zdenerwowała się, to zdecydowała się jednak nie odzywać. Nie dawać znaku swojego przebudzenia czy aktywności, ponad których ruchy i tak nie byłaby w stanie ukryć. Z tej odległości i tak na pewno ją dostrzegli. Nie chciała nikogo prowokować, do niczego. I o ile widok Azelila niezmiernie ją mierził, to zdawała sobie sprawę, że jakikolwiek butny ruch w jego kierunku zaraz zostanie stłumiony, czy to przez orka, czy przez samego elfa - bez magii, nie mogła zrobić nic, a już raz niemal straciła ręce, nie chciała ryzykować ponownie. – Dlaczego już się nie pojawiasz? Czy tego chciałeś? — Pozwoliła się pogrążyć w odmętach własnych myśli, zadając pytanie, ale nie sobie a temu, kto do tak niedawna, towarzyszył jej we wszystkich działaniach, do tego - który ucichł. Cieszyło ją tylko jedno - skoro Azelil był tutaj, to na pewno nie zajmował się męczeniem Buliona.

Spoiler:
Spoiler:

Bastion Khudamarkh

135
POST BARDA
Żadne ze zgromadzonych nie zauważyło, że Kamirin postanowiła obudzić się i obserwować ich spod wpółprzymkniętych powiek. Ku zgrozie czarodziejki, Azel złapał za sztylet, by próbować podważyć rubin w kosturze Kamirin.

- Azel. - Kharkun upomniał go, nawet nie patrząc w jego kierunku, jakby upominał dziecko, które zawsze musiało coś przeskrobać. Elf westchnął i próbując wydostać rubin po raz ostatni - bez skutku - zaniechał prób.

Tymczasem Venla wyglądała na przerażoną.

- Te plugawe rytuały nie powinny nigdy zostać opracowane. - Mówiła do zebranych.

- Możesz je przeprowadzić, czy nie? - Dopytywał Kharkun.

- Oczywiście, że mogę. Musielibyśmy tylko...

To, co należało zrobić, umknęło Kamirin. Jej umysł zaszedł mgłą, a między skroniami rozlał się ból.

- ...Pow... strzy... - Usłyszała znajomy głos swojego przyjaciela. Urywane słowa niknęły za mgłą. Choć Kamira nie wiedziała, co, coś z pewnością było nie tak, jak powinno - ... Zniszcz... Yć... Zniszcz, uwolnij...!

Głos rozwiał się niczym dym na wietrze. Kamira znów została sama. Demon dotąd rzadko wzywał do przemocy, coś musiało się zmienić.

Otwierając oczy, Kamira dostrzegła pochylonego nad nią Azela.

- Dzień dobry, słoneczko. Szykuj się, za chwilę powitamy twojego przyjaciela. Jak myślisz, orkowe flaki mogłyby pomóc nam w rytuale? - Paskudny uśmiech elfa wprost świadczył o tym, że ma na myśli wnętrzności Buliona. Ostrze znalazło się przy twarzy Kamirin.
Obrazek

Wróć do „Wschodnia baronia”