Bastion Khudamarkh
: 20 paź 2020, 23:54
Po środku bezkresnej pustyni, odgrodzony kilkunastometrowymi wałami z piaskowca, z jedną jedynie acz podwójną i silnie chronioną bramą wznosi się bastion leżący nad starym kompleksem kopalni, umocnionymi i przebudowanymi w jego integralną część. Niewielu trafia tu przypadkiem, jako własność prywatna miejsce nie figuruje na większości map dróg handlowych a czujne goblinie oczy obserwują przybyszów długo zanim same zostaną zauważone. Każdego dnia ulice patrolowane są przez orczych najmitów na usługach rządzącego, i posiadającego prawa do przybytku Kharkuna Wielkiego, od którego nazwiska pradziadka pochodzi nazwa osady. Poza chałupami przy wałach, gdzie niegdyś mieszkali pracownicy oraz kwaterą nadzorcy twierdzy mieszczą się naprzeciwko bramy, w którego skład wchodzi jedyna porządna karczma w zasięgu widzianego słońca, powierzchnia jest tutaj przykryta niemal wyłącznie straganami z niekiedy wąskimi, nie widocznymi wręcz przejściami pomiędzy, tworząc prawdziwy labirynt będący dumą niektórych handlarzy. Stanowią oni stabilną podporę tutejszego społeczeństwa i choć rasowo przeważają gobliny da się pośród nich znaleźć ludzi oraz orków. Kwatery mieszkalne i dla gości znajdują się w podziemnych tunelach razem z infrastrukturą rozrywkową, jednakże każdy nie posiadający karty upoważniającego do stałego pobytu, jest zmuszony wykupić lub wypracować jednorazową za każdą noc pobytu. Na środku miasta znajduje się arena połączona z system tuneli, tworząc sporą dziurę w terenie, ku której delikatnie schyla się całe miasto. Tak jak i niegdyś, służy ona głównie składowaniu mas surowców i jedzenia, lecz wybudowano na niej także zagrodę na wierzchowce przybyszów, do dostępu za dodatkową opłatą.
***** Urywek miasta który widziała wcześniej był dobrym przedsmakiem jego pełnej okazałości, jak i wtedy się zdawało, większość gruntu miasta ukryta była pod straganami w wszystkich kolorach tęczy poza drogocennym fioletem. Goblinia para kupców odchodziła właśnie drogą między nimi, na lewo od miejsca z którego patrzyła. Rozglądała się po cudach, dywanach, pergaminach i głowo-przypominających warzywach sprzedawanych dookoła, oraz samych sprzedawcach, spośród których być może z ulgą, zauważyła i paru przedstawicieli jej rasy ludzkiej. Widziała stąd, choć nie bez obstrukcji, rodzaj areny na której gruncie chodziły muły, oraz ustawiono kilka tuzinów beczek niewiadomej zawartości, a także większy budynek o paru kondygnacjach prosto w linii jej wzroku, do którego zapewne trzeba będzie się udać. Zajęta rozglądaniem się, nie zauważyła nawet kiedy zamknięto za nią bramę... Ani kiedy mężczyzna imieniem Sefu zaszedł ją i złapał za ramię.
-Radzę się odsunąć, jeszcze cie mechanizm w górę wciągnie. -Wykrztusił jakby zaraz miał coś wypluć. Szybki obrót w przestrachu wyjawił czemu. Mężczyzna, będący jak się okazało łysym człowiekiem ciemnej karnacji o małym zadziornym nosie, krótkim zaroście i odbarwieniach skóry pod oczami posiadał wadę zgryzu, jak i nieprzyjemnie choć powszechne żółtawe zęby w tym jeden złoty. Nosił zwyczajną białą lnianą koszulę oraz zielone spodnie z tego samego materiału, używając grubego sznura jako pasa. Na pierwszy rzut oka była bezbronny, choć właśnie tacy okazywali się najniebezpieczniejsi. Chwilę po jego słowach, brama istotnie podniosła się i mogli wkroczyć na ciepły piach wnętrza miasta.
-Na kurtyzanę toś ty za młoda, więc załatwmy to szybko. Nie płacą mi za nadgodziny po zachodzie, ani życie tych co mam przeprowadzić, akceptujemy kredyt w kościach i mięsie dla zwierząt. - Stwierdził po czym parsknął sarkastycznym, szelmowskim śmiechem. Dopiero gdy stanął zwrócony tyłem przed nią, zauważyła dwie pochwy na noże ściśle przywiązane do sznura. Wyglądały na zadbane.
-Którędy chciejta iść, co? Lewo, prawo, oprowadzić podziemiem? Tylko nie myśl zbyt długo bo mózgojady ściągniesz. -Dorzucił szybko, oczekując równie szybkiej odpowiedzi.
***** Urywek miasta który widziała wcześniej był dobrym przedsmakiem jego pełnej okazałości, jak i wtedy się zdawało, większość gruntu miasta ukryta była pod straganami w wszystkich kolorach tęczy poza drogocennym fioletem. Goblinia para kupców odchodziła właśnie drogą między nimi, na lewo od miejsca z którego patrzyła. Rozglądała się po cudach, dywanach, pergaminach i głowo-przypominających warzywach sprzedawanych dookoła, oraz samych sprzedawcach, spośród których być może z ulgą, zauważyła i paru przedstawicieli jej rasy ludzkiej. Widziała stąd, choć nie bez obstrukcji, rodzaj areny na której gruncie chodziły muły, oraz ustawiono kilka tuzinów beczek niewiadomej zawartości, a także większy budynek o paru kondygnacjach prosto w linii jej wzroku, do którego zapewne trzeba będzie się udać. Zajęta rozglądaniem się, nie zauważyła nawet kiedy zamknięto za nią bramę... Ani kiedy mężczyzna imieniem Sefu zaszedł ją i złapał za ramię.
-Radzę się odsunąć, jeszcze cie mechanizm w górę wciągnie. -Wykrztusił jakby zaraz miał coś wypluć. Szybki obrót w przestrachu wyjawił czemu. Mężczyzna, będący jak się okazało łysym człowiekiem ciemnej karnacji o małym zadziornym nosie, krótkim zaroście i odbarwieniach skóry pod oczami posiadał wadę zgryzu, jak i nieprzyjemnie choć powszechne żółtawe zęby w tym jeden złoty. Nosił zwyczajną białą lnianą koszulę oraz zielone spodnie z tego samego materiału, używając grubego sznura jako pasa. Na pierwszy rzut oka była bezbronny, choć właśnie tacy okazywali się najniebezpieczniejsi. Chwilę po jego słowach, brama istotnie podniosła się i mogli wkroczyć na ciepły piach wnętrza miasta.
-Na kurtyzanę toś ty za młoda, więc załatwmy to szybko. Nie płacą mi za nadgodziny po zachodzie, ani życie tych co mam przeprowadzić, akceptujemy kredyt w kościach i mięsie dla zwierząt. - Stwierdził po czym parsknął sarkastycznym, szelmowskim śmiechem. Dopiero gdy stanął zwrócony tyłem przed nią, zauważyła dwie pochwy na noże ściśle przywiązane do sznura. Wyglądały na zadbane.
-Którędy chciejta iść, co? Lewo, prawo, oprowadzić podziemiem? Tylko nie myśl zbyt długo bo mózgojady ściągniesz. -Dorzucił szybko, oczekując równie szybkiej odpowiedzi.
Spoiler: