POST BARDA
Demon pozostał niepomny na rozterki Kamiry. Nie mogła wiedzieć, dlaczego w taki sposób postanowił przenieść się do jej ciała, ani dlaczego nie stawiał oporu. Być może nie mógł wiele dłużej żywić się Azelielem? A może oferta umowy wydawała się zbyt kusząca?
Elf nie odzyskiwał przytomności. Pod warstwą czerwieni i piasku prześwitywała nad wyraz blada skóra. Na wpół otwarte usta wypuszczały jednak powietrze, gdy klatka piersiowa podnosiła się i opuszczała, sugerując, że Azel ciągle żyje.
Gdy targała przyjaciela do pokoiku, w jej oczy rzuciła się błyskotka Traxata. Amulet na szyi Kamiry wydawał się odbijać nocne światło księżyca w taki sposób, iż Kamira mogła przysiąc, iż emanuje własnym. Kamyk nie mógł jednak pomóc Azelielowi.
Pierwsza z eksplozji, która urwała nogę orkowi stojącemu najbliżej, skutecznie odstraszyła pozostałych kapłanów, ale też zamknęła im usta. Prócz Kamiry, na ich reakcje miało też wpływ pojawienie się zbrojnych. Ktoś musiał poinformować straże o niepokojach w świątyni, a ci przegrupowali się i wkroczyli oddziałem na wewnętrzny dziedziniec. Nie było tajemnicą, że szukali winnych wydarzeń, a rozczłonkowane ciała dawały im pewien pogląd na to, kto stał za masakrą. Być może przez ten strach podeszli do Kamiry ostrożnie, z opuszczonymi brońmi. Dopiero widok nieprzytomnego Azela z głową opartą o jej kolana dał im pewien powód do działania.
Dowódca, barczysty, lecz niewysoki ork z czerwoną płachtą na ramionach podkreślającą jego stopień, kiwnął głową do swoich podkomendnych.
- Pójdziesz z nami, pani. - Rozkazał jej ork, jednak brzmiał, jakby liczył na jej współpracę bardziej, aniżeli chciał zabrać ją siłą. - Jesteś poszukiwana. Władca chce się z tobą rozmówić.
I choć ork mówił do Kamiry, jego wzrok błądził po makabrycznej sylwetce elfa, wciąż nieprzytomnego mimo starań czarodziejki. Dochodzące z dziedzińca okrzyki i błaganie o litość sugerowały, iż kapłani niewygodni byli jako świadkowie.