POST BARDA
Nastroje Qlairy zmieniały się niczym kierunek chorągiewki na wietrze. Wydęte usta sugerowały, że jej humor nie był najlepszy, a wesołość Kamirin nie oddziaływała na nią w żaden sposób. Z założonymi rękoma stała, przyglądając się młodszej koleżance.- Pospiesz się. - Pogoniła, rzucając przelotnie spojrzenie na księgę, która stała się nowym nabytkiem czarodziejki. Płomyk nie myliła się - w woluminie znajdowała się mnogość obrazków, jednak bez czytania podpisów, nie mówiły one wiele niemądrej dziewczynie.
Sukienka ładnie leżała na Kamirze, jednak nie dało się ukryć, że odkrywała więcej, aniżeli w rzeczywistości zakrywała, do tego czarodzijce brakowało walorów, by w pełni podkreślić piękno ubrania. Blondwłosa zabójczyni-kurtyzana przyniosła ze sobą zamówiony przez Płomyka płaszcz. Biały materiał był grubszy, aniżeli woale, a czerwono-złote obszycia brzegów sprawiały, że nie był nudną kapą, a narzutką godną księżniczki. Do kompletu Kamirin otrzymała białe, materiałowe butki.
Odziana w dużo prostszą sukienkę Qlaira wyglądała na jeszcze mniej zadowoloną, gdy zobaczyła, jak prezentuje się czarodziejka w całym stroju.
- Znośnie. - Stwierdziła sucho, spoglądając w stronę okna, jakby ono było bardziej interesujące, niż dziewczęca sylwetka Kamirin w woalach. - Zostaw tę książkę i kapelusz, jeszcze tu wrócisz. Ten cały cyrk jest tylko po to, żebyś nie była tak łatwo rozpoznana.
Przytulenie zmiękczyło Qlairę tylko odrobinę. Prychnęła cicho, jakby nie wiedząc, jak powinna do końca zareagować na tego typu wyznania.
- W porządku. - mruknęła, przyjmując jej przeprosiny, po czym przytuliła ją lekko, ale tylko na moment.
Kiedy dziewczęta wyszły z domu, zostały przywitane przez dwie znajome twarze: paskudnego Sefu ze złotym zębem i łysego sprzedawcę koszul, pozbawionego oka, za to wytatuowanego do granic możliwości. Ten drugi gwizdnął przez zęby, oceniając zapewne obie kobiety, uciszyło go jednak jadowite spojrzenie Qlairy, dlatego nie pokusił się o żaden komentarz. Sefu uśmiechał się dobrodusznie, zadowolony z sytuacji, w jakiej się znalazł. Najwyraźniej cenił sobie towarzystwo Płomyka.
- Opro, rato! - Przypomniał sobie, jak poznał się z Kamirin przy jej pierwszej wizycie w Bastionie, i zaśmiał się lekko.
- Idą z nami, w razie problemów. - Wyjaśniła Qlaira, choć widać było, że towarzystwo dwóch osiłków, z których jeden cuchnął potem, a drugi miał nieczyste myśli, nie pasowało jej tak, jak być może powinno. - Dzisiaj pozwiedzasz trochę Bastion.
Qlaira poprowadziła Kamirin pokrytymi kurzem uliczkami, Sefu i ten drugi podążyli tuż za nimi, rozmawiając o sobie tylko znanych sprawach, co chwilę rechocząc śmiechem. Kamirze nie dane było dołączyć do rozmowy, gdy Qlaira miała na nią oko i pilnowała, by szła obok niej, aniżeli przy mężczyznach.
Budynki wyglądały niemal identycznie za każdym zakrętem - żółto-szare piaskowcowe były o nieregularnych okienkach nie różniły się od siebie, goblińskie dzieciaki biegające po ulicach były tak samo brudne, a babuleńki siedzące w drzwiach tak samo wścibskie, obserwujące każdy ruch wesołej kompanii Qlairy.
- Wiem. - Odezwała się zabójczyni, słysząc koślawe wyznania czarodziejki. - Quetiapin mi mówił. Zaradzimy coś i na elfiego bękarta. - Powiedziała ze szczerą brutalnością, choć nie było do końca jasne, czy mówiła o Azelielu, czy o prezencie, który zostawił czarodziejce. - Ale żeby tak z nim...? Sądziłam, że stać cię na więcej. Nie musiałaś oddawać się tej szui.
W końcu jednak ich podróż na powierzchni dotarła końca, tak jak zdegustowane spojrzenia zabójczyni. Stanąwszy przed wysoką bramą, Qlaira zatrzymała się na chwilę.
- Zapamiętaj to miejsce. Nigdy sama nie wchodź do podziemi. Ktoś taki, jak ty, będzie potrzebował przewodnika.
Ciężko było powiedzieć, co Qlaira miała na myśli, gdy tak wyraziła się o Kamirze, jednak nie czekała na odpowiedź. Przeszła przez piaskowcowe sklepienie. Drużynę szybko objął mrok, zaraz jednak rozświetlony przez światło ognia. Schodząc stromymi schodkami w dół, znaleźli się w dotąd nieznanej Kamirze części Bastionu - podziemiach.
Spoiler:
Pod ziemią panował przyjemny chłód, dający wytchnienie przed ogniem pustyni.
Jedna z goblińskich kobiet, która krzątała się nieopodal, rozrzucając odpadki kurom zamkniętym w zbyt małym kojcu, wydała się Kamirze znajoma. Płomyk zaraz jednak zrozumiała, że to nie sama sylwetka goblinicy była rozpoznawalna, ale jej suknia - srebrzysta, zupełnie taka, jaką jeszcze niedawno oferował jej Bulion.