Bastion Khudamarkh

406
POST BARDA


Demon pozostał niepomny na rozterki Kamiry. Nie mogła wiedzieć, dlaczego w taki sposób postanowił przenieść się do jej ciała, ani dlaczego nie stawiał oporu. Być może nie mógł wiele dłużej żywić się Azelielem? A może oferta umowy wydawała się zbyt kusząca?

Elf nie odzyskiwał przytomności. Pod warstwą czerwieni i piasku prześwitywała nad wyraz blada skóra. Na wpół otwarte usta wypuszczały jednak powietrze, gdy klatka piersiowa podnosiła się i opuszczała, sugerując, że Azel ciągle żyje.

Gdy targała przyjaciela do pokoiku, w jej oczy rzuciła się błyskotka Traxata. Amulet na szyi Kamiry wydawał się odbijać nocne światło księżyca w taki sposób, iż Kamira mogła przysiąc, iż emanuje własnym. Kamyk nie mógł jednak pomóc Azelielowi.

Pierwsza z eksplozji, która urwała nogę orkowi stojącemu najbliżej, skutecznie odstraszyła pozostałych kapłanów, ale też zamknęła im usta. Prócz Kamiry, na ich reakcje miało też wpływ pojawienie się zbrojnych. Ktoś musiał poinformować straże o niepokojach w świątyni, a ci przegrupowali się i wkroczyli oddziałem na wewnętrzny dziedziniec. Nie było tajemnicą, że szukali winnych wydarzeń, a rozczłonkowane ciała dawały im pewien pogląd na to, kto stał za masakrą. Być może przez ten strach podeszli do Kamiry ostrożnie, z opuszczonymi brońmi. Dopiero widok nieprzytomnego Azela z głową opartą o jej kolana dał im pewien powód do działania.

Dowódca, barczysty, lecz niewysoki ork z czerwoną płachtą na ramionach podkreślającą jego stopień, kiwnął głową do swoich podkomendnych.

- Pójdziesz z nami, pani. - Rozkazał jej ork, jednak brzmiał, jakby liczył na jej współpracę bardziej, aniżeli chciał zabrać ją siłą. - Jesteś poszukiwana. Władca chce się z tobą rozmówić.

I choć ork mówił do Kamiry, jego wzrok błądził po makabrycznej sylwetce elfa, wciąż nieprzytomnego mimo starań czarodziejki. Dochodzące z dziedzińca okrzyki i błaganie o litość sugerowały, iż kapłani niewygodni byli jako świadkowie.
Obrazek

Bastion Khudamarkh

407
POST POSTACI
Kamira
Ich relacja była dziwna. Nie mogła jasno określić motywacji demona ani powodów, dla których robił to co robił. Na pewno chciał być groźny i respektowany, ale jego obecne poczynania tylko oddalały go od jakichkolwiek planów z Kamirą. Im więcej jej groził, tym chęć pozbycia się go na stałe rosła bardziej.

Nie za bardzo wiedziała, co zrobić, bo liczyła, że elf ostatecznie się obudzi i wrócą razem do posiadłości. To się jednak nie stało i z każdą chwilą zaczynała się o elfa zwyczajnie bardziej martwić. Na całe szczęście żył, tylko dlaczego się nie budził? Zbrojni, którzy wkroczyli na miejsce, nie mieli znaczenia, nie mogła zostawić tutaj Azela, choć może i powinna była? Ale co dałaby jej kolejna ucieczka? Już i tak ją rozpoznali, więc kolejna zmiana wizerunku nie będzie zbyt prosta. Wydawało się jej, że było tutaj wystarczająco głośno, by straże same pochwyciły trop. Na szczęście zachowali ostrożność i zdecydowali się nie prowokować czarodziejki. Przypatrywała się każdemu orkowi, który zwrócił się w jej kierunku. Z początku nie powiedziała nic, patrzyła na każdego, starając się ich ocenić.

– Nic wam nie zrobię. Mam skręconą kostkę, jego trzeba do pani Venli. Nasz obecny problem wykracza poza możliwości Kharkhuna. Rozmówię się z nim, najpierw musimy pomówić z pozostałymi magami. Venlą Fex i Q'beuem... Jeśli nie chcemy, by naszego władcę opętał demon. Rozumiesz?! Nie mogę z nim rozmawiać bez upewnienia się, że nic mu się nie stanie. To demon go tak urządził, nie opanuję go sama. — Starała się przemówić strażnikowi do rozsądku. W końcu zaczęła się uważnie wpatrywać w jego orkową twarz, głównie z determinacją i pewnością spoglądając mu w oczy. Nie opierała się gdyby najpierw wzięli Azela i nawet gestem do tego zachęciła. Jeśli chcieli ją zabrać, to nie opierała się im tym razem. I tak potrzebowała się o coś albo kogoś podeprzeć, choć... Na pewno były szybsze sposoby, by wrócić do komnat Venli Fex niż człapanie w taki sposób. Musiała jak najlepiej wykorzystać czas gdy demon był zmęczony poprzez dwukrotne zadomowienie się w kimś. Musiała się również wyciszyć, co miała zamiar zrobić, by spróbować ocenić ze swojej skromnej wiedzy, jak wygląda ich obecne połączenie i jak wiele rzeczywiście może zrobić. Na pewno nie miała zamiaru pozwolić mu się uwolnić.
Spoiler:
Spoiler:

Bastion Khudamarkh

408
POST BARDA


Orkowie współpracowali. W drodze do pałacu, gdy czterech niosło Azeliela na prowizorycznie zrobionych noszach, a piąty pomagał Kamirze iść (o ile nie wolała być niesiona), czarodziejka mogła słyszeć przerażone szepty strażników. Nie dość, że zabili najwyższego kapłana, to pozbawili świątynię reszty pracowników. Wyznawcy nie będą pocieszeni, tak jak i sam bóg. I choć wydawało się, że Bastion nie może spotkać już nic gorszego, niż Kamira, to zemsta Drwimira wisiała w powietrzu.

Po dotarciu do pałacu pierwszym, co Kamira zastała, to z grubsza oczyszczony z gruzów plac. Po dawnej świetności nie zostało wiele, jednak wyglądał dość przyzwoicie. Również ruiny pałacu zaczęły znikać, a na ich miejscu pojawiały się nowe ściany. Dwie donice z roślinami o dużych, mięsistych liściach, znaczyły wejście do tymczasowej sali tronowej. Kamira mogła przysiąc, że w tym miejscu poprzednio znajdowała się... Kuchnia. Nawet mistrz Avon kręcił się przy suto zastawionym stole, w towarzystwie Maragi, która ożywiła się, gdy zobaczyła Kamirę. Orczy strażnik puścił ją wolno. Azeliela wcześniej zabrano do innego budynku.

- Ty! Mała! - Maraga zwróciła Kamirze uwagę, jakby dopeoro ją zauważając, dopiero uznając jej pojawienie się. - Chodź tutaj szybko, będziesz usługiwać!

- Skarbie, ona? Nie, nie, niech zostanie do posprzątania. - Kłócił się Avon. - Zawołaj goblina.

- Driwłka? - Kolejna tożsamość Kamiry została ujawniona, gdy rozpoznał ją Burgher. - Ty służysz w pałacu? Shirrka cię wysłała?

Avon, Maraga i Burgher patrzyli po sobie, nie do końca wiedząc, w jaki sposób ich życie zebrało się w jednym punkcie, obok Kamiry.

Wkrótce wkroczył Kharkun. W mniej wystawnym stroju, niż Kamira ostatni go widziała, za to w towarzystwie niskiego strażnika, który pertraktował z czarodziejką wcześniej. Za nimi czaił sie Q'beu. Wszyscy ucichli.
Obrazek

Bastion Khudamarkh

409
POST POSTACI
Kamira
Krzyki kapłanów wyjaśniły jej sytuacje wystarczająco. Strażnicy przybyli, by dokończyć robotę, jeśli ktoś się ostał. Zemsta Dwirmira musiała poczekać na swoją kolej. Poza tym. Wszystko to było poleceniem Kharkhuna, więc jeśli ktoś miał zostać ukarany, to właśnie powinien być to on. Kamira starała się nie czuć winna, odrzucała całe to wydarzenie i śmierci, do jakich tam doszło. Starała się, tak samo jak starała się nie myśleć, starała się odrzucić wydarzenia z goblińskich tuneli.

Miłym dla oka było zobaczyć pałac Kharkhuna, który prezentował się w znacznie mniej zniszczonej formie niż przedtem. Najbardziej obawiała się, że zobaczy wiele zniszczeń i jeszcze mniej twarzy. Na całe szczęście, wszystko, co widziała, zwiastowało drogę ku naprawie wszelkich zniszczeń. Jednocześnie odetchnęła, ale również zmartwiła się gdy dostrzegła znajome twarze. Kamira pozostawiona przez strażnika niezbyt wiedziała co dalej, dlatego rozglądała się niepewnie. Widząc Maragę jej twarz wykrzywiła się zwiastując wyraźne zakłopotanie sytuacją, w której się znalazła. Na całe szczęście, wtrącił się Avon, a potem na jej nieszczęście Burgher. Ile jeszcze znajomych twarzy zwróci na nią uwagę? Teraz to już nie było mowy o byciu incognito. – Nie, nie, nie. Ja wszystko wszystkim wyjaśnię po rozmowie z panem Kharkhunem — Nie czuła się zbyt dobrze z tyloma oczami, które patrzyły to po sobie to po niej, powolutku zaczęła więc kuśtykać w stronę wejścia do kolejnego pomieszczenia, tam, gdzie poszedł ork. Oczywiście nie wykonała zbyt wielu kroków, bo wyszedł on, Kharkhun. – yyy, wszystko zrobione wedle polecenia, Azeliel został ranny, trzeba go jak najszybciej poskładać, czas nas nagli... — Starała się mówić z przekonaniem, zupełnie jakby nie miało w tej chwili znaczenia, że była poszukiwana, albo to, że ostatecznie była z orkiem w pewnego rodzaju konflikcie. Skłoniła głowę, zupełnie tak jakby faktycznie wydał polecenie pozbycia się Traxata. – Musimy jednak coś omówić z Panem Q'beuem i panią Venlą. Nie wolno nam tego zignorować. Potrzebne będą na pewno akcesoria do tłumienia magii i odganiania złych istot — Przełknęła ślinę, ale głowy nie podnosiła. Nie wiedziała nawet na kogo ani jak patrzeć. Nie potrafiła zwięźle tego wszystkiego wytłumaczyć. Nie tutaj, nie przy wszystkich.
Spoiler:
Spoiler:

Bastion Khudamarkh

410
POST BARDA


Zniszczenie Bastionu było karą dla Kharkuna, jednak ten, zamiast pokornie pochylić głowę, wolał rzucić Drwimirowi kolejne wyzwanie. Był to czyn lekkomyślny, ale też odważny. Przy szczęściu, Drwimir nie zauważy tej zniewagi. Przy nieszczęściu - zniszczy całą Baronię.

Alter ego Kamiry było inne dla każdej postaci. Drwiłka, służka, dziewczyna do łupania grochu, czarodziejka, Płomyk, Zagłada... Czy którekolwiek z nich widziało prawdziwą Kamirin? A może każda z tych osób była prawdziwą Kamirin?

Avon i Maraga spojrzeli po sobie. Burgher fuknął jak obrażony kot. Zaraz jednak doprowadzili się do porządku, gdy wkroczył władca.

- Nie przestaniesz niszczyć mojego miasta, dziewczynko. - W głosie orka nie było ani złości, ani rozbawienia. - Teraz jeszcze ranisz moje sługi. To dzięki Azelielowi żyjesz. - Przypomniał jej. -A teraz żądasz moich magów. Venla jest zajęta, musi naprawić twoje błędy. Masz Q'beua. Jeśli komuś trzeba wytłumić magię, zaczniemy od ciebie.

Po obu stronach Kamirin stanęli orkowie - Ghorak i Burgher .
Obrazek

Bastion Khudamarkh

411
POST POSTACI
Kamira
Prawdę powiedziawszy zemsta Dwirmira cały czas na ich oddziaływała. Tak można było postrzegać i zniszczenie miasta i wiele innych wydarzeń. Kto wie... Może sam Demon był sposobem na ich ukaranie. Kamira tak naprawdę nie potrafiła określić, która z tajemnic miała najwięcej wspólnego z nią samą. Obawiała się, że obecnie żadna z nich. Począwszy od Drwiłki a na obecnej Kamirze kończąc. Może w każdej była jedynie część czarodziejki, ale tak naprawdę... Z żadną nie czuła już związku.

Fuknięcie Burghera się jej nie podobało, ale co mogła zrobić jak pozostać cicho? Władca w końcu przemówił i nie był zadowolony ani ze spotkania, ani z raportu. Spodziewała się tego. To prawda, ze Azel wtedy ją ocalił, mimo to, ciągle się starała, za każdym razem naprawdę chciała, żeby to działało. Za każdym razem coś nie pozwalało jej poprowadzić wszystkiego tak, jak powinno zostać poprowadzone. Nie przerwała mu i wcale nie była zaskoczona tym, co powiedział ostatecznie. Na orków natomiast zerkała tylko ukradkiem, spodziewała się, że nie pozwolą jej uciec i tez nie mogła ich winić, nie żeby była w stanie.

– To wszystko ten demon, to on zranił Azela. Wyciągnęłam go z niego. Teraz trzeba go zamknąć w lampie albo jakimś kufrze. To on spalił wszystko, to on chce smoka dla siebie. — Więcej nie mówiła, bo czuła, że cokolwiek powie, może nie mieć większego znaczenia.
Spoiler:
Spoiler:

Bastion Khudamarkh

412
POST BARDA


Twarz władcy stężała.

- To ty sprowadziłaś tego demona do Bastionu. - Odezwał się chłodno. - To przez ciebie spłonęła wieża, to przez ciebie miasto legło w gruzach. Jeśli przez ciebie i twojego demona Azeliel nie obudzi się, nie będę miał litości. - Straszył.

Po twarzy Maragi przebiegł cień niedowierzania. Ta sama dziewczyna, która nie była warta usługiwać przy stole, posiadała taką moc? Ta sama, która łuskała groch na równi z goblinkami? Avon westchnął teatralnie, przyłożywszy dłoń do ust.

- Chcieliśmy spętać demona przy naszym pierwszym spotkaniu. A teraz? Teraz oddajesz nam go dobrowolnie?

- Nie wierzę w ani jedno jej słowo, panie. - Powiedział Q'beu. - Powiedz, kto cię nasłał? Bastion Bundhrak?

Słowo nie brzmiało Kamirze zbyt znajomo. Po pustyni rozsiane były miasta, które ze względu na zmianę władcy, często zmieniały również swoje nazwy. Któż wie, czy Khudamark nie mógłby kiedyś stać się Bastionem Kamirin?

- Smok! Jest jeszcze kwestia smoka. - Kharkun przewrócił oczyma. - Q'beu, zapieczętujesz demona, a potem razem z nią odnajdziesz smoka. To rozkaz.

- Panie?!

- Bez dyskusji.

Kharkun zasiadł przy stole i zabrał się za jedzenie. Soki spłynęły po jego brodzie, gdy wgryzł się w udziec jakiegoś dużego stworzenia.
Obrazek

Bastion Khudamarkh

413
POST POSTACI
Kamira
Jakby nie patrzeć to miał racje. Ona sprowadziła go do Bastionu. Niestety albo i stety był z nią w pakiecie. – Obudzi... — Powiedziała, zapewniając zarazem, że Azel mógł skończyć znacznie gorzej, niż skończył w tej chwili. – Wtedy to chcieliście wykorzystać go dla siebie... — Westchnęła ciężko, wiedząc, że tej istoty nie da się oswoić i zawsze znajdzie sposób na postawienie na swoim z kim by ten demon nie współpracował. –Nie znam żadnego Bundakarak — Zaczęła kaleczyć wypowiedzianą nazwę innej fortecy. Dalej nie mówiła wiele, bo... Co się miało stać, niech się dzieje. I tak nie za wiele miała możliwości, by się z tego miejsca sama ruszyć. Zbyt dużo oczu, zbyt dużo orków. – Nie wiem co z tym smokiem... Wiem tylko, że Demon go chce, nie może go dostać. Demon już próbował przejmować inne istoty... Teraz jest słabszy, trzeba go szybko zamknąć! —
Spoiler:
Spoiler:

Bastion Khudamarkh

414
POST BARDA


Q'beu mówił za Kharkuna, gdy ork zajęty był jedzeniem. Wydawał się wygłodniały, jakby od dawna nie jadł. Kamira poczuła, że jej też kiszki zaczynają grać marsza, choć wspomnienie rozbebeszonych kapłanów odbierało apetyt.

- Znajdziemy zastosowanie, nawet dla spętanego. - Mówił staruch. - Może wykorzystamy go do zalatwienia smoka raz, a dobrze? - Zastanawiał się na głos, tonem takim, jakby wybierał, jaką szatę ma dzisiaj włożyć, nie jak wykorzystać pozaplanową siłę, która wcale nie chciała być wykorzystana.

Kharkun podniósł dłoń, Q'beu zrozumiał niemy rozkaz.

- Chodź, dziewczynko. Jeśli twierdzisz, że musimy zrobić to teraz, będzie to teraz.

- Powstrzymaj go. - Głos we wnętrzu Kamiry był słaby. - Oddałem Ci elfa, powstrzymaj go! Twoja potęga za moją!

Od pierwszego spotkania z magami Bastionu, Demon wykazywał przed nimi pewien respekt, czy może nawet strach. Teraz, gdy Kamirka miała pójść i wziąć udział w rytuale demonologów, poczuła, jak nogi niemal wrastają jej w ziemię.

Pomyj nie wahał się. Na twarzy miał dziwny, obelżywy wyraz, jakby działanie na demonie dawało mu zbyt wiele radości.

- Panie! Ona pozorowała przed moją żoną sierotę! Bulion od początku wiedział, że to ona!

Burgher wtrącił się do rozmowy. Kamira ciągnęła wszystkich na dno - nie pierwszy raz.
Obrazek

Bastion Khudamarkh

415
POST POSTACI
Kamira
– Tylko jeśli chcesz wykorzystać jego energię. On sam jest powodem WSZYSTKICH problemów — Skarżyła się na swojego dotychczasowego towarzysza, z którym zupełnie się jej nie układało. Już nawet nie interesowało jej, jak wykorzystają tę moc i do czego, najważniejsze by nie mógł działać sam z własnej woli i siać zniszczenia, ani pod postacią kogokolwiek, ani pod postacią smoka.

Niezbyt wiedziała, co mają na myśli poprzez teraz, ani jak to się odbędzie, ale chciała jak najszybciej pozbyć się demona. Nie mogła czekać, od chwili ponownego połączenia była zdeterminowana, by zakopać go, najgłębiej jak się tylko dało. Wykonała jeden, a potem drugi krok w kierunku maga. Wtedy też chwyciła się lekko za głowę. – Mam gdzieś twój układ demonie, sczeznij w szkatułce, w której cię zamkną! — Nawrzucała mu. Czym prędzej chciała mieć to już za sobą. Mimo że bez niego było samotnie, to powoli się przyzwyczajała i chyba mogła tak żyć.

Musiała też zwrócić się do Burghera zaczynającego podkopywać swój własny autorytet – I była szczęśliwa, czy tak? Daj jej córkę, to będzie najszczęśliwszą orczycą w całym Bastionie. Masz dobrą żonę. — Nie miała sobie nic do zarzucenia swoim fortelem, w trakcie którego oszukiwała orków. Nie mniej, nie chciała dla nich źle i nie życzyła im złego losu. Zajęli się nią gdy tego potrzebowała, a prawdą było, że gdyby się zdradziła, mogłoby się zrobić bardzo nieprzyjemnie. Na całe szczęście tajemnica Buliona uniknęła rozlewu krwi.
Spoiler:
Spoiler:

Bastion Khudamarkh

416
POST BARDA


Oczy Q'beua błyszczały, jakby cieszył się, że nareszcie działo się coś, co pozwoli mu dorwać się do mocy demona. Sam Demon nie był zachwycony tym pomysłem.

- Zabierz ją. - Rozkazał Kharkun, na chwilę odrywając się od posiłku. Po jego prawicy stał Avon, któremu przyszło usługiwanie królowi. Podał mu chustę, którą ork mógł otrzeć usta, a przy okazji sięgnął po winogrono i wrzucił je między własne wargi.

- Jeszcze nie spotkał mnie i Venli. - Postraszył mag. Zatrzymał się w pół kroku, gdy Kamira złapała się za głowę. Zarówno Bulion, jak i Burgher cofnęli się, posyłając sobie spojrzenia. - Łapcie ją. Do laboratorium.

Burgher warknął coś pod nosem. Kamira mogła widzieć rozbawioną minę Kharkuna, który docenił słowa czarodziejki.

Demon nie miał siły, by wrzeszczeć. Odgrażał się, ale w końcu zaczął... Prosić.

- Kamirin, ogniu pustyni. Razem będziemy niezwyciężeni! Zabij ich! Pozwól mi pozostać z tobą! Daj mi smoka, a razem zniszczymy świat!

Nie było dziwnym, że Kamira mogła mieć go dość.

Burgher i Ghorak złapali Kamirę pod ramiona i nawet, jeśli Demon chciał zachować ją w miejscu, nie miał tyle siły, by oprzeć się dwóm rosłym mężczyznom.

- Wiedziałeś od początku, bracie! - Wyrzucał Bulionowi drugi. - Wiedziałeś i nic nie powiedziałeś!

Mimo najszczerszych chęci, Bulion nie był w stanie odpowiedzieć. Poddając się woli Q'beua, zaciągnął Kamirin do innego pomieszczenia. Ostała się tylko połowa dachu, pod nią ustawiono w równych dwóch rzędach łóżka, po dziesięć w każdym. Tylko kilka z nich było zajęte. Nietrudno było się domyślić, że był to prowizoryczny szpital założony przez Venlę. Sama czarodziejka pochylała się nad jednym z łóżek, na którym Kamira dostrzegła Azeliela. Elf został obnażony z brudnych krwią ubrań. Młoda goblinka uwijała się wokół niego i szmatką myła jego ciało, pozbywając się resztek orkowych wnętrzności. Sama czarodziejka szeptała zaklęcia, a blask z jej dłoni leczył sponiewierane ciało.

- W tę stronę. - Pogonił Qbeu. Po przeciwnej stronie lazaretu, gdzie dochodzili do siebie poszkodowani w trzęsieniu ziemi, zbudowano laboratorium. Przewrócona ściana, która upadła w miarę poziomo, służyła za stół, na którym magowie ustawili swoje instrumenty.

Pomyj wskazał krzesło, na którym orkowie usadzili Kamirę.

- Co chcesz mi powiedzieć o tym demonie, dziewczyno? - Odezwał się jeszcze mag. - Strażnicy, wracajcie do króla.

Burgher nie protestował, za to Bulion... Stał w miejscu.

- Bracie? - Pogonił go drugi strażnik.
Obrazek

Bastion Khudamarkh

417
POST POSTACI
Kamira
Q'beu dostał to czego chciał, tak długo zależało mu na zabawie z demonem. Nagle pojawiła się okazja, której odpuścić nie mógł. – Ostatnio stwierdził, że się was nie boi. I tego tez się nie boi — Pokazała wtedy na amulet wydarty orkowemu kapłanowi. Mówiła to już w drodze, niezbyt przejmując się dogadywaniem demona. Może wreszcie bez niego będzie mogła zacząć od początku, na spokojnie.

Mimo wszystko, byli do siebie podobni, ona i ten demon. Oboje potrafili wiać równie mocno w tę stronę, w którą akurat w tej chwili wiał wiatr i tak jak on, potrafiła prosić o życie w taki sam żałosny sposób. Mówi się, że jabłko nie pada daleko od jabłoni, lecz oni nie byli spokrewnieni. Zastanawiała się, czy to ona się tego od niego nauczyła, czy może było w drugą stronę.

Nie miała siły na przekomarzanki orków. Bo wystarczająco oczywiste było, że Bulion nawet jakby chciał, to nic by nie powiedział a wydanie Kamiry... Stworzyłoby jedynie problemy, bo by się broniła. Widok szpitala nie był dla niej przyjemny. Co oni właściwie planowali zrobić? Na szczęście na moment została od tych myśli oderwana, widząc jak zajmują się Azelem, wyglądało na to, że z tego wyjdzie, na to liczyła.

– No... Na pewno potrafi czarować. Wysysa życie z nie-magów. Z magów żywi się magią. Może próbować się uwolnić, albo przejąć kontrolę nad kimś słabym. Kusi i błaga, zależy mu tylko na smoku i chce wszystkich pozabijać. — Nie wstawała z krzesła, na którym ją usadzili, ale z pewną dozą ostrożności rozglądała się po tym prowizorycznym laboratorium. Jaki rodzaj magii tutaj uprawiano? Jak zamierzał go wyciągnąć i zamknąć w kufrze?
Spoiler:
Spoiler:

Bastion Khudamarkh

418
POST BARDA


Q'beu uniósł brwi.

- To świecidełko Moxiclava? - Zapytał, znikąd przywołując dawno zamordowanego goblina. - Ochronne, ale działa tylko na pomniejsze stworzenia. Nic dziwnego, że twój Demon się tego nie boi.

Demon w jej wnętrzu zaczął skomleć, rozumiejąc, że jego czas nadszedł. Obiecywał jej złote góry i potęgę, która miała nigdy nie nadejść. Tymczasem mag wziął ze stołu powiększające szkiełko, odchylił głowę Kamiry i chwilę przyglądał się jej źrenicom, jakby chciał w nich coś wyczytać.

Dłoń Buliona na jej ramieniu zasugerowała, że ork był tuż obok i chciał ją bronić. Laboratorium zasłane było składnikami i przyrządami, bez ładu i składu, jakby magom brakowało czasu na porządki.

Pomyj wysłuchał słów czarodziejki. W międzyczasie szykował ingrediencje. Coś, co wyglądało jak złoty piasek, mieszał i kruszył w moździerzu, powoli, z czerwoną cieczą, do utworzenia pasty.

- Czyli typowa pijawka. - Zadrwił z demona. Ten nie zareagował ani jękiem. - Samemu nie jest wiele wart. Pomyślmy...

Odkładając moździerz, Q'beu poszukał pod gruzami odpowiedniego naczynia. Zakurzona, wśród kamieni, leżała stara olejna lampka.
Spoiler:


Zdobiona malachitami, wydawała się być zrobiona z brązu. Przetrwała trzęsienie ziemi jedynie z paroma wgnieceniami tu i tam.

- Może być? - Zapytał Kamirę o zdanie. - Venla!

Nie minęło wiele, jak Venla okryła parszywego elfa jasnym nakryciem i zbliżyła się do czarodziejów. Wyglądała tak, jak zwykle: zmęczona i strapiona wszystkimi problemami świata.

- Kamirin? Przecież się na to nie zgodziłaś? To takie niebezpieczne! Spójrz, co stało się z Azelielem! - Zaczęła ostrzegać.
Obrazek

Bastion Khudamarkh

419
POST POSTACI
Kamira
Nie wiedziała, że należało do tamtego goblina. Wyjaśnił jej przy okazji przeznaczenie amuletu, jaki otrzymała, warto zapamiętać tę informację na przyszłość i rozwinąć o wiedzę o tym, o które pomniejsze istoty rzeczywiście tutaj chodzi. Mógł obiecywać jej wszystko, teraz było za późno, by zmieniła zdanie. Zamierzała postępować z planem dalej. Gdyby był jej przyjacielem jak dawniej, byłoby inaczej, dzisiaj to był tylko toksyczny związek i relacja, od której należało się odciąć ostrym narzędziem. Orkowa ręka należąca do Buliona na jej ramieniu wyraźnie... Przyprawiała ją o niepokój, nie dlatego, że była wielka i orkowa, raczej... Dlaczego w ogóle musi to robić? Raczej nie był to ruch tylko po to, by się podeprzeć. Coś się miało stać i miało nie być to łatwe.

– Typowa? — Zdziwiła się na słowa Q'beua. Mówił, jakby wiedział znacznie więcej na temat takich istot albo... Zwyczajnie blefowałby dalej straszyć demoniszcze. Lekko się zaśmiała, nieco nie szczerze, bo tak naprawdę nie było jej do śmiechu. Mimo to również chciała demona nastraszyć. Komponenty alchemiczno-magiczne Q'beua wiele jej nie mówiły, mimo to wyglądało na to, że szykował coś poważnego.

– yyy... No chyba tak? Nie wiem... Jeśli z niej nie wyjdzie... — Stwierdziła zakłopotana. Czemu w ogóle pytali ją o zdanie w kwestii lampy. Demon raczej i tak by nie odpowiedział czy spodoba mu się jego nowe mieszkanko. Po słowach Venli natychmiast spojrzała w kierunku elfa. – No, jutro będzie jak nowy. Jak zawsze, bo jesteś najlepsza. To ten Demon go tak urządził! — Wzbraniała się przed jakąkolwiek informacją, że to jej wina, że jest w takim stanie. – Nie miał magii, to dlatego. — Kontynuowała tłumaczenia o stanie elfa – Zgodziłam, bo jak nie to się uwolni i będzie dalej siał chaos, pozabija innych, a potem zajmie smoka! Nie możemy mu pozwolić. Ten Demon każdego oszukuje! — Tak naprawdę to nie zastanawiała się za bardzo, na co rzeczywiście się zgodziła. Wiedziała, że go będą wyciągać i pieczętować, ale jak? W jaki sposób i co się wydarzy? Nie miała pojęcia i mimo drobnego przekonania, które miała wyrysowane na twarzy była równie, jak nie bardziej zaniepokojona i niepewna każdej kolejnej sekundy.
Spoiler:
Spoiler:

Bastion Khudamarkh

420
POST BARDA


Nie uzyskała jasnej odpowiedzi na to, jakie paskudztwa odgania amulet, pozostawało przetestować go w praktyce. Chociaż wciąż była noc, teraz kamień zachowywał się normalnie, jakby światło pochodni nie działało na niego tak, jak światło księżyca.

Zarówno Bulion, jak i Venla, wyraźnie martwili się o Kamirę. Starsza czarodziejka położyła dłonie na ramionach orka i Kamirki, wzdychając tak ciężko, jakby miała się w rozpłakać.

- Kochani, czy to konieczne? - Pytała.

- Chcesz zostawić Kamirin z pijawką?! - Wybuchł Q'beu, zupełnie tak, jakby zależało mu na dobrobycie czarodziejki. - Wiesz, do czego to prowadzi!

Venla była wyraźnie przerażona.

- Kamirin. Znasz zagrożenia? Wiesz, co może się stać? Może wydrzeć ci cząstkę duszy, wtedy będziesz z nim związana na zawsze!

- Nie jest dość silny. Sama tak mówiła.

- Ale po tym, co zrobił Azelielowi... Nie wiem, kiedy się obudzi. Nie wiem. Nie wiem, w jakim jest stanie tam, w środku. Nie pozwolę, żeby ciebie spotkało to samo.

- Venla. Dość. Nie strasz jej. Zaczynamy?

Ostatnie pytanie było skierowane do Kamiry.
Obrazek

Wróć do „Wschodnia baronia”