Bastion Khudamarkh

376
POST BARDA


Azeliel wyglądał, jakby miał ochotę wbić swój nóż w wysokie czoło Buliona. Ork wpatrywał się w elfa z mordem w oczach.

- Pozbawię cię jeszcze tych świńskich ślepii, knurze! - Warknął Azel, zdradzając, że to on wykonał wyrok, który wydał Kharkun w sprawie pozbawienia orka języka. Mimo to, odstąpił i opuścił nóż, wiedząc, że nie ma sensu ani potrzeby bić się na ulicy, na oczach gości jarmarku.

- Ghorak, Azeliel, proszę! Tylko spokój może nas uratować. - Mówiła Venla, wchodząc między obu mężczyzn. - Kamirin, ciebie również proszę! Nikt już nie musi umierać. - Staruszka była bliska łez.

- Nie będzie spokoju, jeśli nie załatwimy wrogów Kharkuna raz, a dobrze! - Wtrącił się Azel. - Kamiro, władca potrafi wynagrodzić lojalność. Jutro, pod niebieskim niebem, będziesz mogła chodzić po Bastionie jako wolna kobieta.

- Nie słuchaj go, to tyko błędne koło bólu i nienawiści! - Oczy Venli zalśniły wilgocią.

Azeliel parsknął.

- Skończy się, gdy wyeliminujemy wszystkich. - Głos elfa był zimny i bezwzględny. - Portrzebujesz mnie, żeby wskazać Ci miejsce, gdzie jest Traxat, i twoje rzeczy. I zabierz to coś sprzed moich oczu! - Zażądał w końcu, gdy ognik nie odpuszczał i wciąż atakował jego twarz, nic nie robiąc sobie z dłoni, która próbowała go przegnać. - Teraz pójdziemy zabić Traxata. Przyniesiesz jego głowę Kharkunowi.

- Nie... Wyjaśnimy Kharkunowi wszystko, bez kolejnych śmierci. A później pomożemy Ghorakowi.

Kamira została postawiona przed wyborem. Może istniała też trzecia droga, której nie dotrzegała?
Obrazek

Bastion Khudamarkh

377
POST POSTACI
Kamira
Nie było tajemnicą, że Elf nie przepadał... Tak naprawdę za nikim. Kamira wiedziała, kto wykonał wyrok na Bulionie. To nie było tajemnicą już od dawna, to wiedział chyba każdy. Kłótnie, jakie się tutaj wywoływały były jak pikantny miód na uszy Kamiry. Nikt się tutaj nie dogadywał. Wszyscy skakali sobie do gardeł gdy tylko mogli. Czy jakakolwiek decyzja mogła to zmienić?

Nie wtrącała się w kłótnie tej dwójki. Zdecydowała się pozostać cicho, niech się kłócą. Dopiero gdy i jedni i drudzy się uciszyli, miała zamiar się odezwać i postawić jasno swoje stanowisko w każdej ze spraw.

– Nie dmuchaj go. — Pokręciła głową, wpatrując się w Azelila, a potem w ognika. Klepnęła się delikatnie w ramię, a jej spojrzenie utkwiło na płomyczku. Oczywiście, że nie miał na nim siadać jak papuga, ale raczej zostać gdzieś ponad nim. Kamira miała nawet pomysł jak go do siebie wrócić, choć nie miała pewności czy to zadziała, ani czy rzeczywiście chciała to robić, dlatego tematu nawet nie poruszyła. – Wolałabym zjeść ciastko i mieć ciastko. — Wykrzywiła usta po swoim komentarzu odnośnie tej sytuacji. – Chcę pomóc Bulionowi. Traxat... Jakoś nie widzę żadnego rozwiązania, w którym on uchodzi z życiem — Wzruszyła ramionami. Pokręciła głową od jednego ramienia do drugiego, dokładnie tak jakby w maszynie losującej przesypywały się pomysły. – Ej Bulion. Chcesz być jutro królem? — Zawiesiła spojrzenie na Orka. Wszak obiecała mu zemstę na Kharkunie już jakiś czas temu. – W końcu obiecałam, prawda? —

– Zróbmy tak. Dzisiaj Traxat. Jego głowa posłuży za wejściówkę do Kharkuna. Potem Kharkun. Pani Venla uspokoi ludność. — Potem przwróciła wzrok na Azelila – Bulion wraz z Azelem wojowników. Venla napiszę mowę, Azel ją przeczyta. — Potem lekko opuściła głowę, dociskając się do ściany. – Doprowadzimy Buliona do porządku. Będzie koronacja. Wszyscy usłyszą jak Ghorak odzyskał Honor. Pani Venla pomści Quetapina... Azel... — Rozłożyła ręce na boki – A co ty byś chciał? Chyba nie chcesz zawsze być na jego usługi, na pewno chcesz więcej. —

– Lepszej okazji nie będzie... Wiem, wiem, to wszystko bardzo surowe, ale znacie jego rozkład dnia a póki nie wytłumicie mojej magii, mogę to zrobić. Muszę go tylko widzieć, albo nawet lepiej! Dobrać się do jego zbroi. Wtedy wybuchnie na oczach ludzi a Azel i Ghorak uspokoją wszystko. Jest jeszcze Qlaira, ale ona by tego chciała. — Opcji było znacznie więcej niż trzy. Czwarta zakładała zgon każdego w tej alejce a opcja piąta ucieczkę...
Spoiler:
Spoiler:

Bastion Khudamarkh

378
POST BARDA


Ognik zakręcił się wokół głowy Azeliela. Zdołał podpalić kilka włosków, które uciekły z upięcia, lecz poza wypełnieniem zaułka smrodem palonych włosów, nie zrobił żadnej krzywdy.

- Zabierz to! - Denerwował się Azel, a ognik, jakby z niego drwiąc, jeszcze raz okrążył jego głowę i ostatecznie zbliżył się do Kamiry, by zawisnąć nad jej głową.

Pomysł Kamiry było szokujące dla całej trójki. Venla otworzyła usta, Bulion wytrzeszczył świńskie ślepia, a Azel, po chwili wahania, roześmiał się. Jego śmiech był niepowstrzymany i potrzebował chwili, by zaczerpnąć znów powietrza.

- Ale ty jesteś głupia! - Stwierdził, rozbawiony jej słowami do tego stopnia, że pociekły mu pojedyncze łezki. - Sądzisz, że na to pozwolę?! Wraz z pierwszą godziną panowania, Ghorak zatknie mój łeb na pikę, obok Quetiapina! - Śmiał się i klepnął Buliona w ramię, co zaowocowało fuknięciem orka, sugerującym, że elf nie mylił się w swoich przewidywaniach.

- Kamirin! To fatalny pomysł! Nikt więcej nie musi ginąć, nie władca! - Choć Kamirin nie musiała mieć sentymentu do nikogo w mieście, czarodziejka nie życzyła źle nikomu. Po jej policzkach płynęły łzy ciurkiem, kapiąc z brody. - On trzyma wszystkich w ryzach! Jeśli odejdzie... - Pokręciła głową, nie kończąc myśli.

- A, i gówno ci do tego, czego ja chcę. Jeśli Kharkunowi spadnie włos z głowy, to kolejny będzie Bulion. Przyrzekam Ci! Poleje się krew nim zdoła dopaść mnie!

Panowie nie przepadali za sobą, co nie było tajemnicą. Ghorak złapał elfa za fraki, za to Azel wymierzył nóż w orka...
Obrazek

Bastion Khudamarkh

379
POST POSTACI
Kamira
Kamira miała mały wpływ na ognika, dopóki pozostawał w tej formie. Musiał jednak rozumieć, że nie może przesadzać, bo jeśli przesadzi, ktoś go zwyczajnie zgasi i co wtedy? Wtedy nikt mu już nie pomoże.

– A jeśli... W jakiś sposób jest szansa na gwarancję, że Ghorak tego nie zrobi? — Wpatrzyła się w elfa. Ich wzajemna niechęć była jedną z rzeczy, które Kharkun musiał lubić. – Nic dziwnego, że tylko lat rządzi. Wszyscy się pod nim nienawidzą, taki był jego plan. — Potem zwróciła się do Venli której owy plan również niezbyt się podobał. – W ryzach? I co? Jak ojciec Ghoraka trzymał wszystko w ryzach i zginął... To Bastion się nie rozpadł. Bez Kharkhuna też się nie rozpadnie. — Wykrzywiła twarz w straszliwym grymasie, bo ciężko przechodziło jej przez usta to, co właśnie mówiła – Może i jestem totalną debilką. Tylko że to wy jesteście ślepi. To wy tutaj rządzicie. Myślicie, że nie dacie rady, bo Kharkhun nie wydał rozkazu? A ile razy go nie wydał, a i tak wiedzieliście co robić? Zresztą. Checie kimś ludzi straszyć, bo boicie się, że się zbuntują, to proszę. Oto jestem. — Postarała się wykonać szybki, może delikatnie teatralny obrót. Westchnęła i wzięła głębszy oddech – Ale nie będę potrzebna... Venlo. Ludzie cię szanują. Nie wiem jak Q'beu... A jak zobaczą Ghoraka i Azela w jednym szeregu dalej będą bali się wystąpić. Dla innych niewiele się zmieni. Dalej będą pracować, jak pracowali, ale nie dla was. —

Kamira zagryzła mocno usta, bo niezbyt wiedziała jak ugryźć temat Elfa, wyraźnie był najbardziej niechętny ze wszystkich na ten plan... Choć Venla również nie miała tego entuzjazmu. – Uwierz, że mnie to obchodzi... Mam ci to udowodnić czy jak? Czy mógłbyś przestać, choć na chwilę być dupkiem? — Gdy zaczęli skakać sobie do gardeł, nie mogła pozwolić, by doszło tutaj do czegoś gorszego, spróbowała wejść między nich i jakoś ich rozdzielić.
Spoiler:
Spoiler:

Bastion Khudamarkh

380
POST BARDA


Ghorak potrząsnął elfem, w rezultacie Azel docisnął nóż do jego gardła. Choć ork mógł go zmiażdżyć w dłoniach, ostrze w tchawicy mogło go skutecznie unieruchomić.

- Nie ma gwarancji! - Warczał Azeliel przez zęby. - Przestań o tym mówić! Kharkun to dobry władca!

- Azel ma rację. - Dodała zapłakana Venla. - Bastion żyje w dostatku, a watażki... Do niedawna wszyscy go słuchali. Wszystkie konflikty były rozwiązywane w inny sposób!

- A ojciec tej świni nigdy nie rządził! - Dodał Azel. - Był takim samym zdrajcą, jak on sam!

Stwierdzenie elfa nie spodobało się Bulionowi. Ten sam ork, który plótł Kamirze włosy, prezentował suknie, ten sam, który był ulubieńcem kurtyzan... Cisnął elfem o budynek tak mocno, że ten aż wypuścił z dłoni nóż.

- Stop! Przestańcie wszyscy! - Płakała Venla, podnosząc dłonie. Wokół nich roztoczył się blady zielony poblask. - Kamirin! Nie możesz pozostać Zagładą! Nie możesz tak żyć! Ghorak I Azeliel nie potrafią się pogodzić, pan Kharkun próbował!

Kiedy Kamira weszła między walczących, odsuwając Buliona od Azela, ten drugi oddychał ciężko, a w oczach miał mord.

Tymczasem afera w przesmyku zwróciła uwagę. Przy wejściu do zaułka pojawili się gapie. Ich szereg rozstąpił się przed piką strażnika.

- Co tu się dzieje?!

Na szczęście był to zupełnie obcy orczy mężczyzna.
Obrazek

Bastion Khudamarkh

381
POST POSTACI
Kamira
Kamira mogła jedynie zacząć załamywać ręce na nienawiść, jaką darzyła się ta dwójka. Czy dało się coś z tym zrobić? Coś... Lepszego? W obecnej chwili chyba nie. Gwarancje, nawet potencjał magii Q'beua, Venli i Kamiry nie wystarczył, by go przekonać, że coś można jednak by było zrobić. Zresztą. Sama Venla również wydawała się zupełnie przeciwna temu pomysłowi. Nienawiść w związku ze śmiercią Quetapina musiała całkowicie jej minąć.

Kamira chciała już coś powiedzieć, ale mogła jedynie spuścić ręce po słowach Venli. W dalszych słowach Elf zasłużył sobie na taką reakcję Orka. Była gotowa, by zostać publicznie zagładą, ale chyba nawet i to nie odniesie skutku. Afera rosła z każdą chwilą i jedyne co mogła Kamira zrobić to nie wzmagać jej bardziej. W końcu ktoś musiał się nimi zainteresować. – Nic, drobna sprzeczka panie orku. Już jest dobrze! Dziękujemy — Odpowiedziała do orka, który zainteresował się tematem. Wysunęła się też nieco bardziej, by zwrócił uwagę bardziej na nią niż na Buliona i Azela. Dla wszystkich była przecież tylko zwykłą Drwiłką.

Jeśli poszedł, odwróciła się wtedy do pozostałych. – Koniec tego. Nie możecie się dogadać. Trudno. Róbcie, sobie co chcecie. Obiecałam, że pomogę Bulionowi, a na Traxata przyjdzie jeszcze pora — Jeśli nie zamierzali w żaden sposób współdziałać... – A ty... — Jej wzrok spoczął na elfie, który zasłużył sobie na zostanie wgniecionym w ścianę – Doskonale wiesz jak mnie znaleźć jeśli czegoś chcesz — To, co zostało Kamirze innego niż wypróbować siłę swojego postanowienia? Miała zamiar wyjść z uliczki, na targ. Kupić tą cholerną kapustę, dwie główki, tak jak obiecała.
Spoiler:
Spoiler:

Bastion Khudamarkh

382
POST BARDA


Nienawiść mogła istnieć, gdy istoty jednoczył wspólny cel lub, jak w tym przypadku, wspólny władca. Kharkun rządził żelazną ręką, ale dzięki temu obok niego pozostawali nawet ci, którzy nienawidzili się do szpiku kości.

Gdy Azeliel sądził, że uwaga skupiła się na strażniku, uniósł dłoń do piersi i odkaszlnął. Orkowie mieli dużo siły, a elfy były delikatne w swojej fizyczności. Bulion mógł zrobić Azelowi krzywdę w łatwy sposób i wydawałoby się, że tym razem również tak było, gdy Azel dochodził do siebie.

Strażnik uniósł pikę, a następnie opuścił ją z mocą, jakby miało to zrobić na nich wrażenie.

- Proszę się rozejść! Pani Venlo. - Skłonił się przed czarodziejką, po czym odwrócił i odszedł, wychodząc z założenia, że Venla sobie poradzi sama. Mógł ich zostawić, gdy mistrzyni była obok.

Nawet jeśli wiedźma była zaryczana.

- Ghoraku, mój drogi... Chodźmy. Tak mi przykro. - Powiedziała do orka, któremu zapewne obiecała lepsze porozumienie. - Kamirin... Jeśli zmienisz zdanie, poproś Burghera o spotkanie z nami. Proszę...

Bulion skinął Kamirze głową i podążył za Venlą, wkrótce zniknęli za rogiem.

Jedynie Azel nie odpuszczał.

- Kamira, cholera... Chodź. Chodź ze mną, do Traxata. Nie możesz żyć jako orczy pomiot. Wyglądasz śmiesznie w tych ubraniach!

Życie Drwiłki było łatwe, natomiast Kamirowe spływało krwią. Azeliel poszedł za nią - nie chciał pozwolić jej wrócić do jej orczych obowiązków.
Obrazek

Bastion Khudamarkh

383
POST POSTACI
Kamira
Było, tak jak sądziła. Wszyscy szanowali Venlę i prawdopodobnie przywykliby do jej rozkazów. Zwyczajnie ona bała się wziąć odpowiedzialność za wszystko, co złe. Strażnik wyglądał groźnie i zapewne największe wrażenie zrobił na Kamirze niż na kimkolwiek innym, taki już los. Oczywiście nie rozeszli się na jego prośbę, a przynajmniej nie od razu. Kiwnęła głową parokrotnie na zgodę co do słów Venli. Nie koniecznie zmieniła zdanie, ale wszystko miało się dziać po kolei. Nie chciała brać udziału w pozbyciu się Traxata; trudno, zostawał Azel, który jak widać, nie miał z tym, zbyt wielkich problemów. Na pomoc i uzdrowienie Buliona przyjdzie jeszcze odpowiednia pora.

Trudno było oczekiwać jakiejkolwiek istotnej ugody, zwłaszcza że żadne fakty nie zostały rzucone w eter i Kamira mogła się jedynie domyślać co dalej, zwłaszcza że pozbycie się Traxata wcale nie wykluczało reszty planów Venli a dla Kamiry był to krok, jaki i tak musiała wykonać. Z lekkim wyrzutem obserwowała, jak odchodzą, ale nie mogła inaczej, jeśli nie mogli zaoferować jej zupełnie niczego, zupełnie.

Obróciła się do Azela, podparła rękami mocno o biodra. – Lepiej wyglądam bez? A może masz jakieś sugestie co powinnam nosić?— Dodała zadziornie, chciała go odrobinę sprowokować. Dzisiaj czuła się silniej i pewniej niż wcześniej, choć i tak nie czuła się tak pewnie jak inne, znacznie lepiej obdarzone panny w bastionie, jak choćby Qlaira i jej koleżanki. Po prawdzie chciała, by się zaśmiał, bo sama nie wierzyła w to co właśnie powiedziała. – To mamy jeszcze trochę czasu, by zająć się Traxatem. Potem wrócę do orków, jak Burgher się pojawi w nocy, poproszę go o spotkanie. Co ty na to? A potem porozmawiamy z Kharkhunem — Teraz próbowała brzmieć dużo poważniej, skrzyżowała ręce, znowu a jej spojrzenie powędrowało na Azela, dokładnie się mu przyglądała.
Spoiler:
Spoiler:

Bastion Khudamarkh

384
POST BARDA


Venla miała zbyt dobre usposobienie, by pasować do okrutnego Bastionu. Każdy szanował ją za jej zdolności i dobre serce w pomaganiu potrzebującym. Wydawało się, że dla Venli nie było różnicy, czy jej pacjentami były gobliny, czy orki.

Kryzys został zażegnany i nikt się nie pozabijał, ale niczego również nie ustalono. Traxat wciąż żył, Bulion nie miał głosu, Kharkun rządził, Venla była bierna, a Azeliel łaknął krwi.

Elf, gdy patrzył na Kamirin, miał na twarzy ten okropny uśmiech, tak szeroki, że aż obnażał rząd tylnych zębów.

- Mogłabyś zacząć od wyplątania tego czegoś z włosów. - Zaoferował, nie wyciągał jednak reki, by pomóc. Ramiona miał skrzyżowane na piersi - A potem, bo ja wiem? W tym białym od Quetiapina było ci do twarzy. - Pochwalił, zdradzając, że miał ją na oku nawet wtedy, gdy ona nie wiedziała, że jest blisko. Był jej cichym obrońcą, czy raczej szpiegował dla Kharkuna? A może obie te możliwości były prawdziwe? - Chociaż możesz równie dobrze nie nosić niczego w moich komnatach.

Elf doszedł do siebie po jednostronnej potyczce z Bulionem, ale wciąż mówił słowa bez pokrycia. Jego komnaty nie były niczym innym jak pojedynczą izdebką. Żaden był z niego władca ziemski. Może dlatego zasługiwał właśnie na taką kobietę? Po jego minie mogła ocenić, że podobała mu się tego typu zadziorność.

Nawet w świetle nocy Azeliel wyglądał dobrze.* Długie włosy miał splecione, wydawało się, że przy skalpie wiją się i łączą w węzłach warkoczy. Luźno puszczone kosmyki również przeplatane były warkoczami. Styl podobny był do tego, który niegdyś nosił Quetiapin. Co do ubioru zaś, miał na sobie ten sam czarny strój, w którym go już widziała. Ciemne, niemal czarne oczy żarzyły się jak węgielki, odbijając światło Ognika.

- Chodźmy do Traxata od razu. Nie czekajmy, nim na nowo się uzbroi. Ma własną straż w świątyni. - Wyjaśnił. Nie było to zdziwieniem, gdyż bracia zakonni często potrafiło posługiwać się bronią w bardzo skuteczny sposób. - Zapewne chciałabyś odzyskać swoje rzeczy? Potem możesz rozmawiać ze swoimi śmierdzącymi orkami. Kharkun doceni wyeliminowanie Traxata, ale nie odpuści ci, póki nie sprowadzisz z powrotem smoka. To też da się zrobić.

Spoiler:
Obrazek

Bastion Khudamarkh

385
POST POSTACI
Kamira
Każdy trafił tutaj z jakiegoś powodu. Nie mogło być w tym żadnego przypadku. Nawet jeżeli dzisiaj Venla była inna, to trafiła tutaj z dobrego powodu i najprawdopodobniej zasłużyła, by tutaj być. Kamira natomiast... Wiele rzeczy robiła nieumyślnie, lecz coraz więcej zniszczenia i krzywdy wychodziło spod jej ręki zupełnie zamierzenie. Czyżby Bastion źle wpływał na jego rezydentów a może Kamira po prostu jest zła i szalona jak wszyscy inni?

To fakt, że wstążki w orkowym wydaniu nie koniecznie do niej pasowały, nie do czarodziejki, jaką była, nie dla elfa, nie dla człowieka, ale dla orka... Może i wyglądało to dobrze. Jakby miała się nad tym zastanowić, to była gotowa zrobić wiele by nie dać się rozpoznać, lecz rzeczywiście... W tej chwili nie było to już zbyt konieczne. Elf zdążył się pochwalić, że nawet wtedy, podczas pamiętnej morderczej uczty, również był, patrzył i wyciągał wnioski. Kamira słysząc to, przekrzywiła tylko głowę, jakby dowiedziała się czegoś zupełnie nowego. Zaraz potem sięgnęła do włosów i zaczęła wyplątywać z nich wstążki i wszelkie inne badziewie. Pozwoliła włosom opaść tak, jak nosiła je przedtem. Wróciła do niego spojrzeniem, wykonała krok, jeden, potem drugi, zbliżając się do niego. Jedną z rąk sięgnęła do jednego z jego pasów, kładąc dłoń na rękojeści jednego ze sztyletów. Położyła ją powoli i delikatnie, nie sprawiając żadnego zagrożenia tym dotykiem. – Da się załatwić, jak pokażesz mi jak się z nimi obchodzić. — Skomentowała kwestię preferowanego przez elfa ubioru w komnatach. Nie zadzierała nosa w górę, by spojrzeć na jego reakcję, zadowoliła się tym, co spostrzegła, patrząc na niego kątem oka, gdzie jej główne spojrzenie zawiesiło się mniej więcej na poziomie jej oczu.

Odsunęła się.

Spodziewała się straży u orka-wielebnego. Nie było to dziwne, w końcu był jedną z osób, która miała tutaj choćby cień władzy. – Dużo ma tych podkomendnych? — Zaczęła już iść, choć bardziej liczyła, że to Azel ją wyprzedzi i zacznie prowadzić w dobrym kierunku. – Chcemy się z tym kryć, czy potrzebujemy zrobić z niego przykład? — Wolała wiedzieć, jak wygląda sytuacja i jak zamierzają to zrobić. Dla Kamiry było kilka rozwiązań. Mogła podpalić całą świątynię i cały płomień złożyć w ofierze Dwirmirowi albo zrobić to ciszej, jeden ork po drugim, zwieńczając wszystko kilkoma mniejszymi wybuchami. Wszystko chyba okaże się na miejscu. Po usłyszeniu o smoku wyraźnie wykrzywiła się, ale nie chciała, by to widział, zerknęła w kierunku ognika – Wygląda na to, że będziesz miał drugą szansę na smoka... — Musiał się cieszyć, że nie utknie w tej formie na zawsze, albo do czasu aż Kamira znów nie zmieni się ognika, bo możliwe, że ognie mogły się złączyć ponownie. Nie mniej, ognikowi, jakim był teraz, łatwiej będzie przejąć smoczą istotę, którą może nawet i sama Kamira, osłabi swoimi zaklęciami... Jeśli do kolejnego spotkania w ogóle dojdzie. – Pamiętasz, co zrobiłam na uczcie? Jak wszyscy się rozświetlili? Mogę zrobić to również tam, Traxat pewnie będzie świecić się najmocniej. —
Spoiler:
Spoiler:

Bastion Khudamarkh

386
POST BARDA


Azeliel w żaden sposób nie skomentował działań Kamiry. Patrzył, jak na chodnik opadają kolejne wstążki i inne ozdóbki, pozostawiając włosy Kamiry w nieładzie. Jakiś goblin z pewnością zainteresuje się porzuconymi bibelotami, gdy odejdą na odpowiednią odległość. Kamirze mogło przez myśl przejść, że orczej mamie z pewnością nie spodobałoby się takie traktowanie jej darów. Było już za późno na odwrót.

Elfowi podobało się to, jak śmiała stała się czarodziejka. Gdy ta sięgnęła do jego pasa, wypchnął przed siebie biodra, pozwalając rękojeści sztyletu szybciej znaleźć miejsce do dłoni Kamiry.

- Kusząca oferta. - Przyznał, choć więcej było w tym przekory niż rzeczywistego przyznania jej racji. Na jego ustach błąkał się ten sam zadziorny uśmieszek, co wcześniej, nim został zmazany przez Buliona. - Ale nie jestem pewien, czy będziesz potrafiła się z nimi obchodzić. - Dodał, jedynie po to, by umiejszyć Kamirze.- Prędzej zrobisz sobie krzywdę, Płomyku.

Wszystkie bastionowe działania Kamiry prowadziły do tego samego - do zrobienia sobie krzywdy. Czarodziejka zadzierała z nieodpowiednimi osobami, robiła rzeczy, które stawiały ją w niebezpieczeństwie. Również teraz, idąc u boku Azeliela ku świątyni, mogła spodziewać się, że nic dobrego z tego nie wyniknie.

Azeliel rozglądał się - nie nawykł do otwartego spacerowania Bastionem, częściej ukrywając się w cieniu. Kamira nie była jednak na tyle dobrą towarzyszką podróży, by nadążyła za nim w ciemności.

- Część jest oddelegowana przez pałac. Spodziewam się, że nie będą przeszkadzać. - Mruknął Azel. - Wielu jest Drwimirowców, oddanych tylko świątyni. Kharkun nie rozkazał zgładzenia wprost, ale z pewnością nie będzie zły. - Dodał z rozbawieniem czającym się w głosie.

Płomyk nie zareagował na wieści o smoku. Możliwe, że nie chciał ponownie z nim zadzierać.

Wkrótce dotarli do świątyni.
Spoiler:
Główne wejście było otwarte dla wszystkich, nie było tam nawet bramy, którą można było zamknąć. Na środku niewielkiego placu znajdowała się główna kaplica, z niegasnącym ogniem umieszczonym wewnątrz. Flagi i płachty z symbolem Drwimira powiewały na lekkim wietrze. Cała świątynia szczęśliwie uniknęła zawalenia w kataklizmie. Kamira spostrzegła wiele zdobień ze smoczym motywem - klamki, zwieńczenia dachów i murów, nawet rzygacze, mające odprowadzać deszcz, który nigdy nie spadnie na Pustyni - przyjmowały kształt smoka.

Azelowi chwilę zajęło pojęcie, o czym mówi Kamira.

- Rób co chcesz. Mogę zostawić całość tobie. Tam, po przeciwnej stronie kaplicy, są pomieszczenia Traxata i innych kapłanów. Wszyscy strażnicy są w środku.

Tuż za kaplicą z ogniem znajdowała się kolejna brama o zwieńczeniu o kształcie półksiężyca. Drewniane odrzwia, dodatkowo zmacniane stalą, wyglądały na solidne.
Obrazek

Bastion Khudamarkh

387
POST POSTACI
Kamira
Patrząc na porzucone ozdoby, czuła dziwny dreszcz, który przeszedł po jej plecach. Doskonale wiedziała, że orczej mamie się to nie spodoba. Problem w tym, że Kamira nie mogła mieć już orczej mamy. Nie była potrzebna a dalsze bycie "Drwiłką" mogło przynieść więcej szkód i zniszczeń, niż spodziewałaby się sama stworzyć. Nawet jeśli nie Kharkhun ani Traxat, to Burgher w końcu ukręci jej łeb jeśli ktoś wyszepcze mu o dwa słowa za dużo. Wiedziały o niej zbyt istotne osoby, by mogła zapomnieć o tym, że ktoś wie, że żyła.

Ile z tej oferty naprawdę go interesowało, a ile było wypowiedziane ledwie po to, by sama nie mówiła zbyt dużo? – Droga do tytułu największej nożowniczki Urk-hun dalej stoi przede mną otworem. — Wspomniała, nie zapominając o tym, że w jej domu tytułowanie się zawsze było uznawane za kulturalne, dlatego też każdy kolejny tytuł, jaki miała szansę zdobyć, był jej... Zwyczajnie przydatny i miły do posiadania. Stawiał ją w końcu nad tak wieloma innymi jednostkami.

Uśmiechnęła się, splatając dłonie za plecami, obserwowała Elfa. – Zobaczymy gdy zahartujesz go w ogniu — Zaśmiała się na tyle, by ją usłyszał. Miał rację, że pewnie zrobiłaby sobie nim krzywdę. Mimo to pokazał jej jak obchodzić się z pewnymi niebezpiecznymi osprzętami, więc jaki leżał problem, by pokazał jej jak obchodzić się z tym? Wszystko było kwestią czasu i wprawy i wyjęcia ostrza z ognistych płomieni, nim te zbieleje od gorąca.

Podczas gdy on się rozglądał, Kamira natomiast nie tak bardzo. Wiedziała doskonale, że ich bezpieczeństwo spoczywa teraz na jego barkach. Miała pewność, że jest dobry w obserwowaniu, co już udowodnił więcej niż raz. Zastanawiała się jednak, czy było to przyzwyczajenie, a może coś więcej co przymuszało go do oglądania się za siebie.

Świątynia, jaką ujrzała zdawała się być mniej więcej tym, czego spodziewała się zobaczyć po wyznawcach Drwimira. Zdumiewające dla niej było to, że świątynia nie została jakkolwiek naruszona przez ostatni kataklizm. Rozumiała teraz jedną rzecz, smok był tutaj od dawien dawna i tutejsi wiedzieli, ona po prostu nie miała okazji odwiedzić świątyni, któż był winny temu, że nikt nie uraczył jej historią pierwszego uwięzienia bestii? – Pójdę tam, chyba nikt nie zakwestionuje rozmowy z kapłanem. Zapewne i tak mnie, nie rozpozna, nie wystarczająco szybko. — Poprawiła nieco włosy, sprawiając, że odrobinę bardziej zasłaniały jej twarz. – Zostawiam cię w roli największego, czarnego rycerza Urk-hun. Przybądź na ratunek swojej księżniczce. Będziesz wiedział gdy nadejdzie ta chwila — Próbowała brzmieć zupełnie poważnie w chwili wygłaszania tych słów. Patrzyła na swojego rycerza uważnie, obserwując każdą jego najmniejszą reakcję. Finalnie westchnęła i rozpoczęła swoje działania.

– Pójdziemy w okolice pomieszczeń kapłanów. — Zwróciła się do ognika. – Gdy będę blisko, najpewniej w środku, podpalisz jakiś materiał, tak by ktoś ze strażników to zobaczył, dobrze? — Starała się przyjąć odrobinę czulszy ton, kierując słowa do towarzyszącego jej ognia. – Nie daj się złapać. Skryj się, lecz wróć gdy będziemy odchodzić — Rozejrzała się, starając się dostrzec, jak przygotowane są pomieszczenia kapłanów. Również zaczęła zbliżać się w tamtą stronę, szukała okienek i ogólnie chciała zrobić szybkie rozpoznanie, by zobaczyć sam układ pomieszczeń kapłanów i to jak bardzo są dostępne oraz jak wiele wymagałoby to zachodu, by wyciągnąć ze środka strażników. Mimo to była gotowa zaryzykować wejście do środka nawet z nimi w środku.
Spoiler:
Spoiler:

Bastion Khudamarkh

388
POST BARDA
Azeliel parsknął suchym śmiechem.

- Prędzej deszcz spadnie na Bastion niż zostanież nożownikiem, kochanie. - Mówił przyciszonym głosem. - Moje noże są dość ostre i bez ognia.

W pewnym momencie przygarnął ją ramieniem do siebie, gdy mijała ich grupka goblinów. Choć wydawali się być zajęci sobą, wolał ukryć twarz Kamiry w swoim wasnym ciemnym wdzianku. Jako wróg publiczny numer jeden, czarodziejka była w niebezpieczeństwie niemal ciągle. Wygląd Drwiłki jedynie maskował ją nieco bardziej skutecznie.

Nie puszczał jej ani na moment, aż w tym dziwnym splocie ramion dotarli do świętego ognia.

- Nie przypisuj mi zbyt wiele, czarodziejko. - Odezwał się do niej oschle. Wpatrywał się w ogień, a Kamira mogła domyślać się tylko, co dzieje się w jego głowie. W końcu równiez był wyznawcą Drwimira. - Żaden ze mnie rycerz, a z ciebi księżniczka. - Dodał, by nie było niejasności.

Kamirin mogła pozostawić Azela przy jego kapliczce, a sama udała się w kierunku bram.

Ognik nie mógł jej odpowiedzieć. Zamigotał parę razy na wieczornym wietrze.

Kamira widziała okienka - wąskie szpary, szerokie na ledwie parę cali, nie dość obszerne, by przecisnęła się przez nie w swojej kobiecej formie. Były oddalone od siebie równymi odległościami, ciężko było jednak ocenić, co kryje się po drugiej stronie.

Nie czekała długo. Ze swojego miejsca w cieniu murów, mogła dostrzec, jak jeden z gobelinów wieńczących główną bramę wejściową staje w ogniu. Potrzeba było ledwie parunastu sekund, by ktoś to zauważył.

- Pali się! - Wrzasnął niski głos.

Wkrótce drewniane odrzwia zostały otworzone, a z nich wypadł oddział czterech orczych strażników. I choć zostawili drzwi otwarte, Kamira mogła dostrzec, że zbliżają się do Azeliela, który pozostał przy wiecznym ogniu.

- To ty?! Psie, podpaliłeś symbol naszego boga!
Obrazek

Bastion Khudamarkh

389
POST POSTACI
Kamira
Czy to były zalążki czułości, jaką zaczynał jej rzeczywiście okazywać, czy tylko wymuszone działanie, by upewnić się, że nikt w trakcie ich przechadzki jej nie rozpozna? Nie chciała dać po sobie tego poznać, lecz mimo to, czuła się odrobinę skołowana. Prowokowali się nawzajem, mówiąc rzeczy, które trudno było nazwać zupełnie szczerymi. Mimo to Azel był dla niej ciągłą zagadką, której nie potrafiła rozpracować.

Jego nagła oschłość tylko doprawiła jej dodatkowych wątpliwości. Co on sobie myślał i dlaczego? Nie mógł grać z nią w tę prowokacyjną grę dalej? Po prostu przytaknąć albo powiedzieć co naprawdę myśli? Tylko czy chciała słyszeć, co myślał naprawdę? Chciała, by myślał to co ona, lecz ona... Sama nie wiedziała, co myśleć, dlatego bała się w tym wszystkim zarówno swoich myśli, gdy w końcu uda się jej odetchnąć od wszelakich problemów związanych z bastionem, ale również jak i jego myśli, gdy wszystko ucichnie.

Również wyznawała Boga ognia, jak każdy tutaj. Nie chciała go urazić poprzez zabójstwo jego kapłana... Mimo to Dwirmir nie życzyłby sobie takiego osobnika w swojej służbie, wiedziała o tym, gdyby było inaczej, to w niczyjej głowie nie pojawiłaby się opcja pozbawienia go życia, nie byłoby to wręcz możliwe gdyby sobie na to nie zapracował u samego pana ognia.

Azel powinien wiedzieć, jak sobie doskonale poradzić. Nawet jeżeli sama rozpocznie jakiś niewielki chaos. Był przecież nie byle jakim łotrem, potrafił to i o wo... Wiedziała, że sobie poradzi, cokolwiek by się nie wydarzyło.

Obserwacja nie przyniosła wiele. Nie miała zamiaru zamieniać się w ognika, nie tutaj i nie w tej chwili. Wystarczyło jej, że była skryta za jedną ze ścian i mogła dostrzec, jak orkowie zbliżają się do jej parszywego towarzysza. Gdy miała już pewność, że drzwi są otwarte i będzie w stanie wejść do środka, zdecydowała się na przypuszczenie ataku z zaskoczenia. Wpierw na orków, by zaraz potem wślizgnąć się do środka. Taki miała plan. Dlatego jak tylko się zaczęli odzywać, co wyraźnie słyszała, pozwoliła sobie na szybkie rzucenie zaklęcia. Skupiła wzrok na orku, który zdecydował się odezwać. – Ogień jaśniejszy niż dzień, płomyk gorętszy niż cierń, to kolejnej eksplozji nadszedł dzień! Eksplozja! — Mówiła, kierując swoją wybuchową energię w okolicę szyi orka, który zdecydował się mówić. Zaraz potem obrała za cel każdego z pozostałych – Eksplozji nie starczy mi w dzień, sprowadź na nich noc, a potem znów dzień! Eksplozja! Dziś nadszedł dzień, żaden z nich nie przeżyje kolejny tydzień! Eksplozja! Krew ofiarą dla ciebie będzie, ostatnia czystka zaraz się odbędzie! Eksplozja! — I dopiero wtedy wparowała do środka, rozglądając się po wnętrzu. Musiała wypatrzeć Traxata, widziała go już, nie był to wielki wyczyn, by go dojrzeć.
Spoiler:
Spoiler:

Bastion Khudamarkh

390
POST BARDA
Azel wiedział, jak sobie poradzić. Był mocny nie tylko przy użyciu noży, ale również w gębie. I choć już otwierał usta, musiał je w porę zamknąć - gdy obryzgała go jucha.

- Do kurwy..! - Zaklął kolejny ork, nim jego głowa również wybuchła. I kolejny, kolejny...

Nie było wątpliwością, że elf oberwał resztkami orkowych łbów, opryskała go krew, cholera, stał na tyle blisko, że był przemoczony czerwienią od stóp do głów. Posoka sikała w stronę wiecznego ognia i syczała, jakby ofierze stało się za dość.

- To twój znak?! - Wrzasnął Azel, któremu z pewnością nie było do śmiechu. Stał zbyt blisko wydarzeń i również oberwał, choć najbardziej ucierpiała jego duma. Nie poszedł za Kamirin.

Czarodziejka samotnie przekroczyła bramę, tylko po to, by znaleźć się na dziedzińcu. Zbudowany na planie kwadratu przypominał ten, w którym mieściła się kapliczka, jednak tutaj na środku wbity był jedynie pal, na którym trzepotały chorągwie. Na ciemnoczerwonym materiale płonęły czarne płomienie, wprost symbolizując Drwimira. Naturlane, pomarańczowe ogniki, które zaczęły trawić sztandary od dołu, były sprawką nikogo innego, jak osobistego Kamirinowego ognika, który wczuł się w swoją rolę nieco zbyt mocno.

Dziedziniec otoczony był zabudowaniami. Tak, jak z zewnątrz znajdowały się okienka, tak od tej strony rozmieszczone były drzwi na małym podeście ze schodkami. Drzwi otwierały się po kolei.

Po prawej Kamira miała troje drzwi, każde po uchyleniu wypuściło z wnętrza orków-strażników - musiały więc to być koszary. Po lewej zaś, z budynku wysypywali się odziani w czarne szaty kapłani, w liczbie znacząco mniejszej, aniżeli zbrojni. Z naprzeciwka, tam, gdzie drzwi były ledwie pojedyncze, wyszedł Traxat.

- Brać ją! - Wrzasnął któryś z kapłanów, zauważając Kamirę. Strażnikom nie trzeba było dwa razy powtarzać.

- Chcę ją żywą! - Dodał Traxat.
Obrazek

Wróć do „Wschodnia baronia”