Centralna część pustyni

1
***WCZEŚNIEJSZA CZĘŚĆ HISTORII TU*** Kiedy tylko cała trójka złapała się szaty maga, stało się coś bardzo dziwnego. Momentalnie przestało wiać, zniknęły też wszystkie odgłosy czynione czy to przez wichurę, czy to przez wściekły tłum, zmienił się nawet grunt pod ich stopami, z dość stabilnych jednak ulic Czarnych Murów na złociste i miękkie, ale też parzące piaski pustyni. Z tego też zapewne powodu ork się wywrócił, a jako że był największy, a wszyscy się go trzymali, z pozostałymi stało się to samo. Kiedy Bruudz'th otworzył oczy, wszędzie dookoła widział tylko wydmy i piasek bezkresnej pustyni. Nie było to dosłownie nic, nawet spróchniałego badyla. Tylko jeden wielki piach. Gigantycznych rozmiarów słońce świeciło nad nimi i paliło ich skóry piekącym żarem, bo nie przysłaniała go choćby jedna maleńka chmurka.
- Coś ty kurwa narobił, Debros... - odezwał się jako pierwszy po jakichś dziesięciu minutach Rashudi, wciąż leżąc na ziemi. - Gdzie my właściwie jesteśmy?

To pytanie było zapewne skierowane już do Khalila. Mag jednak tylko gładził swój kostur. Odpowiedział po dłuższej chwili:
- Pojęcia nie mam... W tak nerwowej sytuacji w jakiej się znaleźliśmy teleportacja nie działa jak należy. Mieliśmy trafić do Wushoh, a jesteśmy... no, nie mam pojęcia gdzie...

Re: Gdzieś na pustyni

2
Bruudz'th otarł pysk z piachu wierzchem dłoni. Wstał strącając z siebie towarzyszy. Sunął wzrokiem po wydmach dookoła z twarzą nie wyrażającą nic. Pytanie Rashudiego mimo nacechowania dezorientacją było celne w stu procentach.
Stąd gdzie stał nie mógł powiedzieć więcej o swojej lokalizacji. Stoczyli się przecież do małej dolinki pomiędzy wydmami.
- Wstawajcie, pozbierajcie bambetle i szykujcie się do drogi. Tu gdzie jesteśmy upał wykończy nas szybko. Żar nie leci tylko z nieba ale i promieniuje od wydm - cierpko pouczył ork. - ja idę na górę rozejrzec się trochę.
Nie panikował. Znał się na tropieniu i na przetrwaniu. Wiedzial co robić.
Bruudz'th wygładził nieco stopą piach pod sobą. Wbił w niego prosto nóż tak aby rzucał cień. Na końcu rzucanego cienia zrobił palcem niewielkie zagłębienie. Wiedział że jak wróci tu za kilka minut cień przesunie się nieco i będzie wiedział gdzie jest północ.
Skierował się teraz na szczyt wydmy obserwować otoczenie.

Re: Gdzieś na pustyni

3
Nikt już nic więcej nie mówił. Chyba wszyscy byli na tyle rozsądni, żeby usłuchać orka, który powinien jako tako znać tę pustynię. Kiedy jednak Bruudz'th wyruszył na rekonesans okazało się, że nie ma tu za bardzo czego rozpoznawać. Pustynia, pustynia i jeszcze raz pustynia. Wielkie wydmy i sam piach sięgały aż poza horyzont, we wszystkie strony. Niemal całkowity brak cienia, który powinien rzucić nóż wbity w ziemię sugerował, że musi być w tej chwili koło południa. Trzeba będzie trochę poczekać zatem, aż będzie możliwość określenia kierunków świata...

Re: Gdzieś na pustyni

4
Ork niespiesznie omiatał wzrokiem okolice. Szukał najdrobniejszych szczegółów. Cokolwiek co by pomogło w odnalezieniu się.
- Chodźcie wszyscy! Tu na szczycie macie choć cień szansy na powiew wiatru! - zawołał Bruudz'th pozostałych. - Choć cień szansy jest teraz odpowiednim doborem słów - dodał już po cichu do siebie.
Czekając na towarzyszy wytrzepał ostatnie resztki piachu z zakamarków ubrań.
- Najrozsądniej jest iść na wschód. Gdziekolwiek nas nie teleportowało najszybciej odnajdziemy się idąc w tamtym kierunku. W ten sposób wykluczamy cofanie się z powrotem w stronę Rzeki Bólu. Chyba że macie inne pomysły? Każda sugestia powinna być powiedziana teraz, później już będzie za późno na zmiany - Bruudz'th był doskonale świadom że zmiany decyzji w trakcie wyprawy to najgorszy możliwy sposób prowadzenia wędrówki.

Re: Gdzieś na pustyni

5
- A nie możesz znowu nas teleportować, tym razem już bez nerwów, w jakieś inne miejsce? - zapytał Khalila Rashudi, kiedy wreszcie wygramolił się z piachu.
- Niestety nie... - odpowiedział mag ze smutkiem. - Teleportacja zabiera potwornie dużo magicznej energii. Nie ma siły, żebym w takich warunkach przeprowadził dwie, jedną po drugiej. Muszę odzyskać siły, a tutaj nie będzie to łatwe.
- No to kurwa pięknie... - skwitował ich sytuację Debros.
- A ty to kurwa stul pysk, bo gdyby nie twoja głupota, to nigdy byśmy się w takiej sytuacji nie znaleźli i nie musielibyśmy się martwić - zripostował Rashudi. - Prowadź, orku. Idziemy za tobą. - odpowiedział na pytanie Bruudz'tha jakby za wszystkich. Nikt jednak się nie sprzeciwiał.

Re: Gdzieś na pustyni

6
Na te słowa ork tylko pokiwał głową i niespiesznie zszedł do miejsca w które wbił nóż. W zasadzie kontrolowanie zsuwał się dużymi krokami po zboczu wydmy.
Poczekał jeszcze kilka minut nad prowizorycznym kompasem aby mieć pewność co do pomiaru. Gdy się upewnił, wyciągnął nóż z piachu i włożył go z powrotem do pochewki, idąc już w obranym kierunku.
- Tędy! Tam jest wschód! - zawołał Bruudz'th w stronę pozostałych.
Poprawił pas i zarzucił tarczę na plecy poprawiając jej troki. Wygląda na to że wyprawa zaczęła się na dobre.

Re: Gdzieś na pustyni

7
Cała trójka ruszyła w ślad za orkiem. Jeszcze przez jakieś pół godziny Rashudi i Debros kłócili się o całą tę sytuację, tylko Khalil szedł cicho i obserwował okolicę, zupełnie jakby mógł dostrzec tu coś innego jak tylko piach, słońce i wyschnięte badyle.
- Mimo wszystko Wushoh musi być gdzieś niedaleko... - odezwał się w końcu mag. - Aż tak zła ta teleportacja raczej nie była. To musi być gdzieś w pobliżu.

Szli jednak przez resztę dnia i nie dostrzegli nic. Wszędzie tylko piach, spalone skały i suche gałęzie. Zaszło słońce i nagle skwar zamienił się w okropny chłód. A celu jak nie było widać, tak nie ma.

Re: Gdzieś na pustyni

8
Marsz zielonoskórego przez pustynię przerywany był tylko chwilowymi przystankami na obserwację widnokręgu. Za nim szła reszta wesołej gromadki z początku tylko powodująca harmider przypominający przedszkolne przekomarzanki. Ale to dobrze, znaczy że grupa miała sporo siły. Potem nastał okres długiej ciszy przerwany jedynie raz rzuconą anonimową kurwą, ale ork nie zaprzątał sobie głowy jej intencją.
Wypatrywanie ewentualnego posiłku również nie przyniosło żadnego efektu. Nic dziwnego, bo miejscowa fauna przystosowała się doskonale aby nie zostać przez coś pożarta.
Nie za często oglądał się na towarzyszy, gdyby działo się coś wartego uwagi z pewnością by go o tym poinformowali.
Gdy zaczęło szarzeć Bruudz'th maszerując zaczął zbierać opal. A to suchy badyl, a to przywiana kępa suchych traw, nawet wyschnięte odchody. Gdy nadszedł zmierzch, a opału zrobiło się sporo zszedł do doliny między wydmami i rzucił wszystko na ziemię. Szybkimi sprawnymi ruchami rozpalił ogień, po czym z radością zrzucił z siebie część ekwipunku. Usiadł z ochotą przed ogniskiem i z nieukrywaną radością pogrzebał patykiem w palących się drwach. Siedział tak kilka minut i czekał aż ostatnie promienie dnia zasnuje czarna głębia nocy. Wstał.
- Rozejrzę się trochę z tamtej wydmy - w zasadzie obwieścił Bruudz'th i wskazał ją podbródkiem. - Może zobaczę jakąś łunę, może dym, cokolwiek. A tymczasem szykujcie się do spania, bo jutro też czeka nas intensywny dzień. Wydmy mają w sobie jeszcze sporo ciepła, wykorzystajcie to. Starajcie się być też cicho bo miejscowe nocne zwierzęta polegają na słuchu, nie wzroku.

Re: Gdzieś na pustyni

9
Nikt nic na to nie odpowiedział, wszyscy przyjęli uwagi orka przynajmniej z posłuszeństwem wobec bardziej doświadczonego wędrowca. Bruudz'th zaś oddalił się od ich obozowiska i poszedł w kierunku najbliższej wydmy, by rozejrzeć się po okolicy i znaleźć jakąś wskazówkę bądź cokolwiek, co pozwoliłoby mu ocenić ich położenie. Wtedy od razu byłoby łatwiej. Gdyby faktycznie znajdowali się w okolicy Wushoh, zielonoskóry powinien znać te tereny, bo w końcu były to jego rodzinne strony... Kiedy jednak szedł w kierunku najbliższego wzniesienia zauważył coś bardzo dziwnego. Piach pod jego stopami z jednego metra na drugi stawał się coraz bardziej mokry. Popadł zatem w konsternację. Mokry piasek na pustyni mógł oznaczać dwie rzeczy, jedna była zbawienna, druga zabójcza. Albo zbliżał się do jakiegoś źródła wody, albo wpadł w ruchome piaski...

Re: Gdzieś na pustyni

10
Jeszcze kilka pokonanych naprzód kroków nie rozwiało wątpliwości, wręcz je spotęgowało. Nade wszystko należało zachować ostrożność i trzeźwość osądu. Cofnął się do ogniska i wyciągnął płonącą gałąź żeby móc zobaczyć cokolwiek w ciemności. Wrócił w poprzednie miejsce i obejrzał jeszcze raz grunt.
- Jakby kogoś interesowało to znalazłem wodę! Na pustyni! Dobre nie?! - wydarł się z daleka do pozostałych Bruudz'th - No chyba jednak nie... - odpowiedział sam sobie oceniając mierność tego dowcipu.
Postąpił jeszcze kilka kroczków. Rozgrzebal czubkiem buta piach przed sobą patrząc na niego w skupieniu. Dobrze że zrzucił swój ekwipunek przy ognisku to mu ewentualnie ułatwi wygrzebanie się z potrzasku.
- Ale nie ekscytujcie się za bardzo, nie wiem czy to nie ruchome piaski! - wykrzyknął ork do reszty. Jeszcze tego tylko brakowało żeby z radości się potopili.
Bruudz'th zszedł na kolana i w ten sposób pokonywał kawałek po kawałku aż nie upewnił się z czym ma do czynienia. Jednocześnie starał się wypatrzec przy nikłym świetle środek tej mokrej plamy.
Ostatnio zmieniony 07 paź 2018, 21:47 przez Bader, łącznie zmieniany 1 raz.

Re: Gdzieś na pustyni

11
Cała trójka wstała z miejsc, niemal natychmiast zrywając się na równe nogi. Bez słowa poszli w ślad za orkiem. Bruudz'th kroczył przed siebie pewnie, ale ostrożnie i powoli, usiłując znaleźć w świetle lampy mokrą plamę. Nie było to takie proste, bo ciemna noc powodowała, że przy takim oświetleniu piasek suchy niewiele różnił się od mokrego. Przez dobre kilka minut usiłował wyczuć odpowiednie miejsce, ale w międzyczasie Rashudi, który stał na pagórku nieopodal, krzyknął:
- Patrzcie tam! - i wskazał na jakieś miejsce w oddali, na północnym wschodzie patrząc od miejsca, w którym się znajdowali. Faktycznie, dało się tam zauważyć nikłe światło, i to dość niedaleko od nich. W ciemnicy widać było co prawda tylko błysk, ale orkowi wydało się, że w tym świetle zobaczył cień wielbłąda.

Re: Gdzieś na pustyni

12
Z zainteresowaniem wpatrywał się we wskazanym kierunku kilka sekund. Sycił się napływającymi do jego głowy nowymi możliwościam. Wielbłąd oznaczał albo obecność czarnych nomadów albo karawany kupieckiej. A może zbliżyli się do szlaku? Bandytów wykluczał bo Ci nie używali ognia w otwartym terenie.
W każdym razie i tak należało mieć się na baczności bo spontaniczne spotkania na pustyni nacechowane były mieszaniną ostrożności i napięcia.
Bruudz'th wrócił do ogniska i spakował swoje rzeczy. Następnie zebrał pod pachę resztę niewykorzystanego opału i skierował się w kierunku wskazanym przez Rashudiego
- To co idziemy? Kto by to nie był pewnie wie gdzie się znajduje. A na pewno lepiej od nas. Chyba że magowie zapowiadali na dziś plagę teleportacji? - ork uśmiechną się do towarzyszy.

Re: Gdzieś na pustyni

13
Towarzysze ochoczo przytaknęli, przynajmniej Rashudi i Khalil, bo Debros wyglądał na nieco zmieszanego. Poszli jednak w kierunku światła, choć nie wiedzieli zbytnio czym ono właściwie jest... Fatamorganę należy wykluczyć, bo widzą je wszyscy, byleby jednak nie było to coś gorszego... Wstąpiła w nich jednak nowa energia i doszli w pobliże źródła światła dość szybko, niesieni jakimś dziwnym poczuciem ulgi. Faktycznie, znaleźli się w jakimś obozie. Na czatach stał jakiś mężczyzna, ubrany cały na czarno, tak że gdyby nie paląca się obok pochodnia z całą pewnością nie zauważyliby go. Odsłonięte miał tylko oczy, na plecach zaś zawieszone dwa cienkie, lecz długie ostrza. Kiedy zauważył zbliżającego się orka i trzech ludzi, dobył jednego z nich i zawołał:
- Kto idzie?

Re: Gdzieś na pustyni

14
- Alibaba i czterdziestu rozbójników - odparł pierwszy Bruudz'th jako że szedł na przedzie. - Tak sobie chodzimy i chodzimy i przygód szukamy.
Przyjrzał się uważnie wartownikowi czy aby nie robi jakichś podejrzanych ruchów.
- Słuchaj sprawa jest taka. Zabłądziliśmy trochę na tym pustkowiu. Powiedz nam po prostu gdzie jesteśmy i jak daleko stąd do Wushoh, a my już sobie ładnie pójdziemy, ok? - zagadywał dalej nieskrępowanie ork.
Równocześnie chciał pooglądać sobie trochę obozowisko aby móc stwierdzić czy ma się czego obawiać czy nie.

Re: Gdzieś na pustyni

15
Wartownik przyjrzał się im uważniej, choć trudno było coś powiedzieć na temat "co mógł sobie myśleć", zza zasłony na jego twarzy bowiem wyłaniały się jedynie oczy, które zdawały się nie wyrażać nic. Bez większego wahania i zadawania pytań, odpowiedział:
- Jeżeli pójdziecie stąd na wschód, do jutrzejszego wieczora powinniście tam dotrzeć - najwidoczniej nic nie obchodziło go to kim oni właściwie są i czego szukają, zależało mu tylko na tym, żeby się ich jak najszybciej pozbyć.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Wschodnia baronia”