Re: Urd - Shaen

61
Dziki taniec łowcy ze swoją zwierzyną trwał w najlepsze, obserwowany przez dziesiątki zaciekawionych oczu. Nikt przedtem nie postawił się w tak otwarty sposób bestii, która do tej pory brała wszystko, co chciała. Tar'ur urósł w tym momencie do rangi herosa, superbohatera, zbawiciela, a nawet swoistego boga. Wszyscy obserwowali jego poczynania, a co śmielsi nawet wychylali się ze swoich kryjówek. Dopóki wiwerna skupiała całą swoją uwagę na wojowniku, dopóty pozostali byli względnie bezpieczni i mogli oglądać walkę z bliższej odległości.

A działo się, ponieważ gad wcale nie zamierzał odpuścić i cały czas próbował pochwycić orka w swe łapska i ponieść wysoko w powietrze. Dziki wrzask, krzyk, jak zwał tak zwał doszedł do uszu Tar'ura oraz pozostałych, lecz ork miał przedziwne wrażenie, że to nie jest aż tak krwiożercze wołanie, na jakie się zdawało. Było to raczej wrażenie, intuicja, która szybka gdzieś zniknęła, gdy młodzieniec zaczął biec w kierunku swojego topora, w nim widząc jedyną nadzieję. Pech chciał, że nie zdołał pokonać tego krótkiego tak naprawdę dystansu do broni, gdyż wiwernie się udało. Tar'ur poczuł, jak ostre niczym brzytwa pazury wbijają się w jego tors, gdy łapy potwora niezdarnie pochwyciły go za ramiona. Gorąca krew poleciała z ran, a młody wojownik poczuł, jak grunt usuwa mu się spod nóg. Już po kilku sekundach był kilka metrów w górze, a dystans nadal się zwiększał. Jednoręczny topór wypadł mu z dłoni i poleciał w dół, uderzając po chwili w rozgrzane podłoże. Tar'ur widział, jak wioska maleje, stając się po chwili kilkudziesięcioma nierównomiernie rozstawionymi zabudowaniami, które wyglądały w tym momencie jak mapa.

Wiwerna skierowała się w stronę gór, na razie nie zamierzając zrzucić chłopaka na dół, by pozwolić mu rozbić się o suchą ziemię. Widoki, choć zapierały dech w piersiach, jednocześnie przyprawiały o zawroty głowy. Tak wysoko Tar'ur prawdopodobnie nie był nigdy. Gdy leciał, nie mogąc poruszyć rękoma zbytnio, gdyż każdy ruch skutkował nie dość, że zaciśnięciem szponów to bólem w klatce piersiowej, czuł, jak potężny wiatr targał nim niczym szmacianą lalką. Co chwila czuł go na swojej twarzy, by po chwili mieć zaparty dech, gdy wścibski wicher wdzierał mu się do płuc. Mimo to Tar'ur widział nieskończoną z tej perspektywy pustynię, niekończące się morze piasku oraz drgające w samo południe rozgrzane powietrze. Wioska stała się już małą plamką będącą gdzieś przed orkiem, który zbliżał się do gór.

Okazało się, że wiwerna rzeczywiście miała swoją własną pieczarę, do której go zaniosła. Ledwo znaleźli się w środku upuściła go, a sama wylądowała ciężko kilka metrów dalej. Tar'ur leżał twarzą do kamienia, a właściwie do kości, na które został rzucony. Gdy z trudem się podniósł, był w wielkiej grocie. Za sobą miał wyjście, przed sobą – wpatrującą się w niego intensywnie wiwernę. Nie atakowała go, tylko siedziała na swoich dwóch łapach i gapiła wyczekująco. Młodzieniec miał narastające w środku uczucie, że tu chodzi o coś więcej niż zwykłego potwora...

Re: Urd - Shaen

62
Widowisko, bo tak można było nazwać sytuację w której Ork walczył z Wiwerną, trwało w najlepsze. Inni Orkowie jedynie obserwowali ze zdumieniem ich taniec. Tar'ur zmagał się z bestią mając dziwne przeczucie. Ciężko było jednak zastanowić się nad nim podczas walki która należała do wyjątkowo trudnych. Ork zakładał od początku że bestia ma względem niego dość mordercze zamiary, co z kolei sprawiało że jego styl walki dość bezpośrednio oczekiwał tego momentu aż spróbuje go zabić, aby skontrować jak najmocniej. Zainicjowanie starcia z latającym przeciwnikiem wydawało mu się niezbyt możliwe i nieosiągalne. Dlatego kontynuował swoją taktykę. Wiwerna jednak zdawała się unikać zabicia go trucizną czy też ryzykownego podejścia. A tak przynajmniej mu się wydawało co podjudzało jego wątpliwości. Ork jednak ignorował je w końcu wiedział że im większe one urosną tym większe szanse na zwyczajną przegraną z bestią.

W końcu stało się to czego spodziewał się gdzieś wgłębi siebie... Przegrał, poczuł jak Wiwerna w końcu pochwyciła go, a próba szybkiego uderzenia toporem aby spróbować się uwolnić, została spacyfikowana przez partnerkę w tym tańcu. Kolejna broń została wypuszczona. A sam Ork czuł jak został teraz w jej łasce. Tar dość szybko pomyślał. - Usalu jestem w twej łasce. Orq zamknął oczy, wiedział że skrępowany szponami nie jest kompletnie w stanie obronić się przed jadowitym ogonem. Do tego ból bycia pochwyconym przez Wiwernę mieszał się z uczuciem ciepła krwi która sączyła się przez rany. Coś jednak było nie tak, ona go nie dobiła. Sprawiło to że Ork otworzył oczy. I czuł się teraz naprawdę dziwnie. Z jednej strony właśnie był w objęciach bestii która mogła go zabić, mało tego nawet nie wiedział w jakim celu ta bestia go pojmała zadając sobie tyle trudu. Z drugiej jednak były dość nietypowe widoki. Widoki które dawały do myślenia. Nie chodziło o to że były piękne. Chodziło bardziej o to że zdał sobie teraz sprawę z tego jaki był maluczki. Do tej pory stąpał tylko po ziemi co dość ograniczało jego podejście do wszelakich spraw. Teraz jednak lecąc widział wszystko inaczej. Czym była ta wioska dla Wiwerny ? Do tego ogrom tego świata był poniekąd przytłaczający, ale i również fascynujący. Tar'ur nie potrafił sobie wymyślić lepszej śmierci. Prawdopodobnie miał zginąć z ręki dość majestatycznego stworzenia, a do tego dostrzegł kilka istotnych błędów które popełniał. Teraz z takiego większego dystansu.

Podróż z nową przyjaciółką nieco trwała. Były pewne plusy sytuacji przynajmniej już nie krzyczała. A do tego całe te ratowanie wioski wydawało mu się w tym momencie takie odległe. Jednak gdzieś w głębi niego nadal siedziało to że ci Orkowie tam umierają. Nie mógł na to spokojnie patrzeć i udawać że nic się nie dzieje. Co jednak mógł teraz zrobić ? I wtedy zdał sobie sprawę z czegoś dziwnego. Właściwie to pierwszy raz widział tą Wiwernę dlaczego ona zadała sobie tyle trudu aby go gdzieś zabrać. Nie miało to sensu. W końcu przybyła bardzo nietypowo w ciągu dnia. Czy miało znaczenie że porwała akurat jego ? Prawdopodobnie nie, może i wydawał się mięsistą zakąską albo też był odosobnionym celem łatwym do porwania. Jednak ważniejszym pytaniem jest w jakim celu go porwała. Ciężko orkowi było wyobrazić sobie powód w stylu. Zakąska na potem w końcu transportowanie męczyło Wiwernę. Dlatego spodziewał się bardziej tego że jest to samotna matka z dzieckiem albo i dziećmi. I teraz wpadnie na ich obiad. Jako danie główne. I wtedy Ork doznał dziwnego olśnienia. Nie cierpię szamanów. -Pomyślał. Tak prawdopodobnie ten szaman specjalnie zachęcał go tym że przetrwa jedynie po to aby nie uciekł i stał się kolejną ofiarą.

Następnym co czekało orka to obniżenie pułapu lotu. Sprawiło to że wiedział iż koniec podróży jest niedaleko. Podczas resztki tego lotu czuł się znów niepewny. I tak wylądował na stosie kości leżąc na nim. Była do tego kwestia tego że ona patrzyła. Zdecydowanie czujnie co sprawiało że sam nie wiedział co robić. Rozsądna wydawała się ucieczka ale czy da radę ? Wątpliwe. Dlatego powoli oderwał się od stosu kości. Następnie spokojnym powolnym ruchem ręki postanowił poszukać jakiejś czaszki. Chciał zidentyfikować czego to jest czaszka. Jego wiedza pozwalała odróżnić czaszkę zwierzęcia od ludzkiej czy Orczej. Następnie spokojnie spojrzał na swoje rany które wynikły z transportu nie był w sumie pewien jak źle z nim było. Jednak był w stanie ocenić swój stan przynajmniej trochę. Walka raczej nie wchodziła teraz w rachubę dlatego powoli usiadł patrząc na Wiwernę w jej ślepia. I tak z zwykłej frustracji nad swym tak bardzo niepewnym losem powiedział. -Czego ty chcieć? Raczej nie spodziewał się sensownej odpowiedzi, ale patrzył na bestię która uznała go chyba za nową zabawkę. W końcu rodziny do nakarmienia nie widział. Więc całe to zabieranie go w podróż nie miało sensu. A przynajmniej tak mu się wydawało. Coraz bardziej w głowie orka powstawał wniosek że coś tu śmierdzi i to bardzo a ten swąd śmierdział na najbardziej śmierdzący sposób ze wszystkich. Tak śmierdziało mu tu magią... Co mogło to oznaczać ? No właśnie wszystko. Ork nasłuchał się o magii i wiedział że jest potężna ale i irracjonalna. To sprawiło że ork aż się podparł na tą myśl.
Obrazek

Re: Urd - Shaen

63
Ork po wylądowaniu chwilę leżał, nim uświadomił sobie, że to, co kuje go w brzuch, to czyjeś kości. Powstał więc powoli, a następnie odszukał wzrokiem najbliżej leżącą czaszkę. Sięgnął po nią – sporej wielkości pozostałość po czyjejś głowie. Wyglądała na świeższą od jej koleżanek i zdecydowanie nie przypominała zwierzęcej... szkielet był orczy, ku temu nie było najmniejszych wątpliwości. To utwierdziło Tar'ura w przekonaniu, że wiwerna tutaj nie tylko śpi, lecz i urządza biesiady z upolowanej zdobyczy. Z biednych mieszkańców wioski, a być może i dalszych zakamarków Urk-hun, w końcu kto wie, czy nie zapuszcza się dalej niż poza Urd-Shaen?

Rany na jego torsie będące śladami po ostrych jak brzytwa pazurach wiwerny były głębokie, lecz niegroźne. Nawet nie krwawiły tak bardzo, choć zdecydowanie należy się nimi zająć, jeśli ork nie chce dostać zakażenia, które doprowadziłoby do o wiele gorszych powikłań. Na razie jednak nie musiały stawać się priorytetem młodzieńca. Nim była bestia.

Ona natomiast nie zachowywała się, jak na typową bestię przystało. Siedząc ze zwiniętymi skrzydłami, przechylała duży łeb nieco na lewo, niczym zaciekawiony czymś pies. I rzeczywiście, w jej ślepiach błyskało to zainteresowanie, a także szczątkowa inteligencja. Gdy Tar'ur się odezwał, poruszyła się w swoim miejscu i jeszcze intensywniej poczęła wpatrywać się w orka. Nie odezwała się. Mogła jedynie wrzeszczeć po swojemu, w dzikim narzeczu smokowatych, ale przecież nic w ten sposób nie przekazałaby myśliwemu. Nawet jeśli rzeczywiście coś chciała mu powiedzieć, to po prostu nie mogła. Więc po prostu czekała.

Ułożyła się wygodniej na swoim miejscu, wcale nie wyglądając na taką, która chce zaatakować swojego gościa. W zasadzie, poczęła się mościć, jakby przygotowywała się do... snu?! Nie, trudno było uwierzyć, że to kolejna bezmyślna bestia, która posługuje się morderczym instynktem. Coś tutaj śmierdziało, co Tar'ur czuł na dużą odległość. Jego zadaniem stało się dowiedzenie, o co w tym wszystkim chodzi. Mógł także uciec – wyjście było za jego plecami. Qesha wspominała coś o tym, że do grot prowadzi jakaś górska ścieżka, więc być może mógłby zejść? Równie dobrze gdyby to zrobił, zasypiająca wiwerna mogłaby nagle zerwać się i rozprawić z orkiem raz a porządnie. Można tez było poczekać aż zaśnie... i wtedy coś zrobić. Przecież Tar'ur na razie był bezpieczny... tylko pytanie, czy to nie było złudne? Wszakże potwór mógł udawać, że jest wobec niego przyjazny!

Bez względu na wszystko, coś trzeba będzie zrobić, czyż nie?

Re: Urd - Shaen

64
Tar widząc czaszkę która należała do jakiegoś orka spokojnie ją odłożył. Pięknie pewnie dołączę do kolegów i koleżanek. Powoli i wtedy dotarło do niego że tak naprawdę potwór zostawił go jako zagryzkę na potem. Sprawiało to że dopóki nie zrobi czegoś co będzie go bardzo denerwować, to on będzie zlewać go do momentu aż po prostu go zje z głodu. Bezbronność Orka była tym co mogła go trzymać w pewności siebie. Z drugiej strony ork czuł że wyobraźnia płatała mu figle jednak postanowił przestać o tym myśleć.. Ważniejszą kwestią na razie była rana może i mogła go pożreć bestia jednak i tak ważne było to żeby jakoś się odkazić. Sprawiło to że spokojnie wyprostował się na nogi przyglądając się Wiwernie kości pod nogami Tara delikatnie chrupnęły z powodu przeniesienia ciężaru. Rozglądał się po mrocznej jaskini spokojnie szukając czegoś co mogło by być przydatne może któremuś udało się wnieść nieco broni do tej jaskini. Albo też był jakiś kawałek ubrania który wyglądał na czysty.

No i zaczął szukać czegoś a konkretnie jakiegoś kawałku materiału. Szedł powoli jednak kości całe to skradanie zapewne niwelowały w końcu ork miał na sobie dość twarde płytowe buty które kruszyły kości pod naporem. Jeśli znalazł jakiś kawałek ubrana to go zabrał jeśli nie znalazł to zwyczajnie oderwał od swojego ubrania kawałek. A następnie jak to bywa gdy nie masz żadnego środka do odkażania a jesteś w grocie pełnej trupów które prawdopodobnie gniją i śmierdzą a ty jesteś ranny i rzucony na trupy... To pozostaje ci jedno Uryna. Więc na zapach bestia chyba naprawdę nie zwraca uwagi albo się przyzwyczaiła. Dlatego Ork po prostu zwyczajnie zaczął powoli się rozbierać najpierw naramiennik a następnie, zaczął powoli opuszczać pas, Cały się rozbierał robiąc to ostrożnie aby czasem nie nabroić z ranami, aby nie nanieść brudu albo też naciągnąć ich rozdzierając bardziej. A następnie postanowił pobrać trochę środka dezynfekującego. Zatrzymał się przez chwilę. Problem polegał na tym że nie wiedział czy Wiwerna go nie zaatakuje dlatego że zaczyna w pewnym sensie znakować jej grotę. Jednak szybko zdał sobie sprawę że nie jeden ork mógł tu się poszczać. Też nie wiele miał do stracenia. I tak jego pas wylądował na ziemi a sam trzymając kawałek materiału oszczał go i w sumie też swoją rękę w procesie. A następnie zaczął tą prowizoryczną szmatką odkażającą dbać o rany. Spokojnie wycierał je tak aby wszystkie zanieczyszczenia utrzymać na dystans od rany. Nieco go to piekło. Jednak Tar był przyzwyczajony do bólu. Uważał też na Wiwernę czy czasem się na niego nie rzuci. Był by to chyba najgorszy możliwy moment dla Tara na bycie zaatakowanym. Brak jakiejkolwiek możliwości odskoku z powodu pasa a do tego śmierć w tak haniebnym momencie będąc rozszarpanym... Mimo tego kontynuował. W sumie musiał nieco wstrzymać wydalenie całej uryny aby jakoś rozdysponować środkiem odkażającym. Drobne pociągłe i delikatne ruchy powoli obmywały ranę, a Ork w tym czasie coraz bardziej nabierał wprawy. Właściwie to miał czas, Wiwerna w końcu chciała iść spać. A to sprawiało że Ork raczej nie musiał się śpieszyć dlatego dokładnie pokrywał i obmywał wszystkie rany wywołane od szponów czy też walki środkiem dezynfekującym. Starał się równiesz nieco pokryć je w środku. Wiedział w końcu że na szponach jego nowej opiekunki mogło być coś co go zgubi. Niektórzy pewnie zapytają czemu nie użył wody ? Woda niosła ze sobą większe ryzyko zakażenia niż uryna, w końcu uryna była przefiltrowana przez organizm, prawda że są w niej bakterie jednak nie groźne dla organizmu które tylko pomagają przy zwalczaniu innych bakterii.. Do tego sól zawarta w tym nieco pomagała. Kiedy to w wodzie pochodzącej z ogólnie dostępnej studni mogła być nie tylko uryna ale i inne groźne dla niego bakterie czy związki. Pozostawała równiesz kwestia tego że woda będzie mu potrzebna w drodze powrotnej. Więc jej utrata była bardzo ryzykowna. Dlatego wiedza i doświadczenie młodego orka nakazywała mu zrobić to właśnie w ten sposób. Kiedy skończył dezynfekować spokojnie wyjął swój zestaw grabarski i wyciągnął z niego igłę z nicią, ją równiesz pokrył uryną razem z nicią. Co robiły tam takie przedmioty po prostu czasem potrzeba kogoś lub coś zeszyć. A w grabarstwie czasem właśnie zszywa się skóry. I spokojnie zaczął zaszywać głębsze z ran do których miał dostęp. Było to bardzo trudne w końcu nie każdą ranę mógł dosięgnąć. Napinanie się równiesz mogło nieco pogorszyć stan jego ran. Nie widział też ich wszystkich. Prawdopodobnie rany na plecach były tym czego najbardziej się obawiał. Jednak i na to miał spoisty sposób aby przynajmniej je zdezynfekować w końcu mógł kawałek prowizorycznej szmatki zawiązać na nożu co uczynił i w ten sposób zdezynfekować i te rany. Było to trudne i wymagało zręczności a także nie lada wprawy, Ork prawdopodobnie nie posiadał aż takiej wprawy. Jednak nie miał wyboru Wiwerna raczej nie zajmie się jego ranami. Dlatego w skupieniu, powoli i poniekąd na wyczucie zajmował się także tymi ranami których nie widział. Cały czas upewniał się że czasem nie popełni głupiego błędu. Że nie wepcha np. piasku którym się otoczył do rany. Albo że szmatka będzie zbyt sucha aby nałożyć nieco środka dezynfekującego na ranę. Możliwe że równiesz zastawiacie się czemu stał ? Było to proste. Chodziło o zwyczajne naprężenie skóry na plecach. Siadając zwyczajnie naciągał by ją co mogło by delikatnie powodować rozciągnięcie się ran i wywołać krwawienie. Dlatego najbardziej optymalną pozycją do operacji nawet na sobie była pozycja wyprostowana. O kładzeniu się na resztkach poległych pobratymców nie ma raczej mowy. Chyba że Tar'ur próbował by dostać zakażenie po to aby otruć Wiwernę ten plan jednak był bardzo kiepski. Nawet nie wiedział jak funkcjonuje taka Wiwerna do końca. Dbanie o swoje rany mogło naprawdę długo trwać, co zdecydowanie mogło znudzić bestię która by go obserwowała.

Jednak Ork w sumie nie krępował się dbając o swoje rany przed potworem, w końcu był on potworem, jedynie bestią która pożarła wielu orków. Niewiele można było tu dodać pewnie nie raz widział rannego orka albo nagiego orka. Najważniejsze było to że trzeba było jakoś zabić tą Wiwernę. Pozostawał jednak problem broni małym toporkiem może niewiele zrobić. Dlatego Ork nadal rozglądał się po grocie za jakąś pożądaną siekierą. Nie uznawał pałek były one dla niego zbyt tępe. Zupełnie jak zabawki dla dzieci które mają sobie nie zrobić krzywdy. Młoty jednak jeszcze rozumiał w końcu cała siła uderzenia była skoncentrowana w małym punkcie. Mogło by to by ją zabić. Tak ork poszukiwał broni którą skutecznie mógł by z nią walczyć. Co prawda miał jeszcze nieco broni przy sobie ale zawsze przydała by się jakaś lepsza. W końcu walczył z Wiwerną.
Obrazek

Re: Urd - Shaen

65
Kości, choć nie wszystkie, to w zdecydowanej większości były stare. Pozostałe nosiły na sobie znamiona świeżości, w tym pozostałości po tkankach lub innych ulegających w miarę szybko rozkładowi elementach ciał. Ponadto było w grocie dużo pozostałości po orkach, takich jak zaśniedziała biżuteria, zardzewiała broń czy właśnie strzępki ubrań, nierzadko noszących zakrzepłą krew na sobie. Dlatego też Tar'urowi, który widząc wyglądającą na zapadającą w trans wiwernę, nietrudno było znaleźć kawałek materiału mogący posłużyć za opatrunek. Oderwał z czyjejś koszuli spory skrawek i po chwili zastanowienia postanowił zrobić coś doprawdy nieprawdopodobnego.

Bestia nie zareagowała na smród moczu w żaden sposób. Pogrążała się w coraz to mocniejszym śnie, ignorując wyprawiającego cuda orka. O ile było to podejrzane i dziwne, o tyle Tar'ur miał teraz ważniejsze sprawy na głowie niż snucie teorii spiskowych o tym, dlaczego wiwerna zrobiła to, a nie tamto. Zaczął więc oryginalny proces przemywania ran, który zaczął się od... wydalenia uryny na urwany materiał. Gdy ten już nasiąknął porządnie, młodzieniec począł przemywać rany tym nieprzyjemnym płynem, cały czas czując ten charakterystyczny zapach. Było to zajęcie żmudne, lecz opłacalne na dłuższą metę. Przynajmniej nie będzie musiał się martwić tym, że dostanie jakiejś gangreny czy innego tatałajstwa, które wcale mu do szczęścia nie było potrzebne.

Kolejnym krokiem ku poprawie jego zdrowia było zaszycie ran igłą i nicią, którą zawsze trzymał przy sobie. Garbarstwo okazało się być przydatną umiejętnością, choć zaszywanie samego siebie okazało się trudniejsze, niż Tar'urowi mogło się zdawać. Nie dość, że bolało, to chłopak robił to krzywo i mało zręcznie, czasem za daleko przebijając skórę, czasem za blisko. Jednak zrobił to po jakimś czasie, gdy wiwerna już drzemała. Chciał sobie również oczyścić rany na plecach, gdzie pazury potwora również zaznaczyły swą obecność, ale przecież Tar'ur nie miał noża! Jak więc miał to zrobić, skoro narzędzie, którym chciał się posłużyć, nie było w ogóle w jego zasięgu? Pozostały mu tylko dwa toporki do rzucania, ale broni, którą chciał, nie miał. Musiał więc chwilowo zrezygnować z oczyszczania pleców.

Zajął się więc poszukiwaniami broni. Patrzył za porządnym ostrzem, żadnymi pałkami czy innymi obuchowymi typami. Wszystko jednak było tutaj zardzewiałe i stępione, nie nadawało się do zabicia wiwerny. Tar'ur musiał sobie więc jakoś poradzić... gdyby nie to, że nagle coś zaczęło mu brzęczeć z tyłu głowy. Było to irytujące, jakby nad uchem latała mu mucha. Nie mógł się tego pozbyć, choćby próbował wszystkich sposobów.

Wiwerna spała snem głębokim i kamiennym, więc nie sposób było jej dobudzić.

Wtem... Tar'urowi zdało się, że usłyszał czyjś głos. W czystym urk-huńskim, nawołujący go. Nie był pewien, o co chodzi, ponieważ przecież nikogo tutaj nie było prócz jego i bestii! Głos jednak uporczywie go nawoływał, a raz nawet podsunął wizję orka, jego samego widzianego innego oczyma, który siedział i miał zamknięte oczy. Jakby medytował lub spał na siedząco. A brzęczenie wciąż było w jego głowie i nie szło precz, lecz się zwiększało. Było na to jedno słowo: magia.
Spoiler:

Re: Urd - Shaen

66
Tar'ur z racji że zdał sobie sprawę że zwyczajnie nie ma przy sobie żadnego nożyka postanowił wykorzystać do tego celu własny toporek, jednak wyczekał aż Wiwerna nie będzie patrzeć... W końcu była to broń która miała pewien potencjał bojowy. I to właśnie go wykorzystał do tego aby zdezynfekować pozostałe rany tym razem te na plecach. Których nie mógł dosięgnąć konwencjonalnymi metodami. Kształt topora w pewnym sensie pomagał. Więc odpowiednie przetarcie ran nie powinno stanowić problemu. Choć mimo tego Ork zachowywał ostrożność jak i czynił to bardzo powoli. Cały czas dbał o te same czynniki co powszednio. I tak kiedy skończył miał zając się poszukiwaniem broni.

Poszukiwania porządnego kawałka stali czy choćby czegoś czym mógł by zagrozić Wiwernie nie wyglądały zbyt cudowanie. Broń była dość stara bezużyteczna. Nieco podejrzane wydawało mu się że broń tu była już pordzewiała i zniszczona w takim stopniu. Wskazywało by że bestia naprawdę długo tu urzęduje. Było tu także trochę błyskotek. Które pośniedziały od zwyczajnego spoczywania w takich warunkach. Sprawiało to że ork chyba musiał się zając Wiwerną za pomocą toporka którym przed chwilą wycierał swoje rany. Jednak czy ta broń sprosta zadaniu tego nie wiedział. Złapał mocniej dość mały toporek. Psychicznie jakby przygotowując się do walki przez chwilę skupienia. Spoglądając przy tym na bestię która żywiła się jego pobratymcami który mieli prawdopodobnie swoje rodziny. Wtem zaczęło się ork poczuł irytujące pulsowanie jak by uderzył się w głowę i doznał lekkiego szumu spowodowanego lekkim wstrząsowym urazem głowy. Albo jakimś wysokim ciśnieniem pulsującej w głowie krwi która sprawiała dziwny szum. A może to naprawdę była mucha. Ork początkowo jednak przypuszczał zwyczajnie uderzenie się lub też jakieś skutki utraty krwi. Sprawiło to że jedną ręką puścił toporek a drugą zaczął go odkładać na miejsce. Wiedział że w takim stanie może nie dać rady zabić Wiwerny wydawało mu się że jeśli ona potrzyma go dłużej to może jego stan się poprawi. Ale jeśli zobaczyła by ona jego broń to zapewne zabiła by go albo też pozbawiła by jej.

Dźwięk nie ustawał wręcz nasilał się i wtedy coraz poważniej zaczynało to martwić Tara. Coś było nie tak oznaczało to że mogło dojść do czegoś co za chwilę go zgubi. Lekkie przerażenie ogarniało orka w końcu działo się z nim coś czego nie rozumiał. W dodatku nie było to nic przyjemnego ani też nikt go o tym nie ostrzegał. Sprawiało to że był zdany na łaskę niewidomego o którym nic kompletnie nie wiedział. Następnie zaczął słyszeć głos. Czy był to głos który chciał go zabrać na drugą stronę ? Nadal był nawoływany. Głos wydawał się nie mieć żadnego kierunku a może było to spowodowane tym że znajdował się w jaskini. Nie wiedział nawet do kogo on należy był bardzo zniekształcony. Tar nie rozumiał nawet żadnego słowa z tego co słyszał. Ork złapał się za głowę i zakrył uszy. Wtedy zdał sobie sprawę że on nie do końca słyszał ten głos w końcu dobiegał on do niego nadal. Wzrok Orka spoczął wówczas zdecydowanie na Wiwernie. Ona czegoś chciała na swój własny pokrętny sposób. Wtedy ork dostrzegł przebłysk widział siebie medytującego. Tar wiedział podstawowe założenia medytacji. Orkowie którzy ruszali na polowania czasami odprężali się w ten sposób uspokajając ducha przed ciężkim starciem lub też aby zwyczajnie pozbierać je po ciężkiej walce. Ork nie rozumiał dlaczego Wiwerna zadaje sobie trud aby porozumieć się z własnym jedzeniem ale dokładnie tak to wyglądało orkowi. Wtedy usłyszał niewyraźne słowo które brzmiało. MAGIA. Ork widząc samego siebie w pozycji medytacji już domyślał się że Wiwerna coś od niego chce wykorzystując właśnie tą sztukę. Ork niezbyt mógł się skupić. I nadal nie zdążył się ubrać. co sprawiało że sytuacja była dość dziwna. Tar'ur nie był pewien czy Wiwerna coś od niego chciała i czego konkretnie chciała jednak postanowił usiąść na jakimś kamieniu a nie na czyichś zwłokach i przyjął pozycję do medytacji którą pokazała mu Wiwerna albo ktoś inny mógł mu to pokazać. W końcu była to Magia można było być tylko jednego pewnym. Wszystko może się teraz wydarzyć.

Przyjmując pozycję na zimnej skale która była pod jego gołym tyłkiem Ork czuł zimno. I ten głos który był bardzo niezrozumiały. Tar'ur jednak postanowił zamknąć oczy zgodnie z tą instrukcją którą dostrzegł. Widział ciemność. Tak to były jego powieki. Jednak ork mimo braku jakiegoś talentu magicznego wiedział że pozycja do medytacji nie polegała jedynie na ustawieniu tyłka na ziemi. Chodziło w tym wypadku bardziej o uspokojenie umysłu. Odrzucenie zbędnych myśli a najbardziej o uspokojenie emocji. Wyciszenie się. Ciężko było się wyciszyć kiedy w głowie słyszy się jakieś głosy które zdecydowanie nie pomagały w skupieniu. Ork jednak postanowił spróbować. Przysłuchiwanie się głosom nie było czymś co uznawał za dobry pomysł na początku. Najpierw spróbował zająć się swoimi emocjami. Dlatego zaczął się skupiać na czymś całkowicie spokojnym. I tak rozpoczął wyobrażanie sobie zwykłej pustyni pustej w której słońce świeciło by już przy zachodzie. Metoda w pewnym sensie uspokajała go po czym po chwili pomyślał. Mów więc co masz mi do powiedzenia. Wtedy Ork wyobraził sobie inne miejsce była to grota w której był razem z Wiwerną jeszcze przed chwilą. Wyobrażenie było może uproszczone jednak wydało mu się że w ten sposób łatwiej będzie zwyczajnie skomunikować się z Wiwerną. Swoimi oczami wyobraźni spoglądał prosto na Wiwernę Spała ona jak ostatnio kiedy ją widział. Wtedy postanowił wyobrazić sobie że krzyczy do niej. -Co chcesz mi przekazać Bestio ?!?! I zaczął powoli wsłuchiwać się w głos. Gdzieś w głębi czuł że już chyba całkiem go popierdzieliło. Właśnie siedział nagi na skale starając skontaktować się z bestią która prawdopodobnie zabiła więcej Orków niż on znał. Mimo tego Ork nie czuł strachu bardziej czuł wrogość z tego powodu. Ork jednak nie był ignorantem choć swoje nastawienie do spraw miał. Ciężko było by sprawić aby on teraz zmienił zdanie co do tego że chce zabić tą poczwarę. Dlatego skoro ma okazję jakoś spróbować się komunikować to dlaczego nie miał by spróbować ? Z resztą sam czuł że nie ma zbyt wielkiego wyboru i tak ta Wiwerna wdzierała się do jego głowy. Więc czemu miał by nie podjąć tej próby.
Obrazek

Re: Urd - Shaen

67
Wiwerna już nie odpowiadała na pytania Tar'ura w tradycyjny sposób. Drzemała i postronny obserwator wcale by nie zauważył niczego dziwnego... prócz medytującego orka w towarzystwie bestii. Tymczasem myśliwy słyszał brzęczenie, uciążliwy dźwięk nasilający się z każdą sekundą i nie pozwalający mu się poniekąd skupić. Jednakże zdawało się młodzieńcowi, iż odpływał — jego ciało stało się lżejsze, niczym gęsie piórko i wkrótce przestał zwracać uwagę na dźwięk rozchodzący się w jego głowie. Niedługo po tym zaś odpowiedzi na jego pytania przyszły same, w postaci... wizji.

Był w piwnicy szamana. Jednakże było tutaj nieco inaczej niż zwykle. Mniej półek, wszystko bardziej uporządkowane. Nie takie szczegóły jednak zwracały uwagę Tar'ura. Na dużym, dębowym stole leżało ciało. Chłopak widział je doskonale — otwarty brzuch, a w środku narządy wewnętrzne. Niedaleko na mniejszym stoliczku leżały zakrwawione narzędzia świadczące o zbrodni, jaką tutaj dokonano. Nikogo w pomieszczeniu nie było, lecz szybko ozwały się czyjeś kroki, a ze schodów zszedł ork.

Aparycją był przeciętny, ot, normalny przedstawiciel zielonego gatunku. Kły wyrastające z jego dolnej wargi były średniej wielkości, czarne oczy przenikliwe, nosił na sobie wełniane spodnie i jakąś koszulę. Posiadał mnóstwo wisiorków z kłów, koralików, kości i innych dziwnych rzeczy. Twarz miał pomalowaną w czarne szlaczki, prawdopodobnie mające jakieś zadanie, może nawet funkcje ochronne. Gdy ujrzał ciało leżące na stole, jego lico pociemniało i wystąpił na nie gniew. Podszedł powoli do wybebeszonych zwłok i pochylił głowę. Tar'ur mógł ujrzeć łzy w kącikach jego oczu. Potem... coś przed jego oczami się rozmazało i zdało mu się, że znowu jest w jaskini.

Ork górował nad lichym człowiekiem o wyglądzie cwaniaczka. Młodzieńcowi kogoś on przypominał, lecz było to wrażenie takie, jak to, że znał jakieś słowo, miał go na końcu języka, ale nie mógł sobie go przypomnieć. Przyglądał się więc ostrej, sądząc po mimice obydwu mężczyzn, wymianie zdań mającej miejsce na tym samym placu, z którego dzisiaj zabrała go wiwerna. Szaman wymachiwał dłońmi, wrzeszcząc i plując na człowieka, którego ekspresywny wyraz twarzy kazał sądzić, iż za nic ma sobie groźby swego rozmówcy. W końcu podniósł dłoń i zaczął coś mówić. Pobratymiec Tar'ura zrobił przerażoną minę i cofnął się o krok, a potem o dwa. Z pasa, przy którym trzymał parę woreczków i fiolek, odczepił pierwsze coś i zamaszystym ruchem ręki wysypał to pod nogi człowieka, który również właśnie kończył inkantować. Białe światło zalało postać szamana, a szarozielony dym owiał czarnoksiężnika z północy. Orkowie, którzy się temu przyglądali, byli przerażeni. Dopiero teraz myśliwy ich zauważył – przedtem jakby ich nie było, a plac był pusty. Teraz zaś działo się tak wiele...

Potem scena się urwała, a ork nie był sobą. Dosłownie, patrzył z góry na całą wioskę, tak jakby unosząc się w powietrzu. Czuł, że jego ciało nie jest jego ciałem. Zdawało mu się nawet, że ma skrzydła i tylko jedną parę odnóg... Oraz, że posiada ogon. Zniżył swój lot i znalazł się kilkanaście stóp ponad zabudowaniami, kierując się w stronę felernego placu. Tar'ur czuł, że dzieli z kimś także swoje emocje – a raczej, że ktoś dzieli swoje z nim. Dlatego miał ochotę wszystko rozszarpać i zniszczyć. Zauważył także kogoś... Szamana! Tego samego, którego on znał, z którym rozmawiał. I wtedy Tar'ur zdał sobie sprawę, że cwaniaczkowaty człowiek i czarownik, którego spotkał, a który wywróżył mu przyszłość bohatera, jest tą samą osobą. Magia, magia i jeszcze raz magia, to magia była tutaj głównym czynnikiem powodującym zamęt w głowie chłopaka, któremu obrazy znowu się urwały.


Siedział w jaskini, a wiwerna, którą sekundę temu był, wierciła się niespokojnie. Nic się nie zmieniło, prócz tego, czego się dowiedział chłopak. A dowiedział się sporo! Na przykład, że szaman nie powiedział mu wszystkiego, okłamał go, a na dodatek nie był nawet prawdziwym orkiem! Tar'ur musiał więc zdecydować teraz, co robić? Na pewno ułożyć plan działania...
Spoiler:

Re: Urd - Shaen

68
Medytujący dość szybko wylądował w wizjach, wizje te były dość charakterystyczne i poniekąd znajome. Szaman również karmił go wizjami jednak były one zdecydowanie mniej skuteczne. Mniej dokładne. Możliwe że to podejście orka zdecydowanie się różniło. Wtedy czuł że specjalnie robią z niego wybawiciela kiedy teraz zwyczajnie mógł zginąć do tej pory. Zabity przez Wiwernę. W pewien sposób sprawiało to że ork czuł się dziwnie. Prawdopodobnie każda strona będzie chciała udowodnić swoje racje przeczuwał to. Dlatego dalej w ogromnym skupieniu starał się szukać detali jak i nieścisłości w tej wizji. Jak i starać się zwyczajnie osądzić czy to trzyma się całości.

Pierwsza wizja wyglądała znajomo. A przynajmniej miejsce w którym znajdował się Ork. I tak obserwując sytuację Ork dostał dość szybko myślotoku - Byłem tu, to piwnica szamana, jest inna starsza. Wojna z Wiwerną musiała trochę już trwać. Racja orkowie już tak podupadają na duchu. Ciało ? Nie wygląda mi to na jakąś zbrodnię, to są narzędzia. Nikt nie zabija celowo narzędziami. W własnej piwnicy. Rozcięty brzuch w ten sposób. Poród z komplikacjami jakieś oględziny ciała ? -Zastanawiał się Tar'ur. Następnie zaczął schodzić w wizji jakiś ork. Nie znam go. Wygląda jednak na kogoś istotnego. Nie jest wojownikiem. Nie wygląda na gotowego do walki. Znał ofiarę. Tak to musiał być ktoś bliski. To musiał być poród z komplikacjami wykonany niepoprawnie. To nie jest proste jednak w takich warunkach bardzo wykonalne. Małe ryzyko zakażenia, dobry sprzęt, bezpieczne miejsce, możliwe że nawet można było uśpić kobietę. Chyba sam bym dał radę to zrobić. - Poczuł że znów jest w jaskini, jednak zaraz po tym znów poczuł te dziwne uczucie.

Gdzieś go widziałem... - Pomyślał widząc człowieka. Wyglądało to na klasyczny przypadek Deja Vu -To on jest sprawcą ? Na to wygląda. W końcu bluzgami to nie obrzuca się przypadkowego człowieka w wiosce. Zaraz czemu się cofasz... Jeden prosty w twarz i będzie po wszystkim. Gdzie ci Orkowie uczyli się walczyć. To straszne. Następnie oboje sekundanci skończyli zabawę w magików. I wszystko spowił biały dym.
Co ?!?! Magików to już do cna popierdoliło. Zamiast postarać się udupić swojego przeciwnika to rzucają na siebie polimorfie które zwiększają siłę przeciwnika. Jeden zamienił drugiego w Wiwernę a drugi w Orka. Do cna im się w dupie poprzewracało... -Nastał koniec wizji a Tar'ur spoglądał na Wiwernę w wyraźnym politowaniem.


Minęło trochę czasu podczas którego tar'ur patrzył nadal nagi siedząc na kamieniu w pozycji medytacyjnej. I tak w końcu przemówił głośno. -Ty Być Debil ! Tar'ur wiedział że ma odczynienia z osobnikiem który jest orkiem oznaczało to że jest gniewny, jednak po wspomnieniu widział że ma on chociaż trochę współczucia. Dlatego wiedział że go nie zaatakuje. I tak powiedział dalej. -Ty wzmocnić swojego wroga zamiast pizgnąć w wroga morda. Znów chwila przerwy. -Ty sprawić że twoi ludzie ginąć. Oni słuchać teraz wroga. A sytuacja być zła. Nie, ona nie być zła. Ona być poroniona. I ork założył ręce na siebie dość tryumfalnie i zaczął mówić. -Ale ty się nie martwić. Ja mieć plan. Dobry plan. Ty mnie słuchać i my pozbawić szamana władzy. Ja wykorzystać jego naiwność. On wmówić że ja bohater, który uratować wioska przed twój gniew. Ja to zrobić, jak wróg się nie spodziewać. My polecieć do wioska nie jako walczący. Ale jak rycerz i koń. Oni myśleć że ja cie kontrolować. Wróg nie móc ci nic zrobić. Być impas, on móc spanikować, zaatakować nas. Wtedy my go zabić. Ludzie widzieć że on zacząć. I tak nastała chwila ciszy.

Tak Ork zdał sobie sprawę z poważnego problemu, jak przeklęty człowiek mógł mieć potomków. Albo co się stanie gdy zginie ten człowiek. Wydało mu się to dziwne. A wizja stwierdzała mu dość niejasno że to chyba był jakiś poród. Komplikacje zazwyczaj są w przypadku gdy coś jest nie tak. A bliźniaki wydają się taką komplikacją. Dlatego zaczął ponownie mówić. -Ja zastanawiać i my musieć coś ustalić. Wróg mieć dzieci. Mi wydawać się to dziwne. On obiecać mi córka. Mi wydawać się to dziwne. Ja myśleć te dzieci nie być jego... Ty zachować spokój. Ja mieć plan. Ty nie robić głupot. Ja mieć problemy z mowa. I to być problem. My musieć zrobić to spokojnie. -Uspokajał profilaktycznie Wiwernę obserwując jej reakcję. Tak możliwe że Quesha jak i Toshmuk to jego dzieci. Wiwerna prawdopodobnie była by w takim przypadku dość rozbujana emocjonalnie dlatego Ork nadal siedział na kamieniu poskramiając Orko-Wiwernę słowami. -Ja uznać że ty musieć wiedzieć. To móc cie zaskoczyć. Popsuć plan. Ty obiecać im nic nie zrobić dzieci wroga, nie atakować nikogo.- I no tak jak Wiwerna mu odpowie.- Ty kiwać głowa.

I tak ork jakoś doszedł do momentu w którym nie był pewien co powiedzieć. W sumie wypadało by teraz ustalić co dostanie za wykonanie zlecenia. Jednak Tar'ur był debilem. I poniekąd sam nie wiedział czego chce. Instynkty podpowiadały mu że Quesha była by świetną nagrodą. Jednak to były tylko żądze a ork nauczył się że to dość często gubi nie tylko orków. W końcu on był praktycznym analfabetą. Nikt nie wytrzymał by z nim na dłuższą metę. W sumie był by w stanie zdetronizować tego orka i stać się władcą tej wioski co znów wydawało się bardzo kuszące. Miał by wszystko, ba prawdopodobnie wszystkie kobiety w wiosce. Jednak zdawał sobie sprawę że nie trwało by to długo chyba że zamienił by się w tyrana. Całość tych przemyśleń sprawiała że myśliwy podejrzanie długo milczał. W głębokich przemyśleniach. I tak powiedział pytając.-Jak my zabić człowiek ty być ork ? I tak po kiwaniu które wyszło tak lub nie wiem odpowiada. -Jeśli nam się udać. To ja potrzebować pomoc. Życie być trudne i ja być poszukiwany przez swoja wioska. Jak ty wiedzieć, ja mieć problemy z mowa. To być tam problem. Ja teraz włóczyć się po pustynia. Więc ja móc chcieć przysługa. Kilka przysługa.

No i w końcu zaczęło się robić Tarowi nieco zimno w tyłek. Co sprawiło że spokojnie wstał. I zaczął się ubierać. Robił to bardzo powoli. W końcu nadal był nieco ranny z powodu tego ofensywnego transportu. Teoretycznie krew powinna już uformować delikatne strupy które zabezpieczały by jego ciało dodatkowo przed rozerwaniem szwów i innych takich. I tak wszystko wkładał na swoje miejsce. Myślał w tym czasie już o tym czego noże się spodziewać na polowaniu na tego Shamana. I dość szybko zdał sobie sprawę że ma on długą tradycję w zasłanianiu się orkami. Dlatego możliwe że weźmie zakładnika sprawiło to że spokojnie zaczął sprawdzać w jakim stanie jest jego dominująca prawa ręka. Musiał to wiedzieć wcześniej. W końcu to było bardzo istotne. I spokojnie zaczął nią poruszać sprawdzając czy jest z nią źle. Naramiennik na pewno miał teraz na drugiej stronie aby ją odciążyć. Tar'ur był dziwnym orkiem. Bycie niezbyt mówiącym milczkiem nauczyło go planowania na naprawdę dalekie dystansy do przodu. Klasycznie zazwyczaj sprawiało to że brakowało mu tyłów jak i wiedzy. Dalej ryzykował się jednak do walki która mogła nie nadejść, nie było to jedyne co sprawdzał w końcu musiał wiedzieć czy da radę realnie walczyć. Nie mógł liczyć na kilkumetrową Wiwernę ponieważ to sprawiło by że inni mogli by się na nich rzucić. I tak Ork powoli rozciągał się rozgrzewając do boju już ponownie ubrany. I po chwili popatrzył na Wiwernę i tak zapytał -Ty zgadzać się na plan ?

Odpowiedz pozytywna oznaczała jedno że ork zwyczajnie powoli będzie próbował jakoś wejść na Wiwernę. To będzie raczej dziki lot... Ważne jednak żeby wyglądało na to że ork kontroluje Wiwernę dlatego raczej starał się podjeść jakoś tak aby wejść na jej grzbiet. Jednak nie śpieszył się możliwe że Wiwerna chce jeszcze coś mu przekazać. Dlatego Tar'ur zachowywał się absolutnie spokojnie. Jednak myślami cały czas to wszystko jakoś układał. Myślał jak to wszystko w wiosce rozegrać. Jak wytłumaczyć i jakich słów użyć. W sumie szybko zdawał sobie sprawę że w tej wiosce mówi zdecydowanie więcej niż w swojej ojczystej wiosce.
Spoiler:
Obrazek

Re: Urd - Shaen

69
Monolog Tar'ura był godny poklasku, być może nawet nagrody. Małomówny ork wygłosił niesamowitą przemowę, wysilając swój narząd mowy do granic możliwości. Wykazał się entuzjazmem, pomysłowością i dobrym planem, który wszakże chciał wcielić niemal natychmiast. Nawet się ubrał i przygotował do odlotu!

Był tylko jeden problem.

Prócz tego, że wiwerna poruszała się niespokojnie, nie wykazywała szczególnych zdolności do zachowania świadomości. W skrócie, spała. Wszakże była jej pora, bestia była zwierzęciem nocnym, które w dzień śpi. I tak też ona nie wybudziła się wraz z Tar'urem z sennych wizji, wspomnień za innego życia potwora. I gdy ten gadał, ona co jakiś czas jedynie wydawała dziwne odgłosy i ruszała się na swoim miejscu. Nie zareagowała na gadkę orka. Być może słyszała, a być może nie. Tego w tym momencie Tar'ur się nie dowiedział, bo gdy podszedł do wiwerny, chcąc ją ujeżdżać, wcześniej zbyt zaaferowany swoją ideą, zauważył dopiero teraz, że ta zapadła w sen. I nie chce w tym momencie współpracować, nawet nie odpowiedziawszy na jego pytania. Nawet jeśli plan myśliwego był dobry, musiał najwyraźniej poczekać... lub wymyślić coś innego.
Spoiler:

Re: Urd - Shaen

70
Tar'ur zaczął już niemal wchodzić na Wiwernę kiedy nagle zdał sobie sprawę że przysnęła. Monolog i błyskotliwość planu orka najwidoczniej była zbyt przytłaczająca dla zmęczonej Wiwerny. Ork jednak nie wyglądał na zadowolonego. - Co ? Zasnęła ? Teraz ?! Przedstawiciel rasy zielonoskórych lekko się zbulwersował. Co objawiło się chęcią szturchania i szamotania śpiącej Wiwerny. Chciał ją obudzić. Jednak dość szybko zdał sobie sprawę że to chyba nie najlepszy moment na szturchanie tej poniekąd umęczonej duszy. Ehh... Niech już śpi... Ork dość szybko postanowił poszukać czegoś innego do roboty. Teoretycznie był gotowy do wylotu. Mógł wypocząć jednak niedawno spał. I nie czuł się jeszcze znużony. Był świadom tego że mógł teraz zabić Wiwernę bez większego wysiłku. Był by to chyba największy podstęp jaki ork w życiu zrobił. No może czasami zdarzało mu się oszukać wuja. Myśliwy jednak łyknął historię zawartą w wizjach, możliwe że będzie to przyczyną jego zguby. Jednak serce o ile takie orkowie posiadają posunęło go do pomocy Wiwernie.

Po tych sporych przemyśleniach i ostatnich wahaniach w których ork się upewnił. Spokojnie odsunął się od Wiwerny. Zbliżył się wówczas do szczątków które znajdowały się w jaskini. W końcu był świadomy tego że to Wiwerna prawdopodobnie zabiła wszystkich tych nieszczęśników. Prawdopodobnie przybyli tu z powodu klątwy jak on. Choć ork wolał się upewnić. Mimo podjęcia decyzji o tym że warto skonfrontować zarówno szamana jak i Wiwernę. Dlatego podszedł do kości i pozostałości po tymczasowych lokatorach którzy zostali na dłużej. I zaczął spokojnie szukać poszlak. Już wcześniej był świadomy tego że są to czaszki przypominające czaszki jego rasy. Jednak po uzbrojeniu jak i wyposażeniu mógł próbować dowiedzieć się więcej. Wiwerna musiała coś jeść a ten obszar nie był jakiś zbyt obfity w zwierzynę czego świadom był ork. Więc prawdopodobnie z powodu zemsty przemieniony ork zabijał przypadkowych ludzi których napotkał na swej drodze ? Było to czyste teoretyzowanie. Jednak po ekwipunku można było łatwo odróżnić czy Wiwerna zabijała tylko orków czy może i inne razy.

Grzebanie w pozostałościach nie należało do najprzyjemniejszych. Smród nie zniknął mimo tego że węch orka powoli przywykł do tego okropnego zapachu. Powoli jednak w orku budziły się wątpliwości. Ile czasu musiało minąć aby uzbierała się taka sterta ciał... Czy on sam będąc Potworem stał by się nim naprawdę ? Zabijał by innych dla swojej zemsty ? Pewnie tak... Orkowie, ludzie, a nawet elfy często zabijały się między sobą z mniejszych pobudek. Chyba to właśnie różniło bestie nie znały one zemsty. Kierują się one tylko własnym przetrwaniem. Jeśli są głodne zabiją. Jeśli są zagrożone zabiją. Choć i wśród nich istnieją przypadki splugawione działalnością magi. Ork zdając sobie z tego sprawę czuł się dziwnie. Przez chwilę spoglądał na czaszkę którą miał w ręce zastanawiając się kim mogła być kiedyś. Czy była jakimś wielkim wojownikiem. A może przypadkową osobą która została porwana z powodu zwykłego głodu. Ork zdawał sobie sprawę coraz bardziej z tego że zbyt wiele czasu spędził w swojej rodzinnej wiosce. Otoczony przez w miarę przyjazne osoby przez większość swojego życia. W momencie w którym wyrwał się z wioski będąc przy tym wyrzucony i pewnie poszukiwany. Został rzucony na naprawdę głębokie wody. Ile pozostaje jeszcze osób nieświadomych tego jak okrutny jest ten świat ? Przemyślenia wcale nie pomagały orkowi się uspokoić przed powrotem do wioski. Jednak wyprostował się popatrzył w kierunku wyjścia. możliwe że chciał zwyczajnie odpocząć od widoku resztek jedzenia Wiwerny. A może chodziło o to światło na końcu jaskini. Które dawało nieco nadziei.

Myśliwy miał już dość szukania tych tropów i poszlak. Postanowił jednak zamiast tego rozejrzeć się po jaskini spokojnie. W końcu miał sporo czasu zanim Wiwerna się obudzi. mógł dlatego zwiedzić i eksplorować przeszukując ją dokładnie. Szukał czegoś co jeszcze było do użytku albo przykuje jego uwagę. Wiedział że co jakiś dystans walała się jakaś zaśniedziała biżuteria. I dużo zardzewiałej broni. Broń można było zawsze przetopić i zrobić z tego coś porządnego. Jednak ważyła ona zbyt sporo aby się tym zwyczajnie forsować. Dlatego na razie postanowił wybrać bardziej drobne przedmioty i zrobić z nich swoistą paczkę. Spokojnie wyciągnął jedną skórę i zaczął odkładać wszystko co błyszczało jakąś wartością na nią. Nie był znawcą. Jednak monety lub pierścienie czy jakieś naszyjniki czy inne ozdoby mogły posiadać jakąś wartość. Szczególnie jeśli były wykonane z metalu albo posiadały jakieś klejnoty czy ładnie wyglądające kamienie. Dlaczego to robił ? Wiedział że martwym to się już nie przyda. A zakończenie sprawy z Wiwerną było bardzo nie pewne. Możliwe że nie będzie mógł tu już nigdy powrócić. A ciekawość z zwykłą chęcią posiadania czegokolwiek co mogło by pomóc była dość silna. Więc jeśli znalazł jakąś broń nie ugryzioną zębem czasu również się nią interesował. W końcu nieco uszczuplił swój arsenał pierwszym starciem z Wiwerną. Może Drwimir wiedział co kryje się jeszcze w tej mrocznej jaskini.
Spoiler:
Obrazek

Re: Urd - Shaen

71
Z niektórych kości zwisały pozostałości po tkankach żywych, które jeszcze nie zostały obgryzione przez owady. Reszta bielała w półmroku groty, obleczona nierzadko w strzępy ubrań, zardzewiałe, metalowe elementy. Dużo szkieletów było porozwalanych po całej długości i szerokości jaskini, to znaczy tutaj leżała kość piszczelowa, tam udowa, gdzieniegdzie leżał porzucony szkielet, któremu brakowało na przykład nóg, części klatki piersiowej lub ogólnie całego torsu. Niektóre były połamane, niektóre całe, ale najważniejszym elementem świadczącym o tym, jak daleko zapuszcza się wiwerna, była różnorodność wszystkich szczątek. Tar'ur poprzednio znalazł głowę orka, lecz teraz, w chwili, gdy przyjrzał się uważnie otoczeniu, zauważył, iż można było znaleźć szkielety o wiele drobniejsze, czaszki należące być może do ludzi, elfów, także sylwetki małe, które równie dobrze mogły należeć do krasnoluda, gnoma lub dziecka. Były tutaj także kości koni, bydła i innych zwierząt. Gdzieś leżało coś podłużnego, co przypominało do złudzenia pozostałości po gigantycznej gliście lub innym wijącym się stawonogu. Wiwerna długo musiała tutaj egzystować, skoro nazbierała tak imponującą kolekcję.

Nagich i bezdomnych nie zabierała ze sobą, więc w grocie nazbierało się trochę skarbów. Jedne były tak zaśniedziałe, tak przeżarte przez rdzę, że stały się bezcenne w złym tego słowa znaczeniu. Prócz ubrań znalazło się kilka zbroi – nawet jedna płytowa! Jednak jej stan wskazywał, że bestia musiała "odpuszkować" wojaka, aby go pożreć. Ponadto odłogiem leżało mnóstwo broni, niestety większość w złym stanie lub będąca za ciężka i nieporęczna, by zabrać ją ze sobą. Tar'ur znalazł za to pięknej roboty nóż w skórzanej pochwie ze srebrnymi okuciami, przypięty do pasa nieszczęśnika w puszce. W chwili, gdy ork wysunął ostrze z pokrowca, jego oczom ukazała się głownia wykonana z czarodziejsko opalizującego materiału, nieco jaśniejszego od stali. Miała ona około stopy długości. Rękojeść owinięta była czarną, miękką skórą, owiniętą srebrnym drutem. Jelca nóż ten nie posiadał. Ostrze nie było stępione, a nawet wręcz przeciwnie – było ono tak ostre, że aż zaskoczyło to Tar'ura. Nie wyglądało to na tanią broń i zapewne nią nie było...

Zaczął się rozglądać za czymś innym, co było wartościowe, ale na pierwszy rzut oka niczego nie zobaczył. Wszystkie błyskotki, które tutaj leżały były albo zbyt zepsute, by mieć jakąś wartość, albo nie mające właśnie żadnej. Jakieś naszyjniki z zębów, rzemienie i podobne temu wszystkiemu leżały na rozłożonej przezeń skórze, marnie się prezentując. Tylko ten nóż, który Tar'ur znalazł, tylko on miał tutaj tak naprawdę wartość.

Inną sprawą było, że zerkając w stronę wyjścia z jaskini, Tarowi zdawało się, że niebo wygląda nieco inaczej niż zwykle. Gdy wyszedł z groty, zauważył, że słońce przesunęło się z pozycji w zenicie bardziej ku jego lewej stronie, znikając powoli za góry, które rzucały długie cienie na swoją podstawę. Znaczyło to, że na wizjach zeszło mu dłużej, niż myślał! Zobaczył też, jak bardzo oszałamiający widok przedstawiał się z pozycji, w której stał. Masyw górski piętrzył się wysoko w oczach Tar'ura, sięgając lazurowego nieba. Poniżej, daleko w dole i kawałek przed górami leżala wioska, nieregularne koło z dziesiątkami porozrzucanych wszędzie chat. A dalej pustynia, falujące, złote morze sięgające daleko poza widnokrąg. Wielka, pusta przestrzeń niezmącona żadnym poruszeniem. Inaczej to wygląda, kiedy tam jesteś, a całkiem inaczej, gdy stoisz nad tym i spoglądasz w to wszystko. Stojąc przy wyjściu z jaskini, Tar'ur dostrzegł wąską ścieżkę prowadzącą w dół, zdradliwą, bo bardzo łatwo można było spaść w dół i zostać krwawą papką, pozostałością po bohaterze.

A wiwerna wciąż spała.
Spoiler:

Re: Urd - Shaen

72
Tar'ur widząc rozmach Wiwerny coraz bardziej nabierał wątpliwości czy może nie zabić Bestii kiedy śpi i zwyczajnie powrócić do wioski. Czy był jej jedzonkiem na potem ? Ork zdecydowanie coraz bardziej popadał w paranoję. Coraz bardziej zaczynał wątpić w to czy nie powinien spróbować zabić, mógł by to zrobić mocnym ciosem w szyję celując w jej rdzeń kręgowy kiedy śpi. Zwiększało to jego szanse na przetrwanie, czy jednak było by to dobrym rozwiązaniem ? Sam nie wiedział. Nawet nie przypuszczał że nieświadomie dążył do czegoś chyba niezbyt realnego. Nawet jeśli kiedyś Wiwerna była normalna to teraz mógł być już resztkami tego człowieka. W końcu jedyne co mogło go tu trzymać to nienawiść. Nadal ciężko było mu podjąć jednoznaczną decyzję. Z zwykła chciwość i lekka złość na to że mógł zostać oszukany podtrzymywała go dlatego dalej by trzymał się tej bardzo ryzykownej opcji.

Przeszukiwania odniosły dość nieoczekiwany skutek. Tar'ur dalej badał jaskinie.
Podczas czysto zarobkowego sprawdzania tego co uda mu się wygrzebać powoli dochodził do wniosku że tutejsza biżuteria jest niezbyt warta zachodu, jednak mimo tego Ork postarał się zawinąć co się da. Następne na co natrafił podczas poszukiwań to resztki różnych zbroi. Wydawało mu się że skoro wiwerna zabijała jadem to proces odszypułkowywania przebiegał by dość spokojnie z martwym lub zatrutym przeciwnikiem. Nic nie zmuszało w końcu wiwerny do jedzenia raczej ciężkostrawnych garbowanych elementów. A o metalicznym posmaku zbroi płytowej jak i tym że może drażnić dziąsła nie mo co nadmieniać. Dlatego Ork liczył na to że może uda się coś wygrzebać z tej sterty pozostałości. W sumie z racji tego jak opuszczał swoją rodzinną wioskę był dość nieuzbrojony. Dlatego zaczął spokojnie kompletować kawałki zbroi które mogły by mu się przydać i były stosunkowo nie uszkodzone. I tak przeszukując dalej i kompletując powoli zbroję jak i dopasowując do siebie to wszystko natrafił na nóż. Była to dość specyficzna broń. Praktycznie nie używana przez orka. Jednak wyglądała wyjątkowo dobrze. Po wysunięciu ostrza i przyjrzeniu się broni zdał sobie sprawę jak była pięknie wykonana i w dodatku w idealnym stanie. Ostrość narzędzia sprawiała że ork zdał sobie sprawę że jest to prawdopodobnie najlepsza broń jaką posiada. Nie tylko pod względem wartości jako broni ale i potencjału bojowego. Gdyby kiedyś nauczył się władać taką bronią. Ork jednak miał przeczucie że może to nigdy nie nastąpić. Też zasięg broni pozostawiał wiele do życzenia. W połączeniu z tym nie że nigdy nie używał noża, a właściwie po porostu nigdy nim nie walczył sprawiało że nie brał tego jak broni. Był on bardziej dla niego jedynie narzędziem do pracy. Dlatego Ork postanowił zatrzymać go ponieważ zdawał sobie sprawę że jest naprawdę idealnym narzędziem do oprawiania zwierząt. W końcu zdjęta skóra przy użyciu tak dobrego narzędzia była by naprawdę wysokiej jakości.


Ork podczas spokojnego przeszukiwania dotarł również do wyjścia z jaskini. Widząc jak trudno będzie mu stąd wyjść postanowił że przedwczesna próba odejścia nie jest tym co powinien zrobić. Spora skarpa zniechęciła go przynajmniej na razie. Dlatego powrócił do kompletowania zbroi. Czego szukał najbardziej i co go interesowało ? Oczyścicie jakaś kolczuga którą mógł by się ogólnie nieco zabezpieczyć w końcu nie krępowała ona zbytnio ruchów. Do tego przydał by mu się napierśnik w dość dobrym stanie mógł by go uratować przed nie jednym atakiem. Ostatnim czego szukał były jakieś Karwasze i rękawice. Oczywiście ork był dość wybredny jeśli chodzi o używany sprzęt. Ze względów bezpieczeństwa oczywiście. Nie zamierzał zabierać ze sobą obciążenia a jedynie elementy które na niego pasują było to w sumie coś w rodzaju układania puzzli z gotowych elementów. A tak przynajmniej mu się wydawało. Najpierw jednak starał się złożyć zbroję płytową należącą do tego od puszkowanego przeciwnika. Skąd wiedział jak to wszystko poukładać ? Otóż widział w domu shaman-a jedną zbroję płytową miał trochę czasu aby się jej przyjrzeć też nie działo się to tak dawno temu można wręcz powiedzieć że było to wczoraj, a to dawało mu dużo ułatwienia w końcu widział kiedyś gotową wersję. Dlatego zaczął ją się nią zajmować. Najpierw wytarł to co znalazł spokojnie, zbadał, rozłożył i co najważniejsze musiał jakoś zaplanować jak to wszystko razem zorganizować. Więc sprawa była nieco skomplikowana. Potem zaczął zastanawiać się jak to wszystko trzymało się całości. Widząc powoli coraz bardziej skompletowaną zbroję płytową zdawał sobie sprawę z tego jak jest zbudowana albo jakie ma wady. Wiedział jedynie co ma do tej pory na sobie i pasuje do jego ciała idealnie a były to ubrania, metalowy pas, nagolenniki i jeden naramiennik. Tar'ur znał się nieco na zbrojach jednak obserwacja innych sprawiała że poniekąd uczył się. W ten sposób zdawał sobie sprawę z ich budowy. Pomagało to w wielu przypadkach. Jeśli nosił by taką to zdecydowanie łatwiej było by mu wykorzystać potencjał zbroi. Drugą sprawą było to że jego rzemiosło było dość spokrewnione z tą dziedziną. Wcale nie oznaczało to że myśliwy potrafił stworzyć zbroję. Jednak wydawało mu się że stworzenie ubrania z skór było by możliwe. Gdyby dodać do tego elementy z kości lub też jakoś to dorobić. Dlatego z zwiększoną ciekawością Ork interesował się zbrojami tu obecnymi. Był również trzeci aspekt wiedział jak poradzić sobie z przeciwnikiem ubranym w coś takiego. W końcu ustalenie gdzie taka zbroja ma słabe punkty była bardzo cenna w przyszłości. Dlatego ork jak najbardziej uczył się w tym momencie, jego metody były może dość niekonwencjonalne, jednak ork należał do przypadków uczących się na własnej skórze. Również śpiąca Wiwerna zachęcała go do zajęcia się sobą podczas jej snu. Ork mógł próbować zasnąć ale nie dość że nie czuł się strasznie zmęczony to pozostawało sporo niezaufania do nowego dość groteskowego przyjaciela. Dlatego musiał się czymś zająć. I z tą myślą żeby jakoś wykorzystać ten czas zabrał się dalej na studiowaniu i kompletowaniu zbroi. W sumie jeśli jakiś element był lekko wygięty to ork mógł go naprostować rękoma. Wydawało mu się że blacha w zbroi płytowej może być nieco naprostowana. Co do rdzy to wiedział że nie jest ona zbyt przydatna ale mógł to później nieco wypolerować, najpierw może nawet przetrzeć piaskiem przez jakąś szmatkę przypadku gdyby była bardzo zardzewiała a następnie jakimś solidnym kawałkiem materiału wypolerować. Braki w garbowanej skórze mógł uzupełnić skórą którą posiadał przy sobie. Poniekąd miał również trochę skóry czym mógł sobie dopomóc. Wiadomo było że Tar'ur raczej nie doścignie nigdy żadnego płatnerza w swoim fachu jednak. Istniało spore ryzyko że jakimś cudem coś mu wyjdzie. Oczywiście o ile wejdzie w tą zbroję. Zbroje były nieco regulowane pod względem rozmiaru , jednak podejrzewał że zbroja mogła należeć do człowieka i jeśli był on dość chuderlawej budowy to mógł nie wejść nawet po sporym rozciągnięciu zbroi na elementach ruchomych. Chyba że całkowicie poprzerabiał by paski mocujące zbroję do ciała. Wtedy jednak powstawał by inny problem elementy mogły by go niezbyt dobrze bronić. W końcu powstało by sporo szczelin. Mógł by starać się je jakoś zakryć na przykład kolczugą pod zbroją nałożoną oczywiście na jakieś ubrania ubrania, noszenie kolczugi na gołe ciało było by zbyt szalone nawet na tak twardego orka jak on. W tych przemyśleniach i w sporym skoncentrowanym skupieniem myśliwy umilał sobie czas grzebiąc w zbroi płytowej. Jak i reszcie zbroi zastanawiając się czy coś z tego może mu wyjdzie. Kto wie może był to początek jego nowej kariery jako płatnerza.
Obrazek

Re: Urd - Shaen

73
Ork skrupulatnie zbierał pojedyncze elementy zbroi, próbując skompletować coś, co mogło przypominać w teorii większą część pełnego uzbrojenia. Skupiał się niezwykle mocno na tym zadaniu, nie zważając na czas — a wczesno-popołudniowe słońce obniżało swą pozycję na widnokręgu raz za razem, posyłając na wioskę coraz dłuższe cienie. I do jaskini wpadało coraz mniej światła, ograniczając pole widzenia orka coraz bardziej.

Zbyt skupiony na swej pracy, Tar'ur nie usłyszał z początku szelestu z głębi groty. Dopiero po chwili, gdy odwrócił się w stronę wiwerny, ujrzał, iż ta zdążyła się wybudzić. Aktualnie przeciągała się — jej długa szyja prostowała się, poruszała także skrzydłami niespokojnie, jakby chciała już je rozwinąć i odlecieć daleko. Pod jej łapami chrupały kości, na których sypiała, w większości już połamane. Ogon świstał w powietrzu, gotowy do żądlenia. Ork-myśliwy widział, jak jej wzrok spoczywa powoli na nim, taksując go uważnie, z pewną iskrą w spojrzeniu... iskrą głodu. Tar'ur wcześniej widział, jak na niego spogląda. Błyskała tam inteligencja, cierpienie, ale przede wszystkim orczeństwo. Chłopak podświadomie czuł, że ma do czynienia z czymś więcej niż tylko bezdusznym potworem... w przeciwieństwie do teraz.

Z głębi jej gardła dochodził dziki, warczący pomruk. Wzrok skupił się na orku, wyraźnie mając na myśli niespecjalnie inteligentne pomysły. Z pomocy w uwolnieniu się z ciała wiwerny, Tar'ur stał się jej śniadaniem. I musiał coś zrobić, żeby przeżyć to spotkanie.
Spoiler:

Re: Urd - Shaen

74
Myśliwy zdał sobie sprawę z tego że Wiwerna patrzy na niego z nieco wygłodniałym wzrokiem. Sprawiło to że popatrzył na nią nie prostując się jeszcze. Jego wzrok był pełen determinacji i braku jakiegokolwiek strachu. Zupełnie jak by był gotowy na to że Wiwerna będzie go chciała teraz zjeść. Nie rozumiał czemu teraz miała by go atakować możliwe że było to spowodowane zwyczajnym głodem nad którym Wiwerna traciła panowanie. W końcu wizja była zbyt realna na podstęp, Znała nawet piwnicę do której raczej ciężko było by się dostać Wiwernie. Chyba że była naprawdę potężną magią potrafiącą ukazać dokładnie to czego szukamy lub oczekujemy. Ale nawet to odpadało. W końcu gdyby Wiwerna chciała go kusić udawała by pewnie płeć żeńską

Po porażeniu dość zdecydowanym wzrokiem ork wyprostował się powoli obserwując Wiwernę i powiedział.
-Ty chcieć pomoc czy nie chcieć ?
Nawet już nie tłumaczył temu osobnikowi tego z kiwaniem. Chwilowo nie był w nastroju. Zagrożenie jakie nad nim wisiało nie sprzyjało długim monologom. Ręką również spokojnie złapał za rękojeść topora jednak jeszcze go nie wyciągał. Po prostu czekał na odpowiedz. W końcu Lepiej nie stawiać wszystkiego na jedną kartę bo czasem może to oznaczać koniec gry. Z czego doskonale zdawał sobie sprawę.


Jak zamierzał się bronić w razie ataku Wiwerny ? Najlepszą obroną oczywiście był atak jednak w tym wypadku ciężko było zastosować tą taktykę. W końcu istniała nadal opcja "pokojowego" rozwiązania, a przynajmniej tego poranku w tej grocie. Więc jeśli Wiwerna zacznie bardziej się do niego zbliżać powoli zaczyna wyciągać topór. Jeśli oddalać to chować. Zwyczajna zależność która powinna dać do myślenia. Jeśli jednak Wiwerna za nic sobie ma zwyczajne nakreślenie granic bezpieczeństwa i próby komunikacji. To wtedy wyciąga topór. I oczekuje jej ataku. Bestia może i czuła się pewnie w swojej grocie jednak ciężko było jej tu się poruszać. W końcu dużo ciężej było jej tu latać. Też powszednie starcie uświadomiło mu że Wiwerna atakuje jedynie szponami i ogonem. Z powodu braku możliwości latania. Atak szponami był by bardziej z małego wyskoku. Więc łatwy do uniknięcia przez to że bestia zwyczajnie musiała by się ruszyć. Dlatego Myśliwy widział najbardziej ważny element przeciwnika ogon. I próbował go uciąć. W momencie kiedy go zaatakuje. Nie zapominając oczywiście o tym aby odskoczyć od jej szponów. W przypadku ataku głową to zamierzał obrócić toporek i wbić stroną z kolcem w oko. Taką taktykę podpowiadało mu doświadczenie w walce z dużymi stworami.
Obrazek

Re: Urd - Shaen

75
Chociaż ork miał dobre intencje i nadal gdzieś w głębi duszy wierzył, że wiwerna nadal posiada własną świadomość, na nic zdały się jego słowa. Bestia, nawet jeśli przed chwilą zachowała zdolność myślenia jako takiego przypisywanego rozumnym istotom, teraz ją straciła, przynajmniej na chwilę obecną. Ciężko byłoby więc przemówić jej do rozumu w ten czy inny sposób. Pozostała więc walka.

Tar'ur prawdopodobnie doskonale zdawał sobie sprawę z niebezpieczeństwa, jakie groziło mu na ścieżce prowadzącej w dół i dlatego nie skorzystał z tej opcji wycieczki. Chwycił za to za oręż, jaki mu pozostał po walce z gadem tam na dole – jego ostatni topór, ostatnia linia obrony. Obserwował wiwernę i widział, jak unosi się na swoich dwóch jedynych łapach i trzepoce skrzydłami. Tutaj należy dać obraz groty, w której prawdopodobnie młodzieniec niedługo będzie walczył. Wysoka na około pięć metrów, szeroka na piętnaście, a długa na dziesięć. Było to typowe leże, w którym potwór spędzał dnie, sypiając tam, a także jadł, co było widać po kościach leżących na praktycznie całym podłożu. Parę stalaktytów zwisało z sufitu, kilka znalazło się też stalagmitów. I we wszystkim tym on, osamotniony wojownik, podobny do całej reszty tutaj leżącej oraz jego przeciwnik, zdziczała bestia żądna jego krwi, wygłodniała i gotowa zabić.

Gad widział poczynania orka, lecz nic sobie z nich nie robił i ustawicznie zbliżał się do Tar'ura, pokonując powoli odległość dzielącą go od myśliwego. Rozłożył skrzydła, które same w sobie zajmowały sporą część groty, z jego gardła dobyło się dłuższe warknięcie, machnął znów skrzydłami i tym samym wykonał mały sus mający na celu finalne skrócenie odległości między nimi. Długi ogon poszedł w ruch. Bestia nieco się obróciła w bok, dając sobie pole do popisu i końcówka z jadowitym gruczołem została wycelowana prosto w Tar'ura. Chłopak miał dobre intencje, bowiem zamierzał wykorzystać technikę starą jak świat, prawie tak starą jak najstarszy zawód świata. Najlepszą obroną jest atak. I wszystko byłoby bardzo ładnie, gdyby nie fakt, że ogon wiwerny był za szybki dla ciężkiego topora Tar'ura. Ork jednakże zdołał uskoczyć do tyłu, tym samym unikając wbicia ostrego jak adamant kolca w swoje ciało. Rany zaczęły go piec, ale aktualnie zbytnio tym się raczej nie przejmował. Miał ważniejsze sprawy na głowie.

Może z dwa metry dzieliły go do dotknięcia plecami zimnej skały. Znajdował się nadal niedaleko wyjścia, dokładniej mając je po swej lewej, przed sobą widząc wiwernę, która wycofała się trochę do tyłu i aktualnie z dziką wściekłością spoglądała na orka. Pochyliła się do przodu i zasyczała, przechodząc nieco w bok, podpierając się trochę skrzydłami. Ogon jej ruszał się szybko, a po jej oczach Tar'ur widział, iż bestia znowu planuje chyba spróbować z jadem. Raz jej się prawie udało, może za drugim razem...
Spoiler:
ODPOWIEDZ

Wróć do „Wschodnia baronia”