Bazar Miejski

1
Obrazek
Dla mieszkańców Everam usytuowany w sercu miasta bazar posiadał fundamentalne znaczenie. Po pierwsze tam, gdzie miasto portowe tam też i kwitnie handel. Na bazarze było mnóstwo stoisk lokalnych sprzedawców czy przedstawicieli handlowych, których przedsiębiorstwa zajmowały się wybieraniem towarów spławianych w dół Rzeki Bólu albo sprzedażą tego, co przypłynęło na przybyłych statkach. Po drugie targowisko było cennym elementem kultury dla Everamczyków. W czasach, gdy lud ten prowadził jedynie koczowniczy tryb życia spotkania dwóch rodzin czy klanów na wymianę dóbr były okazją do zacieśniania więzi, przekazywania wieści ze świata i tworzenia kulturowej tożsamości wśród społeczeństwa nomadów. Spotkanie było rzeczą świętą a handel to rytuał. Dziś, choć większość Everamczyków nie wędruje po spalonych ziemiach to bazar wciąż pozostaje w ich mentalności miejscem szczególnym.
Tutejszy plac jednak nie kręci się wyłącznie wokół wymiany towarów i towarzyskich rozmów. Tutaj spotyka się też podróżnych minstreli albo artystów, zarówno sztalugi jak i podniebienia, stojącymi za słojami przypraw i kuszących przechodniów atrakcyjnymi zapachami. Gdzieś dwie osoby pogrywały sobie w lokalną grę hazardową otoczone przez wianuszek gapiów, znad którego co jakiś czas dało się słyszeć entuzjastyczne okrzyki. Przy charakterystycznej dla tego miejsca wysokiej, smukłej fontannie przesiadywały najczęściej dzieci bawiące się taflą wody. Znajdzie się także miejsce, gdzie można przycupnąć sobie na dywanie czy taborecie by zakosztować jakiegoś zielnego naparu bądź zaciągnąć się w spokoju wodną fajką.

Nawet jeśli Everam ma czasy świetności za sobą to bazar pozostaje jego najbardziej rozpoznawalnym elementem; zadbanym, barwnym, tętniącym życiem niezależnie od pory dnia czy żaru słońca.

***
POST BARDA

***Kontynuacja akcji STĄD***

Choć mogło się wydawać że nocne życie bazarowe w Everam będzie toczyło się w najlepsze to niestety Teliona czekało dość duże rozczarowanie. Samo miasto wydawało się ciche, nikt nie chciał wyściubić nosa spoza swojego domostwa, jakby wszystko dookoła opustoszało. W drodze na bazar natknęli się jedynie na rudawego kota, który czym prędzej czmychnął w pogoni za przyuważonym szczurem.
W samym centrum z kolei nie było takiego ruchu, jakiego mogli oczekiwać. Otwarte było kilka stoisk na krzyż, gdzieś jakiś starszy pan już zwijał z wystawy kolorowe dywaniki, parę osób przechodziło między straganami nawet nie oglądając się na ich zawartość. Gdzieś na ziemi jakaś grupka mężczyzn pogrywała w kości ale poza tym to było licho. Światła bijące z zawieszonych gdzieniegdzie lampionów odejmowały temu miejscu ewentualnej upiorności czy poczucia nieprzystępności, ale i tak nie wyglądało to pocieszająco. Szczególnie w sytuacji, gdzie zdecydowanie potrzebowali dostępnych opcji z prowiantem.

Telion spojrzał na Arbara. Pomimo tego, że tylko oczy były widoczne z jego obwiązanej chustą twarzy to mógł z nich odczytać pewne zaniepokojenie, błądzące od straganu do straganu.
- Niedobrze... - wymamrotał przez tkaninę na ustach.
- Wydawało mi się, że będzie tutaj nieco więcej... no nie wiem, życia. - podzielił się przemyśleniami Dylis.
- Tutaj zawsze było życie. Całe miasto mogłoby być martwe ale bazar hula zawsze. To naprawdę kiepski czas dla Everam...
Chwilę jeszcze przyglądali się temu obrazkowi, dopóki coś nie zwróciło ich uwagi w pobliskiej uliczce. To ten sam kot, którego dostrzegli wcześniej, właśnie wskoczył na drewnianą paletę próbując złapać szczura i robiąc przy tym niemało hałasu.

- No nic to, musimy pracować z tym, co mamy, czasu jest niewiele. Gotowi? - oficer przeszedł w tryb wydawania poleceń, w czym wykazywał najwięcej pewności siebie, czym często mobilizował załogę. Nie inaczej było teraz.
- Beri, odprowadź Dylisa i nasz wóz do fontanny. Z racji tego, że nie ma z nami Attyki wolałbym zaangażować do pracy jak najwięcej z was, ale nie możemy ryzykować. Dylis zostanie i przypilnuje wozu. W razie problemów krzycz, miejscowi rzadko są obojętni... o ile jakiś spotkać.
- Gdy już go odprowadzisz, Ber'zegi, poszukaj jakiejś żywności niepsującej się. To miasto portowe bądź co bądź, nawet kapusta kiszona byłaby wybawieniem. Telion, spróbuj załatwić jakieś racje mięsa. Solone, suszone, byleby wytrzymało drogę powrotną. Nie musi być tego dużo, nie chcemy wydawać majątków. Może na którymś straganie coś jest, jeśli nie to zapytaj w którejś z tawern. Przy samej fontannie stoi "Śpiąca Fala." Ostatni właściciel był strasznym skąpiradłem, ale może zrozumie powagę sytuacji. Jest jeszcze "Blady Wampir", miejsce może bardziej szemrane, ale kontaktów na sytuacje kryzysowe może tam być co nie miara.
- Ja udam się za wodą pitną. Być może mam jeszcze znajomą w straży miejskiej, może odsprzeda nam jakieś zapasy. Każdy z was niech weźmie swój przydział i go pilnuje. I błagam, zachowujcie się rozsądnie. Nie ma czasu na dyrdymały, od naszej sprawnej pracy zależą losy załogi. I kapitana, oczywiście.
Po tych słowach Arbar rozdał Telionowi i Ber'zegiemu wydzieloną sumę pieniędzy. Każdy z członków wyprawy skinął w swoją stronę w porozumieniu i po chwili każdy z nich rozszedł się w swoja stronę, mając w głowie wyznaczone zadanie.
"To achieve great things, two things are needed: a plan and not quite enough time." - Leonard Bernstein

Bazar Miejski

2
POST POSTACI
W czasie, gdy oficer jak i reszta załogantów ubolewali nad nikłą frekwencją w miejscu, gdzie zawsze powinno być tłoczno, brodacza mało co obeszła ta sprawa, przyjmując, że za niedługi czas strażnik uderzy w dzwon, co miało sugerować rozpoczęcie ciszy nocnej. A przynajmniej tak mu się zdawało, gdyż w jego rodzinnym mieście Irios była to codzienna procedura. Po tym jak dzwon zamilknie, winni i zamilknąć mieszkańcy. Karczmarze zamknąć interesy, a wszelacy spóźnialscy czym prędzej udać się do swych domostw. Nie inaczej musiało być w jego mniemaniu i tutaj.

Gdy rozterką nadszedł kres, Abrar wreszcie przeszedł do konkretów. Otrzymawszy swoją część majątku oraz domniemane miejsca, gdzie rzekomo można było zaopatrzyć się w prowiant, Telion jeszcze krótką chwilę przechadzał się bez większego celu między pozamykanymi stoiskami, sporadycznie tylko rzucając spojrzenie na szykujących się do zamknięcia swych budek przekupniów, wykonane w prostym stylu wyblakłe budynki i paru typków, których najwidoczniej wciągnęła gra na tyle, że chyba nie zdawali sobie sprawy z nastania pory nocnej. Na końcu wyśledził jeszcze plączące się nieopodal kocisko, by móc zobaczyć czy jego łowy zakończyły się powodzeniem.

Jako że księżyc na dobre rozgościć się na niebie, marynarz postanowił nie marnować czasu na zbędne użeranie się z polecanym mu oraz zapewne już kończącym dzień pracy gospodarzem "Śpiącej Fali" i to na tyle skąpym, by odmówić wydania towaru byle komu. Podążając zatem za instrukcjami przełożonego, od razu obrał kierunek do mniej urodziwej karczmy pod tajemniczym imieniem "Bladego Wampira". Jeśli bowiem wierzyć Abrar'owi nie powinno tam brakować interesantów do zawarcia szybkiej umowy. Co więcej, miał nadzieję podsłuchania kilku ciekawych plotek od tamtejszych bywalców i ogólnego poznania statusu miasta.

- Dylisie - rzekł do towarzysza. - Gdyby ktoś mnie szukał, idę do Wampira. Nie powinno mi to zająć długo, o ile się nie zgubię w tych krętych uliczkach - poinformował go, gdyż reszta zdążyła się już rozejść.

Jak powiedział, tak zrobił. Obierając właściwy kierunek i nie zaprzątając sobie głowy z rzadka spotykanymi miejscowymi, w typowym dla siebie szybkim tempie, wręcz podchodzącym pod trucht ruszył, by czym prędzej spełnić swój obowiązek. W tym czasie wypełniony monetami mieszek brzmiał w rytm jego krokom, co rzecz jasna niezbyt podobało się powiernikowi. Dźwięk grosiwa mógł przyciągnąć uwagę ciekawskich, to też przezorność kazała mu coś z tym fantem zrobić. Nie mając wiele możliwości, rozprasował woreczek na płasko i przywiązując do niego jeden koniec sznureczka, drugi pewnie zaplótł do szlufki spodni, na końcu przerzucając go pod materiał, tak aby z jednej strony mieszek dociskała skóra, z drugiej materiał, co w praktyce miało znacznie wytłumić kuszący dźwięk. Tym sposobem Telion nabrał pewności, że w razie napadu złodziejaszek nie tak prędko zdoła się dobrać do majątku, a nawet jeśli, to raz-dwa wyczuje na sobie dotyk czyiś dłoni.

Bazar Miejski

3
POST BARDA
Wbrew obawom Teliona tawerna "Blady Wampir" nie była trudna do znalezienia. Wydawać by się mogło, że lokal o takiej nazwie i reputacji będzie lepiej... ukryty, ale wchodząc w pierwszą lepszą uliczkę marynarz od razu natknął się na szyld wskazujący lokalizację przybytku. Był na nim narysowany karykaturą tytułowy krwiopijca schylający się nad drewnianym kubełkiem oraz czerwona, imitująca krew strzałka. Wskazywała ona łukowe przejście pomiędzy łączeniami dwóch budynków mieszkalnych prowadząc na jeden z dziedzińców.
Pomiędzy okiennicami tego podwórza na kilku piętrach rozwieszone były sznury z praniem, jednak z owych mieszkań nie dochodziły żadne oznaki wieczornego życia mieszkańców. Jedynie jakiś dziadek palący sobie w spokoju fajkę nad głową brodacza zwracał jakąkolwiek uwagę.
Głucha cisza towarzyszyła tak Telionowi przez chwilę spaceru, dopóki nie doszły go nareszcie jakieś podniesione, śmiejące się głosy, dźwięki stukanych kufli i ogólna gwara towarzysząca większym zbieraninom. Działało to niczym zachęta i miła odmiana wobec tego, co dane było Telionowi zastać odkąd jego noga przekroczyła prób miasta, wobec czego ten udał się w kierunku wrzawy.


**Akcja przenosi się TU***
"To achieve great things, two things are needed: a plan and not quite enough time." - Leonard Bernstein
ODPOWIEDZ

Wróć do „Everam”