POST BARDA
Do zapomnianego przez bogi portu jakim było Everam prowadziła jedna droga, zaczynająca się na wysokości Czarnych Murów i zwieńczona zwyczajnych rozmiarów mostem nad Rzeką Bólu. Wykonany był on z kamienia, i choć z pewnością lata świetności miał już za sobą, to można było dostrzec, jak bardzo odbiega od standardowej architektury goblinoidów jaką można było spotkać na terenach Urk-hun. Zupełnie jakby ktoś tę kamienną surowość starał się ubrać w subtelną, doprecyzowaną formę. Tej samej zasadzie nie odbiegały mury Everam. Mieszkający tu ludzie z pewnością próbowali kształtować swoją własną, odmienną od orkowej kulturę za pomocą tych samych materiałów, które zapewniała im ta nieprzyjazna ziemia. Gdyby nie poczucie ogólnego zaniedbania czy nadgryzienia zębem czasu można by było uznać te architektoniczne odstępstwa za naprawdę frapujące nawet dla niewprawionego oka.Jedyna brama Everam była po prostu nazywana Bramą Główną. Małe znaczenie portu i osadzenie na uboczu cywilizacji sprawiało, że w mieście niespecjalnie działy się jakieś ciekawe rzeczy, toteż i bramy nie było okazji nazwać chociażby na cześć jakiegoś króla czy potwora z ludowych legend. Niemniej jednak imponowała swoją wielkością oraz wyróżniała się zwieńczonym spiczaście łukiem. W świetle mocnego, południowego słońca tutejszy piaskowiec mienił się niczym drobne diamenciki.
***
***Kontynuacja akcji STĄD***
Kompani Teliona niestety nie dane było jeszcze zobaczyć tej gry świateł, bowiem dotarli pod mury Everam po zachodzie słońca. Choć jeszcze nie tak dawno narzekali na potworne słońce i dali by się zabić za odrobinę rześkiej bryzy to teraz każdy z nich powoli odczuwał narastający pustynny chłód.
Gdy wydawało się że trudom ich drogi nadszedł kres niespodziewanie zostali postawieni przed kolejnym zmartwieniem - jedyna brama Everam, ich nadziei na ocalenie załogi od klęski głodu, stała teraz zamknięta. Potężne mosiężne drzwi blokowały dostęp do miasta od strony drogi swoimi zdobionymi skrzydłami, na których były wyryte różne sceny, których Telion nie był w stanie rozpoznać. Przynajmniej nie o tej porze.
Ber'zegi postawił amfibię przed wjazdem do miasta i wraz z całą resztą załogi zaczął się rozglądać, to na dole tu na górze, widocznie poszukując jakiegokolwiek wyjaśnienia.
- Któreś z was widzi jakiegoś strażnika? - zapytał od razu Arbar. Wszyscy zdawali się wyglądać za jakąkolwiek odpowiedzialną osobą, jednak bez skutku. Przyglądanie się drzwiom w poszukiwaniu wejścia czy sposobu na ich otwarcie też nie dawało rezultatów - widocznie można je było otworzyć tylko od środka.
- Cholibka... I co teraz? - jęknął zaniepokojony Dylis. Następnie wziął kilka głębszych oddechów tylko po to, by zaraz z całej swojej siły zakrzyknąć. - Heeeej! Otworzy nam kto?!
Głos jego niósł się lekkim echem po okolicy, jednak po dłuższej chwili czekania Telion i reszta mogli wyraźnie stwierdzić, że raczej nikt nie zareagował.
Wtem, znów ku zaskoczeniu wszystkich, ryknął Ber'zegi swoim okropnie szorstkim głosem. - Otwieeeraaać! - zakrzyknął przeraźliwie, sprawiając że przy nim okrzyk Dylisa zabrzmiał jak skomlenie przestraszonego pieska.
Nie potrzeba było długo czekać, by coś się po tym wydarzyło. Cała czwórka usłyszała, jak przy strażnicy po prawej stronie bramy coś zaczęło stukotać z metalicznym wydźwiękiem. Wnet na górze ukazała im się ciemna głowa odziana w blaszany hełm.
- Cooo? Coście za jedni? - zabrzmiał głos z góry, raczej mało pewny siebie i chyba lekko zaspały - Brama na noc zamknięta, bo bandyty krążo. Bandyt na noc nie wpuszczaje. I w ogóle. Idźta śo!