Pałac Starszyzny

1
Obrazek
Dawno temu, gdy everamczycy prowadzili bardziej koczowniczy tryb życia, nad Rzeką Bólu wybudowano imponujących rozmiarów karawanseraj - bezpieczną przystań dla podróżujących po pustyni kupieckich karawan i lokalnych nomadów. Z czasem, gdy handlarze zaczęli zwracać się w kierunku morza, wokół karawanseraju zaczęły powstawać nowe budynki: bazar, magazyny, mieszkania i kolejne tawerny, a to wszystko otoczono murem. W końcu Everam przerodziło się w znaczące portowe miasto, a posiadający historyczne znaczenie budynek uległ przemianom: zarówno w architekturze jaki i w znaczeniu. Dziś rezydowała w nim Geruzja - everamska Rada Starszych sprawująca rządy nad miastem. Z kolei dawniejsza "bezpieczna przystań dla wszystkich" stała się "prestiżową rezydencją dla wybranych".
"To achieve great things, two things are needed: a plan and not quite enough time." - Leonard Bernstein

Pałac Starszyzny

2
***Z: Tawerna "Blady Wampir"***

Gdy szli wraz z kompanem uliczkami Everam Telion po raz pierwszy miał okazję podziwiać miasto w dziennym świetle. Z pewnością wyglądało bardziej zachęcająco: budynki z prawie białego, jasnego kamienia, nadszarpnięte zębem czas acz dalej mieniące się w słońcu złotawe zdobienia, lekko rudawa ziemia, zieleniące się wysokie sukulenty, lekko zaniedbane kamienne uliczki. Architektura ta nie przypominała niczego, czego Telion mógłby doświadczyć w innych ludzkich osadach na kontynencie. Istniał tu organiczny balans między blokowymi kształtami a łukami i okręgami. W dodatku żadne przejście, żaden budynek nie wydawały się takie same. Projektujący to miejsce ludzie zdawali się robić to z zamysłem i inspiracją. Szkoda tylko, że ogólne zaniedbanie przysłaniało ich niemałe w tym zakresie osiągnięcia.

Dylis i Telion minęli znajomy już wielki Bazar, który w tym momencie był zdecydowanie bardziej zaludniony niż miało to miejsce nocą. Teraz też objawiała się jego rola jako serce miasta.
- Wieści o przybyciu naszego statku chyba zmobilizowały tutejszą społeczność. - wysnuł pokrótce Dylis. Mijając fontannę marynarz mógł dostrzec, że po ich małej mobilnej szalupie nie było już śladu.
Na przeciwko Bazaru wznosiła się najbardziej masywna ze wszystkich tutejszych budowli - zarówno w wysokości, choć pewnie bardziej w obszerności. Everamski Pałac może nie zwrócił uwagi Teliona nocą, gdy wszystkie budynki zlewały się w jedną ciemną masę kamienia, ale teraz nie było mowy by go nie dostrzec. Wysokie ściany z arkadowymi przejściami zdawały się skrywać za sobą dziedziniec, który z pewnością prowadził już do właściwej części pałacu. Mężczyźni musieli jednak najpierw przejść kilkanaście schodków, by zaraz przed nimi pojawiła się wysoka główna brama na dziedziniec. W tym momencie była zamknięta za bramą z metalowych, zdobionych prętów.
Przed ową bramą, oczywiście, stał strażnik. Ubrany na tę samą modłę, jaką Telion miał okazję już podziwiać przy bramie miasta. Stał jednak dumnie, reprezentacyjnie wręcz, a jego umundurowanie było nienaganne. Czego nie można było powiedzieć po jego kolegach z poprzedniej nocy.
Nie było mowy, by nie zauważył zmierzających ku niemu mężczyzn. Naprężył się jak struna w lutni gdy podeszli bliżej, a zza szpar jego szpiczastej czapeczki dobiegło surowo postawione pytanie.
- Kto zmierza? Wstęp wzbroniony! Starsi prowadzą naradę.
"To achieve great things, two things are needed: a plan and not quite enough time." - Leonard Bernstein

Pałac Starszyzny

3
POST POSTACI
Telion podążał w milczenia za swoim przewodnikiem. Nawet jeśli na nieboskłonie górowało słońce w pełni swej krasie, wątpił, aby był w stanie połapać się pośród gąszczu bezładnie prowadzących uliczek i alejek. Tym bardziej dziwił się Dylisowi, jak spędziwszy tu nie dłuższy czas niż on sam, zdołał wyuczyć się na pamięć sekwencji skrętów w prawo i w lewo, by bezproblemowo móc trafić w wyznaczone miejsce.

- Lepiej byłoby dla nas, jeśli przybycie okrętu nie wywołało takiego poruszenia - rzekł ponuro i wbrew wszelkiej logice. Lecz tylko on wiedział, czyją uwagę mogło jeszcze przykuć pojawienie gości z daleka, prócz paru przekupniów.

Wkrótce gwarny ryneczek miasta stał już za nimi. Starszy wiekiem majster parł niestrudzenie w wyznaczonym kierunku. Krajobraz ze staromiejskiego i odrapanego zewsząd, przerodził się w znacznie bogatszy, w kunsztowną ornamentykę budowli oraz co ważniejsze, wolną przestrzeń. Z ich pozycji powoli wyłaniała się misternie wykonana brama. Przed nią zaś stał samotny i niewzruszonych stróż. Na ten widok kruczowłosy wykrzywił twarz w głupkowato. Pojedynczy żołdak, nawet jeśli wyśmienity w sztuce wojennej, stanowił raczej lichą zaporę dla wyszkolonych zabójców lub nawet grupkę rozjuszonych mieszczuchów. Skoro tak Everamczycy podchodzili do sprawy, obronność miasta miała jeszcze mniejszy potencjał, niż pierwotnie to zakładał. No, chyba żeby wziąć pod uwagę bitność samych mieszkańców, o czym Telion mógł się już nie raz przekonać. Wtedy silna armia nie była potrzebna, gdyż każdy z tubylców stanowił swego rodzaju siłę zbrojną.

Nie minęło długo, a mężczyźni stanęli oko w oko. Pomimo że sam, skryty za pancerzem strażnik sprawiał wrażenie nieustępliwego. Blokując swoją osobą dalszą drogę, rzecz jasna nie zamierzał przepuszczać nikogo, kto nie podałby mu dobrego powodu na potrzebę zakłócenia zebrania. Marynarz spojrzał pytająco na swego kompana, łudząc się, nie wiadomo w sumie na co.
Szczerze powątpiewając na przyzwolenie tutejszego dziedzica rady starszych, aby ktokolwiek z jego dotychczasowych podwładnych zyskał prawo uczestnictwa w naradzie, naprędce potrzebował dobrego powodu, by móc w jakiś sposób dostać się do środka. Nie mając zatem wiele do stracenia, wyprostował się na wzór zbrojnego i kładąc lewą dłoń na rękojeści szabli, aklamował.

- Podkomendny sir Abrara, potomka członka wysokiej rady, szanownego Ikkena
- przedstawił się pokrótce. - Przynoszę pilne wieści z obozu wroga. Przepuść mnie lub waż się z konsekwencjami utrudniania wypełnienia woli członka starszyzny - zagroził.

Nic więcej nie dodawał. Sprawiając wrażenie dobrze zapoznanego się z samym radnym jak i jego przodkami, żywił nadzieję na bezproblemowe załatwienie sobie przejścia. A gdyby to zawiodło, od biedy mógł przecież spróbować wedrzeć się siłą. Co prawda z Dylisa marny towarzysz do bitki, to może jednak wspólnymi siłami zdołaliby zwalić odźwiernego ze schodów, robiąc przy tym tyle rabanu, iż któryś z wnętrza, chociażby za samej ciekawości zechciał wyjrzeć na dziedziniec, prędko dostrzegając, któż to taki ośmiela się zakłócać porządek. Reszta zaś byłaby już prosta.

Pałac Starszyzny

4
POST BARDA
Ciężko było odgadnąć emocje strażnika zza wąskich szparek na oczy jego nakrycia głowy. Niemniej jego niezłomna postawa zdawała się trochę poruszyć na dźwięk znajomych imion. Szybko jednak poprawił się i pewniej chwycił za swą strażniczą halabardę.
- Myślisz, że wywiedziałeś się czegoś o Everam i mi to zaimponuje? Chociaż idzie się domyślić, żeście załoganci z tego przybyłego statku. Inni khadijk nie zawracali by mi głowy.
Mężczyzna zdawał się chwilę myśleć nad następnym zdaniem, jakby rozważał wiele opcji.
- Może i bym was wpuścił, ale nie podoba mi się twoje zastraszanie.- powiedział trochę z przekąsem strażnik. - Cokolwiek macie do powiedzenia Starszym poczekacie, aż spotkanie się skończy. Koniec dyskusji.
W tym momencie postanowił zainterweniować Dylis.
- Prosimy, panie strażniku. Mój kolega jest t-trochę nerwowy -zająkał się, pewnie z nerwów - Ale ma ku temu powód. Ma ważne informacje odnośnie Krwiopijczych Żmij, sam był wczoraj przez nie przetrzymywany, i do tego...
- Czekaj, to Ciebie wyprowadzili w nocy z tej chaty pod murami? - zapytał się strażnik, jakby kompletnie w tym momencie ignorując osobę poddenerwowanego Dylisa. Mężczyzna cofnął się dwa kroki by postukać halabardą w metalową bramę pałacu.
- Ernn, chodźże tu! - zawołał on w stronę dziedzińca.

- Informacje w tym mieście rozchodzą się niewiarygodnie szybko. - dokonał obserwacji Dylis. - Myślisz, że te bandytki wykorzystują to na swoją korzyść?
Po chwili za kratami pojawił się kolejny strażnik, zdecydowanie niższy, ale podobnie umundurowany i bardzo reprezentatywny. Jego kolega po drugiej stronie zagadał do niego.
- Ernn, zamiast spać może przeleciałbyś się do Starszeństwa po tego całego Arbara, co? Jakiś jego "podkomendny" się do nas dobija. Pan... Jak ty się w sumie nazywasz?
Ernn za kratą obtarł dłońmi twarz by przyjrzeć się marynarzowi i majstrowi. Na jego twarzy powoli rosło niedowierzanie.
- Ej, ja was znam! - zakrzyknął - Wczoraj w nocy otworzyłem wam bramę! Wiecie, że nie mogłem przez was spać? Stres mnie zjadał że wpuściłem nie wiadomo co do miasta, szczególnie po tej akcji z tą chatą wczoraj...
Rzeczywiście, Telion mógł rozpoznać strażnika spod bramy, szczególnie po głosie. Choć mówił teraz zdecydowanie płynniej i składniej. Dlaczego zaraz po swojej nocnej warcie zmuszony był stróżować przy pałacu pozostawało już tylko w strefie domysłów.
Dylis zdawał się przytłoczony całą tą sytuacją i rozpoznawalnością i nie wyglądało na to, by miał cokolwiek powiedzieć. Telion musiał przemyśleć co powie następne, jeśli chciał by go wpuścili. Jeśli nie, zawsze była opcja by zajrzeć na statek i tam poczekać na kapitana i jego oficera.
"To achieve great things, two things are needed: a plan and not quite enough time." - Leonard Bernstein

Pałac Starszyzny

5
POST POSTACI
Telion spojrzał z ukosa na strażnika, który ewidentnie sobie z nimi poigrywał. Dylis chcąc jakoś załagodzić spór, próbował jak mógł wytłumaczyć zachowanie kolegi, który jak słusznie zauważył, było nieco "nerwowy".
I jak tu się mu dziwić. Wydarzenia sprzed doby lub dwóch odcisnęły swoje piętno na jego psychice. Krew w nim gulgotała, a każda następna porażka czy trudność, tylko pogarszały sprawę. Tak więc mężczyzna z coraz większym trudem opanowywał kipiące w nim emocje. Zaciskając nerwowo dłoń na głowni szabli, byłby gotów jej dobyć lub przynajmniej posłać w stronę pretorianina kilka kąśliwych wyrazów.
A przynajmniej do chwili, gdy tamtego nagle nie olśniło.

- W istocie mój drogi Dylisie. Poczta pantoflowa działa tu wyśmienice
- odparł na trafne spostrzeżenie koleżki.
Nie wiedział tylko, czy fakt ten przyniesie mu bardziej korzyści, czy przyczyni się do zwiększenia problemów. Wszakże zostanie zakładnikiem nie stanowi rzeczy nieupowszechnionej. Co innego jednak zostanie pojmanym przez grupkę rozwścieczonych bab. Pomimo całkowitego braku znajomości kultury ludzi Południa, przeczuwał, że stanowiło to raczej powód do pośmiewiska, ale kto ich tam wie. Zdążył się natomiast przekonać, iż każdy z napotkanych tutaj tubylców ma zupełnie odmienny charakter i stosunek do jednej i tej samej rzeczy.

- Telion, Telion z Irios
- przedstawił się. - A ten oto tutaj po mojej prawicy zwie się Dylis - pozwolił sobie odpowiedzieć.

Ochroniarz zastukał parokroć swym orężem o drzwi, nawołując kogoś jednocześnie. W odzewie wrota bramy uchyliły się, a w ich świetle stanął niemrawy jegomość, podobnie uzbrojony co swój brat broni, ale zdecydowanie lichszy w posturze. Ten zapoznawszy się z okolicznościami niepokojenia go, począł wybałuszać oczy na dwóch delikwentów, co to próbowali wkroczyć w niedostępną część pałacu. Jego reakcja w pewnej swej części wyglądała komicznie. Niemalże wchodząc w stalowe kraty, wyglądał, jakoby ducha zauważył, aniżeli zwykłych ludzi. Głos niedowierzania wyrwał się z jego ust, prędko nakreślając powód takiej reakcji.

- Everam ma aż takie braki w kadrach, że jednemu każą pół miasta patrolować? A może to jest spowodowane uprowadzeniami męskiej części przez Żmije, hm? - nie mógł opanować się od uszczypliwego komentarza. Fakt nieoczekiwanego spotkania poprawił mu lekko humor. Wiedział już, czego się mógł spodziewać po tym gapiącym się w niego jak sroka w gnat. Wystarczyło zatem podać jeden dobry powód, by przejście stanęło przed nimi otworem. Bazując na strachu Erna, Telion miał dobrą okazję do uchylenia rąbka informacji, jakie udało mu się posiąść, siedząc zamkniętym w klatce, a co za tym idzie, wywołanie odpowiedniej reakcji zlęknionego strażnika.

- Słuchaj Erni
- zaczął całkiem na spokojnie - Przybyłem w dobrym momencie. Jeśli chcesz się jeszcze kiedykolwiek dobrze wsypać, ponownie umożliw mi odblokowanie drogi. Bo widzisz, siedząc niejako z własnej woli u tych niewychędożonych bab, zdołałem poznać wiele tajemnic. Jedną jest ta, że mogą pojawić się, gdzie chcą i kiedy chcą, a wszystko to za sprawą...O! - przerwał w kulminacyjnym momencie, nie zamierzając dokończyć. - Także nawet jeśli schowasz się w najgłębszej pieczarze lub najwyższej wieży, bez problemu pojawią się i to za twoimi plecami. Widziałem te ich przeklęte sztuczki na własne oczy. Nie uchronisz się - opowiadał z wielkim uśmiechem na ustach, chociaż na śmiech, wcale nie było tu miejsca.

Splótłszy po tym ręce na piersi, mierzył wzrokiem niższego od siebie facecika, dając mu niejako do zrozumienia, że zamiast wciąż tu sterczeć, powinien biec co sił w nogach, powiadomić kogo trzeba.

Pałac Starszyzny

6
POST BARDA
Strażnik przed bramą nie był najwyraźniej zadowolony z tonu rozmowy, jaki obrał Telion. Zwrócenie uwagi na funkcjonowanie straży wywołało u niego mało zachęcający do kontaktu grymas.
- Trzymaj swój wścibski nos z dala od naszych spraw, bo inaczej jedyną bramą jaką Ci otworzę będzie ta która kieruje poza mury. - odpowiedział bardzo stanowczo, ściskając mocniej za drzewiec swej broni.
Ernn z kolei zdawał się przejąć tym, że widać po nim efekty kilkuzmianowej warty. Jednak argumentów Teliona słuchał z lekkim niedowierzaniem.
- Znowu wymyślasz jakieś bajki, żebym Cię wpuścił? Drugi raz nie dam się nabrać... - oznajmił, chociaż w jego głosie nie było słychać pewności siebie. - Jak coś nabroisz to tym razem na pewno wpadnę w kłopoty.
Być może obu strażników da się jeszcze przekonać.
"To achieve great things, two things are needed: a plan and not quite enough time." - Leonard Bernstein
ODPOWIEDZ

Wróć do „Everam”