Re: Droga na Wschód

16
Ork podrapał się po policzku zastanawiając się nad odpowiedzią.
- Jakich? Odwodnienia. Wycieńczenia. Zimnych nocy. To w większości zabija nieprzygotowanych podróżników. Potem są pospolici bandyci. Ze zwierząt pustynne węże, czasem nawet sporych rozmiarów. Ale nie przejmuj się nimi, najczęściej trzeba je sprowokować do ataku - dodał Bruudz'th widząc unoszące się brwi maga. - dalej są pustynne mamuty, czerwone gryfy i pustynne trolle. Z nimi już trzeba się chwilę pomęczyć. Bardzo rzadko spotykane są mantikory, które zejdą z Czarcich Gór i dotrą aż tu. Ale to na prawdę trzeba mieć pecha. Interesuje Cię coś konkretnego?
Bruudz'th popatrzył na maga z zainteresowaniem. Czuł że ta rozmowa przechodzi do sedna.

Re: Droga na Wschód

17
Khalil słuchał każdego wypowiadanego przez Bruudz'tha słowa obserwując dokładnie ruch jego ust, a z każdym następnym jego podniecenie zdawało się wzrastać.
- Bardzo ciekawe, bardzo ciekawe... - mruczał mag pod nosem. - A które z tych stworzeń jest najbardziej... tajemnicze? Które może wyrządzić najwięcej szkody po cichu, tak że nikt nawet go nie zauważy, a on już pośle ofiarę na drugi świat? - mówiąc to, cały czas dość nerwowo zerkał na popalających fajki Debrosa i Rashudiego.

Re: Droga na Wschód

18
Bruudz'th zamrugał i popatrzył na Khalila uważnie.
- Tajemnicze i ciche? Zapewne śmierć we własnej osobie. - stanowczo odparł ork. - Chodź już do reszty bo nasi towarzysze tak się rozleniwią, że z ziemi dziś nie wstaną. Twoja ciekawość pustyni zostanie wkrótce zaspokojona, myślę że niedługo będziesz jej mieć już dość.
Bruudz'th poprawił pas na biodrach i skierował się do przystani zapytać które numery wchodzą teraz na pokład.

Re: Droga na Wschód

19
Gnomi pracownik przystani spojrzał na Bruudz'tha i po chwili popatrzył na listę i odpowiedział mu:
- Na tę barkę wchodzą numery 184 do 188 - powiedział bezbarwnym głosem i odwrócił się, skreślając kolejne pozycje na liście. Kilku innych pomogło zawodować łódź, która dopiero co została przyprowadzona z "poczekalni". Khalil nie poszedł za orkiem, a wrócił do towarzyszy i podał Rashudiemu jakąś małą fiolkę, z której ten zdrowo pociągnął. Choć nie byli jeszcze na pustyni, słońce piekło niemiłosiernie. Pojawiły się kolejne gnomy, sprzedające podróżnym wodę i sól. Tak, to również świetny sposób na zrobienie interesu... A kolejka wcale się nie zmniejszała. Choć na stan psychiczny Bruudz'tha mógł wywierać pozytywny wpływ fakt, że od kiedy tu przybyli ludzi za nimi było ze trzy razy więcej, niż przed nimi...

Re: Droga na Wschód

20
Bruudz'th spojrzał na kolejkę przed sobą. Kurwa pomyślał.
Spojrzał na tłum za sobą. Kurwa pomyślał znów.
W odczuciu Bruudz'tha kolejka jakby stała. Jeszcze trochę i pójdzie pieszo na północ skopać dupę jakiemuś demonowi, potem tu wróci i może będzie już jego kolej. Na co tu tyle ludzi, to jest kurwa pustynia przecież myślał dalej.
Przystanął. Zastanowił się.
- Hej Debros. Jesteś stąd? - powiedział ork podchodząc do towarzyszy - To załatw szybsze wejście. Wyproś, wytarguj, może zapierdol komuś numerek. Weź coś zdziałaj bo pomysły mi się kończą, a czekać będziemy tu tyle jakbyśmy szli do Czarnych Murów.

Re: Droga na Wschód

21
Debros popatrzył chwilę na orka błędnym wzrokiem, a potem odparł:
- Może i coś tam dałoby się załatwić... - odpowiedział trochę przymulonym (zapewne od palenia) głosem i udał się lekkim krokiem w kierunku centrali. Rashudi i Khalil tylko popatrzyli po sobie i wzruszyli ramionami, mag mruknął przy czym do kupca coś, czego Bruudz'th nie do końca zrozumiał.

Ludzi (i nie tylko) przybywało coraz więcej, coraz więcej było też wędrownych zabawiaków, którym przyszło do głowy, że coś dadzą radę na nich zarobić. Jakiś facet z elfimi uszami chodził wzdłuż kolejki i obiecywał, że za kilka miedziaków wywróży im przyszłość, inni z kolei wyciągali swoje lutnie i harfy, rozpoczynając grę licząc na jakieś napiwki... Cóż, być może ktoś tutaj miał za dużo pieniędzy, prawda?

Re: Droga na Wschód

22
Lutnie grały, harfy plumkały, skrzypce wyły gdzieś w oddali. To wszystko wysysalo z Bruudz'tha energię. Jedynie krzykną krewko Wypad stąd! w stronę amatora pieśni solo, któremu widac brak było jednak warsztatu i finezji. Okrzyknięty śpiewak odszedł spiesznym krokiem, chowając pod rumieńcem wstydu urażoną dumę poety. I to jednak jedynie wywołało drobny uśmiech pod nosem orka.
Czekał na powrót Debrosa. Jeśli ten nic nie wskóra pozostaje jedynie oczekiwać swoją kolej w tej ciżbie ludzkiej.
- W jakiej magii się specjalizujesz? Wy magowie macie swoje ulubione dziedziny, prawda? - zagadnął Bruudz'th maga. Nawet licha pogawędka będzie w tej chwili wybawieniem od nieuniknionego słuchania wysiłków wszelkiej maści bardów i szarpidrutów.

Re: Droga na Wschód

23
- Dawniej kształciłem się głównie w kierunku magii Ziemi... - Khalil zaczął opowiadać historię swojej edukacji i o tym jaka jest istota magii, przysłuchiwali się mu i Bruudz'th, i Rashudi, znalazł także kilku innych słuchaczy, którzy podobnie jak ork byli znudzeni tym ciągłym staniem w niekończącej się kolejce i słuchaniem co najwyżej brzęczydrutów albo jakichś przekupek. No, wreszcie znalazł się ktoś, kto gada do rzeczy i kogo warto posłuchać! Problem w tym, że kiedy mag dostrzegł to, że coraz więcej ludzi go słucha, jego opowieść z jednego zdania na drugie stawała się coraz bardziej fantastyczna. Khalil starał się wykazać jakich to on nie ma osiągnięć w dziedzinie odkrywania magii i w ogóle kim to on nie jest...
- A teraz próbujemy odkryć w jaki sposób przed wiekami parano się magią, te niezwykle potężne istoty... - ciągnął, ale w pewnym momencie ktoś mu przerwał chrząknięciem. To Debros wrócił.
- Trzymajcie, tyle udało mi się zrobić - i wręczył Rashudiemu wyrytą na glinianej tabliczce liczbę 318.
- Jak żeś to zrobił? - spytał go nieco zaskoczony kupiec.
- Przehandlowałem za parę fajek, proste a skuteczne, nie? - odpowiedział Debros. Khalil wpadł wtedy w jakąś dziwną konsternację, prawdopodobnie z tego powodu, że musiał już kończyć swoją opowieść...

Re: Droga na Wschód

24
Ork słuchał maga z uwagą. Po trochę dlatego że nie miał nic innego ciekawszego do robienia. Ale faktyczny powód był taki, że orkowie podświadomie mieli szacunek do magii. Władanie tą siłą było u zielonoskórych wyjątkowo rzadkie, a ci wybrańcy, którzy urodzili się z darem zostawali szamanami ciesząc się do śmierci respektem i posłuchem wśród swego ludu.
Bruudz'th zasłuchał sie tak bardzo że powrót Debrosa całkowicie go zaskoczył. I tym bardziej stanął w osłupieniu słysząc nowiny, które przyniósł.
Ork uśmiechnął się szeroko, klepną Debrosa szeroką dlonią z zadowoleniem w plecy.
- Świetna robota. Bardzo dobrze - pochwalił Bruudz'th. Wstał.- To idę zapytać tego kierowniczego knypka czy możemy się szykować do wejścia na pokład. Mam juz szczerze dość tego miejsca.

Re: Droga na Wschód

25
Debros zachwiał się na nogach po "poklepaniu" go przez Bruudz'tha tak, że prawie się przewrócił. Wyglądał jednak na niezwykle z siebie zadowolonego. Ork odszedł od nich i przemierzył resztę kolejki, dochodząc do jej początku wymachując glinianą tabliczką przed sobą. Jakiś gburowaty gnom podszedł do niego, wziął ją, obejrzał i zawołał bezbarwnym, zmęczonym głosem:
- 318. Kiedy mają wsiadać?
- Właśnie wpuszczamy 304, zaraz popłyną! - zawołał głos innego pracownika przystani, równie pozbawiony wszelkiej radości z życia.
- Proszę za mną - powiedział po chwili i poprowadził zelonoskórego do stolika. - Weźmie ork ten formularz i wypełni go.

Bruudz'th spojrzał na kawałek pergaminu, ale niewiele z tego rozumiał.
- No niech mi tylko nie mówi, że czytać nie umie - gnom spojrzał na niego błagająco, a kiedy zrozumiał że jednak nie, autentycznie się popłakał. Dało się słyszeć ja pierdolę, mam już dość tej jebanej roboty, czy jakoś tak...

Re: Droga na Wschód

26
- To ją kurwa se zmień! - ryknął na całe gardło ork. Nie był zły, myślał raczej chłodno i spokojnie. Ale musiał strzelić pokazówkę aby przyspieszyć, nieco te formalności. Doskonale wiedział że te pojękiwania gnomów nie były nawet w połowie tak zasłużone jak brzmiały.
Koniec końców byli w kraju zielonoskórych, a co za tym idzie rządy klanowych praw oraz brutalnej siły grało pierwsze skrzypce.
- Moje imię Bruudz'th Ostra Dłoń - ork zwrócił się gwałtownie w stronę gnoma. Nie podnosił głosu ale wiedział że ten słyszy każde jego słowo tak jakby wrzeszczał. - rasy ork. Ze mną jest trzech towarzyszy, ludzi. Jeden mag, jeden kupiec. Pospiesz się z tymi papierkami jeśli laska, albo mów co jeszcze chcesz wiedzieć - ostatnie słowa ork aż wysyczał złowrogo. Odwrócił głowę i skiną głową w stronę Rashudiego żeby zaczął pakować swój dobytek i znów zwrócił się do gnoma - no?

Re: Droga na Wschód

27
O dziwo, na gnomim urzędniku słowa Bruudz'tha wcale nie zrobiły większego wrażenia. Najwidoczniej był już przyzwyczajony do takich cyrków, albo po prostu już tak strasznie zmęczył się tą robotą, że już nic do niego nie docierało. Cierpliwie i bez większych jęków wpisał tam wszystkie szczegóły podane mu przez orka.
- Poproszę jeszcze tak: imię ojca, nazwisko panieńskie matki, zaświadczenie od medyka o braku chorób zakaźnych, pozwolenie na przepływ rzeką od władz Zachodniej Baronii, do tego po trzy kopie tych dokumentów w tłumaczeniu na goblini. - powiedział głosem człowieka pozbawionego ochoty do życia, ale przewidując reakcję Bruudz'tha, szybko dodał: - Dobra, żartowałem. Do czego to jesteśmy zmuszani, żeby urozmaicić sobie żywot... Idźcie wszyscy tam, zaraz wydadzą wam łódkę - i wskazał mu przystań.

Re: Droga na Wschód

28
Ork stał jeszcze nad gnomim urzednikiem jeszcze chwilę bez ruchu. I będąc jeszcze nieruchomo, zastygnięty, sięgną ręką do pasa po czym wręczył gnomowi monetę. Tylko głęboko w jego oczach można było dostrzec iskierkę współczucia.
Skierował się do reszty swoich towarzyszy. Wziął w garść część paczek Rashudiego.
- Idziemy do tamtej przystani, tylko żwawo - wskazał podbródkiem ork.

Re: Droga na Wschód

29
Ekipa wyruszyła na przystań. Wszyscy zdawali się być rozluźnieni i uradowani z faktu, że udało im się tak łatwo załatwić szybszy przejazd. Kiedy dotarli na miejsce, dwóch krasnoludów przyniosło łódź, którą zawodowali. Tymczasem słońce zaczynało już powoli zachodzić. No, trzeba przyznać że szykowała im się ciekawa podróż, nie ma co...
- Za przewodnika płacicie dodatkowe 30 zębów, a za eskortę sto - powiedział urzędnik, który w tej chwili do nich podszedł. Wyglądało na to, że hierarchia pracowników jest tutaj ściśle ustalona: gnomy są od roboty w papierach, a krasnoludy od fizycznej...
- Spierdalaj, złamasie - rzucił mu tylko Rashudi, który wszedł do łodzi jako pierwszy.

Re: Droga na Wschód

30
- Zębów będziesz zaraz szukać, ale wokół swoich stóp. Ja tu jestem przewodnikiem i ochroną. - skwitował cierpko Bruudz'th - Chcesz mi może zapłacić za uslugę?

Po tych słowach zielonoskory bezceremonialnie przepchnął się obok zagradzającemu mu drogę urzędnikowi i wpakował się do łodzi za Rashudim.
Biurokracja to jakiś pierdolony nonsens pomyślał w duchu. Gorsze to to od błota po kolana. Wygrzebać się z tego nie sposób, tylko wciaga jeszcze głębiej.

Wróć do „Zachodnia baronia”