Port w Ujściu

76
Wydarzenia w Ujściu ściągnęły to miasta zaiste ciekawe osobistości, nawet orków, którzy z oczywistych względów nie byli tutaj zbyt mile widziani. Chociaż mi ich obecność nie przeszkadzała, tak długo jak nie będą przeszkadzali. Bardziej działała mi na nerwy obecność ludzi, jednak ta, z oczywistych względów mnie nie dziwiła. Swe uczucia trzymałem jednak pod maską chłodnego spokoju i oczekiwał na przybycie tego, który nast tutaj zebrał. Wodziłem wzrokiem po wnętrzu zrujnowanej karczmy, miejscu w którym normalnie by się nigdy nie pojawił. Wolał bardziej... przytulne i komfortowe miejsca, które się nie rozlatywały. Jednak dla celu, jaki sobie obrał, musiał schować swoje upodobania i powoli realizować kolejne kroki.
Słysząc pytanie, zadane przez orka, który od początku przykuwał uwagę większości osób, które znajdowały się w karczmie, Erestor delikatnie pokręcił głową.
-Zapewne wiemy tyle samo.

Port w Ujściu

77
Cóż za parszywe miejsce. Rzygać się chce od smrodu spalenizny i zawartości rynsztoków. Z wielką przyjemnością chciałoby się dokończyć dzieła, które ktoś wcześniej zaczął i spalić to miasto do gołej ziemi. Spalić i wyrżnąć wszystkich mieszkających tu ludzi, a następnie zasadzić tutaj las, czy chociażby sad. Najlepiej natomiast po prostu pozwolić naturze, aby sama przejęła to, co do niej powinno należeć. To miejsce bowiem powinno należeć do natury i zieleni, a nie do tych parszywców. Parszywi ludzie myślą, że są u siebie i jeszcze łypią spod byka na tych, którzy wyglądają inaczej, bo mają zieloną skórę. Kertug natomiast wygląda na w porządku gościa. Ten frajer, co się bawi swoim scyzorykiem natomiast wręcz przeciwnie. Myślę, że warto by tutaj pokazać że nie tylko orkowie i gobliny nie mogą czuć się do końca bezpiecznie. Myślę, że warto pokazać, że ludziom też może przydarzyć się nieprzyjemne kuku, gdy będą sobie na zbyt wiele pozwalać.
-Wiem tyle samo co i wy. Męczy mnie jednak to miejsce i te wszystkie chujki dookoła. Ty, zielony, Kertug, tak? Idź skocz się odlać. Tamten z kozikiem wygląda na takiego, co chciałby ci w tym pomóc, to dobrze dać mu ku temu możliwość. Nie martw się, będę pilnował twoich pleców i we dwóch na pewno pozbędziemy się tego ścierwa.

Port w Ujściu

78
POST BARDA
Trójka nowych rekrutów armii Kali zdecydowanie przyciągała wzrok obecnych w ruinach. Nie byli może jedynymi, którzy rozmawiali, aczkolwiek jak łatwo było zauważyć, nikt nie ważył się odezwać głośniej, niż było to wymagane. Być może nawet obgadywali, co zrobią z Kertugiem, gdy już go złapią. Podobno ostatnio jakiegoś zielonego dosłownie obdarli ze skóry, którą potem rozłożyli na środku rynku. Oczywiście gdyby doszło do takiej konfrontacji, na pewno ork nie oddałby tanio własnej skóry...

Czekali. Czwarty ciągle się nie pojawiał, a i ich zleceniodawca niespecjalnie przychodził. Ze swojego siedziska wstał za to krasnolud – metr pięćdziesiąt wzrostu, buzdygan przy pasie, kolczuga nałożona na gambeson, do tego wszystkiego na rękach miał grube rękawice przyozdobione na kłykciach metalowymi zakończeniami. Na głowie nosił krótki irokez, wokół którego miał wytatuowane jakieś krasnoludzkie runy, jeśli pomyślałoby się na chłopski rozum. Przysunął sobie do stołu trójki wątpliwej jakości najemników krzesło i usiadł na nim, z pasa odpinając jakąś manierkę i ciągając z niej łyk.

Czwarty pewnie już wisi na rynku, więc wyjebane w niego i przechodzimy do planu, zanim lokalni nas kopną w dupy — rzucił zachrypniętym, niskim głosem. Rozwalił się szerzej na krześle i przeciągnął uważnie spojrzeniem po każdym – od Kertuga, którego zdawał się chyba mieć gdzieś, przez Erestora, na którego musiał patrzeć z dołu, aż do Hareona. Nie zatrzymał na nikim dłużej spojrzenia i co mądrzejsi mogli się zorientować, że prawdopodobnie nie jest z Ujścia, a po prostu przyszedł z jedną z fal rzezimieszków.

Dobra. Jest tutaj w porcie burdel, niedawno ponownie otwarty. Uda Róży się nazywa i Turonion świadkiem, żem bardziej kiczowatej nazwy na razie nie słyszał. No ale prowadzi go tytułowa Róża, czy jak niektórzy wolą – Różyczka, psia jego mać. Różyczka, kurwa, która wykorzystała sytuację, żeby zostać burdelmamą, zawarła pakt z Kali. Ona i jej koleżaneczki miały ruchać strażników i wyciągać od nich informacje, które potem miały iść do Bogobojnej. I wszystko byłoby kurwa dobrze, gdyby nie to, że Różyczka myślała, że jest cwana. Ponoć zabujała się w jakimś zasranym kapitanie i przekazuje mu od tamtej pory informacje o naszych ruchach, myśląc do teraz, że jest bezpieczna i może wyruchać Kali tak samo, jak rucha tego swojego fagasa. I my, drodzy panowie, idziemy właśnie sobie z nią porozmawiać. My i druga grupa. Łącznie będzie chyba... osiem osób? Bez tego zielonego kurdupla oczywiście. Dobra, pytania? — rzucił, pociągając raz jeszcze z manierki i gapiąc się po zebranych.

Port w Ujściu

79
Zielony widać nie lubi się bawić tak jak ja i wykorzystywać nadarzających się okazji. Cóż, niech i tak będzie. Zarzynanie jakichś ludzkich świń mogłoby przeszkodzić w naszym zadaniu. Zadaniu, które co prawda niewiele mnie obchodzi, jednak jego wykonanie może dać mi kilka ciekawych możliwości. Mimo wszystko przecież dobrze jest mieć znajomych w półświatku przestępczym.

Co do samego zaś zadania... Sprzedajne kurwy się sprzedały. Jakoś nie jestem specjalnie zdziwiony. Faktem jednak jest, że w takiej sytuacji należy działać i to najlepiej zdecydowanie i na szeroką skalę. Nie jestem jednak niestety pewien, czy reszta podziela moje zdanie. Gdyby tak było to z pewnością Kertug poszedłby się odlać i wzbogaciłby się tym samym o ten ładny kozik, którym bawi się tamten cwaniaczek.

-Mamy więc do dyspozycji dużo ludzi i dużo noży. Podszedłbym do sprawy więc kompleksowo. Wyrżnąłbym wszystkie ludzkie kurwy w tym burdelu, wraz z samą Różyczką, niezależnie od rasy. Jeśli kurwa raz zdradziła, to będzie stale zdradzać, a prowadzenie burdelu to nic trudnego. Kali z pewnością znajdzie kogoś na zastępstwo Różyczki. Jednocześnie dobrze byłoby zabić też jej kochasia, kapitana straży. Da to wyraźny i solidny przekaz zarówno miejskim dziwkom, jak i straży. Przekaz mówiący, żeby nie interesowali się działaniami Bogobojnej i byli jej posłuszni.

Port w Ujściu

80
POST POSTACI
Kertug
Co prawda nie był idealnie zielonym przedstawicielem Zielonych Orków, bo jego lekko szara skóra dodawała mu "uroku", w skrajnych przypadkach może nawet ktoś uznałby go za Czarnego Orka. Teraz jednak nie sądził, by miało to znaczenie. Ludzie byli tak nierozgarniętymi istotami, że każdego o nieco innym wyglądzie chcieli bardzo szybko usunąć ze swojego otoczenia. W tym miejscu było to jeszcze bardziej odczuwalne. Zabójcze spojrzenia, przejeżdżanie dłonią po noszonym przy pasie uzbrojeniu, celowe pokazywanie kolejnych noży, które ze sobą noszą, czy podszeptywania. Kertug mógł tylko zgadywać, jak to kolejne małe ludziki przechwalały się, o tym, jak mocno powbijaliby swoje malutki mieczyki w orkową skórę. Na to wszystko jednak ork reagował lekkim uśmieszkiem. Tak samo zareagował na propozycję jednego ze swoich towarzyszy. Czarnowłosy najwidoczniej także miał podobne podejście co ork albo testował, na ile może sobie pozwolić. Oferta bójki w zaułku była bardzo ciekawa, ale musiała poczekać. Nawet tak nierozgarnięty ork, jak on wiedział, że lepiej nie prowokować takich sytuacji, o ile nie ma zamiaru tłuc się potem z połową miasta.

Tę jakże spokojną, prawie kulturalną, rozmowę, ktoś postanowił przerwać. Kertug gotowy był sięgnąć po broń, ale jedynie rozpostarł palce swoich dłoni. Krasnolud nie planował bójki, a z jego słów wychodziło na to, że dobrze wiedział, do kogo podchodzi i co robi tutaj ta niecodzienna trójka. Zdrady, Róża, burdel, Kali, Bogobojna, Kapitan. Większość z tego Kertug wysłuchał, nawet dość uważnie. Nie był specjalnie lotnym osobnikiem, ale wiedział, że informacja może być równie potężna co mięśnie, a dobrze wykorzystana przechylić szalę zwycięstwa.

-Co z ochroną burdelu? Ilu strażników?- Kertug postanowił prosto z mostu dopytać o to, co dla niego najistotniejsze. Co prawda nie obchodziło go to z punktu widzenia obmyślanej strategii, czy też nie było mu to potrzebne, aby podjąć decyzję, czy godzi się na takie ryzyko, ale chciał wiedzieć, z iloma jednocześnie może przyjść mu walczyć. Bo z miejsca nastawił się na to, że te rozmowy to niezbyt często prowadzą do czegoś sensownego i prawie zawsze kończy się to krwawą rzezią. Czarnowłosy, ten od kozika, najwidoczniej bardzo chętnie wyciąłby problem przy samych korzeniach. Ork pokiwał twierdząco głową, uznając, że zgadza się z przedstawionym pomysłem. Ciekawiła go teraz reakcja zarówno Krasnoluda, jak i Elfa blondyna, o nienagannej prezencji.

Port w Ujściu

81
Spojrzałem na krasnoluda, który to bez ceregieli się do nas dosiadł. Czyżby to była ta osoba, która zebrała tutaj tę naszą jakże barwną grupę? Jak się po chwili okazało, miałem rację. Dowiedziałem się także, że ostatnia zaproszona osoba pewnie dynda sobie na rynku. Uroki życia w Ujściu. Przeklęty i pozbawieni rozumu ludzie. Oczywiście, rozumiałem traktowanie orków i goblinów z przymrużeniem oka no ale bez przesady. Rasa ludzka miała dużo dużo więcej za uszami.
Musiałem jednak skupić swoją uwagę na wytłumaczeniach krasnoluda, który to wyłożył nam od razu cel naszego zlecenia. Brzmiało ono dość prosto, jednak pozostawało parę niewiadomych. Jedną była ochrona, o którą mój orkowy towarzysz raczył już spytać. Drugi przedstawiciel mojej rasy w tej grupie zaś bardzo nalegał na mord. Poniekąd brzmiało to zachęcająco, jednak mi aż tak na tym nie zależało.
-Jak dotkliwa ma być ta rozmowa? Z trupa dużego pożytku nie będzie ale pomiziać po główce jej też nie możemy bo nie wpadnie jej do głowy ani krzta rozumu. Dodatkowo, czy mamy wstrzymać się od zabijania ewentualnej obstawy?

Port w Ujściu

82
POST BARDA
Krasnolud uważnie wysłuchał pytań trójki swoich towarzyszy, kręcąc głową i ciągle popijając zapewne jakiś wyskokowy trunek. Gdy wszyscy wyrazili swoje opinie, odchrząknął, beknął i nachylił się. Jego oczy napotkały Kertuga.— Dobre pytanie, zielony ziomku. Na pewno zawsze kręci się tam paru strażników cywilnie, bo wiadomo, w mundurze pokazać się w burdelu to nie wypada. Ma chyba jeszcze ze trzech osiłków do pomocy, ale na pewno parę mend miejskich będzie miało ostrza na niewidoku. Może więc dojść do jatki.

Następnie spojrzał na dwóch elfów, którzy wyrazili swoje zdania, będące mimo wszystko przeciwieństwami. — Jak myślisz, po co idzie ośmiu uzbrojonych luda do burdelu? Zabawić się? — krasnolud zarechotał, kierując swoje słowa do Erestora. Następnie spoważniał i nieco krzywo spojrzał na Hareona i jego propozycję. — Kali życzy sobie nauczki dla Różyczki. Kali liczy, że Różyczka opamięta się i przypomni, że nie zdradza się zaufania Bogobojnej, dlatego ona ma przeżyć. Reszta... gówno mnie i Kali obchodzi. Możecie wyrżnąć ich wszystkich, powiesić za jaja albo kazać się kurwom udławić waszymi kutasami. Ważne, żeby Róża patrzyła.

Zerknął na chwilę na drzwi, przez które wszedł wysoki jegomość, człowiek. Jego spojrzenie spotkało się z krasnoludem, a po chwili oboje skinęli sobie głową, po czym najemnik ruszył w stronę krzywo gapiącej się ciżby z nożami, siadając i o czymś rozmawiając. Na chwilę spojrzenie nożownika nie świdrowało Kertuga. — W ogóle na dupę Krinn, chyba się nie przedstawiłem. Ghindri — podał rękę każdemu z osobna, dodając przy tym: — Znam wasze imiona, pytanie w ogóle, czy znacie wasze. A, jak coś w dupie mam kolor waszej skóry czy to, z jakimi uszami matka was wypluła. Ja nie stąd.

Jeszcze jakieś pytania czy idziemy, póki banda lokalnych bohaterków jest zajęta odprawą? Burdel niedaleko jest, po drodze ustalicie plan ataku.

Spoiler:

Port w Ujściu

83
POST POSTACI
Hareon
Różyczka ma więc za wszelką cenę przeżyć... No cóż, da się i tak zrobić. W sumie kto wie, może to jest jakaś poczciwie pracująca elfka, a nie ludzka kurwa? Grunt, że ten kurdupel, Ghindri, nie ma nic przeciwko wyrzynaniu reszty kurew. Elfki będę starał się oszczędzać, ale reszta... No cóż, powiedzmy, że mnie może mało obchodzi kolor skóry, ale już kształt uszu, z jakim kto się urodził pasjonuje mnie do żywego. Rodzi się więc pytanie jak zająć się całą akcją. Jeśli bowiem wszystko ma pójść, tak jak bym sobie tego życzył, to w samym burdelu czeka nas sporo zażynania, a trzeba to zrobić jak najszybciej, żeby zdążyć przed przybyciem straży. No i właśnie, straż. Nikt nie kontynuował tematu kapitana straży, któremu kurewka oddała swoje serduszko. Być może się mylę, ale on wydaje mi się tutaj nawet istotniejszy, niż kurwy.
Wstaję, aby dać znać reszcie, że jestem gotów przedyskutować wszystko w drodze. Gdy pozostali ruszą, idę wraz z nimi.
- Jeśli Różyczka ma przeżyć, musimy wiedzieć jak wygląda. Wtedy będzie mniejsza szansa, że coś jej się przypadkiem stanie. Poza tym, to trzeba działać szybko. Jeden zajmuje się burdelmamą, a reszta szybko przeczesuje burdel zabijając wszystkich ludzi. Większość pewnie albo będzie bezbronna, albo zbyt zajęta ubieraniem spodni, żeby móc się bronić. Trzeba więc szybko zadać jak najwięcej szkód, a później się ulotnić i znaleźć tego kapitana straży. Chyba nie chcemy, aby wciąż chodził po mieście mając informacje od tej dziwki.

Port w Ujściu

84
-Wybicie palców, pastwienie się i tortury to też formy rozrywki w niektórych warstwach społeczeństwa. Ale dobrze, rozumiem.
Pokiwałem głową, na znak, że nie zamierzam ich już zatrzymywać i byłem gotowy do drogi. Wstałem ze swojego miejsca i, jeśli oczywiście wszyscy inni zrobili to samo, ruszyłem w stronę wyjścia. Pozostawała jeszcze kwestia owego kapitana straży. Miałem nadzieję, że nasz tymczasowy szef poruszy jego kwestię gdy będziemy szli do przybytku Różyczki. Wizja poznęcania się nad ludźmi była dosyć... kusząca. Nie zamierzałem jednak przesadzać.

Port w Ujściu

85
POST POSTACI
Kertug
Sprawa zaczynała mu podobać się coraz bardziej. Krasnolud szybko przeszedł do wyjaśnień, z iloma przeciwnikami może przyjść im się zmierzyć, a Kertug najwyraźniej był z tego bardzo zadowolony, bo uśmiechnął się szeroko, prezentując swoje orkowe uzębienie. W tym uśmiechu nie było jednak dziecięcej radości, a zadowolenie, że wkrótce będzie mógł się z kimś pobić. To najwyraźniej była dla niego główna motywacja, aby przybyć do tego miasta, a na dodatek jeszcze wspomagać stronę, która niczego więcej nie może mu zaoferować, a najchętniej to pewnie sami by się go pozbyli. Ork nie obawiał się jednak o własne życie i bardzo chętnie stawiał je na szali, byle tylko się zabawić.

-Skoro ma przeżyć, to mnie nie interesuje. Zajmę się obstawą- Wizja pilnowania, aby komuś jego topór nie wbił się zbyt mocno w klatkę piersiową czy głowę nie bardzo mu pasowała. Szybko odrzucił więc od siebie obowiązek pochwycenia burdelmamy, a zamiast tego zadeklarował, że zajmie się strażnikami i jeszcze innymi osiłkami, których sobie najęła Róża. Najwyraźniej chodziło mu o samodzielne poradzenie sobie z większą grupką, chociaż możliwe, że był aż nazbyt pewny siebie, albo tak głodny porządnej walki, że postanowił zaryzykować. Zaryzykować nawet powodzeniem misji, która sama w sobie go nie obchodziła. Chciał się tylko "przywitać" z tutejszymi.

-Kertug. A plan jest prosty. Wpadamy, napierdalamy i wychodzimy, co nie?- Na początek postanowił się przedstawić, trochę nie pamiętając czy już mu się to zdarzyło zrobić, czy też nie. Chyba coś wspominał, gdy tylko się zobaczyli, jeszcze przed rozmową z Krasnoludem, może nawet coś o nim słyszeli i rozpoznawali go, ale nie robiło mu problemu, by swoje imie podać jeszcze raz, nawet jeśli tylko Ghindri je pozna. Uścisnął też dłoń brodaczowi. Potem przyszedł czas na opracowanie planu, który Kertug wyjaśnił w bardzo krótki sposób. Nie patyczkował się, po prostu walił prosto z mostu, jakie ma założenia. Spodobało mu się przy tym podejście pozostałej dwójki. Wysoki, choć nie tak jak Ork, Elf lubował się w zadawaniu bólu, choć nieco bardziej wysublimowanym. Hareon natomiast lubił zamieszanie, ale starał się przy tym nad wszystkim panować. Z ich trójki może powstać całkiem ciekawa kombinacja.

Port w Ujściu

86
POST BARDA
Ghindri widząc, jak panowie zaczęli wstawać, sam także się ruszył, kiwając głową Kertugowi, który jako jedyny wykazał się o ironio kulturą, odpowiadając na oficjalne przywitanie. Zerknął spode łba na śledzących ich rzezimieszków, ostentacyjnie poprawiając pas z bronią. Gdy wyszli na zewnątrz, krasnolud przepchał się na przód i zaczął ich prowadzić ciasnymi uliczkami, opowiadając przy okazji dalej, teraz ściszonym głosem.

Ktoś pytał, jak z mordy Różyczka wygląda. Szczerze? Kurwa przeciętnie. Kłaki ma jak większość Keronianek, brązowe, gębę też przeciętną, łachy tylko nosi lepszej jakości i pewnie będzie chroniona. A i ten, za specjalnie stara też nie jest, po prostu odwidziało jej się ruchanie i sobie znalazła kochasia — co jakiś czas mijali pojedynczych, zdecydowanie szemranych przechodniów, którzy gapili się krzywo na idącą tak niecodzienną grupkę.

W końcu Ghindri zaprowadził ich do jakiegoś zaułku, a wprawne uszy całej trójki wychwyciły przyciszone rozmowy dochodzące z okolicznego budynku. Erestor nawet kątem oka dojrzał w blasku księżyców chyboczącą się sylwetkę, która najwyraźniej załatwiała potrzeby fizjologiczne. Minęli ich jednak, by w niemal kompletnej ciemnicy ujrzeć trzy kolejne sylwetki opierające się o zrujnowane ściany. Jedną z nich była niziutka leśna elfka bawiąca się swoim krótkim ostrzem. Dalej stał mężczyzna kopiący pod sobą kamienie – wzrostem i posturą dorównywał niemalże Kertugowi, chociaż nadal nieco mu brakowało. Co bystrzejsi dojrzeli w nim brak ostrej broni. Ostatnia była kobieta jak wół, której szczęka była charakterystycznie wysunięta, a z dolnych warg wystawały drobne kły. Półorczyca.

Oto Pleszka, Mania i Sisi — rzucił krasnolud, kolejno przedstawiając każdego członka ich tymczasowej grupy uderzeniowej. — A to Kertug, Erestor i Hareon. Witamy, sratatata. Do rzeczy. Tam — wskazał na budynek, który wcześniej zauważyli panowie. — Siedzi Różyczka i jej banda dziwek. Mamy się nimi zająć, jak najszybciej, najlepiej bez wszczynania niepotrzebnego alarmu. Pleszka, byłaś w środku, co widziałaś?

Dwa piętra, na parterze główna sala, gdzie chleją i macają, za nią korytarz i parę pokoi, biuro, jakaś klapa w dół, a na górze pokoje dla gości. Mamy szczęście, do Różyczki przyszedł stały bywalec — wyrzuciła z siebie elfka, patrząc po wszystkich. — Cory już tam siedzi, więc jak wejdziemy, to ktoś może pójść do Różyczki i jej fagasa i razem z nim dać tej kurwie nauczkę — mówiąc to, Pleszka wpatrywała się w trójkę przed sobą, jakby wręcz oczekiwała, że któryś to zrobi.
Spoiler:

Port w Ujściu

87
Krasnolud opowiadała o wyglądzie Różyczki, a Kertug, mimo że go kompletnie nie interesował wygląd burdelmamy, to jednak coś tam starał się, aby wpadło mu do jednego ucha, a drugim nie wyleciało. Zdecydowanie bardziej skupiał się jednak na rozglądaniu i pilnowaniu czy jakiś zagubiony okoliczny bandzior albo "stróż porządku ras" nie zechce się z nimi przywitać przy pomocy dłuższego lub krótszego ostrza. Bez większych problemów dotarli jednak do jakiegoś zaułka. Miejsca niezbyt przyjemnego, ale to akurat można było powiedzieć o całym Ujściu. Z punktu widzenia Orka, miasto to było siedliskiem ludzkiego zepsucia. Najlepiej byłoby je spalić do samych fundamentów albo wykorzystać jako dobrą okazję do przetestowania samego siebie w boju. Gdzie indziej by znalazł tylu chętnych do mordobicia? Zapewne nigdzie.

-A gdzie obstawa? Miało być kilku osiłków i pewnie jeszcze dodatkowa straż- Po krótkim przywtaniu, gdzie Ork jedynie kiwnął głową na powitanie i przeleciał wzrokiem po nowych towarzyszach, jedynie na chwilkę dłużej zawieszając wzrok na półorczycy (zastanawiając się, co ona tu robi, a nie ze względów estetycznych), przyszedł czas na przejście do działania. Pleszka najwidoczniej oczekiwała, że ktoś z przybyłej czwórki pójdzie po Różę. Kertug już wcześniej zadeklarował, że nie jest to zadanie dla niego. Dodatkowo za bardzo by się wyróżniał i po samym wejściu przez drzwi, nawet tylne, stałby się centrum uwagi wszystkich wokół. Zamiast tego wolał wykorzystać tę uwagę w lepszym celu, jako dywersja dla pozostałych, aby mogli spróbować wejść po cichu. W razie problemu Kertug i jego topór wkroczą do akcji.

Port w Ujściu

88
Naszprzewodnik zdecydowanie nie był poetą ani osobą z wyższych sfer ba, ze średnich tez nie był. Sposób jego wypowiedzi i kwiecistość epitetów nieco bolała moje uszy, ale musiałem to zignorować i tłumaczyć to na bardziej normalny język, a później zapamiętywać. Samo miasto również nie wzbudzało mojej fascynacji. Brudne, a jej mieszkańcy niscy. Jednak od czegoś trzeba było zacząć realizować swój plan. W końcu dane mi było spotkać drugą grupę najętych do tego zadania osób. Dwójka kobiet, w tym jedna elfka choć leśna oraz jeden mężczyzna. Zebrał im całkiem ciekawy i kolorowy pod względem rasowy oddział. Kiwnął głową na znak powitania i wysłuchał co Pieszka miała do powiedzenia. A więc zadbali o mały rekonesans przed wejściem, miło z ich strony.
-Mogę pójść po Różyczkę. Dla pewności jeszcze spytam, jej kochasia mogę poturbować jak będę chciał?
Gość raczej nie dostał tej fuchy po znajomości i umiał walczyć. A takich trudniej pojmać żywcem. Chociaż kto wie, może znajdzie go z opuszczonymi spodniami i bez broni? Wtedy z pewnością będzie łatwiej się z nim rozprawić.

Port w Ujściu

89
POST POSTACI
Hareon
Czyli przyszło mi walczyć u boku człowieka... Bardzo, ale to bardzo mi się to nie podoba. Nawiązując do naszego zlecenia, powiedziałbym wręcz, że kurewsko mi się to nie podoba. Ludzi powinno się zarzynać niczym zwykłe świnie i niczym zwykłe świnie ewentualnie zjadać. Ich egzystencja jest dla mnie znośna tylko i wyłącznie, gdy będą pełnili funkcję świń, czyli będę żyć w błocie, a gdy się spasą, to się ich zarżnie i zje. Z tym wielkoludem jednak niestety nie mogę działać jawnie. W końcu mamy współpracować i inne takie pierdoły. Kto wie, może jednak któraś z dziwek będzie miała pod poduszką jakiś scyzoryk, którym trafiłaby mu prosto w gardło? Albo może ugryzłby go wściekły pies? Wypadki przecież chodzą po ludziach.
W trakcie przedstawiania przez krasnoluda spluwam pod nogi mężczyźnie, gdy pada jego imię. Następnie, gdy prezentacja zostanie skończona mówię do Erestora:
-Kochasia trzeba zabić i tyle. Im bardziej krwawo i spektakularnie, tym lepiej. Różyczkę też bym zajebał, ale jak nie wolno, to nie wolno. - następnie mówię już do ogółu - Znam parę sposobów na zakumplowanie się ze zwierzętami. Jeśli w środku zobaczycie więc jakieś, to ich nie zabijajcie. Będą nam pomagać, a nie szkodzić.

Port w Ujściu

90
POST BARDA
Pleszka pociągnęła nosem, chowając swój nóż i zerkając pobieżnie na Kertuga zadającego strategiczne pytanie. — Jeden stoi przy głównym wejściu z pałką, dwóch innych siedzi w głównej sali i pilnuje, czy ktoś nie robi burdy. Podobno jest jeszcze jakiś dwóch, ale Cory ich nie widział. Generalnie obłożenie jest spore, jeśli liczyć wszystkich to... na głowę wypadałoby może po 3 osoby, jak nie więcej. Część gości wygląda żywcem wyjęta z koszar, ale większość z pozoru nie jest uzbrojona.

Co nie znaczy, że nie może być — wtrąciła półorczyca.

Wręcz musimy się tego spodziewać. Jesteśmy w końcu w Ujściu w środku wojny domowej.

Wyglądający na znudzonego człowiek zerknął na Hareona z nagłym zainteresowaniem, gdy ten splunął mu pod nogi. Zmarszczył brwi i z samego tego widoku pół-elf mógł śmiało wywnioskować, iż gigant nie wznosi się na wyżyny intelektu. — Masz jakiś problem, kurduplu? — warknął i postąpił krok w stronę mężczyzny, ale krasnolud fuknął i dźgnął go w ramię.

Żadnych kurwa jego mać burd. Żreć się możecie po zleceniu. I jakie ty chcesz kurwa zwierzęta oprócz straży znaleźć w środku, hę? — rzucił jeszcze w stronę Hareona, a Mania jakby się rozluźnił, chociaż nadal łypał spode łba na niekulturalnego człowieka... a przynajmniej tak to wyglądało z jego perspektywy. — Niedaleko masz morze, nałap ryb to się możesz z nimi zakumplować.

Mania i Sisi prychnęli na ten przytyk, ale więcej się nie odzywali. Ghindri jednak kontynuował, odpowiadając na resztę pytań z wyraźnym poirytowaniem na twarzy. — Trzeci raz do chuja Turoniona powtarzać nie będę. Różyczka ma przeżyć. Ma potrafić mówić i rozumieć, jasne? Ktoś od Kali będzie chciał sobie z nią później porozmawiać. Jej fagas może umierać w męczarniach, jeśli na jej oczach, to lepiej. Także tutaj cwaniaczek w jednym ma rację — skinął do Hareona, kierując jednak swoje zdania do Erestora. — Cory będzie pilnował, żeby ten kurwiszon nie zdechł, więc masz się pilnować, ostrouchy, jasne? Reszta hulaj dusza piekła nie ma — dla podkreślenia własnych słów dźgnął jeszcze Erestora w brzuch,gdyż tam było mu najłatwiej sięgnąć. Mamrocząc coś pod nosem do siebie rzucił jeszcze głośno: — Idziemy! — i podreptał w stronę burdelu, wyciągając przy tym swój buzdygan, a trójka za nim.

Jeśli panowie ruszyli cierpliwie za krasnoludem, wkrótce znaleźli się przy budynku, z którego wcześniej słyszeli donośny hałas. Byli na jego tyłach, gdzie znajdowały się drewniane, jak się szybko okazało, zamknięte od środka. Pleszka fuknęła najwyraźniej poirytowana i zerknęła pytająco na szefa kompanii, który marszcząc brwi, zaczął gładzić swoją broń. — Cory miał zostawić nam tyły otwarte. Albo ktoś chce wyważyć drzwi, albo wpadamy głównym wejściem.

Przodem — mruknęła pół-orczyca, a w ślad za nią przytaknął człowiek. Pleszka parsknęła i chowając mieczyk do pochwy, bez słowa zaczęła rozglądać się na prawo i lewo, szukając czegoś.

Wchodzę górą, nie pisałam się na przody — rzuciła i zniknęła za rogiem, zanim Ghindri zdołał zaprotestować. Jego mina wyrażała więcej niż tysiąc słów, ale powstrzymał się od komentarza i z parszywym uśmiechem zwrócił w stronę Kertuga, Hareona i Erestora. — Reszta przemówiła, jaka decyzja?
Spoiler:

Wróć do „Ujście”